• Nie Znaleziono Wyników

k JSI 3 2 . W arszawa, d. 8 Sierpnia L886 r. T o m V .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "k JSI 3 2 . W arszawa, d. 8 Sierpnia L886 r. T o m V ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

k JSI 3 2 . W arszawa, d. 8 Sierpnia L886 r. T o m V .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S ZE C H Ś W IA T A “ W W a rs za w ie :

rocznie rs. 8

kw artalnie „ 2

Z p rz e s y łk ą poc zto w ą :

rocznie „

10

półrocznie „ 5

P re n u m e ro w a ć m o żn a w R e d a k c y i W szech św iata

■ i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i zagranicą,.

Kom itet R edakcyjny

stanow ią: P. P. Dr. T. C hałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziekan Uniw., m ag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, WŁ K wietniewski, J . N atanson,

D r J. Siem iradzki i mag. A. Ślósarski.

„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, na następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zwykłego d ru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy ra z kop. 7'/s,

za sześć następnych razy kop. 0, za dalsze kop. 5.

A d r e s Z R e d - S t f e c y i : Z E f Z r a l s o - w s l s i e - I E ^ r i z e d . m i e ś c i e , USTr G S .

Krater Aristillus podług Nasmytha. WiijnM M ne Beaumont podług Nasmytha.

Cząśe płaszczyzny z„Mare lmimim"

11 Lip. 861-101 50 m. p. spostrz. w Płońsku.

Ramsdon 17Kw,83r.

F .6 .

J. Rudin He!V {

\ %

(2)

W SZECHŚW IAT.

N r 32.

O PRZYPUSZCZALNYCH ZMIANACH

NA POWIERZCHNI KSIĘŻYCA

o

n a p is a ł

d r J a n Jc d rz rjc w ic z .

D o ty ch czas p rz y w y k liśm y p a trz e ć n a k się­

życ ja k o n a św iat m a rtw y , k tó r y o d b y w szy daw n o p rz e m ia n y w łaściw e w szy stk im p la ­ n etom , o sty g ł w zu p ełn o śc i i n a p o w ie rz c h ­ n i sw ej o k azu je ty lk o n iezm ien n e dziś ju ż ś la d y p rz e b y ty c h w strz ą śn ie ń g ieo lo g icz- n y ch . P rz e k o n a p ie to o p ie ra ło się za ró w n o n a b r a k u zm ian d o strz e g a ln y c h sam ćj p o ­ w ie rz c h n i księżyca, ja k o też i n a sp o strz e ż e ­ n ia c h inn eg o ro d z a ju , d o w o d z ą c y c h ta m b ra k u p o w ie trz a i w ody — d w u c z y n n ik ó w , k tó re n a k u li ziem skiej n a jg łó w n ie jsz e zm ia- n y je j p o w ie rz c h n i p o w o d u ją . O p ie ra ją c się n a p o jęciu je d n o śc i p o c h o d z e n ia w szy st­

kich św iató w u k ła d u p la n e ta rn e g o , m u sim y u w a ż a ć księżyc za p la n e tę , podobną, do w szy stk ich zn an y ch p la n e t, w in n ej ty lk o epoce ro z w o ju z n a jd u ją c ą się. W ie m y , że p la n e ta W e n u s o to czo n a je s t a tm o sfe rą g a ­ zow y, M a rs p o sia d a a tm o sfe rę i w odę, n a J o w is z u ró w n ież d o strz e g a m y w a rs tw ę g a ­ zów o ta c za jący ch p la n e tę , słońce n a w e t, choć z u p ełn ie w in n y m sta n ie b ędące, bo do dziś d n ia ro sp alo n e , p o sia d a b a rd z o o b sz e r­

ne p o w ło k i gazow e, n a k się ż y c u ty lk o an i w o d y ani ślad ó w gazow ej atm o sfe ry do- strz e d z nie m ożem y, choć b lisk o ść je g o w p o ­ ró w n a n iu do o d ległości in n y c h c ia ł n ieb ie­

sk ich , d a je n am m ożność ła tw ie jsz e g o b a ­ d a n ia . T a w łaśn ie o k o liczn o ść, p o p a rta j e ­ szcze b ra k ie m w id o czn y c h zm ian sam ej p o ­ w ie rz c h n i księżyca, sp ra w iła , że do o sta tn ic h p ra w ie la t p a trz a n o n a księżyc j a k o n a ś w ia t d aw n o z a m a rły i w sp o strz eże n iach o g ra n i­

cz an o się do ry so w a n ia m a p y je g o p o w ie rz ­ chni o ra z do coraz d o k ła d n ie jsz e g o o b lic z a n ia je g o ru c h ó w w aż n y ch p o d w zg lę d em p r a k ­

ty czn y m do o zn a c z an ia m iejsco w o ści n asze ­ go g lo b u d la m a ry n a rz y i g ie o g ra fó w . S ta n fizyczny k sięży ca, m im o p rz y p u sz c z a ln e j an a lo g ii z in n e m i p la n e ta m i j e s t do dziś

d n ia d la n a u k i z a g a d k ą , bo b ra k obecnie czy n n y ch sił n a je g o p o w ie rz c h n i n ie p o ­ z w a la ściśle w nio sk o w ać o sk u tk a c h ich d a ­ w niejszego d z ia ła n ia .

W o statn ich je d n a k k ilk u n a s tu la ta c h p rz e k o n a n ie pow yższe o m artw o cie księży­

c a u lęgło w strz ą śn ie n iu w sk u te k coraz do-

| k ła d n ie jsz y c h b a d a ń p o w ierzch n i tego ciała.

I N ie m ożem y pow iedzieć, aby p rz e k o n a n ie to ju ż się całkow icie zm ieniło, re z u lta tu b o ­ w iem p ra c ty lu p o w ażn y ch b ad aczy nie od-

! r z u c a się łatw o bez ścisłych i p rz e k o n y w a ­ ją c y c h dow odów , ale p o d e jrz e n ia p e w n y ch

zm ian, w oczach dzisiejszego p o k o le n ia z a ­ szły ch , n a w e t p rz e z n a jp ie rw sz y c h specyja- listó w ju ż są bard zo pow ażnie tra k to w a n e . N ie p o w in n o to dziw ić, p o stęp bow iem w d o ­ k ład n o ści lu n e t je s t cią g ły i n iejed n o z ja ­ w isko, p rzeo czo n e p rz y użyciu d aw n y ch te ­ leskopów ', dziś może być z całą ścisłością d o ­ strzeżo n e. P rz y k ła d ó w ta k ic h z m ian w po­

z o rn ie u g ru n to w a n y c h pojęciach nie b ra k w n au ce p rz y ciąg łem d o sk o n alen iu się sp o ­ strze żeń — p la n e ta M ars, z n a n a ju ż w sta­

ro ży tn o ści, a od czasu w y n alezien ia lu n e t w X V I I w ieku b a d a n a ściśle, u c h o d z iła za po zb aw io n ą z u p e łn ie sa telitó w czyli k sięży­

ców , g d y w r. 1877 H a ll w W asz y n g to n ie o d k ry ł aż d w a o d razu księżyce, w id y w an e ju ż od tego czasu sta le i p rzez in n y c h spo-

strzeg ac zy .

N iew ielk a, stosunkow o do in n y ch cial n ie­

bieskich, odległość k sięży ca od ziem i p o ­ zw a la n a nim d o strzed z d alek o więcój szcze­

g ó łó w aniżeli n a p la n e ta c h . L u d z ie o b d a ­ rz e n i siln y m w zro k iem bez lu n e t n a w e t do­

s trz e g a ją na k się ży cu w iele p lam i z n acz e­

nie ich j a k o g ó r j u ż w staro ży tn o ści p rzez

P lu ta r c h a i A n a x a g o ra sa by ło p rz y jm o w a -

nem . O d czasu zaś w y n alezien ia lu n e t, p o ­

w ie rz c h n ia k siężyca b a d a n a je s t n a js ta r a n ­

niej i p o zo rn ie dziw ićb y się należało, że p o ­

d e jrz e n ia zm ian tam zach o d zący ch ta k d łu ­

go n a siebie czekać d a ły , a to tem b a rd z ie j,

że lu n e ty wcale n ie w ie lk ic h ro zm iaró w w y ­

s ta rc z a ją do ro z ró ż n ie n ia w ielu nieró w n o ści

księżyca, je g o g ó r i p a g ó rk ó w , a n a w e t do

z m ierzen ia ich p ra w d z iw e j w ysokości. P r z y

tem w szystkiem są je d n a k p ra w d z iw e p o ­

w ody tak ieg o o p ó źn ien ia. L u n e ty p ie rw o ­

tn e w p o ró w n a n iu z dzisiejszem i nie d a w a ­

ły m ożności ro sp o z n a n ia d ro b n y c h szczegó­

(3)

N r 32.

w s z e c h ś w i a t .

499

łó w , a obok teg o szczegóły te zm ie n ia ją się z n aczn ie w sk u te k zm iennego ośw ietlenia p rzez słońce ró żn y ch m iejsc księżyca. K sięży c je s t ciałem ciem nem , w łasn eg o św ia tła nie p osiada, ro zró żn ien ie szczegółów je g o po­

w ie rz c h n i j e s t ty lk o w ted y m ożliw em , gdy p a d a n a ń św ia tło słońca.

P o d cz as m iesięcznego ob ieg u księżyca około ziem i, z w ra c a on, stosow nie do swego p ołożenia, m n iejszą lu b w iększą cześć ośw ie­

tlonej ta rc z y k u ziem i, co stanow i różne k w a d ry '), a g ra n ic a św ia tła od stro n y w klę­

słej sie rp a księżycow ego w sk a z u je m iejsce gdzie słońce w schodzi (od n o w iu do p e łn i) lub zachodzi (od p e łn i do now iu). P o n ie ­ w aż c ały o k re s ty c h zm ian, zw an y lu n ac y ją , trw a 29 i pół d n ia, p rz e to n ajw y żej r a z na m iesiąc m ożna w idzieć p e w n ą okolicę w je - dnem i tem sam em o św ietlen iu , co w p ły w a oczyw iście n a o późnienie sp o strzeżeń , gdzie idzie o b a rd zo d ro b n e szczegóły. D o łącz a­

ją c do tego zależność d o b re g o spostrzeżen ia od w a ru n k ó w p rzejrz y sto śc i p o w ietrza, c h m u r, deszczów i ty m p o d obnych p rz e sz ­ kód, z ro zu m iem y , że do szczegółow ego opi­

sania księżyca i z ro b ien ia je g o m apy n a j­

p raco w itsi spo strzeg acze p o trz e b o w a li c a­

ły ch dziesiątk ó w lat i j a k się dziś o k az u je jeszc ze w szy stk ich szczegółów d o strzed z

nie b y li w możności.

O b ró t księżyca około osi tr w a ta k d łu g o , j a k i cały je g o obieg o k o ło ziem i, a tym sposobem je d n a p o ło w a jego stale do nas je s t zw rócona, d ru g iej w cale nie d o strze g a­

m y p ró cz w ąsk ic h b a rd z o pasów , co zależy od p ew n y ch p ołożeń księży ca n a dro d ze j e ­ go nie kołow ej lecz e lip ty c z n e j. C a ła ta w id zia ln a po ło w a p rz e d sta w ia liczn e b a r­

dzo n ierów ności w p o staci .wzniesień, w g łę ­ bień, g ó r p o jed y n cz y ch lu b łań cu ch o w y ch ze szczytam i i dolinam i, p rzy p o m in ają cem i pasm a gór n a ziem i. N ajczęściej p o w ta rz a ­ ją c ą się p ostacią n a księżycu są różnego ro z­

m iaru w g łęb ie n ia k o liste, otoczone w ałam i lu b w zgórzam i; zow ią j e w ogóle k ra te ra m i choć p ochodzenie ich w u lk an iczn e nie je s t

') Ściśle biorąc, różne stopnie ośw ietlenia zowią się fazami, kw adry zaś są ty lk o cztery: nów, pierw ­ sza kw adra, pełnia, o statn ia kw adra.

stanow czo dow iedzione. W e w n ą trz ty c h k o ­ listy ch p rz e strz e n i, k tó ry c h ro z m ia ry od n ajm niejszych aż do k ilk u n a stu m il docho­

dzą, d a ją się spo strz eg ać w zgórza m niej w ię-

! cej c e n tra ln ie położone sto żk o w ate lu b n ie ­ re g u la rn e , m n iejsze k ra te ry , w reszcie sto żk i niskie z m ałem w głębieniem n a w ierzch u . U tw o ry te są n ie ra z m asam i n ag ro m ad zo n e w n ie k tó ry c h okolicach albo też p o jedyńczo rossiane n a szero k ich p ła sk ic h p raw ie p rz e ­ strzen iach , n azw an y ch p ie rw o tn ie jeszcze p rzez K e p p le ra m orzam i. N azw a m órz zo ­ stała się do dziś, choć ju ż H ew eliju sz, G d a ń ­ szczanin (1647), p ierw sz y tw ó rc a topografii księżyca, ro sp o z n a ł ich w łaściw ą n a tu rę , u znaw szy je za ro zleg łe p łaszczy zn y . M o ­ rz a te w idoczne są podczas p e łn i k sięży ca ja k o ciem niejsze p lam y. W .w ie lu m ie j­

scach d a ją się d o strzeg ać ta k zw an e b ró - zdy, są to w ąskie, d łu g ie a p ły tk ie w y g łę- bienia, ja k b y pęknięcia p o w ierzc h n i c ią g n ą ­ ce się całem i dziesiątkam i m il, p rzecin ające n ieraz w p o p rz e k k ra te ry , a ty m sposobem dow odzące, że p o w stały w czasie p ó ź n ie j­

szym od u tw o rz e n ia się sam ych k ra te ró w . J a k dalece różnie m ogą się p rz e d sta w ia ć te u tw o ry oku p atrząceg o , zależnie od ro ­ dzaju ich ośw ietlenia przez słońce, ła tw o sobie o tem m ożńa zrobić pojęcie p rz y po­

m ocy p ro steg o dośw iadczenia. J e ś li j a k i ­ ko lw iek p rzed m io t p o rcelan o w y lub g ip so ­ w y np. w azonik,"opatrzony w y p u k łem i o zd o ­ bam i, u staw im y p rzed oczym a, trz y m a ją c go w rę k u i stan iem y bokiem do okna, w tedy p rz y św ietle z bo k u p ad ającem ła tw o ro z ­ różn im y n ajd ro b n ie jsz e w klęsłości i w y p u ­ kłości, g d y zaś w raz z trz y m a n y m p r z e d ­ m iotem zw rócim y się p lecam i do o k n a, spo­

strzeżem y, j a k d ro b n iejsze desenie, p o z b a ­ w ione w y raźn eg o cienia, p rz y św ietle p r o ­ sto p ad le pad ającem sta n ą się m niej w y ra - źnem i,choć odległość ich od o ka nie zm ien i­

ła się w cale.

T oż sam o się dzieje z w idokam i księżyca.

O kolice je g o p r z y w schodzącem tam słońcu są o św ietlone z boku, im słońce w znosi się w yżej ty m p ro m ien ie je g o są bliższe p ro sto ­ padłości, cienie stają się m niój w y raźn e.

P o d c zas p ełn i p a trz ą c n a księżyc stoim y do słońca ta k w łaśnie plecam i ja k w p o w y ż­

szym p rz y k ła d z ie do o kna, ro sp o zn an ie d r o ­

b n y ch p rzedm iotów je s t n a jtru d n ie js z e .

(4)

500

w s z e c h ś w i a t .

K r 32.

W m iarę zn iż a n ia się słońca, p o w ra c a znów b oczne ośw ie tle n ie ze s tro n y p rz e c iw n e j.

P rz y p a trz e n ie się p a ru ry s u n k o m k sięży ­ ca, ro b io n y m z n a tu ry , o b jaśn i ła tw o to p o ­ łożenie rzeczy. Są. one z d e jm o w a n e ta k , j a k się p rzed staw iają, w lu n e ta c h , to je s t o d w rócone, p ó łn o c p rz y p a d a n a d o le, p o łu ­ d n ie u g ó ry ry s u n k u .

G d y m iejscow ość księżyca z n a jd u je się n a g ra n ic y sie rp a księżycow ego, to j e s t n a g r a ­ n icy św ia tła , sło ń ce ta m w te d y w łaśnie w schodzi, m iejsca g łęb sze pozostają, w cie­

n iu , ta k j a k na fig. 1 w n ę trz e o k rą g łe g o k r a ­ te r u T eofila je s t z u p e łn ie ciem ne, p ra w e p ó łk o le w a łu o taczająceg o j e s t n a szczy tach ośw ietlone p rz e z w schodzące słońce. C z te ­ ry błyszczące p u n k ty w p o łu d n io w e j (g ó r- nój) części w a lu , to n a jw y ż sz e w ie rz c h o łk i, n a k tó re ty lk o co słońce p a d ło .

O b o k n ic h m ały k r a te r siedzący n a w ale k r a te r u g łó w n eg o . K u d ołow i od g łó w n eg o k r a te r u w id a ć p a rę ja s n y c h p la m w y stę p u ­ ją c y c h z ciem nego tła , to ró w n ie ż szczy ty sąsiednich w zg ó rz, p o d sta w ich nie w id ać bo jeszcze z u p e łn ie p o g rążo n e w ciem ności.

U g ó ry r y s u n k u k ra te ry m n iejsz e, z ośw ie- tlo n em i w ie rz c h o łk a m i g ó r w cie n iu jeszcze będących. N a p o w ie rz c h n i o św ietlo n ej w i­

dać k r a te r m n iejszy o ra z • p asm a w zg ó rz.

P r a w a p o ło w a ry s u n k u je s t z u p e łn ie ciem na, słońce tam jeszcz e nie doszło, a b r a k a tm o ­ sfery sp ra w ia , że z m ie rz c h u ta m n ie m a , bo św iatło słońca n ie ro sp ra sz a się, n ie ła g o d z i k o n tu ró w c ien ia j a k n a ziem i, s tą d cienie n a księżycu są z u p e łn ie c z a rn e o k o n tu ra c h w y raźn y ch , ta k , że z nich często d o m y ślać się m ożna postaci sam y ch w zgórz.

W sch ó d sło ń ca n a p ła sz c z y z n a c h nieco o dm iennie się p rz e d sta w ia , j a k to w id a ć n a fig. 2. P ła sz c z y z n a z d a je się by ć z a k o ń c z o ­ na, k ie d y w łaściw ie je s t to g r a n ic a do któ- rćj słońce n a o k rą g łe j k u li k sięży ca sięga;

b ra k atm o sfe ry czy n i tę g ra n ic ę o stro z a k o ń ­ czoną., bez p ó łc ien ia, k tó ry n a ziem i p o w sta ­ j e w sk u te k ro sp ro szen ia św ia tła w p o w ie­

trz u . W id z im y i tu m ałe k r a te r y b ły sz c z ą ­ ce silnie i ja s n e p u n k ty szc zy tó w n a ciem - nem tle św iecące.

Z d w u k ra te ró w d alej od g ra n ic y św ia­

tła leżących d o ln y m n iejsz y j e s t w yższy bo cień p rz e z n ieg o rz u c o n y j e s t d łu ższy od cien ia w iększego k r a te r u u g ó ry ry s u n k u .

F ig . 4 p rz e d sta w ia k r a te r A ris tillu s w J ch w ili, k ie d y podnoszące się słońce ju ż za­

g lą d a do je g o w n ę trz a o św ie tla ją c w ierz­

ch o łek śro d k o w e g o cypla; cienie p rzez k r a ­ te r rzu co n e są k rótsze, bo słońce sto i w yżej.

N a cieniu z p raw ej s tro n y m ożem y ro sp o - z n ać k sz ta łty szczytów ja k im i najeżo'ny je s t w ał otaczający, je s t on p o p rz e rz y n a n y szcze­

lin am i, a o dnogi w zgórz odcho d zący ch od niego ciąg n ą się j a k m ałe p asm a g ó r d alek o po płaszczy źn ie. B ró z d y p rz e rz y n a ją c e p ła ­ szczyznę z n ik a ją d la o k a p o m ięd zy d ro b n e - mi w zg ó rk am i, leżącem i m iędzy k ra te re m g łó w n y m i d ru g im n a p ra w o , m niejszym . [ W tym o statn im rów nież w idać o św ietlony

j

cy p el w śro d k u .

K ie d y słońce w zniesie się d la księżyca najw y żej, to je s t do sw ego p o łu d n ia , j a k to

| d la śro d k a ta rc z y m a m iejsce podczas p ełn i,

| cien ie z n ik a ją , k ra te ry ośw ietlone z g ó ry j p rz e d s ta w ia ją się ja k o p la m y ja s n e lu b cie-

| m ne, co .zależy od m a te ry ja łu ich w g łęb ień , p łaszczy zn y zachow ują, zaw sze ciem ną b a r ­ wę, k o n tu ró w d ro b n y c h p rz e d m io tó w nie w id a ć w cale, bo n iem a k o n tra s tó w m iędzy cieniem i św iatłem . W id o k księży ca je s t n a jm n iej z a jm u ją c y , choć p rz e d sta w ia z a ­ w sze dość in te re s u do b a d a ń i w niosków . W d ru g ie j połow ie d n ia księżycow ego ( tr w a ­ ją ceg o 29 i p ó ł dni ziem sk ich ) słońce p rz e ­ c h y la się k u zachodow i, z ja w ia ją się cienie p rz ed m io tó w zw rócone w p rz e c iw n ą stro n ę , ja k n a fig. 5, p rz e d sta w ia jąc e j k o liste w zgó­

rz e B e a u m o n t z n isk iem i stosunkow o w a ła ­ m i, n a k tó ry c h d ru g o rz ę d n e m n iejsze k r a te ­ ry ro sp o zn ać m ożna. W n ę trz e k ra te ru je s z ­ cze całe o św ietlo n e słońcem , u sian e je s t d ro - b n iu tk ie m i k ra te ra m i. N a o taczającej p la - szczyznie w id a ć n ierów ności różnego ro d z a ­ ju , k r a te ry w iększe i m niejsze, d ro b n e w zgó­

rz a i pochyłości. U g ó ry ry s u n k u z praw ej s tro n y w idać pasm o g ó r od p o łu d n ia k u p ó ł­

n ocy idące, p o śró d k tó re g o cień d łu g i stoż­

k o w a ty z d ra d z a obecność w ysoko ste rc z ą ­ cego szczytu.

G d y słońce podnosi się, w idok zaczy n a

się sto p n io w o zm ieniać, ta k j a k n a fig. 3,

p rz e d sta w ia jąc e j k r a te r R a m sd e n a po w sc h o ­

dzie słońca. Ś ro d e k je g o jeszcze zostaje

w cieniu, ale p łaszczy zn a z p raw ej s tro n y

ju ż się u w y d atn ia, w idać na niej cień czarn y

całeg o ko listeg o w zgórza, d w a końce w zgórz

(5)

WSZECHŚWIAT.

501

u d o łu ry su n k u ró w n ież cień rzu c ają, ca­

ła płaszczy zn a o ta cza jąca je s t p rz e rz n ięta brózclam i w ró żn y ch k ie ru n k a c h . O bok sk rz y ż o w a n ia dw u b ró zd w idać k r a te r d ro b n y z odchodzącym i od niego odnogam i w zgórz. N ied alek o tychże m ały p ag ó re k o k rą g ły bez o tw o ró w ; podobneż w zniesienia w idać w p a r u in n y c h m iejscach n a p ła ­ szczyźnie.

Z n iżające się do zach o d u słońce w y tw arza znow u ob razy pod o b n e do fig. 1 i 2 ty lk o z p rzeciw nej stro n y ośw ietlone, a tym spo­

sobem w ciąg u je d n e j 29-dniow ej lu n a cy i k aż d y p rz e d m io t na p o w ie rz c h n i księżyca przez ciąg 15 dni p raw ie może być w id zia­

ny m , ale w o św ietlen iu co raz innem , przez 15 zaś dni n astę p n y c h je s t p o g rążo n y w cie­

m ności nocy. W ielk o ść u ży tćj lu n e ty dużo sta n o w i w rosp o zn aw an iu szczegółów , j a k to w id ać z p o ró w n a n ia figur. P ie rw sz e trz y o trzy m an e są zapom ocą lu n e t śred n ic h i da­

leko m niej szczegółów z a w ie ra ją, dw ie o sta­

tnie (4 i 5) rysow ane b y ły p rz y pom ocy lu ­ n et silnie jszych i w ro sp o zn aw an iu d ro b n y ch p rzed m io tó w w icie się ró ż n ią od pierw szych.

W o g ó le je d n a k m ożna pow iedzieć, że do obserw acyj k siężyca w y sta rc z a ją zu p ełn ie lu n e ty śred n ie i ry su n k i niem i zdejm ow ane p rz y w p raw ie i d o b ry c h w a ru n k a c h p ow ie­

trz a m ogą się p rz y c z y n ić stanow czo do ro z­

w iązania pow yższej k w esty i zm ian n a po­

w ierzchni k siężyca zachodzących. W p r a ­ w a w iele tu p rz y c z y n ia się do n ależytego ocenienia w id zian y ch p rzedm iotów .

P y ta n ie , ja k i n a jd ro b n ie js z y p rzed m io t m oże być na księżycu do strzeżo n y — nie da się je d n e m słow em ro zw iązać. P r z y do­

b rem o św ietlen iu p o w ierzc h n ia m ająca oko­

ło 500 m śred n ic y (p ra w ie p ó ł w io rsty ) m o­

że być co do k sz ta łtu ro sp o z n a n ą zapom ocą lu n e ty sto ra z y ty lk o p o w ięk szającej. P rz y silniejszem p ow iększeniu 500 razy , co tylko w w ielk ich lu n e ta c h może m ieć m iejsce, p rzed m io t m ają cy 100 m śre d n ic y m oże być d o b rze o kreślony. R óżnice zaś w ysokości dochodzące zaled w ie 20 m p rz y w schodzą- cem lub zachodzącem słońcu z łatw ością ocenić się dadzą. Z ty c h d an y ch w idać, że ocenienie zm ian p o w ie rz c h n i księżyca nie je s t rzeczą ła tw ą . G dy b y śm y bow iem z ta- kiój odległości n a ziem ię naszą p a trz e ć m o­

gli, w ted y , pom inąw szy zm ienne z a b a rw ię - I *

nie od p ó r ro k u zależące, a n ieistn iejące na księżycu, n iełatw o b y śm y n a trafili na zm iany lądów tak ich rozm iarów . W y jąw szy w iel­

kie ro zlew y w ód, w szelkie inne zm iany,

| j a k w ybuchy w u lk an ó w , z w a la n ia się gór w sk u tek trz ę sie ń ziem i i t. p. rz a d k o docho­

dzą ro zm iaró w stan o w iący ch kres w id zial­

ności d zisiejszych lunet.

D o k ła d n e m apy księżyca d a tu ją się d o p ie­

ro w łaściw ie od p o c zątk u bieżącego stu le ­ cia. J e d n e z najw cześniejszych spostrzeżeń ścisłych S c h ro te ra p rz y p a d a ją m iędzy 1788 i 1802 ro k iem , późniejsze są Schw abego, M ildlera, L o h rm a n n a , G ru ith u ise n a , w resz­

cie S c h m id ta w A ten ach , z m arłeg o d o p iero w ostatnich latach . P o n ie w a ż w szelkie w ię k ­ sze lub ciągłe zm ian y n a księżycu nie uszly- by bystrego o ka ty lu sp o strzeg aczy , naw et p rz y słabszych lu n eta ch , p rz e to je ś li m ów i­

m y o zm ianach, rozum iem y j e tylko w m n iej- szych ro zm iarach . O d k ry c ie ich i rospo- znanie niem niej je d n a k je s t w ażne, bo może nam dać podstaw ę do zrozum ienia .nieodga- dn iętej przeszłości ciała najbliższego naszej ziem i. N ied łu g i stosunkow o czas sp o strze­

żeń ścisłych m ało d a w a ł dotychczas sposo­

bności do p o ró w n a n ia p o w ierzch n i księżyca z ró żn y ch epok, a w spom niany b ra k w ody } i p o w ietrza teo rety czn ie u tw ie rd z a ł pojęcie niem ożebności zm ian. G łó w n y p rz e d sta ­ w iciel tego pojęcia, M a d ler, p rzez w iele lat z całą ścisłością stu d y jo w a ł p o w ierzch n ię księżyca w raz z am atorem b a n k ie re m B ee- rem , k tó ry p raw ie do tego ty lk o celu u rz ą -

! d z ił m u o b serw ato ry ju m . A le obaj żad n y ch zm ian nie dostrzegli, chociaż w iedzieli, że jeszcze w ro k u 1791 S c h ro te r z w ra c a ł u w a- i gę n a pew ne zm iany cienia k r a te r u P o zy -

| donijusza, k tó re nie z d a w a ły się zależnem i od sam ego ty lk o o św ietlen ia p rzez słońce.

Z w spółczesnych M ad lero w i selen o g rafó w ') Schw abe w r. 1830 d o strz e g ł w m ałym k r a ­ te rz e w ew n ątrz w iększego k ra te ru Iz y d o ra leżącym — m ałą n ieró w n o ść (fig. 6), k tó ra zm ie n iła zn an ą dotychczas Schw abem u p o ­ stać elip ty czn ą k ra te ru . U ży w szy p rzy do­

brem p o w ietrzu silniejszego pow iększenia

Selenografija — nauka o księżycu.

(6)

502

W SZECHŚW IAT.

N r 32.

ro s p o z n a ł on u b rz e g u zn a n eg o k r a te r u d r u ­ g i b a rd z o m ały , a n ie z n a la złsz y go (fig. 7) n a now ej k a rc ie p rzez L o h r m a n n a w łaśn ie ro b io n e j, zaw ia d o m ił go o tem — f a k t j e ­ d n a k te n , ja k o p o jed y n cz y , ła tw o za p rzeo ­ czenie m ógł być w ziętym .

(dok. Ti.).

G Ł Ó W N E F A Z Y

O B I E G U M A T E R I I W N A T U R Z E

s k r e ś l ił

M aksy m il ijan F lau:n.

(Dokończenie).

T ę sam ą sp ra w ę u w o d n ia n ia m ąc zk i n a ­ p o ty k a m y w o rg an izm ie z w ie rz ą t ro ślin o ­ żern y ch , d la k tó ry c h ') w o d a n y w ęg la są n iezb ęd n y m p o k a rm e m . O b o k w o d an ó w w ęg la z w ie rz ę ta d la p o d trz y m a n ia ży c ia p o ­ b ierać m uszą tłu szcze, m a te ry je b ia łk o w e , sole m in e ra ln e i w odę. Z w ró c im y się do

J

o rg a n iz m u lu d z k ie g o , j a k o p o d w zg lęd em

i

sp ra w ia n ia fu n k c y j odży w czy ch n a jz a w il­

szego i p rz y p a trz y m y się, w ja k i sposób p rz y s w a ja on sobie te m a te ry je , k tó re nas tu z a jm u ją , t. j . z a w ie ra ją c e w ęgiel, w odór i tlen: w o d an y w ę g la i tłuszcze.

P o sta ć , w ja k ie j p rz y jm u je m y p o k a rm y , n ie j e s t w z u p ełn o ści o d p o w ie d n ią d la n a ­ szego o rg a n izm u . M u sim y tr a w ić c z y li od­

p o w ied n io p o stać tę zm ienić, a b y m ożliw ie

j

du żą k o rzy ść o rg an iz m o w i n asz em u p rz y - ( sporzyć. K a n a ł p o k a rm o w y w y d ziela w tym celu w p e w n y c h m iejscach ciecze, k tó r e m a­

j ą z a d an ie to w y p ełn ić. J u ż ślin a, z k tó rą 1 p rz e d e w sz y stk ie m p o k a rm y n asz e się spo- i ty k a ją , W yw iera w p ły w n a n ie ro sp u sz c z a l- ne w o d an y w ęgla, z a m ie n ia ją c j e n a c u k ry .

D z ia ła n ie to p rz y p isu je m y c iału , zaw sze w ślinie obecnem u, t. zw . p ty a lin ie '). S ok żołąd k o w y , w z etk n ięciu z k tó ry m n ajd łu żej z n a jd u ją się p o k a rm y , an i n a w o d an y w ę­

gla, ani n a tłu szcze w p ły w u żad n eg o nie w y w iera, ro lę zaś je g o pozn am y późniój.

N astęp n ie po w yjściu z ż o łą d k a n a p o k a rm y d z ia ła sok trz u stk o w y , k tó re g o w p ły w m a doniosłe znaczen ie w sp ra w ie tra w ie n ia . S ok te n e n erg iczn ie u w a d n ia i ro spuszcza k ro c h m a l, a i tłuszcze p o d je g o w pływ em w dw u k ie ru n k a c h się zm ien iają. Część m iazgi p o k a rm o w e j, z a w ie ra ją c a tłuszcze, zam ien ia się n a nadzw yczaj d e lik a tn ą em ul- sy ją, w k tó re j to form ie m ogą one b y ć w es- san e p rzez k o m ó rk i n ab ło n k o w e, w d rugiój części sok trz u stk o w y ro s k ła d a tłu szcze n a ich sk ła d n ik i, t. j . g lic e ry n ę i k w a sy tłu sz ­ czow e, tym sposobem ró w n ież d a ją c m oż­

ność o rg an izm o w i p ręd szeg o i sk u te c z n ie j­

szego p rz y sw o je n ia ich sobie. T ę sam ą w ła ­ sność, ja k ą p o siad a sok trz u stk o w y , choć w m niejszym znacznie sto p n iu , p o siad a też i żółć p rzez w ątro b ę w ydzielana. N a tem k o ńczy się d z iałan ie soków tra w ią c y c h , a odp o w ied n io zm ienione sk ład o w e części p o ­ k a rm ó w sta ją się sk ład n ik am i k rw i, p rz e d o ­ s ta ją c się do niój b esp o śred n io p rz e z d eli­

k a tn e ścianki naczy ń w lo sk o w aty ch , a ró w ­ nież i żyj:, lu b p o śred n io p rz ez naczynia lim fatyczne. K re w ro zn o si j e po w szyst­

k ic h z a k ą tk a c h ciała naszego, a k o m ó rk i ciała p rz y sw a ja ją j e sobie, a sy m ilu ją je . K o ­ m ó rk i te p o sia d a ją n ie ty lk o w łasność d o b y ­ w an ia sobie z k rw i p o trz e b n y c h zw iązków w ęglow ych, ale i prócz tego zd o ln e są do w y d a la n ia z siebie ty ch w szystkich p r o d u k ­ tów sw ego p ro cesu życiow ego, k tó re im się ju ż n a d a l p rz y d a ć nie m ogą. P r o d u k ty te p rze c h o d z ąc do k rw i żylntij zo stają spalone w p łu cach p rz e z tle n atm o sfery czn y przez nas w dychany. S p alan ie ta k ie je d n a k m a m iejsce nie w y łączn ie ty lk o w p łu cach ; w sa­

m y ch tk a n k a c h ró w n ież ten pro ces o d d y c h a ­ n ia się odb y w a; p łu c a są ty lk o sta c y ją g r a ­

') Tyczy się to sam o i m ięsożernych, k tó re jed n a k

wodanów węgla nie p o b ierają w pro3t z ro ślin , ale >) J e s t to t. zw. ferm ent nieorganizow any. Z po- z związków już odpow iednio p rzekształconych w or- dobnem i ciałam i spotkam y się jeszcze w dalszym ganizm ie roślinożernych zw ierząt. ciągu i tam obszerniej o n ich pomówimy.

( P r /y p . aut.). i (I’rzyp. aut.).

(7)

N r 32.

W SZECHŚW IAT.

503

niczną i pośredniczącą, p om iędzy ze w n ę trz ­ ną o taczającą nas atm o sferą, a n aszym św ia­

tem m a te ry ja ln y c h m etam orfoz w e w n ę trz ­ n ych. W id z im y w ięc tu rów nież, ja k ie d r o ­ g i p rz e b y w a tlen , n iezb ę d n y d la o d d y ch an ia św ia to w i o rg an izm ó w . S p ala on sk u p ia ją ­ ce się n iep o trz e b n ie w o rg a n a c h m a te ry je w ęglow e, p o w rac ają c do atm o sfery w p o sta ­ ci d w u tle n k u w ęgla.

W o stateczn y m w ięc rez u ltacie d o staje się atm osferze d w u tle n e k w ęgla, p o w sta ły z m a - tc ry i o rg a n ic z n e j, u tw o rzo n ej w ro ślin ach i o d pow iednio p rz e k sz ta łco n e j w zw ierzę­

tach . Ilo ść tego o d danego p rz e z zw ierzęta g azu n ie m oże być w iększą od ilości ro z ło ­ żonego p rzez zieleń ro ślin n ą , poniew aż ty l­

ko ta o sta tn ia d o sta rc z y ła całego zapasu w ę­

g la . T a k w ięc w n ajo g ó ln iejszy c h z a ry ­ sach u d a ło n am się p o d p a trz y ć zm iany, j a ­ k im d w u tle n e k w ę g la u le g a ł w swój w ę­

drów ce p rzez ciała u stro jó w o rg an izo w a­

n y ch naszćj ziem i. P r z y tej też sposobno­

ści p o zn aliśm y d ro g ę , j a k ą w w ęd ró w ce sw ej o b iera sobie tle n . W k rą ż e n iu sw em obadw a te gazy w ścisłej z n a jd u ją się za­

leżności o d siebie; o d d zieln ie żad n eg o z nich tra k to w a ć nie m ożna. N ie z a trzy m y w aliś­

m y się d łu żej p rz y om aw ianiu procesów za ­ ch o d z ący ch w ciele zw ierzęcem , niż tego k o n ieczn ie trz e b a było d la z d an ia sobie s p ra ­ w y z ca łk o w iteg o obieg u w ęgla i tle n u . Z tej też p rz y c z y n y ciem nem i a conajm niej n ie z u p e łn ie w y jaśn io n em i z o stały d la czy­

te ln ik a te tajem n icze sp raw y , k tó re w tk a n ­ kach z w ierzęcy ch p rz y ich o d ży w ian iu za­

chodzą. A le n ie z u p e łn ie je s t to w in ą sa­

m ego p rz e d sta w ie n ia rze czy — w znacznej części p rzy c z y n ą tego je s t n ied o stateczn e d o ty ch czas w y ja śn ie n ie przez n a u k ę tych procesów . O b ecn e fizyjologiczne b ad an ia są n a n ajlep szej d ro d z e do ro sstrz y g n ię c ia m n ó stw a kw esty j, n a strę c z ają c y c h się u w aż­

n em u sp o strzeg aczo w i, a o d b y w ający ch się n a jn ie z a w o d n iej w n a jd ro b n ie jsz y c h ele­

m en tach ciała zw ierzęceg o , w je g o k o m ó r­

k a c h . D o tą d je d n a k o ow ym mechanizm ie*

j a k i tu zachodzi, n ic jeszcz e ab so lu tn ie p e­

w nego p o w ied zieć się nie da. P rz y sz ło ść d o p ie ro p ołączyć może ogniw a tego n ie ro ­ z e rw a ln e g o ła ń c u c h a , p rze z n a tu rę ta k cu­

d o w n ie spojonego, k tó re g o je d n a k u m y sł

lu d zk i jeszcze w całości o d tw o rzy ć sobie nie um ie.

T a k sam o j a k za życia zw ie rz ą t tlenem o d d y ch a jący cli wręg iel c ia ła ich sp ała się za sp ra w ą o d d y c h a n ia n a d w u tle n e k w ęgla, ta k też i po ich śm ierci ciało ich ty m sam ym u leg a losom . M ilijo n y n ie w id zialn y ch u s tro ­ jó w o rg an iz o w an y ch czy ch ają wciąż na ży ­ cie w yższych org an izm ó w , a g d y ciało ty ch o statn ich , u leg łe w w alce życiow ój, sam o w sobie istn ieć ju ż p rz estaje, zo staje ono ł u ­ pem ty c h m a lu tk ic h zw ycięsców , k tó rz y p o ­ siad ają sztu k ę ro s k ła d a n ia m a tery i o rg a n i­

cznej i z w ra c a n ia je j atm osferze, z k tó re j w znacznej części m a te ry ja ta p o w stała.

P ro c e sy takiego r o s k ła d u n a z y w a m y g n i ­ ciem, p ró ch n ie n iem , b u tw ie n ie m o rg a n ic z ­ nej m a te ry i. W o statn iej linii zaw sze o trz y ­ m ujem y tu z w ęg la d w u tle n e k je g o , z w o­

d o ru zaś wodę ‘). P o k ró tszy m więc lu b dłuższym czasie atm o sferze z o sta ją z w ró co ­ ne zaczerp n ięte z niój n a czas p ew ien s k ła ­ dniki.

P o z o sta je nam jesz c z e p rz y p a trz y ć się tym zjaw isk o m w n a tu rz e , k tó re z życiem org an izm ó w nie są zw iązane, a w k tó ry c h tlen , w ęgiel i w odór u d z ia ł p rz y jm u ją .

Z trz e c h tych p ie rw ia stk ó w ty lk o je d e n tle n z n a jd u je się w stan ie w olnym w w ie l­

kiej ilości na ziem i naszój; w ty m też stan ie p rz y jm u je on ta k w y b itn y u d z ia ł w życiu naszej p lan ety . Co się tyczy w ęgla, to j a k ­ k o lw ie k p o k ład y je g o w zw iązk u z in n em i ciałam i w sk o ru p ie ziem skiej są b a rd zo z n a ­ czne, ale w łaśnie w tej postaci zo stał on n a d łu g i czas w ycofany z obiegu. Sztucznem i sposobam i czło w iek o w i u d a ło się częściow o zw rac ać atm osferze te n k a p ita ł przez u ż y t­

k o w anie go n a sw ą korzyść. W o d ó r ty lk o w b a rd zo w y ją tk o w y c h ra z a c h w y d o b y w a się z w n ę trz a ziem i, a losy, ja k im u leg a

') Nie mogę tn naw et w drobnej części p rzy to ­ czyć tego mnóstw a stopni pośrednich przed ostatecz­

nym rosktadem m atery i, ja k ie czytelnik znalość m o­

że w I tom ie dzieła p. J . N atansona p. t. „Św iat is to t najdrobniejszych". Zaznaczam tu w yraźnie, że w ty ch pobieżnych szkicach chodzi m i o w skazania najgłów niejszych stadyjów obiegu m atery i, zastrze­

gając sig jednocześnie przed możliwemi z a m ita m i.

(Przyp. aut.).

(8)

504

W SZECHŚW IAT.

N r 32.

w tyin stan ie, są n am n iezn an e. J a k o część sk ła d o w a w ody o d g ry w a on za to doniosłą, rolę. A le i tu, prócz z ja w is k o d b y w a ją c y c h się w k o m ó rk ac h ro ślin n y c h i zw ie rz ę c y c h , n ie z n a m y in n y ch , w k tó ry c h o d d zieln e s k ła ­ d n ik i w ody u d z ia lb y p rz y jm o w a ły . U k s z ta ł­

to w a n ie g lobu naszego, w ta k z n a c zn ej c z ę ­ ści zaw isłe od d z ia ła n ia w o d y w jó j ro z m a i­

tych stan ach sk u p ie n ia , z a w d z ięcza m y w o­

dzie ja k o ta k ie j, a w ięc zaw sze w o d o ro w i w p e w n y m sto su n k u ch em iczn ie z w ią z a n e ­ m u z tlenem .

C z y n n ik i atm o sfe ry c z n e w yw ierają, sw ój w p ły w n a u k ła d m a te ry ja ln y ziem i p rz e z n ie u sta n n e sw e d z ia ła n ie . N iew iele sto su n ­ k ow o je s t ciał, sk ła d a ją c y c h sk o ru p ę ziem ­ ską, k tó re po d łu ższem n a nie d z ia ła n iu tl e ­ n u p o w ie trz n e g o , n ie p rz e sz ły b y w n a jw y ­ żej u tlen io n e zw iązk i. Ż elazo n a p o ty k a n e n a p o w ie rz c h n i ziem i zaw sze j e s t w p o stac i tle n n ik u żelaza, k tó ry ty lk o w rz a d k ic h w y ­ p a d k a c h , m ianow icie g d y z n a jd u je się w z e t­

k n ię c iu z m a te ry ja o rg a n ic z n ą , o d tle n ia się do tle n k u żelaza; tle n zaś, k tó re g o się p rz y - tem p o zb aw ia, sp a la m a te r y ją o rg a n ic z n ą n a d w u tle n e k w ęgla. W ta k ie j o d tle n io n e j fo rm ie z n a jd u je m y tle n e k ż e laza (F e O ) w b a z a lta ch , p o rfira ch a u g ito w y c h i in n y c h m in e ra ła c h , k tó re d o staw szy się n a p o w ie rz ­ c h n ią ziem i, z o sta ją znów u tle n io n e . Z n a ­ k o m ity gieolog, B ischof, w y p o w ie d z ia ł k ie ­ dyś ob aw ę o z m n ie jsz a n ie się ilości tle n u w atm o sferze p rz e z to w ła śn ie u tle n ia n ie tle n k u żelaza. O b a w a ta k a je d n a k n ie je s t u zasad n io n ą. T le n e k żelaza b o w iem p o ­ w s ta ł p rz ez z e tk n ięcie tle n n ik u żelaza z m a ­ te r y ją o rg an iczn ą; u tw o rz y ła się p rz y te m p e w n a ilość d w u tle n k u w ęg la, k tó ra , p o ­ c h ło n ię ta p rzez ro ślin y , ro sszczep io n ą zo­

s ta ła i o d d a ła atm o sferz e ta k ą ilość tle n u j a ­ k a w łaśn ie je s t p o trz e b n ą do p o n o w n e g o u tle n ie n ia tle n k u żelaza p rz y z w ie trz a n iu b aza ltó w . O d p o w ie d n ia w ięc ilość tle n u w atm o sferze d la d o k o n a n ia tego p ro c e su ju ż istn ia ła , a m ian o w icie ta ilość, j a k a się w y d z ie liła z tle n n ik u p rz y je g o p rz e jśc iu w tle n e k . T a k ie k rą ż e n ie tle n u z u p e łn ie je s t a n a lo g iczn e do je g o k rą ż e n ia w ży w y ch isto tach .

D w u tle n e k w ęg la p rz y z w ie trz a n iu s k a ł ró w n ież nadzw yczaj c z y n n ą o d g ry w a rolę.

D zia ła on g łó w n ie n a k rz e m ia n y , w ta k

w ielkiej ilości sk ła d a ją c e sk o ru p ę ziem ską.

B o sk ła d a je , tw o rz ą c n a p o w ie rz c h n i zie­

m i w ęg lan y ty c h zasad, k tó re z n a jd o w ały się p rz e d te m w p o łą czen iu z k rzem io n k ą.

Z d a w a ło b y się, że w ten sposób d w u tle n k u w ęg la pow oli u b y w a z atm osfery. A le w rzeczyw istości ta k nie je s t. O g ro m n y ch zapasów d w u tle n k u w ęg la d o starcza a tm o ­ sferze w n ętrze ziem i. B yć m oże, że są to w łaśn ie ilości ró w n o w ażn e tym , k tó re atm o ­ sfe ra tra c i przez zw ie trz a n ie sk ał. K r z e ­ m io n k a i kw as w ęg lan y są to dw ie potężn e siły w ciągłej z n a jd u ją c e się w alce o posia­

d an ie zasad a lk a lij i ziem a lk aliczn y ch . W a ­ r u n k i fizyczne ro s s trz y g a ją , po czyjej s tr o ­ nie m a pozostać zw ycięstw o. W wyższej te m p e ra tu rz e k rz e m io n k a zw ycięża, u w a l­

n ia ją c z zw iązków lo tn y k w a s w ęglany;

w niższej zaś te m p e ra tu rz e zostaje o na w y­

d zielo n ą, a d w u tle n e k w ęgla odnosi zw y cię­

stw o. T o o statn ie dzieje się zw łaszcza w te- dy, g d y d w u tle n e k w ęgla m a ła tw y do stęp i bądź w olny, b ąd ź w ro stw o rz e , może d o ­ w o ln ie d łu g o toczyć w alk ę. D zieje się to n a p o w ierzch n i ziem i, w sto su n k o w o niskiej te m p e ra tu rz e . W niższych w a rstw a c h od­

b y w a się proces o d w ro tn y , tam k rz e m io n k a zn ó w o d z y sk u je sw e p raw a, d o sta rczając a t­

m osferze d w u tle n k u w ęgla, prz e d z ie ra ją c e g o się p rzez sz p a ry i szczeliny s k o ru p y ziem ­ skiej.

S k u tk i tych procesów n a ziem i zach o d z ą­

cych u ja w n ia ją się nam po d łu g ic h d o p iero o k resach czasu. D la zm ysłów naszy ch z ja ­ w isk a te nie są b esp o śred n io p rz y stę p n e . U m y sło w i n aszem u p o zo staw ia n a tu ra od- cy fro w an ie ty ch z ag ad e k , k tó ry c h isto tę po w szy stk ie czasy lu d zk o ść p o d ziw iać będzie.

0 WĘDRÓWKACH PTAKÓW

A M I A K O W IC IE

K R A J O W Y C H

PB7.EZ

Wł. TiciancwsHego.

(Dokończenie).

W sz y stk ie p ta k i d ra p ie ż n e o d la tu ją c e na

zim ę po w iększej części n iezn aczn ie z n ik a ją ,

(9)

N r 32.

W SZECHŚWIAT.

505

w racają, ta k sam o i do p iero się p o jedynczo u k a z u ją ; są. je d n a k w y jątk o w e, k tó re m niej w ięcej to w arz y sk o oba p rz e lo ty o d b y w ają.

D o ty c h o sta tn ic h n a le ż ą p u stu łk a , p u stu - łe c z k a i k o b czy k (E ry th ro p u s v esp ertin u s) z d z ie n n y c h , a sow a b ło tn a ' (O lus b rach y o - tu s) z n o cnych. K o b c z y k szczególniej je s t to w arzy sk im , zaw sze bow iem w ę d ru je sta ­ dam i, n ie k ie d y b a rd zo licznem i i dosyć sku- pionem i; z a trz y m u je się n a p ew ien czas w m iejscach d o g o d n y ch i n ie k ie d y ta k g ę ­ sto o b siad a d rzew a, że z d a je się iż niem a m ożności, ab y się ta m więcej m ogło ich p o ­ m ieścić. Z d a je się, że w iększość p tak ó w d ra p ie ż n y c h sk u p ia się w coraz w iększe sta ­ d a w ciągu sam ój p o d ró ży . B osfor je s t n a j- dogo d n iejszem stan o w isk iem do obserw ow a­

n ia p rzelo tó w p ta k ó w d ra p ież n y ch e u ro p e j­

skich do A fry k i i n a p o w ró t. T a m to p. A l- leon od la t w ielu uczęszcza w tym celu i o g ło sił cały szereg p o strz eżeń n a d e r za jm u ­ ją c y c h w R e v u e e t M ag asin de Zoologie,

z k tó ry c h m ożna się dow iedzieć w ielu b a r­

dzo w ażnych szczegółów o w ędró w k ach p ta­

ków w ogólności. P o w ia d a on, że ta k a ilość leci n ie u sta n n ie p rze z d n i k ilk an aście z A f­

ry k i orłów , o rlik ó w , m yszołow ów , k an i, j a ­ strzę b i i sokołów , n ie z a trz y m u jąc się po | p rz e b y c iu m orza, lecz d alćj w ę d ru ją c , że p o ją ć nie m ożna, gdzie ta k a ich ilość w E u ­ ro p ie pom ieścić się m oże. D ru g ie b ard zo ciekaw e p o strze żen ie p o d a je ten że sam ob­

se rw a to r, że w szy stk ie p ta k i d rap ieżn e, k tó ­ r e tam b ił n a p rzelo cie, ta k w iosennym ja k o i je sie n n y m , k a n a ł p o k arm o w y m iały z u p e ł­

n ie p u sty w całój d łu g o ści, a lecące obok sta d p tak ó w , k tó re m ib y się m ogły pożyw ić,zu­

p e łn ą obojętność w zględem nich o k azyw ały.

Z sów naszych naj w iększą sk ło n n o ść p o ­ d ró żn iczą p rz e d sta w ia sow a .błotna. G n ieź­

dzi się w naszych s tro n a c h w b a rd z o malój liczbie i ty lk o sp o ra d y czn ie, g łó w n a ich ilość leci n a czas lęg o w y d alek o n a północ stareg o i now ego ląd u , n a czas zim ow y po­

w ra ca n a p o łu d n ie i d o la tu je aż do p o łu ­ dniow ej A fry k i i do p o łu d n io w e j A m ery k i;

część zostaje n a p o łu d n iu E u ro p y , a znaczna liczb a z im u je w S a h a rz e . W id y w a łe m je ta m p ra w ie zaw sze to w arz y sk o , po w iększej części ro sp ro szo n e na dosyć zn a czn śj p r z e ­ strz e n i p u sty n i. S ow a ta dosk o n ale we dnie w idzi i w cale się św iatła nie boi, n ajlep szy m

tego dow odem je s t ch ętn e je j p rzeb y w an ie w S ah arze, g d zie c a la okolica j e s t ta k ja sn o ośw ietlona. P o d ró ż u je n aw et n ie k ie d y we dnie, j a k to m iałem sposobność w idzić p o d ­ czas p o w ro tu z A lg e ry i, p ły n ąc w p ie rw ­ szych d n ia c h K w ie tn ia z P h ilip p e v ille do M arsylii. P o w schodzie słońca, g d y nasz p aro w iec z n a jd o w a ł się w połow ie drogi, p rz y le c ia ła ta sow a i p ró b o w ała usiąść n a m aszcie, lecz o b aw iając się w idocznie z g ro ­ m adzonych n a p o k ład z ie ludzi, o b leciała do­

k oła k ilk a ra z y o k rę t i pu ściła się p ro sto w k ie ru n k u S a rd y n ii. C hociaż p ły n ęliśm y za nią w ty m sam ym k ie ru n k u i z dość zna­

czną p ręd k o ścią, szybko nas w y p rz e d z a ła i w n iesp ełn a dziesięć m in u t z n ik ła nam z w idoku. F a k ty te, p o dobnie j a k w ielo­

k ro tn e in n e m oje p o strzeżenia, w y k azu ją, że M arceli de S e rre s nie in iat w cale raey i, u trz y m u ją c , że sow a ta n a jb a rd z ie j się oba­

w ia św iatła dziennego.

W szy stk ie trz y g a tu n k i naszych gołębi I p o d ró żu ją stad am i, o d la tu ją n a zim ę i po­

w ra c a ją n a z a d w sposób bard zo nieznaczny;

n ajd łu żej tu baw i siniak, znacznie krócej grzyw acz, a n ajk ró c ej tu rk a w k a .

S pom iędzy n ieliczn y ch n aszy ch g rzeb ią ­ cych je d n a p rz e p ió rk a je s t w ę d ro w n a i je j p o d ró że są bard zo słynne. P ta k te n ta k n a pozór słab o lo tn y , o d b y w a p o d ró że d alek ie i uciążliw e: dw a ra z y w ro k u m usi p rz e b y ­ w ać m o rze Ś ródziem ne. W p rz e lo ta c h ty ch w ielki p ro c e n t ich ginie i ciągle w idzim y o g rom ny ich u b y tek . L ecą n a zim ę do S u ­ d an u , m a ła ilość zo staje n a całą p o rę n a po- brzeżach p o łu d n io w y ch m orza Ś ró d ziem n e­

go, a n a w e t p ew n a liczba zim u je we W ło ­ szech i w p o łu d n io w e j F ra n c y i. T ęp iące

j

polow anie, zo rg an izo w an e na p rz e p ió rk i

| p rzelo tn e we W łoszech i n a w y sp ach m orza : Ś ródziem nego, j a k ró w n ież w A lg e ry i, w ię- cćj ich n ieró w n ie w yniszcza niż w ypadki z a to p ien ia całych sta d w m o rzu n iek ied y się trafiające. O d nas o d la tu ją i p o w racają p o ­ w olnie i n ieznacznie. R az ty lk o m iałem sposobność w idzieć p rz e la tu ją c e stadko w pierw szych d n iach P a ź d z ie rn ik a , g d y zie­

m ia b y ła p o k ry ta p aro calo w ą w a rstw ą śn ie­

gu, a d zień b y ł b ard zo ja s n y , ciągnęło ich

\ ze dw adzieścia w kup ce n iefo rem n ej, w w y-

! sokości przeszło 200 stóp w górze.

N ajw ięk szą liczbę p ery jo d y czn y ch p rze-

(10)

506

W SZECHŚW IAT.

N r 32.

lo tó w o d b y w a ją p ta k i z d w u rzęd ó w : b ro d z ą ­ cych 1 p ły w a ją c y c h . J a k się w yżej ju ż p o ­ w ied ziało , w szy stk ie n asze g a tu n k i są p r z e ­ lo tn e z b a rd z o m ałem i w y ją tk a m i i w ie lk a liczb a sp o m ięd zy n ich o d b y w a te w ę d ró w k i b ard zo p raw id ło w o , chociaż w ich w y k o n a ­ n iu je s t w ie lk a ro zm aito ść. P ta k i te z w y ­ k le g ro m a d z ą się w k ró tc e po p e ry jo d z ie lę ­ gow ym , w m niej lu b w ięcej liczn e to w a rz y ­ stw a i je d n e p o su w a ją się p o w o ln ie co raz d alej k u p o łu d n io w i. Z a trz y m u ją się n a p e ­ w n y c h sta c y ja c h p rz e z czas m niej lu b w ię­

cej d łu g i, w y p a sa ją się n a n ic h i zn ó w d a ­ lej p o d ążając p rz y b y w a ją n a d b rz e g i m o rza Ś ró d ziem n eg o , g d zie w m iejscach sto so w ­ n y c h o cz e k u ją w łaściw ej i p rz y ja z n e j p o ry d la d o sta n ia się n a b rz e g a fry k a ń s k i, sk ą d je d n e p o d ą ż a ją w g łą b lą d u , in n e ta m się ju ż z a trz y m u ją . J e d n e z n ic h lecą b e z ła - d n em i tłu m am i, in n e sz y k u ją się w d w ie li- n ije pod k ą te m złączone; je d n e lecą ty lk o n o cam i, in n e za ró w n o we d n ie j a k i w nocy;

je d n e w y b ie ra ją stosow ną pog o d ę, g d y in n e lu b ią p o d ró żo w ać p rz e d b u rz ą , lu b n a w e t pod czas sam ej b u rz y , j a k się to często z d a ­ r z a z bek asam i. W ię k sz o ść ty c h p ta k ó w m a lo t b y s try i w y trz y m a ły i ta k ie to z w y ­ k le d a le k ie n a ra z p o d ró że o d b y w a ją i szy­

k u ją się w lin iją ła m a n ą ; n a p rz o d z ie k ą ta staje s ta r y sam iec, p rz e w o d n ik całeg o to w a ­ rz y stw a , w obu zaś lin ija c h u sz y k o w a n e są in n e osobniki w o d stę p ie je d e n od d ru g ie g o ró w n y m p ra w ie d łu g o ści p ta k a . L in ija ta ­ k a p o su w a się zw y k le w ysoko i często w id u ­ j e się w górze zm ian ę p rz e w o d n ik a . Z m ię - sz a ją się w ów czas na chw ilę, in n y sta je n a czele, a reszta szy b k o się sz y k u je w y ró w n y ­ w aj ąc ra m io n a tej figury. S z y k ta k i je s t n a jd o g o d n ie jsz y w p o d ró ży , n ie k tó re p ta k i ta k są do n ieg o n a w y k łe , j a k n p . n asza siew k a, że s ta d a p rz e la tu ją c e ty lk o z p o la n a pole ju ż ta k i p o rz ą d e k p rz y jm u ją . P r z y ta k ic h p rz e lo ta c h n ie ra z w id z ie ć m ożna j a k p ta k i n ieró w n ej w ielkości szybkość lo tu m a­

j ą je d n a k o w ą , n ie ra z b o w iem w ew n ąc z k lu ­ cza gęsi szy b u je k ilk a k a c z e k z je d n a k o w ą z n iem i p ręd k o ścią , alb o też w k lu c z u ż ó ra- w i k ilk a m n iejszy ch b ro d z ą c y c h .

In n e p ta k i o locie w y trz y m a ły m lecz p o ­ w o ln y m , ja k m ew y, sz y k u ją się do p o d ró ż y w j e d n ę ty lk o lin iją , u k o śn ą do k ie ru n k u d ro g i. R az ty lk o m iałem spo so b n o ść w i­

j

dzieć stado w ę d ru ją c y c h p erk o zó w (P o d i- I ceps c rista tu s) w jesien i. L e c ia ły one w y -

| soko, u szy k o w an e w lin ii p ro ste j, p ro s to p a ­ d łej do k ie ru n k u , a k a ż d y o so b n ik o k ilk a ­ naście łokci od sw oich sąsiadów b y ł o d d alo -

; ny; ta k siln y św ist sk rz y d ła m i w y d aw ały ,

j

że to m oję u w a g ę zw róciło i tym sposobem j e p o strzeg łem . L e c ia ły w w ysokości k il­

k u se t stóp n ad ziem ią, od zach o d u k u w scho­

dow i. N ie k tó re z p ta k ó w ty c h d w u rz ę ­ dów lo t m ają s ła b y i n ie c h ę tn ie się z ry w a ją , j a k n p . chróściele, k u r k i, ły sk i, p erk o zy , a je d n a k d alek ie w ę d ró w k i o d b y w a ją i m o­

rze p rz e la tu ją . J e d n e z p ta k ó w w ę d ro ­ w n y ch lecą cicho, g d y inne ciąg le się o d zy ­ w ają i tym sposobem w nocy n a w e t wie się 0 ich przelo cie.

P ta k i w ogóle ta k są p rz y w ią z a n e do sw e­

go m iejsca lęgow ego, że n ie ty lk o p o w ra c a ją do swiy ro d z in n e j okolicy, ale co w iększa do sw ego d aw n eg o g n ia z d a . N ie ty lk o z w y ­ czaj te n m ożna spi-aw dzać n a bocianie, c za­

p lach , n a p ta k a c h d ra p ie ż n y c h , n a ja s k ó ł­

k ach , je rz y k a c h ? ła tw y c h do s k o n tro lo w a n ia , ale n a w e t n a g a tu n k a c h b ard ziej tajem n iczo ż y jący ch . T a k np. p o lu ją c często z w iosny n a ro z le g ły c h b ło ta c h w L u b elsk ie m , m ię­

d zy Ł ę c z n ą i B u g iem p o ło żo n y ch , j a k ró w ­ nież n a P o le siu W o ły ń sk iem , z w ra c a łem u w a g ę n a w ęzły w iązane n a o b n ażonych w owej porze g ałęziach k rz a k ó w łozow ych 1 in n y ch ; objaśn io n o m nie, że to ro b ią w ło ­ ścianie m iejscow i n a k rz a k a c h , w k tó ry c h w czasie sianokosów z n a jd u ją p u ste w tej p o rze g n ia z d a k aczek i ey ran ek ; w n a s tę p ­ n y m ro k u o d w ie d z a ją we w łaściw ej p o rze te m iejsca zn aczo n e i n ap e w n o z n a jd u ją j a ­ j a w d aw n em p o p rą w io n e m gnieździe, albo też w now em ob o k usłanem . P ó źn ie j w ię- dząc o tem w ie lo k ro tn ie sp ra w d z a łe m i n a j­

częściej zn ajd o w ałem ja ja , a zw y k le n isz­

czyłem te z n a k i. P rz e k o n a łe m się tak że n ie ra z , j a k p o k rz e w k i (S y lv ia cin e re a i S.

g a rru la ) w ra c a ją co rocznie do sw ego lę g o ­ w ego k r z a k u a g re s tu lu b p o rzeczk i, w z a ­ k ą tk u ja k ie g o ś o g ró d k a , m iędzy m iejskieini m u ra m i u k ry te g o , g d zieb y się ich o b ecno­

ści n ik t nie spodziew ał. W id y w a łe m tak że j a k p lesz k a (R u tic illa p h o e n ic u ru s) w ra c a corocznie do sw ego d z iu p la lu b w ęg ła, w k tó ­ ry m je s t g n iazd o .

N a w ielkich tra k ta c h p rz e lo tó w p ta stw a

(11)

N r 32.

w s z e c h ś w i a t.

w ędrow nego o b serw ac y je n ie ró w n ie więcej są in te re su ją c e i p o u c zające niż w naszych stro n a c h . J e d n ą z ta k ic h d ró g n a w scho­

dn im k ra ń c u a z y jaty ck im je s t b ieg rzek i U s s u ri p ły n ące j z p o łu d n ia ku północy i w p ad ającó j do w ielkiej rzek i A m u ru . J e ­ n e r a ł P rż e w a ls k ij opisał ciąg tam tejszy w sposób b a rd z o zajm u jący , p rz y taczam tu ty lk o p a rę w y jątk ó w w skróceniu. D n ia 25 M a rc a , pom im o silnej zam ieci p o ja w iły się ogro m n e sta d a kw ok tu nów (A n as glocitans) lecących p ra w ie n a d sam ą ziem ią z p o łu ­ d n ia, k tó re natrafiw szy na rze k ę S ungaczę sk ie ro w a ły się za je j biegiem n a część nie- z a m a rz n iętą p rz y w ypływ ie z je z io ra C h an - ka. P o p ły w a w sz y tam p rzez p ew ien czas, spoczyw ały n a lodzie. K ażd e świeżo p rz y ­ b y w ające stad o p rz y łą c z ało się do nich i w k ró tce tw o rz y ły się g ro m ad y z a w ie ra ją ­ ce około trz e c h ty sięc y sztuk. P o k ilk o g o - d zin n y m w y p o czy n k u g ro m ad a ta w zlaty­

w ała z szum em p rz y p o m in ając y m b u rzę, z b ija ła się w tłu in b ez ład n y , to W yciągała się w lin iją fro n to w ą , to n ak o n iec leciała pod k ą te m lu b też ro z d zie lała się n a m niej­

sze sta d k a . P rz e z p a rę ty g o d n i n astęp n y c h k ac z k i te trz y m a ły się tam ta k w ielkiem i stad am i, że pew nego ra z u je d n y m w y s trz a ­ łem p o d ró ż n ik u b ił 14 sztuk, a po 5— 7 z a ­ b ija ł dosyć często. T łu m n y p rz e lo t m ałych gęsi (A n se r m in u tu s) z a c z ął się około 10 K w ie tn ia , to je s t we d w a ty g o d n ie po u k a ­ zan iu się p ie rw szy c h stad ek . Z a p a d a ły po zalew ach i po b ło ta c h , a późniój po w ypalo­

nych m iejscach w śród b ło t okolicznych. S ta ­ da te sk ła d a ły się n ie k ie d y z k ilk u tysięcy osobników i pom im o, że te gęsi są wogóle n ieb o ja źliw e , w tak iem z g ro m a d zen iu nie- d o p uszczały do siebie na p a ręset k ro k ó w . S płoszone ta k ie stad o z ry w a ło się z k rz y ­ kiem , n a k tó ry w z la ty w a ły w szystkie stad a p ta k ó w z całej okolicy i lec ia ły w n a jro z ­ m aitszy ch k ie ru n k a c h , dość w ięc położyć się b y ło w suchój tra w ie i czekać dopóki k tó re ze sta d nie n a d le c i n a strz a ł. P o d a­

ny m strz a le p łoszą się f£ada z dalszych oko - lic, je ż e li w ięc p o ło ży ć się w tem sam em m iejscu, znów k tó re stad o n ad leci, trafiało się 6 — 8 ra z y s trz e lić z je d n e g o m iejsca.

T a k i p rz e lo t tych gęsi trw a ł p rz e z d w a ty ­ godnie. Z tych d w u p rz y k ła d ó w m ożna m ieć p o jęcie o p rzelocie in n y c h ptaków .

In n e g o ro d z a ju szczegół ob serw o w an y przez tegoż sam ego p o d ró ż n ik a w ciągu po­

d ró ży w M ongolii, p rz e d sta w ia nam fak t

j

b ard zo ciekaw y z w ęd ró w ek żó raw i. W ia - 1 dom o, że p ta k i te d alek ie p rz e lo ty n a ra z od­

b y w a ją , lecz o g ólny ich p rz e lo t przez o k o ­ lice p łask ie o,dbywa się dość d łu g o , z a tr z y ­ m u ją się bow iem w pew nych m iejscach i czas dłuższy w n ich p rz e b y w a ją . In a czej się d zieje g d y n a tra fia ją n a w ielk ą n a tu r a l­

ną przeszk o d ę. W G ańsu p. P rż e w a lsk ij b y ł św iadkiem p rz e lo tu przez łań cu ch gór ta m tejszy ch i p rz e k o n a ł się, że p rz e lo t w szy stk ich żó raw i ta m tęd y lecących o d b y ­ wa się w ciągu je d n e g o dnia, ta k w je sie n i ja k o też z w iosny, 28 S ie rp n ia 1878 r. i 2 M aja ro k u n astęp n eg o , w te m ż e sam em m iej­

scu w g ó ra ch n a p o łu d n ie od rz e k i T e tu n - ga. M iejsce, z k tó reg o j e o b serw o w ał je s t położone n a 10600 stó p abso lu tn ó j w yso k o ­ ści, a p ta k i p rz e la ty w a ły n a d niem ta k w y­

soko, że je zaled w ie m ożna by ło d o p a trz y ć w obłokach; stad a n a stę p o w a ły po sobie ca­

ły dzień, p ra w ie bez p rz e rw y .

M iędzy p ta k a m i w ęd ro w n em i są g a tu n k i, k tó re się w cale w naszych stro n ach nie lę ­ g n ą, lecz re g u la rn ie p rz e la tu ją na północ i na p o łu d n ie , m nićj lu b więcej obficie. T a ­ k ich g atu n k ó w je s t n iew iele i podczas w ę­

d ró w e k zachow ują się tak sam o j a k g a t m - ki gnieżdżące się u nas, z tą je d n a k różnicą, że tu ju ż p rz y b y w a ją zo rg a n iz o w a n e p o d ­ czas p o d ró ży i łatw iój d a ją się obserw ow ać.

G a tu n k i te są n a stęp u jące: T u rd u s iliacus, B u d y tes b o realis, F r in g illa m o n tifrin g illa , C h a ra d riu s plu v ialis, S ą u a ta ro la helvetica, N um enius phoeopus, P e lid n a su b a rg u a ta , T rin g a m inuta, T r in g a T em in n in ck i, T rin - ga yariab ilis, T rin g a cin erea, T o ta n u s f u s - cus, T o ta n u s glo ttis, P o d icep s a u ritu s, P o d i-

j

ceps co rn u tu s, w szystkie gęsi, z k tó ry c h nie- ] k tó re bard zo są rz a d k ie , n ie k tó re kaczki.

N a m iejsce p tak ó w o d la tu ją c y c h na zim ę

| n a la tu ją corocznie w nasze s tro n y stad a p ta ­ ków półno cn y ch i całą ciężką po rę tu p rz e ­ pęd zają, takiem i są o rz e ł p rz e d n i i zys, m y­

szołów w ło ch aty , d rzem lik , sow a w ło ch atk a, śniegóła, je m io łu sz k a, gil, czeczotka, sko- 1 w ronek, górniczek, w szystkie g a tu n k i t r a ­

czów, n ie k tó re k aczk i półn o cn e, j a k g ąg ó l

i w iele in n y ch , k tó re ty lk o p o ja w ia ją się

w w y jątk o w e zim y w m ałej liczbie okazów ,

(12)

508

W SZECHŚW IAT.

N r 32.

j a k n p . rz e p o łu c h (F r in g illa m o n tiu m ) '), sow a b iała, sow a j a r z ę bata, łu sk o w ie c , k rz y - żodziób d w u p rę g o w y , p o św ie rk a szponia- sta i t. p.

N a jciek aw sze zja w isk a p rz e d s ta w ia k a te - g o ry ja p tak ó w tu ła ją c y c h się, to j e s t z a la tu ­ ją c y c h do pew nych okolic w czasach z u p e ł­

nie n ieo k re ślo n y ch i z p o w o d ó w n a p o zó r n ie zro zu m iały ch . J e d n e z ty c h p ta k ó w z a la tu ją zap ew n e w s k u tk u p o ja w ie n ia się w tej o k o licy obfitego p o k a rm u , a b ra k u w tam tój sk ą d p rz y le c ia ły ; in n e zap ew n e z pow o d u ró żn y ch atm o sfe ry c z n y ch w zg lę ­ dów . P rz e z p ie rw sz ą z ty c h p rz y c z y n b y ­ w ają zap ew n e p o p ch n ięte d w a g a tu n k i n a ­ szych k rzy żo d zio b ó w (L o x ia c u rv iro s tra i L . p ith y o p s itta c a ), k tó re w p e w n y c h ła ­ tach n a la tu ją w J iip c u i S ie rp n iu , m n iej lu b w ięcej obficie i ż e ru ją n a ro z m a ity c h d rz e ­ w ach liściow ych, a szczególniej n a to p o lach , o b jad ając z ich liści n a ro śle p rz e z o w ad y u tw o rz o n e , w końcu la ta p rz e n o sz ą się w p o ­ la n a k o n o p ie i in n e n a sio n a , a w je sie n i w lasy ig laste, g d zie się k a rm ią n asio n am i ty c h d rz e w w ciągu zim y. P rz e b y w a ją tam m niej w ięcćj d łu g o , n a stę p n ie z n ik a ją i n ie ­ k ie d y w ciąg u la t k ilk u są albo rz a d k ie , a l­

bo też p ra w ie icli n ie w id a ć . O rz e c h ó w k a zw y k le je s t w n aszy ch ą tro n a c h rz a d k a i p o ­ k a z u je się ty lk o w je sie n i lu b w p o rz e zi- m ow ój; n ie k ie d y zaś p rz e la tu je w je sie n i m niój lu b więcej obficie i w w iększój ilości n iż z w y k le zim uje. N a jw ię k sz y ta k i p rz e ­ lo t ja k i pam iętam m ia ł m iejsce w ro k u 1844, p rz e z ca łą je sie ń p rz e la ty w a ły s ta d a ta k liczne j a k g a w ro n ó w lu b k a w e k , a w ciągu zim y często się w id y w ało in d y w id u a zim u ­ ją c e . P ie tr u s k i toż sam o ró w n o cześn ie w G a -

liey i o b serw ow ał. T a k ą w ę d ró w k ę o rz e ­ chów ek p rz y p isu ją p o w szech n ie n ie u ro d z a ­ jo w i n a p ó łn o c y o rzeszk ó w cem b ry , k tó re tam g łó w n y ich p o k a rm sta n o w ią. Z n a n y je s t tak że z p o d o b n y ch w ę d ró w e k p a ste rz

') P tak te n , pojaw iający się w zimy w ypadkow e i to w m ałej bardzo ilości w naszych stro n ach , w k rajach E uro p y zachodniej i środkow ej m a być rów nie rzadkim , tym czasem obserw ow ał p. G aetke p rzelot tego p ta k a przez Iłelgoland, zachodzi więc pytanie, gdzie on głów nie zimować może.

| różow y, p ta k do ro d z in y szpaków n ależący ,

| k tó re g o ojczyzną je s t A z y ja m n iejsza, S y- i ry ja , P e rs y ja , T u r k e s ta n i część w schodnia ( E u ro p y p o łu d n io w e j. G łow nem je g o poży­

w ieniem są duże o w ad y p ro sto sk rz y d łe , a m ian o w icie szarańcza, w n ie k tó re więc la ta

J

g d y sz a ra ń c za u k aże się licznie n a ze w n ą trz obw odu zw ykłego zam ieszkania tego p ta k a ,

j

sta d a ich z a p ę d z a ją c się za n ią z a la tu ją d a-

! lek o , b y w a ły p o strzeg an e n a p o b rzeżach m o rz a B ałty c k ie g o , w A n g lii, w Szkocyi, a n a w e t n a p o łu d n iu Szw ecyi. U n as w ró ż ­ n y c h ok o licach k r a ju b y w a ją postrzeg an e.

S p o m ięd zy p ta k ó w o d b y w ając y ch w ę­

d ró w k i w p o rach n ieo k reślo n y ch , p o w o d o ­ w ane p rz y c z y n a m i atm osferycznem i, n aj - więcej z a słu g u ją n a uw ag ę ró żn e g a tu n k i m ew , z a la tu ją c e d alek o w g łą b ląd ó w w n a j­

ro z m aitszy c h p o ra c h , n a w e t w czasie lęgo­

wym; w M a ju lu b C zerw cu lecą często od p ó łn o c y k u p o łu d n io w i dosyć obficie i p rz e ­ lo t ta k i tr w a przez d n i k ilk a . P rz e d k a ż ­ dym w ielk im letn im p rz y b o re m W is ły lecą w. gó rę rz e k i ró żn e g a tu n k i pojed y ń czo lu b inalem i stad k am i, podczas o p a d a n ia w ód w ra c a ją n a p o w ró t. Z a la tu ją naw et p o je- d yńcze w śró d zim y; p rz e lo t w io sen n y u nas je s t sła b y i n ie re g u la rn y . D w a g a tu n k i n u ­ rów (C o ly m b u s a rc tic u s i C. se p te n trio n a - lis) pod p ew n em i w z g lęd am i je d n a k o w o się z a c h o w u ją j a k m ew y, p rz e la tu ją z w iosny i w je s ie n i n ieliczn ie, czasam i u k a z u ją się p o jed y ń czo w śród zim y, n ie k ie d y je d n a k w ciągu la ta , a n a w e t p o ry lęgow ej, n a lo t sta ry c h p ta k ó w od p ó łn o cy k u p o łu d n io w i je s t liczn y ; cz ęsto k ro ć w ta k ic h ra zach zm ę­

czone p o d ró żą p a d a ją n a ziem ię i z e rw ać się z niój n ie m ogą.

J e d n ą z n a jo so b liw szy ch w ę d ró w ek j a k a

się tra fiła w o sta tn ic h czasach, je s t w y p ra w a

w ielkiój ilości p u sty n n ik a (S y rrh a p te s p a-

rad o x u s), o d b y ta z A z y i do E u r o p y śro d k o ­

wej w ro k u 1863. O so b liw y te n p ta k b y ł

o d k ry ty p rzez P a lla s a w step ach , p o ło ż o ­

n ych n a pó łn o c od m o rza K a sp ijsk ieg o ,

a j a k się o k a z a ło p ó śn ie j, rozm ieszczony j e s t

w p u s ty n ia c h śro d k o w ej A zy i aż po ste p y

D a u rs k ie k u w schodow i. D o tą d w iadom o

ty lk o by ło o k ilk u w y p a d k a c h zap ę d z an ia

się p o je d y ń c z y c h lu b n ie liczn y ch osobników r

w głąb E u ro p y . N a k ilk a la t p rz e d ro k iem

wyżej w sp o m n ian y m p o ja w iło się k ilk a oso­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wiadomo bowiem wówczas (twierdzenie perturbacyjne Phillipsa), że półgrupa generowana przez pełne równanie jest półgrupą operatorów Markowa, która spełnia warunek (12) z

W pierwszej grupie jedne organy mają budowę poczęści ojca, poCzęści matki a obok nich inne organy mają zupełnie pośrednią

ność, że niepodobna takiego mnóstwa rur i połączeń tak herm etycznie zamknąć, by choć mała doza p ow ietrza nie dostała się do ich środka, może się

B ełk o cze zaś stojąc w miejscu spokojnie, lub chodzi, opisując nieforem ne łuki; czasem, zaś pod w pływ em n iezw yk łej ekscytacyi drepcze, okręcając się

ca nazywają; jeżeli więc w czasie nowiu księżyc przypada w pobliżu jednego ze swych węzłów, znajduje się prawie na je- dnćj linii z ziemią i wtedy tylko

dem słońca są bardzo małe w porównaniu z c i rezultaty z zastosowania do rachunku obydwu praw różnią się od siebie mniej niż mogą wynosić

J a k przez kom binacyją w yrazów osiąga się nieskończoną różnorodność język a, ja k ograniczona ilość tonów przez um iejętne skombinowanie w ystarcza do

Wystawa oprawy książki.. alten