• Nie Znaleziono Wyników

Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1949 nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1949 nr 6"

Copied!
73
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

P R O B L E M Y

Miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia

R o k V ¡949 Nr 6 (39)

T R E Ś Ć

N A U K A W SOJUSZU Z P R A K T Y K Ą Ż Y C IA C O D ZIEN N EG O W ZSRR coraz bard zie j zaciera się granica m iędzy pracą fizyczną a um ysłow ą. (Na m arginesie now ych nagród im.

S talina) ...

J A K P A TR ZE Ć N A O B R A Z ? ...

czyli różnica m iędzy tapetą a o b r a z e m ...

W O JN A W K O S M O S IE ...

W ciągu doby sto pięćdziesiąt m ilio n ó w pocisków ra z i glob ziem ski. „O b s trz a ł“ nie ustaje an i na c h w i l ę ...

M IL IT A R N E I P O L IT Y C Z N E S K U T K I E NER G II A TO M O W EJ W P A Ł A C U N A U K I O M O R ZU ...

Reportaż z w iz y ty w M uzeum O ceanograficznym w Monaco L A S Y I LEŚ N IC TW O W Z S R R ... .... ...

W ie lk ie p la n y zalesienia m ają na celu zabezpieczenie cen­

tra ln e j s tre fy terenów stepowych i czarnoziem nvch przed gorącym i w ia tra m i w ie ją c y m i z p ustyń środkow ej A z ji . . S Z T U C Z N I L U D Z IE (H O M E O S T A TY )

Czy m ożliw e je st skonstruow anie m aszyny m yślącej? . . . D LA C ZEG O — J A K ? ...

Dlaczego m leko je st białe? . . . ...

DURER I N O S O R O Ż E C ...

SĄDY N A D Z W I E R Z Ę T A M I...

L e w za b ił lw icę, cóż na to prawo.- ...

CO TO JEST? ...

CO P IS Z Ą IN N I? ...

Teoria M ic z u rin a -Ł y s e n k i . ...

Dlaczego nie można żyć bez w o d y ... , . , , N O W O Ś C i N A U K O W E ...

R ak p łu c — następswem działania prom ieniotw órczości.

Smaczny kąsek tru d n y do przełknięcia. M ikro sko p u ltr a ­ dźw iękow y. Sukces p o lskich ichtiologów . P a liw o z pow ietrza.

P rom ienie n a d fio łko w e u ła tw ia ją rozchodzenie się głosu . . P A N O P T IC U M I A R C H IW U M K U L T U R Y . .

D r K ra iń s k i czyli, sensacyjna w ypow iedź A dam a M ic k ie w i­

cza. W róg n r. 1. K tórzenie. Zadanie matematyczne. Abecadło z Pieca spadło. Ważne zagadnienia. P ię kn y nagrobek. T a je m ­ nicze napisy. Tw órca k lim a tó w . Ze słow nika. Piękne ksią żki i cudowne balsamy. K o p a ln ia t y t u ł ó w ...

N O T A T N IK ...

Przedpotopow a h isto ria . K obieta jest stw orzeniem niższym E gipska a w a n tu ra ... .... • •• . . . .

e r r a r e h u m a n u m E S T ...

L IS T Y i O D P O W I E D Z I...

S ła w o m ir F o lfa siń ski, Częstochowa. B ro n is ła w T u ro ń i Je­

rz y W ie lo w ie js k i, W rocław . B. J. Siedlce. D r A n d rze j N o­

w ic k i, W arszawa. D r W ito ld R ybczyński, Lusław ice. Izabela Łotocka, Ostrożnica. „T rz e j sztubacy“ . A. K o w a ls k i, K atow ice.

Józef H u r w i c ... 362

Stefan Szuman . . . . 368 Jan Gadomski . . . . 377

P.M.S. Biackett . . . . 381 Kazimierz Demel . . 389 Franciszek Krzysik . : . 394

I. Kroszczyński . . . . 399 S ...403

... 404 Kazimierz Zarzycki . . 406 V id im u s ... 410 Jan Dembowski . . . . 412 Józef Gackowski . . . 415 ...417

Julian T u w im ... 419

Tadeusz Unkiewicz . . 423

h 425

426

(3)

n n u K R uj s o j u s z u

Z P R A K T Y K A Ż Y C I A

coDziEnniGo

W ZSRR c o ra z b a r ­ d zie j z a c ie r a się g r a ­ n ic a m ię d z y p r a c ą fi­

z y c z n ą a u m y s ło w ą .

(N a m arginesie nowych nagród im ie n ia S talina)

JÓZEF HURW IC

Ż

A D N E k o n k u rs y , żadne ro z s trz y g n ię c ia k o m is ji, p rz y z n a ją c y c h n a g ro d y , nie są pozbaw ione pew nego e le m e n tu d o w o l­

ności, p e w n y c h niespodzianek. Tą o k o lic z ­ nością tłu m a c z y się zaciekaw ien ie , z ja k im zainteresow a ni śledzą prze b ie g k o n k u rs u , tłu m a c z y się n ie c ie rp liw o ś ć , z ja k ą oczekują ro z s trz y g n ię c ia . Z a c ie k a w ie n ie i n ie c ie rp li­

wość je s t ty m w iększa, im b a rd z ie j is to t­

n y c h sp ra w d o tyczy dane ro zstrzyg n ię cie . W n ie k tó ry c h k ra ja c h ta k im i is to tn y m i s p ra w a m i, a p rz y n a jm n ie j ta k ie znaczenie s ta ra ją się im nadać pew ne k o ła , są w y b o r y

„ k r ó lo w e j p ię k n o ś c i“ , ta je m n ic e procesów k ry m in a ln y c h (ileż m ie jsca pośw ięca prasa p rz e w id y w a n io m w y ro k u ? ) czy in n e ró ­ w n ie „d o n io s łe “ w y d a rz e n ia , k tó r y m i chce

się o d w ró cić uw agę „szarego“ c z ło w ie ka od s p ra w n a p ra w d ę is to tn y c h . Z a p rzą ta m u się g ło w ę ta n ią sensacją, doprow ad za go się w te j d zie d zin ie do hazardu.

A je s t k r a j, w k tó r y m lu d z ie p o tra fią się hazardować... nauką. N a zyw a się te n k r a j: Z w ią z e k R adziecki. S p o ry n a u ko w e , w y n ik i pra c badaw czych, n a g ro d y za osią­

g nięcia n a u ko w e — w y w o łu ją ta m z a in te re ­ sow anie n a pew n o w iększe n iż g d z ie in d zie j np. proces ro z w o d o w y ja k ie jś g w ia z d y f i l ­ m o w e j z H o lly w o o d .

W p ie rw s z e j c h w ili może się w y d a ć d z i­

w n y m to zainte re so w a n ie „szarego“ cz ło w ie ­ ka nauką. P rz e s ta n ie m y się je d n a k te m u d z iw ić , g d y u ś w ia d o m im y sobie, że ó w „sza­

r y “ c z ło w ie k bezpośrednio odczuw a w y n ik i

362

(4)

badań uczonych. T e m a ty k a b o w ie m ra d zie c­

k ic h badań n a u k o w y c h w y p ły w a przede w s z y s tk im z p o trz e b społeczeństwa, a w y n i­

k i badań są n a ty c h m ia s t w c ie la n e w ż y ­ cie.

£ ) Z I E Ń ogłoszenia lis ty osób, k tó r y m p rz y ­ znano n a g ro d y im . S ta lin a za prace w d zie d zin ie n a u k i, te c h n ik i i s z tu k i, u ra sta w ZS R R do r o li n ie m a l św ię ta narodow ego.

D zie ń te n p rz y n o s i w ie le „n ie s p o d z ia n e k “ w postaci „n o w y c h “ n a zw isk, k tó re po raz p ie rw s z y docierają do w iadom ości szero­

kiego ogółu. O d tą d je d n a k są one na ustach w s z y s tk ic h , n a ró w n i z n a z w is k a m i uczo­

n y c h i a rty s tó w , k tó rz y d a w n ie j z d ą ż y li się o k ry ć sławą.

Już k ilk a ty g o d n i przed ogłoszeniem lis ty la u re a tó w , o b y w a te le ra d zie ccy s ta ra ją się odgadnąć ic h nazw iska.

9 k w ie tn ia b r. P re z y d iu m R a d y M in is tró w ZSR R ogło siło lis tę la u re a tó w nagrodzo nych za prace w y k o n a n e w ro k u 1948. Jedno na­

zw isko na te j liś c ie n ie b y ło dla nikogo n ie ­ spodzianką. M a m na m y ś li p ro f. T ro fim a Łyse n kę , prezesa A k a d e m ii N a u k R o ln iczych ZSRR. G łośne badania jego (znane c z y te ln i­

ko m „P ro b le m ó w “ z a r ty k u łu „C z ło w ie k zm ie n ia p rz y ro d ę “ , n r 10 z 1948 r., str. 586;

por. ró w n ie ż bież. n r „P ro b le m ó w “ , str. 412), k o n ty n u u ją c e prace M ic z u rin a , s tw o rz y ły n o w y k ie ru n e k w b io lo g ii, z a jm u ją c y się

Owoce wyhodowane metodą Miczu­

rina w ogrodzie Centralnego Labo­

ratorium Genetycznego

Na „kulturalnym “ Zachodzie szpalty prasy zapełnia się opisami „rozry­

w ek“ w postaci np. w alki byków.

W ZSRR natomiast, przedmiotem powszechnego zainteresowania był referat Łysenki na sesji Akademii

N auk Rolniczych

w p ły w e m środow iska na dany u s tró j i d a ją ­ cy p ra k ty c z n ą możność o d d z ia ły w a n ia na u s tró j. W y n ik w ie lo le tn ic h badań Ł y s e n k i, jego „A g ro b io lo g ia “ n ie należy do książek, k tó re p o k ry w a p y ł na p ó łk a c h b ib lio te c z ­ nych. Jest to książka, do k tó re j codziennie zaglądają badacze p rz y ro d y ż y w e j i p r a k ty ­ cy: ag ro n o m o w ie i h odow cy zw ierząt.

N agroda pierw szego stopnia, przyznana Łysence, należy do n a g ró d w d zie d zin ie b io -

(5)

lo g ii. Z b io lo g ią sąsiadują w u ch w a le P re z y ­ d iu m R ady M in is tr ó w n a u k i ro ln ic z e . N ie je s t to sąsiedztw o p rz y p a d k o w e . R o z k w it n a u k ro ln ic z y c h w ZS R R je s t b o w ie m ści­

śle z w ią za n y z ro z w o je m a g ro b io lo g ii i w y ­ p ły w a z zastosow ania te o r ii Ł y s e n k i. L a u ­ re a tk a n a g ro d y I s to p n ia w d zie d zin ie n a u k rolniczych), d o k to r K s e n ia

Bachtadze, stosując m e to ­ dę Ł y s e n k i, w y h o d o w a ła now e, w y s o k ie g a tu n k i h e r­

b a ty g ru z iń s k ie j. D w a j in ­ n i la u re a ci, p ro f. Sergiusz B u k a s o w i A b ra h a m K a m e - raz o trz y m a li n ow e g a tu n k i z ie m n ia k ó w odporne na cho­

ro b y.

W

T Y M m ie jscu n ie je d e n C z y te ln ik g o tó w p rz e r­

w ać c z y ta n ie m o ic h „h e rb a - c ia n o -zie m n ia cza n yę h “ ro z ­ ważań. U w aga ta d o ty c z y C z y te ln ik ó w , d la k tó ry c h nie m a now oczesnej n a u k i bez

e n e rg ii a to m o w e j. Z w o le n n ik ó w „ m o d y “ ato­

m o w e j m ogę je d n a k pocieszyć, że dziedzina f iz y k i ją d ro w e j, podob nie ja k w p o p rze d n ich latach, n ie została b y n a jm n ie j p o m in ię ta p rz y u s ta la n iu n o w y c h nag ró d im . S ta lin a . P ierw sze m ie jsce w spisie nag ró d z a jm u ją w ła ś n ie n a g ro d y z d z ie d z in y n a u k fiz y k o - m a te m a tyczn ych .

N agrodę I s to p n ia o trz y m a ł k ie r o w n ik le - n in g ra d z k ie g o in s ty tu tu fiz y k o -te c h n ic z n e g o A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i ZSR R , J e rz y Ł a ty - szew, za prace dośw iadczalne z d z ie d z in y f i ­ z y k i ją d ro w e j i badanie p ro m ie n io tw ó rc z o ­ ści b e ry lu .

J a k w ie m y , k a ż d y p ie rw ia s te k chem iczny, pobu d zo n y clo św iecenia, w y ­ syła ś w ia tło o kre ś lo n e j d łu ­ gości fa li. Poszczególnym długościo m fa l o d p o w ia d a ją ściśle określone lin ie (p rą ż­

k i) w w id m ie tego św ia tła . W d ru g ie j p o ło w ie ubiegłe go s tu le cia zbadano d o k ła d n ie w id m a szeregu p ie rw ia s tk ó w . T en b o g a ty m a te ria ł d ośw iad­

cz a ln y p o s łu ż y ł w 1913 r.

z n a k o m ite m u uczonem u d u ń ­ skiem u, N ie ls o w i B o h ro w i za podstaw ę jego te o rii b u d o w y atom u. S tr u k tu r a w id m a po­

z w o liła B o h ro w i i in n y m badaczom w n io sko w a ć o p o ­ ziom ach e n e rg e tyczn ych , ja k ie m ogą z a j­

m o w a ć w a to m ie e le k tro n y zew nętrzne, a w ię c o> b u d o w ie ze w n ę trz n e j w a rs tw y e le k tro n o w e j atom u. P odobn ie b u d o w a w id m p ro m ie n i re n tg e n o w s k ic h d o sta rczyła da­

n y c h o b u d o w ie w e w n ę trz n y c h w a rs tw e le k tro n o w y c h w atom ie. B liższe badania l i n i i w id m o w y c h w y k a z a ły , że każda lin ia N O W I L A U R E A C I N A G R O D Y

IM . S T A L IN A u góry oćl lewej strony:

Jerzy Łatyszew — fizyk Sergiusz W iernow — fizyk Borys Kazański — chemik

u dołu od lewej strony:

Sergiusz Bukasow —- agrobio­

lo g H enryk Bortkiewicz — tokarz Iw a n Bardin — metalurg

(6)

składa się z k ilk u o d d zie ln ych , bardzo b lis k o siebie p ołożon ych lin ii, c z y li ja k to m ó w ią fiz y c y , lin ia posiada b u d o w ę subtelną. D o ­ p ro w a d z iło to do w n io s k u , że ka ż d y poziom e n e rg e tyczn y n ie je s t p o je d yń czy, lecz ro z ­ szczepiony, tzn . że składa się z k ilk u b lis k o siebie p o ło ż o n y c h podpoziom ów . S ubtelna b u d o w a w id m p o z w o liła m echanice k w a n to ­ w e j w y ja ś n ić dokładnie s tr u k tu r ę p o w ło k e le k tro n o w y c h w atom ach.

W s p o m n ie liś m y , iż za w y s y ła n ie ś w ia tła w id zia ln e g o , podczerw onego i n a d fio łk o w e g o o d p o w ie d zia ln e są z e w n ę trzn e w a rs tw y e le k ­ tro n o w e w atom ach, zaś za w y s y ła n ie p ro ­ m ie n i re n tg e n o w s k ic h , a w ię c o znacznie k ró ts z e j fa li, odpow ie dzialność spada r.a w e ­ w n ę trz n e w a rs tw y e le ktro n o w e . A n a lo g ic z n ie p ro m ie n ie gam m a, o jeszcze k ró ts z e j fa li, w y s y ła n e przez p ie rw ia s tk i p ro m ie n io tw ó r­

cze, m a ją s w o je ź ró d ło w z ja w is k a c h p rze ­ b ie g a ją cych w ją d ra c h atom ow ych. W id m o p ro m ie n i gam m a dostarcza w ię c in fo rm a c ji o poziom ach e n e rg e tyczn ych w jądrze, a w ię c o b u d o w ie ją d ra . P ro f. Ł a tysze w s tw ie rd z ił s tru k tu r ę su b te ln ą p ro m ie n i gam ­ ma. O d k ry c ie to odegra n ie w ą tp liw ie w y ­ b itn ą ro lę w w y ja ś n ie n iu szczegółów b u d o w y ją d ra atom ow ego. Ł a ty s z e w o w i udało się

ɧ|1| lii* SI m m P$y£

! íi n | i

fif i:: Sil il»l ::bl l l ; . ii

ró w n ie ż w y k r y ć w tz w . c ią g ły c h w id m a c h p o z y tro n ó w (d o d a tn ich e le k tro n ó w ) w y s tę p o ­ w a n ie p o z y tro n ó w o ściśle o k re ś lo n y c h p rę d ­ kościach. Podane przez fiz y k a radzieckiego w y ja ś n ie n ie tego z ja w is k a rzuca n o w e ś w ia ­ tło na m r o k i w n ę trz a ją d ra atom ow ego.

W ś cisłym z w ią z k u z zagadnieniem b u d o ­ w y ją d ra atom ow ego pozostają prace innego fiz y k a radzieckiego , Sergiusza W ie rn o w a , p ro fe s o ra U n iw e rs y te tu M o skie w skie g o , ró w ­ nież odznaczone nagrodą pierw szego stopnia.

Laureat nagr. im. Stalina, prof. M i­

chał Fiedorów, autor w ielkiej mo­

nografii o wiązaniu azotu atmosfe­

rycznego przez bakterie w glebie

Laureat nagr. im. Stalina, Lew Rud- niew — kierow nik grupy architek­

tów, która opracowała projekt 25- piętrowego nowego gmachu U n i­

wersytetu Moskiewskiego. Obok — makieta gmachu. Budowę jego już

rozpoczęto

W ie rn o w badał p ro m ie n ie kosm iczne w g ó r­

n y c h w a rs tw a c h a tm o s fe ry .

N a zw iska Ł a ty s z e w a i W ie rn o w a u z u p e ł­

n ia ją d łu g ą lis tę w y b itn y c h ra d z ie c k ic h b a ­ daczy ją d ra atom ow ego i p ro m ie n i ko sm icz­

n y c h : Iw a n ie n k o , Ł u k ir s k i, S kobelcyn, F re n ­ k ie l, F lo ro w , P ie trz a k , Ż danow , A lic h a n o w , A lic h a n ia n i w ie lu in n y c h .

J E Ś L I z m o je j u w a g i o z w ią z k u m ię d zy n a u k ą ra d zie cką a p o trz e b a m i społeczeń­

stw a C z y te ln ik m ó g ł, upraszczając zagadnie­

nie, w y cią g n ą ć b łę d n y w nio se k, iż w Z w ią z ­ k u R a d zie ckim u p ra w ia n e są je d y n ie u t y l i ­ ta rn e d y s c y p lin y n a u k i, to przytoczone p rz y ­ k ła d y p ra c fiz y k a ln y c h zadają te m u k ła m . Jako p rz y k ła d y in n y c h pirac n a u k o w y c h , n ie m a ją c y c h bezpośredniego znaczenia p ra k ­ tycznego m o g lib y ś m y w y m ie n ić t y t u ły sze­

re g u nagrodzo nych pra c m a te m a ty c z n y c h , h is to ry c z n y c h , filo lo g ic z n y c h itd .

(7)

B ra k m iejsca n ie t y lk o n ie pozw ala nam o m ó w ić w s z y s tk ic h n a g ro d zo n ych prac, lecz n a w e t je w y lic z y ć ; a r ty k u ł z a m ie n iłb y się b o w ie m w te d y w obszerny spis n a zw isk i ty t u łó w prac.

W y m ie n im y jeszcze ty lk o k ilk a spo­

śród n a g ro d zo n ych p ra c chem icznych. K ie - r o w r ik la b o ra to riu m In s ty tu tu C h e m ii O rg a ­ niczn e j p rz y A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i, B o rys K azański, n a le żą cy do s z ko ły M ik o ła ja Z ie ­ liń skie g o , *) w ciągu sw e j w ie lo le tn ie j dzia­

ła ln o ści n a u k o w e j o k o ło 100 p ra c p o ś w ię c ił syntezie i k a ta lity c z n y m prze kszta łce n io m w ę g lo w o d o ró w . Jeno badania, obecnie n a g ro - d z o re , należą do te j sam ej g ru p y . M a ją one ogrom ne znaczenie d la p rz e ró b k i r o p y n a f­

to w e j. In n y la u re a t z d z ie d z in y ch e m ii, p ro f.

W a s y l K o rsza k, w y ja ś n ił procesy p rzebiega­

jące p rz y tw o rz e n iu się w ie lk ic h cząsteczek, sta n o w ią cych podstaw ę syntetyczneg o w łó k - r a. P ro f. Sergiusz P ie ro w o p ra c o w a ł sposób p rze p ro w a d za n ia słabo p rz y s w a ja ln y c h przez c z ło w ie ka b ia łe k ro ś lin n y c h w b ia łk a p e ł­

n o w a rto ś c io w e pod w zględem odżyw czym . W śród nag ro d zo n ych w ty m r o k u prac z n a jd u je się szereg c ie k a w y c h p o z y c ji z dzie­

d z in y n a u k te c h n iczn ych , le k a rs k ic h , eko- r o m ii, p ra w a itd .

IE m ożna w reszcie p ozostaw ić bez choć­

b y w z m ia n k i d łu g ie j lis t y osób nagrodzo­

n y c h za w y n a la z k i i doniosłe udoskonalenia m e to d p ro d u k c ji. T a dziedzina je s t szczegól­

n ie c h a ra k te ry s ty c z n a dla Z w ią z k u R adziec­

kiego. Rzuca się tu w oiczy fa k t, iż obok

*) M ik o ła j Z ie liń s k i je s t zeszłorocznym lau re a ­ tem nagrody im . S ta lin a (por. P ro b le m y n r S/1948,

str. 295); w lu ty m br. został w y b ra n y członkiem honorow ym Polskiego T o w a rzystw a Chemicznego.

Pomocnik majstra, Aleksander Czut- kich, uzyska! nagr. im. Stalina za zracjonalizowanie metod pracy w

przemyśle włókienniczym

Pracownicy fabryki włókienniczej dokształcają się

nazw iska czło n ka A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i — Iw a n a B a rd in a (nagrodzonego za o p ra co w a ­ nie m etod stosow ania tle n u w procesach h u tn ic z y c h ), o b o k n a z w is k w y b itn y c h p ro fe ­ sorów i p ra c o w n ik ó w in s ty tu tó w b a d a w ­ czych, k o n s tru k to ró w , in ż y n ie ró w , z n a jd u ­ je m y ró w n ie ż n a zw iska zw yczajnych to k a ­ rz y , ślusarzy, m a szyn istó w k o le jo w y c h , zoo­

te c h n ik ó w ko łc h o z o w y c h itd . Czy m a m y je d ­ n a k p ra w o nazw ać z w y c z a jn y m to ka rze m — to ka rza H e n ry k a B o rtk ie w ic z a , k tó r y o p ra ­ co w a ł m etodę przyspieszone j o b ró b k i m e­

ta lu , lu b z w y c z a jn y m m aszynistą — m a­

szynistę ko le jo w e g o Iw a n a S o ło w io w a , k tó ­ r y podał sposób dużego zaoszczędzenia pa­

liw a w p a ro w o zie , lu b z w y c z a jn y m zootech­

n ik ie m — zootechn ika T eodora W ow czenkę, k tó r y w y h o d o w a ł now ą odm ianę ow iec, da­

ją c y c h szczególnie cenną wełnę? I ta k , i nie.

T a k, g dyż is to tn ie są to „ z w y c z a jn i“ , s k ro m ­ n i ro b o tn ic y fa b r y k , s k ro m n i p ra c o w n ic y ko le i, kołchozów . N ie , g d y ż w s w o im zaw o­

dzie osiągnęli poziom niezw yczajny, doszli do m is trz o s tw a , n ie posiadając o fic ja ln e g o cenzusu wyższego w y k s z ta łc e n ia . R o b o tn ik ra d z ie c k i m a n ie ty lk o fo rm a ln ie , ale i fa k ­

ty c z n ie o tw a r tą drogę do stałego p o d w y ż ­ szania sw o ich k w a lifik a c ji.

R o b o tn ik ra d z ie c k i poznaje t a jn ik i nie

366

(8)

ty lk o te j m aszyny, k tó rą o b słu g u je , lecz ró w n ie ż m a szyn y sąsiedniej. N ie je s t ty lk o bezdusznym o g n iw k ie m w s k o m p lik o w a n y m procesie p ro d u k c y jn y m , lecz je s t św ia d o m ym w s p ó łtw ó rc ą tego procesu i dlatego ta k czę­

sto jego n o w a to re m . Tego ty p u w y k w a lif i­

k o w a n i ro b o tn ic y , z a tru d n ie n i w ra d z ie c k im p rze m yśle i zm ech a n izo w a n ym ro ln ic tw ie ,

coraz b a rd z ie j rozszerzając sw ó j h o ry z o n t u m y s ło w y i czyn n ie uczestnicząc w ż yciu s p o łe c z n o -p o lity c z n y m , za sila ją n o w y m p e ł­

n o w a rto ś c io w y m elem e n te m k a d ry in t e li­

g e n c ji tech n iczn e j.

W Z w ią z k u R a d zie ckim coraz b a rd z ie j za­

ciera się g ra n ic a m ię d zy pracą fizyczn ą a u m ysło w ą .

S T R O N IC A Z N A N E G O R A D Z IE C K IE G O T Y G O D N IK A S A T Y R Y C Z N E G O

„K R O K .O D 1 Ł ”

Kołchoźnik N. ogląda

na polu swoje plony Członek rzeczywisty Akademii Nauk Koln., K. w laboratorium

Stachanowiec F, który do 1 m a­

ja wykonał 3 normy roczne

n u t

Profesor D. na katedrze

U W A G A R E D A K C JI „K R O K O D IŁ A

Napisy pod rysunkami zostały pomylone. W iny nie ponosi jednak redakcja. Za pomyłkę odpowiedzialne jest samo życie.

Nieporozumienie polega na tym, że członek Akadem ii N auk Rolniczych, K. nie znajduje się w laboratorium, lecz na polu kołchozowym, gdzie przeprowadza swoje doświadczenia. Natomiast kołchoźnik N. bada w laboratorium kołchozowym nowy gatunek nasion.

Na dolnych rysunkach prof. D. eksperymentuje przy tokarce, zaś stachanowiec F.

wygłasza prelekcję na temat racjonalizacji pracy.

(9)

r o z m c a .

Dr STEFAN SZUMAN

profesor psychologii pedagogicznej na U niw ersytecie Jagiellońskim , członek korespondent P o lskie j A k a ­

dem ii U m iejętności

] \ ^ I E zam ierzam w m n ie js z y m a rty k u le , m ó ­ w ić źle o tapetach. C hodzi m i po p ro stu o to, że n ie k tó rz y lu d z ie lekcew ażąco w y r a ­ żają się o n ie k tó ry c h obrazach, p o ró w n u ją c je z ta p e ta m i. Z ta p e ta m i p o ró w n u je się m ia ­ n o w ic ie często i z upodobaniem u tw o r y m a la r­

stw a nowoczesnego, tzw . o brazy a b s tra k c y j­

ne. „P rze cie ż to n ie je s t obraz, to je s t ta p e ­ ta !“ —- w o ła publiczność.

C h c ia łb y m zatem po p ro s tu zbadać, co to je s t tapeta, a co to je s t obraz. Z e sta w ie n ie p o ró w n a w cze obrazu z ta p e tą może b yć dość inte re su ją ce , skoro będzie rzeczowe. Przecież ci m alarze, k tó rz y podobno m a lu ją „ ta p e ty “ , a n ie obrazy, są zdania, że szanujący się m a­

la rz nowoczesny ta k w ła ś n ie m a lo w a ć p o w i­

nien. O n i w ła ś n ie są zdania, że m a lu ją „o b ra ­ z y “ , a m a la rs tw o n a tu ra lis ty c z n e b y ło d łu ­ g o trw a ły m n ie p o ro z u m ie n ie m na te m a t w ła ś c iw y c h zadań m a la rs tw a i na te m a t: co to je s t obraz!

368

(10)

T e rm in „ta p e ta “ w n in ie js z y m a rty k u le nie oznacza d o sło w n ie ta p e ty . „T a p e tą “ n a ­ z y w a m y b o w ie m n ie p a p ie r w z o rz y s ty do w y k le ja n ia p o k o i (w yszło to ju ż z m ody), lecz p o p ro s tu re g u ra ln ie się p o w ta rz a ją c y o rn a m e n t na tapecie, czy gdzie in d z ie j. Ci, k tó rz y o b ra zy nowoczesne n a z y w a ją tape:- ta m i“ , m a ją to samo na m y ś li. T a p e ty, ta k pojęte, są „w z o re m n ie sko ń czo n ym “ . M ożna sobie w y o b ra z ić , że ja k iś w z ó r złożony z b u ­ k ie c ik ó w , wstążeczek, p ta szkó w i m o ty li p o w ta rz a się bez końca i bez g ra n ic , że ro z ­ p rz e s trz e n ił się ad in fin itu m . W rz e c z y w i­

stości „ta p e ta “ zawsze gdzieś się kończy, t j.

u c in a się razem z papierem , na k tó r y m zo­

stała w y d ru k o w a n a , ze ścia n a m i p o k o ju , na k tó ry c h je s t w ym a lo w a n a , czy z m a te ria łe m s u k n i lu b o b ic ie m m e b li, na k tó r y m w y s tę ­ p u je re g u la rn ie się p o w ta rz a ją c y w z ó r o rn a ­ m e n tu . W a b s tra k c ji w z ó r ta k i sięga d alej, p o w tarza się n a d a l ta k samo ja k się zaczął, b u d u je się i sn u je w nieskończoność. N ie w yznaczono m u k o m p o z y c y jn y c h g ra n ic i n ie skupiono go dokoła ko m p o zycyjn e g o ośrod­

ka, w ię c n ic n ie p o w s trz y m u je je g o ro z le ­ w u na w y o b ra ż o n e j płaszczyźnie n ie s k o ń ­ czonej.

Q B R A Z ty m w ła ś n ie ró ż n i się od ta p e ty, że je s t u tw o re m k o m p o z y c y jn y m w sobie z a m k n ię tym . T rz y m a on się sw o ich ra m i w n ic h r o z w ija ko m p o zycję . O braz w te n spo­

sób w y p e łn ia sw o je pole, że w id z n ie może m ieć te n d e n c ji d o s z u k iw a n ia się ¡dalszego ciągu obrazu, wychodzącego poza jego ra ­ m y. O braz stw a rza z w a rty ś w ia t d la siebie, podo b n ie ja k u tw ó r m u zyczn y, a także l i ­ te ra c k i. W szystko, co w id a ć na obrazie, n a ­ le ż y do tego jego św iata, a do św ia ta o b ra ­

zu n a le ży ty lk o to, co na n im — i w jego ram ach — w idać. To oo szczegółowo w id a ć na obrazie, je s t tu do całości k o m p o z y c ji przynależne . K o lo r y i k s z ta łty , tu — w ra ­ m ach i w ro zp ię to ści k o m p o z y c y jn e j obrazu

— d o p e łn ia ją się n a w z a je m i z e s tra ja ją w je d n ą estetyczną całość dzieła s z tu k i. O rn a ­ m e n t ta p e ty rozbiega i rozchodzi się w n ie ­ skończoność, obraz ja k o k o m p o z y c ja skupia się w sobie i b u d u je w z w a rtą całość. Po­

szczególne dzieła s z tu k i są postacią w sobie za m n k ię tą i rów nocześnie postacią w sobie w p e łn i — ja k s p ra w n y i d o skona ły orga­

n iz m — ro z w in ię tą .

W y m ie n io n y c h p o w y ż e j cech is to tn y c h

„o b ra z u “ w id z o w ie z w y k le n ie dostrzegają, a p rz y n a jm n ie j n ie zdają sobie sp ra w y, że tu chodzi o coś istotnego. „O b ra z “ ró ż n i się n a ­ to m ia st dla n ic h od „ ta p e ty “ in n ą cechą:

obrazem n a z y w a ją u tw o ry , na k tó ry c h w i­

dać w ram ach obrazu ja k b y „w y c in e k rze ­ cz y w is to ś c i“ , je j m a la rską p odob iznę“ . O braz now oczesny n a z y w a ją zatem „ta p e tą “ , dlatego, że to co ta m w id a ć oddala się m n ie j lu b w ię c e j od n a tu ra lis ty c z n e g o w z o ru rze ­ czyw istości, a n ie k ie d y przestaje b yć po­

dobne na n a tu ra lis ty c z n e g o w y g lą d u rzeczy.

N ie k tó re o brazy nowoczesne, ' np. n ie k tó re o brazy Picassa lu b K le e ‘a są s ko m p o n o w a ­ ne ty lk o z sam ych k o lo ró w (b a rw ) i zgeome- try z o w a n y c h k s z ta łtó w (fig u r). Są zatem — czymś w ro d z a ju „ ta p e t“ . T a k p rz y n a jm n ie j sądzą ci, k tó r z y się w ty m s ty lu o obrazach w y ra ż a ją .

G d y b y k r y te r iu m w ie rn o ś c i n a tu ra lis ty - cznej m ia ło znaczenie decydujące w ocenie dzie ł m a la rstw a , chyba należało b y przestać m alow ać: k o lo ro w a fo to g ra fia — bardzo udo-

FRESK E G IP S K I, OK. 1375 PRZED N. CHR.

„ O P Ł A K IW A N IE U M A R Ł E G O “.

W obrazie tym można z łatwością toyróznić szereg powtarzających się

„ornamentów“, np. włosy kobiet, ich oczy i piersi, ramiona i ręce, fałdy szat i stopy. Ta kompozycja obrazo­

wa, zbudowana z takich elementów figuralnych, nie jest „tapetą“, bo plączące niewiasty tworzą skompo­

nowaną grupę. Grupa ta jako ca­

łość, rozgałęzia s'.ę wyciągniętymi ramionami. Jest ona niejako po- haftowana ornamentami migdało­

wych oczu i włosów splecionych w warkocze. Kompozycja jest scentra­

lizowana: je j ośrodek tworzy grupa płaczek, rozpościerających syme­

trycznie ramiona, ja k skrzydła mo­

tyle

(11)

M O Z A IK A Z R A V E N N Y .

„CESARZ J U S T Y N IA N Z O R S ZA ­ K IE M “. V I W. PO N. CHR.

Powtarzającym, się motywem f i ­ guralnym tej kompozycji obrazowej jest postać ludzka. Ciemny płaszcz cesarza, bardziej od innych płasz czy rozpostarty, tworzy ośrodek kompozycji. Ciemna plama środko­

w a w obrazie rozpościera się na boki, bo płaszcze osób stojących bezpo­

średnio przy cesarzu m ają ciemne płaty. Kompozycja jest złożona z szeregu postaci ludzkich. Jest to je ­ dnak szereg w sobie zamknięty, po­

siadający swój ośrodek i w sto­

sunku do niego w monumentalną całość związany. Posągowa sztyw­

ność i wyniosłość postaci nadaje ca­

łości wyraz dostojeństwa

skonalona w o s ta tn ic h la ta ch — re a liz u je id e a ł n a tu ra liz m u p ra w ie , że w stu p ro ce n ­ tach. Z adaniem m a la rs tw a , ja k o sztu ki, nie może być w s p ó łz a w o d n ic tw o z fo to g ra fią .

J

E Ż E L I je d n a k z pow yższych tw ie rd z e ń , ktoś c h c ia łb y w ycią g n ą ć w nio se k, że m a ­ la rze m a ją zaprzestać m a lo w a n ia z n a tu ry oraz p rz e d sta w ia n ia na s w y c h p łó tn a c h rze ­ czyw istości, w k tó r e j ż y ją i na k tó rą p a trzą

— zdaniem m o im — je s t w błędzie. Z adanie isto tn e m a la rs tw a n ie polega co p ra w d a na (fo to g ra fic z n ie w ie rn y m ) k o p io w a n iu o b ra ­ zu n a tu ry , ale z pew nością polega na tw o rz e ­ n iu z b a rw i k s z ta łtó w na obrazie czegoś co m a sw ó j początek i s w o je źró d ło w rze ­ c zyw isto ści re a ln e j, w id z ia n e j oczym a m a ­ la rza i w ja k iś sposób do n ie j się odnosi. M a ­ la rz — że p ozw olę sobie w p ro w a d z ić ta k ie p o ró w n a n ie — ssie oczym a rzeczyw istość i je j m le k ie m się k a rm i. Je że li w sw o ­ im czasie odłączy się od je j p ie rs i, to je d n a k jego o rg a n iz m a rty s ty c z n y stał się z d o ln y do tw ó rc z o ś c i t y lk o d z ię k i te ­ m u, co w rze czyw isto ści w c h ło n ą ł, co sobie p rz y s w o ił i co d la siebie z d o b y ł w b lis k im o b co w a n iu z je j d o s trz e g a ln y m d la oczu o b ja w ie n ie m się realn e g o b y tu . R z e c z y w i­

stość o b ja w ia się oczom m alarza, a z p o w ro ­ te m poprzez jego w y o b ra ź n ię w ra c a na p łó t­

no. A le ta m z ja w ia się ona ju ż ja k o a rty s ty c z ­ n y p rz e tw ó r, ja k o ko m p o z y c ja m a la rska , u k ­ szta łto w a n a z zarodka tw ó rc z e j k o n ce p cji,

IL U S T R A C JA Z K S IĄ Ż K I, OK. 1300 R. „N A Ł O D Z I“.

Kompozycja tego obrazu odznacza się symetrycznością budowy: łódź, 2 wiosła, 4 postacie. Naturalistyczna całość, jaką tworzy łódź z pasażera­

m i i wiosłami, została w obrazie przetworzona na symetryczną całość łodzi na falach. Wobec regularności i zwartości tej budowy, było można na obrazie pewne inne elementy ca­

łości rozrzucić swobodnie: ryby i herby u póry

a nie ja k o m a te ria ł s u ro w y , c z y li ko p ia su­

ro w y c h da n ych n a tu ra lis ty c z n y c h . M a la rz o ­ w i p o w ie rzo n o dalsze (a rtystyczn e ) k s z ta łto ­ w a n ie obrazu rzeczyw istości. N ie pow ołano

go do p o w ta rz a n ia te c h n ik ą m a la rs k ą te ­ go,co ona ju ż dokonała.

Je że li chodzi o m a la rs tw o — to n ie ulega w ą tp liw o ś c i, że upraszczanie i p rz e k s z ta ł­

canie obrazu n a tu r y z konieczności się do­

k o n u je w jego ram ach. W p o cz ą tk o w y c h fa ­ zach ro z w o ju s z tu k p la styczn ych , c z ło w ie k n a iw n ie upraszczał i s ch e m a tyzo w a ł obraz n a tu ry bo n ie u m ia ł inaczej. Z czasem u c z y ł

370

(12)

się naśladow ać je j w y g lą d coraz w ie rn ie j i n ie w ą tp liw ie b y ł d u m n y , że m u się to uda­

w ało. Od samego p oczątku je d n a k m a la rs tw o p o w s ta w a ło na tle realnego sto su n ku m a la ­ rza do rzeczyw istości. O brazy schem atyczne i sym b o liczn e (ta k samo ja k p ó źn ie j n a tu ra - listyczn e ) w y c z a ro w y w a ły w w id z u na no­

w o rzeczyw istość, k a r m iły sobą jego św ia d o ­ mość, b u d z iły w n im radość rozpoznania, ra ­ d o w a ły ty c h , k tó r y m się u d a w a ło je stw o ­ rzyć. R ozpoznaw alność stw orzonego obrazu rzeczy, p ie rw o tn ie b y ła je d y n y m św iado­

m y m celem tw órczości. E s te ty c z n y w y g lą d i c h a ra k te r tego, co rysow ano, czy m a lo w a ­ no (c z y li p ię k n o obrazu rzeczy) k s z ta łto w a ­ ło się m im ochodem . N ie zastanaw iano się nad p ię k n y m u k ła d e m l i n i i i b a rw . One same p ię k n ie się u k ła d a ły i z e s tra ja ły k u za­

d o w o le n iu tw ó rc y . W ten sam sposób i z tym sam ym n a iw n y m i tr a fn y m poczuciem este­

ty c z n y m , ry s u je i m a lu je po dziś dzień dziecko.

N

IE W Ą T P L IW IE je s t p rz y je m n ie zobaczyć na o b ra zku , czy na ry c in ie , coś co się zna i p o d o b iz n y rzeczy re a ln y c h na o b ra zku ro z ­ poznać. Za p o ś re d n ic tw e m fo to g ra fii, obraz­

k ó w i ry c in zapozna jem y się z w yg lą d e m w ie lu rzeczy nieznan ych. Do czasu w y n a le -

„PO M O NA “. OBRAZ JEDNEGO Z U C Z N IÓ W LEO N A R D A .

(Renesans).

Na tym przykładzie łatwo może­

my sobie uprzytomnić jednolitość stylu obrazu, jako dzieła sztuki.

Liście drzewa, gałęzie, ram-ona, sza­

ty, skała u nóg kobiet i skaliste gó­

ry w oddali, wszystko to, mimo ro­

zmaitości form, krystalizuje się na obrazie na podstawie jakiejś wspól­

nej zasady kształtowania się. Dwie postacie z wyrastającym między n i­

mi drzewem, tworzą grupę wspa­

niale zamkniętą. Całość obrazu sku­

pia się w motywie środkowym— ko­

szu z owocami. Mimo ogromnego bogactwa wyrazistych szczegółów, obraz jest jednolitym organizmem

zienia fo to g ra fii i te c h n ik i p o w ie la n ia ry c in (te c h n ik i re p ro d u k c y jn e j), m alarze, a szcze­

gó ln ie g ra fic y , s p e łn ia li ro lę ilu s tra to ró w . R e m b ra n d t, je ż e li k to z te j s tro n v chce sp o j­

rzeć na je g o tw órczość, b y ł ilu s tra to re m b i­

b lii, a D a w id b y ł ilu s tra to re m sw ej epoki, t j. czasów w ie lk ie j r e w o lu c ji fra n c u s k ie j, a p otem pierw szego cesarstwa. W X X w ie k u te c h n ik a fo to g ra fic z n a i re p ro d u k c y jn a , za p o śre d n ictw e m ż u rn a li ilu s tro w a n y c h i f i l ­ m u, p ro d u k u je dla społeczeństw a i d o sta r­

cza m u z d n ia na dzień o lb rz y m ie m a te ria ły o b ra z k ó w do ogląda nia, in fo rm u ją c y c h

0 ty m , co na św iecie się dzieje i co na globie zie m s k im b y ło i je s t do zobaczenia. R yso w ­ n ic y i m alarze so e łn ia ją w ty m w s z y s tk im ro lę podrzędną, pom ocniczą. F o to g ra fo w ie g ra ją te ra z p ie rw sze skrzypce. Ten stan rze­

czy w ła ś n ie zmusza m a la rz y do pokazania ś w ia tu in n y c h i w ła ś c iw y c h zadań i m o ż li­

w ości ic h s z tu k i. F u n k c ja p rzedstaw iają ca 1 ilu s tra to rs k a m a la rs tw a p rz y s ła n ia ła do czasu jego w ła ś c iw ą istotę. M a la rs tw o now o­

czesne dąży do u w y p u k le n ia te j is to ty , do pokazania je j p u b liczn o ści w czystej fo rm ie . Społeczeństw o p o w in n o zrozum ieć, że dla m a la rza is tn ie ją zadania in n e i w ażniejsze,

niż sporządzanie o b ra zkó w w e d łu g w zo ru n a tu ry .

Je że li ktoś tw ie rd z i, że zadaniem m a la r­

stw a je s t p rz e d s ta w ia n ie tego, co się w id u ­ je w rz e czyw isto ści i w e d łu g je j w z o ru , to ty m sam ym zacieśnia ro lę m a la rs tw a w k u l­

tu rz e do ta k ic h m~anic, w k tó rv c h ono — ja k o sztuka — n ie m ogło b y się ro z w ija ć i istnieć. Chcąc zrozum ieć, czym je s t m a la r­

s tw o ja k o sztuka, trz e b a je p o ró w n a ć z in ­ n y m i s z tu ka m i, szczególnie z m u zyką , a ta k ­ że z poezją. Is tn ie je b o w ie m n ie w ą tp liw ie ty lk o jeden ro d za j tw órczości, k tó r y nazy-

(13)

S Z K IC DO OBRAZU.

„O D LO T JA S K Ó Ł E K “ M A K O W S K I. X X W.

Tak ja k na tym obrazie, stoją o- niemiałe dzieci ■— bardzo czymś za­

chwycone i tak jak na tym obrazie wyciągają rączki do tego, co je za­

chwyciło. Na umiejętności syntetycz­

nego odtworzenia tego wyrazu, na stworzeniu jego prawdy w obrazie, polega realizm tej kompozycji. Jest ona poza tym raczej świadomie p ry- mitywistyczna, dziecięco prosta. Ó - brazy mogą być piękne, wzruszające i głębokie w swym wyrazie — cho­

ciaż nie kopiują wiernie i szczegó­

łowo sceny z natury. N a swoisty wyraz tej kompozycji składa się, po­

za dziećmi, nie tylko słup telegrafi­

czny i ptaszki na drutach siedzące, lecz gra formalna tych elementólo w zwięzłej kompozycji malarskiej na temat: dzieci i jaskółki. M akow ­ ski przedstawił ją prosto, ale a rty ­ stycznie zwięźle — podobnie jak poeta to czyni w krótkim , skonden­

sowanym wierszu lirycznym

w a m y sztuką, a m a la rs tw o , m u z y k a i poezja są ty lk o o d m ia n a m i s z tu k i, u z a le ż n io n y m i od różnego je j tw o rz y w a : m alarskiego, m u ­ zycznego, lu b lite ra c k ie g o .

M

U Z Y C Y tw o rz ą m u z y k ę z sam ych d ź w ię ­ k ó w m uzyczn ych . M u z y k a n ic przedsta­

w ia w s w y c h u tw o ra c h rzeczy i z ja w is k , zn a n ych n a m z rzeczyw istości, bo tego n ie p o tra fi. M u z y k a b u d u je n a to m ia s t z d ź w ię ­ k ó w m u z y c z n y c h ro zm a ite , p ię k n ie brzm iące u k s z ta łto w a n ia (m o ty w y , te m a ty , m elo d ie i całe u tw o ry , podbu dow ane h a rm o n ic z n ie

i rozbudow a ne n ie k ie d y w ielo g ło so wio), a te b rz m ie n ia i u k s z ta łto w a n ia m uzyczne p o ru ­ szają n a m i i budzą w nas sw oiste stany i p rze życia „m u z y c z n e “ , g d y u tw ó r od po­

c zą tku do końca dochodzi do naszych uszu i na tle naszej św iadom ości b rz m i, fo rm u je się i ro z w ija . N ie k tó rz y te o re ty c y (H a n s lik ) m n ie m a li naw et, że m u z y k a je s t ty lk o p ię k ­ n ie się po ru sza ją cym , p ię k n ie się k s z ta łtu ­ ją c y m , p ię k n ie ro z w ija ją c y m następstw e m b rz m ie ń m u zyczn ych , czym ś w ro d z a ju „ż y -

„ E IL IP -A U G U S T W JEŻD ŻA DO P A R Y Ż A JA K O Z W Y C IĘ Z C A “.

J. DE GUYSE, (Średniowiecze).

W porównaniu z poprzednimi przykładami, obraz ten jest na swój sposób bardzo realistyczny: per­

spektywa oraz plastyka postaci. M i­

mo tych cech utworu, całość robi wrażenie sceny z teatru lalek. Po­

stacie ludzi i zwierząt, m ury m ia­

sta, drzewa i pagórki, przypominają wyglądem zabawki, zabawki bardzo dokładnie i realistycznie z drzewa wystrugane i odpowiednio pomalo­

wane. W świecie obrazu ożyły one i porozstawiały się na jego scenie.

Skomponowano je tu w k ilka od­

dzielnych grup. Realizm tego m alar­

stwa jest bardzo wyrazisty. Ale u- twór, poza tym wszystkim, jest do­

skonałą kompozycją, w której każ­

da postać jest jakby oddzielnym ornamentem i motywem, ostro za­

rysowanym na kobiercu tego malo­

widła średniowiecznego

372

(14)

„SYN M A R N O T R A W N Y “.

DÜRER. X V I W.

W kompozycji tego utworu może­

my wyróżnić dwa typy elementów figuralnych: kształty zaokrąglone i kształty ostro i kanciasto zarysowa­

ne. Do pierwszych należą świnie i prosiaki przy żłobie oraz korony drzew, wystające ponad zabudowa­

nia, do drugich domy, ich dachy, drzw i i okna. Obraz D iirera jest kompozycją, w której te elementy ze sobą kontrastują i się przeplatają.

Całość jest harmonijna, przejrzy­

sta, bogato urozmaicona. Kto w tym obrazie dostrzega tylko klęczącego człowieka, zwierzęta i podwórze, o- toczone domami — nie dostrzega ro­

dzaju form, z których obraz jest zbudowany, a tym samym nie od­

czuwa ich zestroju artystycznego w arcydziele

w e j a ra b e s k i“ , złożonej z d źw ię kó w , a zm ie ­ n ia ją c e j k a le jd o sko p o w o sw ó j k s z ta łt i sw o­

ją barw ę.

Z m a te ria łu d ź w ię k ó w m u zyczn ych , z tego k tó r y m się p u s łu g u je k o m p o z y to r, m o g li­

b y ś m y bez tru d u u ło żyć coś w ro d z a ju ^ w z o ­ rz y s te j m u zyczn e j ta p e ty “ . W y o b ra ź m y so­

b ie d w a lu b tr z y krótkie- m o ty w y m uzyczne, dostatecznie m ię d zy sobą się różniące a na­

stępujące re g u la rn ie , i bez końca i zakoń­

czenia, je d e n za d ru g im . M o g ły b y n im b yć t r z y o d pow ie dnio dobrane s y g n a ły m uzyczne s ta c ji n a d a w czych z a p a ra tu radiow ego. M u ­ z y k a ta k a n ie b y ła b y u tw o re m skończonym

i w sobie z a m k n ię ty m , lecz l i ty lk o n ie k o ń ­ czącym się i p o w ta rz a ją c y m bez końca o rn a ­ m entem . W p rz e c iw ie ń s tw ie do w z o ru na ta ­ pecie, ta k i o rn a m e n t m u z y c z n y ro z w ija łb y się co p ra w d a ty lk o w je d n y m k ie ru n k u , a n ie na płaszczyźnie; ale zasadniczy cha­

r a k te r b u d o w y w obu w y p a d k a c h je s t ten sam.

U tw o r y m uzyczne, k tó re są d z ie ła m i sztu ­ ki, bym sie ró ż n ią od nieograniczonego i nie kończącego się orn a m e n tu , że — podob nie ja k obraz w sw o ich ram ach ,— są z w a rtą i z a m kn ię tą w sobie kom p o zycją , rozb u d o ­ w a n ą m n ie j lu b w ię ce j bogato w ra m a ch u tw o ru . K o m p o z y c ja ro z b u d o w u je m o ty w , z m ie n ia i p rz e tw a rz a go w ciągu ro z w ija n ia

„ Ż N IW A “. J. F. M IL L E T . X I X W.

Nie jest rzeczą przypadku, że w tym obrazie trzy postacie kobiece na pierwszym planie znajdują swój odpowiednik w trzech wielkich m a­

sywach na drugim planie, jakie tworzą dwa stogi i wóz ze zbożem.

Pochylenie dwóch kobiet przy zbie­

raniu kłosów na ściernisku też nie jest przypadkowe: ich sylwetka u- podobniła się tym samym do sto­

gów. W kompozycji obrazu ukształ­

towanie poszczególnych postaci i rze­

czy poddaje się ukształtowaniu ca­

łości obrazu. Obraz jest grą form i motywów celowo w odniesieniu do całości ukształtowanych i celowo w całości rozmieszczonych

(15)

u tw o ru , a ty lk o od czasu do czasu p o w ta rza go w n ie z m ie n io n e j fo rm ie . W u tw o rz e m u ­ zyc z n y m w ciąż coś się zm ie n ia i urozm aica, ale każda zm iana i każde u ro zm a ice n ie je s t rów nocześnie k o n k re tn y m m u z y c z n y m ro z ­ w in ię c ie m id e i u tw o ru , c z y li jego k o n c e p c ji a rty s y c z n e j. K a ż d y n o w y d ź w ię k i zespół d ź w ię k ó w bogaci ż yw ą k o n k re tn o ś ć m u zycz­

ną u tw o ru i ro z b u d o w u je lo g iczn ie i celow o jego o rganizm .

P odobn ie m a się sp ra w a z k o m p o z y c ją po­

etycką, z w ierszem , ale w ra m a ch tego a r­

t y k u łu n ie m ożem y się ju ż p rz y ty m zagad­

n ie n iu z a trz y m y w a ć .

P O R Ó W N A N IE z m u z y k ą m ia ło na celu w yka za ć, że is tn ie je sztu ka n ie p rz e d ­ sta w ia ją ca rzeczy i zdarzeń (nie naśladująca rze czyw isto ści), a je d n a k o d d zia łu ją ca b a r­

dzo głę b o ko na przeżycia (estetyczne) czło­

w ie k a . To co w m uzyce — w zakresie je j tw o rz y w a i je j ś ro d k ó w o d d z ia ły w a n ia — je s t m o ż liw e , n ie k o n ie czn ie m u s i b yć osią­

galne w m a la rs tw ie . O braz ja k o dzieło s z tu ­ k i je s t n ie w ą tp liw ie (podobnie ja k u tw ó r m u zyczny) przede w s z y s tk im je d y n ą w sw o im ro d za ju , dobrze ukształtowaną kompozycją s k o n k re ty z o w a n ą (w p rz e c iw ie ń s tw ie do m u ­ z y k i) n ie w ro zp ię to ści czasowej, lecz w p rz e ­ s trz e n i obrazu. P rze strze ń tę za m yka ją , po czterech jego b lo ka ch , ra m y obrazu, W głąb ta prze strze ń rozpościera się ta k daleko, ja k daleko sięga ilu z ja g łę b i, stw o rzo n a przez a rty s tę ró ż n y m i sposobam i m a la rs k im i (głę­

bia p la n ó w ro zp o ście ra ją cych się w g łą b obrazu, g łę b ia p e rs p e k ty w ic z n a , itp .). To co w id a ć na obrazie, z n a jd u je się w jego zam ­ k n ię te j obra zo w e j p rze strze n i. M a la rz w n ie j ta k rozm ieszcza e le m e n ty b a rw n e i f ig u r a l­

ne, że p o w sta je całość bogato urozm aicona, a rów nocześnie p rz e jrz y s ta d la oka i h a rm o ­ n ijn ie zbudow ana. Tą s ku p io n ą w ram ach obrazu całością k o m p o z y c y jn ą , t y m m a la r­

s k im św iatem , ro zp o ście ra ją cym się w p rze ­ s trz e n i obrazu, zło żo n ym z b a rw i m ie n ią ­ cych się k o lo ró w , ze ś w ia te ł i c ie n i i z k s z ta ł­

tó w i postaci, na k tó ry c h one g ra ją — je st obraz! O braz przede w s z y s tk im je s t n o w y m p o rz ą d k ie m rzeczy w m a la rs k ie j p rze strze ­ n i obrazu. D z ię k i sw o iste j p rze strze n i m a ­ la rs k ie j, ja k ą n ie ty lk o posiada, ale k tó rą k o m p o z y c y jn ie za ró w n o ro z w ija ja k za m y ­ ka, obraz sta je się czym ś w ię c e j n iż p łó tn e m , p o m a lo w a n y m na różne k o lo ry , lu b p łó tn e m (czy papierem ), na k tó r y m rozm ieszczono po­

d o b iz n y ró ż n y c h o d d z ie ln y c h rzeczy. D z ię k i s w o is te j p rze strze n i, ja k ą obraz ko m p o z y ­ c y jn ie (a nie t y lk o ilu z y jn ie i n a tu ra lis ty c z - nie ) tw o rz y , sobą zakreśla i w y p e łn ia , obraz poszczególny sta je się o d d z ie ln y m i samo­

is tn y m o rg a n izm e m a rty s ty c z n y m , o d rę b ­ n y m d zie łe m i w y tw o re m s z tu k i m a la rs k ie j.

T y lk o w z a m k n ię ty m św iecie w ła s n e j p rze ­ s trz e n i obrazu, dana k o m p o z y c ja m a la rs k a m oże ro z w in ą ć i w y p o w ie d z ie ć w s z y s tk ie w łasne m o ż liw o ś c i tw ó rcze i d o p ro w a d zić sa­

m ą siebie, t j. k o n k re ty z a c ję obrazu, do dos­

konałości. T y lk o w ra m a ch danego obrazu, danej k o m p o z y c ji, d a n y e fe k t, czy szczegół k o lo ry s ty c z n y , czy dane u k s z ta łto w a n ie fig u ­ ra ln e je s t w o k re ś lo n y m m ie js c u — na sw o im m ie js c u w ła ś c iw y m .

„T a p e ta “ n ie skupia i n ie o rg a n iz u je ele­

m e n tó w k o m p o z y c y jn y c h na o kre ślo n e j zam ­ k n ię te j p rze strze n i, lecz ro z w ija je w n ie ­ skończoność, n ie może ic h zatem zorganizo­

w ać i u k s z ta łto w a ć w p e łn y i je d n o lity

„ś w ia t o b ra z u “ . D o b ry obraz s w o im bogac-

„M A R T W A N A T U R A “. PICASSO. X X W.

Na niniejszym obrazie Picassa widzim y na stole flaszkę, kw iaty i zabitą kurę. Z a stołem biała ściana, pod stołem kafle posadzki. Kształty tj.

schematy figuralne przedstawiające flaszkę i kurę, kw iaty i stół, są tak dalece uproszczone, a zarazem w pewien sposób przetworzone, że z pewnym trudem rozpoznajemy, co one przed­

stawiają. Z zespołu tych k ilk u elementów ( f i­

guralnych i barwnych, a dopiero wtórnie przed­

stawieniowych) konstruuje się całość kompo­

zycji. Poszczególne elementy kompozycji przei­

staczają się w niej „w stylu“ (tj. w charakte­

rze) całości. Picasso podporządkował treść przed­

stawieniową tego obrazu (kura, flaszki, stół etc) treści wyrazowej i kompozycyjnej barw i form.

Dlatego wolno mu było naturę tak dalece m a­

larsko przeinaczyć. Obraz ten, tak ja k poprzed­

nie, nie jest mimo wszystko „tapetą“. Jego bu­

dową rządzi subtelne wyczucie wielkiego kom­

pozytor a-malarza, który zestraja w obrazie bar­

wy i kształty w sposób nieomylny, stwarzając nowe, jedyne w swoim rodzaju piękne, zwięzłe i jednolite w budowie, artystycznie żywe i w y ­ raziste — dzieło sztuki

374

(16)

„PORT W R O T E IW A M IE ". M A R Q U E T. X X W.

Motywem ornamentacyjnym tego obrazu są lodzie parowe z kominami. M otyw ten w spo­

sób naturalistyczny jest rozprzestrzeniony na wodach portu; w sposób ornamentacyjny został on równocześnie bardzo ciekawie i umiejętnie rozmieszczony w całości kompozycji, tj. w ra ­ mach obrazu. Z motywem (elementem kompozy­

cyjnym) kominów na łodziach korespondują, po­

dobne do nich, wieże i kominy na horyzoncie oraz pale i postacie ludzi na molo (na planie pierwszym). Obraz może przedstawiać n atu rali- styczną rzeczywistość i być równocześnie kom­

pozycją, w której pewne kształty stają się m oty­

wami. M alarz rozmieszcza je pięknie w różnych wariantach w całości kompozycji

tw e m p ra w ie rozsadza ra m y , a je d n a k h a r­

m o n ijn ie w n ic h się zam yka.

P odobn ie ja k u tw ó r m u zyczn y, k o m p o z y ­ cja m a la rska n ie p o w sta je ze w zg lę d ó w czy­

sto fo rm a lis ty c z n y c h . M u z y k a działa na s łu ­ chacza, porusza n im , w zrusza i p rz e jm u je go, ra d u je go sobą i uszczęśliw ia, d z ię k i te ­ m u, że w d a n ym a rc y d z ie le p ły n ie i r o z k w i­

ta m elodycznie, ry tm ic z n ie i h a rm o n iczn ie , ja k ją a rty s ta s tw o rz y ł. T a k samo je s t z o b ra ­ zem. Jest on p ię k n y , je ż e li r o z k w it b a rw i fo rm w p rz e s trz e n i m a la rs k ie j o b ra zu je s t ta k i w ła śn ie , że ra d u je i uszczęśliw ia w idza, przenoszącego się s p o jrz e n ie m w jego św ia t.

^ R C Y D Z I E Ł A m a la rskie , podob nie ja k m uzyczne, p rz e m a w ia ją do nas n ie swo­

im te m a te m n a tu ra lis ty c z n y m (czv „ lit e r a c ­ k im “ ), lecz k o n k re tn y m u k s z ta łto w a n ie m , t j. ko m p o zycją , ze stro je m b a rw i k s z ta łte m w p rz e s trz e n i obrazu. K o m p o z y c ja m a la rska

p o w sta je ja k o u k s z ta łto w a n ie tw o rz y w a m a ­ la rskie g o w ra m a ch obrazu. T w o rz y w o m a ­ la rs k ie k s z ta łtu je się i k o m p o n u je zależni' od k o n c e p c ji tw ó rc z e j, ja k a z n ie w o liła a r t y ­ stę do szukania w y ra z u d la n ie j przez n a m a ­ lo w a n ie obrazu w k tó r y m b y się ona m a la r­

sko s k o n k re ty z o w a ła . Poszczególne obrazy, ja k o dzieła s z tu k i, k o n k re ty z u ją ro zm a ite tw ó rc z e ko ncepcje oraz m o ż liw o ś c i ich w y ­ razu, a n ie tv lk o re a liz u ją różne m o ż liw o ś c i kom po n o w a n ia obrazu ja k o fo r m y ró ż ­ n ie u k s z ta łto w a n e j. Do „ro z u m ie n ia “ d zie ł s z tu k i m a la rs k ie j le p ie j p ro w a ­ d zi w n ik a n ie w bud o w ę k o m p o z y c ji i w n ik a n ie w w y ra z s tr u k tu r y m a la rs k ie j rze czyw isto ści obrazu, n iż stw ie rd ze n ie , co obraz n a tu ra lis ty c z n ie p rze d sta w ia , lu b też zastanaw ia nie się nad ty m , co p rzedstaw ia, je ż e li n a tu ra lis ty c z n y n ie je st. O b ra zy nie p rze d sta w ia ją ce rzeczy podob iznow o i n a tu ­ ra lis ty c z n ie są także obrazam i, a n ie „ta p e ­ ta m i“ , je że li ty lk o k o m p o z y c y jn ie ta k są zbu-

„.P R ZE D M IO T Y W P R Z E S T R Z E N I“ . KLEE. X X W.

Jeżeli utwór muzyczny składa się z dźwięków i akordów, rozmieszczonych kompozycyjnie na kanwie czasu i z form (muzycznych) w czasie utworu rozkwitujących, to utwór malarski budu­

je i rozwija zestrój i grę form i barw w ra ­ mach przestrzennej kompozycji, w „przestrzeni o b r a z u „ T o , czego dokonano dla m uzyki z koń­

cem IS-go wieku, o tym wreszcie rozpoczęto te­

raz myśleć również dla malarstwa“, — pisze Klee w jednej ze swoich rozpraw. Chodzi mu o prawa, którym i się rządzi kompozycja, które w muzyce już znalazły sformułowania. Reprodu­

kowany tutaj obraz Klee‘a jest niczym innym jak próbą „czystej kompozycji“ form i barw (których niestety na reprodukcji nie widać), w granicach zakreślonych w ym iaram i idealnej przestrzeni obrazu

(17)

dow ane, ja k obraz i je ż e li poza ty m m a ją coś w ię c e j do p o w ie d ze n ia n iż tapeto. T r u d ­ no o k re ś lić s ło w a m i to coś, co „w y r a ż a ją “ obrazy, będące d z ie ła m i sztuki. T en ic h „ w y ­ ra z “ m ożna ty lk o p o ró w n a ć z „w y ra z e m “ ty c h u tw o ró w m uzyczn ych , k tó re są d z ie ła ­ m i s z tu k i, i ja k o ta k ie posiadają sw ój zrozu­

m ia ły i p rz e jm u ją c y nas w y ra z . U tw o ry sztuczne, u tw o r y m a ły c h ta le n tó w n ie posia­

d a ją go.

M a la rs tw o w k ra c z a je d n a k na błędne d ro ­ gi, g d y p ró b u je naśladow ać m u zykę , k tó ra posiada ta k ie w ła ś n ie tw o rz y w o , że n ie ty lk o m usi, ale może się obyć bez u c ie c z k i do p rze d sta w ia n ia p o jęciow e go i p o dob iznow e-

go. M a la rs tw o , ja k sądzę p o w in n o m. in . prze d sta w ia ć obrazow o rzeczyw istość, bo ta ­ k ie są n a tu ra ln e m o ż liw o ś c i jego tw o rz y w a K o m p o z y c ja i je j w y ra z są je d n a k istotnym i m o m e n te m każdej tw órczości a rty s ty c z n e j.

M a la rz m u si przede w s z y s tk im kom ponow ać, a m ożna ko m p o n o w a ć ta k samo dobrze z ele­

m e n tó w re a lis ty c z n y c h , ja k z e lem entów m a la rs k o -a b s tra k c y jn y c h (czysta b a rw a i czy- s t v ks z ta łt). W o ln o m u ko m ponow a ć d la eks­

p e ry m e n tu u tw o r y czysto fo rm is ty c z n e , a je ­ ż e li się e k s p e ry m e n t u d a ł, n a w e t stale i na dobre. N ie c h c ia łb y m je d n a k u k ry w a ć fa k ­ tu , że często na te j „e k s p e ry m e n ta ln e j“ d ro ­ dze p o w s ta ją skom ponow ane „ ta p e ty “ w ra ­ m ach, a n ie obrazy.

„ T A N C E R K I“. DEGAS. X I X W.

Na obrazie Degasa, ręce tancerek na drugim planie tworzą razem, jakby ornament girlandy. Dwie tancerki na planie pierwszym są nie tylko baletnicami, uchwyconymi w charakterystycznej postawie tanecznej, lecz poza tym są dwukrotnie na obrazie powtórzonym ornamentem o meduzowato rozgałęzionym kształcie. Feerja tych ukształtowań dopiero stwarza artystyczną wizję. Kompozycja Degasa jest zachwy­

cająca, jako obrazowe ukształtowanie zwiewnego momentu baletowego, a nie jako bardzo wierne sportretowanie dwóch baletnic z opery paryskiej, w czasie tańca.

376

(18)

W KOSMOSIE

JAN GADOM SKI

astronom, dr filozofii, adiunkt Obserwatorium Astronomicznego

Uniwersytetu Warszawskiego.

O

D m ilia rd ó w la t trw a w o jn a w k o ­ smosie. K a ż d e j doby sto pięćdziesią t m ilio n ó w p o ciskó w ra z i g lo b z ie m ­ ski. Z u ż y c ie „ a m u n ic ji“ w y n o s i w ię c 2 000 p o ciskó w na sekundę. „O b s trz a ł“ nie u sta je a n i na ch w ilę . Ta a r ty le r ia ko sm icz­

na rozporządza ró ż n o k a lib ro w ą b ro n ią , p o ­ cząwszy od d ro b n y c h p y łk ó w , w ażących u ła m k i m ilig ra m a , aż do b r y ł w ie lo to n o ­ w ych . Na szczęście te o sta tn ie należą do rzadkości, n ie u s ta n n y „o g ie ń “ p o d trz y m y w a ­ n y je s t g łó w n ie przez drobne p o ciski.

Jeżeli z w a ż y m y , że en e rg ia k in e ty c z n a ty c h cia ł je s t o lb rz y m ia ze w z g lę d u na ic h prędkość, d z iw n y się w y d a fa k t, że lu d z ­ kość z te j o p re s ji w y c h o d z i n ie m a l bez s tra t, a tysiące poko le ń ż y je b e zka rn ie w śró d u s ta ­ w icznego „ n a lo tu “ , p rz y z u p e łn e j zarazem bierności. Jakaż je s t zatem b ro ń odporna?

Oto ta k ilu z o ry c z n a po zo rn ie atm osfera ziem ska s ta n o w i nasz pancerz o c h ro n n y , o g ru b o ści około 1000 k ilo m e tró w . Gazy

a tm o s fe ry , zgęszczone na drodze lecącego z kosm osu pocisku, sta n o w ią coś w ro d za ju p ły t y p a n ce rn e j, w ie lk i parasol Z ie m i, c h ro ­ n ią c y ją przed pozaziem skim o g n is ty m de­

szczem. O na to ju ż w g ó rn y c h w a rs tw a c h (jo- nosferze) c h w y ta d ro b in y p y łu kosm icznego ważące u ła m k i m ilig ra m a i spala je „n a po­

cze ka n iu “ na ciała lotne. A s tro n o m o b se rw u ­ ją c y niebo przez lu netę, o d n o to w u je w te d y w s w y m zeszycie: „p rz e lo t m e te o ru przez pole w id z e n ia “ .

P o d o b n y los, u n ic e s tw ie n ia przez atm osfe­

rę ziem ską, s p o ty k a ró w n ie ż nieco w iększe b r y łk i m a te rii, ważące po k ilk a m ilig ra m ó w , czy gram ów . E fe k t je s t t u nieco okazalszy.

P ow stałe „g w ia z d y spadające“ dostrzegane są g o ły m o kie m , w postaci k r ó tk ic h b ły s k ó w p rze szyw a ją cych firm a m e n t. W iększe n a to ­ m ia st m e te o ry , począw szy od m asy u ła m k ó w k ilo g ra m a , ju ż n ie g in ą ta k ła tw o . D z ię k i sw ej znacznej e n e rg ii k in e ty c z n e j d o cie ra ją dość głęb o ko w a tm osferę ziem ską do d a l­

szych w a rs tw s tra to s fe ry , dając e fe k to w n e

(19)

W ielki deszcz meteorów nad M a ­ drytem 10. I I . 1896 r. (wg akw a­

reli W. Kranza)

stępuje. Są to je d y n e c ia ła nie b ie skie , k tó re m ożem y d o tkn ą ć rę k ą i badać la b o ra to ry jn ie . Co do re s z ty kosm osu, to m im o ca łe j naszej w ie d z y a stro n o m iczn e j je ste śm y t u je d y n ie b ie rn y m i w id z a m i i n ie m y m i ś w ia d k a m i jego życia.

]\J" A osobną uw agę z a słu g u ją „n a d b o lid y “ o m asie w ie lu to n , k tó re od czasu do cza­

su a ta k u ją Z ie m ię . Te, p o ko n a w szy opór a tm o sfe ry, z a ch o w u ją re s z tk i p ie rw o tn e j k o s­

m ic z n e j e n e rg ii ru c h u i z a ry w a j ą się głęboko w te re n , dając początek tz w . k ra te ro m kos­

m ic z n y m , z k tó r y c h k a ż d y s ta n o w i grób d u ­ żego m e te o ry tu . N a w e t i one ro z b ija ją się zazw yczaj n a części, n a s k u te k „z d e rz e n ia “ ze zgęszczonym i na sw ej drodze gazami.

B la s k n a d b o lid u w c h w ili spadku przew yższa n ie ra z blask Słońca. S łu p k u rz a w y , w y s o k i na parę k ilo m e tró w , w z b ija się w górę i je s t w id o c z n y n ie ra z przez dobę. T e re n ulega zu p e łn e j d e w a sta cji, a n ie k ie d y n a w e t spa­

le n iu . P otężna d e to n a cja b y w a słyszana w p ro m ie n iu p a ru se t k ilo m e tró w . Sejsm o­

g ra fy o d n o to w u ją w s trz ą s y s k o ru p y z ie m ­ s k ie j n ie ra z na całej Z ie m i. W id o w is k o , ja ­ k ie p rz y ty m p o w sta je , p rz y p o m in a w y b u c h b o m b y a to m o w e j.

z ja w is k o „ k u l o g n is ty c h “ , zw a n ych także bo­

lid a m i. Z a p a la ją się one nagle i n ie o c z e k iw a ­ n ie na niebie. N a jp ie r w świecą b a rw ą z ie lo ­ ną (w jonosferze) p o te m czerw oną (w s tra - tosferze, w obec obecności tle n u ). B la s k ie m p o z o rn y m p rze w yższa ją n a jja ś n ie js z e p la n e ­ ty , pozo sta w ia ją c zazw yczaj za sobą z w o ln a gasnący ś w ie tln y ślad. G ło w a ic h s k rz y się od o d p ry s k u ją c y c h is k ie r, spad a ją cych k u Z ie m i. N ie k ie d y z ja w is k u to w a rz y s z y de to ­ n a cja podob na do g rzm o tu . Z re g u ły 90°/»

m asy ta k ie g o b o lid u spala się w atm osferze z ie m s k ie j, reszta zaham ow ana n ie m a l z u p e ł­

n ie w s w y m b ie g u na w yso ko ści k ilk u n a s tu k ilo m e tró w , poczyna w o ln o spadać k u po­

w ie rz c h n i Z ie m i ru c h e m je d n o s ta jn ie p r z y ­ śpieszonym , ju ż t y lk o pod w p ły w e m je j p rzycią g a n ia . Z a ry w a się p ły tk o w te re n i b y w a czasem o d n a jd y w a n a . M e te o r po „ w y ­ lą d o w a n iu “ z m ie n ia (w nauce) nazwę, zo- w ią c się o dtąd m eteorytem . Jest z re g u ły ob- to p io n y na sw ej p o w ie rz c h n i w s k u te k w y s o ­ k ie j te m p e ra tu ry , p o w s ta łe j przez ta rc ie o cząsteczki gazów a tm o sfe ryczn ych . M e te o ry ty m a ją naiogół podobną bud o w ę chem iczną, ja k sko ru p a ziem ska z tą różnicą, że o b fitu ją w ro d zim e żelazo, k tó re na Z ie m i n ig d y n ie w y -

Humboldt i Bonpland oglądają le ­ cące meteory na wybrzeżu południo­

wej Am eryki

378

Cytaty

Powiązane dokumenty

SS, niem iecki ekspert m edycyny lotniczej dokonuje krym in aln eg o eksperym entu, przez zam rażanie w lodow atej w odzie w ię źn ia obozu ko ncentra­. cyjnego w

Pytanie wydaje się, na pierwszy rzut oka, pozbawione całkowicie sensu Jeśli bowiem — ja k stwier­.. dziliśmy naocznie — cały pociąg z dużą prędkością

4. Obaczy się, jako maszkarą jedna figura ubrana będąc, tak kunsztownie a foremnie sposobem włoskim tańcować będzie, że się ludzie kunszt

Podczas tych trzech suwów przygotowaw­.. czych w ał korbowy silnika

tego, że obu stron komplementarnych nikt jednocześnie nie obserwował i obserwować nie będzie (przecież drugiej półkuli Księżyca, która jest stale odwrócona od

ją takiej dokładności. Ich temperatura ciała stosuje się w znacznej mierze do otoczenia. Gdy temperatura dookoła jest korzystna dla nich, zwierzęta są ożywione

Jednak w masie uranowej, znajdują się jedynie ślady tego pierwiastka, i praktycznie, — nie mogą być one, ani wykorzystane,( ani przechowywane. Z drugiej znów

sną strukturę ze ściśle określonego stosunku poszczególnych składników, uwarunkowany i wyznaczony jest przez ten czynnik, który w danym środowisku znajduje się