• Nie Znaleziono Wyników

Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1946 nr 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Problemy : miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia, 1946 nr 8"

Copied!
76
0
0

Pełen tekst

(1)

1 ____________________ 9 __________________ _ 4 ____________________|

s p ó ł d z i e l n i a w y d a w n i c z a

..

c z y t e l n i k

NR 8

(2)

/

(3)

P R O B L E M Y

Miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia

Rok II Listopad 19 46

T R E Ś Ć

0 P L A N O W A N IU G O S P O D A R C Z Y M W P O L S C E ...

Dlaczego się^ plan uje ? Co to jest p lan ow a nie? Zasada re n to ­ wności, R o ln ic tw o i przem ysł, O jc o w ie i w n uki.

L O T Y M I Ę D Z Y P L A N E T A R N E ... ...

Zbliżyła się epoka, w której istoty ludzkie oderwą się od ziemi 1 pożeglują k u planetom . L a ta n ie w p ró ż n i; m in im a ln a energia:

szybkość, p rz y k tó re j nie po w ra ca się na ziem ię: zagadnienie m a te ria łu w yb uch ow e go : energia atom ow a: k ilk a n a ś c ie gra m ów u ra n u W ystarczy: k ilk a zagadnień p ra k ty c z n y c h ,

S T A C J A N A D A W C Z A „K S IĘ Ż Y C ” O D E Z W IE S IĘ Z A 18 M I E S I Ę C Y ? ...

In fo rm a c je czasopisma .,f im e ” o p rzyg o to w a n ia ch do p ie r w ­ szego lo tu ra k ie to w e g o na księżyc,

P O R T R E T M O C A R S T W A ...

P aństw a, t r a k ta ty i o d ro b in a cynizm u, Obszar, te c h n ik a i p s y ­ chika. P roblem lu dności w łasne j i n ie w o ln ik ó w . A p a ra t p ro d u k - c y jn y i w o ln a wola. G e o p o lity k a , ja k o fa tu m narodow e. P o l­

ska dla lu d z i i maszyn. W y n ik k o n k u rs u h is to rii: 3 czy 2Va?

L ic z e n ie tego, czego z lic z y ć nie podobna. M agnetyczne w ła ś c i­

w o ści m ocarstw a, O w ielo zna czno ści po ję cia granicy.

S T Y LO S K O P . . ' ...

N o w y w y n a la z e k uczonych sow ieckich.

J A K P O W S T A J E P Ł E Ć ? ...

P łeć jest z ja w is k ie m bioch em iczn ym : rod zaj p łc i zależy od ilo ­ ści k o m p on entó w , a nie ich ja kości. W p rzyszło ści będzie m o­

żna p łe ć reg ulow a ć do w o lnie.

D O W C IP I F IL O Z O F IA ...

B zdura czy w iedza ? D o w c ip y k s z ta łc ą i w ych o w u ją . S to rp e ­ do w a nie A b s o lu tu . A n a liz a kom izm u. F ilo z o fo w ie ruszają do ataku. D o w c ip a życie.

T A J N E D O K U M E N T Y N O R Y M B E R S K IE ...

L e k tu ra p rz e m ó w ie ń H itle r a w ie d z ie m iędzy fascynacją a k o ­ mizmem. Jest to m ieszanina b ły s k o tliw o ś c i, sam ochw alstw a i...

fa łs z y w y c h p rze po w ie dn i.

CZY G R O Z I N A M K A T A S T R O F A K O S M IC Z N A ? (a rty k u ł niepoważny) . ...

Pewnego dn ia S łońce prze żyw a ć zacznie swą „d ru g ą m łodość".

M g ła w ic e w o do ru, helu, azotu i tle n u otoczą Ziem ię. T e m p e ra ­ tu ra w zro śn ie do k ilk u ty s ię c y stopni. J a k ie będą p e rs p e k ty w y prze życia tego k a ta k liz m u ?

K R A J O B R A Z Y M A T E M A T Y C Z N E ...

Tysiące móstów kryształowych łączą m atem atykę z pięknem.

Pełna wzruszeń i inteligencji nasza wyobraźnia twórcza k w it nie tu, zarówno jak i w innych sztukach, o czym nie wiedzą profani.

R E W O L U C J A A D M IN IS T R A C Y J N A , c z y li k u czemu świat zm ierza ...

K sią żka B urnham a u ka za ła się w A m e ry c e w ro k u 1941, w y ­ w o łu ją c o lb rz y m ie zainteresow anie. G łó w n ą tezą k s ią ż k i jest m yśl, że w ła d z a nad ś w iatem prze cho dzi do r ą k lu d z i, k tó ry m w ję zyku p o ls k im tru d n o dać w ła ś c iw ą nazwę, m ia n o w ic ie do rą k a d m in is tra to ró w (managers).

N O T A T N IK „P R O B L E M Ó W ” . ...

T ło k w powietrzu. N iesłyszaln e’ dźwięki przy -produkcji le ­ karstw. Sprawozdanie Tow arzystw a Metapsychicznego w Lon­

dynie. Prof. Piccard na dnie oceanu. Porażenie prądem elek­

Nr 8(9)

G. Landsberg . . . 25

Stanisław Skowron . 27

Narcyz Łubnicki . . . 33

Tadeusz Cyprian . . . 47 Jerzy Saw icki . . . .

W łodzim ierz Zonn . . 57

F. de Lionnais . . . . 63

James Burnham . . 66

69

(4)

d w a b d l i p i ń s k i

O PLANOWANIU GOSPODARCZYM

W POLSCE

1.

Dlaczego się

planuje? 2. Co to jest

p la n o w a « *

3.

Z asad a

rentowności. 4. Rolnictwo i 5. Ojcoaze

i u n u k i.

K

ażde gospodarstwo rozporządza określonym za bem energii. Energię ową stanowią kinetyczne j E tencjalne zasoby si! wytwórczych. Zadanie poUD

ekonomicznej polega na pełnym uruchomieniu s i> ekonwn nych, oraz na stopniowej mobilizacji sił potencjalnych, c e l a ^ , pcwnienia możliwie największego w danych warunkach do (fospodTrsfwo liberalne nigdy-prócz okresu w o jn y -n ie ^ .

ło osiągnąć pełnego zatrudnienia sił kinetycznych zasur u mianie sił potencjalnych odbywało się me acjonałn e przypa , r wo, idąc przy tym po linii, przerywanej katastrofami kryzysów,

2

(5)

szczących bezpowrotnie wielkie wartości eko­

nomiczne i społeczne.

Pomimo to — okres kapitalizmu liberalne­

go był okresem „w ielkim “ , gdyż rozwiązał on techniczne zagadnienia produkcji dóbr, umo­

żliwiając wytwarzanie tych dóbr w takiej ilo­

ści, że nędza i niedola mas raz na zawsze przestały być koniecznością historyczną, nie­

uniknionym składnikiem dziejów ludzkości.

W okresie tym nietylko rozwiązano techni­

czny problemat produkcji; dojrzewa wiedza o racjonalnym kierowaniu gospodarstwem, ja ­ ko całością — i w imię dobra całości, — a historycznym wykonawcą tej idei stają -się masy pracujące. Dojrzewa koncepcja pełnej planowości i kształtuje się świadomość poza- gospodiarczych jej konsekwencyj. Jeśli bo­

wiem przyjmiemy, iż koncepcja planowości opiera się na pojęciu planowania całkowite­

go, a nie jest jedynie systemem doraźnych poprawek i interweneyj; jeśli przyjmiemy da­

lej, iż planowanie jest zawsze długofalowe, (gdyż zamierza się właśnie stopniowo roz­

szerzać i przekształcać system ekonomiczny w imię określonej koncepcji politycznej), — to łatwo zrozumiemy, że planowanie tak po­

jęte wymaga pełnej harmonizacji, podporząd­

kowania i dyscypliny wszystkich sil społecz­

nych, politycznych i ekonomicznych. I wów­

czas staje się jasne, że tylko socjalistyczne społeczeństwo jest zdolne do realizacji postu­

latów pełnej, planowej gospodarki. Tylko go­

spodarstwo socjalistyczne może hyć całkowi­

cie planowane, bowiem tylko socjalistyczna produkcja może rozporządzać pełnią wiedzy o elementach planowania, i ona tylko może zjednać sobie aprobatę mas oraz afirmację zrzec zeń i poświęceń, a jednocześnie utrzy­

mać niezbędną dyscyplinę i podporządkowa­

nie celom ogólnym, i to nie jako wynik za­

rządzeń policyjnych, lecz jako wyraz woli na­

rodu.

Ostatecznie — taki ustrój gospodarczy jest najlepszy, który w danych warunkach histo­

rycznych najlepiej rozwiąże zagadnienie pro­

dukcji i inwestycji. Cenralną postacią ustro­

ju liberalnego kapitalizmu był przedsiębior­

ca, jednostka prywatna. Podstawą decyzji wytwórczych owego przedsiębiorcy kapitali­

stycznego jest ryzyko oraz przewidywany zysk. Indywidualny przedsiębiorca, jako o- środek inicjatywy, energii i sprawności, w pewnych warunkach odznacza się elastycz­

nością i umiejętnością wyzyskania lokalnych możliwości bez porównania większą, niż np.

państwo. Natomiast w podstawowych dzia­

łach wytwarzania i inwestowania zawodzi on, gdyż moment ryzyka gra dla niego zbyt wiel­

ką rolę. Natomiast społeczeństwo, jako ca­

łość, nie obawia się inwestować, a produku­

je nawet wtedy, gdy produkcja daje buchal- teryjne straty, kieruje się ono bowiem ren-

Od k o n iu n k tu ry do de pre sji i od d e ­ p re s ji do k o n iu n k tu ry

(C h a ra k te ry s ty k a go spodarki lib e ­ ralnej).

townością społeczną, a nie ren­

townością indywidualnego przed­

siębiorstwa lub nawet gałęzi produkcji.

Inicjatywa prywatna w dzi­

siejszej Polsce nie mogłaby nigdy rozwiązać zagadnienia gospo­

darczego wcielenia Ziem No­

wych, .ani problematu odbudowy portów, ani sprawy elektryfika­

cji kraju, ani modernizacji ro l­

nictwa, ani wielu — nazbyt wie­

lu! — innych wielkich zadań, które czekają na podjęcie i roz­

wiązanie. Tam, gdzie zadania stają się wielkie i skomplikowa­

ne, tam jedynie zbiorowość po­

przez swoje organa może je sku­

tecznie rozwiązywać.

Tam jednak, gdzie inicjatywa prywatna może lepiej, niż państwo przyczynić się do rozwoju produkcji lub dystrybucji, tam w ła­

śnie z zasady planowości wynikałoby stwo­

rzenie dla niej jak najlepszych warunków roz­

woju. Jeśli bowiem w wielu dziedzinach go­

spodarstwa istnieje prywatna własność środ­

ków produkcji i prywatna inicjatywa, to dla­

tego, aby dziedziny te przyczyniały się w spo­

sób możliwie najskuteczniejszy do wzrostu dochodu społecznego. Zyski inicjatyw y pry­

watnej w tych dziedzinach są ceną, jaką spo­

łeczeństwo godzi się płacić za oddane mu usługi.

Decydującym motywem zastosowania pla­

nowej gospodarki w Polsce był dokonany przewrót społeczny, który znalazł swój w y­

raz w nacjonalizacji wielkiej i średniej w y­

twórczości. W gospodarstwie prywatno - ka­

pitalistycznym planuje przedsiębiorca. Tam zaś, gdzie nie ma przedsiębiorcy, musi plano­

wać państwo.

2. CO TO JEST PLANOWANIE?

Na początku stoi SŁOWO, — koncepcja, system wartości, ideologia. Technika wykona­

nia jest tylko techniką, lepszą lub gorszą. Je­

żeli rozporządzamy danym zasobem sił w y­

twórczych, musimy mieć jakąś koncepcję ta­

kiego właśnie Uruchomienia istniejącego za­

sobu, które doprowadzi nas do realizacji idei, idei określonego zaspokojenia potrzeb jednostki i zbiorowości, teraźniejszości i przy­

szłości. Produkcja służy nietylko do zaspokoje­

nia potrzeb bieżących: z jej części buduje się urządzenia dla przyszłości, celem rozszerzenia i zróżniczkowania zdolności wytwórczej owej

(6)

bliższej czy dalszej - przyszłości. Dlatego opracowujemy plan produkcji i plan inwestycji

— statyczny i dynamiczny.

Integralność stanowi podstawową cechę pla­

nu we właściwym znaczeniu; gospodarstwo częściowo tylko planowane nazywa się kiero­

wane, interwencjonistyczne. Nie jest to jednak gospodarstwo planowe. Brak integralność prowadzi w sposób nieunikniony do strat marnotrawstwa. Planując produkcję, należy planować także zbyt; jest to zasada najbar dziej istotna, stanowiąca realizację zasady harmonii i synchronizacji.

Plan dynamiczny mówi o tym, jakie pr dukty, przy pomocy jakich metod, oraz w ja- kk h okieślonych dzielnicach kraju chcemy wy- twarzać w określonej przyszłości. Dochod społeczny (wielkość, której m aksym alizow a­

nie stanowi ogólny cel planowania) może wzrastać dlatego, że albo zwiększamy ilosc iuż rozporządzanych i uruchomionych sil w y­

twórczych, albo mobilizujemy nowe urządze­

nia, usprawniające lub różniczkujące produk­

cję Budujemy nowe huty, aby zwiększyć pro- dukcję stali; stosujemy now , technikę w y twarzania; usprawniamy komunikoję trans­

port; zakładamy fabryki nowych aParatoJ , ! maszyn oraz nowych dóbr konsumcyjnych no większa i ąc w ten sposob i różniczkując o- aólną sumę dóbr, stojących do rozporządze­

nia społeczeństwa. Powstają " ^ z a w o d y , rośnie zapotrzebowanie na pracę bardziej w y­

kwalifikowaną; zwiększa s'? , sP p7nnr° f w^ k - cy, obniżają się koszty produkcji, coraz więk sza ilość dóbr przypada na jednostkę.

Rozporządzamy zawsze ograniczoną iloś­

c ią d ó & i usług; dlatego wyborem programu, metod oraz miejsca produkcji rządzi żelazna prawidłowość, jeżeli przyjmiemy jako naczel­

na zasadę dążenie do wydobycia z ubogiego i zawsze ograniczonego zasobu sił i srodkow - maximum osiągalnego efektu. Na ym właśnie dążeniu polega gospodarowanie, i ze stwierdzenia tego faktu powstała nauka eko

Z gospodarką przemysło­

wą wiąże się pojęcie ro ­ gu obfitości.

Z gospodarką rolniczą w iążą się pojęcia:

1) w zrastającego bezro­

bocia.

2) n is k ie j stopy życiow ej.

nomii. Każde określone zastosowanie sił i środków daje. określony przyrost produktu społecznego. Kryterium oceny przyrostu pro­

duktu znajdujemy w przyjętym systemie war tości i ocen. Wybieramy zawsze takie zastoso­

wania środków, które dają największy mozli wy przyrost pożądanego produktu. Jeżeli na wet poświęcamy większe efekty bezpośrednio ,,gospodarcze“ na rzecz „politycznych , to dzieje się tak dlatego, iż dajemy polityce pry­

mat nad gospodarką, ponieważ cele i motywy polityczne odczuwamy jako silniejsze. Bezpo­

średni gospodarczy efekt np. reformy rolnej wykazuje niewątpliwie momenty ujemne, lecz sarna reforma zaspokoiła niezmiernie ważne ' notrzeby“ polityczne, a gospodarstwo jest za­

wsze jedynie środkiem do zaspokojenia celów, nietylko indywidualnych, ale także zbiorowych.

Stworzyć doskonały plan gospodarczy — to zadanie niemal gigantyczne. W gospodarstwie kapitalistycznym i indywidualistycznym^każdy przedsiębiorca, kierując się motywem osiągnię­

cia maximum korzyści z zastosowanego na­

kładu, w obliczu nieustającej grozy strat a nawet bankructwa, w razie popełnienia błę­

dów lub nieracjonalnych, posunięć, zmuszo­

ny jest niejako przez naturalny instynkt sa­

mozachowawczy do postępowania i pla­

nowania racjonalnego. Często wprawdzie błądzi, ale błędy te wypływają naogoł z całko­

witej niemożności prawidłowego przewidy­

wania, gdyż wypełnienie planów przedsiębior­

cy zależy w małym jedynie stopniu od jego

4

(7)

posunięć, głównie zaś uwarunkowane jest ta­

kim układem ogólnych stosunków, jaki kształ­

tuje się w całości gospodarstwa społecznego w wyniku — lub pomimo — planów poszcze­

gólnych jednostek.

Jakaż olbrzymia suma wiedzy, doświad­

czeń, przewidywań, zdolności syntezy, fanta­

zji wreszcie — jest niezbędna dla opracowa­

nia planu, który przewidzieć musi rozmiary produkcji i zbytu dla każdego poszczególnego zakładu, a w całości ma dać wyniki zgodne, z naczelną ideą planu! Planujemy „od góry“ , ponieważ w imię podstawowych wytycznych planu chcemy, aby całe gospodarstwo społe­

czne zostało zaopatrzone w pewne ogólne u- rządzenia, np. drogi lub energię elektryczną;

planujemy „od góry“ , jeśli chcemy, aby po­

wstawały nowe gałęzie produkcji, aby w ytw a­

rzano nowe i dotąd nieprodukowane towary;

planujemy „od dołu“ , gdyż największa suma doświadczenia, lokalnego i konkretnego, naj­

większy zasób znajomości rynku zbytu oraz potrzeb rozwojowych danej gałęzi produkcji

— koncentrują się i powinny się koncentrować w konkretnym zakładzie przemysłowym. Za­

danie czynników naczelnych polega na harmo­

nizacji i koordynacji elementów składowych, na uzgadnianiu i łączeniu planów szczegóło­

wych w plan ogólny.

Wykonanie planu jest kontrolowa­

ne. Produkcja ponad piarg dowodzą­

ca szczególnej sprawności i wydaj­

ności, jest premiowana. System pre­

miowania produkcji ponad plan jest

uzasadniony wtedy, gdy gospodarstwo odczu­

wa istotny głód towarów, a sprawność i w y­

dajność pracy są w ogóle małe, należy więc stosować środki pobudzające do zwiększenia produkcji. Ale wtedy, gdy plan osiągnie już wyższy stopień doskonałości, produkcja ponad plan będzie traktowana tak, jak produkcja bez planu, a może nawet przeciw planowi. Zawsze jednak będzie premiowana większa spraw­

ność, większa produkcyjność pracy, gdyż we wzroście produkcyjności pracy znajduje się źródło, z którego płyną środki dla powiększe­

nia zasobów sił wytwórczych i bogactwa na­

rodowego.

3. ZASADA RENTOWNOŚCI

Choć odrzucamy ujęcie rentowności na spo­

sób kapitalistyczny, tj. w rozumieniu prywat­

nego zysku, to jednakże „rentowność“ uwa­

żamy za postulat-zasadniczy, gdyż właśnie w rentowności zakładów znajduje się źródło fi­

nansowania nowych urządzeń wytwórczych.

Nadwartość (w tym znaczeniu, jakie nadał jej Marks) istnieje i w społeczeństwie-socjalnym.

Jeśliby bowiem praca otrzymała całkowitą równowartość swego wkładu produkcyj­

nego, a cały swój dochód wydawała na dobra konsumcyjne, nie byłaby możliwa

akumulacja kapitału, to znaczy nowe in­

westycje. Różnica pomiędzy kapitalizmem a gospodarstwem uspołecznionym polega na tym, iż tutaj nadwartość zabiera nie kapitalista, ale zbiorowość, obracając ją na zaspokojenie potrzeb ogólnych, a głównie na inwestycje.

Jednakże w gospodarstwie uspołecznionym rentowność nie opiera się na monopolistycz- y,m wyzysku, lecz wynika z politycznej apro- aty mas pracujących. Wzrost rentowności zaś płynie głównie ze wzrostu sprawności. Ponie­

waż „planowość“ oznacza jednocześnie „ ra ­ cjonalność“ , zawiera więc element sprawnoś­

ci, jako zasadniczy. Maximum planowości — to maximum sprawności i minimum marno­

trawstwa.

Rozróżniamy bezpośrednią rentowność za­

kładu oraz rentowność pośrednią, czyli po­

średni wpływ danego urządzenia gospodar­

czego na stopień sprawności innych urządzeń.

Pośrednia rentowność jakiejś gałęzi produkcji może mieć tak doniosłe znaczenie, iż państwo dla jej zwiększenia celowo zrzeka się rento­

wności bezpośredniej. Fabryki nawozów sztu­

cznych np. mogą być deficytowe, gdyż niskie ceny nawozów zwiększą ich zużycie, potęgu­

jąc wydajność rolnictwa; straty gospodarstwa, wynikające z deficytowości tej gałęzi produkcji są z nadwyżką pokryte przez przyrost bardziej ogólnych ko­

rzyści. Opłatność dróg i mostów da­

łaby pewnę dochody Skarbowi, ale wywołałaby jednocześnie ogromne straty całego gospodarstwa, wynikające z o- graniczonego wykorzystania tych dróg i mo­

stów. *

Wypadki tego rodzaju jednak są wyjątkami.

Zasada ogólna — zasada przejrzystości i czy­

telności bilansu narodowego — wymaga, aby wytwarzanie dóbr j usług było opłacane i o- płacalne

4. ROLNICTWO I PRZEMYSŁ

Przemysł — to dziedzina produkcji, w któ­

rej panuje wysoka sprawność, a na jednostkę nakładu otrzymujemy wielki przyrost produk­

tu. W rolnictwie — przeciwnie, przeważają ekstensywne metody produkcji. Gospodar­

stwo o charakterze przeważnie rolniczym nie może wytworzyć wyższego poziomu stopy życiowej, nie może też ono wchłonąć narastającej z roku na rok podaży pracy.

Gdyby nie przemysł, sama produkcja rolna musiałaby wpływać na stopniowe obniżanie się stopy życiowej swoich pracowników, by­

łoby ich bowiem coraz więcej, zaś przyrost produktu ich pracy odbywałby się w tempie malejącym, w tempie coraz wyraźniej mniej niż proporcjonalnym w stosunku do tempa wzrostu liczby osób zatrudnionych.

(8)

I.S .A , stają się coraz m niej Tyl­

icze; oznacza to, że są coraz potężniejsze.

Postęp gospodarczy polega na tym, że rolni- • ctwo zatrudnia coraz mniej czynnika pracy, przemysł zaś— coraz wię­

cej. W Stanach Zjedno­

czonych udział zatrudnio­

nych w rolnictwie wyno­

sił w r. 1910 — 33,2"/«, w 1920 — 26,3"/«, w 1930

— 22"/« ogółu osób zawo­

dowo czynnych, podczas gdy w Polsce (r. 1931) aż 64,9"/«. Ogromny od­

setek ludności rolniczej w Polsce dowodzi, iż zbyt wiele pracy znala­

zło zastosowanie w niesprawnych i eksten­

sywnych gałęziach wytwarzania, a nazbyt niało w gałęziach wydajnych, wysoce produk­

cyjnych, zdolnych do płacenia wysokich w y­

nagrodzeń. Na stu mieszkańców— wytwarza­

niem produktów rolnych (w latach 1930 — 33) trudniło się w Polsce — 65 osób, w Czechosło­

wacji _ 38, w Niemczech — 29, w Stanach Zjednoczonych — 22.

Istotny wzrost dochodu społecznego może nastąpić jedynie wówczas, kiedy stosunki te będą odwrócone, to znaczy, gdy przeważają­

ca większość naszych rozporządzalnych sil roboczych będzie pracować w gałęziach sprawnych, wysoce produkcyjnych, inten­

sywnych. Nie powinno się forsować wziostu uprzemysłowienia kraju tak, aby w rezulta­

cie kraj stał się zależny w zakresie zaopa­

trzenia w produkty rolne od przywozów z za­

granicy. Tym niemniej jasne jest, iż kraj w większości swej rolniczy nie może wyprodu­

kować znaczniejszego dochodu na głowę.

Wprawdzie stopa życiowa w tak typowo rol­

niczym kraju jak Dania, była niezwykle wy­

soka, ale tam odsetek ludności pracującj na roli stanowił (r. 1931) jedynie 27"/« ogółu za­

wodowo czynnych; poza tym — Dania była krajem wysoko uprzemysłowionym, a prze­

mysłowy rynek zbytu dla duńskiej produkcji rolnej znajdował się w Anglii. Ponadto stoso­

wane tam metody pro­

dukcji rolnej były w najwyższym stopniu

intensywne i zmecha­

nizowane, nie ustępo­

wały więc sprawności pracy w przemyśle.

Im w ięcej ro ln ik ó w , tym niższe s ta n o w isko w hie- ra r h ii m ię dzyn arod ow ej.

P O L S K A 65, C Z E ­ C H O S Ł O W A C J A - 38 N IF.M C Y — 29, U S A — 22.

Równie ważna jest druga sprawa. Rolnic­

two jest rynkiem zbytu dla produkcji przemy­

słowej, lecz rolnictwo niesprawne, karłowate gospodarstwa rolne, niezdolne do wyproduko­

wania na rynek znaczniejszej podaży — nic mogą wystąpić na tym rynku również jako nabywcy produktów przemysłowych. Sztuczne podnoszenie cen płodów rolnych po to, aby u- czynić rolnika zdolnym do nabywania artyku­

łów przemysłowych — byłoby rzeczą bezcelo­

wą; zagadnienie to bynajmniej nie da się roz­

wiązać za pomocą takiego, czy innego układu tzw. „nożyc cen“ . Istota rzeczy polega na u- sprawnieniu rolnictwa, na jego modernizacji, na budowie dróg, zbliżających rolnika do ryn­

ku zbytu i zwiększających przez to jego ren­

towność, na nauczeniu go lepszych metod pro­

dukcji, na przestawieniu wytwórczości drob­

nych rolników z mało opłacalnej produkcji np.

żyta — na produkcję cennych, wysoko wy­

kwalifikowanych artykułów hodowli oraz przemysłu rolnego. W ten sposób rozszerzy się bazę uprzemysłowienia kraju; zakłady prze­

mysłowe będą mogły przejść do produkcji ma­

sowej, seryjnej, obniżając tym samym swoje koszty wytwarzania; zwiększy się siła nabyw­

cza nietylko tych wszystkich, którzy biorą u- dział w produkcji przemysłowej, ale również łych, którzy powinni stać'się nabywcami tej produkcji.

5. OJCOWIE I WNUKI

Planujemy nietylko dlatego, aby harmonizo­

wać i porządkować, ale przede wszystkim w tym celu, aby kształtować całość gospodar­

stwa odpowiednio do systemu przyjętych ce­

lów, kierować jego rozwojem, nadawać postę­

powi planowe tempo.. Ten ostatni akcent staje się dominujący szczególnie w krajach ekono­

micznie niedojrzałych. Nie wierzymy w skute­

czność postępu- żywiołowego i samorzutnego;

nie chcemy oddawać w ręce przypadku decy­

zji o jakości i wielkości sił wytwórczych, sta­

nowiących podstawy kultury i sity politycz­

nej narodu. Odejmujemy od celów bezpośred­

niej konsumcji znaczną część produktu pracy społecznej, a sity wytwórcze, które mogłyby pośrednio lub bezpośrednio zajmować się w y­

twarzaniem dóbr spożycia, kierujemy do bu­

dowy inwestycji. Na tym właśnie polega sens tzw. oszczędzania.

W gospodarstwie planowym oszczędzanie polega na takim dozowaniu (jochodów, idących na konsumcję, aby popyt na dobra konsumcyj- ne zrównał się z tą właśnie podażą, która jest przeznaczona na rynek w wyniku planu pro­

dukcji.

Zależnie od wybranego tempa inwestowa­

nia, możemy więcej lub mniej przeznaczyć na

„oszczędzanie“ . Oszczędzając więcej, decydu­

jemy się ponieść ofiarę na rzecz dalszej łub

6

(9)

bliższej pizyszlości: stajemy się planowo bied­

niejszymi dziś po to, aby w przyszłości moż­

na było nam, czy też naszym wnukom,-otrzy­

mywać więcej odzieży, lepsze mieszkania, sprawniejsze środki i drogi komunikacji, pięk­

niejsze parki... i tak dalej.

Oszczędzanie samo w sobie nie jest bynaj­

mniej cnotą. Cnotą jest inwestowanie, czyli rozszerzanie i różniczkowanie zdolności wy­

twórczej. Oszczędza się w tym celu, aby przy­

stosować popyt na dobra konsumcyjne do ich podaży, co jest konieczne w szczególności wówczas, gdy chcemy zmniejszyć relatywnie produkcję dóbr konsumcyjnych, aby zwiększyć inwestycje. W Stanach Zjednoczonych ludność zamożna dobrowolnie oszczędza zbyt wiele.

Ponieważ rozpiętość potrzeb człowieka jest ograniczona, przeto w miarę wzrostu docho­

dów coraz mniej stosunkowo przeznacza się na konsuimeję, a coraz więcej się osz­

czędza. „Oszczędność“ — oznacza: nie kupować dóbr, „odkładać“ . Jeśli ktoś oszczędza część swego dochodu, tym samym nie kupi jakichś towarów, czyli zmniejszy dochód sprzedawców tych towarów. Deflacyjny wpływ oszczę­

dzania może być wyrównany w ten sposób, że albo odbędą się odpowie­

dnie procesy inwestycyjne, albo pań­

stwo uruchomi roboty publiczne, lub też powiększy konsumcję w drodze de-

ficyfmskarbowego. Jednostronny proces oszczę­

dzania prowadzi do tego, że zmniejsza się po­

pyt na towary, spada produkcja i obniża ten do­

chód społeczny, który może być uzyskany z rozporządzalnego aparatu wytwórczego. W Stanach Zjednoczonych możliwy do osiągnię­

cia dochód społeczny na głowę w 1937 roku wynosił 2.200 dok, a dochód rzeczywisty ty l­

ko 1.410 dolarów *). Oszczędzanie było tam właśnie czynnikiem, obniżającym możliwy do osiągnięcia dochód. Przyczyną tego jest nie­

równy podział dochodów, zbyt wielka ilość luidzi bogatych. Kraj był nasycony inwesty- cjiami, bodźce inwestycyjne działały słabo, a wydatki konsumcyjne skutkiem riszczę-

S ij to w a rto ś c i szacunkow e, o trz y m y w a n e na po d s ta w ie p rze cię tn e ! s ity n a byw czej do la ra w la tacb 1925-1934.

dzania przez ludzi zamożnych utrzymywały się na relatywnie niskim poziomie. W Stanach Zje­

dnoczonych wzmożenie konsumcji mas dopro­

wadzi do wzrostu dochodu społecznego. Ina­

czej przedstawia się sprawa w gospodarstwach niedojrzałych i ekonomicznie niedorozwinię­

tych. Tu nawet najpełniejsze wyzyskanie roz­

porządzanych, czynnych sił wytwórczych mo­

że dać tylko bardzo niski dochód społeczny, a potencjalnie istniejące możliwości produkcyj­

ne — np. nadmiar niedostatecznie wyzyska­

nych sił roboczych — nie mogą znaleźć zatru­

dnienia, gdyż brak jest odpowiednich zespołów urządzeń produkcyjnych, czyli — używając dawnego wyrażenia— kapitału. Dlatego w gos­

podarstwach tego typu wzmożenie konsumcji wywoła zapewne pełne zatrudnienie rozporzą­

dzalnego zasobu kapitału, natomiast nie w y­

starczy na to, aby powiększyć czyli akumulo- wać sam kapitał .Tu problemat budowy nowego kapitału staje na pierwszym planie, gdyż beiz nowych urządzeń pro­

dukcyjnych niesposób nawet marzyć o wydatniejszym zwiększeniu dochodu społecznego, przypadającego na jed­

nostkę. Wprawdzie co roik zwiększa się ilość nowych inwestycyj, w każdym gospodarstwie bowiem istnieją obok gałęzi produkcji wytwarzających do­

bra spożycia — również gałęzie, pro­

dukujące urządzenia inwestycyjne, czy­

li tzw. dobra kapitałowe, a panująca skłonność do oszczędzania zapewnia właśnie odpowiedni przyrost kapitału. Lecz im mniejszy zasób in ­ westycyj przy stanie gospodarstwa, tym mniejszy przyrost, nowych inwestycyj.

Dlatego przed świadomym społeczeństwem staje zagadnienie: jak przyśpieszyć tempo roz­

woju? Można je przyśpieszyć dwoma sposoba­

mi : po pierwsze — zmniejszyć produkcję kon- sumcyjną, a więc i dochody konsumcyjne; po drugie — pozostawić osiągnięty poziom kon- sumcji bez zmiany, natomiast cały przyrost dochodu przeznaczyć na inwestycje. Pierwszą metodę stosował przez długie lata nasz wscho­

dni sąsiad, czyniąc gigantyczny wysiłek, aby w możliwie krótkim czasie uprzemysłowić kraj, dotychczas niemal całkowicie i wyłącznie ro l­

niczy. Doprowadzono do tego, że, gdy w r.

(10)

Stopa życio w a spadła o 70%>, plan gospodarczy p rz e w id u je ....

1897 ilość ludności przemysłowej sięgała 18%, to w r. 1938 — 32"/o.

W naszym kraju zagadnienie powyższe przedstawia się nieco inaczej. W Polsce istnie­

je już dość silnie rozwinięty przemysł inwesty­

cyjny, jak np. przemysł żelazny, maszynowy, chemiczny itp., lecz jednocześnie posiadamy rozwinięty przemysł konsumcyjny, w szcze­

gólności wówczas, gdy uruchomimy całkowi­

cie te zakłady, które znajdują się na Ziemiach Odzyskanych. Pierwszym zadaniem planu mu­

si być z natury rzeczy doprowadzenie istnie­

jących już zakładów do stanu pełnej zdolności produkcyjnej; w przeciwnym wypadku dopuś­

cilibyśmy do wielkiego zniszczenia kapitału. A jeżeli już cała produkcja będzie zmobilizowa­

na, wtedy trzeba będzie znaleźć dla niej rynek zbytu. Część — ale tylko część — pójdzie za­

granicę, reszta musi być zakupiona w kraju.

Trzeba więc podmieść siłę nabywczą mas do takiego poziomu, aby mogły one wchłonąć cały produkt, wytwarzany przez konsumcyjne gałęzie przemysłu. Ponieważ produkt ten jest wytworem pracy tych właśnie mas, więc siłą rzeczy zdobędą one odpowiednią silę kupna.

Dlatego właśnie w najbliższym planie gos­

podarczym należy przewidzieć znaczne pod­

niesienie stopy życiowej robotników, oracow- ników i inteligencji — nietylko ponad jej obec­

ny, katastrofalnie niski poziom, bo wynoszący około 30"/o przedwojennego, lecz znacznie po­

wyżej poziomu z r. 1939. W tym wypadku po­

stulat ekonomiczny zbiega się z całkowicie u- zasadnionym postulatem politycznym.

Nie da się tego wszystkiego osiągnąć zbyt szybko, ponieważ, aby uruchomić zdewastowa­

ne zakłady i przywrócić pełną zdolność produk­

cyjną gospodarstwa społecznego, musimy u- trzymać niezwykle wysoką stopę kapitaliza­

cji, czyli mało konsumować. Wciąż jeszcze odbywają się w naszym gospodarstwie wiel­

kie procesy niszczenia kapitału: zużywają się drogi i szyny, nie są odnawiane zużyte, zuży­

wające się i starzejące inwestycje. Mimo, iż inwestuje się stosunkowo wiele, to jednak zbyt mało na to, aby całkowicie usunąć groź­

ny proces dekapitalizacji.

L A T A (O D 1939)

<-><

U-i N

<H E<

ww- Q CU

<

l - 3

<H w<

OSN 6*

W c ią ż jeszcze w zra sta ją ca d e k a p ita liz a c ja stan ow i groźbą dla naszego życia gospodarczego.

Po uruchomieniu zdolności produkcyjnej podniesie się stopa życiowa ogółu; potem za­

pewne nastąpi okres, w którym główny wysi­

łek położy się na budowę i upowszechnienie kultury, co idzie w parze z koniecznością roz­

wiązania kwestii mieszkaniowej. A potem?. . Przyszłość zbyt silnie odbiega od naszych o niej wyobrażeń, by były celowe plany na bardzo daleką metę. Nawet planowana przy­

szłość kształtuje się zazwyczaj inaczej, niż to było w planach. Życie mimo wszystko — pozostaje irracjonalne i daje się opanować i przewidzieć jedynie częściowo.

*

8

(11)

Z B L IŻ Y Ł A SIĘ EPOKA, W K T Ó R E J ISTOTY LUDZKIE ODERWĄ SIĘ OD

Z IE M I I PO ŻEG L UJĄ KU PLANETOM

V _____________________________________

Ludzkość n ie dostrzegła — niestety! — n a jw ięk sze j re w o lu c ji, ja k a w y d a rz y ła się.

ja k a m ogła w y d arzyć się w je j dziejach. N ie dostrzegła, że loty m ięd zyplan etarn e stały się m o żliw e, że za la t k ilk a , czy kilkanaście, pierw sze astro -bo lid y w y s ta rtu ­ ją w przestrzeń kosmiczną. T eo retycznie wszystko było ju ż obliczone, b rak ło je d y ­ nie odpow iednio potężnej energii, k tó ra b yłab y w stanie o derw ać b olid od k u li ziem skiej, tak, ja k niegdyś b rak o w a ło Leonardo da V in c i odpowiedniego m otoru, by zrealizow ać jego zam ysły lotnicze. E n erg ia atom ow a da natm m otor, ro zw ią zu jąc y zagadnienie, p rzem ie n ia ją cy m a rze n ia w czyn. Lecz ludzie, zah ipn o tyzo w ani sw y­

m i ziem skim i sp raw am i, d o jrze li w n ie j jed yn ie bombę atom ow ą. G d y szpalty p ra ­ sy p ow in n y dziś ro zb rzm iew ać p lan am i p ierw szej w y p ra w y w Kosmos, w ita ć n o ­ wą, całkow icie inn ą erę, w y tę ż a ją sw ó j głos w obliczeniach, ile m ilio n ó w istot m oż­

na będzie zgładzić za jed n y m zam achem . Nędzne zaiste p rz y w ita n ie n o w ej epoki!’

H E N R Y K D I E T R I C H

M

yśl oderwania się człowieka od Ziemi, z którą jest on związany prawem ciąże­

nia materii, jest chyba tak stara, jak istnienie człowieka na Ziemi. Niewątpliwie mu­

siał on zawsze zazdrościć ptakom ich sztuki la­

tania. Po wielu mozolnych, a nawet tragicznych

próbach udało mu się wznieść w przestworza, stwarzając balon, a następnie samolot.

Te wynalazki jednak nie ziściły całkowicie jego ambicji i marzeń; człowiek nadal pozo­

stał związany prawem ciążenia z Ziemią, do której musi powracać po dłuższym, czy krót-

(12)

szym locie. Samolot, którego silnik obraca śmigło, może jedynie wznieść się do wysoko­

ści, gdzie gęstość powietrza, dzięki któremu się utrzymuje, jest jeszcze dostatecznie duża.

Wysokość ta wynosi około 10 km. Innymi sło­

wy — samolot o napędzie śmigłowym nie może latać w próżni, a przecież przestrzenie międzyplanetarne to właśnie próżnia.

,Nie lepiej przedstawia się ta sprawa z ba­

lonem, który się wznosi w górę tylko dlatego, że ciężar powietrza, które on wypiera, jest wię­

kszy od jego własnego ciężaru, na który składa się: ciężar gazu, wypełniającego ba­

lon, powłoki, ładunku, który zabiera, i bala­

stu. Przy sprowadzeniu ciężaru ładunku do mi­

nimum (balast nie liczy się, bo i tak wkońcu będzie wyrzucony), oraz użyciu możliwie naj­

lżejszego gazu wypełniającego, pozostaje ja ­ ko jedyna zmienna — wielkość balonu i ciężar jego powłoki. Powloką musi być jaknajlżej- sza, a jednocześnie dostatecznie mocna i szczelna. Rekord, jaki osiągnięto we wznosze­

niu się balonem — wynosi około 22 km.

Chcąc więc latać w próżna, należy oprzeć się na takim systemie napędowym, który*nic wymaga istnienia powietrza, lecz wręcz prze­

ciwnie, takim, któremu ono tylko przeszka­

dza. System taki zwie się odrzutowym, lub ra kietowym. Nie jest on nowy. Każdy, kto w i­

dział rakietę świetlną, musiał się zastanawiać nad tym, jaka to sita pędzi ją tak szybko w powietrze.

Istnieje w fizyce prawo akcji i reakcji. Jeś­

li z masy M oderwie się pewna jej część z pewną szybkością, to pozostała masa poruszy się z pewną określoną szybkością w kierunku przeciwnym. Innymi słowy, jeśli z jakiego­

kolwiek pojazdu będziemy wyrzucać pewną masę, to ten pojazd, o ile nie działają na nie­

go żadne inne siły zewnętrzne, musi posuwać się w kierunku przeciwnym do wyrzucanej masy,i to z tym większą szybkością, im szyb­

ciej ta materia będzie wyrzucana. Dla przy­

kładu wyobraźmy sobie, że siedzimy w łód­

ce, napełnionej kamieniami. Jeśli zaczniemy rzucać te kamienie poza siebie do wody, to łódka będzie płynąć naprzód i to tym szybciej, im częściej kamienie te będą wyrzucane. Gdy­

byśmy postawili armatę na szynach i zaczęli z niej strzelać, to armata będzie się poruszać po tych szynach w kierunku przeciwnym do wylatujących pocisków. W rakiecie— tą mate­

rią wyrzucaną jest produkt wybuchający. Je­

go szybkość wylotowa jest tak wielka, , że i prędkość rakiety jest duża.

Dlaczego mówimy o materiale wybucho­

wym? Chodzi o to, by impuls dany pojazdowi był znaczny; można to osiągnąć jedynie przy gwałtownym wyładowaniu energii, ukrytej w materiałach wybuchowych. Zupełnie bowiem innych sił trzeba, aby jakiś przedmiot posunął się po powierzchni, a innych, gdy trzeba ten

przedmiot podnieść w górę. Jasnym jest, że im silniejszy materiał wybuchowy, tym więk­

sze przyśpieszenie, otrzyma pojazd przy w y­

buchu pewnej ilości materiału.

Zdawałoby się, że jakikolwiek materiał wybuchowy pozwoli szybować w przestrze­

niach międzyplanetarnych. Tak jednak nie jest. Siła przyciągania Ziemi jest bardzo du­

ża, i jej wpływ na dowolną masę, choć male­

jący z kwadratem oddalania się od środka Ziemi, sięga teoretycznie w nieskończoność.

Opierając się na przesłankach fizyki, można matematycznie dowieść, że chcąc, by ciało nie powróciło na Ziemię, trzeba wykonać pewną ściśle określoną pracę, tym samym więc po­

jazd musi posiadać magazyn pewnej m ini­

malnej energii, bez której musiałby zawró­

cić z drogi i wylądować na Ziemi.

Jakaż jest ta minimalna energia? Załóżmy, że otacza nas próżnia. Wówczas można do­

wieść, że chcąc wyrzucić jakieś ciało na w y­

sokość X od Ziemi, trzeba je wyrzucić ze ści­

śle określoną szybkością:

gdzie Vx = szybkość wyrzutu, potrzebna dla osiągnięcia wysokości X

X “ odległość od Ziemi

g = przyśpieszenie ziemskie (9.81 m/sek3).

Zobrazujmy to w postaci graficznej:

Wykres szybkości

Vx, i ja k ą należy uy=

rzucić ciało,by ujzniosco się na uiyso^

Kość

X

od ziemi.

Z wykresu widać dokładnie, z ja ką szybkością należy wyrzucić ciało, by się ono wzniosło na żądaną wysokośę.

Z fizyki wiadomo, że ciało wyrzucone z pewną szybkością spada następnie dokładnie z tą samą szybkością na Ziemię. Wykres więc pokazuje jednocześnie, z jaką szybkością spa­

dają ciała z każdej wysokości.

Słyszeliśmy, że tzw. bomba V 2 spadała z wysokości około 100 km., a zatem w momen­

cie uderzenia o Ziemię osiągała szybkość:

V b j / ' 2.9,81.6300000 co po przeliczeniu daje:

____ 100.000 , (¡800000 j-100.00(1 1.390 m/sek.

*

10

(13)

Rozumie się, że bomba ta nie spada a w próżni, a zatem jej szybkość w momencie u- derzenia o Ziemię była trochę mniejsza. Po­

nieważ jednak szybkość rozchodzenia sie gło­

su w powietrzu wynosi 340 m/sek, więc'szyb­

kość tej bomby blisko Ziemi była czterokrot­

nie większa od szybkości głosu. Nic zatem dziwnego, że zanim usłyszano, iż bomba nadlatuje, już następował je j wybuch, który oczywiście zagłuszał całkowicie efekt same­

go nadlatywania.

Tak zwane bomby V -l, a potem V-2 były pierwszymi w całym tego słowa znaczeniu

— urządzeniami, latającymi w powietrzu na zasadzie rakietowej. Była jednak poważna różnica między tymi dwoma urządzeniami.

Bomba V-1 długości 7,8 metra posiadała skrzydła. Ciężar samego szkieletu wynosił 2,7 ton; ciężar alkoholu etylowego 470 kg., — materiału eksplodującego przy uderzeniu z ziemią— 1 tona. Licząc okrągło— ciężar bom­

by wynosił 4,2 tony. Zasięg około 300 km.

Eksplozje pochodziły ze spalania alkoholu, przy czym tlen pobierany był z otaczającego powietrza. Już choćby z tego powodu bomba ta nie mogła lecieć na zbyt dużej wysokości, która wynosiła początkowo kilkaset metrów, a następnie 1 km. Szybkość wynosiła około 600 kimfgiodz., a więc odpowiadała mniej wię­

cej szybkości ówczesnych myśliwców. Napęd trw ał przez całą drogę, wreszcie urywał się, i wówczas bomba po przebyciu jeszcze pew­

nej niewielkiej drogi, spadała prawie prosto­

padle na Ziemię.

Inaczej przedstawia się sprawa z bomba V-2.

Tutaj napęd jest już całkowicie rakietowy, gdyż bomba posiada własny rnagazvn płyn­

nego powietrza i w ten sposób jest uniezależ­

niona od otaczającego powietrza, co jest ko­

nieczne choćby ze względu na wysokość, jaką ta bomba osiągała i próżnię. Długość wvno-

Va na s ta rc ie do lo tu stratosferycznego.

nowił — jak widzimy główną pozycję obcią­

żenia (7,7 ton). Ten" wielki magazyn energii zostawał całkowicie zużyty w pierwszej m i­

nucie działania napędu rakietowego, po czym bomba, ważąc już tylko 4,5 tony, osiągała szybkość około 1400 m/sek., co odpowiada szybkości 5000 km/godz. i wznosiła się cio wysokości około 100 km. Z tej wysokości spadała mniej więcej parabolicznie na Ziemię jedynie na skutek przyciągania ziemskiego.

siła 16 m., średnica — około 1,6 m. Nie po­

siadała żadnych skrzydeł w przeciwieństwie do bomby V -l. Szkielet ważył około 3 ton, i poza tym miała dwa zbiorniki materiału pęd­

nego: spirytusu etylowego 'w ilości 5,2 tony i ciekłego powietrza — 2,5 tony. Jeśli do tego doliczyć materiał eksplodujący 1,5 tony, to ogólny ciężar bomby w chwili wyrzutu sięgał około 12 ton, a więc tyle, co załadowany wa­

gon kolejowy. Sam materiał napędowy sta-

Jeśli wziąć pod uwagę ilość kaloryj, w y­

dzielanych przez materiał wybuchowy napę­

dowy oraz energię, reprezentowaną przez

(14)

energię kinetyczną, zawartą w pędzącej po skończonych wybuchach bombie, to okaże się, że sprawność energetyczna tego sy­

stemu napędowego była mała i wynosiła za­

ledwie 12,5%, przy czym jednak trzeba pod­

kreślić, że na większych wysokościach, gdzie odpada ciśnienie atmosferyczne, sprawność urządzenia znacznie by wzrosła.

Powracając do rozważań nad możliwością wyzwolenia się masy z przyciągającego wpły­

wu Ziemi, należy stwierdzić, że jeśli będzie­

my wyrzucać pewne ciało z coraz większą szybkością, to będzie się ono wznosić coraz wyżej. Zachodzi pytanie, kiedy to ciało nie powróci więcej na Ziemię? Jeśli odległość od Ziemi ma wzrastać do wielkości nieskończe­

nie dużej, to szybkość w chwili wyrzutu mu­

si być eona jurniej następująca:

/™ = / 2 b R

Podstawiając znane wielkości dla g i R, o- trzymamy:

V m — /2.9,81.6350000 = 1 1 . 160m/sek A więc, aby jakieś ciało nie wróciło na Zie­

mię, trzeba je wyrzucić z szybkością conaj- mniej 11 km/sek. Jest to szybkość bardzo du­

żą i odpowiada szybkości 40.000 km/godz.

Jaką energię przedstawia masa 1 kg. w yrzu­

cona z tą szybkością? Lub inaczej, ile trżeba energii, by tę szybkość otrzymać?

Oblicza się to ze wzoru 1 . ( 11 -160)3

2 1 9,81.2

kilogramometrów.

6,4 miliona

Tyle wynosi wartość energii, by 1 kg ma­

terii nie powróci! na Ziemię. W szczególnym wypadku, jeśli chodzi o Księżyc, który znaj­

duje się stosunkowo blisko Ziemi (384.000 km), ta energia może być trochę mniejsza, zwa­

żywszy, że w pewnej odległości od Ziem’

rozpoczyna się przewaga przyciągania Księ­

życa i wówczas masa dostaje przyśpieszenia w jego kierunku, inaczej mówiąc — zaczyna nań spadać.

zie m ia

p u n k t r ó w n o w a g i k S Ó ę i y C

prt.ij.spic SIC

t» 0,173 R.

Inne planety są w tak dużej odległości od Ziemi, że tego rodzaju zysk wogóle nie może wchodzić w rachubę. Rozumie się, że z tak wielką szybkością nie można wyrzucić pojaz­

du z żywym człowiekiem, już choćby tylko dlatego, że sam wyrzut byłby dla jego życia tragiczny. Ponadto brak pewności, czy tra fił­

by na inną planetę, jest raczej prawdopodob­

ne, że wyrzucona masa biegłaby we wszech- świecie na wzór komet, które oderwane kie­

dyś na skutek działania siły odśrodkowej od swej macierzystej gwiazdy, pędzą w bezkres po paraboli lub hyperboli, grożąc na swej dro­

dze katastrofą zderzenia z inną masą, która przypadkowo znalazłaby się na tej drodze.

Do tej pory nieprzebytą, zdawałoby się, za­

porę dla zrealizowania podróży międzyplane­

tarnych stwarzał brak odpowiednio silnego materiału wybuchowego. Biorąc pod uwagę, że np. 1 kg nitrogliceryny przedstawia ener­

gię około 0,66 miliona kilogramometrów, doj­

dziemy do wniosku, że to zbyt mało na to, by mógł on własną masę wyzwolić ze sfery przyciągania Ziemi, na co potrzeba, jak po­

przednio wspomniałem — minimum 6,4 m i­

liona kilogramometrów, czyli prawie dziesię­

ciokrotnie większej energii. Oczywiście zna­

ne były środki znacznie silniejsze, niż nitro­

gliceryna, lecz niemniej energia, .wyzwolona przez 1 kg każdego z tych środków, odbie­

gała od tej, jaka byłaby potrzebna do wyjścia 1 kg masy ze sfery przyciągania ziemskiego, a tym bardziej do wzniesienia jeszćze dość ciężkiego pojaz.du.

Dla ścisłości trzeba tutaj dodać, że ładunek napędowy .zużywa się w miarę wznoszenia się pojazdu w górę tak, jak to widzieliśmy na przykładzie bomby V-2, gdzie w ciągu I m i­

nuty ubyło 7,7 ton alkoholu i tlenu. Z tego powodu w przeliczeniach należy uwzględnić, że nie zachodzi potrzeba wyzwolenia ze stre­

fy przyciągania ładunku napędowego, które­

go celem jest tylko nadanie pojazdowi odpo­

wiedniej szybkości. Aby jednak tę szybkość otrzymać, ładunek napędowy (zmniejszający się w miarę wznoszenia rakiety), musi prze­

być znaczną drogę.

Jeśli mówię o odpowiedniej szybkości, to dlatego, że o ile przy wyrzucie z Ziemi mu­

siałaby ona wynosić 11.160 m/sek., to z chwi­

lą, gdy rakieta pod wpływem wybuchów o-

12

(15)

siągnie już pewną wysokość, wystarcza, by miała wówczas jedynie szybkość początkową, odpowiednią dla tej wysokości.

Wykres Vp = f (K) pokazuje, jaka jest po­

trzebna minimalna szybkość początkowa Vp dla ciała, będącego na wysokości X. Dla u- pioszczenia, zamiast wartości X podana jest x na wykresie wielkość K, będąca stosunkiem

gdzie R oznacza promień ziemski.

Cranz w swoicłi obliczeniach balistycznych stwierdza nawet, że przy zastosowaniu cie­

kłego wodoru i tlenu, oraz odpowiednich ma­

teriałów dla dysz, wytrzymujących tempera­

turę około 2500 st. Celsjusza i mechaniczną korozję gazów wylotowych— jest możliwe do­

tarcie do Księżyca (podróż tylko w jedną stronę). Jednak rakieta taka przy starcie mu­

siałaby się składać prawie całkowicie z ma­

teriału napędowego, przy czym ciężar jej mu­

siałby wynosić 994 ton. A zatem mniej wię­

cej 100 wagonów kolejowych, 10-tonowych.

W .tych warunkach oczywiście, trudno jest mówić o realizacji takiego projektu.

Wydawało się więc w tych warunkach, że marzenia człowieka o poznaniu wszechświa­

ta nie leżą w granicach realnych możliwości.

Natura jednak posiada o wiele jeszcze więk­

sze możliwości wyzwolenia ogromnych ilo­

ści energii przy użyciu niewielkiej ilości ma­

terii. Bomba atomowa, która spadla na H iro ­ szimę, a potem na Nagasaki, i która przera­

ziła świat ogromem zniszczenia, była jedno­

cześnie zwiastunem nowego, jakże potężne­

go środka wybuchowego.

Zagadnienie energii atomowej, znane już na wiele lat przed wojną, i ściśle związane z odkryciem promieniotwórczości niektórych pierwiastków, nie miało — poza lecznictwem i laboratoriami fizycznymi — większego zna­

czenia. Pierwiastki te, rozpadając się, wy­

dzielają energię, i jednocześnie przekształca­

ją się na inny, lżejszy pierwiastek. Proces ten powtarza się wielokrotnie, aż do momentu,

którego znane są 3 izotopy, po kilku proce­

sach rozpadowych przekształca się wreszcie na rad, a ten rozpada się aż do wytworzenia radu G, (który jest już stały).

238

92 U, 226

88

206 82 K0 G.

Okres rozpadu poszczególnych pierwiast­

ków w tym łańcuchu nie jest jednakowy. Dla uranu U l wynosi on 4600 milionów lat, pod­

czas, gdy dla radu (Ra) — 1590 lat. Okresem rozpadu tzw. połowicznego nazywa się czas, w którym połowa masy pierwiastka, ulegają­

cego rozpadowi, przekształci się na inny pier­

wiastek. Obojętne, czy w grę wchodzi 1 tona materiału, czy 1 gr. W obu wypadkach okres rozpadu do połowy pierwotnego stanu jest ten sam. Dla

okres ten wynosi zaledwie jedną milionową sekundy.

Z tego powodu w masie uranowej tylko niewielką jej część składową stanowią pier­

wiastki o krótkim okresie rozpadu. Są one bardzo cenne, bo ze względu na ich gw ałtow­

ny rozpad, ilość wytworzonej energii w ciągu 1 sekundy byłaby ogromna. Jednak w masie uranowej, znajdują się jedynie ślady tego pierwiastka, i praktycznie, — nie mogą być one, ani wykorzystane,( ani przechowywane.

Z drugiej znów strony, dzięki długiemu okre­

sowi rozpadu uranu istnieją do tej pory jego pochodne, jak np. rad, odkryty poraź pierw­

szy przez naszą'rodaczkę Curie-Skłodowską wespół ze swym mężem.

Odkrycie to — po długich dalszych bada­

niach — spowodowało prawdziwą rewolucję dotychczasowych pojęć o budowie materii.

Do tej pory utrzymywano, że najmniejszym elementem materialnym, możliwym do po­

działu w sposób mechaniczny, jest tak zwana molekuła, lub drobina, i że molekuły składaja się z atomów, które jednak można wyzwolić tylko przy pomocy reakcyj chemicznych. Po­

nadto istniały dwa .prawa fundamentalne:

1) Prawo Lavoisier: materia jest nieznisz­

czalna, tzn., że przy jakiejkolwiek reakcji chemicznej ciężar ciał użytych do reakcji równy jest ciężarowi, z tej reakcji otrzyma­

nych.

2) Prawo zachowania energii: przy jakich­

kolwiek zjawiskach fizyko-chemicznych e- nergia jest niezniszczalna i może tylko za­

mienić się w inny rodzaj energii.

Okazało się jednak, że tak nie jest. Każdej ilości materii — odpowiada ściśle określona ilość energii.

Przy zjawiskach fizyko - chemicznych ilość

(16)

/

my nieco mniej, niż 44 g dwutlenku węgla Co2, jak tego wymaga prawo Lavoisier o za­

chowaniu materii. Ta ilość straconej materii pojawi się w formie, energii cieplnej.

Dla otrzymania znacznych ilości energii wystarczy, by tylko maleńka część materii przekształciła się w nią zgodnie z równaniem Einsteina:

M • V 2

— Kalorii kilogramowych, gdzie:

425

M = masa, która uległa przekształceniu na energię w kilogramach

V = szybkość światła 300.000.000 m/sek.

425 = równoważnik termo-dynamiczny.

Z tego właśnie powodu ciężar ciał użytych do reakcji równa się prawie ciężarowi ciał, otrzymanych z tej reakcji. Że tej minimalnej różnicy niezauwazano wcześniej, to dlatego, iż przyrządy pomiarowe nie były dość precy­

zyjne. Ilość energii, jaką otrzymuje się_ przy spaleniu węgla, jest 3 miliardy razy mniejsza od tej, jaka wytworzyłaby się, gdyby cała spalona materia zamieniła się w ciepło.

Atom, który miał być tą najmniejszą częś­

cią składową materii i który nie mógł ulegać żadnym przemianom, okazał się elementem bardzo złożonym. Każdy atom składa się w świetle nowoczesnych zdobyczy naukowych z tak zwanego jądra o niezmiernie małych wymiarach, który jest siedzibą prawie całej masy tego atomu, i ma ładunek elektryczny dodatni. Dokoła tego jądra krążą po róż­

nych eliosach na wzór układu słonecznego, tzw. elektrony, których masa jest 1350 razy mniejsza od masy atomu wodoru, posiadany ce ładunek elektryczny ujemny. Tak, jak planety, krążące dookoła słońca, są przez nie przyciągane, tak również naładowane dodat­

nio jądro przyciąga te elektrony. Przy czym ładunek jądra jest równy co do wielkości su­

mie ładunków krążących elektronów, z kto- rych każdy ma ładunek elementarny*).

Ta liczba krążących elektronów jest rożna dla każdego rodzaju pierwiastka i jest dian charakterystyczna. Liczba ta ma^ nazwę licz­

by atomowej. Liczba atomowa jest dla roż­

nych pierwiastków różna i wynosi dla wodo­

ru, 1, dla helu 2, dla litu 3 itd„ aż do uranu, dla którego wynosi 92.

Samo jądro składa się z dwóch oddzielnych elementów, a mianowicie: z protonów i neu­

tronów. Ciężar każdej z tych jednostek jest prawie równy ciężarowi adomu wodoru. Róż­

nica między protonami i neutronami polega na tym, że pierwsze z nich posiadają elemen­

tarny ładunek elektryczny dodatni, a .drugie nie mają żadnego ładunku. Ponieważ tylko

*) N ow sza te o ria b u d o w y atom u od rzuca is tn ie n ie pla n e ta rn y c h e le k tro n ó w ( a r ty k u ł A rk a d iu s z a P ie k a ry w num erze 6 „P ro b le m ó w ).

protony posiadają w jądrze ładunek, który musi być równy ładunkowi krążących elek­

tronów, więc liczba atomowa reprezentuje liczbę krążących elektronów i protonów w ją ­ drze atomu. Liczba ogólna protonów i neutro­

nów w jądrze nazywa się liczbą masy atomu i wynosi dla wodoru — 1, helu — 4, litu — 7, itd.Elektrony, jak już wspomniałem, są bar­

dzo lekkie, a masa protonu i neutronu jest

praw ie jednakowa, więc ciężar atomowy

pierwiastka jest prawie równy liczbie masy atomu.

Ciężar atomowy aluminium wynosi 27, je­

go atom posiada 13 elektronów planetarnych,

¡' 13 protonów w jądrze. Reszta tj. 27- 13 14 —r to neutrony tego atomu. Wyrażamy to wszystko w sposób następujący:

. **

Dla wodoru będzie: H Dla helu: t> H e

Pierwiastki promieniotwórcze, jak już wspomniałem, rozpadają się tj. wydzielają ze swych atomów pewne ich części składowe, przekształcając się przy tym na inny pierwia­

stek. Najwcześniejsze badania dotyczą roz­

padu radu. Pierwiastek ten. rozpadając się, wydziela 3 rodzaje promieni, nazwanymi li­

terami greckimi: a, }l i y.

Ustalono, że promienie a składają się z jed.- nostek, z których każda posiada 2 protony i 2 neutrony. Ponieważ jądro helu ma właśnie 2 protony i 2 neutrony, można powiedzieć, że promienie « są jądrami helu. Szybkość w ylo­

towa tych jednostek « wynosi 20.000 km/sek.

tj. 72 miliony km/godz. Rozumie się, że przy tak wielkiej szybkości energia kinetyczna tych promieni jest bardzo duża, jakkolwiek masa jest mała. Promienie te są mało prze­

nikliwie i w zderzeniu z powietrzem, już po bardzo krótkiej drodze, cała ich energia kine­

tyczna zużywa się na jonizację napotkanych atomów i ciepło.

Promienie ;1 są elektronami 1850 razy lżejszymi od protonu czy neutronu, lub — co na jedno wychodzi — atomu wodoru. Są one bardziej przenikliwe i mogą przejść na­

wet przez płytkę aluminiową, grubości kilku milimetrów. Szybkość ich początkowa docho­

dzi do 270.000 km/sek., a więc jest już bliska szybkości światła.

Promienie Y są niematerialne, i jakkolwiek niewidoczne, nie są niczym innym, jak pro­

mieniami świetlnymi. Szybkość ich więc wy­

nosi 300.000 km/sek., co odpowiada szybko­

ści 1 miliarda 80 milionów km/godz. Takie szybkości wydają się nieprawdopodobnymi, jednak wobec ogromu przestrzeni wszech­

świata, nie wydają się zbyt wielkimi. Jeśli słońce jest oddalone od ziemi średnio o 150

r4

(17)

milionów kilometrów, to światło jego na przebycie tej drogi potrzebuje 8 minut i 20 se­

kund. Odległości niektórych gwiazd od ziemi są tak potworne, że światło potrzebuje czą- sem tysięcy lat na przebycie tej drogi. Wobec tego, że przestrzenie te są tak olbrzymie, mie­

rzy się je w tzw. latach świetlnych.

Jak więc nadmieniłem, przy rozpadzie pier­

wiastków promieniotwórczych wydziela się wielka ilość energii w stosunku do ilości ma­

teriału, który ulega rozpadowi. Jednak pro­

ces rozpadowy, odbywa się bardzo powoli i podlega prawu okresu rozpadu połowicznego.

Zachodzi więc pytanie, czy nie możnaby jakimiś środkami zmusić daną materię do rozpadu całkowitego w sposób natychmiasto­

wy, w ułamku sekundy, bo wówczas ilość w y­

dzielonej energii byłaby ogromna, a w ytw o­

rzenie w pewnym miejscu wielkiej ilości ener­

gii cieplnej w ciągu ułamka sekundy zawsze jest połączone z eksplozją.

W roku 1934 Irena Curie i F. Joliot odkry­

li w laboratorium Curie zjawisko sztucznego promieniowania pierwiastków. Mianowicie

—- przy bombardowaniu boru i aluminium cząsteczkami « polonu, te pierwiastki uległy analogicznym przemianom, jakie występują przy promieniotwórczości naturalnej.

Przy dalszych badaniach okazało się, że przy bombardowaniu uranu neutronami, ele­

menty, powstające ze sztucznego rozpadu w zderzeniu z dalszymi atomami uranu — zwiększają jeszcze bardziej nasilenie rozpa­

du. Taki rozpad jest już więc zarodkiem roz­

padu łańcuchowego.

Uran posiada 3 izotopy. Izotopy są to takie odmiany jednego i tego .samego pierwiastka, które dają reakcje chemiczne absolutnie jed­

nakowe z innymi ciałami. Różnią się nato­

miast tylko własnościami fizycznymi.

Właściwości chemiczne pierwiastka zależą wyłącznie od elektronów planetarnych jego atomu, a nie od jąęlra. A zatem dwa izotopy mają jednakową liczbę elektronów, a wiec i jednakową liczbę protonów, co nazwaliśmy liczbą atomową pierwiastka. Trzy izotopy u- ranu są następujące:

234 u 235 238 u

92 92 U 92 U

Otóż fizyk Bohr wyrazi! przypuszczenie, potwierdzone następnie doświadczeniami Nier‘a, Booth‘a, Dunning‘a i Grosse, że ze wszystkich tych trzech izotopów uranu, tak zwany uran 235 jest najbardziej podatny do rozpadu łańcuchowego.

Na tym prawdopodobnie podłożu jest opar­

ty projekt bomby atomowej. Sam czynnik, wzbudzający ten spontaniczny rozpad, jak i mechanizm urządzenia, nie są do tej pory

ujawnione. ,

Co nas jednak w tej chwili interesuje, to

fakt, że ludzkość jest w posiadaniu energii, która ukryta w niewielkiej masie, może być gwałtownie wyzwolona w przeciągu ułamka sekundy. Trzeba jednak jednocześnie zazna­

czyć, że w złożu uranowym występuje tylko 0.71% izotopu uranu 235. Z jednego więc ki­

lograma surowego uranu można wydobyć je ­ dynie 7,1 g tego cennego izotopu. A prze­

cież procesy odosobnienia izotopu są bardzo skomplikowane, biorąc pod uwagę, że na dro­

dze chemicznej zrobić tego nie można, bo izo­

topy mają te same właściwości chemiczne.

Już choćby tylko dlatego wydaje się, że o ile nie zostanie wynaleziony inny system pro­

dukowania izotopu, to ten rodzaj energii nie będzie mógł być prawdopodobnie, zastosowa­

ny dla celów przemysłowych.

Według opublikowanych danych, wiadomo, że 1 g materiału wybuchowego bomby ato­

mowej daje 20 milionów kaloryj kilogramo­

wych, co wynosi:

20.10“ x 425 = 8.500 milionów kilogramome- trów, a wobec tego 1 kg tej materii da 8.500 miliardów kiłogramometrórw.

Stwierdziliśmy, że celem oderwania się I

■ kg masy od naszej planety potrzeba 6,4 m i­

liona kilogramometrów. Dla jednej tony po­

jazdu trzeba by zatem 6.400 milionów kdo- gramometrów. A więc 1 g uranu wystarczy na wyzwolenie 1 tony masy ze strefy przy­

ciągania ziemskiego. Sprawność napędu ra­

kietowego •*— jak do tej pory — nie przekra­

cza 12,5%. W każdym razie kilka czy kilka­

naście gramów tego materiału wystarczy dla spełnienia zadania.

Najbliższy nasz satelita Księżyc znajduje się średnio w odległości 384.000 km (około 10 obwodów ziemi). Wenus leży w odległości 42 milionów km , a Mars — 78 milionów km.

Są to odległości olbrzymie. Jednak gdyby nasz pojazd potrafił osiągnąć średnią szyb­

kość 100.000 km/godz., to w przeciągu 'de­

speina 4 godzin znalazłby się na Księżycu, jak to przewiduje Esnault-Pelterie.

Czy szybkość taka jest możliwa do osiąg­

nięcia?

Nie widać zasadniczych przeszkód w osiąg­

nięciu tej szybkości, jeśli się weźmie pod u- wagę, że w przestrzeniach międzyplanetar­

nych jest próżnia, a więc pojazd nie napotkał­

by na żadne hamujące go opory, naturalnie poza przyciągającym działaniem ziemi, szyb­

ko malejącym w miarę oddalania się od oiei.

, Każdy wybuch napędu rakietowego stale ty l­

ko podnosi szybkość pojazdu, a dla człowieka, siedzącego w tym wehikule — sprawa więk­

szej czy mniejszej szybkości — jest wogóle bez znaczenia. Wszak wszyscy ludzie, żyjący na ziemi, poruszają się razem z nią po orbi­

cie dookoła słońca z szybkością około 100.000 km/godz. i nie zdaje sobie absolutnie z tego sprawy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

SS, niem iecki ekspert m edycyny lotniczej dokonuje krym in aln eg o eksperym entu, przez zam rażanie w lodow atej w odzie w ię źn ia obozu ko ncentra­. cyjnego w

lów zniszczenia i w zyw a do zm obilizowania wszystkich sił, aby szeroko rozpowszechnić wiedzę po całym świecie i zużytkować środki naukowe do szybkiego

Nie tylko jednak w okresie intensywnego rośnięcia organizmu zaznacza się korzystny wpływ ćwiczeń cielesnych, który może mo­. dyfikować rozwój, ale również i

nych działaniem alkoholu. Niejednokrotnie bowiem pacjent, mimo najsolenniejszego postanowienia otrząśnięcia się ze zgubnego nałogu nie jest w stanie oprzeć się

Pytanie wydaje się, na pierwszy rzut oka, pozbawione całkowicie sensu Jeśli bowiem — ja k stwier­.. dziliśmy naocznie — cały pociąg z dużą prędkością

4. Obaczy się, jako maszkarą jedna figura ubrana będąc, tak kunsztownie a foremnie sposobem włoskim tańcować będzie, że się ludzie kunszt

O ile zatem Niemcy znacznie bardziej niż inne narody wykazują sugestywność, świadczyć to może, że jako naród nie osiągnęli jeszcze tego szczebla rozwoju, na

tego, że obu stron komplementarnych nikt jednocześnie nie obserwował i obserwować nie będzie (przecież drugiej półkuli Księżyca, która jest stale odwrócona od