• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 4, nr 40 (2 października 1829)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 4, nr 40 (2 października 1829)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

PIĄ TE K DNIA 2. PAŹDZIERNIKA 1829.

LISTY DO DZIECI POLSKICH.

L IS T PIERW SZY.

Warszawa, dnia 2. P aździernika 1829 roku.

K o c h a n y S y n u !

Ponieważ wiem iż twoieni chwalebńem Syczeniem iest zostać C złow iekiem porządnym, człow iekiem ecce h o m o t człow iekiem do wszystkiego iak pospolicie u nas mówią, i do ta A c a i do róŁańca , przeto zacznę od dania ci pierw*

szego wyobrażenia porządnego człow ieka. C złow iek po*

rządny iest to istota skrzętna, korzystaiąca z każdej sekun­

dy cz a su , zawsze zaigta już zabawą iuż nauką. Próżno*

wanie iak powiadaią iest matką wszystkich te.'zechów, a*

le to przynajmniej pewna że tylko iest przyiaciółką głup*

ców, i ż e n ić wzgardzeńssegb nie ma na świecie iak leniuch.

I

(2)

Stary Kato płakał na to, że powiedział sekret So­

nie , ze p ły n ą ł przez morskie tonie kiedyby i lądem do­

b ił. W reszcie iż dzień nic nie rob ił. Spodziewam się iż używasz lepiej czasu i że starasz się bydź rozum niej­

szym od wszystkich twoiego wieku chłopczyków . la k i dla ciebie będzie honor, iaki zaszczyt iak cię w szyscy chwa­

lić b ę d ą ! Czy nie prawda ze ci to będzie bardzo przy- iem nie. Bo leż to bardzo chwalebna chęć odznaczenia się od innych, zasługą i wiadomościami, bardzo zaś sm ie- szna i nierozsądna żądza wyprzedzenia innych odzieniem, wydatkiem i błyskotkam i.

Zapewne znasz piosnkę którą ci może i niańka śpie­

wała: D ę ły . d ę ły dudki, Wacławek m alutki, W ładyś ieszcze m niejszy

Ale rozumniejszy,

leże li o tobie tę aryjkę zaśpiewać będzie można , to ci przyszlę gościńca. Adieu , wiem że będziesz wybornym chłopczykiem . U kłoń się Mamie.

(D a ls ze lis ty n a s tą p ią .)

PIEŚŃ DO IESIENI.

Czy Maj kw iecisty, czy bogaty W rzesień, Czy zima władzę rozpościera sw o ię, Gorące lato, lub posępna iesień

Mniej oto stoię*

Śnieg i zieloność, za iedno mi stanie, Odmiennych wrażeń nie potrafią spraw ić, Do tego całe obracam staranie,

Zeby sig bawić.

(3)

N ie ten co wiecznie Pintusowi s ł u ż y ł, Co niewolnikom rozkazywał dumnie , Lecz t e n , co dobrze czasu swego u ży ł J

Szczęśliw y u mnie.

N iech tam ktoś rządców swych wsadza i spycha, Wiech wielorakiem łą czy się p rzym ierzem , Nasza w tem rozkosz i nasza w tem pycha,

Gdy Syto zbierzem.

Jemu h ołd prawy oddaią w zawody I Szwed ponury, i Niemiec rozum ny, I Albiionu wsławione narody,

I Hiszpan dumny.

Dla nas zn ad T a g u , dla nas z Franków gran ic, Sprawiać nektary przymusza p otrzeba, Bo smaczny szampan , ale wszystko za nic

K iedy brak chleba.

Mamiącej stroiem m iłośnikom Flory, Otwartą odtąd wojnę wypowiadam , Nad w szystkie wdziękiem czaruiące pory,

Ieśień przekładam . Któż od niew innych zabaw iej unika ? Któż iej ocenić nie umie korzyści?

K iedy niepew ne skrzętnego rolnika, Nadzie zjści.

W łochy, Szwajcary, łudzą nasze oczy, Lecz cóż porównać z tym widokiem m o żem ,

Gdy się do stodół poważnie wóz toczy, Ciężarny zbożem?

Zaledwie k o g u t, pierwszy raz zapieie, Iuż flinta na m n ie , iuż sforuię p sia rn ię, S p ie s z ę , bój krwawy w znaiome mi k n ie ie ,

Wydśwać sarnie.

1*

(4)

H a ła s, k r z y k , wrzawa, wyruszaią zw ierza, Leci w trop iego zjadła psów gromada;

Patrzę... nadbiegam... staię... grom uderzay Rogacz upada.

Dumny zdobyczą, rzucam bory, lasy,

Z powolnym w yżłem bagna zwiedzać zaczn ę, Strzelam cyranki , derkacze , bekasy,

I słom ki smaczne.

Iuż się podobno ku domowi zbliżę , IuŻ pewnie więcej los dziś nie użyczy, W tem coś przebiega. Zaraz charty chyże

Puszczam ze sm yczy.

Zaiąc do strasznej walki się sp o so b i, A na wybiegi nowe zawsze gotów, M iesza, krzyżuie , w oka mgnieniu robi

Tysiąc obrotów*

Przez p ola, ł ą k i , do lasu um yk a, Równo z wiatrami koń mię mój u n o si, Do pędzam chartów— huczny trzask biczyka

Zwycięztwo głosi;

Kiedy deszcz pada, woda się zapienia , Gdy wiatr szalony z północy się wzruszy, W tedy najtkliwiej Ossyiana pienia

Mówią do duszy.

Z Wejssem chwil kilka trawię zawsze ch ętn ie, Z Wejssem co myśleć uczył m ię i sąd zić, Czasem też z Jungiem lubię dumać sm ętnie ^

I w grobach błądzić.

Pieszczą mię wdzięcznie Felińskiego rymy*

leg o ziemianin umie mnie czarować , W nim się prawdziwą rozkoszą uczymy

Wioskę miłować.

(5)

Porzucam pracę gdy szósta uderzy,

O przeszłych rzeczach i przyszłych rozprawiam , Albo walecznych szachowych rycerzy

D o boiu stawiam.

Zasiadam w reszcie przy okrągłym s to le , P ik ieta , boston, lombr mię nie ustrasza, Przecięć niem ego wiska lepiej w o lę ,

Lub maryiasza.

A chociaż k ralk a, niznik i król ginie , Miejsca moiego dotrzymuię stale ,

Spiiam herbatę przy lubym kom inie I turka palę. K . 7 .

SZTUKA PALENIA TYTUNIU I ZAŻYWANIA TABAKI Z HONOREM I POŻYTKIEM.

N iem asz nic tak wybornego ani tak doskonałego tt N a tu rze, coby zupełnie ujść m ogło iadu złych ięzyków , przeto nie iest dziwna źe te& i tytuń na zęby złośliw e p rzy­

sz e d ł a zwłaszcza lekarzow , ponieważ ta planta innych z ió ł królow a, nie potrzebuie ich pomocy do zachowania zdrowia od równych chorob i słabości. Tytuń bowiem głod u skra­

jnia , boleśći u śm ierza, rany g o i, m ózg z humorów w il­

gotnych c z y śc i, kataru nie dopuszcza , flegmę w yprząta, pow ietrze przeczyszcza, ciało balsamuje i staie się m i­

ły m towarzyszem w osobności. D ym nawet iego dostar­

cza o czem m yśleć z pożytkiem i uwagi nad marnośoiami świata rozumowi podaie. Tytuń i te następuiące na p o ­ chw ałę swoią w yciągnął w iersze:

Słodka rozrywko w cichym pokoiku , Kochana fajko, tl^cy się piecyk u ,

(6)

6

Co mózg mi czyścisz z wilgoci zbyt hojnej , I myśl wzyuwasz z troski niespokojnej, Tytuniu który cieszysz mię bez miary, Przez twe ginące na powietru pary.

Widząc coś nakształt błyskaw icy razem , Życia moiego poznaię-ć obrazem.

Biorę to sobie w żywe rozmyślanie , Co się też ze mnie swego czasu stanie, I wnet postrzegam żem iest nieostrożnym , Ze będąc tylko żyiącym p o p io łem , Ze się za dymem uganiaiąc p różn ym , Z tobą niszczeię , z tobą ginę w społem .

Pierwszy kawaler Angielski Rhagliff udarował tytu- niem ojczyznę swoią za panowania Iakóba Igo. Ale par­

lament onego czasu p ełen nieprzyiaciół RhaglifFa skazał go na śmierć pod pozorem różnych występków, pom iędzy którymi b y ł wymieniony i ten że tytuii do Anglji w pro­

w adził , którego rozkosze lud próżnuiący m ogłyby zaba­

wić aż do zaniedbania wszelkich innych zatrudnień. I tak biedny kawaler uczyniwszy tak ważną ojczyźnie przy­

słu gę stał się ofiarą nienawiści swoich n iep rzyiaciół.—

Szczęśliwszy od niego N ico t, zyskał lak wielką w dzię­

czność we Francji, że dotąd ziele tabaczne od iego nazwis*

ka, Nicotianą się zowie*

UWAGI NAD KURZENIEM TYTUNIU (*) Z HONOREM.

Od wielu lat śmieszność zakradła się w szędzie. Iest bardzo w iele osób używaiących iedynie Nicotiany, ażeby m iały okkazję odznaczenia się pięknością lulki albo taba- kiery, do nich to w łaśnie mowa obrócona.

(*) K u r z y ć lulku f a j k ę iest iiietyiaściwiei

(7)

Najczęściej niepotrzebna wystawa staie się ich u- szczerb k iem : bo do pięknej tabakierki przymówi się p ię­

kna kobieta , lulkę zaś bogatą podaruie sobie zręczny złod ziej.

Równie łatwo poiąć ze chcąc tytuń palić bez n iełas­

ki pięknych k o b ie t, wypada mieć lalkę oryginalną, ele­

g a n ck ą , ciekaw ą, wzbudzaiącą uśmiech i nie odrażaiące- go pozoru, iak owe n iekształtne, k ró tk ie, brudne i czar­

n e lulki znane pod nazwiskiem Cyganek.

O ile m łodzieniac ma wdzięku z piękną lulką w li­

stach, o tyle się hańbi ieżeli lulka iego nie ma żadnego rodzaiu wytworności. Więc wybór lulek iest wielkiej wagi.

Trzeba się przeiąć’ silnie tą prawdą iż dwa są tylko lulek rod zaie, z których przyiem nie k u r z y ć , lulka pian­

kowa i stam bułka. Iednakże z uwagi że moda iest na świecie rozdawczynią wdzięków, m łodzieniec nie może się ifcgdy z pod iej rządu w wyborze nawet lulki wyłamywać, niech więc pali z porcelanki, m u szelk i, kokosów ki i t. d*

D obry fajkarz p rzełoży zawsze lulkę nad w szystkie cygara p rzeszłe teraźniejsze i p r z y s z łe , lecz iako c z ło ­ w iek światowy powinien niekiedy umieć czynić pośw ięce­

nia i nigdy nie zapomni że cygaro i cygaritto daleko mniej przerażaią w dzięki.

T rzy mamy rodzaie cygaro: cygaro zw yczajne, cy­

garo z Hawanny, cygaro w pochewce kukurydzowej.

Cygaritto czyli cygaro Hiszpańskie iest dudka p o­

cztowego papieru nałożona tyluniem , który ieżeli dobry a papier dobrze zwinięty iest wyborne. Zresztą Hiszpa­

nia rzadko inaczej kurzą chyba... lecz to do nas nie należy.

Są indywidua których konstytucja fizyczna odrzuca wido­

cznie użycie tabaki , te jednak szczęściem dla Administra­

(8)

cji są bardzo nieliczne, i lubo im kurzenie Nicotiany wzbro­

nione, palą any/. i szałw iię, niektórzy uiywaią k a s k a r y lli lecz od niej strzei cię BoSe delikatnych nerwów czytel*

niku.

ŚPIEW CYGARO.

Z dymem moiego cygara N ikną w szystkie udręczenia , W szystko p ró żn o ść, w szystko mara Pociechy i utrapienia.

N icugng karku przed m oSnym , N i go nikczem nie pochw alę, W mówieniu ie.stem ostrożnym,

Milczę, i cygaro palę.

N ie zboczyłem z toru cnoty, A los mi się smucić.. ka$e , Straciłem lube przedm ioty, I ulga tylko w cygarze ,

C złek przyiaciół swych p o rzu ci, W ieczność zamknie x ięg ę starą , Wszystko się w pop iół ob ró ci, la k i to m oie cygaro.

N iech los się sroSy zuchw ale, la się go ieszcze nie boię , W złym razie cygaro p a lę , Z dymem nikną troski m oie.

Moise infc śmierć niedaleka , W szak istnieć niebędziem trw ale, N iech chwilkę ieszcze zaczeka , Nim cygara nie dopalę.

(9)

DROGA DO MAIĄTKU ZA POŚREDNICTWEM TABAKIERKI (Z POŻYTKIEM.)

Mów co chcesz Arystocie z stronniki twoiemi Tabace nie wyrówna żadna rżccz na ziemi, Nigdy lepszej rozrywki by ujś6 próżnowania Nie znaleźli próżniacy według mego zdania , Nie staie wątku w mowie, szust do tabakierki Aż tu wnet z boku, z przodu, z tyłu różnej Ludzie czy to znaiomi czy to nieznaiomi (bierki Każdy sunie i na niuch smaczny się łakomi.

I zabiera znaiómosć za szczyptę ochoty:

Wiec tabaka przyucża młodzież do sżczodroty I w medycynie całkiem stanowi lek nowy, Czyści mózg, inelancholję odpędza od głowy, I wesołość wsypuie, a więc iej użycia, Ten li się chyba strzeże kto nie godzien życia.

Każdy człow iek cokolw iek rozsądku maiący pow i­

nien mieć ambicję : przez ambicję nie rozumiem ani sza­

leństwa zdobywcy ani podłości dworaka, lecz to szlache­

tn e uczucie odznaczenia s i ę , wyjścia z gminu i przyj­

ścia może do iakiegokolw iek znaczenia, któreby mu p rzy­

najmniej zapew niło sposoby utrzymania się na starość.

N ieszczęściem drogi prowadzące do tego dobrego m ienia są niezm iernie u b ite , tyle po nich chodzono, d e­

ptano, deptano i chodzono że biedni pielgrzym ow ie mo­

gliby przed osiągnieniem] celu , ducha z głodu wyzionąć.

N ieodbitą więc potrzebą iest wyszukanie nowych, z k tó ­ rych w skażem y drogę bliżej się nas tyczącą, za pomocą tabakierki.

N oś zawsze przy sobie dwie tabakierki koloru na­

dziei i m iłości , z obu stron malowane, a ieżeli można i we środku ażeby mieć czem ucieszyć gust osób, z któremi się znajduiesz.

(10)

10 —

Na Jednym denku ma bydź piękna Wenus i Adonis dla młodych kawalerów i panien.

Na drugim ma bydź biesiada Lukullusa dla amato­

rów wina i dobrego stołu z podpisem : m oże z n a m i o b ia ­ d e k . Tej strony niezaniedbasz okazywać domyślnym am-

fitrjonom którzy wiedzą czem pachnie tabaka.

Na trzeciem maią miejsce attrybuta wiskowe i kar­

łowe dla możności zaprowadzenia zawsze partyjki w siu- r y . a tu la, lub kozery.

Na czwartem powinien bydź odmalowany ów szewc ofiaruiący Augustowi srokę k rzyczącą: V i v a t A u g u s tu s i wnet O leum e t o p era m p e r d i d i , ażebyś m iał spojrzaw­

szy nań i pokazawszy towarzyszowi za poczęstowaniem go powtórnem i potrójnem ieźli można ? sposobność p o­

wiedzenia : A p ro p o s mam i ia do łaskawego mego dobro- dzieia maleńką proźbeczkę. Zniewolony dobrodziej taba­

ką która ci tą razą służy za o leu m e t o p e r a m , nie odmó­

wi posłuchania i nieom ieszka pozbydź cię obietnicą z ło ­ tej góry. Iuż złow iłeś ptaszka.

Na spodniej stronie powyższego denka ma bydź od­

malowana awantura owego tie fn is ia , który się z despera­

cji że za słu ży ł na gniew pański za szelki p ow iesił. —- Król w szedłszy sądząc go nieżyw ym zawoła : dałbym ty ­ siąc czer. z ł. gdyby mi kto potrafił przywrócić do życia mego błazna ? lecz o cudo! w isielec odpina szelki skacze radośnie i w o ła : mam tego za... kto słowa nie dotrzy- mnie. Gdy dzień obietnicy nadszedł m ożesz iśdź śm iało i pokazać to utaione oblicze twoiej tabakierki v twierdząc odważnie że niechciałbyś grać roli dudka, którego lada czem zbydź moża , że v erb u m nobile d e b e t esse s t a b i l e , ze rachuiąc na przyrzeczenie opuściłeś korzystne okoli­

czności it . d. Lecz na złagodzenie wszystkich tych na osta*

(11)

11

tui moment - używalnych argumentów, staraj się wprzódy podsypać ie niuchem holenderki, zachwalaiąc mocno ten twój sm aczny obietnicy zadatek.

Na bocznych płaszczyznach twoich tabakierek maią bydź następne zdania: N ie p o z y c z a j z ł y o b y c z a j. N ie r e k o m e n d u j kogo n ie z n a s z , te mi to sentencjami bronić się będ ziesz od pożyczaiących i rekom enduiących: przy­

słow iem zaś Co sie p r z e w le c ze to nie uciecze od nątrę- tów i wierzycielów.

W reszcie na szóstej i ostatniej powierzchni górnego denka miej kalendarz, z któregobyś ani iednych nie opu­

śc ił im ienin bez powinszowania i poczęstowania solenizan­

tów czarownym proszkiem przyszłej twoiej pomyślności.

Łatwo dom yślić się można i z mechanizm przedzi­

w ny do tabakierek użyty da się zastosować i do puzderek tytuniowych.

P rzy tych w szystkich ostrożnościach i środkach nie zapomnij za kaź dem kichnieniem szerzyć twoich życzeń i błogosław ieństw , przy których możesz się i rozkwilić nad dobrocią twego łaskawcy.

Taki iest krótki ale skuteczny przepis dorobienia się maiątku i znaczenia, za pomocą tabakierki.

POCHWAŁA TABAKI.

T y , co myśli strudzone orzeźwiasz z uśpienia , T y , co rozpędzasz nudy, i zmniejszasz katary, R ozkoszy wielkich nosów , osłodo cierpienia, Tabako, darze n ie b io s , przyjm moie zmartwienia:

Dodaj chwalcy twoiemu rzeźwiącej podniety, I wzbudź w nim w ieszcze tony i zapał poety.

Kiedym p ozn ał znikomość obietnic n a d ziei, Gdym goniąc szczęścia postać darmo siły tr u d z ił,

(12)

12

Gdy po rozkoszach p rzyszły zmartwienia z kolei , A ia marząc o szczęściu , nagleni się p rżeb u d ził, Gdym z burzliwych miast uciek ł do spokojnej w ioski T yś w ten czas po raz pierwszy sło d ziła me troski.

Już czas polotny zn iszczy ł zawrót młodej głow y, Wyrwawszy się z rozbicia, stanąłem u brzegu l i i i odtąd nie mam chęci; syn Dedala nowy Puszczać się na tną zgubę w nierozm yślnym biegu, Lecz na pamięć przysługi wyświadczonej w porę , Ciebie m iła tabaczko ciągle odtąd biorę.

Nad stosami zhutwiałych xiążek nachylony N ie nudziłby się autor gdyby nie m iał c ie b ie , W tobie przeciw uśpieniu doznaie obrony, Ten co śledzi lunetą nowe cuda w niebie , Pierw szy wsparty na x ię d z e , na lunecie drugi Chrapaliby szczęśliw ie bez tw oiej p rzysłu gi.

Często głodny poeta w słod k iem zachwyceniu Pod czas długich wieczorów wichrowatej zimy^

Passuie się nieborak w ponurem milczeniu , Z głodem , zim nem , uśpieniem 1 trudnemi rym y, Gdy twój proszek drażliwie nerwy mu p o łe c h c e , 1 rym gładki przychodzi, i spać się odechce.

N iech kto inny wychwala szczęśliwy w iek zło ty , Gdzie śm iertelni na ło n ie niewinnej prostoty, Pędzili b łogie życie i zmartwień nie z n a li, la ważąc byt ich z naszym na bezstronnej sza li, N ie zazdroszczę im szczęścia , te dawne prostaki N ie pili słodkiej kawy, nie brali tabaki.

Gdy w licznem zgromadzeniu natrętny gawęda Nudzi mię swą perorą i prawi androny, Gdy nad krytycznym czasem ubolewa z rzęda , Lub srogością kochanek ięczy opuszczony,

(13)

Ia milczące stworzenie na zapłatę myta , Częstuię go tabaczką i iuż z nami kwita.

Kiedy mąż nieostrożny powabnej Pandory Otworzył dar Iowisza z wierzchu okazały, I ukryte na zgubę człow ieka potw ory,

Z groźnym hukiem po całym świecie się rozlały, Czemuż m iła nadzieia co w yszła ze spodu N ie przyniosła tabaki dla ludzkiego rodu.

Patrzcie czego ten biedny tak troskliw ie szuka , W staic, znowu usiądą, znów wstaie i b ieg a , Rzuca wzrok niespokojny, nogą w ziem ię stu k a , Przeziera swe k ie s z e n ie — cóż go tam dolega?

Czy bola głow y dostał ? czy zgubił skarb i,aki ? N ie — . cos to ważniejszego — on nie ma tabaki.

la k niegdyś garstka Greków w pam iętnym odwodzie Po długiej walce ż wiatry, ż morzem zabui'zonem , Gdy do ojczystej ziemi zbliżała swe ło d z ie ,

Z łow iła w łasne brzegi okiem natężonem , Radością przepełnione b y ło każde s e r c e , Taką on rozkosz znalazł w pełnej tabakierce.

Piękna połow o świata co słodkim urokiem , W kładasz więzy różowe na człe k a z u śpiechem , Dla czegóż na ten proszek rzucasz wzgardy okiem 9 I brzydzisz się zbyt licznym tabaczników cechem , Masz i ty swoie p r o sz k i, lecz w innym zamiarze^

My swoie w nos pakuiem , ty swoie na twarze, O wy! z których zadrwiły nadzieie zwodnicze , P łaczliw i kochankowie , wyśmiane gawrony Z próżnem i kieszeniam i, goli ex p a n icze, Potrojną kondemnatą zwalone patrony, Wygwizdane autory, ograne szulery,

Szukajcie pocieszenia wewnątrz tabakięry*

(14)

— u —

Wy za ś, co z tabakierek trosków um niejszenie , I zgryźliwych umartwień czerpacie o sło d ę ,

Pochwalcie swym uśmiechem , me pochwalne p ie n ie , I wprowadźcie tabakę w pospolitą modę ,

A wieńcząc dobre chęci i talenta B aki, Zażyjcie za me zdrowie trzy razy tabaki.

ANEGDOTY I NOTATKI TABACZNE.

Fryderyk Wielki zażywał dobrze tabaki i aby n ie ściągać ręki do k ie s z e n i, kazał b y ł na kominie postawić wielką tabakierę gdzie czerpał w potrzebie. Pewnego dnia widzi w gabinecie iednego z paziów , który nie sądząc bydź postrzeżonym a ciekawy skosztowania królewskiej ta­

baki , k ła d ł bez ceremonji palce do otwartej p uszki, na kom inie sąsiedzkiego pokoiu. Król z razu nic nie rzekł:

lecz w godzinę w oła pazia , każe sobie przynieść tabakie­

rę i zaprosiwszy ciekawskiego na s z c z y p tę , pyta go iak znajduie tabakę? — Wyborną Najiaśniejszy tkanie — a ta­

bakierę ? — prześliczną Najiaśniejszy Panie. — A więc weź ią Mospanie bo mi się wydaie za małą na nas oby­

dwóch.

Gdy pewien nieproszony gotow ał palce do cudzej tabakiery, i ej właściciel rzecze: P a n b ie rze sz ta b a kg 3

— B io rą odpowie drugi — To tez P a n b ierzesz a ia k u - p u ig j i niedał mu zażyć.

Pewien głupowaty amator tabaki tak się naprzy­

krzał znaioinym zażywającym: że ieden znićh, pod nazwis­

kiem kraiowej tabaki, podsunął mu ciem ierzycy: gdy się nasz tabacznik w ykichał, przyznał iż niew iedział o tej ga­

łę z i bogactwa narodowego, a ci których podatkował u- wolnili się pomału od haraczu 9 ostrzegaiac go iż nabraw­

(15)

— 15 —

szy patry o tycznego gustu do wyrobów ojczystych, używa­

li iuz tylko kraiowej tabaki.

Równie pierwszem u odurzały tabacznik widząc we francji że damy m iały bonbonjerki z których anyżek ia- d ły , napisał do przyiaciela: Kochany Bonawenturo nie u- wi er żyłbyś tutejszej dziwnej m odzie, tutaj kobiety tak ie»

dzą tabakę , iak my ią zażywamy.

D o zalet tabaki należy powaga koloru tabaczkowego.

W Hawannie palenie tytuniu tak iest upowszechnio­

ne iż można każdego na ulicy zatrzymać prosząc o udzie­

len ie'o g n ia do lulki.

Kiedy Paganini w yieżdzał z W arszawy, amatorowie dźwięku nie wynaleźli żadnego interessowniejszego daru, nad złotą tabak ierk ę.#

Sjpis tabak, i ty tu n ió w , zn a n y c h w K rólew sŁw ie Polakiem, w e d le t a x y U rzę d o w e j.

T a b a k i. Sew ilska czyli S p a n io le łte funt z ł. 4 0 - Paryzka R o y a le Nr. 1. z ł. 18. N r. 2. z ł. 14. R o b illa r d z ł . 12. S t. O m er z ł. 10. H a p p e ćC K tre n n e ś P a r y z k a z ł. 10. N r. 2 z ł. 7. Tabac franęais z ł. 8. Offenbachska Maroko z ł. 7. Hollenderka z ł. 6. Albanka Nr. 1. z ł. 5.

N r. 2. z ł. 3. gr. 6. Peterburgska z ł. 4. Polska N r. 1.

z ł: 3. gr. 16. N r. 2. z ł. 2. Ukraińska z ł. 3. Ruska N r.

1. z ł. 2. gr. 15 N r. 2. z ł. 1. gr. 18.

T y tu n ie . Varinas knaster w Rollach pierw szego gat.

funt z ł. 40. drugiego gat. z ł. 26. Marakaibo z ł. 35 g. 10.

Sułtański z ł. 12. Wagstaff z ł. 9 gr. 16. Turecki N r. 1.

z ł. 9. N r. 2. z ł. 6. Knaster Nr. 1. z ł. 8. N r. 2. z ł. 6?

(16)

Knaster Polski z ł. 4. Batavja z ł. 4 . Bessarabski z ł. 4 . Gelbvirgin z ł. 3 gr. 10. D rey Koenig- N r. 1. z ł. 2 gr. 12.

N r. 2. z ł . 2, Szwicent z ł. 1 gr. 10. Cygaro sztuka ie- dna po gr. 6. Cygaro Havana gr. 8.

Z A G A D K A .

P rzyb ył konkurrent pew ien z Ameryki Gonić w zaloty z oboiętną panną , Cez kiedy m iłość popsuła mu s z y k i, Zgorzał z zapału, zagrzał swą kochaną,

Lecz znów o sty g ła , iu£ amant popiołem , Ona glinianem innych zwodzi czołem .

--- n H

' »

N O T A B E N E d la P o c zta m tó w i K a n to r o w i Expedytorowie Poczt i Kollektorpwie będą łaskaw i zapisywać w xięgach swoich dokąd każdy Exemplarz dzi­

siejszy oddzielną liczbą nacechowany zostanie p rzesłanym , albowiem przed Nowym Rokiem 1830. pociągnięte będą Losy wedle których załączy się dla ka£dego Prenumeran- ta przedmiot poniższą liczbą wygrany:

EXEMPLARZ 141.

Explication de lagravure Nro ĄO, Fig. 1. Chapean de. P a il- le de r i z 9 Robe demonsseline garnie en m alinę. Fig. 2. Cha- pean de paille d ’J ta lie 7 Robe de jaconas brodee en laine.

Objaśnienie ryciny Nro 4^* Fig. Kapelusz biały ryżowy*

Suknia muślinowa garnierowana koronkami. Fig. Kapelusz ryżo­

wy W łoski, Suknia z żakonas wyszywana wełną.

W DRUKARNI PRZT ULICY LESZNO. Nro 660.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ci w wieku sektarskiegó entuzjazmu. Charakter iego i życie zupełnie zmaxym ami zgodne zdały się ożywiać w N iem czech obraz mędrców' Starożytności.. Pierw szym

sze się kończy na rozlaniu żółci.. Ten nadzwyczajny humor tak przechodzi iak przyszedł: kiedy ią w eźm ie, rzek łb yś że u zegarka szpin- del złam any. Przypomina

skiej zł. gazety Korresponden- ta zł. Rys Polskiego Słownika zł. Kwartał nastepuiący Motyla darmo zł. Upominek dla Polek zł. wszystko razćm zł. Patryotek fEmigre)

B yłby to m ierny kłopot innemu ale nasz Lord nie wiem dla iakiego przywidzenia chciał koniecznie chwytać naturę na uczynku i nigdyby sobie nie darował figury

Coraz bardziej przykrząc u Mecenasa puścił się Chatter- ton o swoich siłach do Londynu gdzie go kilku x ięgarzy dobrze przyięło i zamówiło do pracy przy

ciąga się ostrożnie w granicach rylca serwaserem, pras su - ie się przez papier gorącem żelazkiem a rysunek w naj­. delikatniejszych cieniach przystaie do

ni ji pożytecznym , wszystkim przykładaiącym się do nauk przyrodzonych : iest to powszechne repertorium wszystkiego co w yszło na widok publiczny we wszystkich

Od chwili której zostawiłem biesiadników, mieniących się moimi przyiaciółm i tłum nie zebranych u stołu przy wytwornem w in ie, nie byłem ieden , lecz byłem