.Nfc. 14 (1 4 0 0 ). W a rsz a w a , dnia 4 k w ie tn ia 1909 r. Tom X X V I I I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA". PRENUMEROWAĆ MOŻNA:
W Warszawie: ro c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2. W R e d ak cy i „ W s z e c h św ia ta " i we w sz y stk ic h k się g a r- Z przesyłką pocztową r o c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5. I n iach w k ra ju i za g ra n ic ą .
R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p rz y jm u je ze sp raw am i red a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ieczo rem w lo k a lu re d a k c y i.
A d r e s R e d a k c y i: K R U C Z A Jsfe. 3 2 . T e le fo n u 83-14.
H I S T O F I Z Y O L O G I A I P A T O L O G I A Z A P Ł O D N I E N I A .
Z chwilą, g d y zapoznano się z fu n k cy ą ko m órek płciow ych i stw ierdzono ich wielkie znaczenie w całkow itym procesie rozw oju organizmów , u w agę p rzy ro d n i
ków zwrócić m u sia ła b u dow a tego p o d łoża ewolucyi życiowej, j a k im się okazały j a j k o i plem nik. Ich morfologia m ogła tu ty lk o w y ja ś n ić ob serw o w an e z ja w isk a fizyologiczne.
Zwrócono się te d y gorliwie do badań nad c h ro m a ty n o w ą s u b s ta n c y ą j ą d r a k o mórkowego, ta m s z u k ają c rozw iązania n a rz u c a ją c y c h się zagadnień. Był to n ie w ątpliw ie b ardzo w a ż n y m o m e n t w dzie
j a c h teoryi d escend encyi, a n a u k a o chro- m ozom ach spełniła w te d y z niem ałem po
w odzeniem t ru d n e , powierzone jej, zada
nie. Lecz chrom ozomy, nie będąc j e d y n y m s k ła d n ik ie m elem entów rozrodczych, nie m og ły p r z y ją ć n a siebie w szystkich t y c h funkcyj, k tó re coraz widoczniej wy
s tę pow ały w m ikroskopie.
T rz eb a było sz u k ać p rzy c z y n w zanie
d b a n y c h d o ty c h c z a s błonach, śró dciałkach i, rzecz prosta, w plazmie, której znaczę-
! nia nie doceniano od początku badań nad komórką. D la p ow iększenia w y dajno ści doświadczeń dołączono do najczęściej do
ty c h c z a s stosow anej m eto dy morfologicz
nej i niektóre środki fizyologów, k tó ry c h p rze w ag a leży oddaw na w bezpośredniej- szej obserw acyi życia.
Od początku stulecia bieżącego w z ra s ta ć zaczęło usiłowanie doświadczalnego w y św ietlenia zjawisk, związanych ze s p r a wą zapłodnienia. Pow ażne w y n ik i w tym k ie r u n k u dały ju ż b a d a n ia Loeba, Kosta- neckiego, Heidenhaina, Haeckera, Mevesa.
Przyszłości pozostawiono t u j e d n a k duże jeszcze pole, k tó re w części zapełniają b a d a n ia w y k o n a n e w czasach ostatnich.
Nosząc na sobie nieraz w y b itn e cechy hypotez, operują one j e d n a k bogatym ma- te ry a łe m f a k ty c zn y m i z teg o też w zg lę
du sta n o w ią dla n a uk i no w y i c enn y n a b y te k . J e d e n z takich szeregów badań, któ re g o w ynikiem j e s t „nowy pogląd na n a tu r ę astrosfer, j a k o też i n iek tó ry ch innych procesów zapłodnienia i brózdko- w a n i a “ zam ierzam tu ta j uw zg lędnić szcze
gólnie.
Mała książeczka d-ra Ju liu sz a R iesa *)
') B ies. J. B eitrage zur H istop h ysiologie der B efruchtung. Bern. 1908,
210
w s z e c h ś w i a tJM# 14 w y sz ła w r. 1908 i z a w ie ra ciek aw e w y
niki b a d a ń n a d b u d o w ą c ia łek z a ro dk o wych, szczególnie p lem n ik a . J u ż poprze
dnio w r. 1907 a u to r te n w y g łosił p r z y puszczenie x), że figury stale to w a rz y s z ą ce zapłodnieniu m u sz ą być w y n ik ie m n i e znanej d o ty ch c z a s całkow icie b u do w y sperm atozo id u, m ała j e d n a k ilość dow o
dów p rze d m io to w y c h nie m o g ła jeszcze d o sta te cz n ie p rzech ylić szali z w y c ię s tw a n a s tro n ę naszego badacza. Gdy j e d n a k w n a s tę p s tw ie Ries rozszerzy ł b a d a n ia sw oje i n a budow ę p lem nika, n a w e t p o w a ż n a k r y t y k a n a u k o w a s ta n ę ła w z n a cznej części po s tr o n ie n ow y ch z a p a t r y w ań.
Nowe te b a d a n ia stw ie rd z a ją , że p le m n ik s k ład a się ze s z k ie letu p laz m aty c z nego, z a w ierającego w sobie s u b s ta n c y ę c h ro m a ty n o w ą o k o n s y s te n c y i naw pół cie
kłej. C h r o m a ty n a m a więc m ożność prze
s u w a n ia się to b ardziej k u przodowi, to znów p o w ra c an ia k u p od staw ie głów ki plem nika, co s tw ie r d z a ją liczne s ta d y a p ośrednie, k tó re udało się u w idocznić za- pom ocą mikrofotografii. P la z m a i c h ro m a t y n a t w o r z ą t u ra z e m zupełnie s a m o dzielny u tw ó r, który, j a k o t. z w. głów k a, daje się n a w e t w sz tu c z n y sposób o d łą czyć od res z ty s k ła d n ik ó w m orfologicz
n y c h ciałka n a sie n n e g o . Głów ka ta p o łączon a j e s t bow iem ty lko zapomocą w ą skiego m o stk a p laz m aty c z n eg o z dw om a ś ró d c ia łk a m i (centrosom a), k t ó r y c h budo wę tru d n o było określić ze w zględu n a m ałe rozmiary. C en tro zo m y są bardzo ściśle połączone z w iciam i p lem nika; j e s t ich tu bowiem dwie, w b r e w d o ty c h c z a so w y m tw ierdzeniom , p r z y j m u j ą c y m j e d n ę tylko wić przy główce plem nika. Wić t a k a p rzy tw ie rd z o n a j e s t bardzo silnie do odpo w ied niego śródciałka. C a ły zaś te n u tw ó r j e s t otoczony j a s n ą błoną plazm a- ty cz n ą , k t ó r a w sz y s tk ie te s k ła d n ik i s p rz ę ga w j e d n ę całość, ta k , że u ż y w a ją c n o r m aln y c h środków te c h n icz n y c h nie m ożna odróżnić w s z y s tk ic h e le m e n tó w w s p o m n ia n ych . W celu więc dok ład n e g o w yśw ie-
') R ies J. N eu e A uscham ingei) iiber die Natur der A strosphaeren, so w ie einiger anderer Befrueh- :jungs - u. Teilungsvorgange. Bern. 1907.
tle n ia tej budowy, t rz e b a było szukaó in nych dróg, u ła tw ia ją c y c h analizę plem ni
ka. N ajlepszą z n ich okazało się czysto m echaniczne ciśnienie. Św ieża s p e rm a przy c iśn ię ta mocno szkiełkiem pokryw ko- w em i z a b a r w io n a m eto d ą G ram a w y k a zać m u sia ła w ła ściw ą sobie budowę. S k u tk ie m bow iem ciśnienia pochw a plazma- ty c z n a pęka i u w a ln ia w szystkie przez się w pozorną całość zespolone składniki.
Często s p o tk a ć można główkę wyrzuconą przez ciśnienie z owej pochwy. W idać w te d y dokładnie i budowę resz ty plem ni
ka. W ięc, c h ro m a ty n a tw orzy w główce zatoki, k tó re w najro zm aitszej swej for
mie o g ran ic za ją j a s n e przestrzenie pla- z m a ty cz n e . Z da rza się, że dw a w y ro s tk i c h ro m a ty n o w e otac z a ją plazmę, co powo
duje tw orze nie się j a s n y c h p lam o wy
glądzie wodniczków (vacuolae). U tw orom ty m n a d a w a n o daw niej znaczenie zbior
nik a j a k i e jś chem icznie nieznanej cieczy, m ającej pom agać, lub n a w e t powodować zapłodnienie.
Poniew aż ciśnienie w y w ołuje o d e rw a nie się głów ki plem n ik a od pozo stały ch sk ła d n ik ó w , t. j. śródciałek i wici, przeto sądzić można, że związek pom iędzy g łó w k ą a ś ró d c ia łk a m i j e s t luźniejszy, niż m ię
dzy te m i ostatniem i, a wiciami. Ś ródciał
ka odłączone od wici nie były n igd y spo
strz e g a n e , co pozwala uw ażać zespół ich za n a jtr w a ls z y w k o n s tr u k c y i ciałk a n a siennego. Stady a, prze d s taw ia jąc e ów m om ent, kiedy głów ka zo staje w y rzu can a przez otw ór w pę kniętej pochwie plazma- tycznej, przem aw iają za tem , że postać tej g łów ki nie należy do s ta ły c h i może się dowolnie zm ieniać pod w pływ em c z y n ników m echanicznych. Św iadczy o tem często o b s e rw o w a n y je j b iszkop tow aty k s z ta łt, gdyż zwykle w takich w yp a d k a c h g ó rn a część główki z najd ow ała się ju ż n a z e w n ą trz po chw y plaz m aty c z n ej, dolna zaś tk w iła w niej jeszcze. Z chw ilą wię
kszego rozluźnienia więzów p ochw y dw a śródciałka, a w ię c i dwie wici s ta ją się ta k dokładnie widoczne, że o ich pod w ó j
ności nie można, zdaje się, wątpić.
D odać należy, że do doświadczeń ty c h
służyła głównie świeża sperm a ludzka,
a w części dały się też one pow tórzyć
M 14 W SZEC H S W IA T 211 n a w e t n a m n ie jsz y c h plem nikach jeżow ca
(Stro ngy locentrotu s). Tyle mówi m orfo
logia. A teraz, j a k na jej podstaw ie w y ja ś n i ć można fizyologię zapłodnienia?
W ić j e s t o rg a n e m r u c h u ciałka n a s ie n nego, jej funk cy o m poświęcić też należy w ielką uwagę. Rzecz prosta, że doświad
czenia te m ożna ju ż było w ykonać tylko n a e le m e n ta c h płciowych jeżowca. P o niew aż j e d n a k i one nie zawsze dać m o
gły o s ta te c z n e w tej spraw ie w y t ł u m a czenie, trz e b a się było zwrócić do obje- któw, k tó re b y pozwalały e k s p e r y m e n ta torow i ca ły m ty m a k te m pokierować sa memu. W ty m celu służyć mogły: kula woskow a lub plasteinow a jak o jajk o , dłu
g a szpilka z ł e b k i e m —ja k o plemnik. J e śli w ięc szpilką naśladować będziemy r u chy p le m n ik a w j a j k u (tym razem w kuli woskowej), a n a stę p n ie dokonam y prze
k ro ju poprzecznego przez kulę, to okaże się, że ś la d y pozostawione przez ru ch szpilki w w osku całkowicie odpowiedzą w yglądo w i a s tro sfe ry , pow stającej w p l a zmie j a j a naokoło zapładniającego p le m nika. P o zw ala to poniekąd tłu m aczy ć so
bie a s tro sfe rę j a k o ślad r u c h u wici w pla
zmie. Że wić bowiem p rz e n ik a do plazmy ja ja , było to ju ż i dawniej stw ierdzone (Rubaszkin, Gerlach), a Ries dowiódł ty l
ko, że ślad p o w s ta ły w obwódce p ro m ie nistej (zona ra d ia ta ) j a j a podczas zapład- n ian ia j e s t ow ą pochw ą plazniatyczną sp erm ato zo idu, pozostającą na z ew n ą trz podczas p r z e n ik a n ia je j przez micropyle błony ja jo w e j. Przeczy to j e d n a k d o ty c h czasow em u poglądow i n iek tó ry ch uczo nych, u p a tr u ją c y c h w tym w łaśnie śladzie pozostałą n a z e w n ą trz wić plemnika. Z ch w ilą więc, g d y plem nik przejdzie do plazm y j a j k a , wić je g o k o n ty n u u je dalej ów ruch sferyczny, którego sk u tk ie m wi
d om ym j e s t właśnie astrosfera. Wić ta ułatw ia główce sp erm atozoidu kopulacyę z j ą d r e m jajo w e m . N astępuje z n a n y ju ż z re sz tą proces połączenia j ą d e r i tw o rze nia się j ą d r a przew ężnego. Ś ródciałka ple m n ik a (tylko one bowiem uczestniczą w podziale kom órki) x) rozłączają się, zaj-
J) P atrz niedaw ne badania K ostaneckiego, _Boverego i innych.
m u ją d yam etralno sta n o w isk a , a zawsze z niemi zespolone wici znów zaczynają w ykonyw ać swój zw ykły ruch, k tó ry uw i
doczniają nowe, dy a m e tra ln ie powstające astrosfery. Po dokonanym podziale ko mórki m acierzystej n a s tę p u je m om ent zupełnego spokoju, związany zapewne z potrzebą reg e n e rac yi śródciałek i wici, bez k tó ry c h podwójności nie byłaby mo
żliwa dalsza m itoza komórki. Podobny proces podziału z w y b itn y m współudzia
łem śródciałek i wici obserw ow ano też i n a n iek tó ry ch kom órkach so m a ty c zn y c h (Zimmermann).
Poparcia tej h yp otety c zn e j z re sz tą te- oryi doszukać się można w n iek tó ry ch badaniach patologicznych i teratologicz- nych. Mam tu głównie n a m yśli znane doświadczenia braci H ertw igów *), k tóre s tw ie rd z ają n ien o rm aln ą mitozę zapłod
nionych ja j e k jeżowca, w y sta w io n y c h po
przednio n a szkodliwy w pływ ja k ic h ś w a ru n k ó w sztucznych. W ie m y stą d , że j a j k a poddane działaniu te m p e ra tu ry zni
żonej, czynników chem iczn y ch j a k ch in i
na, wodzian chloralu, chloroform i t. p.
ja k o też i j a j k a uszkodzone w sposób czysto m echaniczny, s ta ją się mniej o d porne na a ta k większej ilości sp e rm a to - zoów i, zamiast, j a k zwykle, je d n e g o ple
m nika, p rzepu szczają w ięk szą ich ilość, np. 2, 3, 4 lub n a w e t więcej. N astępuje w t e d y przepłodnienie s k u tk ie m polisper- mii, i zam iast norm alnej figury podziało
wej (diaster) po w s ta ją a s tro s fe ry w ielo
k r o tn e (triaster, te tr a s te r , polyaster). Zga
dza się więc to całkowicie z poglądem, że wić jed y n ie j e s t przyczyną p o w s ta w a n ia astrosfer.
Poza tem nien orm alne figury podziało
we s p o ty k a m y również w n iek tó ry ch zja w isk a ch patologicznych, podczas p o w s ta w ania nowotworów,, np. rak a.
J e s t to choroba nabłonka, spowodowa
n a n adm iernem rozm nażaniem się kom ó
rek, s k u tk ie m czego p o w sta ją guzy r a k o w ate, które w y w ie ra ją w pły w upośledza
j ą c y n a czynności danego organu, np. żo-
Ł) O. i R. H ertw ig. Ueber den Befrachtungs- u. Teilungsvorgang deB tierischen E ies unter dem E in fiu ss aiisserer A gentien. Jena, 1887.
212 W SZ E C H SW IA T •Nb 14 łąd ka, przeły k u, o d b y ta, m acicy. B a d a
n ia histologiczne ta k ie j t k a n k i ra k o w a te j dowiodły (Arnold, H a n se m a n n , Cornil), że szy bki podział k o m ó re k po w o d o w a n y j e s t i przez to, że z a m ia s t n o rm a ln e g o po
działu n a dwa, k o m ó rk a m a c ie rz y s ta dzieli się odrazu n a trzy , c z te ry i więcej p o tom n ych . Dowodzi tego p o w s ta w a n ie w kom órce figur a n o rm a ln y c h (tria s te r, te- t r a s t e r i t. d.) z a m ia s t n o rm a ln ej figury podziałowej (diasler). Gdzie j e s t p r z y czyna owej anom alii —d o ty c h c z a s nie w ia domo. Jeżeli j e d n a k r o z p a trz y m y w zwią zku z sobą powyżej przytoczone fak ty , tru d n o n a m oprzeć się myśli, że zapew ne k o m ó rk a tk a n k i r a k o w a te j j u ż od j a j k a dziedziczyła n a d m ie rn ą ilość wici, k tó re się tam p rze d o stały s k u tk i e m polispermii.
Czy j e d n a k ta teo ry a wici w niesie wię
cej św ia tła w dziedzinę p a tologii r a k a — to św ia t lekarski r o z s trz y g n ą ć m u si w przyszłości. Nie m ożna j e d n a k uchylić przypuszczenia, że rak , praw do p od o b n ie, j e s t chorobą, do k tó re j ju ż j a j k o n a b ie r a
pewmej p red y sp o z y c y i.
J e s t to tem b a rd z iej możliw e jeś li u w z g lęd n im y n ied a w n e b a d a n ia nad z a p ło d nien iem j a j e k częściotw ó rczy ch (m erobla- stycznych). P rz e c iw n ie b o w iem niż w j a j k a c h cało tw órczy ch (holoblastycznych) np. jeżow ca, k tó re w n o rm a ln y c h w a r u n ka c h przepuszczają do swej p laz m y j e d e n tylko plem nik, j a j a częściotw órcze p o d legają zupełnie n a tu r a ln e j polispermii.
P rz en ik a tam bow iem o d razu .większa ilość spermatozoidów7, z k tó r y c h je d n a k ż e j e d e n ty lko dopełnia k o p u lac y i z j ą d r e m jajo w e m ; w obec pozostałych ją d r o to z a chow uje się z w y kle odpornie, to też nie b io rą one czyn neg o udziału w brózdko- w a n iu i po z o sta ją w plazmie j a k o p lem n i
ki akcesoryczne. W p rz y p a d k u je d n a k , gd y ją d r o ja jo w e podlegnie ja k im k o lw ie k uszkodzen io m m ec h a n ic z n y m lu b c h e m i
cznym, a k c eso ry c zn e te p lem niki p o w r a cają znów do s t a n u czynnego, a osłabio- | ne j ą d r o nie może się w te d y ju ż oprzeć atako w i, wrobec czego n a s tę p u j e terato lo-
jgiczne zjaw isko przepłodnienia. W te d y znów po w s ta ją owe w ie lo k ro tn e a s tr o s fe ry, spow odow ane z ap ew ne (w m y śl po
wyższej teoryi) p rzez w zno w io n y ru ch |
plem ników . Do j a j e k z a jm ujących p o śre d n ie sta n o w isk o m iędzy częścio- i ca- łotw órc z em i n ależy i ja jk o człowieka.
Możliwem te d y j e s t przypuszczenie, że kom órk i organizmu, pochodzącego z t a kiego oto jajk a , które zaw iera w plazmie Swej w ię k s z ą ilość ty ch wici, część ich, n a w e t w stanie dorosłym, dziedziczą, i że w razie c z ę s ty c h uszkodzeń m ec ha nic z nych lub c h e m iczny ch przez alkohol, c h lo
roform, n ik o ty n ę i t. p. j ą d r a takich k o m ó re k t r a c ą sw ą odporność. W ta k im razie p lem n ik i w z n a w ia ją s w ą czynność i r u c h ich staje się p rz y c z y n ą owych a n o rm a ln y c h figur podziałowych, k tó re w t a k ty p o w y sposób w y s tę p u ją w k o m ó rk a c h tk a n k i rak o w a te j. W te d y z ro z u m ia łe m się s ta je n a d m ie rn e mnożenie się kom órek, p o w o du jące owe g u zy ch o
robotw órcze. Sam a więc ju ż n a tu r a j a j k a i sposób je g o zapłodnienia p r e d e s ty n o w ać m o g ą przyszły organ izm w zaran iu do tw o rze n ia now otw oró w złośliwych.
R e z u lta ty b adań nad histofizyologią za
płod nienia nie są pozbawione w y b itn y c h cech h.ypotezy: posiadają wiele stron sła
bych, nad k tó re m i d y s k u s y a nie może się m ieścić w ra m a c h tego a rty k u łu . Nie m ogą też one dziś rościć p re te n s y i do u z n a n ia powszechnego. Bądź co bądź znalazły sobie tera z ju ż n a w e t zwolenni
ków w kołach p o w ażny ch fachowców (W aldeyer, Studer).
Główne znaczenie ich zd a je się pole
gać n a bodźcu, k tóry dać m ogą całem u s z ere g o w i zarówmo p rzy ro d n ik ó w j a k i le k a rz y do dalszych dociekań n a d ży
ciem i j e g o w r o g ie m —chorobą.
Ryszard Błędowski.
N A J D A W N I E J S Z E D O T Y C H C Z A S Z N A N E S Z C Z Ą T K I S Z K I E L E T O W E
C Z Ł O W I E K A .
(Dokończenie).
S ta rs z y m od H. prim ige niu s okazał się,
żyjący w poprzedniej epoce (St. Acheul)
człowiek, poznany ze w sp om nianego od
Ne 14 W SZECHŚW IAT 213 k r y c ia O. H a u s e ra we Francyi. Poniżej
w a r s tw y , mieszczącej szczątk i wyrobów k u l tu r y M oustierskiej (badanej przez Lar- te ta i Christa), te n uczony rozpoczął ko pać z pom ocą sw ych, dobrze ju ż w yszko
lonych ludzi, w p e w n y m ogrodzie, w k t ó r y m z n ajdow ano rozm aite n arzędzia ka m ienne. W tra k c ie rozkopów zbliżono się do całkiem ziem ią z a sy pan ej, malej groty, w której, począwszy od września 1907 r o k u w zupełnie nienaruszonej w a r stw ie, natr.iflono n a liczne typow e topo- ry, noże, s k rt baczę oraz ś w id ry . Badania prowadzone i adzwyczaj s ta ra n n ie p rze
ciągnęły się do 1908 r., k ie d y p ew nego dżdżystego dnia m arcow ego w głęboko
ści 1,6 m niedaleko brzegu skalistego d a chu ja s k in i, dozorca robót sp ostrzeg ł część kości podudzia, k tó rą rozpoznał odrazu ja k o ludzką. Stosow nie do wydanego polecenia, zdał n a ty c h m ia s t spraw ę 0.
Hauserowi, k tó ry ledwie uw ierzy ł w p ra w dziwość ta k nadspo d ziew an ego odkrycia.
Kiedy naocznie przek onał się o isto tn y m stanie, kazał, późno ju ż w nocy, miejsce to zasypać w yso ko ziemią, ażeby tk w ią ce jeszcze w gruncie re s z tk i szkieletu ochronić od niszczących j e w pływ ów at- mo fery.
Nauczony d ośw iadczeniem o n a jro z m a itszych pow ątp iew aniach i zarzu tach , czy
n io n y ch au te n ty cz n o śc i poprzednich, po
dobnych odkryć, H auser zachow ał j e u m y ś !nie w n ienaruszonej w a rs tw ie zie
mi i dopiero w obecności licznych f ra n cuskich u rzędn ik ów i lekarzy, ja k o ś w ia d ków isto tn eg o s ta n u rzeczy, p rzystąp ił do powtórnego odk rycia szkieletu o ty łe j ażeby tylko uw idocznić czaszkę, poczem po sp is a n iu urzędo w ego pro to k u łu , po
świadczonego podpisam i w sz y stk ic h obec
nych, zasypano j e pow tórnie ziemią. O sta
tec z n e zaś wydobycie ty ch szczątków od
łożył na 9 s ie rp n ia 1908 r., t. j. do cza
su, k ie d y n a spe cya ln e zaproszenie miało zjechać n a m iejsce, po odbyciu fra n k fu r
ckiego k o n g r e s u antropologicznego, dzie
w ięciu n a jz n a k o m itsz y c h antropologów i archeologów, w k tó ry c h obecności po- slanow iono doprowadzić do końca s p ra wę wykopaliska.
Niemożliwie w p ro s t prze g niłe szczątki
k ostne przedstaw iały w ie lk ą tru dn ość w w ydobyciu ich w całości z ziemi, po-
(Fig. 1).
Czaszka Hom o Mousteriensis Hauseri, wykopana 12 sierpnia 1908 reku.
nieważ za d o tknięciem samem rozsypy
w ały się w proch. Dzięki tylko u m ie j ę t n e m u z niemi p ostępow aniu obecnych uczonych, pod kiero w n ictw em a n a to m a wrocław skiego H. K la a tsc h a udało się w c ią g u dw udniow ej, uciążliwej pracy w y do by ć z ziemi poszczególne części cza
szki, po każdorazowem stw ierdzen iu ich położenia, z ip o m o c ą k ilk a k r o tn y c h zdjęć fotograficznych. Na m iejscu nieco osu
szone, przepojone klejem i owinięte s t a rannie w a tą odesłano je do W rocławia, gdzie prof. K laatsch żmudnie ulepił z nich możliwą do b a dania całość.
Okazało się, że j e s t to szkielet m łode
go, około ośm nastoletniego mężczyzny,
(Kg- 2).
Czaszka, złożona z fragm entów i uzupełniona przez prof. H. Klaatscha.
214 W SZEC H ŚW IA T JSfi 14 j a k świadczy o tem fak t, że w y r o s tk i s t a
w ow e nie s-ą jesz c ze z ro śn ię te z t r z o n a m i kostnem i, a „zęby m ą d r o ś c i “ n ie są jeszcze w y k lu te i n a w e t j e d e n mleczny, m ianow icie lew y dolny ząb n aro żn y, z a chował się nie w y p a r ty p rzez tk w ią c y pod nim w szczęce no w y ząb późniejszy.
Z w y k o p a n y c h w ogóle części, n a d a je się n a jb a rd z ie j do b a d a ń czaszka, o czole całkiem w tył cofniętem , z szcz y p c o w a to n a p rz ó d w y s tę p u ją c ą p a r t y ą szczękową, z nadzw yczaj silnie ro z w in ię te m u z ę b ie niem . P ra w ie nie znaczne czoło o d d z ie lone j e s t m ałą b r ó z d k ą od k o s tn y c h na- brzm ień nadoczodołowych, j a k i e s p o ty k a m y u m ałp a n tro p o id a ln y c h i u p l e mion d zisiejszych dzikusów . Ł u k o w ato sklepione te w ypuk łości o s ła n ia ły wiel
kie, nie głęboko osadzone oczy, więcej niż dw a ra z y t a k wielkie, j a k u dzisiej
szego człowieka. N a d z w y c z a j rozbieżnie osadzone, oddzielone były s zero k ą, mocno w klęsłą n a s a d ą nosow ą. N iem niej i sze
roki, płaski nos z w ielkiem i, n a p rzó d zwróconem i, poprzecznie ułożonem i o tw o r a m i czynił tego człow ieka m ocno podo
b n y m do dzisiejszego m ie s z k a ń c a a u s tra l- skiego.
N iezb yt jeszcze d aw nego p o k re w ie ń s tw a je g o z m ałpo lu dem dowodzi p ra w ie całkiem p łaskie, dłu gie p o dnieb ie n ie , oraz potężnie u k s z ta łto w a n e szczęki z z ę b am i o bardzo długich korzen iach. Z ęby trz o nowe w m iarę p r z e s u w a n ia się k u ty ło wi s ta j ą się coraz silniejsze, t. j. od w ro
(Fig. 3).
Górna szczęka i część prawej p ołow y g ło w y Hom o M ousteriensis H.
tnie tem u, co w idzim y u d zisiejszych l u dzi, u k tó ry c h n a w e t zęby te w s k a z u ją w y r a ź n ą ten d e n c y ę coraz znaczniejszego osłabiania, szczególnie zaś z a n ik a ją c y
„ząb m ądrości". W szy s tk ie zaś odzna
czają się w y b itn ą, m łodzieńczą św ieżo
ścią w yrzeźbienia, ja k ie j nie o b se rw o w a no d o tych czas u żadnego, znanego okazu dylu w ialnego. Różnica m iędzy szczęką N e a n d e rta lc z y k a , a szczęką człowieka M oustierskiego polega n a tem , że p i e r w sz a j e s t k ró tsz a od drug iej k sz ta łtu bardziej w ydłużonego. Szczególną oso
bliwością szczęki dolnej j e s t jej absolu
tn y b r a k brody, co oprócz człow ieka ne- an d e rta ls k ie g o (Homo prim ig e n ius) ob ser
w ow ać m ożna ty lk o u m ałp a n tro p o id al
nych. Z am iast w y s ta w a ć ku przodowi, j a k u teraźn iejszeg o człowieka broda — m iejsce złączenia dw u połów szczęk i—cofa się znacznie ku tyłowi, a b rak rozwinię-
(Fig. 4).
Płaskie, niskie czoło ze słabo jeszcze uw ydatnio- nemi nabrzmieniami nadbrwiowem i.
ty c h guzów, służących do spięcia m usku- łów, k tó re spełniają w y b itn ą fu nk cy ę w p o r u sz a n iu ję z y k a w czasie m ówienia (musculi genioglossi), św iadczy o mało rozw iniętej jeszcze zdolności porozum ie
w a n ia się tego człowieka zapomocą dźw ięków mowy członkow anej. W b r a k u tej zdolności ten p ra-m ieszkaniec E u ro p y zm u szon y był ograniczać się do porozu
m ie w a n ia się zapomocą odpowiednich g e stów, podobnie j a k się rzecz m a i u t e raźniejszy ch, n ie k tó ry c h plem ion B ra z y lii, k tó re w ciemności nie m ogą ju ż do
s ta te cz n ie zrozum ieć się n aw zajem . Z i n n y c h cech u k ła d u kości czaszko
w y c h w y ró żnia się w ą sk i z e w n ę trz n y
M 14 W SZECHS W IA T 215 przew ód słuchow y, um ieszczony z tylu
s ta w u szczękowego, tudzież drobnych k sz ta łtó w w y r o s te k s u tk o w y (processus m astoideus), podczas g d y kość potyliczna (os occipitale) w przeciw ieństw ie do w ą skiego czoła, j e s t nadzwyczaj szeroka.
(F ig. 5).
Czaszka z L e Moustier, widziana ze spodu.
Otwór k r ę g u pacierzowego (foramen m a
gnum ) j e s t rów nież niezmiernie wielki, przeciw nie do dźw igających głowę części kły kcio w y ch (condyli), nieproporcyonalnie m ałych i d e lik a tn y c h .
D ługość całego ciała w yn o si 1,48 m i w y k a z u je n ie k tó re ce ch y wspólne z N e a nde rtalc z y k ie m . Tułów długi, członki zaś, szczególnie przedram ię i podudzie bardzo krótkie, okazują cechy nieznane u dzisiejszego człowieka, właściwe tylko m ałpom c złek okształtn y m . Przedewszy- stkie m silne zgięcie s p ry c h y (radius) oraz znacznie ku przodowi w y g ię ty trzon ko
ści udow ych, w p rze k ro ju okrągły, za
m ia st owalny, j a k u dzisiejszego człowie
ka, pod spodem zaop atrzon y w dwie m o
cne c h rz ą s tk i staw ow e, ku tyłow i w y d łu żone. Z w łaściwości widocznych w s t a w ach kolanow ych, okazuje się, że p r a człowiek te n nie umiał chodzić z wycią- g n ię te m i lub choćby nieco \vryprostowa- nem i kolanam i, lecz poruszał się— podo
bnie do prosto p o stę p u ją cy c h małp an- tro poid alny ch—j a k s tarzec z lekko ugię- tem i kolanami.
Z kości m iedn icy i stosu pacierzow ego nie udało się niczego odnaleźć, a n a t r a fiono, oprócz opisanych, je d y n ie n a górne
żebro tudzież obojczyk, bardzo m ały i de
lik a tn y w poró w n a n iu z innem i kośćmi.
Prof. K laatsch nazw ał tego człowieka
„Homo M oustericnsis Hauseri" (od m iej
sca znalezienia i nazw iska znalazcy) i w y znaczył mu pod względem morfologicz
n y m m iejsce pomiędzy m ałpoludem z J a wy, a najniższem i dzisiejszem i wpółdzi- k iem i rasami.
Najnowszem , o s ta tn ie m odkryciem szczą
tk ów szkieletow ych człowieka, p o k re w n e go owemu M oustierskiem u jaskiniow cowi, j e s t również szczęśliwem u przypadkow i zawdzięczane odkrycie, dokonane także we Francy i. Trzej księża, J. Bouyssonie, A. Bouyssonie i L. B ardon w yd obyli we wsi Chapelle-aux-Saints, w d epa rtam e n c ie Correze, niedaleko m ia s ta Brive, praw ie kom pletną czaszkę, k tó rą zestaw ił w ca
łość d y r e k to r pracow ni paleontologicznej Marceli Boule. Uczony te n zajął się też jej zbadaniem , któ re g o je d n a k nie miał czasu jeszcze ukończyć, ogłaszając tylko tym czasow ą o niej wiadomość.
W ieś Chapelle-aux-Saints p rz y ty k a do w ąskiego pasu tere n u , obejm ującego śro
d e k i m ieszającego się z w ysepkam i, na- leżącemi do form acyi trzeciorzędow ej do
rzecza rzeki G arun n y. S k a ły w apienne tej okolicy obfitują w jask in ie , k ry ją c e szczątki dyluwialne, j a k n p . w sąsiednim d e p a rtam e n c ie Dordogne, gdzie nad brze
giem W ezery o dk ry to sła w n e g r o ty Ey- zies ze ścianami, ozdobionem i r y su n k a m i p rze dh istorycz ne m u P raw ie w sąsiedz
twie tej jas k in i, z n a jd u je się miejscowość Moustier, w które j dokonano w łaśnie opi
saneg o powyżej o dkrycia szkieletu n a j starszeg o d otychczas znanego człowieka.
Czaszka z C hap elle-aux-Saints została rów nież w y k o p a n a w j a s k in i w głęboko
ści 60 cm. Z w a rs tw y geologicznej, w k tó rej j ą znaleziono, tudzież z b a d a ń nad łu p an e m i krzem ien iam i i kośćm i zw ierząt ( re n a i bizona) o d k ry te m i przed kośćmi ludzkiemi, pokazuje się, że szczątki te lu dzk ie odnoszą się do tej samej epoki co n e a n d e rta ls k ie i ze Spy. Analogia m iędzy tem i czaszkam i j e s t uderzająca;
podobieństwo ich dowodzi, że rozm aite
te szczątki, znalezione w p u n k tac h E u
ropy, znacznie od siebie oddalonych, lecz
216 W S Z E C H Ś W IA T .Na 14 w p o k re w n y c h w a r s tw a c h geologicznych,
na le ż ą do- tego sa m e g o t y p u n o rm a ln eg o i nie m ogą by ć żad n ą m ia rą u w a ż a n e za w y ją tk i, ani też anom alie pato log iczn e.
Głowa, k ilka kręgów , tudzież nieco ułam ków członków o zn aczają oso b nik a ro d z a ju m ęskiego, w s ta r s z y m ju ż wieku, dochodzącego 1,60 m wysokości. Czaszka, niezw y kła w y m iara m i, zw łaszcza w s t o s u n k u do tułowia, o k a z u je w y b i t n e c e ch y małpie. K sz tałtu podłużnego, o d z n a cza się g ru b o śc ią kości, s p łaszczen iem w n ę tr z a mózgowego, znacznie w t y ł co- fniętem czołem, n iez w y k le w y d a tn e m i łu k a m i brw iow em i, w y s ta ją c e m i j a k u czaszki N e a n d e rta lc z y k a i oddzielonem i p ośro d k u szeroką brózdą; dalsze cechy, to mało w y b itn a i zn acznie p r z y te m ści- śniona część potyliczna, oraz dość w ty le u m ieszczony o tw ó r k r ę g o w y (foram en m agnum ). T w arz okazuje w y b itn ie w sto s u n k u do pow ierzchn i czołowej w y stę p u ją c ą naprzód p a rty ę szczękową, oczo
doły zaś s ą wielkie, a nos, oddzielony od czoła znacznem w g łę b ie n iem , j e s t k ró tk i i bardzo p rz y te m szeroki,
Szczęka g ó rn a z a m ia s t w y ła m y w a ć się, j a k u w s z y s tk ic h r a s dzisiejszych, w y
s ta je k u przodowi, tw o rząc w p rz e d łu ż e niu kości sz częk ow ych rodzaj p y s k a , bez żadnego wgłębienia. Zębów, z w y ją tk ie m jed n e g o , b r a k u je zupełnie, s k lep ien ie p o d
niebienia j e s t podłużne, brzegi boczne ł u kow ateg o obwodu osad zębow ych są p r a wie równoległe, j a k u antropoidów . Szczę
ka dolna odznacza się znaczn ą szeroko
ścią w y ro stk ó w (condyli, kłykcie), p r z y ty k a j ą c y c h do czaszki, tudzież z u p e łn y m b r a k ie m b rody.
Typ te n człowieka różni się od n a jn i
żej sto ją c y ch typ ó w tera źn ie jsz y c h , po
niew aż u żadnej r a s y dzisiejszej nie z n a j
d u je się zespolonych razem t a k licznych odznak niższości, ile ich m ożna zauw ażyć u tegoż właśnie. Człowiek z Chapelles- a ux -S aints p r z e d s ta w ia ty p niższy, zbli
żony bardziej, niż ja k i k o lw ie k inny, do m ałp c z łe k o k s zta łtn y c h , a chociażbyśm y, nie przypuszczali is tn ie n ia b e z p o śre d n ic h zw iązków ro d ow y ch j e g o z m ałp o lu d e m ja w a ń s k im , mimo te g o morfologicznie można go d o kład n ie pom ieścić m iędzy
tym , a najniższem i, dzisiejszemi rasam i.
P o jem n ość czaszki nie b y ła jeszcze m ie rzona, ale n ajpew niej zdaje się dochodzić do 1 300 c m \ W iek tego człowieka w y nosi, wredług z d a n ia M. Boulea, conaj- mniej 20 000 lat, chociaż p r zy z n a ją mu też znacznie więcej naw et. S zczątki szkie
letowe człowieka z Moustier i z Chapel- le s -a u x -S a in ts są n ajstarszem i, większe- mi — niety lk o w Europie, lecz i n a całej kuli ziem skiej —pozostałościami, ja k ie do-
(Fig.
1
a
ib
Homo prim igenius Neand,; 2a \ b
Czaszka ze Spy; 3. Homo sapiens z Laugerie-basse;
4. Szczęka z La N aulette; 5. Szczęka Homo heidelbergensis.
tychczas poznano. Z poszczególnych zaś części szkieletu o d kry to jeszcze starszą, m ianowicie dolną szczękę, niedawno, bo 21 p aździernika 1907 roku, w głębokości 24,1 m w dole piaskow ym , we wsi Mauer, 10 km oddalonej od H eid elberga w N iem czech. Jeszcze bardziej p o tężn a i bardziej zwierzęcego w yg lą d u , niż szczęka czło
w ie k a M oustierskiego, n iek tó rem i tylko właściw ościam i uzęb ienia w y ka z u je po
d ob ieństw o z w łaściw ą człowiekowi. S tw o
rzenie z ta k zwierzęcem i szczękami nie
należało ju ż do ro dzin y człowieka; w s z y
s tk ie cechy poszczególne od absolu tneg o
b r a k u brody, aż do budo w y w y ro stkó w ,
No 14 W SZ E C H ŚW IA T 217 dowodzą jeszcze pierw otniejszego niż Mou-
s tie rs k i typu. Dr. S c h o ettensack , szczę
śliwy jej o dkryw ca, widzi w niej cechy wspólnego przodka ludzi i małpoludów i twierdzi, że g d y b y kiedyś znaleziono geologicznie jeszcze sta rszą dolną szczę
kę, przy n a leż n ą ja k ie m u ś stw orzen iu z szere g u przodków naszych, to nie należy się spodziewać, żeby w y g ląd ać ona mo
gła z b y t odm iennie od tej właśnie, k tó rą dzięki je d y n ie specyficznym, niek tó ry m właściwościom uzębienia, można było roz
poznać ja k o ludzką. Szczękę, tego je s z cze bardziej do m ałpoluda zbliżonego człowieka, n a z w a n e g o przez d-ra Schoet- t e n s a c k a Homo Heidelbergensis, odno
sim y do początków okresu dyluwialnego, j a k tego dowodzą w tej samej w arstw ie znalezione kości dawno w y m a rły c h zw ie
rząt, a w iek je j cenią n a około 1 | milio
na lat.
O statnie te od krycia w Moustier, w Cha- p elles-aux-S aints i koło H eidelberga u z u pełniają lukę, j a k a istn iała do nied aw na w p rze d staw ie n iu stopniow ego rozwoju r o d u ludzkiego od małpoluda, do w z g lę dnie dobrze j u ż znanego Homo p rim ig e n iu s z N e an dertalu, Sp y i K ra p in y i n a j bardziej ze w sz y s tk ic h dotychczasow ych p ch n ę ły n a p rzó d nasze b a d ania nad mor- togenezą szkieletu ludzkiego. Niemało też p r z y c z y n ia ją się do u g ru n to w an ia i ta k w reszcie ogólnie j u ż wr n au c e p rzy jętej teoryi ewolucyi, czyli stopniow ego roz
w oju organizmów.
B. Janusz.
OPAT T. MOREUX
D yrektor Obserwatoryum w Bourges.
K L I M A T O L O G I A M A R S A .
(Dokończenie).
Łatw o zrozumieć, że, jeżeli cząsteczki gazu ożywione są prędkością, rów ną lub większą od pręd k o śc i parabolicznej, od
powiadającej danej planecie, to, w edług teoryi Stoneya, gaz t e n nie może pozo
sta ć na pow ierzch ni planety. P rz y p u ść
my, że pew na cząsteczk a w odoru o ż y wiona j e s t p ręd ko ścią m a k s y m a ln ą 10 r a zy w iększą od prędkości średniej; c z ą s te czka t a k a w ędrow ać będzie na po gran i
czu naszej p lan e ty z prędkością 16 kilo m etró w na sekundę, co j e s t prędkością znacznie większą od tej, j a k ą w y tw a rz a p rzyciąganie naszego globu. Ponieważ niem a żadnego powodu, by k aż d a c ząste
czka nie mogła prędzej czy później n a być ta k ie j prędkości m ak sym aln ej, p r z e to w odór m usi n ieu sta n n ie opuszczać Ziemię i u m ykać w p rzestrzeń. W e d łu g wszelkiego p raw d op od ob ie ń stw a to samo dzieje się z helem, ale gaz ten ucieka wolno, ponieważ w te m p e ra tu rz e — 64°
pręd ko ść jeg o m a k s y m a ln a nieznacznie tylko się różni od pręd kości parabolicz
nej. W tablicy poniższej z estaw iłem p r ę d kości średnie cząsteczek g łów niejszych gazów, w y s tę p u ją c y c h w naszej a tm o sferze:
Tablica I. Prędkości średnie cząsteozek gazów naszej atmosfery.
N azw a
gazu Gęstość Prędkość w metrach na sekundę W tem pe
raturze 0°C
W tem pera
turze—64nC
A zot . . . . 14 535 427
Tlen . . . . 16 500 400
Argon . . . 20 447 358
D w utlen ek
w ęgla . . 22 426 340
Para wodna 9 666 533
A m oniak. . 8,5 686 550
H e l ... 2 1414 1131
"PFodor . . . 1 2000 1600