K O B I E T A I J E J NAJW IERNIEJSZY T O W A R Z Y S Z
Artystko J e a n H o w a r d z*
sw ym dogiem „Metro"
F o ł. M e tr o - O o ld tu y n - M a y e r '
CZŁOWIEK I M A SZY N A
M aszyna d o p isania, skonstruow ana p rzez Francis’a w r. 1857.
M aszyna? Czyż m ożną nazw ać m aszyna coś, co m ieści w sobie całą m ąd ro ść w szech
św iata, całą lite ra tu rę ja k a była i będzie, całą p oezję od klasyków przez Poego do w szystkich dzieł, ja k ie tylko m ogą p o w stać?
Nie, to nie m aszyna, to id ealn a synteza Te k ilk a d z ie s ią t lite r u k ła d a n e na różne sp o soby, d a ją w szystko, co um ysł i n ad u m y sł m oże stw orzyć. K om binacje p o ro b io n e p rz e cież tylko z ty ch 24 czcionek dałyby „ideal n ą b ib ljo te k ę “ , łączącą w sobie w szelkie m y
śli i uczucia, boleści i radości. K sięgozbiór byłby to ogrom ny, nie zm ieściłby się w o b rę bie w szechśw iata,'"ale ilościow o byłby sk o ń czony!
S m utno i dziw nie jest pom yśleć, że nie m ożem y stw orzyć nic, coby nie było — w końcow ym efekcie — k o m b in a c ją z nie w szystkich naw et m ożliw ych uderzeń w czarn e klaw isze.
Na w schodzie m o rd u ją się, bom by — ta n a u k a białych — niszczą w pływ y E uro p y i tw o rz ą p o dw aliny p a n o w a n ia b a rd z ie j b ez
w zględnych i o fiarn y ch , ą w św iecie stu k a ją Rem ingtony...
C zar nocy balow ej: kob iety ja k m arzenie, to alety — poem aty, m uzyka, taniec, w ino — w re d a k c ja c h s tu k a ją m aszyny rep o rteró w ...
Uczony o d k ry ł now e św iaty a stro n o m ji czy chem ji, a skutek, to... k a rtk a w yjęta z m aszyny...
K rólow a piękności w d ro d ze do k a rje ry z a p a d a na trą d , łam ie się cudńy k w iat życia. W y n ik ? trz a sk klaw iszy...
T ak! w ielkość zd arzen ia, to ilość m aszyn, ja k ie ono w ru ch w prow adza...
A kobiece k ró lestw o m aszyny? To cały o lb rzy m i tłu m głów ek, w szelkich odcieni i ra s n ad k la w ja tu rą . B iu ra m ałe, duże, ciem ne, jasn e, n a jb a rd z ie j ta jn e gabinety m ężów stan u , w szystkie pełne są stu k o tu k law iszy i połysków m ig ający ch na nich p azn o k ietk ó w .
T a a rm ja , cała gam a kobiecości, to tak często d o b re d uchy p racy ! W ieleż razy zm ę
czony różn em i k w ęstjam i człow iek odpoczął, o b se rw u ją c w dalszych p o k o jach , g ra ją c e na ja s n e j głów ce p ro m ien ie słońca! Jak że czę
sto schylony n a d m aszy n ą k arc z e k zm ienił losy dw ojga ludzi!
T a część k ró lestw a m aszyn jesl bo
d a j n ajsy m p aty czn iejszą, bo łączy piękne z pożytecznem . W tym też dziale p a d a ją w ciąż now e rek o rd y . O statni, to 17 uderzeń n a sek u n d ę. N iem ożliw e? Owszem możliw e, bo jeżeli w ziąć pod uw agę, że P ad erew sk i u d e rz a 26 razy na sekundę, a re k o rd św ia
tow y 44 razy należy do p ian isty an g iel
skiego H en ry S cotta (gra w rękaw iczkach), to szybkość 1 0 0 0 u d erzeń na m in u tę nic
■wyda się n ie p raw d o p o d o b n ą.
Skąd się w zięło to cudow ne n arzędzie?
P o czątk i leżą — w brew o czek iw an iu — w „pom roce d ziejó w “ . Nim je d n a k opow iem cośniecoś z h isto rji, m uszę się zastrzec, że h is to rja m aszyny do p isan ia, to h is to rja d u żego p rzew ro tu socjalnego. . D opiero z m a szyną w eszła do b iu r p ię k n ie jsz a połow a ro d z a ju ludzkiego. W iadom o, że z w yjątkiem dalekiego w schodu, w szędzie p rz y m aszy n ach siedzą głów nie kobiety.
P ierw sza w zm ian k a o m aszynie, to p a te n t udzielony przez k ró lo w ą an g ielsk ą Annę w dn. 7 sty czn ia 1714 r., n ie ja k ie m u H e n ry kow i Millowi, an g ielsk iem u in ży n iero w i. P a te n t o k re śla tę m aszy n ę ja k o p rz y rz ą d do p is a n ia lite r n ieró żn iący ch się od d rukow a- nych. B liższych szczegółów o n ie j nie w ie
my, bo p a te n t nie o p isu je jej, a poza fem nie b y ła nigdy w y k o n an ą. D alsza p ró b a, to m aszy n a do w y tła c z a n ia lite r dla ślepych z 1784 r. W A m eryce pierw szy p a te n t po
chodzi z 1829 r., u d zielo n y A ustinow i B urt z D etroit. N iestety jed y n y m odel spłoną!
w p o żarze U rzędu P aten to w eg o w W a sh in g to n ie w 1836 r. W 1833 r. X avier Pro- g rin z M arsylji je st pierw szym -wynalazcą fran cu sk im . P otem C h arles T h u rb e r z W o r
cester w A m eryce b u d u je w 1843 r. m aszynę, w k tó re j je st poziom y w alec na p ap ier, a li
tery u ło żo n e na pio n o w y m cylindrze. Cie- k aw em jest, że pierw sze m aszyny p rz e z n a czone były dla ślepych, i tak T h u rb e r d a l
szy m odel w 1845 r. p rze z n a c z a już specjał-, nie dla niew idom ych, a nauczyciel P a ry skiego Z ak ład u Ślepych, P ie rre Fou'cault,
•v 1849 r. p a te n tu je n ow ą k o n s tru k c ję i p o k a z u je ją na w ystaw ie lo n d y ń sk iej z 1851 r.
W a rto ść tego w y n a la z k u o ceniono zm iejsca i w k ilk u z ak ła d ach z a p ro w ad zo n o to tak p ożyteczne dla n iew idom ych u ła tw ien ie p i
san ia. Od tego czasu sy p ią się coraz now sze p om ysły w ró żn y ch k ra ja c h , i ta k w Au- s tr ji w y stęp u je n a w idow nię P io tr M itterh o fer, we W łoszech u k a z u je się ty p Ravissa, a o sta tn i z tego o k resu , to B each i F ran cis, d ali m aszy n y ju ż nieźle piszące, ty lk o że na w ąsk iej taśm ie p a p ie ru i też w y p u k łem i li
teram i. M aszyna ta była dość o b szern a — w y g ląd ała ja k m ały fo rte p ia n .
Nowa e ra św ita w M ilw aukee. Oto Chr.
L. Sholes, C arlos G lidden i S. W . Soule w 1867 r. p o k a z a li p ierw szą p ra k ty c z n ą m a szynę. Soule w k ró tce w y co fał się z spółki, a Sholes p ra c o w a ł n iezm o rd o w an ie i w ciągu 5 lat, w ciąż u lep szając, w y k o n ał aż 30 m o deli m aszyn. O statn i m odel o p aten to w a ł 14. VII. 1868 r. Była to m aszyna, na k tó re j już m ożna było szybciej pisać, ja k piórem !
W reszcie dzień 1 m arca 1873 r. to na ro d zin y p ro d u k c ji m aszyn, bo w tyift d n iu zaw a rli G lidden i Soule k o n tr a k t z w y
tw ó rn ią b ro n i w Ilion USA — R em ington et Sons, n a fa b ry k a c ję ich m aszyn i z p o czątk iem 1874 r. u k a z a ły się pierw sze m a szyny na ry n k u sprzedaży. B yła to m a szyna już z w ałkiem n a p ap ier, odstępu mi i t. d. D alej p o stęp szedł ju ż sy stem a
tycznie. W 1888 r. p o k a z a ła się p ierw sza m aszy n a z w id zialn em pism em . W tym że ro k u ko n g res piszących n a m aszynie od by ty w T o ro n to u ch w alił i u sta lił p o rz ą dek lite r na k la w ja tu rz e i od tego czasu m am y obecnie używ any u kład, c o p ra wda o d p o w ia d a ją c y n a jle p ie j językow i a n g ie l
skiem u.
W 1897 r. p ow stała p ierw sza m aszy n a r c zcionkam i, b ijącem i od p rz o d u i seg m en tem , a w 1912 pierw szy „ P o rta b le “, ten d o m ow y p rzy jaciel człow ieka pracy.
P räw ie d w ie ś c ie . la t trw ało , nim m aszy n a z n iezgrabnego niem ow lęcia p rz e k s z ta ł
ciła się w niezbędnego tow arzysza człow ic k a p ió ra , (słowo p ió ro trz e b a b y w łaściw ie w tym w y p ad k u um ieścić w cudzysłow ie), oszczędzają m u czasu, u ła tw ia ją c p racę i z w a ln ia ją c z...' k a lig ra fjil
W ieleżto tych o d m ian było! P am iętam y jeszcze m aszyny ze w skazów ką, gdzie lite ry ' n astaw iało się ta k im „p aty c zk iem “ i przy cisk ało czcionkę — typ oczyw iście d aw n o zarzu co n y , czy n astęp n ie k u listą m aszynę D uńczyka M allinga H anseua, w k tó r e j czcio n k i u d erzały cen try czn ie. Mo
żna było ju ż n a n ie j o trzy m y w ać w p ra w dzie k o p je, ale m ały fo rm a t p a p ie ru i b ra k m ałych liter" nie^ d ały tej m aszynie zdobyć sobie w iększego u zn an ia . Jeszcze g d z ie n ie gdzie w idzi się w użyciu m aszyny, piszące dw om a a lfa b e ta m i: ro sy jsk im i łacińskim . M ają one klaw isze osadzone pionow o na poziom ych dźw igniach, k ażdy z 4 lite ra mi. P rzy p is a n iu k law isz w ysuw a się po
ziom o, u d e rz a ją c w wrnłek podobnie, ja k w in n y ch m aszy n ach ułożony.
T a k ; jeszcze do nied aw n a liczono koło siu rodzai m aszyn! T eraz typy zestan d ary - zow ały się i — p ra k ty c z n ie b io rąc — m oż
n a je podzielić na d u że-n o rm aln e i m ałe p rzenośne.
Pow ie ktoś, że m aszy n y m ają sw oje w a dy. O czyw iście: h a ła s i p o lrzeb a przy cisk a n ia klaw iszy. Ale i o. tern po m y ślała tech n ik a : o d d aw n a m am y m aszyny cichopiszą ce — „N oiseless“ — k tó re ju ż nie iry tu ją nerw ow ych i elek try czn e, w k tó ry c h n a c i
śniecie k law isza z a ła tw ia irasz p o k o rn y sługa — elek try czn o ść. T rz e b a b y jeszcze choć w ym ienić m aszyny b u c h a lte ry jn e , pi szące i ra c h u ia c e .
A m eryka, ja k zaw sze, o ry g in aln a w sw ych rek lam o w y ch p o ciąg n ięciach - - i tu stw o rzy ła coś now ego; ch cąc sp o p u la ry zo w ać u ży w an ie m aszyn do p isan ia, n ie k tó re fa b ry k i ro z d a ją je za d a rm o po szk o łach. W iad o m o , czem sk o ru p k a za m łodu ild.... Idealiści, n a rz e k a ją c y n a m echaniza cję życia (ciekaw ym coby na to po w ied zie
li, gdyby im ta k za b ra ć telefon, kolej, s a m o ch ó d ild Ud.?), b ro n ią się przeciw pisa n iu listów p ry w a tn y c h na m aszynie. Nie wiem czy m am y żało w ać cien iu tk o p is a n y ch listów " n aszy ch p ra b a b e k — m am w rażen ie, że na nie zapóźno! „M aszynow y"
list p ry w a tn y m a też swe zalety : jest czy
teln y i... m usi być dłuższy, by ja k o ta k o w y
glądał. Z resztą o b je k c je te m ocno p rz y p o m in a ją re a k c ję , ja k ą w yw ołało po jaw ien ie się staló w ek , w śród zw olenników gęsiego p ió ra „ in d y w id u a ln ie “ przyciętego.
W ięc czem że jest człow iek piszący na m aszy n ie?? To reflek s zd arzeń całego św ia ta, przeżyć w łasn y ch i cudzych...
Jerzy D otęga-Lewandow ski.
M aszyn a d o —p isa n ia S h o lle s’a, o p a te n t o w a n a w roku 1868,
2 - AS
I Ł C S T R O W A f l l ' M A G A Z y f t TY G O P fl f l OWV WYDAWCA: SPÓŁKA WYDAWNICZA „KURYER“ S. A.
REDAKTOR ODPOWIEDZIALNY: J A N STANKIEWICZ
KIEROWNIK LITERACKI: JULJU SZ LEO.
KIEROWNIK GRAFICZNY: JANUSZ MARJA BRZESKI.
ADRES REDAKCJI i ADMINISTRACJI: KRAKÓW, WIELOPOLE 1 (PAŁAC PRASY). - TEL. 150-60, 150-61, 150-6 2 ,1 5 0 -6 3 . 150-64, 150-65, 150-66
KONTO P. K. O. KRAKÓW NR. 400.200.
PRZEKAZ ROZRACHUNKOWY Nr. 11 PRZEZ URZ. POCZT. KRAKÓW 2
i
I L U S T R O W A N Y MA G A Z Y N T YG ODNI OWY
CENA NUMERU GROSZY
PRENUMERATA KWARTALNA 4 ZŁ. 5 0 GR.
40
CENY OGŁOSZEŃ: W ysokość kolumny 275 mm. — Szerokość kolumny 200 mm. — Strona dzieli się na 3 łamy, szerokość łamu 63 mm. Cała stro na zł. 600 Pół strony zł. 300.1 m. w 1 łamie 9 0 gr. Za ogłoszenie kolorowe doliczamy dodatkow o 50u/o za każdy kolor, prócz zasadniczego. Żadnych zastrzeżeń co do m iejsca zam ieszczenia ogłoszenia nie przyjmujemy
N u m e r 2 N ie d z ie la » 9 s t y c z n ia 1938 R o k IN
ASY N U M ER U 2 - G O INSCENIZACJE BRONISŁAWA
DABIJOiWSKIEGO.
O waTanuTi, które wprowadź» na
«0611 ę ipoMku Bron is! n\v Dąbrow
ski, Tjyislfcująo wyibiltne śtainerwistko Jalko ilnsipaiHilaaltar. Str. 4—5
U POLSKIEGO LUKULLUSA.
Tradycji sBnmlkeeswBtwA stinzeże jm- ryAko iresłlauniteja „La,pgrouse‘‘.
inioiwialdBon® od k:il!k u. -ronerae.y i imaez rodżjin e ,poUsikóie<ro jroeho-
óz.enLi. Sir. 4.
Wśród najmłodszych gwiazd: W
BOŻENA ALESSO.
O karierze zdolnej r:anrerk i alrro ba'Ik'i, kitónia obecnie poświęciła
«ie rnńeowii 'klasyi'mioTiiu. Stir. 8.
PŁOCK - ZAPOMNIANA STOLICA POLSKI.
Wmaiżemiiia turysty a mtesta, które dCHiieiro ostaitnliio otrayniało krmiu- riókaiojt; z dalszym światem i we
szło na nowe drogi, rozwoju.
Shr. 11—12.
BOH ATERIZY J14 PÓL.W
W wsipótezesniycih meczach sza- dhowjicih Partnaray posługują k;q
»tirategja godna wiielW.ch wojow
ników. Str. 12—14.
GDY PODCZAS ZIMY JEST LATO...
śtyczeTi i jego barmialwałowe obli- jae w życiu narodów europojsklcli
i poJiudniiOOTo-ameryfkauełk ich.
Str. 16- 17.
.ŚAYIAT KRYSZTAŁÓW.
Niiezilacaona ilość wsipanitalyeli kry- sztlałów, lśnSąeyoh na szybaieh na
szyoh domów w to najpięk
niejszy ,,'podairumidk“ aitmy.
Star. 18—19.
£ teki muzycznej „Asa":
KOŁYSANKA.
Kolendla BolesdiarWa W,u lilek-AValew- ykiego. słowa 0. M. Kolbusaew-
skiiiego. Str. 22
NAJLEPSZE COCKTAILE Z DOMOWEGO BARU...
Pan domu w iroli mllksea-a może idobyć swoiste uznanie grona swych prayjaciiól, (którzy uchodzą za zniawców wyszukanych niaipo-
jów. Str. 28.
Łamigłówki mody meskłej:
RENDEZ-ViOUS NA KASPROWYM 0 strojaich, które zdobią nao-clarzy S zimowych turystów'. Str. 29.
Nowiate. — Kiteiik iii lat el is! yc/.uy, — Daikt goapodalsritwia domowego. — Robótki ręczne. — Gimnastyka. — Życiiie tow:ainzyisk)ie i nrt.ycl.yc r / j u r —
Humor i rdaryWki nmyisłowe. — Nowe ksiiiążktL. — N«, eceniie. —
Program radiowy.
f o t . S i a d i o - I r i s — P a r g i
W ystępy naszego reprezentacyjnego baletu cieszą się zagranica zasłużonem powodze
niem u publiczności i uznaniem fachowej krytyki. Po bogatem tournee na Zachodzie balet wybiera się w podróż artystyczna po Niemczech i Włoszech. Na zdjęciu: Olga Sławska i K. Karnakowski w „Pas de deux" z baletu „Apollo i dziewczyna" L Różyckiego.
AS-3
Bronisław D ąbrow ski.
N S C E N I Z A C J E
i
M i
„Krzyk" C erio i d e S te f o n ie g o na s c e n ie lw ow skiej, w reżyserji B. D ą b ro w sk ieg o , w d ek o ra cji W . D a s z e w s k ie g o .
„ N o c listo p a d o w a " St. W y sp ia ń sk ieg o na s c e n ie łó d zk iej, w reżyserji B. D ą b ro w sk ie
g o , w d ek oracji St. J a ro ck ieg o . O b ra z II:
S a lo n w B elw ed erze.
ie będzie to szkic syntetyczny, bo jia niego jeszcze za wcześnie, ale I raczej zw rócenie ogółow i uwagi n a w ybitnie tw órczą ind y w id u al
ność reżysera B ronisław a D ąbrow skiego, zajm u jąceg o już dziś, po kilku latach p ra c y , pow ażne stan o w isk o w polskim tea trze.
N
P o d k re ś la n ie ilości i ja k o śc i stu d jó w B ro
n isław a D ąbrow skiego, jeg o e ru d y c ji i kullu- ry , je st m n iej w ażne od stw ierd zen ia, że jes!
przed ew szy stk iem p ełn o w arto ścio w y m czło
w iekiem te a tru , k tó ry zna i czuje dobrze w szystkie jego elem enty, k tó ry — ja k o reży se r — w ie czego chce, i wie, ja k w ykonać to.
czego chce. D ow odem tego były i są najgło śniejsze jego inscenizacje z o sta tn ic h lal p r a cy w te a tra c h m iejskich wc Lwowie, Polskim w P o zn an iu i obecnie na scen ach łódzkich, inscenizacje, o k tó ry ch w spom nim y pokrótce, n o tu ją c rów nocześnie, że D ąbrow ski m a ich w sw ym d o ro b k u n ieró w n ie w ięcej, u m iejąc zaw sze b a rd z o tra fn ie w yłow ić i p odać wła ściwy, o d ręb n y ton i w yraz sceniczny dzieł S zekspira i W y spiańskiego, S haw a czy Iło- slw orow skiego. J a k o a k to r d a je głęboko przem y ślan e, in teresu jące, sugestyw ne k r e a cje, z k tó ry ch zw łaszcza w ym ienić należy je go K o n rad a w „W yzw oleniu“ W y sp iań sk ie
go (na scenie p o zn ań sk iej, w sezonie 19.‘>6—
.■17), ja k o reży ser je st św ietnym pedagogiem , nie niszczącym sw oistego lonn kolegów -akto- rów . ale z e stra ja ją c y m ich ch a ra k te ry sty c z ne w łaściw ości z koncepcją, w vrazem i b rzm ien iem całości.
* * *
G łośna ju ż dziś w P olsce sz tu k a spółki w ło sk iej: A leksandro de S tefani i F eru ccio Cerio, k tó ry m , jak n o to w ała p rzed dw om a zgórą laty prasa, sam M ussolini życzył w naszym k ra ju p o w odzenia, sz tu k a o z a zdrości, zm orze tra p ią c e j ludzkość, w eszła na scenę lw ow ską w re ż y s e rji B ronisław a D ąbrow skiego i jem u głów nie te a tra ln ie n ie
bezpieczny „K rzy k “ zaw dzięczał sw e pow o
dzenie. L w ow ska in scen izacja u to ro w ała
„K rzykow i“ też drogę i na inne sceny.
„K rzyk“ — to sztuka, w k tó re j w łaściw ie w szystko je st nierealne, choć tezy utw oru p rze m a w ia ją przez żyw ych ludzi, stojących często n a p ograniczu k o m ed ji i makabrye.z- ności, a otoczonych n ie u sta n n ie a tm o sferą p rzed ziw n ej uiesam ow itości. N iesłychanie d y sk retn ie, sugestyw nem i śro d k am i, przy
w sp ó łp racy a rc h ite k to n ic z n o -m a la rsk ie j Wł.
D aszew skiego i zespołu ak to rsk ie g o z T. Bin ło szczy ń sk im (prof. O ders) i E. B onacką (Sylwią) na czele. D ąbrow ski w y o b raźn ie w i
dza niep o k o ił i w zruszał.
* * *
W kilka m iesięcy pó źn iej, na scenie p o zn a ń sk ie j, D ąb ro w sk i w ciągnął w idza w z a b aw ę i m a s k a ra d ę te a tra ln ą , d a ją c mu p ięk n ą, k o lo ro w ą, w esołą b a jk ę 7— „W ieczór T rzech K ró li“ S zekspira, tak częslo, niestety, zn iek ształcan y w o b raz b a n a ln e j, n ie re a ln e j rzeczyw istości, lub n u żący zb y ł w yinędrko- w anem i sztuczkam i. _
P rz y s tę p u ją c do inscenizacji „W ieczoru T rzech K ró li“ zdaw ał sobie D ąb ro w sk i s p r a wę, że „z je d n e j stro n y nie w olno rozw iać i zagubić tra d y c y jn e j au ry , k tó ra o tacza ar- ch ite k to n ik ę tw órczą k o m ed ji, nie w olno za
tra c ić sk a rb ó w ro m an ty czn eg o czaru i re
n esan so w ej lek k o ści, z a w a rty c h w sztuce — z d ru g ie j zaś — trzeba u ch ro n ić p rz e d s ta w ien ie od -całego b a la s tu zużytych kanonów i p rz e s ta rz a ły c h szabloników . T e a tr w sp ó ł
czesny, jeśli chce skutecznie ryw alizow ać z kinem , m u si przeciw staw ić precyzyjnem u m o n tażo w i łaśm y film ow ej, n ieró w n ie p re cy zy jn iejszy u k ład sceniczny. E k sp re sji sza
lonego te m p a k la tk i fo to g raficzn ej n a tu r a l
n ą i sw o b o d n ą ek sp resję sy tu acji, słow a i ge stu. W sp an iały m p len ero m film u, zm ien ia
jący m się k alejd o sk o p o w o — h a rm o n ijn ie sk o m p o n o w a n ą i zw iązaną celow o z treścią sztuki — o p raw ę d ek o ra c y jn ą ... W łaściw a rew izja in s c e n izacy jn o -reży sersk a dzieła k la sycznego posuw a się w dw óch k ie ru n k a c h ; przed ew szy stk iem w ydobyw a i u m iejętnie p o d k re śla w alory m yślow e, arty sty cz n e, p sy chologiczne, w idow iskow e dzieła z całym oczyw iście szacu n k iem dla celów i zam ie
rzeń a u to ra , po d ru g ie zaś ■wyeliminowuje w szystko to, co m oże zaszkodzić d r a m a tu r gowi niew spółczesnem u we w spółczesnej fo r
m ie te a tru , m a jąc na uw adze dzisiejszą p sy c h ik ę i u n erw ien ie człow ieka, (izjdi. innom i
4 - AS
słowy — tra d y c ję ożyw ia się i w spom aga d y n am ik ę i e k sp re sję sceny*.*...
O to cząstk a teo rety czn ej spow iedzi a rty stycznej D ąbrow skiego, d ru k o w an ej w p ro g ram ie teatraln y m , w y jaśn iający m założenia inscenizacyjne „W ieczoru T rzech K róli*.
W szy stk ie p u n k ty w ykładu teoretycznego zo
stały pow tó rzo n e i ro zbudow ane w p ra k ty ce, w realizacji scenicznej.
P oniew aż te a tr elżb ietań sk iej epoki byt te a tre m um ow nym . D ąbrow ski, wespół z św jetnym d e k o ra to re m Z. Szpingierem, zsy n ch ro n izo w ał m iejsca ak cji we w spólną k o n stru k c ję i a rc h ite k to n ik ę sceniczną, wy
o b rażające zlek k a um ow nie teatraln e księ
stw o IH irji, gdzie rozgryw a się baśń „W ie czoru T rzech K róli“ , czyli „Co chcecie**.
W in scen izacji p lasty czn ej now oczesna prak- tyczność i celow ość zatłaczała o tra d y c jo n a ln ą um ow ność; prym ityw izm łączył się z w spółczesnem bogactw em . — Specyficz
ny m u ro k ie m „W ieczoru“ są dwa jego za
sadnicze elem enty, a raczej ich m ieszanina:
m elan ch o lijn y liry zm i krwństy kom izm . N adzw yczaj u m iejętnie rozgraniczał D ąbrow ski te elem enty, w m ia rę potrzeby i h a r m onizow ał z sobą, ogólnej koncepcji inscc w izacyjnej p o d p o rząd k o w u jąc także, oczyw i
ście, i sposób gry, m ów ienie w iersza, ugru
p o w an ia scen ‘ zbiorow ych itd.
Gdy po nien o to w an y m w dziejach p o z n a ń sk iej sceny sukcesie ilościow ym p rzed sta
w ień „W ieczoru", Bron. D ąbrow ski w ysta w ił rów nież niebyw ale pom ysłow o i a rty stycznie tak o d ręb n ą stylem „M irandolinę“
G oldoniego, k ry ty k a , z W itoldem N oskow skim n a czele, orzekła, że takiego reżysera nie m iał P o zn ań od la t dziesięciu, od cza
sów pracy w T eatrze Polskim Stanisław y W ysockiej. — „M iran d o lin ę“ (przy w spółpra cy k o m p o zy to ra B. M łodziejow skiego i deko
r a to ra Z. Szpingiera) u trzy m ał D ąbrow ski w nieco p arodystycznym stylu prym ityw nej, jak g d y b y im prow izow anej na tle uśw ięcone
go tekstu literack ieg o opery-operetki. Jeśli idzie o d e k o racje i w ypracow anie scen zbio
row ych — w yrażono „M irandolinę“ scenicz
n ie śro d k am i w cale now oczesnem i, pozosta jącem i, ja k się p rz y z n a ł inscenizator, pod w pływ em stylow ych dźw iękow ych operetek i historycznego film u w spółczesnego.
T en „m ak ilaż“ Goldoniego, zdaniem zn a
k om itego k ry ty k a N oskowskiego, przydał się c zaru jącem u W łochow i bardzo, gdyż
„ ró d sm akoszów lite ra c k ic h “ m ocno się u n a s przerzed ził i na to żadne b ia d a n ia nie pom ogą. Z ato ro zp len iła się fa m ilja m iłośni
ków w idow iska. I n a to rów nież n ik t nic nie p o ra d z i w epoce k in a, w ielkiej operetki, re- w ji i — niem al w styd w yznać — „kom edji
"Mirandolirta" C. Goldo
Dqbrovvskie
„ N o c listop ad ow a" St. W ysp iań sk iego na sc e n ie łódzkiej, w reżyserji B. D ąbrow skiego, w dekoracji W. D a szew sk ieg o . O b raz vll:
W ulicy.
Akt I. „ P r z e p r o w a d z k i " K. H. R ostw oro wskie
g o na s cen ie lwowskiej, w reży serji B. D ą b r o w s k ie g o , w d e k o r a c ji W. D a s z e w s k ie g o
m uzycznej“ . To pokolenie o nowem uchu i oku, n ajłatw iej będzie naw rócić na wiel
k ą lite ra tu rę via dobre i zajm u jące widowi ska. Ani d la Goldoniego nie w ynika stąd ża
den wstyd, ani dla nas K ażdem u czasowi trzeb a dać ta k ą sztukę, ja k ą on sobie stw a
rza, — niech ty lk o będzie w najlepszym ga
tu n k u , a ta k i w ypadek zachodzi z opraco
w an ą przez p. D ąbrow skiego „M irandoliną“ ...
P ra c u ją c w bież sezonie w teatrach łódz
kich, pozostających pod d y rek cją 11. Wro-
D o k o ń c z e n ie n a t i r . 3 1 - e j
k S 5
O to jak w y g lą d a ła w roku 1 8 5 0 słynna restauracja „Laperouse"..^
. . . a tak p rzed sta w ia się on a w roku 1937.
lo nie zna P ary ża, ten, przech ad zając się po w ybrzeżu Sekw any w pobliżu Placu św. M ichała, nie zw róci naw et uw agi na m ałą restau racy jk ę... ^Zaciekaw io
ny w idokiem pobliskiego N otre-D am e i b liż
szego jeszcze P ałacu Spraw iedliw ości, leżą
cego na przeciw ległym brzegu rzeki, spojrzy raczej na niekończący się rząd straganów , przysłow iow ych bu k in istó w , lub na w ielkie m ag az y n y u niw ersalne, ch lu b ę P ary ża.
Kto je d n a k je st n a p ra w d ę stałym byw al
cem Paryża), te/n zina i /nazwę tej resifaura- c y jk i. P rzech o d ząc koło „L a p e ro u se '1 sp o g ląd a z szacunkiem , gotów n iem al skłonić głow ę lub uchylić kapelusza... T ak sam o czy
nili ojcow ie i dziadkow ie: re s ta u ra c y jk a ta posiada sw oją trad y cję, ściśle zw iązan ą z tą s ta rą dzielnicą P ary ża. Lecz choć zach o w a
ła trad y cję, choć nie posiada olbrzym ich no
w oczesnych sal, tylko p o koiki o niskich po
w ałach, zdobyła „ L ap eró u se“ o p in ję p ie rw szej re sta u ra c ji P ary ża, m iejsca sp o tk a ń sm a
koszów . Drzwi, choć staro św ieck ie i w ąskie, sto ją otw o rem dla każdego. Ten je d n a k , kto tu w chodzi, przy g o to w an y je s t na w ydanie p a ru s e t franków ... I choć n a karcie w id n ieją p o traw y i po k ilk an aście fran k ó w , n ik t nie śiad a tu , by zadow olić się om letem , czy zim ną szynką. T ak ie ju ż są w P ary żu tr a d y cje! Nie w chodzi się do m eczetu w obuw iu, n ic w chodzi się do „L ap eró u se“ na je d n ą p otraw ę!
I ci je d n a k , k tó rzy z n a ją P ary ż, i ci, k tó rzy go nie zn a ją , nie w iedzą, że w łaścicie
lem tego lokalu je s t dziedziczący go po ojcu, P o lak , p. R oger T opoliński!
Talk, Fraincja, sły n n a je s t z e swego smateo- szoistiwiai, a le Pölaicy w kuchnlii fra n c u sk ie j g ra ją p ierw sze sk rzy p ce. Oto To|poil:ńsikii;, k tó ry zd o łał m im o miteprawdloipiodolmej w P a ry ż u k o n k u re n c ji p ostaw ić sw ą re sta u ra c ję p onad innem i, oto jego syn, k tó ry m im o w z ra sta ją c e j konikurerecjsi: najw ykw im tniejszych Pail- la r d ‘ów, V oisin‘ów i F o y o fó w renom ę lę um ie p o d trzy m ać, oto B a b iń s k i'(z m a rły n ie:
d aw n o ), k tó reg o księga k u c h a rsk a , w ydana pod pseu d o n im em „A li-Baba“ w zbudza do
6* AS
u
dziś podziw , oto prof. P o m ian -P o żcrsk i. a u to r k ilk u n astu fran cu sk ich książek ;k u lin a rnych, w y k ład ają cy co roku w ró żn y ch in s ty tu tach fra n c u sk ic h stw o rzo n e przez sltebie naukow e zasad y w iedzy k u ch en n ej. Nie bez pow odu F ran cu z, o b d arzo n y ty tu łeń i „ k się cia g astro n o m ó w “ p rz y b ra ł z polska b rz m ią cy pseudonim C u rn o w sk i‘eg o L .
— J a k im cudem ta k się dzieje? — pytam . P rzecież F ra n c ja słynie....
P a ń stw o T opolińscy p rz y jm u ją m nie w jed n y m ze saloników swego sta re g o dem u n a d w yraz serdecznie, p ro s to d u s z n ie ,, p ra w dziw ie po staro p o lsk u , m im o, iż p. Roger T o p o liń sk i ju ż nasfret n ie m ówi po polsku, choć je s t typem w ybitnie słow iańskim .
— P olacy w nieśli do kuch n i fra n c u sk ie j w ym yślne sm aki i sosy zaw iesiste, barw n e nazw y p o tra w i p o traw o m tym n a d a li (p o e
tyczną form ę. T ak p rz y n a jm n ie j w nioskuję, ro zg ląd ając s!ę w d o ro b k u m ego ojca1, Ma- rjusza T ap olińskiego, zm arłego w 1907 ro k u , po k tó ry m o b jąłem re s ta u ra c ję , m im o m ych la t dw udziestu i rozpoczątej k a rje ry „inży- niera-ag ro n o m a... W iem , że m o ja ro d zin a p rzy b y ła do Fraincjft z P olski w w ieku uh.
M ój p ra d z ia d e k o siad ł w C ham bery, a m iej
scow ość ta w 1860 ro k u p rzeszła do F ra n c ji.
Słynął on ja k o tw órca eleganckiego obuw ia dam skiego. D ziadek, in ży n ier, p o siad ał fa b ry k ę asfa ltu i zn a n y był ja k o poliglota, p o dobnie, ja k i jego ojciec. Gdy w y jech ał do Londynu, w ciągu kilk u tygodni g runtow nie o p an o w ał język! To zdolności typow o pol
skie! Mój ojciec dla każdego z d o sto jn y ch gości tw orzył ja k iś przy sm ak . W ym yślił w ięc „ca n a rd (kaczka) de C olette“ , p o traw y dla A n ato la F ra n c e , R ejaue, M lstiguette, Sary- B e rn h a rd t. S ałata W ielkiej Sary b y ła sk o m pon o w an a z tru fli ze seleram i, sym bol ziem i i nieba... P o zo stan ie sek retem T opolińskie- go-poety, dlaczego p o tra w a M istinguette t ) n e rk i cielęce! H rab iem u M oltke p o d ał osobiś
cie kaczikę z sardelamiii (ancbojis)... Scena n ad a w a ła się do film u, gdy d y g n itarz nie
m iecki w ah ał się, czy w ziąć do u st p ierw szy kąsek,, a m istrz sztuki k u lin a rn e j g o rą co go maimiatwialł... Dla p a n a de N aleche, d y re k to ra „ J o u rn a l des D eb ats“ stw o rzy ł d a nie, sk o m p o n o w an e z k u ry i z w ęgorza w so sie z czerw onego wfina; o d o b o rze Łngire/djen- cji zdecydow ała białość obu mięs, k o n tr a stu ją c y c h z czerw ien ią sosu i ro zu m iejąc, że sk o ro k u ra .zgadza się“ z w inem czerw onem , to i w ęgorz rów nież, m ożna więc sp ró b o w ać m elanżu... Inny specjał, to „la b ąrb u e am ou- re u se “ (flo n d ra zak o c h a n a ). Potraw-ę tę po
d an o w pew nym gabinecie. — „Co to je s t? “ — p y tał gość. — „Nie pow iem , z o b a czy p a n “ — o d p a r ł ta je m n ic z o miistrz To- polińskii, uŚTOiieóhając slilę i z e rk a ją c filu te r
nie/...
W łaściciela sąsiedniego pięciopiętrow ego ö słynne/go m agazynu „Lai belle Jaindiinilere“ , p ana B igorne, obsługiw ał od 30 la t ten sam kelner... P an B igorne p rzy ch o d ził tu aż do sw ej śm ierci (w 1934), ale w tejże re s ta u ra cji d aw ał sw ój pożegnalny o biad, zaciągając się w szeregi fra n c u sk ie w dobie w o jn y 1870!
Słynny o rg an ista, prof. V idor, członek In s ty tutu, zm arły w r. ub., byw ał tu sam otnie 3 razy tygodniow o i oczekując cierpliw ie na zam ów ione specjały w oddzielnym ga
binecie, jednocześnie k o m p o n o w ał sw e d zie
ła m uzyczne.
Menu lobłlituje w (potrawy a rc y z a b a wne, wszy
stk o pom ysłu M ariu sza Topolińskiitegoi WliięC
„Jed n e p re m ie r du q u a i“ (pi/erwslzy ä m a n t z w y b rzeża), to w ykw intne prosię... „Saucisse de poete s u r son lit de p u re e (kiełbasa p o e
ty na jego łożu „n ęd zy “ ...), to p aró w k a z tu czonych w ą tró b e k tru flo w an y ch na podłożu
„ p u rć e “ z ziem niaków ... Je s t i h o m a r: „Me veux-tu?...“ (czy m nie p ra g n ie s z ? ..), co vy
LUKULLUSA
zacisznych g a b in e ta c h musi być niem al o b iel nieą ze strony... sm akow itego h o m ara. „S er
ce T oselli'ego“ w „ L a p e ró u s e “ łączy się i ze se re n a d ą W łocha i z „sercem “ korczochów ...
Stałym gościem byw ał tu d r B abiński (Ali- B aba). Raz M ariusz T o p o liń sk i sp ecjaln ie w ezw ał swego k u ch m istrza, by gość mu o b jaśn ił, ja k p rz y p ra w ić pew ną p o traw ę swego w ynalazku. B abiński w y k ła d a ł ob
szernie, k u ch m istrz zapew niał, że zrozum iał, a le odchodząc szep n ął do sw ego p raco d aw cy :
„Z rozum iałem , ale zro b ię po naszem u !“ Ba b iń sk i był n iem n iej zachw ycony ze... „sw ej“
potraw y.
Oto, d la naszych C zytelników , zd rad zo n e dw a sek rety tej p ierw szej re s ta u ra c ji P a
ry ża:
„L E GRATIN DE HOMAR!) BABIŃSKI“.
W ziąć żyw ego h o m ara. U m yć i p o k ra ja ć n a cien k ie k rążk i. O ddzielić ła p k i i przeciąć sk o ru p ę podłużnie. U sunąć w nętrzności. — K rążk i zap raw ić solą i pieprzem . Na p ateln i silnie p o d g rzać 50 gr m asła. Do tego w rz u cić krążiki' h o m a ra . P o ru szać tak d ługo, aż sk o ru p k a zaczerw ieni się. D olać szk lan k ę k o n iak u szam pańskiego (fine de c h a m p a gne) i zapalić. D olać d ecy litr w ina białego
„sec“ (niesłodkiego) i pół litra św ieżej śm ie
tany. P rz y k ry ć i gotow ać 20 m in u t Oddziel nie sm ażyć w m aśle pieczarki d ro b n o p o k r a jan e w p lasterk i. Gdy h o m a r u gotow any, w y
jąć k rą ż k i m ięsa ze sk o ru p ek i przełożyć do ro n d la z grzybkam i. D odać tro ch ę kop erk u . D okończyć sos, d o d a ją c łyżeczkę m ąki, ro z ro b io n e j z orzeszkiem m a s ła ^ zagotow ać, sos przecedzić, d odać do h o m ara ju ż go to wego, posypać p arm e z a n e m ta rty m i w sta
wić do gorącego pieca. W y jąć w ' chw ili po
dania... ..
1 „ ju ż “ gotow e! Oto d ru g a recepta, na p o ciechę gospodyń polskich, nie ro z p o rz ą d z a jących w yżej użytem i sp ecjałam i:
PULÄRDA DOKTORA.
W y b rać ła d n ą p u lard ę, za p ra w ić solą i pieprzem , i piec („p o ełer“), tro sk liw ie po- lew-ając m asłem . Gdy już w trzech cz w a r
tych gotow e, dolać duży kieliszek czerw o
nego po rto , a gdy w siąknie, d o d ać pół litra w yborow ego sosu cielęcego i kończyć p ie czenie tro sk liw ie d o g ląd ając, by nie ze
schło. O ddzielnie podsm ażyć na m aśle w ą
tró b k ę k u rz ą i jeszcze zlekka czerw oną (krw istą) p o k ra ja ć n a czw oro. Do w ą tró b k i d odać paseczki cielęciny i zasm ażyć razem . D odać św ieżej, p o siek an ej bylicy (traw k a
„ e stra g o n “) i na tym sosie, zap raw io n y m do sm ak u , um ieścić p u lard ę, p o d a ją c b a r dzo gorące.
* * *
Poniżej: J e d n a z piw nic restauracji „La- p ero u se" — słu żą ca d ó p rzech o w y w a n ia sza m p a n a .
J a k w idzim y, nasz rozm ów ca jest n ad w y
raz u p rz e jm y i gościnny. P o k a z u je nam je szcze cały lo k al z błyszczącą k u c h n ią o sze
regach m ied zian y ch ro n d li — włącznie. Sal, salonów i salo n ik ó w je st tu m nóstw o. K aż
dy w in n y m stylu. Jest salo n ik L a fo n ta in e ‘a, nazw any ta k od m otyw ów d ekoracyjnych.
W in n y m uw agę z w ra c a ją dyw any i tk a niny flamamdzikLe. 'N® jedniem z lu s te r „p o d p isan y ch “ d iam en tam i pierścieni, z n a jd u je m y d a tę : „1880...“ — lecz „L ap ero u se“ ist
n ieje znacznie dłużej. Kiedyś był to zajazd portow y. W tym m iejscu zakotw iczano sta tk i u d a ją c e się do Londynu... Bliskość Hal ce n tra ln y c h pow odow ała, że lokal ten był jed n y m z tych, n iepozornych kiedyś, jak i dziś, k tó re słynęły z dobrych w in i paru zn an y ch po traw . Schodzili tu się adw okaci i sędziow ie z pobliskiego P ałacu S praw ie
dliw ości, kupcy z H al, bukiniści z wybrzeża*
m arynarze... W 1785 roku zaw itał tu słynny p o d ró żn ik , L aperouse, pozostaw iają tu w raz ze w spom nieniem i swe nazw isko.
W sąsiedztw ie w te j epoce pełno było k la sztorów i pałacyków . Najbliższy, k laszto r A ugustynów , słynął z tego, że chronili się doń żacy w obaw ie k ary , k laszto r ten p o siad ał bow iem praw o ek stery to rjaln o ści. Na rogu m ieścił się (obow iązkow y) ta rg d ro biu... K lientela zm ieniała się w „L ap ero u se“ .
A jednocześnie lokal ro z ra sta ł się. P rzy b rał pierw sze, potem drugie piętro. Dziś zajm uje dw a dom y sąsiednie.
Gdybyż te m u ry um iały opow iedzieć, co w idziały! Gdybyż służba była m niej dy
skretna".. Z am iast nich przem ów ił jeden z . gości, A natol F ran ce, w ielokrotnie c y tu ją c y „L ap ero u se“ w swych dziełach. W ia dom o, że we F ra n c ji b an k ie t jest m iejscem o b rad i niekiedy n ajw ażn iejszy ch decyzyj.
L ita n ja n azw isk byw alców w p raw ia nas w ięc w tych w a ru n k a c h w zadum ę: R obert de Fier», Aigba C han, BaMkmx, Briiland, PaüMleve, B arth o u , Iv o r K reuger, In fa n ci1 Hiszpamjii, gen. Eliesco, dr. S traaf, J u les C am bon, Boni de C astellane, b iskup J u lien z A rras, Cecile Sorel, Chevalier, Ro
stan d , m arszałek L yautey, książę Saganu, B arres, H errio t, k siążę M urat, kom ik O ra
nem , jen. Jo ffre, Curie, księżna J u lja n a H o
len d ersk a, k ró l Syjam u i k ró l nafty, sa rd y nek i zapałek, H iszp an ji i H olandji... Uczo
ny i duchow ny, w ojskow y i a rty sta , p rzem y słow iec i aktor... I pięk n e panie... Św iątynia sm akoszów , św iąty n ia p olityki i finansów , św iąty n ia m iłości, grób n ajw ięk szy ch se k re tów, przez k tó re p o d ostrym kątem zmlelnliał
się los św iata. „L ap ero u se“ ! Nie... Nie p rze
sadzam !
Zygmunt Frenkiel (Paryż).
KĄCIK FILATELISTYCZNY
ajnow szy katalog W itkow skiego, wy- ( j i t dany w o statn ich dniach grudnia
^ przynosi znacznie pow ażniejsze zm ia
ny aniżeli to m iało m iejsce rok tem u. Nie ulega w ątpliw ości, że pom yślniejsza sy tu acja gospodarcza pociąga za sobą zw yżkę cen przedm iotów czy to w aró w luksusow ych, jak iem i są bezw ątpienia i znaczki, ale nie
m niej filatelisty k a zatacza dzisiaj coraz szer-
UW A GA!
C zytelnicy ASA otrzym ajq b e z p łatn ie objasniajqcq fachow q broszurę na tem at le c z e n ia z io łam i M gra E. W o lsk ieg o . W tym celu n a le ż y się zw rócić do: W y
twórni P reparatów Ziołowych i Laboratorjum F arm aceutycz
n e g o M agister E. W O L S K I , W a r s z a w a , ulica Złota 14.
p r o s z ę
p r z e s t a ć t a ń c z y ć
i usiąść z n a m i C hcem y podzi
wiać Pani cudną cerę. N ajw ido
czniej używ a Pani PudruAnłiba.
A JtfT IB A P I J O B R
t s m P R O J U V E N T U T E
» R E I S • P R J X P R F Z Z O F R
N a jn o w sz y b lo c z e k z n a c z k ó w szwajcarsk ich, w y d a n y n a c e le p o m o c y d la młodzieży.
sze kręgi — no i nie sposób zdobyć już do
brą sztukę po okazyjnej cenie.
Nie m ożna się z tern pogodzić, mimo wy
jaśnienia • na wstępię, że cena za najtańsze znaczki oznaczona jest stale na 5 groszy.
Nie potrzeba nikom u chyba tłum aczyć, że całą m asę znaczków polskich m ożna nabyć po groszu — świadczy to tylko o tern, że katalog W itkow skiego pragnie być k atalo giem rabatow ym na w zór M ichla. Otóż m i
mo bezsprzecznie bardzo trafnego — stosun
kowo — oznaczenia cen są one za wysokie i trzeba od nich odliczyć pewien procent, by otrzym ać ceny kupieckie, a praw ie poło
wę, by ustalić ceny „tow arzyskie“ . O kreśle
nie to, może trochę ironiczne, jest niem niej bardzo słuszne, gdyż w łaśnie w stosunkach tow arzyskich, rozgałęzionych bardzo szere- ko między zbieraczam i, a dzięki którym om ija się sprytnie handlarzy, istnieje inny kurs, w danem m ieście bardzo ściśle prze
strzegany.
W K rakow ie na przykład, są znaczki ta ń sze aniżeli gdzieindziej i już za 30 groszy m ożna dostać t. zw. punkt. Michla, a „za
m orskie“ jeszcze niżej, gdyż ich mało kto poszukuje. Nowy cennik jest naogół bardzo d odatnią pozycją w naszym świecie i spo
dziewamy się w krótce rozszerzenia w ydania na najw ażniejsze przynajm niej wydania. Ka-
D o k o ń c z e n ie n a s łr . 3 1 - e j
FIŁATĘUŚęn ^ tł,
znaczków, przyborów. Cenniki bezpłatnie.
J a n W itk o w sk i. P o z n a ń A l. M a r c in k o w s k ie g o 7
A S - 7
WŚHÓD MAIMŁÓPSZYCH GW iÄ ZP
A L E S S O
ość sp o jrzeć na m ilulkit, m łodą bu-
\ i J z.it; p a n n y Bożeny, na je j dziew częcą figurkę, aby bez sk ru p u łó w zaliczyć j ą do najm łodszych gw iazd naszej sceny.
Mimo jed n a k sw ych nielicznych latek, ma B ożena Alesso za sobą ju ż pow ażną k a rje rę , od scenki rew jow ej „W esołego O ka", do
„C asino de Baris", gdzie, w ystępow ała w le- cie roku bieżącego przez Irzy m iesiące, i w reszcie do stan o w isk a solistki b aletu O pery W arszaw sk iej, najnow szego enga gem ent m łodej tan ce rk i.
B ożenę Alesso znam y p rzedew szystkiem ja k o w y b iln ą ta n c e rk ę ak ro b aty czn o -p la- styczną. Za czasów , gdy ja k o sied em n asto let
nią dziew czyna w y stąp iła po raz pierw szy w W arszaw ie w „W esołem O ku", nazywano, ją kobietą-w ężem . W nazw ie tej nie było przesad y . P otem przez długi czas nie w i
d zian o m łodej a rty stk i na scenach stołecz
nych. T o też m iłą n iesp o d zian k ą, a p rzy tein n ieo cz ek iw an ą ze w zględu na c h a ra k te r ta ń ca, było u k a z a n ie się p. Alesso ja k o so list
ki, w pięknym tańcu ak ro b aty czn o -k lasy cz- nym w operze „Legenda B ałty k u “, o sta tn ie j p re m je rz e T e a tru W ielkiego. W bieżącym m iesiącu w ystąpi p. Alesso w roli ak ro - h atk i w o p eretce „K siężna C yrk ó w k a", k tó ra w chodzi na re p e r tu a r T e a tru „8.10“
w W arszaw ie.
Nie zetknęliśm y się doty ch czas bliżej z z a gadnieniem tańca ak ro b aty czn eg o , to też z a rzucam y p a n n ę B ożenę licznem i p y ta n ia mi. Słyszym y odpow iedzi miłe, b e zp reten sjo n a ln e i często p o p a rte serdecznym uśm ie
chem .
—- P rzedew szystkiem u stalm y p a n i „ ro d ow ód“ — p ro p o n u ję. P o d obno pochodzi p a n i z P oznańskiego?
— T ak jest — m ów i p. Alesso — jestem p o z n a n ia n k ą z krw i i kości...
— .lakto — przery w am , ż a rtu ją c : - - przecież pani kości nic m ai Sądząc z paui tańca...
— Gdy się u ro d ziłam , podobno je m ia
ła m — śm ieje się p a n n a Bożena. — Po chodzę z P o zn an ia. G im nazjum kończyłam w T o ru n iu . Mój d e b ju t sceniczny o d b y ł się w m em ro d zin n em m ieście, w P oznaniu, z czego byłam lat rdzo d u m ną. M iałam wów
czas... czte rn aście lat!
— A ja k to jest w łaściw ie z tym tańcem a k ro b a ty c z n y m ? W ja k i sposób dochodzi się do p o d o b n ej, ja k u p an i, precyzji w n a d an iu giętkości ciału?
— Jest lo sp ra w a w y łączn ie długiej i żm u
d n e j g im n asty k i. I w ielkiej cierpliw ości. Ca- łem i latam i ćw iczyłam po kilka godzin dziennie, i w reszcie doszłam do tego, co um iem . P rzy zn am się je d n a k p an u , że m am dość a k ro b a ty k i i obecnie p iln ie uczę się tań ca klasycznego.
— O! Czyżby p rzew id y w ała p an i zm ierzch lak m odnego tań ca akro b aty czn eg o ?
— T o nie. Byłam przez trzy m iesiące w P ary żu , gdzie w y stęp o w ałam w „Casitio de P a r is “ ja k o so listk a w zespole T acjau -
ny W ysockiej i p rz e k o n a ła m się, że taniec a k ro b a ty c z n y jest tam n ad al b ard zo p o p u larny^ Je d n a k ż e , jeśli chodzi o innie, w y
c zerp ałam ju ż w szystkie problem y tego ta ń ca. T rzeb a szukać innych d ró g i zn ala złam je w ta ń c u klasycznym , k tó ry je st h ard ziej n iew y czerp an y w m ożliw ościach.
-— Nie w y rzek n ie się c h y b a je d n a k pani a k ro b a c ji zupełnie; — m ów ię — p o w ied z
my, w życiu codziennem , p rzy d a się ona pani napew no!
Bożena Alesso śm ieje się serd eczn ie i o d pow iada:
—- O tak. J a k ie ś p o ślizg n ięcie się na po
sadzce, jak ieś ciem ne schody, to dro b iazg dla ta n c e rk i-a k ro b a tk i. Gdy się p a d a na zie
m ię, lo d o p raw d y w szystko jed n o czy noga
„zo stan ie“ z p rzo d u czy z tylu!... T o .w y g im n a sty k o w a n ic p rz y d a je się zw łaszcza przy sp o rtach .
— Z apew ne nie obce są p an i w szystkie ro d zaje sp o rtó w ?
— N atu raln ie! Z zam iłow aniem u p r a w iam n a rc ia rstw o , ja z d ę na row erze, g ię w tenis, ja z d ę k a jak iem . P oza tern m am dw ie n am iętności.
-— Aż dw ie n am iętn o ści? Czy nie za w iele?
— O bydw ie są sp o k o jn e i w y m ag ają ra czej ciszy, niż tego w szystkiego, co sk ład a się. na pojęcie: n am iętn o ść. Będzie pan roz czaro w an y , gdy się p a n dow ie o czem mo w im y. P ierw sze, to psy. L ubię je szalen ie i m am k ilku sw ych ulubieńców . D rugie, to g o sp o d arstw o dom ow e. Na scenie tań czę i p o k a z u ję k a rk o ło m n ą a k ro b a c ję . W s p o r
tach szaleję. A w dom u — jestem p o p ro stu cichą, ro zm iło w an ą w g o sp o d arstw ie g o spo
sią. W iem , co p an m yśli w lej chw ili... że je d n o z d ru g iem i trzeciem nie d a je się ja k oś pogodzić. P ra w d a ?
— Mój Boże! o d p o w iad am filo zo ficz
n i e —" k o b ie ty p o zo stan ą zaw sze zagadką...
Romil.