• Nie Znaleziono Wyników

Muzyka Kościelna, 1891, R. 11, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Muzyka Kościelna, 1891, R. 11, nr 1"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

MUZYKA KOŚCIELNA

W Y D A W N I C T W O

poświęcone Przewielebnemu Duchowieństwu, PP. Organistom, Nauczycielom i miłośnikom muzyki liturgicznój.

VI11 w i r « l r n a c i o l n n . w ir i> liA (ł'/i m iA s i o i > 7 ł i i A P r » o f l n ł a ł . 9 w i r n a i 7. n f / a a f f U c a w K i A m M M l i r n o t i i a 1 it i ftrt f a n .

Hymn nieszporny w uroczystość Trzech Króli.

W uroczystość Trzech Króli obchodzi kościół pamiątkę trzech cudo­

wnych zdarzeń z życia Zbawiciela. Antyfona na Magnificat w drugich nie­

szporach tego święta wyraźnie nas o tem poucza: „Obchodzimy dzisiaj uro- jzystość trzema odznaczoną cudami: dzisiaj gwiazda mędrców zaprowadziła lo żłóbka; dzisiaj na weselu woda w wino zamienioną została; dzisiaj Chry­

stus Janowi ochrzcić się pozwolił, by nas przez to zbawił.1'

Hymn powyższy wszystkie te trzy cuda po kolei opisuje, tj. w pier- vszych dwóch zwrotkach pokłon trzech mędrców ze Wschodu, chrzest Pana Tezusa w trzeciej, a cud w kanie Galilejskiej w czwartej zwrotce.

Pierwsze dwie zwrotki prowadzą nas do pałacu królewskiego w Jero­

Rok XI. Poznań, w styczniu 1891. Nr. I.

Crudelis Heródes, Deum Regem venire quid times?

Non eripit mortalia, Qui regna dat coelestia.

Ibant Magi, quam viderant, Stellam seąuentes praeviam:

Lumen reąuirunt lumine:

Deum fatentur munere.

Lavacra puri gurgitia Coelestis Agnus attigit:

Peccata, quae non detulit, Nos abluendo sustulit.

Novum genus potentiae:

Aąuae rebescunt liydriae, Yinumąue jussa fundere, Mutayit unda originem.

Jesu tibi sit gloria, Qui appnruisti Gentibus, Cum Patre, et almo Spiritu In sempiterna saecula. Amen.

Światła za światłem szukają, Darmi Boga wyznawają.

Dziś w Jordanie był skąpany Baranek niepokalany;

Omyciem swenl nas omywa, Naszych grzechów, nie swych zbywa.

Ezecz niesłychana się czyni, Woda w statkach farbę mieni;

Dała na pańskie rzeezenie Wino, mieniąc przyrodzenie.

Chwalim Ciebie Pana swego, W dzisiejszy dzień zjawionego, Z Ojcem i z Duchem społecznie*

Część jednę miej Boże wiecznie.

Przecieś Herodzie złośliwy, Dla Chrystusa bojaźliwy.

Świeckich królestw nie wydziera, Co niebieskie sam otwiera.

Szli mędrcy, miasto języka Mając gwiazdę przewodnika;

X . Stanisław Grochowski 1599 r.

(2)

zolimie. Mędrcy z dalekiego Wschodu stanąwszy przed królem Herodem, pytają się go „o nowonarodzonego króla żydowskiego?"

Rzekli: gdzie jest narodzony Żydowski król nam zjawiony?

Widzieliśmy gwiazdę Jego, Ta nas prowadzi do Niego.

Przyszliśmy Mu pokłon oddać, Jego Imię światu podać.

„A usłyszawszy król Heród, zatrwożył się.“ (Mat. II, 3).

Gdy to Heród wyrozumiał, Przeląkłszy się, tak się zdumiał, Że z nim wszystko Jeruzalem Zażywało strachu z żalem.

Coeliusz Seduliusz z piątego wieku po Chrystusie, twórca powyższego hymnu, daje w pierwszych dwóch zwrotkach wyraz naszemu oburzeniu na strach podstępnego Heroda, gdy w nich śpiewa: „Okrutny Herodzie, czemu przyjście Boskiego króla tak cię przestrasza? Nie przyszedł on wydzierać państw ziemskich, lecz przyszedł, by zgotować nam królestwo niebieskie.1,

W drugiej zwrotce opisuje poeta w krótkich słowach dalszą drogę trzech króli do Betleem.

Cudowna gwiazda prowadzi ich światłem swem do „światłości pra­

wdziwej, która oświeca wszelkiego człowieka na ten świat przychodzącego.**

(Jan św. I, 9). Przybywszy do Betleem, składają dary Bożemu dzieciątku.

Poeta o jednym tylko darze mówi, jakby myślał tylko o kadzidle, cześć Bogu należną wyrażającemu.

T r z e c i a z w r o t k a : „B aranek Niebieski dotylia się czystej wody (Jordanu): grzech, od którego był wolny, wziął na siebie, by nas od niego wybawił“ — Hymn przenosi nas nad brzeg Jordanu. W trzydzieści lat po narodzeniu Pana Jezusa św. Jan Chrzciciel wskazuje na Zbawiciela słowy:

„Oto Baranek Boży." Dla tego też poeta nazywa tu Pana Jezusa „B aran­

kiem niebieskim,'• który, według słów kościoła przy święceniu wody w wiel­

ką sobotę, „dotknięciem11 się wody Jordanu wodę dla Sakramentu Chrztu ś.

uświęcił. W dalszym ciągu tej zwrotki miał poeta na myśli słowa Pana J e ­ zusa do Faryzeuszów powiedziane: „Kto z was dowiedzie na mię grzechu?11

— tudzież słowa św. Pawła w drugim liście do Koryntian: „Tego który nie znał grzechu, uczynił grzechem za nas: abyśmy się stali sprawiedliwością Bożą z nim.11

C z w a r t a z w r o t k a : „Nowy rodzą) swej wszechmocy objawia (Chrystus): czerwieni się woda w dzbanach, i na rozkaz Zbawiciela zmienia swą istotą i winem się staje.“ — W czwartej zwrotce przenosi nas poeta na wesele do kany galilejskiej i kilku jędrnemi słowy cud tamtejszy opi­

suje, gdzie goście

Wnet prawdziwego Boga poznali, Gdy zamiast wody wino czerpali.

W ostatniej zwrotce wielbi poeta Trójcę świętą, iż Pan Jezus poga­

nom (w osobie trzech króli) się objawił. I my uwielbiajmy dzisiaj z głębi serca Boże Dziecię i uklęknąwszy przed żłobkiem, módlmy się słowy starćj naszej pieśni:

(3)

3

Jezu Chryste, prosim Ciebie, Okaż jasność swą na niebie:

Oświeć nas z temi Mędrcami, Daj się szukać i z darami.

Byśmy prawą wiarę mając, Z miłością w Tobie ufając, Pociągnieni tam do Ciebie,

Królowali z Tobą w niebie. Amen.

Do organistów.

('.Z kalendarza dla organistów na rok 1891).

Kochani panowie! każdy chrześcijanin katolik, dbający o to, aby słu- żba^ Boża należycie się odbywała w naszych świątyniach, podług praw i prze­

pisów kościoła świętego, bez dodatków i przekręcań podług swojego gustu, cieszy się zapewne owym wielkim ruchem, jaki się objawia na całym świę­

cie ku polepszeniu ^ śpiewu kościelnego. Że śpiew jest jedną z najpiękniej­

szych ozdób nabożeństwa, jedną z najdzielniejszych dźwigni, rozbudzających w nas pobożne uczucia i szlachetne porywy, każdy to aż nadto dobrze czuje;

źe zaś ten śpiew jest u nas w najopłakańszym stanie, wszyscy doskonale 0 tern wiemy. Nie wchodzę w długie rozbieranie przyczyn tego stanu, po­

mijam chóry i orkiestry kościołów katedralnych i inne w wielkich miastach się znajdujące, lecz zwracam się li tylko do was panowie organiści, dla których podjąłem się tej małej pracy, aby obudzić was z dotychczasowego uśpienia. Wy to bowiem jesteście głównymi, a może i jedynymi wykona­

wcami śpiewu na parafii. Od was tóż zależy piękność lub ckliwość tego śpiewu, wy albo podnosicie swoim śpiewem serca ludzi ku Bogu, albo też wywołujecie na ich usta uśmiech politowania i pogardy lub niechęci. Wy na parafii zastępujecie miejsce licznych chórów i orkiestr w dużych miastach, po klasztorach i katedrach biskupich. Rozważcie więc, jak wielkie macie za­

danie, jak ważne zajmujecie stanowisko, rozważcie, jak wielką ściągacie na siebie odpowiedzialność za niedbałe wykonywanie waszego doniosłego obo­

wiązku. Przypatrzcie się aktorom. Ile to oni się namęczą, ile to prób wy­

konają, jak pewni muszą być siebie, nim wystąpią na scenę. A przecież oni śpiewają tylko dte chwały swojej i dla przyjemności ludzi, którzy im za to zapłacą — wy zaś swym śpiewem głosicie chwałę Bożą, wy ją między lu­

dem rozszerzacie, podwajacie w czasie nabożeństwa. Was słuchają ludzie 1 aniołowie,^ którzy razem z wami śpiewają chwałę Panu w wysokości, a lu­

dziom pokój na tym padole płaczu i narzekania. Rozważcie więc, jak pię­

kny jest wasz stan!

Ale niestety, jakżeście poniżyli wasze stanowisko? Kto między wami jest prawdziwym organistą, kto zna i kocha śpiew kościelny tak, jak znać i kochać go winien? Jedni są zupełnymi nieukami co nic nie umieją — inni są tylko rzemieślnikami i to bardzo lichymi, gdyż nie potrzebują spieniężać swej lichej pracy, jaką w czasie nabożeństwa wykonują. Inni nareszcie mają

(4)

pisów liturgicznych, nie mają pojęcia o prawdziwym śpiewie gregoryańskim.

W parafii Z... organista urządził chóry mieszane, ale wybierał takie utwory pod względem kompozycyi jako i treści, które się wcale zgodzić nie mogły z wymaganiami kościoła. Pięknieby one się wydały w teatrze lub w ogródku wobec ciekawych słuchaczy, ale nigdy w kościele wobec modlą­

cych się pobożnych. Przy rozpoczęciu rezurekcyi zamiast „Gloria Tibi Tri- nitas,“ nasz uczony organista wyciął ni ztąd ni zowąd na dwaj głosy: „O salutaris Hostia.“ Zapewne ów duet wydawał mu się daleko piękniejszym, niż przecudna antyfona, tak uroczo rozpoczynająca dzień ^Zmartwychwstania Pańskiego. Gdyby więc ów organista był obeznany choć cokolwiek z wy­

maganiami kościoła i zaletami śpiewu gregoryańskiego, napewnoby nie wy­

myślił nic niedorzecznego, lecz natomiast nauczyłby lud śpiewać z kancyo- nału „Gloria Tibi Trinitas11 wraz z psalmami. Powiecie zapewne, iż to jest rzeczą niepodobną, iż o tem ani myśleć nie można, ale ja wam powiem, iż jeżeli możemy wyuczyć nierozumne zwierzęta rozmaitych rzeczy, to czemu- żbyśiny nie mogli nauczyć śpiewu ludzi obdarzonych od Pana Boga rozu­

mem? Na dowód przytaczam przykład.

Przed paru laty wyjechałem na święta Wielkanocne do parafii Z ...

w powiecie pułtuskim. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zaintonowaniu antyfony „Gloria Tibi, Trinitas" prawie wszyscy ludzie śpiewać dalej poczęli.

Je st to jednakże, jak się później dowiedziałem, zasługa nie organisty, lecz księdza wikarego, po którego wyjściu z tej parafii, organista powrócił do da­

wnego trybu. Może niejeden z was, kochani panowie, pomyśli sobie: O, u nas to się zrobić nie da! Kto tu u nas przyjdz.e na naukę? Kogóżby tu wy­

brał? A ja wam, że czy u nas, czy gdzieindziej, ludzie są ludźmi: mają duszę, a więc rozum, pamięć; czemużby przeto nie mogli się nauczyć śpie­

wać? Trzeba tylko nie żałować pracy i zachodu, trzeba c h c i e ć , a wszy­

stko się zrobi. Powiada francuzkie przysłowie: c h c i e ć jest to m ó d z (vou- loir c’est pouvoir), a polskie: kto chce psa uderzyć — to zapewne kij znajdzie.

W pewnej parafii, w której byłem jakiś czas wikaryuszem, zamierza­

łem zaprowadzić śpiewy chóralne, tembardziej, iż organista obdarzony nie­

przyjemnym głosem, wyśpiewywał podczas sumy z jakąś kobietą skoczne utwory, a dorabiając bez przygotowania drugi głos, wtórował szkaradnie.

Jakże się zdziwiłem, gdy organista zamiast z chęcią wziąć się do pracy, która przy mojej pomocy byłaby dla niego niezbyt uciążliwą — oburzył się na mnie —- a gdym nie przestawał zbierać chętnych na nauki, nie wachał się powiedzieć mi z gniewem: „Dałby pan pokój temu wszystkiemu, bo to się na nic nie przyda. Jak ksiądz proboszcz przyjedzie z kuracyi, to będzie się gniewał, bo on takich śpiewów nie lubi." Jednakże proboszcz przyjechał i dowiedziawszy się o tem, wcale się nie rozgniewał, lecz pokazał mi kon­

trakt jaki zawarł z organistą, na mocy którego tenże zobowiązał się uczyć chłopców śpiewu choralnego. Natarłem więc ostro na organistę — zebrałem dość liczny chór i wyuczyłem mszy na Boże Narodzenie. Śpiewy z początku szły kulawo — z czego cieszył się organista, ale po miesiącu już na Oczy­

szczenie N. M. P. zaśpiewano mszę łacińską ułożoną według przepisów li­

turgicznych tak dobrze, iż sam organista zdumiony został. Gdy opuszczałem

(5)

5

parafię, prosił mię, abym zachęcił śpiewaków do dalszej pracy, *„bo" jak pan odjedzie, mówił, to wszystko przepadnie."

Nie ma chyba nic piękniejszego i milszego nad wiejski kościołek na­

pełniony pobożnym naszym ludem. Niknie majestat gotyckich tumów, ni­

knie przepych świątyń miast stołecznych wobec prostoty,* skromności i ubó­

stwa kościołów wiejskich, które jak niewinne fiołki wychylają swe wieżyczki z za konarów wiekowych lip i klonów. To też gdy wejdziesz do tego miłego przybytku modlitwy, gdy widzisz dziecinną prostotę jego wiejskich gości, ich wiarę żywą, ich pełne piękności i prostoty pieśni i różańce, gdy widzisz ka­

płana, który zna wszystkich obecnych po imieniu i nazwisku, owszem zna każdego duszę, jego sprawy, zajęcia i stosunki, który przemawia z ambony, jak ojciec do swych ukochanych dzieci, gdy widzisz tę miłość wzajemną, jaka się maluje na twarzach — miłość dzieci ku ojcu i odwrotnie — mi- mowoli wzruszasz się do głębi dus^y i łzy błogiego upojenia cisną się gwał­

tem do oczu. I chciałbyś pozostać między tymi ludźmi długo, długo — na zawsze — ale gdy rozlegnie się głos dzwonka, oznajmującego rozpoczęcie mszy świętej, gdy nad głową zaszumi kataryniarskie wygrywanie organisty z rozmaitymi wywijasami i skocznemi przygrywkami, gdy zahuczy bezmyślne i bezbarwne, podobne do krzyku nawołującego w lesie Ky-ry-e, rye, rye-e-e-e- lej-lej-son-son, elejson-elejson itd. bez końca, lub inny jaki utwór niekościelny, natenczas zniknie błogie upojenie, a natomiast ogarnie cię oburzenie i gniew na zakłócającego miłą harmonię organistę. Nic więc dziwnego, źe są osoby, które powiadają, źe najlepiej się można modlić podczas mszy czytanej i ży­

czyłyby, aby nigdy organista na mszy nie grał, ani śpiewał.

Jeżeli więc organista nie zdolny jest zrobić coś lepszego, niech przy­

najmniej śpiewa pieśni zwyczajne i niech stara się, aby wszyscy w kościele razem z nim śpiewali. Jeżeli bowiem śpiewają „Gorzkie źale“ i tysiące pie­

śni, to czemużby nie mieli zaśpiewać „Wśród nocnej ciszy“ i innych mszy na właściwe święta? Trzeba tylko nauczyć i zachęcić. Wprawdzie podczas mszy uroczystej należy śpiewać po łacinie, tak bowiem nakazują przepisy kościelne, ale cóż robić, gdy nie można? Lepiej jednakże zaśpiewać jaką pieśń pobożną, niż wykrzykiwać na różne sposoby takie utwory, których ko­

ściół nigdy nie zatwierdził.

LITEEATUEA.

Kalendarz dla organistów wiejskich na rok zwyczajny 1891 ułożył ks. B. M. Eok I, Warszawa. Nakładem i drukiem Franciszka Czerwińskiego przy ul. Zielnej 17.

Mamy tedy znowu polski kalendarz dla organistów. Już przed rokiem po­

trzebę takiego kalendarza uczuwałem — to też z prawdziwą przyjemnością go przeglądałem. Treść jego bardzo urozmaicona, a przedewszjstkiem nader poncza- jąra. Prócz zwykłych szczegółów kalendarzowych mają tutaj panowie organiści najpierw objaśnienia na główniejsze uroczystości całego roku. Dowiedzą się tu oni co mają przygotować w zakrystyi i co śpiewać podczas obrządków kościelnych. Na­

stępującą po tych objaśnieniach odezwę do organistów podajemy wyżej w wyjątkach.

(6)

W artykuliku o śpiewie wykazano zręcznie wyższość śpiewu nad inne rodzaje mu­

zyki, tudzież wady, jakicli w nim dopuszczać się można. Artykuł o głosie ludz­

kim wyjęty jest z Haberla „Magister clioralis.“ Następuje wesoła fraszka: „Orga­

nista na pustej nocy,“ w której przedstawione drastycznie nadużycia, jakich się cza­

sami żałobnicy czuwający przy zwłokach umarłych podczas nocy dopuszczają.

Przy wyszczególnianiu zalet gregoryańskiego śpiewu policzył autor także dzieła Palestryny do melodyi gregoryańskich. Jest to błędne zapatrywanie, na któro już kilkakrotnie w „Muzyce kośc.“ odpowiadałem. Śpiew Palestryny opiera się na śpiewie gregoryańskim, lecz jest kilkugłosowy — podczas gdy ten ostatni jest jednogłosowy. „Caeremoniale Episcoporum11 rozróżnia w rozdz. 28 wyraźnie1 śpiew gregoryański (cantus gregorianus) od śpiewu kilkugłos. (cantus polyphonus).

W artykuliku o języku łacińskim zadziwiła nas wskazówka, każąca i po c wymawiać jak y , n. p. cyvitas. Wyraz ten mówi się tak, jak się pisze, a więc c i v i t a s.

W artykule o organach podaje wydawca kalendarza trafne wskazówki do używania organów i występuje słusznie przeciw nieznośnym dodatkom, jakie orga­

niści z własnej fantazyi przy wtórowaniu czynić zwykli, jako to: przeciw rozmai­

tym bieganinom po klawiszach, interludiom, pasażom itp.

Na końcu podaje wydawca dość szczęśliwie pomyślany sposób łatwego wy­

konania śpiewów liturgicznych w najuboższym nawet kościółku. Kyrie każe śpie­

wać według melodyi czeskiego „Hospodine ulituj nas“ — czemu nie według me­

lodyi naszych litanii? Na Gloria podaje melodyą z hymnu „Te Deum laudamus,“

przyczem każe błędnie śpiewać g is zamiast g. — Na Credo pierwszy ton psal­

mowy, na Sanctus, Benedictus i Agnus melodyą „Święty Boźe.“

Krótki, na str. 6 3 zapowiedziany, a nie umieszczony, spis wzorowych kom- pozycyi kościelnych byłby bardzo pożądany.

Kalendarz ubarwiony prócz tego jest rozmaitemi wierszami i anegdotami, które go nader interesującym czynią.

Polecamy tedy to wydawnictwo panom organistom nietylko „wiejskim,“ ale i miejskim i życzymy mu szczerze: „ad multos annos.“

— R y s n a u k i h a rm o n ii. Dla użytku uczniów napisał Dr. W. Tarnów.

Nakładem Towarzystwa św. Wojciecha. 1890. I. Część krytyczna.

Dawno uczuwać się dawał u nas brak zwięzłego i jasnego podręcznika do nauki harmonii dla kandydatów organistowskich. To też z prawdziwą radością po­

wyższą książkę powitaliśmy. Wykład w niej prosty - - uczniom i mniej wykształ­

conym przystępny. Kozkład materyału przejrzysty i logiczny. Pragnąłbym chyba tylko, by autor szanując ogólną praktykę sławniejszych teoretyków od Fuksa, Marxa, Albrechtsbergera aż do Bellermana, Richtera, Busslera, Żeleńskiego i innych, czę­

ści teoretycznej od praktycznej nie odłączał. Zresztą i sam bieg nauczania po szkołach muzycznych na połączenie obydwóch części koniecznie naprowadza.

W nauce o użyciu akordów septymowych pobocznych, tudzież w łączącej się z nią ściśle nauce o opóźnieniach, pominął autor jeden z warunków prawidło­

wego ich przygotowania. Ścisła teorya muzyczna wymaga nietylko, by „septyma akordu septymowego pobocznego była zawartą w akordzie poprzedzającym, i to w tym samym głosie,“ lecz by była ona prócz tego w stosunku konsonującym do reszty tonów tegoż akordu. Uczniom wyżej posuniętym można większą w tym względzie zostawić swobodę — lecz początkujący uczeń ściśle zasadniczych reguł trzymać się winien. Z dysonansów jedynie tylko septyma dominansowo-septymo­

wego akordu do przygotowania służyć może. — Trafną wydaje mi się nazwa

(7)

7

oznaczająca tak zwane t o n y o b c e , d u r c h g o h e n d e T o n o , z którą tu pierwszy raz się spotykam. Mniej natomiast szczęśliwie użył autor wyrazów t o n s t o j ą c y na oznaczenie n u t y s t a ł e j , czyli tak zw. p e d a ł u (Orgelpunkt).

Podane naLstr. 73 rozwiązanie akordu septymowego:

jest nieprawidłowe, gdyż zawiera równoległo kwinty, to jest kwintę czystą po kwincie zmniejszonej.

Równoległe oktawy wkradły się do przykładu 2 na str. 82:

---1-. Podobne błędy w prowadzeniu głosów znalazłem w przykł.

4, str. 8 3 ; w przykł. 5 i 6, str. 90, i na końcu przykł.

p - & a) str. 92.

' i_J ^ r ' Przy końcu podręcznika powyższego podał autor naj- r r y ~sl~ j - n niezbędniejsze reguły dla towarzyszenia melodyom napisanym 2a _ ' - ,,p x i w tonacyach (czemu nie w t r y b a c h z łae. mo d u s * ) ko- [ f ^ ścielnych.

Przy wyliczaniu trójdźwięków, których przy harmonizaeyi trybów kościel­

nych używać można, opuszczony został trójdźwięk G-dur.

Ważną rolę przy harmonizaeyi tychże trybów gra interwal zwany r e p e r - k u s y ą, składający się z nóty końcowej i dominansowej odpowiedniego trybu — najlepiej on charakter tonacyi uwydatnia, dla tego też uczeń często o nim pamię­

tać winien.

Dotychczas w żadnym podręczniku polskim do nauki harmonii ważny ten dla organistów dział uwzględniony nie został. Niech tedy kandydaci organistowscy tudzież wszyscy, którzy dokładnie z harmonizacyą trybów kościelnych zapoznać się pragną, pilnie czytają niniejszy „Rys nauki harmonii11 dra W....

Życząc książce tej jak największego rozpowszechnienia, wyrażam pragnienie, byśmy jak najprędzej ujrzeli uzupełnienie jej, tj. część drugą praktyczną.

--- --- —

RO ZM AITO ŚCI.

— L ip s h ie „Signale“ podają następny charakterystyczny opis muzyków:

Muzyków wogóle podzielić można na dwie klasy — mianowicie na two­

rzących i wykonawców.

Zaczniemy od pierwszych. K o m p o z y t o r uważa się zwykle za wyższego od wykonawcy o kilka metrów, a przynajmniej o jeden stopień; jest po większej części roztargniony, co do swych kompozycyi, leżących jeszcze w tece, nader taje­

mniczy; gdy mu co w tworzeniu nie idzie, staje się w wysokim stopniu nerwowy, a znów gdy trudność szczęśliwie przełamie, to choć go przyłóż do rany. Na pró­

bach jego dzieł zadowolnisz go nie łatwo. Jeśli te dzieła nie mają wcale powo­

dzenia, lub jeżeli po jakimś czasie odłożone są a d acta, to zawsze winni są albo wykonawcy, albo publiczność.

Pismo jego jest genialne, tj. prawie zupełnie nieczytelne. Z krytyką czę­

*) Ob. „Magister choralis" wydanie polskie str, 141.

(8)

sto miewa coś na pieńku, wtedy zwłaszcza, kiedy idzie o nieudane dzieci jego muzy, które szczególną otacza miłością.

Pomiędzy p r a k t y k u j ą c y m i m u z y k a m i naczelne miejsce zajmuje d y r e k t o r , ’ zwany także k a p e l m i s t r z e m . Ma się on przynajmniej za feld­

marszałka, „jakkolwiek ani rannych, ani zabitych nie ma pod swoją komendą;1*

dyrektorowie bywają zupełni i niezupełni. Zupełny rzadziej się trafia, niż to po­

wszechnie mniemają. Spełnia on swe obowiązki ze spokojem i stanowczo, gdyż wie co robi i czego chce. Nie tupie nogami na próbach ani na przedstawieniu, nie gestykuluje rękami ani ramionami jak pajac; stara się owszem być jak najmniej widocznym, usiłując utrzymywać w porządku swych podkomendnych przez wyraźne i pewne wskazywanie taktu, oraz przez nieznaczne i dyskretne kiwnięcie głową w razie potrzeby. Mniej grzecznym, niekiedy nawet impertynenckim staje się tylko wtedy, gdy widzi w grających nieuwagę lub niedbalstwo.

Dyrektor n i e z u p e ł n y tem energiczniej i z większą zarozumiałością się przedstawia, im mniej jest do swego zadania odpowiednim. Wprawia się zwykle w dawanie taktu przed lustrem, przyczem robi nie mało giestów niepotrzebnych lewą ręką. Autorów nie szanuje, dozwalając sobie bez ceremonii zmian instrumen­

talnych lub innych w ich kompozycyach. W ansamblu nie umie dobrze odróżnić fletów, oboi i klarynetów. Na próbach nuży wykonawców bezcelowem powtarzaniem.

Mimo wszystko jest nader uszczęśliwiony ze swej działalności, a jeśli rzecz nie idzie, to już nie jego winą, bo przecież on starannie wszystko wystudyował. Po­

woli zaczyna się przekonywać, że dawanie taktu i dyrygowanie są to dwie zupeł­

nie odrębne rzeczy, a jeśli do tej świadomości dojdzie (co czasem późno, czasem wcale nie następuje), to nauczy się choć w części tego co umieć powinien. Nim to jednak się stanie, to nie on orkiestrą, ale ona nim pospolicie dyryguje.

(Dokończenie nastąpi).

Na C a n t io u a le E c c le s ia s t ic n m układu X. dra S u r z y ń s k i e g o złożyli^w administracyi przedpłatę:

P. Banc, Prauziński (2 egz.), X. prob. Jaworski (2 e g z ), P. Stronczyński, X. Zieliński (z oprawą), P. Szybowicz, P. Wieczorek, O. Przybylski (2 egz.), P.

Hasiński, X. Błock, X. kan. TJłanowiez, X. Heinricht (z oprawą), P. Jagsch, P.

Jackowski, X. Centt, P. Pluta (z opr.) P. Sikorski, Andrzej Nykiel, P. Kirchner.

Cena prenumeracyjna wynosi za egzemplarz 2 m a r k i 5 0 fe n . = 1 fl. 5 0 c t . = 1 r u b e l 2 5 k o p . P o w y j ś c i u c e n a z n a c z n i e b ę d z i e p o d w y ż s z o n a .

Przedpłatę można przesyłać do Administracyi „Muzyki kościelnej11 (Ja- r o s ł a w L e i t g e b e r w P o z n a n i u ) .

Spis rzeczy: A rtykuły. Hymn nieszporny w uroczystość Trzech Króli. — Do or­

ganistów. Literatura. Kalendarz dla organistów wiejskich na rok zwyczajny 1891 ułożył ks. B. M. — % 8 nanki harmonii dla użytku uczniów napisał dr. W... Rozmaitości. Cha­

rakterystyczny opis muzyków.

D o d a t k i m u z y c z n e : Wielki Tydzień (ciąg dalszy). — Salve Regina na d\va' głosy z org. Pr. Koenen.

Redaktor ks. dr. Józef S u r z y ń s k i ul. Seminaryjska nr. 1.

Nakładem i czcionkami J a i o s l a w a L e i t g e b r a w Poznaniu plac Wilhelmowski 18.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ścielnej, kto się przypatrzy, jacy to mężowie pracowali n a tem polu, jakie skarby melodyi i harm onii nam w spuściźnie zostawili, ten też z pewnością

25 O towarzyszeniu na organach do śpiewu ludowego. Franciszek

dra Surzyńskiego wzmiankowane przypuszczenia o związku akcentów z melodyą w śpiewach średniowiecznych, z którem i to przypuszezeniami teorya moja ściśle

Jeźli nam się uda przeprowadzić te Nasze zamiary przy łaskawej pomocy Pana Boga, nie wątpimy, że reforma muzyki kościelnej da się z łatwością

Studyują swoje partye jak najsumienniej i nigdy nie sprawiają kłopotu dyrektorowi (o ile ten jest dobrym), idą chętnie za jego wskazówkami, nie dodają

zały się nam w pierwotnej swej czystości — obowiązkiem jednak naszym jest uwzględnić dotychczasowe odkrycia i przynajmniej te pieśni poprawnie wydawać,

wiadane nabożeństwa za osoby zajmujące wybitniejsze stanowiska w społeczeństwie służą tylko za pozór do licznego zgromadzenia się w kościele tych, co m ają

Mamy też to przekonanie, że gdyby każda dyecezya skrupulatnie do tego regulaminu zastosować się zechciała, gdyby nad zachowaniem odnośnych przepisów, tyczących