• Nie Znaleziono Wyników

Muzyka Kościelna, 1891, R. 11, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Muzyka Kościelna, 1891, R. 11, nr 12"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

poświęcone Przewielebnemu Duchowieństwu, PP. Organistom, Nauczycielom i miłośnikom muzyki liturgicznej.

M uzyka k o ścielna w ychodzi m iesięcznie. P r z e d p ła ta w ynosi z p rz esy łk ą w N iem czech rocznie 4 m. 80 fen ., w A u stry i 2 z łr. 80 cen t., w R osyi 3 rs ., w innych p ań stw ach 5 fran k ó w z dołączeniem odnośnego p o rto riu m .

— M ożna ta k ż e półrocznie abonow ać. — P rzed p łatę , prócz A dm inistracyi „M uzyki ko ścieln ej/* przyjm ują w szy stk ie u rzęd a pocztow e w A u stry i i w Niemczech.

Rok XI. Poznań, w grudniu 1891. Nr. 12.

Od Redakcyi.

Z końcem roku bieżącego upływa ośm la t jak objąłem redakcyą „Mu­

zyki kościelnśj.“ W przekonaniu głębokiem, z e z w o l i B o ż e j pracy nad podniesieniem muzyki kościelnej w naszym kraju się podjąłem, nie oglądam się za owocami tej pracy, lecz w I m i ę B o ż e podejmuję ją nadal i póki mi zdrowia i sił starczy, póty z ręki jój nie wypuszczę! Czuję jednak zbyt często, że siły moje nie sprostają tak wielkiemu zadaniu, jeżeli życzliwi przyjaciele niniejszego wydawnictwa i wszyscy miłośnicy muzyki ściśle litu r­

gicznej w pomoc mi nie przyjdą. Pom agajcie mi, kochani Czytelnicy, wy­

kony waniem sum iennem głoszonych w „Muzyce kościelnej11 zasad! Pomagajcie m i pilnem rozkrzewianiem muzyki, zgadzającej się z przepisam i świętego ko­

ścioła! Pomagajcie m i pozyskiwaniem jak największej liczby czytelników! Po­

magajcie mi udzielaniem choć krótkich wiadomości o skutkach waszój p ra c y ! Czyń każdy w swojem kole co każe D uch Boży,

A całość się złoży.

W nadziei, że P an Bóg i nadal pracy mojej błogosławić będzie, roz­

poczniemy z Nowym Rokiem 1892 Rocznik X II naszego wydawnictwa.

W a r u n k i p r z e d p ł a t y p o z o s t a j ą t e s a m e . N atom iast ze­

w nętrzna form a wydawnictwa m ałym ulegnie zmianom.

Z am iast dwóch dodatków muzycznych, mniejszego i większego, doda­

wać będziemy do każdego num eru dodatek nutowy o óśmiu stronnicach, za­

wierający u t w o r y do ś p i e w u i n a o r g a n y , drukowane w iększem iiw y- raźniejszemi czcionkami. N a końcu roku zaś otrzym a każdy całoroczny przedpłaciciel książkę pod t y t . :

ElOK. K O Ś C I E L N Y

czyli

O p is u r o c z y s t o ś c i C h r y s t u s a P a n a i Ś w i ę t y c h kościoła katolickiego

s uwzględnieniem c e r e m o n ii k o ś c ie ln y c h , w których udział biorą organiści i śpiewacy.

W nadziei, że zm iana powyższa korzystnie wpłynie n a rozwój wyda- dawnictwa, i że liczniejszych jeszcze pozyska m u przyjaciół, prosimy o wcze­

sne odnowienie przedpłaty.

Poznań, d. 21. grudnia 1891 r. X . Sarzyński.

(2)

Gdy kwestya muzyki kościelnej i kwestya bytu organistów i w n a­

szym kraju zaczyna być roztrząsaną przez prasę, pragnę wykazać, o ile u nas pod tym względem pojęcia są fałszywe, i o ile one jako takie tam ują naprawę naprawę muzyki kościelnej. Zdaje się, że po tem co napisał pan A ndante w swych korespondencyach do ,.Muzyki kościelnśj,11 tak szczegóło­

wo i wyczerpująco, nic nowego przytoczyć nie można, jednakowoż nie za­

szkodzi poruszyć ten przedmiot, tembardziej, że sześć la t upływa, jak pan Andante wytykał wady w omawianej kwestyi i podawał racyonalne rady, a tym czasem nic w tej m ierze się nie polepszyło.

Trudno jest coś zrobić w m ałem miasteczku lub na wsi, gdzie lud przyzwyczaił się do swego śpiewu, i nie zdaje sobie sprawy, czy śpiew od­

powiada godności nabożeństwa czy nie.

Obecnie, gdy szkół specyalnych dla organistów nie mamy, a także i funduszów na odpowiednie utrzym anie tychże, trzeba robić to co można.

A więc nasam przód intelig en cja powinna się zbliżyć z radą i poparciem do tych organistów, którzy są zdolni i sami pragną śpiew w danym kościele zaprowadzić, lub też istniejący naprawić. Gdy organista mieć będzie przy­

jaźń i uznanie ze strony osób wykształconych, o! wtenczas z nadzieją w le­

pszą przyszłość stanie się on pracowitym, szlachetnym i ukocha mozolny swój stan ! Nie stawiam tego za zasadę do postępowania z ogółem organi­

stów, gdyż trudno wymagać, by starzec obarczony wiekiem uczył się nut, lub tóż i młodszy a zdemoralizowany — tych zostawmy w spokoju; na począ­

tek dosyć będzie zsolidaryzować się z tymi, którzy posiadają jakie takie wy­

kształcenie muzyczne. Co prawda takich jest niewielu, ale zawsze je st ich pewna liczba.

Upadek czystej muzyki kościelnej był jednocześnie upadkiem stanu organistowskiego. Tu nie organiści zawinili, lecz społeczeństwo swoją obo­

jętnością sprawiło istniejący stan rzeczy. Podnieść stan organistów, je st to podnieść z upadku muzykę kościelną.

Że w kraju naszym w ubiegłych wiekach śpiew gregoryański w ca­

łej okazałości istn iał, są dowodem antyfonarze, psałterze, a naw et graduały wydań krakowskich, przechowane do dziś jeszcze w wiejskich kościołach. Za­

rz u t więc, jakoby redakcya „Muzyki kośc.“ nową muzykę zaprowadzała je st niesłuszny, gdyż praca jój oparta je st n a tradycyi naszego kościoła, stara się ona o to, by powrócono do śpiewu, który nasi ojcowie pielęgnowali i wykonywali.

Słyszałem nieraz dowodzenia, a nawet i prasa toż samo twierdziła, że po parafiach na prowincyi, zwłaszcza małomiasteczkowych i wsiach — utwory trudniejsze w języku łacińskim nie m ają racyi bytu, lecz tylko śpiew ludow y; że gdy lud rozumie tekst śpiewu prędzej się garnie do nabożeń­

stwa, i źe wieśniaków czegoś wyższego trudno nauczyć. Ze zapatrywanie to mylne jest, postaram się dowieść. Zdziwi się niejeden z wiejskich organistów, gdy powiem, źe chóry lub sami organiści naszych wiejskich kościołów wy­

konywają śpiew gregoryański i to co niedziela i święta. Bo czyż „Asperges me,“ „Vidi aquam ,“ „Cum Bex,‘- wzniosły hymn „Te D eum laudam us“ nie

(3)

dziś, dzięki jedynie pobożności mieszczan. Pomimo wrelu wad w tych śpie­

wach, porywają one i budują słuchaczów. Rozkoszowałem się słuchając wzniosłych melodyi „Yenite“ na Wielkanoc i n a Zielone Świątki, a także hymnu „Yeni Sancte Spiritus," odśpiewanych przez kilkunastu mężczyzn podług antyfonarza krakowskiego wśród brzasku rannego. Ażeby organista m iał wyobrażenie o różnicy między śpiewem czystym a zepsutym, potrzeba, by choć raz usłyszał wyżej wzmiankowane śpiewy, wykonane przez chór wię­

kszy. Z pewnością je pokocha i będzie dążyć do wykonywania takowych.

Także podczas większych uroczystości wykonywano tylko msze łacińskie.

W ięc pytam się, czy te dane nie starczą za dowód, że lud nasz wcale nie narzeka na niezrozumiałe śpiewy? Przeciwnie, ogół nasz zna te śpiewy i ko­

cha je.*) Przytoczę fakt następny: w pewnym miejscu organista idąc za duchem czasu zaprowadził w kościele śpiewy Moniuszki, Freyera i wielu in­

nych; po wykonaniu takowych lud zaprotestował, twierdząc, źe są one nie­

odpowiednie do kościoła, gdyż zbyt skoczne i wesołe! Bo proszę pomyśleć, gdy organista będąc gorliwym o powiększenie chwały Bożej, wykonał w ko­

ściele n a dwa głosy żeńskie wyjątek z opery H alki „Ojcze z niebios*' (sic!), jakież wtedy uczucia w słuchaczach powstać m ogły? Z pewnością, że nie czuli się oni zachęceni do modlitwy. Prości nie wiele rozumieli co to za utwór, lecz wykształconym słuchaczom stan ął w wyobraźni: Jontek zakochany w Halce i ślub Janusza!.. A gdzież skrucha, łzy pokutne?...

O tem nie m a mowy. — Idźm y dalej! I na wsi można coś trudniejszego wykonać; znam parafie, w których dziewczęta wiejskie wykonywają msze następujące: Concona, Roedera, Fiihrera, Mozarta itp. śpiewy, godne, by raz na zawsze ustąpiły z naszych chórów! Lud mało zna się n a muzyce kośc.

więc chwali powyższe śpiewy, w nieświadomości swej nie wiedząc co czyni.

By przyśpieszyć reformę muzyki kościelnej, niezbędnem je st założe­

nie Towarzystwa organistów w naszym kraju. J a k we wszystkiem, co się tyczy kościoła, duchowieństwo nasze bardzo jest czynnem, tak i w tym względzie nie odmówi swej inicyatywy i poparcia. Los organistów zabezpie­

czy się w starości od nędzy i żebractwa. Wiem, że każdy organista przy­

stąpi do Towarzystwa i grosz będzie składać w tem przekonaniu, że starość jego będzie lżejszą. Ja c y tacy rzemieślnicy łączą się w ogniska; naw et losem starych koni i psów społeczeństwo nasze w ostatnich czasach się zajęło, a czyż organiści nie zasługują też n a jakieś współczucie? — Tak źle być nie może, potrzeba tylko, by prasa w tym względzie dała znak życia, a wnet dola organistów uśmiechnie się. (?!) Dzisiejsze kształcenie organistów nie wróży wiele dobrego, przeto dla wykształcenia nowej generacyi organistów potrzeba założyć specyalną szkołę, której wychowańcy powinni otrzymywać wakujące posady. — Nie radzić, ale działać trzeba, tem bardziej, że mam y tak świetne przykłady w innych krajach. Sostenuto.

*) W książkach do naljożeństwa są tłumaczenia części mszy i wielu hymnów ła ­ cińskich.

(4)

KORESPOKDENCYE.

W arszaw a, dnia 16. 12. 1891.

W drugą niedzielę adwentu, tj. dnia 6go grudnia rb. obchodzono w na- szój archikatedrze rocznicę konsekracyi Jego Excelencyi ks. arcybiskupa Popiela.

Początkowo był zamiar odprawienia mszy św. wotywy „in Anniversario Consecra- tionis Eppi“ (podobno rubryki na to pozwalają). Skutkiem tego chór pod dyre- kcyą ks. Stankiewicza przygotował mszę z organami, kompozycyi W itta, „In hon.

S. Luciae.“ Na parę jednak dni przed obchodem rocznicy ks. Arcybiskup zadecy­

dował, ażeby odprawiono mszę w kolorze fioletowym „De Dominica,“ trudno więc już było w ciągu paru dni nauczyć się nowej mszy bez oiganów. Wykonanio było bardzo dobre — życzyć by tylko należało, ażeby chór katedralny śpiewał utwory kościelne nietylko wtedy, gdy dyryguje ks. Stankiewicz, lecz i wtedy, gdy dyryguje dyrygent płatny.

Z prowincyi dowiadujemy się, iż pan J a n Furm anik, organista w Maciejo­

wicach (brat znanego czytelnikom „Muzyki" z korespondencyi z Częstochowy, pana Józefa Furmanika, organisty z Saratowa), wykonywa ze swoim chórem utwory W itta, Hallera, ks. Surzyóskiego, Casciolliniego („Pange lin g u a '1 na trzy głosy), a także parę kompozycyi p. Józefa Furmanika. Parę miesięcy temu Jego Exce- lencya ks. biskup Jaczewski, będąc na wizycie pasterskiej w Maciejowicach, wyra­

ził swe zadowolenie ze śpiewów. Tem łatwiej idzie praca p. Furmanikowi, iż do­

znaje on poparcia ze strony miejscowego proboszcza, Czcigodnego X. Oknińskiego.

A dagio.

P io trk ó w , w listopadzie 1891.

Gród Piotrków Trybunalski, liczący około 3 0 ,0 0 0 mieszkańców, posiada kościołów katolickich 5, parafią jednę, liczącą około 1 8,000 dusz. Kościół para­

fialny z końca X II wieku, w stylu gotyckim, obecnie po odnowieniu pozmieniany.

Je st on na dzisiejszą ludność za mały. Posiada organy Szymańskiego, zbudowane na wystawę w Warszawie w r. 1885. Kościoły poklasztorne: Bernardyński, Do­

minikański, Dominikanek i po Jezuicki.

Muzyka i śpiewy byłyby tu w kwitnącym stanie, gdyby się trzymano prze­

pisów Kościoła. W jednym tylko parafialnym kościele, do którego przeważnie uczę­

szcza lud uboższej klasy, średni chór mięszany amatorski złożony z rzemieślników i pracujących panienek, pod dyrekcyą miejscowego organisty p. Grzesiaka, posia­

dającego należytą technikę organową, nabrał szczerego zamiłowania do śpiewu ko­

ścielnego i wykonywa msze Hallera, Mitterera, Schallcra i innych mistrzów ko­

ścielnych, a nadto wiele różnych pieśni i motywów w poprawnem opracowaniu. — Byłoby chwalebnie, gdyby ów chórek znalazł poparcie ze strony parafian. Chóry w innych kościołach wykonywają utwory napisane w duchu światowym. Brzm ią tam orkiestry po gidelsku, po częstochowsku, i zdaje ci się, że jesteś na koncer­

cie, nie na nabożeństwie.

Smutny to zaiste objaw obojętności dla muzyki czysto kościelnej. Gdyby to tę wzniosłą sztukę uprawiano wszędzie podług przepisów kościoła św. katoli­

ckiego, jaką że by ona była pobudką ku poszanowaniu świątyń i podniesieniu czci Najwyższego Stwórcy!... — Ale któż tu w Kongresówce ma wprowadzić tę piękną sztukę do świątyń? Ci, od których to zależy, bawią się raczej wesołemi aryami,

\ł)koiiywancnii przez ludzi, nie objawiających najmniejszego przejęcia się słowami,

(5)

tory. L ento.

R O Z M A IT O Ś C I.

— K r a k o w s k ie to w a rzystw o m u zy c zn e wydało z powodu 25-tej rocznicy założenia swego krótkie sprawozdanie ze swej dotychczasowej działalności. Wyjmu­

jemy z niego następujące szczegóły:

„Ćwierć wieku mija od chwili, kiedy kilku ludzi pełnych zapału i energii studentów uniwersytetu, postanowiło stworzyć w Krakowie ognisko sztuki, którego promienie oświecać miały zachodnią Galicyę, pozbawioną dotychczas jednoczącej wszystkich rozproszonych pracowników instytucyi. Kiełkująca od roku 1859go myśl utworzenia stowarzyszenia muzycznego polskiego, na wzór istniejącego już dawniej Tow. galic. we Lwowie, stała się czynom 3 Igo października 1866go roku, kiedy Ludwik Turnau, Emil Linhart, Aleksander Stypkowski, Sylwery Semkowicz, Ignacy Sendler, Antoni Jezierski, Ja n Gaweł, Stanisław Rogowski i Szczęsny Czedzi,voda związali się w grono, mające przezwyciężyć opór dotychczasowy publiczności, z ni­

czego stworzyć zapasy materyalno, znaleść kąt, gdzieby się miłośnicy muzyki przy­

tulić mogli, znaleść sposoby i środki na założenie szkoły muzycznej i zjednocze­

nie sił wykonawczych. Drukowany statut towarzystwa, wówczas pod nazwą „Muza"

istniejącego, nosi datę 1867go roku. Od tego czasu batuta dyrektorska przecho- chodziła z rąk do rąk, dzierżyli ją kolejno Linhart, śp. Er. Guniewicz (1 8 6 7 do 1869), śp. Antoni Vopalka (do 1875), Stanisław Niedzielski (do 1886), wreszcie Wiktor Barabasz, za którego dyrekcyi stanęło Towarzystwo na najwyższym dotych­

czas stopniu rozwoju.

Minęło kilka pokoleń, z założycieli Towarzystwa garstka już tylko przy życiu; potworzyły się nowe grona śpiewackie i muzyczne, co nieraz jak wyrodne dzieci, własnej wypierając się matki, niewdzięcznością i krzywdą jej odpłacić zdolne, ale idea przeżyła ludzi, stopiła lody obojętności, skruszyła opór i wydała pożywne, zdrowe owoce.

W pięcioleciu od r. 1876go do 1881go dało Towarzystwo produkcyi pu­

blicznych 50, w następnem 56, w ostatniem 56; nie licząc wielokrotnego udziału w uroczystościach publicznych i popisów szkoły, jest ich zatem razem w ostatnich 15stu latach 163. Jednakowoż, kiedy od r. 1 8 7 6 — 1886 było zwykłych koncer­

tów 18, to w ostatniem pięcioleciu było ich 17, widać więc zwrot ku powiększe­

niu liczby produkcyi wielkich, poważnych, których cyfra się podwoiła.

Te kilka cyfr świadczy, że działalność artystyczna Towarzystwa coraz wię­

ksze przybierając rozmiary, coraz szersze i dalsze ogarniając horyzonty, rozwijana usilnie i starannie, zmierzała wytrwale do jasnego celu, aby publiczności dostar­

czyć jak najwięcej zdrowego pokarmu, aby w jak najszerszych kołach rozbudzić zamiłowanie muzyki. Nie można jednak zaprzeczyć, że działalność ta nie była jednolitą, obejmującą wszystkie strony muzykalnego rozwoju.

Najprostsza forma n. p. ensemblu instrumentalnego, kwartet smyczkowy, przechodził w towarzystwie różne koleje. Wprawdzie w ostatnich 15stu latach na programach spotykamy 101 utworów do działu muzyki komnatowej należących i to

(6)

pierwszorzędnej nieraz wartości, ale ilość produkcji tego rodzaju bardzo nierówno się rozdziela pomiędzy poszczególne lata. N ajświetniejszą dobą jest bez wątpienia czas od r. 1 8 8 4 — 1886, rozpoczęty pierwszym występem p. Józefa Adamowskiego (dziś przebywającego w Bostonie), w kwartecie Mendelsohna dnia 7go listopada 1884go r. Na czas ten przypada 20 produkcyi kwartetowych i to wymagających takich wykonawców, jakich dostarczyć może stały kwartet, znający dobrze swoje siły. Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że I skrzypce grał wówczas p. Singer, I I p. Bukowski, altówkę p. Ostrowski, a duszą kwartetu był Adamowski.

Orkiestra amatorska na razie posiada tylko komplet smyczkowy; próby bo­

wiem kilkakrotne złożenia pełnej orkiestry rozbijały się o częściowe luki w obsa­

dzie instrumentów dętych, zwłaszcza drewnianych. Grono dotychczas istniejące zaprezentowało się od razu poważnie, tak co do ilości wykonawców, jak i precyzyi w wykonaniu Pełne wdzięku serenady Yolkmana, Fuchsa, Suita w stylu antyków Griega, koncerty Handla, Bacha i wiele drobnostek Swendsena, R a fa , Philipssohna, Mehnla, Saint-Saensa i innych były właściwem polem popisu młodej orkiestry, która próbowała i polskie utwory wprowadzić do swego repertuaru (walc elegijny Moniuszki, polonez Ogińskiego, tańce Paderewskiego).

Brak własnej orkiestry musiało Towarzystwo zastępować, używając na swej estradzie kapel wojskowych. Niem ałą zasługą je st kolejno dzierżących batutę pp.

Zimmermanna, Patzkego, a przedewszystkiem Hocka, że nietylko ułatw ili Towarzy stwu wykonywanie dzieł symfonicznych, ale umożliwili wykonanie niejednego z dzieł monumentalnych, których sporą cyfrę publiczność nasza już słyszeć m iała sposobność.

Chóry, jak wszędzie, a może więcej niż wszędzie, przechodziły u nas kry­

zys niejedną; wiadome powszechnie pewno okresy mogły najśmielszego przejąć obawą o losy Towarzystwa, największego optymistę nauczyć czarno stawiać horo­

skopy. Chór męski, który był zresztą pierwszym zawiązkiem Towarzystwa, prze­

trw ał czasy najgorsze szczęśliwie i zawsze dopełnić się um iał świeżemi siłami, gdy starsze, znużone i zniechęcone, z areny ustępowały. Na pogrzebie Krasze­

wskiego przecież stanęło w zwartym szeregu stu z górą śpiewaków, cyfra w K ra­

kowie nieprawdopodobna.... Inaczej trochę było z chórem żeńskim; ten częściej i dłużej bywał w rozbiciu — dowodem choćby cyfra członków czynnych, która w r. 1869 spadła ze 122 na 30, w r. 1875 na 14 (czternaście!), aby w roku 1881 podskoczyć na 151 i znowu w miarę niepomyślnych stosunków znaleść w 5 lat potem na 53 Od tego czasu zauważyć się daje stały jej przyrost, w roku ubiegłym dosięgła już 157 wykonawców, na próby uczęszczających.

W edług sił finansowych angażuje Towarzystwo co najświetniejsze gwiazdy naszego artystycznego horyzontu, chcąc wykonywane utwory opromienić blaskiem mistrzostwa i możliwej doskonałości.

Wspomnieliśmy ju t, jak trudno było wobec niezwykłjch warunków i wy­

magań wszechstronności stworzyć i przeprowadzić plan jednolitej działalności w pe­

wnym szczególnym kierunku. Tom ciekawszem będzie może spostrzeżenie, że w li­

czbie wykonanych utworow widzieć można szereg utworów, skierowanych bądź do scharakteryzowania pewnych kompozytorów, bądź do przedstawienia obrazu rozwoju i stanu rodzimej muzyki.

Liczba produkcyi, poświęconych wyłącznie polskiej muzyce, wynosi w osta­

tniem 15-leciu 14, a w, liczbie ich w r. 1877 dwa koncerta historyczne, groma­

dzące w swym programie] szereg kompozycyi, od Bogarodzicy i hymnów Gomółki i Gorczyckiego począwszy, aż do ostatnich kompozycyi Żeleńskiego.

Dla ogółu publiczności, niechcącćj lub nie mogącej należeć do Towarzy­

(7)

sądem ogółu stawiało się Towarzystwo przeszło 50 razy, bądźto koncertami w wię­

kszych salach, manifestując usiłowanie do nadania ruchowi muzycznemu szerokiego zakroju, bądź nawet urządzając koncerta publiczne w ogrodzie Strzeleckim i kra­

kowskim (8 produkcyi), w r. 1883 połączone nawet z Towarzystwami śpiewackie- mi całego kraju; kiedyindziej znów z Towarzystwami miejscowemi, bądźto biorąc przez szereg lat na siebie urządzenia części muzycznej obchodu „ W ia n k ó w ,w re ­ szcie koncertując na cele hum anitarne. Bo chociaż samo nieraz w trudnych było warunkach materyalnych, źe wspomnimy tylko o szeregu niedoborów kasowych w la­

tach 1867, 1869, 1870, 1 8 7 5 ,1 8 7 9 ,1 8 8 7 , i to niedoborów jak na szczupłe fundu­

sze Towarzystwa znacznych, nie uchylało się jednak nigdy od obowiązku popiera­

nia ubogich i potrzebujących, wypełniając dobrze zrozumiane obowiązki obywatel­

skie. Wymienimy tylko koncerta na dochód rodziny Yopalki, śp. Moniuszki, Towa­

rzystwa ś. Wincentego, na pomnik Mickiewicza (1 8 8 3 ) pogorzelców Stryja (1 8 8 6 ) szpital dziecinny ś\V. Ludwika, na dotkniętych powodzią (1888), głodem (1890).

Nie ulega wątpliwości, że rezultatów tych nie osiągnęłoby Towarzystwo nigdy, nie starając się wyrobić na miejscu odpowiednich sił artystycznych, nie kształcąc systematycznie młodych pokoleń na dobrze i gruntownie wykształconych dyletantów. Nieustającem dążeniem Towarzystwa było egzystującą już od drugiego roku istnienia szkołę muzyczną o ile możności rozwijać, pracą długich lat zamienić ją w zupełne konserwatoryum. Ju ż w r. 1 8 7 4 rozpoczęto pierwsze starania o założenie tej poważnej instytucyi, co powiodło się nakoniec po latach prawie piętnastu i Igo lutego 1888go rozpoczęły się pierwsze lekcye w zreorganizowanym zakładzie. Nie od rzeczy będzie może nadmienić, źe w roku 1869 istniały tylko klasy fortepianu, skrzypiec i śpiewu solowego, pod kierunkiem trzech nauczycieli, liczące razem z uczniami śpiewu chórowego zaledwo 45 wy­

chowanków. W r. 1870 przybywa klasa harmonii, kontrapunktu i fletu, ta osta­

tnia egzystuje jednak tylko przez cztery lata; w r. 18 7 4 przybywa klasa wiolon­

czeli, w r. 1877 klasa organów; w czasie tym pojawiają się także przelotnie wy­

kłady historyi muzyki. Tymczasem liczba nauczycieli dochodzi 12, uczniów 143.

Od r. 1889 istnieją stale klasy: harmonii, kontrapunktu, fortepianu (6 oddziałów), skrzypiec, wiolonczeli, śpiewu solowego i chórowego, historyi muzyki, zasad mu­

zyki, organów i instrumentów dętych. Liczba nauczycieli doszła do 15, liczba uczniów wzrastając statecznie, wynosiła w r. 1891 347.

(Dokończenie nastąpi).

Ł. S. w Cz. W braku wyćwiczonych śpiewaków i dobrych głosów, zwłaszcza te­

norów, radzę wykonywać jak najczęściej msze chóralne, offertoria itd. na jeden głos. Naj­

lepszy to i najłatwiejszy środek do naprawy śpiewu kościelnego! Łatwe msze jedno i dwu­

głosowe podane są w „katalogu kościelnych utworów muzycznych" — który chętnie na żądanie gratis przesyłamy — także i w gazetce „Muzyki kośc.“ z bieżącego roku, str. 62 i następne zestawiłem msze dla mniejszych chórów. Eedakcya „Muzyki kośc.“ zamówie­

niami na nóty zajmować się nie może — zechciej Pan zgłosić się do księgarni Gebethnera i Wolffa w Warszawie, albo wprost do księgarni J a r L e i t g e b r a w P o z n a n i u .

Ks. S try j eckiemu. 3 rs. prenumeraty na rok 1892 otrzymaliśmy.

(8)

[Nowi abonenci m ogą zaw sze nabyw ać daw niejsze n ra ,,D irectorium c h o ri“ i to w p oszytach ro cz n y c h : P oszyt I (tj. d o d atek do , , M uzyki k o ście ln ej44 z r. 1882) do s tr . 100.

II (rok 1883) od s tr . 101— 184.

III (rok 1884) od s tr . 185—273 i ty tu ł z przedm ow ą do I tom u.

IV (rok 1885) od s tr . 1—96 tom u II.

V (rok 1886) od s tr . 97—192 tom u II:

VI (ro k 1887) od s tr. 193— 288 tom u II.

VII (ro k 1888) od s tr . 289—334 tom u II . VIII (rok 1889) od s tr . 385—480 tom u II.

Każdy z n in iejszy ch poszytów sp rzed aje się po trzy marki ( l rs . 50 kop. — 2 fl.)

NB. N rów "gazetki „M uz. k ośc.“ p osiadam y ty lk o je szcze z la t 1887, 1888 1889 i 1890 — D aw niejszych roczników ju ż w cale n ie mamy. — Komu zależy n a o trzy m an iu pojedynczych ark u sz y ,,D ir. c h o ri“ niech przy zam aw ian iu po d a stro n n ice (od k tó re j do k tó re j), dołączając należytość za każde cz tery stronnice 25 fen., (15 ct. = 12 kop.)

D alej polecam y:

P s a łte r z Dawidowy w języ k u polskim i łaciń sk im z kom entarzem M enochiusza i W ujka, w ydany przez k s . Soleckiego w 8 -ce 405 stro n n ic w cenie 2 m rk ., d la nabyw ców „ D ire c t, c h o ri“ ty lk o jed n ę markę (50 kop. — 60 ct.)

M issa in hon. S. M ariae M agdalenae n a dw a g ł. z o rg . k s . Surzyńskiego 1 m. (50 kop. ~ 60 ct.) Okólnik k s. biskupa Riedla o muzyce kościelnej 30 fen.

Monumenta M usices S a cra e in Polonia, czyli zbiór kompozycyi kościeln. z epoki k lasy czn ej w P o l­

sce w ydał ks. d r. S u r z y ń s k i . Poszyt I zaw iera o bszerną h is to ry ą m uzyki kościelnej w Polsce, m szą k s ' S z a d k a i „A doram us te C h riste“ Z i e l e ń s k i e g o . — P oszyt II zaw iera prócz przedm ow y, ośm 4 i 5 -g ło - gowych utw orów n astęp u jący ch stary c h kom pozytorów polsk ich : S eb asty an a F elszty ń sk ieg o , , P ro sa ad E o ra te,* ‘ W acław a S zam otulskiego ,,E g o sum p a s to r b o n u s,“ M ik o łaja Zieleńskiego ,,V idevunt o m n es,“ ,,I n m onte o li- v e tiu i ,,P e r signum crucis,“ w reszcie k sięd za Gorczyckiego ,,A ve M aria“ i „S ep u lto Domino.“ — P oszyt III zaw iera 5 -g ło so w ą m szą: „ M issa p asch alis“ M a r c i n a L e o p o l i t y . — P o sz y t IV : — M issa p u lc h errim a X. P ę k i e 1 a je s t pod p rasą . C e n a k a ż d e g o p o s z y t u 3 m r. (1 rs . 50 kop. = 2 flor.) —

Preludye na organy u k ła d u k s. J . S u rzyńskiego. P o sz y t I i II . Cena każdego po szy tu osobno 2 mr.

1 li. 20 ct. = r 1 r. z fr. p rzesy łk ą.

Zam ów ienia oraz należytosci u p ra sz a się a d reso w ać:

J A R O S Ł A W Ł E I T O E B E R w Poznaniu.

Polskie pieśni

K O Ś CI OŁ A KATOLICKI EGO

od n a jd a w n ie jsz y c h cza só w do końca XVI stólecia

Z eb rał

Ks- Józef Surzyński

D r. ś . te o lo g ii.

Z d o d a n ie m , k i l k u d z i e s i ę c i u s t a r y c h m e lo d y i k o ś c ie l n y c h . P o z n a ń .

Jarosław Leitgeber.

1891.

Cena 4 mrk. 50 feu.

(Str. VIII, 260).

Spis rzeczy : Od Bedakcyi.

Korespondencye. Z Warszawy i z muzyczne.

D o d a t k i m u z y c z n e : Wielki Tydzień (ciąg dalszy), sowego na dwa głosy.

A rtykuły. Organiści i śpiew gregor. na prowincyi.

Piotrkowa. Rozmaitości. Krakowskie towarzystwo Pieśń do Serca Jezu-

Redaktor ks. dr. Józef S u r z y ń s k i ul. Seminaryjska nr. 1.

Nakładdem i czcionkami J a r o s ł a w a L e i t g e b r a plac Wilhelmowski w Poznaniu 18.

Cytaty

Powiązane dokumenty

dra Surzyńskiego wzmiankowane przypuszczenia o związku akcentów z melodyą w śpiewach średniowiecznych, z którem i to przypuszezeniami teorya moja ściśle

rafiach — a założone nowe szkoły muzyki kościelnej kształcą w śpiewie tym nauczycieli i organistów, tak iż obecnie boski śpiew ten na nowo się podnosi

mijam chóry i orkiestry kościołów katedralnych i inne w wielkich miastach się znajdujące, lecz zwracam się li tylko do was panowie organiści, dla których

Studyują swoje partye jak najsumienniej i nigdy nie sprawiają kłopotu dyrektorowi (o ile ten jest dobrym), idą chętnie za jego wskazówkami, nie dodają

zały się nam w pierwotnej swej czystości — obowiązkiem jednak naszym jest uwzględnić dotychczasowe odkrycia i przynajmniej te pieśni poprawnie wydawać,

wiadane nabożeństwa za osoby zajmujące wybitniejsze stanowiska w społeczeństwie służą tylko za pozór do licznego zgromadzenia się w kościele tych, co m ają

Mamy też to przekonanie, że gdyby każda dyecezya skrupulatnie do tego regulaminu zastosować się zechciała, gdyby nad zachowaniem odnośnych przepisów, tyczących

Lecz jakkolwiek stan majątkowy Towarzystwa organistów w chwili obecnej jest stosunkowo bardzo pomyślny, nie można przeoczać, iż stosunek funduszów do zobowiązań