WIADOMOŚCI BRUKOW E
W ilno w Sobotę Dnia 7 Grudnia.
1 8 1 8 . N ” * i o5.
P O D R O Ż Y P R O Ź N IA O K O -F IL O Z O F IC Z N E Y
■CIĄG D A L S Z Y ( O b .N rek 97,' 99 i lo a .)
R O Z D Z I A Ł B E Z W Y P R A W Y .
B ó l g ł o w y .
D zień b y ł dość piękny i obiecyw ał bardzo chw alebną w yp raw ę; ale się obudziłem z mo
cnym bólem g ło w y ; a przeto rozm yślaiąc, co z sobą począć, w ziąłem szlafrok i postanowi
łem tego dnia chorować. C óż robić ? S ły sza łem nie raz rozm aw iaiących, źe to należy do iakiegoś dobrego t o n u , mieć słabe zdrow ie i chorow ać choć raz na tydzień. M ów ię, iakie
goś, bo nie będąc m uzykiem , przyznam się, że nie bardzo wiem , co to znaczy. M yślałem ty l
ko , iak te z c h o ru ią o , dzień przepędzić p rzy - iemnie. T a k o w y zam iar zapew neby nie iednego zm ieszał lub z a d ziw ił; ale m y uczeni P ró żn iacy , m am y tysiąc sposobów ratowania się w takiem zd arzen iu , i mamy tę nieocenio
ną korzyść ; że, zatrudnionym i p raco w ity m , może niekiedy roboty 'zabrakn ąć , nam próżno
wania n ig d y— D oskonały próżniak rzem iosło swoie zaw sze nowem i w zbogaca w ynalazkam i, i odkopuie tysiąc a tysiąc źródeł coraz inne- ' go ukontentow ania, owszem co raz inney r o z
k o szy.
N ie długo 'w ię c m yśląc, o tw orzyłem okno na u lic ę , a p oło żyw szy się na niem, zacząłem p rzech od zących rachow ać — Znaiom i moi, po- w ięk szey c z ę ś c i p rzyjaciele i kolledzy, w idząc iak pow ażnie odpoczyw am w oknie, zaczęli do mnie w stępow ać ; a to jedynie dla pom ocy w tak słodkiem próżnowania dziele. “ Co ci jest? za w o łał w chodząc W a le n ty ; pierw szy raz cię w i
dzę w szlafroku” — G łow a mię boli__“ A to zkąd?
musisz irieć h em o rroid y, dodał troskliw y p r z y jaciel ; nie trzeba tak siedzieć ; póydź ze mną do H rybiszek, dziś tam w szyscy jadą.” “ Ja wiem Co to jest, odezwał się Ig n a c y ; chodziłeś w czo - ray po deszczu i musiałeś nogi zam oczyć. W e ź kąp iel, to ci to przeydzie ” — Nie, p rzerw ał mu A n to n i; on musi mieć zam ulony żołąd ek; w e ź n a przeczyszczenie.— . T o ka;tar, r z e k ł Ilippolit, ja miałem onegday taki sam ból g łow y—— P óydź, wypijem po szklance ponczu.-— Im agin acya! . . . o d ezw ał się M ikołay, ,ja wiem , i e te ranne bo
le gło w y pochodzą z c z/c z oś ci żołądka. D obrze- b y póyść gdzie na śniadanie.
Bóg wam zapłać, odpow iedziałem , ale po
stanowiłem nigdzie nie w ych odzić ., dopóki mig ten ból nie opuści— .Zostałem w ięc znowu sam jeden, i mogłem w p atryw ać się bez p rzeszko
d y w tw arze przechodzących pod oknem . Snu
ły się nieprzerw anie czarne płaszcze i stuka
ł y po bruku p a ty n k i— K ied y niekiedy poka
zał się fr a k , kapota lub kontusz, ale bardzo rzadko— B a ri nantes in gurgiłe vasło.,— U w iia- ł y się iednokonne dorożki , kierow ane niem al zaw sze przez ż y d ó w , k tó r z y w rze sz czą c beaS lito ś c i, kazali piechocie ustępow ać z drogi, a często i potrącali z przekąsem —7- M iędzy ni
m i postrzegłem młodego , niby-Graffa, iadącego T e m iz ą— R ozczochrany siedział w karecie spo«
koyn ie , z głow ą spuszczoną na k w in tę — • P i- iań y stangret ledwo się trzym a ł na koźle, a lo«
k a y spał za k are tą. Dom yśliłem się z sam ey postaci ek w ip a ź u , że hrahiątko musiało cał$
noc grać w k a r t y ; a tragiczna postawa same
g o Pana przekonała mię , że się zgrał do sze
ląga. O toź panicz, pomyślałem sobie, na bitym gościńcu do e x d y w iz y i; a sądząc po calem u- ię c iu , zdaie się, źe tam w krótce zaiedzie — W tem porw ał się H rab ia, p rzetarł o czy; po;
i g 6 —
strzegł mię w oknie i pociągnął za sznurek. N ie
ste ty ! nadarem nie, bo przezacny w oźnica głę- bokiem b y ł zdjęty nieczuciem . Szarpnął w ięc ie- szcze roocniey i sznurek się. u r w a ł, kuczera to w szelako nic nie poruszyło; w rozpaczy od
w ró c ił się i począł w ołać na lokaia, k tó ry się iak na złość obudził, zatrzym ał' karetę i pani
c z a Wysadził, a ten uśmiechnąwszy się do mnie miluchno do okna , pierunem pobiegł po scho
dach. W p adł do izby i tak się rzu cił na mnie, źem rozumiał , iź mię roabiie, a śćisnął tak ser
d e czn ie , źein ledwo Bogu ducha nie oddał. B y ł
bym wołał g w a łtu , gd> by ir.i był kochany H ra
bia p o zw olił; ale nie było c z a s u ,'ta k mię r z ę sisto ściskał i całow ał. Jak pię masz, w rzasnął, kochany p rzy ia c ie lu ! daruy źe dotąd u ciebie nie byłem .... A le n ieu w ierzysz iak iestem zatru dniony , przyiechałem do miasta dla interes- sow i nie mam momentu pokoiu. • W ie s z , źem objął znaczny m aiątek ; a to ambaras . . . . tu procedera . . . tu interessa w r z ą d z ie .. . . P ra w dziw ie bieda z maiątkiem. . . A propos, c z y w iesz
*nóy przyp adek ? wszak/ to /m i na samym tvjeździe do miasta tłom ok oderznięto !— Co to z a g łu p c y ci nasi ludzie ! Jeszcze, proszę cię, t r tłom oku miałem w szystkie moie pieniądze, i te raz iestem bez grosza.— ■ Posłałem ia w p ra w dzie natychm iast do domu po sukurs, i iutro, a naydaley p ojutrze spodziewam się . moiego officyalisty ; a tym czasem ambaras L.— C z y n ie m ożesz mi dać na parę dni dwóchset czerw o n y ch zło ty c h ? Praw dę m ów iąc, mnieby każdy d a ł; ale ia nigdybyro o to nikogo nie prosił, i yobię to , kochany przyiacielu, iedynie dla cię- bie. (Tu nuź mię znow u ściskać H— Bo czem u t e ż kiedy -do mnie nie przyiedziesz na w ie ś?
V e n e z , mon cher, zobaczysz, iak się będziem y bawi):.
Z d ziw iła mię niezm iernie ta poufała przy- ia ź ń Hrabiego, którego raz tylko na obiedzie, drugi raz na tea trze w idziałem . P raw dziw ie nie wiedziałem iak mu podziękować;, bo zapła
t o za to dwieście czerw on ych z ło ty c h , zda- jyajo pjjjr się na Szubraw ca za w ie le } a H ra
bia innego podziękowania nie żądał. P rzepro
siłem go iednakże lak naygrzeczniey, przekła
dając i moię niemożność i potrzeby. Z am ilk ł...,, o czy we mnie na minutę- w l e p i ł . . . . potem kiw n ął gło\4rą , w ziął za kapelusz i w’yszedł.
Nie było ten raz ani serdecznych oświadczeń, ani p ocałow ań, ani ścisk an ia; a ia odetchną
łem przećię cokolw iek i znowum siadł w oknie.
W tem o tw orzyły się drzw i, i wszedł lokay Sta
r o ś c in y — Co tam powiesz M ichale? “ Pani moia dow iedziała się, źę Pan chory na głowę i p rzy sy ła ocet czterech złodzieiów ” Bóg ci za
p łać: powiedz, źe bardzo tw oiey Pani dziękuię, ale iuż iestem zd ro w sz y — Ledw o Michał od
szedł, gdy w szedł posłaniec H rabiny z flaszką kolońskiey wódki w ręku — “ Pani moia słysza
ła, rzecze, że Pan ma m igren ę— O toż przysy
ła św ieżey ;i bardzo przedniey wródki koloń
skiey., którą tylko c a dostała z W a rs za w y ” — tr Jaka tw oia Pani dobra !-v- Pow iedz, źe iey sam podiiękuię, bo iuż iestem zdrow szy i w krótce w y y ść myślę.
W^ kilka minut potem nadszedł inny po
sła n ie c, k tóry mi przyniósł prawdziwego, iak tw ierdził, balsamu z Mekki , dla\przyłożenia na skronie— Inny oTiarował plaster Schieffenhauza robiony w iernie podług naypraw dziw szego prze
pisu. P rzebóg, co tu doktor ów 1... drzw i się nie zam ykaią przed nimi. — M arcin ie, zaw ołałem w niecierpliw ości, zatnkniy d rzw i !. ow szem , za
w al, zamuruy, jeżeli można; w szakto się schowaó od doktorów nie m ogę!— Sam zaś zamknąłem có prędzey okno, i . siadłem rozm yślać na łóżku.
Co to zn aczy ? i zkąd to p o ch o d zi, źe tak iesteśm y skw apliw i do leczenia drugich ? źe się każdemu ofiaruiem y z pomocą , i że każdy z nas rozum ie , że w rzeczy, sarrfey rad zić cóś m oże.
Chcieć w praw dzie ratow ać cierpiących, jest rz e c z ą bardzo chwalebną, jest znakiem czułości i dobrego serca. D la tego nie dziw , ieżeli ko
biety tak się chorym chętnie i ła lw o nastrę- czaią do pom ocy; ale zkąd im ten d a r , źe się pow szechnie i znaią na chorobach, i nmieią ie le c zy ć ? zkąd uain w szystkim taka umieię-
— 1 9 7 —
tność ? Nie można inaozey rozu m ieć, tylk o że bez nauki iest to praw dziw y dar przyrodzenia:
iest umieiętność , z k tó rą się rodzim y ; ieżeli nie w s z y s c y , to przynaym n iey n iek tó rzy, Ą zatem , że ci,, k tó rzy się tegp kunsztu u c z ą , , niepotrzebnie sobie gło w y mozolą. N iechże w ię c w yb aczą ow i iehnaość co w m edycynę nie w ierzą. C z y ż nie w idza o c ze w iśc ie , źe b ęd ąc darem nieba musi bydź r z e c z ą nieo
m yln ą ? że iest p raw dziw ym przyw ilejem , zw ła szcza. kochanych naszych babulek , które się i na chorobach i na ziołach Jdoskonale znaią;
a_ zn aia iakąś. wrodzoną włafizą., iakimś in
stynktem , iakiemś czuciem osobnem ; któreb y nie źle babskim zm ysłem nazw ać można. Na^i zabobonni, przodkow ie m iewali podobne nad
przyrodzone p rzym ioty za natchnienie złego ducha r i pospolicie tak uczone babki pławili.
M y , iako ludzie daleko oświeceńsi, nie w ie rze - m y w c z a r y ; ale za doktorów bez mózgu i nauki, b ićbyśm y się gotow i. ZłoUiw'y iaki czło w ie k m ógłby pow iedzieć , żq całe nasze ośw ie
cenie., na tem się kończy , źe nie w kohtuszach chodzim y i źe nie golem y głów , choćby nam to dosyć p rzystało. M ógłby pow iedzieć, żeśm y porzucili, stróy przodków naszych razem z ich cnotam i i rozsądkiem . A le k tóryżb y ośw ieco
ny czło w iek uważał; na podobne brednie dzi
w ak ó w !- w szak praw dziw e oświecenie na tem zależy, żeb y na nic nie uw ażać i o gadania nie- dbać. A potem obdarzeni bystrym babskim zm ysłem lepiey to zn a ią ; bo , jużci ten sz czę śliw y zm ysł nie tylk o babom s łu ż y ,. iak się m oże sam kochany czytelniku dom yslisz; ale słu ży i wielu pół-m ędrkom , ow szem i całym mędrkom niektórym . N atu raln ie, c z y ż w s z y stkie, czyteln iku uczony, chodzą w spódnicach?
w szak sa baby i w kapotach i we frakach. D la tego te ż tak w iele d ok torów ; d latego spotkać się z nikim na u licy nie m o żn a , żeb y erę na
tych m ia st nie zapytał o zd ro w ie ; a ieżeli sięr broń Boże , n a co poskarżysz f, żeby ci w tym m omencie nie pow iedział , iaka iest Iwoia cho;
roba i co igasz na m ą robić.
T a praktyka lekarska tak się u n a j (Tosko- nali i coraz bardziey k rzew i, źe się spodzie
w ać n a le ż y , iż przyydzie d o 'tego ., że się za spotkaniem na ulicy,, za puls brać i ięzyk i so
bie nawzaiem pokazyw ać będaiemy'. Na ów czas trzeb a się będzie w szystkim op atrzyć w ładne szlifow anym korkiem zatykane fla- szeczki , w k tórych każdemu ciekawem u p rzy- iaciełow i pokażem y na oko iak się nasza krew czyści. W tenczasto nasze ośw iecenie i polor do nayw yźszego dóydą stopnia f tak : że inne narody barbarzyńskiemu w zględem nas bedą.
T e n zaś niesłychany blask i p o lo r, to św iatło niezm ierne , ta powszechna doskonałość i mą
drość j nie będą nabyte, nie zap ra co w an e, iak gdzie indziey ; ale rodow itym przyw ilejem na
dane , z przyrodzenia w nas w la n e , w e k rw i naszey płynące i z nią spływ ające na św ietn ych naszych potomków- K rótko m ów iąc, w e źm ie
m y z rąk sam ey natu ry biret doktorski. Na ów czas inne europeyskie ludy nazyw ać nas będą narodem lekarskim ; t a k , iak m y ie na- jjy « a m y kupieckiem i, rzem ieślniczem i, rolnicze:- m i lub woiennemi narodami.
O toż mi się ta k ie ' d ziw actw a snuły po gło
w ie. A le t y czytelniku nie ro zu m ie y , ż ę to s% same przyw idzenia. Jest w tem w ielka c z ę ść p ra w d y : b a w szystko, eo się u n a s tiz ie ie m ówi za tem naym ocniey. Posłuchay tylko r a sam się przekonasz.
Rok temu p rzeszło , zjaw ił się b y ł w no
wogródzkim pow iecie w ielki doktór, Pastuch Antosiek , którem u się zioła , na chorobę iak$
przydatne , nizko aż do sam ey ziem i kłaniały, do którego roie chorych i m aiących się za cho
ry c h , ze w szystk ich części L itw y p ły n ę ły ,(i) którego dow cipny w izerunek zapewnieś miał szczęście oglądać* w fijoletow ym pam iętni
k u ; a o którym uczeni nasi (NB. niepospolici,.
(i) Ludzie przekonani o w ielkiey w ładzy pastuszka, p*»
w ia d a li, że nosił na sobie plamę. T eraz &&$ słychać^
ź t c i . co mu leczyć
H
198 —
ale także natchnieni) pełno doskonale m ądrych r ze c z y pisali (2); otoź musisz w ie d zie ć , że ci fijoletow i m ę d rc y , dowiedli 1 pokazali iak na dłoni , źe A nt osiek w skroś człow ieka przeglą
dał , i iak my na przechodzących przez okno, tak on patrał przez s k ó r ę ,, mięsa i kości na w ą tr o b ę , nerki śledzionę , m ózg i serce. Z e zatem w id ział doskonale, co się gdzie w człeku dzieie ? co słychać w kiszkach, a co w głowie?
Pow iadają n a w e t, że ile ra z y na głow ę, albo ra c ze y mózg sw oich pacyentów « c z y obrócił, w strzym ać się ńie mógł od śmiechu , i aż się kładł na ziem ię, tak tam cóś pociesznego w i
dział. W ie s z zapew ne, św iatły c z y te ln ik a , i t o , źe ten natchniony człow iek, daw ał chorym swoim w gorzałce skrobaną ław kę , ną k tó re y sam siadał i s y p ia ł, i że to dziw uje pomaga
ło na kołtun w głow ie.
U w aź-że teraz , źe w tym roku zjaw ił się drugi natchniony d ok to r, od tam tego jeszcze w ię k s z y ; to iest chłop A ntoni za Niem nem.
T e n zaś tem od A ntośka iest W y ż s z y , źe tam ten tylko b y ł n a tc h n io n y , a ten i nalany ra
sem : lubi się albowiem , dla tem lepszego kon
ceptu , miodkiem i w ó d ką n alew ać. O toź i ten w ielk i c z ło w ie k , o nic się chorych sw o
ich nie p y t a : bo sam ~w nich w szystko widzi iak w szklance (3) i w szystkim każe głow ę bu
rym grochem okładać. D o strzegł albowiem
(2) Obacz Pamiętnika warszawskiego na rok. 1816 mi e- siąc listopad pag. 355-565.
(3) Jest to iego naukowy w yraz.
(bo w idzi iak w szklance), że to iest pospolicie część słaba; i w ie, że w chłopskich potraw ach groch się do kapusty dodaie.
W ied zźe t e d y , źe ci natchnieni i nalani artyści tw ie r d z ą : źe dwónastu ieszcze u nas będzie takich A ntośków ; a m ędrzec z^niemeń- ■ ski donosi, iż za O strą-Bram ą pokażą się w k ró tce dw ie s io s tr y , które także w szyst
kich i na w szystko le c zy ć będą. Jeżeliż tedy z iednego Antośka w yrod zi się ich dwónastu, a z Antoniego nadto dwie baby ; w ieleż to do»
piero z nich w szystkich razem w yrodzić się musi. Z a te m , gdy się to drzew o rodzaiow e A n tośków zupełnie r o z k r z e w i, ani w ątpić mq- ż n a , źe p rzyyd zie czas, w którym , od O strego- K ońca (siedliska dwóch bab obiecanych) aż na
koniec W ierszu b k i, pow yrastaią A ntośki, iak g r z y b y , i stąpić bez nadeptania niepojętego doktora nie będzie można. W ten czasto wy-, ba czcie choroby w szystkie a w s z y s tk ie ; źa- diia się w ię c e y w L itw ie nie o s to i; ród nasz nieśm iertelnym zostanie; upadną wspaniałe kon- d u k ta ; oschnie z podzwonnego intrata ; a my, bez mozołu j bez uczenia się ; bo tego, prawdę m ów iąc, nie lubiem y : co do iednego doktora
m i będziem y. W te n c z a s . . . co za piękna przyszłość!!-... cała Europa, ow szem ca ły św iat ch o ry do nas w ędrow ać b ę d zie ; a m y . . . .
®uż im głow y okładać ; to g ro ch em ,'to kapu
s t ą , to c ie m ie rzy c ą , to bot w inką, i t. d. i t . d . Oh ! iakaź to niezrów nana chw ała ! iakie ko
rzy ści. W te n c z a s to spraw iedliw ie pow ie
m y, vivat A ntosiek ; y iv a t Pan A n to n i; vivant Ostrobram skie baby i kom pania! ” (c. d. p.)
F . N . . G dański Kom. Cenzury. Czł.
w W ilnie w drukarni R edakcji pism periodycznych.
Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exemplarzy dla Tnieysc prawem wyznaczonych.