• Nie Znaleziono Wyników

Święta żydowskie - Jochewed Flumenker - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Święta żydowskie - Jochewed Flumenker - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JOCHEWED FLUMENKER

ur. 1919; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, Lublin,

dwudziestolecie międzywojenne, święta żydowskie, szabat, Pesach, potrawy świąteczne

Święta żydowskie

[Rodzice] w święta chodzili do synagogi, ojciec chodził nawet każdej soboty. [Byli]

pobożni, ale postępowi. Matka należała też do organizacji syjonistycznej, gdzie było takie koło kobiet, przewodniczącą była pani Dobrzyńska. A ojciec należał do organizacji narodowo-religijnej, to znaczy Mizrachi. Ta organizacja teraz tu też istnieje, oczywiście pod inną nazwą.

W sobotę to był naprawdę świąteczny dom. Ojciec przychodził z synagogi, to zasiadało się do obiadu. I obiad, pamiętam, był złożony z ryb, to, co się nazywa gefilte fisz, potem, zdaje się, wątróbka, potem był rosół z kluseczkami albo z ryżem, a czasem też tak zwany czulent, a potem mięso dość tłuste i dodatki, kasza. No i potem był kompot z suchych owoców. Mówiono wtedy, że jak po takim obiedzie poszło się spać i się wstało, to to było zmartwychwstanie. Bo normalnie w tamtych czasach co było tłustsze, to lepiej smakowało, nie wiedzieliśmy wtedy, że to jest niezdrowe. To pamiętam z domu. Wszystkie święta były bardzo uroczyście obchodzone, zbierała się cała rodzina. Inaczej niż teraz jest, że jak są święta, to dzieci wyjeżdżają na pikniki. Tylko w rodzinach pobożnych utrzymuje się jeszcze tę tradycję, bo nie wolno im jechać w sobotę i w święta. Ale u takich bardziej wolnych ludzi, to dzieci mówią rodzicom, że jadą na piknik.

[Moim ulubionym świętem było] Pesach, wiosna wtedy się zaczynała. To było zupełnie inaczej, takie przejście z zimy do wiosny. Poza tym to się nazywało też święto wolności, bo Żydzi wtedy wyszli z Egiptu. I zawsze mówiliśmy o tym, że tak samo jak Żydzi zostali zwolnieni z Egiptu, to mamy nadzieję, że teraz Żydzi też odzyskają swój kraj historyczny, Palestynę – i będziemy też na wolności. Zawsze się o tym marzyło. Zresztą wiem, że w modlitwach zawsze było takie życzenie – po hebrajsku oczywiście – mówiono zawsze: „W przyszłym roku w Jerozolimie”. To znaczy, żeby ten seder, co się odprawiało w Pesach, w przyszłym roku był już w

(2)

Jerozolimie. Historia opowiada, że przez całe 2000 lat naszej niewoli to była stała modlitwa. Jakie to jest dziwne, że marzeniem tych wszystkich lat było to, żeby dotrzeć do tej Palestyny. A jak się dotarło i osiągnęło [cel], to też nie mamy spokoju.

To muszę powiedzieć. I nazywamy się wybranym narodem, ale zdaje się – narodem wybranym do cierpień.

Data i miejsce nagrania 2006-11-15, Tel Awiw-Jafa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Katarzyna Zabratańska

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W..

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W..

A kiedy zaczęła się, przypuśćmy, askara, to znaczy żałobna modlitwa – bo w Jom Kippur cały dzień się modlą i odmawiają też modlitwę za zmarłych – wtedy jak nawet

spotykaliśmy się, nie wiem, czy ja osobiście, ale mówiłam już, jak na przykład chodziliśmy na łyżwy zimą, był WKS i Unia.. Jak się nie mylę, to ten WKS był

I w tym okresie, kiedy ja byłam, to był okres jeszcze władzy komunistycznej, to tam była szkoła medyczna, gdzie w 90% Arabowie się uczyli... Data i miejsce nagrania 2006-11-15,

I sprzedaliśmy dom, który przed wojną kosztował pięćdziesiąt tysięcy dolarów przedwojennych, za trzy tysiące dolarów, bo nie mieliśmy [wyjścia] i nie zastanawialiśmy się,

Ja też teraz z jednej strony ciągnę do Lublina, ale każdy kąt coś przypomina… Na przykład tam, gdzie mieszkała Hanka Langfus, Lubartowska 18, tam był tak zwany targ żydowski..

Bo Niemiec to może [nie poznać], jak [Żyd] nie nosi [opaski], to uda mu się przepchnąć przez niego – byli niektórzy na aryjskich papierach.. Jedna z moich koleżanek, Cesia