• Nie Znaleziono Wyników

Panorama Ziemi Gogolińskiej 2001, nr 2 (75).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Panorama Ziemi Gogolińskiej 2001, nr 2 (75)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Ziemi Gogolińskiej

LUTY

itasama

Cena 0,70 zł

ny^ięiiiie t r; i

przodków ii

ł^x3»»Xieg

w g f iq» ■ ■* «• | »

iieazieciom

[au !<■ '”

jf u

zyc mi

’*K'-

uy Fllłiin ./ .... * Wd®

(2)

Wodzenie Niedźwiedzia

VI REGIONALNY PRZEGLĄD GRUP

„Szanujmy piękne tradycje przodków naszych i przekażmy je dzie ciom swoim" - takie oto przesłanie towarzyszyło szóstemu już z ko lei Regionalnemu Przeglądowi Grup Obrzędowych „Wodzenie Nie dźwiedzia”, jaki miał miejsce w niedzielę 18 lutego 2001 roku w Tarnowie Opolskim.

Inicjatywa organizowania dorocznych przeglądów obrzędowych zrodziła się w Gogolinie w roku 1993. Jakże mogłoby być inaczej, kiedy to właśnie tutaj najstarsi mieszkańcy mówią, że gminie Go­

golin chodzi się z niedźwiedziem od... zawsze. Nic więc dziwne­

go, że gogolińskie władze postanowiły nadać temu obrzędowi zor­

ganizowaną formę. Wpierw więc przez trzy kolejne lata organizo­

wano w Gogolinie gminne przeglądy „Wodzenia Niedźwiedzia”, a potem, gdy okazało się, że impreza ta cieszy się wielkim zaintere­

sowaniem publiczności, postanowiono rozszerzyć imprezę o udział w niej „niedźwiedziowych” zespołów z sąsiednich gmin. Od 1966 roku organizowane sąjuż regionalne przeglądy; ich gospodarzami był już Gogolin (dwukrotnie), Tarnów Opolski, Zdzieszowice i Krapkowice.

W VI Przeglądzie uczestniczyły cztery zespoły: „Utopki” z Ką- tów Opolskich (gmina Tarnów Op.), „Krępskie Bery” z Krępnej (gmina Zdzieszowice), „Siedleckie Zbierołki” z Siedlec (gmina Izbic­

ko) i grupa z Górażdży pod kierownictwem Waltraudy Wicher.

Punktualnie o godzinie 13.30zplacuprzy uli­

cy Ks. Klimasa wyruszył barwny korowód prze­

bierańców, który prowadziła Orkiestra Dęta

„OPOLWAP-u”. Pogoda była w tym dniu nie­

szczególna (było zimno i padał mokry śnieg), więc na trasie przemarszu nie zgromadziło się zbyt wielu mieszkańców (a tak bywało zawsze w innych latach). Czekali oni jednak na turnie­

jowe zmagania w sali miejscowego Domu Kul­

tury.

Nim jednak korowód „niedźwiedników” wy­

ruszył spod kościoła, grupa z Górażdży złożyła

„wizytę” w jednym z tarnowskich gospodarstw.

Nie obyło się bez tradycyjnego tańca górażdżań- skiego „Niedźwiedzia” z gospodynią.

Konkursowe prezentacje rozpoczęły się o go­

dzinie 14.00, a sala widowiskowa Domu Kultu­

ry ledwo pomieściła wszystkich chętnych obejrzenia barwnego wi­

dowiska i... Genowefy Pigwy, która była gościem specjalnym.

Jury, które obradowało pod kierownictwem pani profesor Teresy Smolińskiej z Katedry Folklorystyki Uniwersytetu Opolskiego, przy­

znało następujące nagrody:

I

nagroda (1000 zł) - grupa obrzędowa z Górażdży;

■ dwie równorzędne II nagrody (900 zł) - „Utopki” z Kątów Opolskich i „Siedleckie Zbierołki” z Siedlec;

■ III nagroda (750 zł) - „Krępskie Bery” z Krępnej Ponadto jury przyznało następujące nagrody indywidualne

(po 150 zł):

■ Panna Zakonna z Siedlec

■ Szandara z Górażdży i Krępnej

■ Lekarz („Utopki”)

■ Farorz („Utopki”

■ Kominiarz („Utopki”)

■ Mały diabeł z Siedlec (50 zł)

(szaf)

OBRZĘDOWYCH

str. 2 „Panorama Ziemi Gogolińskiej"

(3)

GOGOLIN|I]

i Ziemi Gogolińskiej

NR 2/75/2001 ISSN 1233-6823

NOWE WIERSZE

KRYSTIANA SZAFARCZYKA

* * *

I czego mi zabrakło mój dobry aniele by wejść na szczyty

mała wódka w barze u podnóża Alp

wypita z małą Karen z małego bawarskiego miasteczka tylko na małą chwilę uczyniła mnie małym chłopcem Powiedziałem kocham cię mała Karen

z małego miasteczka

i do szczytów wielkich białych gór było coraz dałej

* * *

Dzień dobry panie Krystianie świat cały do pana dyspozycji dywan turecki przed schodową kłatką gotowy do odlotu

panie Krystianie

na cóż pan do cholery czekasz

Jaśminy mnie mój dobry aniele odurzyły i jałowcówka wypita w nadmiarze

gdzie mi więc, do świata mój dobry aniele

(Wiersze pochodzą z przygotowywanego do druku tomu wierszy

"Rozmowy z dobrym aniołem")

W numerze:

str. 4 - Początki parafii w Obrowcu (cz. IV) str. 5 - Zloty laur

str. 6 - Poeta z Iraku w bibliotece str. 8 - „Cudowna broń” Wehrmachtu str. 9 - Wieści z USA

str. 10 - Gwarowe ciekawostki językowe str. 11 - Po naszymu - czyli po Śląsku str. 13 - Narkotyki - trucizna XX wieku (cz. IV) str. 14 - Mamy tylko jedno zdrowie

str. 15 - Czego boją sie dzieci str. 17 - Piłkarze wracają na boiska str. 19 - Horoskop, krzyżówka

____________________________________ Luty 2001 r.

Młodzieżowa Orkiestra Dęta z Gogolina została zaproszona do udziału w finale wojewódzkim VII Ogólnopolskiego Telewizyjnego Turnieju Najmłod­

szych gmin i miast. Nasi muzycy grali w dniu 17 lutego w auli Uniwersytetu Opolskiego. Zobaczymy ich w pierwszym programie TV.

W dniu 13 marca br. w Miejskiej Bibliotece w Gogolinie odbędzie się szósty już z kolei konkurs gwary śląskiej pn. "Śląskie beranie". Najlepsi reprezentować będą naszą gminę w finale wojewódzkim, który tradycyjnie już odbędzie się w Izbicku. Konkurs ten ma na celu uchronienie pięknej naszej gwary i udowodnienie, że jest ona w dalszym ciągu żywa.

“Choćbyś miał w duszy tysiąc zgryzot, a w sercu morze łez - znajdź jednak na jego dnie uśmiech...". Takim mottem opatrzona jest strona tytułowa ko­

lejnego numeru gazetki szkolnej PSP nr 2 w Gogolinie "Szkolna paczka".

Wydanie jest specjalne i w całości poświęcone patronowi szkoły - Kornelo­

wi Makuszyńskiemu.

Ukazał się drugi numer dwutygodnika społeczno-gospodarczego “Pleja­

da" adresowanego do czytelników w woj. opolskim, łódzkim, dolnośląskim, wielkopolskim i małopolskim. "Panoramę Ziemi Gogolińskiej” zaproszono do współredagowania pisma. W ostatnim numerze m.in. reportaż "Matka piłkarzy", którego bohaterką jest pani Klara Blaut z Gogolina, a także dowie­

my się o czym marzy... nasz burmistrz. Do nabycia w sklepach prowadzą­

cych sprzedaż prasy.

W dniu 16 lutego br. odbył się etap gminny XXV Wojewódzkiego Konkur­

su Polonistycznego. Najlepszą polonistką w grupie szkół podstawowych okazała się Patrycja Weyrauch z Publicznej Szkoły Podstawowej Nr 3 w Gogolinie i ona też będzie reprezentować naszą gminę w zawodach wy­

ższego szczebla.

Dużym powodzeniem cieszą się organizowane w Gogolinie "Konwersato­

ria z dydaktyki matematyki", w których oprócz nauczycieli z naszej gminy uczestniczą nauczyciele matematyki z Krapkowic, Zdzieszowic, a nawet Brzegu. Kolejne spotkanie matematyków - 20 marca br.

Od 29 stycznia do 2 lutego br. 10-osobowa grupa młodzieży z Jabłonkowa (Czechy) spędzała w Gogolinie część ferii zimowych. A wszystko to w ra­

mach podpisanej w roku 1998 umowy o partnerstwie. Młodzi goście z Za­

olzia byli m.in. w Opolu a także na... wielkiej dyskotece w Pietni. W ramach wieczoru polsko-czeskiego spotkali się z naszą młodzieżą w kawiarni "Cap­

puccino". Uczestniczyli także w zawodach pływackich "0 puchar burmistrza".

Trwają poszukiwania kontrahenta, który mógłby jak najlepiej i jak najszyb­

ciej zagospodarować budynek szkoły w Kamionku. Sprawa jest ważna i czyni się wszystko, aby szkoła nie świeciła pustkami.

W zeszłym roku Gogolin gościł uczestników Opolskiego Plebiscytu Spor­

towców Niepełnosprawnych. W tym roku zostaliśmy zaproszeni do Prószko­

wa, gdzie pod patronatem ks. dr Zygmunta Lubienieckiego odbyła się VIII edycja tego plebiscytu.

Z okazji 52 urodzin wielkiemu przyjacielowi sportu i Gogolina - księdzu doktorowi Zygmuntowi Lubienieckiemu - składamy jak najserdeczniejsze życzenia wszelkiej pomyślności.

Równie serdeczne gratulacje i życzenia urodzonym w styczniu i lutym:

Indze Krawiec (piłkarce nad piłkarkami), Dieterowi Przewdzingowi (burmi­

strzowi Zdzieszowic), wiceburmistrzowi Julianowi Kuklewskiemu oraz pra­

cownikom UM Iwonie Cimek, Andrzejowi Wieczorkowi i Ryszardowi Jago­

dzińskiemu -składa

TREBRON

MAGAZYN REGIONALNY URZĘDU MIASTA I GMINY GOGOLIN

_____________________REDAGUJE ZESPÓŁ___________

Redaktor naczelny: Krystian Szafarczyk Redaktor techniczny: Henryk Kobiela

Adres redakcji: UMiG 47-320 Gogolin, ul. Krapkowicka 6, tel. 466-62-40, 466-63-19, 466-62-47 Skład komputerowy: Pracownia Komputerowa "Virtual" sc.

45-075 Opole, ul. Krakowska 24, tel. 454-21-71, 0602 109 712 Druk: Drukarnia „ZG” w Krapkowicach, tel. 466 70 24

Fotografie na okładce - archiwum i ze zbiorów prywatnych

(4)

Relacje z Obrowca zamieszczał „Posłaniec Niedzielny

POCZĄTKI PARAFII W OBROWCU (cz. iv)

Ksiądz Franciszek Lackowski przybył do Obrowca w listopadzie 1903 roku. Relacja z wprowadzenia go do kościoła w Obrowcu uka­

zała się w numerze 49 „Posłańca Niedzielnego”. Ponieważ dotyczy ona wydarzenia w dziejach tej wioski historycznego, przypominam ją poniżej:

„ (...) Był to dzień prawdziwie radosny i uroczysty. Przed probo­

stwem była postawiona brama honorowa z lampionami, droga prowadząca do kościoła była wysłana choinkami i kwiatami, kościół ślicznie ozdobiony wieńcami i girlandami. Na czele pro- cesyi Ks. Proboszcz wprowadził Ks. Kuratusa do świątyni, gdzie wzruszającą miał przemowę napominając parafian, żeby nowe­

mu duszpasterzowi okazywali serce pełne szczerości, miłości i zaufania, gdyż apostolskim jest jego święty urząd i świętą inten- cya jego przyjścia do parafian, aby jakoby anioł stróż dusze pro­

wadzić na drodze do nieba - ku wszystkim po ojcowsku, ku niko­

mu po ojczymiu - a wszystkich uszczęśliwić docześnie i wiecznie.

Potem wiel. ks. kuratus podziękował serdecznie ks. proboszczo­

wi w imieniu dotychczasowych jego parafian za wszelkie jego trudy i mozoły i gorliwą pracę nad zbawieniem dusz jak i nad długie lata trwającym przysposobieniem miejsca na własnego kapłana, jako to: nad budową probostwa, założeniem funduszu na utrzymanie kapłana. Uroczystość się skończyła wesołem Te Deum i błogosławieństwem. IV naszym kościele ozdobionym no- wemi prześlicznymi stacyami jakoś lepiej i gorącej się teraz mo­

dli niż dawniej. Nie dość na tern, wróciwszy z kościoła do domu dowiedzieliśmy się, że ks. proboszcz z Jesiony, który jako ojciec także o doczesne nasze potrzeby dbał, starając się n.p. o pomoc pieniężną po powodzi, znowu nam, którzyśmy za jego zachętą byli wstąpili do ślązkiego związku włościańskiego (Bauemvere- in), uprosił z Nysy niby to na pożegnanie cały wagon kartofli, który już oto przybył na dworzec w Gogolinie. Bardzo nam się te kartofle przydają. Niech Pan Bóg ks. Proboszczowi za tę przy­

sługę pobłogosławi, a niech nowemu duszpasterzowi daje szczę­

ście i siłę w lasce Bożej ”.

W numerze 50 „Posłańca Niedzielnego” w grudniu 1903 roku ukazały się podziękowania mieszkańców Obrowca za możliwość posiadania wła­

snego duszpasterza. Tekst tego artykułu był następujący:

„Już w poprzednim numerze „Posłańca Niedz. ’’ donosiliśmy o wprowadzeniu naszego nowego duszpasterza, ks.prob. Latzkow- skiego. Radość z tego powodu nie przebrzmiała jeszcze w naszej parafii, przyczem jednak nie zapominajmy o Jego Eminencji Najprzew. Ks. Kardynałe, który ten wspaniałomyślny akt spowo­

dował, dlatego to, na tej publicznej drodze parafianie Jego Emi­

nencji składają korne dzięki z prośbą, aby Bóg miłosierny Naj- przewiel. Ks. Kardynała usiłowaniom błogosławić raczył, by jak najwięcej samodzielnych parafii powstawało w diecezyi. O to nie przestaną modlić się parafianie, wspominając równocześnie wdzięcznem sercem swego dawniejszego duszpasterza, ks. Wo- darza, który utworzenie nowej parafii przysposobił. Należy się również wdzięczność teraźniejszemu proboszczowi mechnickie- mu który u nas dawniej 22 lata był proboszczem, przewiel. ks.

Olbrichowi, bo ten podczas walki kulturnej wielką parafią je- szońską a więc i obrowiecką zarządzał. Ks. Prób. Olbrich nie tylko dokończył wtedy budowy naszego kościoła, lecz ofiarował

prócz tego znaczną sumę na budowę plebanii i utrzymanie proboszcza. Nie chciał być wy­

mieniony w swojej skromności więc dopiero teraz na tern miejscu wyrazić możemy serdecz­

ne „ Bóg zapłać ”. Wdzięczna parafia nie prze­

stanie dziękować wspaniałomyślnym Dobro­

dziejom a zwłaszcza Jego Eminencji za tyle łask i dobrodziejstw

Dodać należy, iż zawarte w powyższym tek­

ście podziękowania dotyczyły m.in. nie wymie­

nionego z imienia i nazwiska kardynała wro­

cławskiego Georga Koppa.

Nowa jednostka kościelna, przekształcona z czasem w samodzielną parafię, objęła Obrowiec i Wygodę. Nie wszedł w jej skład Strzeb- niów, gdyż w latach 1899-1901 zbudowano kościół w Gogolinie i to do tej nowej parafii włączono też Strzebniów i Podbór.

Cmentarz w Obrowcu założono w 1903 roku na polu przekaza­

nym przez rodzinę Przybyła. Na terenie obrowieckiej parafii znala­

zły się dwie murowane kaplice: pierwsza - przy bardzo ważnej dro­

dze z Obrowca na Wygodę i do Gogolina (obok gospodarstwa rodzi­

ny Cebula) oraz druga - w centrum Wygody.

Po ks. Franciszku Lackowskim kolejnymi duszpasterzami w Obrowcu byli: ks. Siegfried Nocoń, ks. Marian Przechowski, ks.

Berthold Kascha, ks. Pius Lerch, ks. Alfred Gdynia, ks. Antoni Men- de, ks. Rudolf Hoffmann, a obecnie jest ks. Karol Gąsior. Z obro­

wieckiej parafii wyszło kilku księży: ks. Stanisław Hytrek (prymicje w 1909 r.), ks. Karol Jucha (1926 r.) i ks. Stanisław Schulz (1935 r.).

Wcześniej z Obrowca był też ks. Adolf Hytrek (1853-1899).

Tradycją w Obrowcu była kiedyś uroczysta procesja ku czci św.

Jana Chrzciciela w dniu 24 czerwca. Procesja udawała się obecną ulicą Cmentarną aż za cmentarz, a powrót następował przez centrum wioski czyli ulicą Wiejską. Najstarsi mieszkańcy Obrowca jeszcze dzisiaj przypominają sobie pieśń do św. Jana Chrzciciela, którą wte­

dy, a także przy innych ważnych okazjach, kilkadziesiąt lat temu śpie­

wano. Początek jej był następujący:

Przyjdź ku Janowi Patronowi Kościoła tutejszego, Chrzcicielowi, kochankowi Jezusa Boga Twego.

Gdy Jan święty, Janem zwany był od ojca niemego, na tablicy napisano: Jan będzie imię jego.

Pieśń ta liczyła 21 zwrotek. Kończyła się słowami, które niech też będą stanowiły zakończenie prezentowanych na łamach „Panoramy”

początków parafii św. Jana Chrzciciela w Obrowcu.

Prośmy Jana jako Patrona wszyscy dnia dzisiejszego, żeby prosił Boga za nas jako obrońcę naszego.

On na pomoc zawsze stanie wołając nas ku sobie, Chrześcijańskie czyniąc skutki pokazując na siebie.

Józef Szulc

(5)

Wśród wyróżnionych Laurami Umiejętności i Kompetencji m.in. Jan Nowak-Jeziorański i Norbert Urbaniec

ZŁOTY LAUR

DLA BURMISTRZA

Kapituła Laurów Kompetencji i Umiejętności w Katowicach wy­

brała czołówkę laureatów za rok 2000 spośród 32 kandydatur, które wcześniej nominowały Izby Gospodarcze w Opolu, Katowicach, Czę­

stochowie i Bielsku Białej, przyznając im jednocześnie Srebrne Laury.

Opolska kapituła wyróżniła cztery osoby (wśród nich Norberta Urbań- ca - burmistrza Gogolina) i cztery firmy. Spośród nich kapituła kato­

wicka wybrała dwie osoby i dwie firmy z naszego województwa, które nagrodziła Złotymi Laurami Umiejętności i Kompetencji .My mamy szczególną satysfakcję, gdyż to zaszczytne wyróżnienie przy- padło m.in. naszemu burmistrzowi. Uroczystość wręczenia Złotych Laurów miała miejsce w dniu 10 lutego br. w Katowicach. Norbert Urbaniec to zaszczytne wyróżnienie otrzymał z rąk premiera Jerzego Buzka za (jak napisano w uzasadnieniu decyzji Kapituły):

- niezwykłą kreatywność gospodarczą, odwagę działania i od­

danie sprawom społeczności lokalnej, co spowodowało, że gmina Gogolin stała się prawdziwą perełką wśród miast Ślą­

ska Opolskiego;

- wieś Kamień Śląski z gminy Gogolin otrzymała Europejską Nagrodę za Odnowę Wsi.

Gogolin nazywany jest wielkim domem kultury pod gołym niebem. Odbywają się tutaj prestiżowe imprezy takie jak:

Opolskie Święto Pieśni Ludowej, Wojewódzki Przegląd Orkiestr Dętych;

- spostrzeganie rozwoju miasta i gminy w szerokim kontek­

ście europejskim oraz nawiązanie stałej współpracy z mia­

stami niemieckimi, szwajcarskimi i czeskimi.

Na ręce burmistrza napłynęło z tej okazji wiele gratulacji i ser­

decznych życzeń. My przytaczamy jedno z nich, jako iż pochodzi od szefa największej firmy w naszej gminie:

Szanowny Panie Burmistrzu!

Z okazji przyznania Panu Złotego Lauru Kompetencji i Umiejętności proszę przyjąć moje serdeczne gratulacje oraz wyrazy głębokiego uznania dla Pana dotychczaso­

wych osiągnięć i sukcesów na rzecz rozwoju samorząd­

ności lokalnej. Jako mieszkaniec Gogolina i szef dużej firmy prowadzącej działalność na tym terenie osobiście doceniam Pana zaangażowanie oraz zasługi na rzecz roz­

woju Miasta i Gminy Gogolin, dlatego też z dużą saty- sfakcją przyjąłem decyzję kapituły Konkursu Laury Umie­

jętności i Kompetencji o przyznaniu Panu tego prestiżo­

wego wyróżnienia.

Życząc wielu dalszych sukcesów w działalności samorzą­

dowej i gospodarczej oraz trafności w podejmowaniu decyzji pozostaję

z wyrazami szacunku

(-) Andrzej Balcerek Prezes Zarządu Dyrektor Generalny Górażdże Cement S.A.

Jak dzieci z Przedszkola Nr 4 w Gogolinie świętowały

„Dzień Babci i Dziadka”

23 stycznia br. miałam przyjemność uczestniczyć w bardzo miłej uroczystości, przygotowanej przez przedszkolaków z okazji Święta Babci i Dziadka. W tym dniu w sali przedszkola zebrali się licznie babcie i dziadkowie, aby oklaskiwać i podziwiać występy małych ar­

tystów, którzy właśnie dla nich przygotowali program artystyczny.

Na powitanie dzieci zaśpiewały piosenkę poświęconą babciom:

„Witaj droga Babciu Serdecznie witamy Na wspaniały program Bardzo zapraszamy”.

Piękne dekoracje, stroje, ciekawy tekst „Pastorałki”, wspaniała gra występujących sprawiły zebranym wiele radości i wywołały łzy wzru­

szenia. Piosenki i wiersz wprowadziły miły nastrój i zapoczątkowały wspólną zabawę.

Na zakończenie spotkania dzieci obdarowały zebranych samo­

dzielnie wykonanymi laurkami oraz słodyczami i zaśpiewały piosen­

kę o dziadku:

„Najdroższy Dziadku, to jest piosenka, którą śpiewają Tobie wnuczęta.

Nie o zabawie ani o kwiatku To jest piosenka o naszym Dziadku”.

Nasze przedszkole jest małe i skromne, ale panuje w nim praw­

dziwie rodzinna atmosfera. Jest to przede wszystkim zasługa pani dyrektor Marii Melich, jak i całego personelu placówki.

Bardzo serdeczny kontakt z wychowankami, opiekuńczość i pe­

dagogiczna troska sprawiają, że dzieci czują się w przedszkolu do­

skonale, a rodzice mogą spokojnie pracować, gdyż wiedzą, że ich pociechy znajdują się w doskonałych rękach.

W imieniu zaproszonych serdecznie dziękują za bardzo miłe spotka­

nie i włożony trud w przygotowaniu tak wzruszającej uroczystości.

Daniela Briill

„Panorama Ziemi Gogolińskiej" str.5

(6)

Mówi o sobie, że był dzieckiem strachu...

POETA Z IRAKU W GOGOLIŃSKIEJ

BIBLIOTECE

W dniu 13 lutego br. w Gminnej Bibliote­

ce Publicznej we Gogolinie gościł wybitny poeta iracki Hatif Janabi, który w roku 1976 z przyczyn politycznych musiał opuścić Irak.

Wędrując przez Turcję, Bułgarię, Rumunię, Węgry, Czechy, dotarł do Polski. Na Uniwer­

sytecie Warszawskim ukończył polonistykę, a w roku 1983 obronił pracę doktorską z dzie­

dziny teatrologii. Jego dorobek stanowi kil­

ka tomów poetyckich. Wiersze publikuje w języku arabskim i polskim. Jest laureatem wielu nagród literackich polskich i zagranicz­

nych. Pracuje jako wykładowca w Zakładzie Arabistyki i Islamistyki na Uniwersytecie Warszawskim.

Gogolin odwiedzał już kilkakrotnie, jako iż od kilku lat uczestniczy w Międzynarodo­

wych Najazdach Poetów na Zamek Piastów Śląskich, w programie których każdorazowo znajduje się pobyt na Ziemi Gogolińskiej.

Hatif Janabi to postać niezwykła. Tym wszystkim, którzy nie mogli osobiście spo­

tkać się z poetą i posłuchać jego opowieści o sobie i swojej twórczości, poniższym tekstem postaramy się przybliżyć jego biografię.

■■■

Hatif Janabi urodził się w pobliżu Babi­

lonu. Sielskie dzieciństwo w rodzinnej dwu- stuhektarowej posiadłości w dolinie Eufratu trwało krótko. Hatif miał 10 lat, gdy po raz pierwszy został wygnańcem. Pod nieobec­

ność jego ojca w sąsiedzkim sporze zginął jeden z najemnych chłopów. Wendeta nie mogła dosięgnąć ojca, więc zagrożone było życie Hatifa, jako najstarszego syna. I tak tra­

fił do An-Nadżafu - świętego miasta, takiej arabskiej Częstochowy, gdzie zdobywał pierwsze życiowe doświadczenia, poznawał szyickie obrzędy religijne, pochłaniał lektu­

ry. Jako młodziutki chłopiec doznawał meta­

fizycznych wzruszeń, spędzając długie go­

dziny w starej nekropolii An-Nadżafu, jed­

nym z największych cmentarzy świata. Tam powstawały jego pierwsze wiersze.

- Jestem, a raczej byłem dzieckiem stra­

chu. Nie tylko dlatego, że wciąż uciekałem i podlegałem systemowi zakazów i nakazów.

Śledząc dzieje niewoli babilońskiej i szyic­

kiej, zrozumiałem dość wcześnie, że człowiek przez całe życie zdąża ku śmierci, a radość jest czymś nienaturalnym. Nie mogłem i nie

chciałem się z tym pogodzić, tak jak nie go­

dziłem się z niesprawiedliwością, kłamstwem i przemocą w mojej ojczyźnie. Pomocne były mi w tym żelazne zasady wyniesione z domu:

szacunek dla siebie, który jest warunkiem, by szanowali cię inni oraz otwarcie na świat i ludzi, a więc postawa tolerancji wobec in­

nych. Pamiętam, jak moja mama powtarza­

ła: Jeślibyś pokochał piękną Żydówkę, to się z nią ożeń. 1 wreszcie to, by zawsze stać po stronie pokrzywdzonego. Z takim kapitałem, za to bez grosza, znalazłem się na Uniwersy­

tecie Bagdadzkim. Od chwili gdy moja ro­

dzina po bankructwie ojca żyła w niedostat­

ku, przestaliśmy przywiązywać wagę do spraw materialnych. Zarabiałem na życie, sprzedając w kawiarniach i na ulicach bieli­

znę damską i papierosy, a i tak wołałem wy­

dać ostatnie pieniądze na książkę.

Hatif kończył właśnie studia, gdzie na wie­

czorze autorskim kilku poetów w wypełnio­

nej po brzegi uniwersyteckiej auli przeczytał swój płomienny, antyrządowy poemat. Taj- niacy kilkakrotnie wyłączali mikrofon, a słu­

chaczy - widać przestraszonych - ubywało.

W dwa tygodnie później zaczepił go na ulicy nieznajomy. Nie był to tajny policjant, lecz robotnik, który słyszał jego wystąpienie i pro­

sił o tekst poematu.

- Zrozumiałem wtedy, jak wielką wagę ma słowo i jak ogromną odpowiedzial­

ność bierze na siebie poeta, zwłaszcza gdy posługuje się nim, jak bronią.

Rozgłos opozycyjnego poety sprawił, że wołał opuścić Bagdad. Został nauczy­

cielem na północy Iraku. Mieszkając wśród Kurdów i Turkmenów, Ormian i Asyryjczyków, razem z Żydami, szyita­

mi i sunnitami, szykował się - jeszcze o tym nie wiedząc - do dalekiej drogi w zupełnie obce strony.

Gdy w roku 1976 wydawnictwa odrzu­

ciły z powodów politycznych jego dwa kolejne tomiki wierszy, zdecydował się wyjechać do Europy. Wybrał Polskę..

- Lata biegły, a ja coraz bardziej wra­

stałem w Polskę. Znajomi pukali się nie­

raz w czoło, zwłaszcza podczas stanu wojennego. Człowieku - czego ty szukasz w nieszczęsnym kraju? Nie chciałem ich urazić, ale jak miałem im wytłumaczyć, że peerelowski reżim to fraszka w porów­

naniu z terrorem Husajna. Czułem się tutaj wolny, mogłem pisać, pracować i nie chcia­

łem stać się podwójnym uchodźcą.

Jak dotąd, Hatif nie założył rodziny. Jego ostatnia miłość, amerykańska Żydówka, którą poznał, gdy był na stypendium w Indiana Uni- versity, nie chciała przyjechać do Polski, a on tutaj znalazł swoje miejsce w życiu. Dwie polskie narzeczone były - jak twierdzi - zbyt niezależne i wymagające zarazem, Nie chcia- ły pogodzić się z tym, że dla Hatifa najważ­

niejsze jest jego pisarstwo.

Listy z Iraku od najbliższych dochodzą rzadko lub wcale. Dopiero niedawno Hatif dowiedział się okrężną drogą, że jego młod­

szy brat zginął dwa lata temu w ulicznej de­

monstracji. Nieraz po kilkanaście godzin spę­

dza przy telefonie i wciąż nie może dodzwo­

nić się do Bagdadu. Gdy próbuje przesłać wiadomość faksem, słyszy po drugiej stro­

nie - faksów nie przyjmujemy. Martwi się o zdrowie schorowanej mamy. Chciałby ją je­

szcze raz zobaczyć. Wie jednak, że jest szczę­

śliwa. Syn bezpieczny za granicą to tak, jak­

by znalazł się w raju, bez względu na to, jak mu się powodzi i czy jest z nim kontakt.

Opracowano na podst. artykułu M. Boratyńskiej-Komar („Zwierciadło")

Hatif Janabi

NIE MA RÓŻNICY

nie ma różnicy

między krwią a koszulą moją

nie ma różnicy między skórą moją a koszulą nie ma różnicy między koszulą a Ojczyzną

nie ma różnicy między palmą a Bogiem między okrucieństwem a miłością między mężczyzną a kobietą bo wszyscy szukają swych tyranów w ciemnej nocy

nie ma różnicy między krwią moją a Eufratem razem razem przestały istnieć

teraz znowu razem razem płyną szukając ujścia

w Ojczyźnie którą zniszczyli tyrani i zdradził Bóg

(7)

II ŚWIĄTECZNY TURNIEJ RUMMIKUBA

W okresie przedświątecznym odbyły się w Publicznej Szkole Pod­

stawowej Nr 3 w Gogolinie eliminacje do II Świątecznego Turnieju Rummikuba.

Turniej cieszył się ogromnym powodzeniem, o czym świadczy ilość uczestników w rozgrywkach.

Do finału weszło 20 osób. Finał odbył się 19 grudnia 2000 roku w świetlicy szkolnej. Podczas rozgrywek finaliści z powagą i w sku­

pieniu wykonywali manipulacje i przebudowywali układy liczb.

Zwycięzcami Turnieju zostali:

Grupa młodsza: Grupa starsza:

1. Sylwia Rygol 1. Dawid Białek

2. Dawid Gabrielczyk 2. Natalia Bazar

3. Emilia Kaptur 3. Adam Kubilas

Organizatorzy: Andrzej Halski, Kinga Kaptur

NAJLEPSI

RECYTATORZY ODPADY W GMINIE

Piękna styczniowa pogoda umożliwiła nam, uczniom kl. VI Publicznej Szkoły Podstawowej Nr 3 w Gogolinie zorganizowa­

nie wycieczki rowerowej na miejskie wysypisko śmieci przy ul. Ligonia w Gogolinie.

Organizatorami wycieczki byli pani Kinga Kaptur, pani Anna Dreszer i pan Andrzej Halski.

Celem naszej wyprawy było za­

poznanie się ze sposobem skła­

dowania odpadów mieszkańców gminy Gogolin. Przewodnikiem po wysypisku był pan Grzegorz Kusza, który zajmuje się sprawa­

mi dotyczącym ochrony środowi­

ska w gminie Gogolin.

Dowiedzieliśmy się, że po­

wierzchnia wysypiska obejmuje 26 hektarów ziemi. Gmina Go­

golin dąży do racjonalnego syste­

mu gospodarki odpadami czyli segregacji odpadów "u źródła".

Odrębnym problemem jest zago­

spodarowanie surowców wtór­

nych. Ogromnąbarierą w podej­

mowaniu działań zmierzających do pozyskania i wykorzystania odpadów jest brak zainteresowa­

nia nimi ze strony przemysłu i drobnych przetwórców.

Do odpadów komunalnych trafia wiele różnych materiałów, które zaliczyć można do niebez­

piecznych, ponieważ zawierają substancje toksyczne, palne, wy­

buchowe, biologicznie czynne, np.: zużyte baterie, opakowania po farbach i lakierach, środki ochrony roślin oraz opakowania po nich, odpady zawierające ole­

je, przeterminowane lub częścio­

wo wykorzystane leki.

Na wysypisku gminnym trwa­

ją prace nad budową boksów do selektywnej zbiórki odpadów.

Uczniowie klasy VI PSP Nr 3 w Gogolinie

W dniu 24 stycznia br. w czytelni Biblioteki Miejskiej w Gogoli­

nie odbył się Miejsko-Gminny Konkurs Recytatorski. Jego organi­

zacją zajęła się Publiczna Szkoła Podstawowa w Zakrzowie. Kon­

kurs prowadziła polonistka tej szkoły pani Teresa Głuchowska.

Jury, które obradowało w składzie: pan Jerzy Lipka - przewodni­

czący oraz panie Maria Krężel i Alicja Soszyńska, przyznało nastę­

pujące nagrody i wyróżnienia:

I nagroda - Daria Miensok (Publiczne Gimnazjum Gogolin) II nagroda - Justyna Szulc (Publiczne Gimnazjum), Jadwiga Kar­

pińska (PSP Nr 3), Kamila Pawliszyn (PSP Nr 2) i Agnie­

szka Jakubowicz (PSP Nr 2).

III nagroda - Małgorzata Wawrzynek PSP Malnia), Katarzyna Le- dwig (PSP Górażdże) i Marta Pola (PSP Górażdże) Wyróżnienia: Karolina Szymalla (PSP Zakrzów), Katarzyna So­

chańska (PSP Kamień Śl.), Joanna Bogucka (PSP Nr 3) i Małgorzata Woźnica (Publiczne Gimnazjum w Gogolinie).

..Panorama Ziemi Gopolińskiei" str. 7

(8)

Gogolinianie też mieli stanowić „cudowną broń” Hitlera

VOLKSSTURM CZYLI

„POSPOLITE RUSZENIE ”

ma nieprzyjaciel i trzeba ją sobie samemu zdobyć.

Żaden z członków "Volkssturmu" nie był za­

palonym żołnierzem. Wszyscy wątpili w osta­

teczne zwycięstwo i uratowanie Niemiec, które dogorywały w ostatniej agonii. Tonącym podano na ratunek słomkę.

Niektórzy w tajemnicy opuszczali oddziały

"Volkssturmu", ukrywali się w domu lub u krewnych. Inni włączyli się w kolumny ucieki-

Kiedy Armia Czerwona zdobyła Belgrad, kiedy wcześniej Finlandia i Bułgaria przerwały walkę ze Związkiem Radzieckim i wypowie­

działy wojnę Niemcom, wódz III Rzeszy wy­

dał rozkaz powołania do życia tzw. "Volks- sturmu" czyli pospolitego ruszenia. Rozkaz brzmiał następująco: "We wszystkich okrę­

gach Wielkich Niemiec należy powołać do Volkssturmu wszystkich mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat, zdolnych do noszenia broni, Volkssturm będzie bronił ojczystą ziemię wszelką bronią i wszelkim sposobami. Paź­

dziernik 1944 r.".

W listopadzie i grudniu 1944 roku oraz w styczniu 1945 roku powołano do wojska naj­

starsze roczniki, czyli mężczyzn urodzonych w 1885 roku i młodszych oraz chłopców 16- letnich. Byli to przeważnie ludzie starsi, nie­

zdolni do służby wojskowej na skutek choro­

by lub kalectwa a także innych przyczyn.

Ludzie ci nie nadawali się do walki na fron­

cie. Jeżeli ktoś w przeszłości służył w wojsku (np. w pierwszej wojnie światowej) i piasto­

wał jakąś funkcję lub posiadał jakiś stopień wojskowy, to mu tę funkcję i stopień przywra­

cano lub awansowano na wyższy.

Powołani do wojska mężczyźni liczyli na pełne umundurowanie, uzbrojenie i wyżywie-

nie. Niektórzy, chcąc uszano­

wać własne płaszcze zimowe, stawiali się w miejscu zbiórki bez zimowej odzieży i lekkich półbutach, a potem okazało się, że dla nich brakowało już wszystkiego. Nie było dosta­

tecznej ilości mundurów, kara­

binów i amunicji, nie było kuch­

ni polowych. Powołanym do

"Volkssturmu" obiecywano, że broń i amunicję otrzymają bez­

pośrednio na froncie.

Wszystko przebiegało w pośpiechu. Nikogo nie pytano o jakiekolwiek |--- ' wojskowe i umiejętność posłu­

giwania się bronią. Rzadko ktoś miał doświadczenie żoł­

nierza frontowego. Wielu nig­

dy przedtem nie miało karabi­

nu w rękach i nikt nie wyjaśnił im, jak należy posługiwać się

bronią. I_____________

Z naszej gminy Gogolin po­

wołani do "Volkssturmu" musieli stawić się w Otmęcie i Gogolinie, a część w Strzelcach.

Powołani w styczniu 1945 roku do Strzelec zostali wywiezieni w okolice --- Częstochowy. Ci "Volksstur- mowcy" musieli zająć pozycje w okopach, bez uregulowa­

nych spraw żywieniowych, bez , badań i opieki lekarskiej, bez ciepłej odzieży, czasem we własnych półbutach, w dodat­

ku źle uzbrojeni. Wielu star­

szych mężczyzn nie wytrzyma­

ło w miesiącach zimowych tych niskich temperatur, przemarz­

ło i również z innych powodów nie nadawało się w ogóle na front do okopów. Nim doszło do pierwszego "chrztu bojowe­

go", połowa mężczyzn była wy­

eliminowana na skutek odmro­

żeń i przemarznięcia. Ciepłe płaszcze nosili wtedy tylko do­

wódcy, a temperatura w stycz­

niu i lutym wynosiła od -15°C do - 20°C. Niektóre oddziały nie posiadały własnej aptecz­

ki podręcznej. Były też kompa­

nie, w których karabin miał je­

dynie co dziesiąty "żołnierz".

Poza tym mówiono, że broń

Modborg - początek września 1944 r.

Do Volkssturmu powołano starszych mężczyzn i 1B- letnich chłopców - mają budować okopy i rowy prze- ciwczołgowe, aby powstrzymać Armię Czerwoną.

Janusz Piekalkiewicz „ Der Zweite Weltkrieg"

Członkowie „Niemieckiego Volkssturmu"zapoz­

nają się z otrzymaną bronią.

(Janusz Piekalkiewicz „ Der Zweite Weltkrieg") nierów. Niektórzy oficerowie na własną rękę i odpowiedzialność kazali nieprzygotowanym do służby w wojsku mężczyznom wracać do swoich domów.

W przypadkach, gdy członkowie "Volks- sturmu" nosili swoje własne ubrania cywilne, na ramieniu mieli wtedy opaskę z napisem:

"Niemieckie pospolite ruszenie - wojsko".

Taka opaska miała przeciwnikowi wyjaśnić, iż nie są oni "partyzantami", których można było na miejscu rozstrzelać, ale wojskiem, chronionym konwencja genewską.

W Gogolinie "Volkssurmowcy" budowali na końcu ulic prowadzących do Strzelec i Góraż- dży zapory przeciwczołgowe z pokładów ko­

lejowych. Nie zdały one oczywiście żadnego egzaminu, gdyż czołgi radzieckie wjechały do Gogolina na tzw. "Kocinę" od strony Kamion­

ka. Ustawiane zapory nigdy też nie były cał­

kowicie zamknięte, gdyż do ostatniej chwili samochodami uciekały małe grupy żołnierzy , niemieckich.

Dziwną rzeczą było, że dowódcy wojsko­

wi nie zdawali sobie sprawy z odpowiedzial­

ności z tego, że powołuje się do wojska męż­

czyzn bez badań lekarskich. Znalazły się wśród "Volkssturmowców" nawet osoby upo­

śledzone umysłowo. W centralach partyjnych liczono jednak mocno na tę "cudowną siłę"

tych ostatnich rezerw. Być może, że miała to być ta "cudowna broń" w postaci nowych dy­

wizji, którą propagandyści stale obiecywali narodowi niemieckiemu...

Rafał Zając

(9)

Prawo na co dzień

Dokumentacja niezbędna do ustalenia kapitału początkowego

Do ustalenia kapitału początkowego niezbędne jest przedstawienie organowi rentowemu takich samych dokumentów, jak przy składaniu wniosku o emerytu­

rę lub rentę.

W postępowaniu dotyczącym ustalenia wysokości kapitału początkowego mają odpowiednie zastosowanie, zgodnie z art. 175 ust. 1 ustawy o emeryturach i rentach z FUS, przepisy art. 116 ust. 5 i art. 117 tej ustawy, które określają dochody uzasadniające prawo do świadczeń i pozwalające ustalić wysokość świadczeń. Zgodnie z art. 116 ust. 5 ustawy dochody uzasadniające prawo do świadczeń i ich wysokości określa w drodze rozporządzenia minister właściwy do spraw zabezpieczenia społecznego. Rozporządzenie przewidziane w art. 116 ust. 5 ustawy nie zostało jeszcze wydane.

Na podstawie art. 194 ustawy o emeryturach i rentach z FUS do czasu wyda­

nia przepisów wykonawczych przewidzianych w tej ustawie pozostają w mocy przepisy wykonawcze wydane na podstawie uprzednio obowiązujących ustaw ubezpieczeniowych, jeżeli nie są sprzeczne z przepisami tej ustawy. Zachowują więc moc obowiązującą m.in. przepisy rozporządzenia RM z 7.02.83 r. w spra­

wie postępowania o świadczenia emerytalno-rentowe i zasad wypłaty tych świad­

czeń, wydane na podstawie ustawy z 14.12.1982 r o zaopatrzeniu emerytalnym pracowników i ich rodzin.

Osoba, dla której ma zostać ustalony kapitał początkowy, musi przedstawić dokumenty stwierdzające:

- datę urodzenia,

- posiadane okresy składkowe i nieskładkowe,

- wysokość przychodów (zarobków) stanowiących podstawę wymiaru skład­

ki na ubezpieczenie społeczne w okresie, z którego przychody (zarobki) są uwzglę­

dniane przy ustalaniu podstawy wymiaru kapitału początkowego, czyli z kolej­

nych 10 lat kalendarzowych, wybranych przez ubezpieczonego z okresu od 1.01.1980 do 31.12.1998 lub z dowolnych 20 lat kalendarzowych wybranych przez ubezpieczonego z całego okresu podlegania ubezpieczeniu przed dniem 1 stycznia 1999 r.

Na podstawie art. 117 ust. 1 ustawy o emeryturach i rentach z FUS, okresy składkowe i nieskładkowe, które przypadają przed dniem wejścia w życie tej ustawy, mogą zostać uwzględnione, jeżeli zostały udowodnione dokumentami (zaświadczeniami) lub wpisane w legitymacji ubezpieczeniowej bądź uznane orze­

czeniem sądu. Ograniczenie środków dowodowych do dowodu z dokumentów lub wpisu w legitymacji ubezpieczeniowej nie dotyczy jednak dowodzenia na­

stępujących okresów składkowych:

- przypadających przed 15.11.1991 r. okresów zatrudnienia po ukończeniu 15 roku życia na obszarze Państwa Polskiego w wymiarze nie wyższym niż połowa pełnego wymiaru czasu pracy, jeżeli w tych okresach pracownik po­

bierał zasiłki z ubezpieczenia społecznego: chorobowy, macierzyński lub opie­

kuńczy albo renta chorobowa (art. 6 ust. 2, pkt lit. "a" ustawy), - okresów pracy przymusowej (art. 6 ust. 2, pkt 2 lit. “a-c" ustawy), - kresów zatrudnienia młodocianych na obszarze Państwa Polskiego na wa­

runkach określonych w przepisach obowiązujących przez dniem 1.01.1975 r.

(art. 6,ust. 2 pkt 3 ustawy),

- okresów świadczenia pracy po 1956 roku na rzecz organizacji politycznych I związków nielegalnych w rozumieniu przepisów obowiązujących do IV 1989 r. (art. 6 ust. 1, pkt 10 ustawy).

Wyżej wymienione okresy składkowe mogą być udowodnione zeznaniami świadków, jeżeli ubezpieczony nie może przedstawić odpowiednich dokumen­

tów.

Zeznaniami świadków może być też udowodniony, zgodnie z art. 117 ust. 4 ustawy, okres niewykonywania pracy w okresie przed 4.06 1989 r. na skutek represji politycznych, zaliczany jako okres nieskładkowy na podstawie art. 7 pkt. 4 ustawy.

Pozostałe okresy składkowe i nieskładkowe, jeżeli nie zostaną udowodnione odpowiednimi dokumentami, nie mogą zostać zaliczone.

Wysokość przychodów (zarobków) stanowiących podstawę wymiaru kapita­

łu początkowego może być ustalona tylko na podstawie zaświadczeń wystawio­

nych przez podmioty, które zatrudniały ubezpieczonego, lub wpisów w legity­

macji ubezpieczeniowej.

Przepis § 20 rozporządzenia RM w sprawie postępowania o świadczenia eme­

rytalno-rentowe i zasad wypłaty tych świadczeń stanowi, że środkiem dowodo­

wym stwierdzającym wysokość zarobku stanowiącego podstawę wymiaru eme­

rytury lub renty są dla pracowników zaświadczenia zakładów pracy albo legity­

macje ubezpieczeniowe, zawierające wpisy dotyczące okresów zatrudnienia i wy­

sokości osiąganych zarobków.

Ubezpieczony nie zawsze będzie w stanie udowodnić odpowiednimi zaświad­

czeniami wszystkich przychodów osiągniętych w okresie, z którego jest ustala­

na podstawa wymiaru kapitału początkowego. Pracodawca, który go zatrudniał, mógł przestać istnieć i nie zachowała się dokumentacja p.

Ustawa o emeryturach i rentach z FUS nie przewiduje, że w wypadkach, gdy ubezpieczony udowodnił określony okres ubezpieczenia, lecz nie udowodnił wy­

sokości osiągniętych w tym okresie przychodów, do podstawy wymiaru emery­

tury lub renty przyjmuje się określoną minimalną wielkość osiągane miesięcz­

nie przychodu (np. kwotę najniższego miesięcznego wynagrodzenia pracowni­

czego w danym okresie). Okres, za który ubezpieczony nie jest w stanie udowo­

dnić osiągniętego przychodu, jest traktowany jako okres, w którym ubezpieczo­

ny nie osiągnął przychodów. W odniesieniu do emerytur i rent taka regulacja jest łagodzona przez przepisy o minimalnej wysokości emerytury lub renty, którą ubezpieczony musi otrzymać.

Za istotną wadę regulacji prawnej ustalania kapitału początkowego należy uznać brak ustalenia minimalnej kwoty przychodu uwzględnianej w podstawie wymiaru kapitału początkowego za udowodnione przez ubezpieczonego miesią­

ce ubezpieczenia, za które ubezpieczony nie może przedstawić zaświadczeń o wysokości zarobków. Należy zatem postulować jak najszybsze usunięcie przez ustawodawcę tej wady, jeszcze zanim rozpocznie się proces ustalania kapitału początkowego.

Mecenas

Wieści z USA - specjalnie dla

„Panoramy Ziemi Gogolińskiej"

Walentynki:

czy tylko dla zakochanych?

Walentynki czyli Dzień Zakochanych obchodzony jest 14-go lu­

tego każdego roku prawie na całym świecie. W Polsce ten zwyczaj przyjął się dopiero kilka lat temu i nadal można spotkać osoby, które o nim nie mają zielonego pojęcia. W USA natomiast istnieje on już od dawna i jest bardzo popularny. Początkowo głównym celem tego dnia była możliwość wyznania swoich uczuć ukochanej osobie, która o tym wcześniej nie wiedziała. Oczywiście walentynki te były ano­

nimowe i osoby same powinny się domyśleć kto jest ich adresatem.

Tak więc była to okazja i nadal jest dla mniej śmiałych osób, aby wysłać walentynkę do obiektu swoich uczuć. Z biegiem czasu jed­

nak święto to zaczęły obchodzić zakochane pary obdarowując się tego dnia prezentami. Do najpopularniejszych prezentów w USA należą dzisiaj: kwiaty, czekoladki, misie i przede wszystkim biżute­

ria. W 1999 r. amerykańscy internauci wydali 100 milionów dola­

rów na walentynkowe prezenty. W tym roku największym hitem są m.in. bielizna, czekoladki i kwiaty. Większość Amerykanów marzy o romantycznej podróży z ukochaną osoba, ale zazwyczaj wszystko kończy się na kolacji przy świecach i muzyce. Ale w Stanach walen­

tynki to nie tyko czas dla zakochanych, to również czas dla rodzi­

ców, rodzeństwa i przyjaciół czyli osób, które się kocha. Jest to głów­

nie zasługa komercji. Wszyscy chcą sprzedać jak najwięcej swoich walentynkowych towarów, więc czemu okazywać swoje uczucia tyl­

ko jednej osobie? Trzeba kupić kwiaty dla żony albo dziewczyny, mamy, siostry, babci i tak można wyliczać w nieskończoność. Skle­

py ozdobione są walentynkowymi dekoracjami już od początku roku a właściwie to od razu po Świętach Bożego Narodzenia. Na półkach roi się od biżuterii w kształcie serduszek, czekoladek, świeczek, kie­

liszków, bielizny i czego tylko dusza zapragnie, opakowanych w pudełka w kształcie serduszek. Oczywiście królującym kolorem jest czerwień.

1 na koniec walentynkowa wróżba. Pomyśl o pięciu albo sześciu imionach żeńskich albo męskich i weź do ręki jabłko. Jedną rękę trzymaj za ogonek, drugą obracaj jabłko wymawiając kolejne imio­

na aż ogonek się oberwie. Poślubisz tę osobę, której imię wyma­

wiasz, gdy ogonek się urywa.

Happy valentine's Day z USA życzy

Ewelina Suchacka

(10)

Gwarowe ciekawostki językowe

KAMIEŃ ŚLĄSKI

Każde słowo gwarowe jest znakiem stwo­

rzonym i pozostawionym przez naszych przodków.

Każdy znak to drogowskaz, który informu­

je o otaczającej nas rzeczywistości. Systemy znaków tworzą kod, możliwy do odczytania jedynie przez ludzi, którzy poznali jego taje­

mnicę.

O tym, co chcieli przekazać swoim potom­

nym dawni mieszkańcy Kamienia Śląskiego, nadając własne nazwy określonym punktom topograficznym swojej okolicy, rozmawiałam z mieszkankami tej miejscowości.

Na miłym spotkaniu z paniami tworzący­

mi zespół folklorystyczno - wokalny odkry­

wałam gwarowe słowa będące nazwami ulic, domów, lasów i okolicy.

Nazwa toponimiczna (gr. topos = miejsce) Kamion pochodzi od wyrazu kamień.

Tam je kamiyń - mówimy gdy chcemy oznaczyć miejsce kamieniste, kamienistą gle­

bę lub kamienny osad w czajniku.

Z kamieniami dawni mieszkańcy wsi byli związani bezpośrednio przez pracę w kamie­

niołomie i na kamienistych polach. Z kamie­

nia budowali domy, mury i drogi, a jeden z nich ustawili nawet pośrodku wsi, aby stał się ich symbolem.

O tym, że powszechnym zwyczajem było brukowanie podwórzy specjalnie wybierany­

mi do tego celu kamieniami przypomina za­

chowana przez panią Edeltraudę Krupop pio­

senka (zapis półfonetyczny):

Pszet tum naszum śyńum pszet tum naszum śyńum plaskaty kamiyń

nie śoldoł tam żołdyn ńym jyno tyn muj kochaneczek

a jol sama z ńym.

Od nazwy Kamion wzięły swą nazwę m.in.: Kamionek (mały Kamion), będący nie­

gdyś służebną wsią folwarczną oraz Kamie­

niec, a także nazwa kamieniki - dla określe­

nia mieszkańców i chociażby kamiyński ba- nhołf\\A> kamiyńske pole - o czym zaświad­

cza inna zachowana piosenka ludowa (zapis półfonetyczny):

Te śedlecke pole

te śedlecke pole s kamiyńskym se schodzi powiydz , powiydz moja miyla

chto do ciebie chodzi.

Na marginesie rozważań nazewniczych należy wspomnieć, że dawnym zwyczajem murarzy (praktykowanym nie tylko w Kamie­

niu), rozpoczynających budowę domu było przeżegnanie i rozmowa z kamieniem, który jak człowiek rośnie, poci się, płacze, posia­

da kamienne żyłki przypominające zmarszcz­

ki, i tak jak on ugina się pod ciężarem życia.

Starożytni Grecy (twórcy takich architek­

tonicznych cudów świata, jak m.in.: Kolos z Rodos i mauzoleum w Halikamasie) stwo­

rzyli legendę, mówiącą o tym, że kamienie łączył z ludźmi węzeł pokrewieństwa i dla­

tego zachowały one zapach ludzkiego ciała.

Kamień odbywa swoją wertykalną wędrów­

kę na trasie: góra - dół. Jest dany człowieko­

wi z góry przez Boga, na ziemi zostaje pod­

dany obróbce człowieka i wydźwignięty z powrotem ku górze na chwałę swojego Stwórcę.

Staropolskie przysłowie o dobrych lu­

dziach mówi: bodaj się tacy na kamieniu ro­

dzili. O tym, że Kamień Śląski zrodził wiel­

kich ludzi zaświadczyć mogą trzy postacie świętych. Aby jednak przedstawić sprawę obiektywnie muszę w tym miejscu przytoczyć słowa będące dowodem odwrotnego stanu rzeczy. Niejedna bowiem uwiedziona dziew­

czyna z okolicznych wiosek, a nawet i od­

prawiony z kwitkiem zalotnik, powie że: ka­

mieniki mają kamienne serca.

Tyle o znaczeniu nazwy Kamień. Dalszym przedmiotem moich dociekań stały się gwa­

rowe wersje nazw ulic Kamienia Śląskiego.

Ulicę Ligonia ochrzczono Zołgrodńiki.

Motywem nazwotwórczym była tu szata ro­

ślinna, a dokładnie ogródki kwiatowe, jako szczególne wyróżniająca się i ważna cecha krajobrazu dla ludzi tam mieszkających.

Wskazówką potwierdzającą taką teorię jest niemiecka nazwa tej ulicy: GartenstraBe.

Zakończenie ulicy Ligonia stanowił kamie­

niołom, okresowo zamieniający się w staw, który ostatecznie został zasypany. Przedłu­

żenie ulicy Ligonia uzyskało gwarową nazwę Sulik. Jest to prawdopodobnie nazwa patro- nimiczna ( odojcowska) pochodząca od na­

zwiska lub przezwiska pierwszego z mie­

szkańców bądź właścicieli tego skrawka te­

renu.

Ulicę Powstańców Śląskich potocznie na­

zywa się Hundegase. Ta topograficzna na­

zwa związana jest z właściwością miejsca, w którym hodowano dużą ilość psów (Hun­

degase = Hundestrasse).

Nie szło tam pszelyjś spokojnie, żeby cie jakijś pies za nogawica nie poszarpoł - do­

wiedziałam się z relacji pewnej pani, która dodała, że z powodu wielkiego ścisku i cią­

głego psiego ujadania nie jedynpies ze Hun­

degase lot sfego gospodolrza z budum ućyk.

O tym, czy psy z ulicy Powstańców rze­

czywiście miały „pieskie życie” i warunki

„pod psem” nie jestem całkowicie przeko­

nana, gdyż na końcu usłyszałam, że : niechto- re psy to w budach miały nawet gardinki po- wiyszune. Historyjkę tą, chociaż humory­

styczną i ciekawą potraktujmy jednak z na­

leżnym jej dystansem.

Dlaczego ulicę Mickiewicza nazywa się Blachownią wyjaśniła mi Hildegarda Lis, która tam mieszka:

Na Blachowni były skały i ci ludzie s całyj tyj fsi wywojźyli tam blachy, złumy i staro­

cie. Potyn tu buła jedna chałupka i w tyj chałpce miyszkoł jedyn chop, to buł stary kawaler i sie nazywoł Blacha. Łod ńego na­

zwali tofszystko Blachownia. Dopiyro potyn jak Blacha umar to te skały ludzie zasypo- wali i kaj chto umiol to se dumy pobudowali.

Z opowiadania pani Hildegardy wynika, że nazwa Blachownia może być zarówno to- ponimicznego jak i pseudopatronimicznego pochodzenia.

Ulica świętej Bronisławy, która przed ostatnią wojną nosiła nazwę Freikorbstra- chwitzstraBe i należała do ogrodu dworskie­

go nazywana jest potocznie Bronisławką (nazwa dzierżawcza od imienia świętej).

O chłopcach z Bronisławy mówi ludowa piosenka:

My sum chopcy z Brunisławy Milujymy fszyske baby Jesteśmy z Dolnego Śląska Nołs miłuje całoł Polska

Na pytanie: Dlaczego ulica 1-go Maja na­

zywa się Ameryką, a dawniej nazywała się AmerikstraBe? -nie uzyskałam jednoznacz­

nej odpowiedzi. Zgodnie z tym co pisze Hen­

ryk Borek w książce „Górny Śląsk w świetle nazw miejscowych” o tego typu nazewnic­

twie uznaję, że jest to nazwa relacyjna, która powstała przez przeniesienie na nowy obiekt nazwy starej, już istniejącej. Ameryką daw­

niej na Śląsku określano odległe od centrum wsi pola.

Wyznacznikiem miejsca centralnego był zawsze kościół parafialny. Do dziś mówimy:

to nie Ameryka, gdy mamy na myśli miejsce nie bardzo odległe.

Poddaję w wątpliwość powstanie nazwy Ameryka z przyczyn metaforycznych .

Innymi obiektami i punktami topograficz­

nymi, występującymi w obrębie i poza obrę­

bem wsi, które godne są zainteresowania ze względu gwarowe wersje są:

kamieniołom zwany skałą, budynek mniej­

szości niemieckiej, w którym znajduje się sala taneczna - zoil, budynek przedwojennego szpitala - szpitoll, a także: las z dojściem od ulicy Bronisławy - rymiza (miejsce specjal­

nie zadrzewione, będące schronieniem dla zwierzyny łownej), las z dojściem od ulicy św. Czesława - kawina (o nieznanym źródle nazewniczym).

Jolanta Woś

(11)

Obrzędy domowe

„Jest czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów.

(...) czas miłowania i czas nienawiści”

(ST. Księga Kaheleta)

KARNAWAŁ

Niemalże na całym świecie od Nowego Roku do Środy Popielco­

wej trwa karnawał, zwany dawniej na wsi śląskiej mięsopustem. Jest to czas radości, wesel, zabaw i spotkań towarzyskich.

W Biblii jest bardzo dużo tekstów wzywających nas do radości.

Również modlitwy układane przez świętych zawierają prośby o ła­

skę pogody ducha. Dla przykładu podaję fragment modlitwy św. To­

masza Morę (1478-1535):

“Zechciej mi dać Panie, zdrowie ciała i umiejętność zachowania go (...).

Nie Pozwól

żebym kłopota! się zbyt wiele wokół tego panoszącego się czegoś co się nazywa moje “ja".

Panie obdarz mnie zmysłem humoru.

Daj mi łaskę rozumienia się na żartach, ażebym zaznał w życiu trochę radości a i innych mógł nią obdarzyć”.

Najczęstszą formą rozrywek karnawałowych na całym Śląsku była i jest zabawa taneczna, organizowana w sobotnie wieczory. W opo­

wiadaniach najstarszego pokolenia zabawy karnawałowe były świę­

tem dla całej wioski bądź miasteczka; oczekiwała ich młodzież i za­

kochani. Zabawy te pozostały w pamięci starszych generacji i wspo­

minane są z rozrzewnieniem. Dzisiejsze dyskoteki nie mają już tego charakteru. Do nowych zwyczajów należą zabawy urządzane dla mło­

dzieży i dzieci w szkołach i przedszkolach.

W materiałach zebranych przez etnografów znajdują się opisy już zapomnianych zwyczajów karnawałowych. Światowa radość ostat­

nich dni karnawałowych przekracza progi domostw i przenosi się na ulice, rynki i sale zabaw.

W okresie karnawału zawsze wyróżniał się i wyróżnia ostatni czwar­

tek przed wielkim postem, który nosi nazwę "tłustego czwartku". W domach przygotowywane są obfitsze i tłustsze posiłki. Do pięknej polskiej tradycji należy wypiekanie i podawanie na stół pachnących puszystych pączków. Piekarnie i cukiernie przygotowują na ten dzień ogromne ich ilości, jednakże najlepiej smakują zawsze te, które wy­

pieka mama we własnej kuchni, gdyż dom pełen ciepła i zapachów pozostawia dla dzieci najpiękniejsze wspomnienia na całe życie.

Dawniej ostatkami zwano ostatnie dni karnawału. Współcześnie tak nazywany bywa tylko ostatni wieczór, tj. wtorek przed środą po- pielcową. Zabawy osiągają wówczas punkt kulminacyjny.

Z dawnych obrzędów zapustowych na Śląsku można jeszcze spo­

tkać: wodzenie niedźwiedzia, grzebanie basa, babski comber. W obrzędach mięsopustnych nie ma elementów religijnych czy kościel­

nych. Zjawisko to wiąże się z brakiem w tym okresie ważniejszych świąt kościelnych.

Ostatnie dni karnawału nie zawsze mają wiele wspólnego z rado­

ścią autentycznie chrześcijańską, stąd w tych dniach poszczególne klasztory i domy zakonne urządzają adoracje i modlitwy za grzechy i zniewagi wyrządzone Jahwe.

Od szeregu lat obchodzony w dniu Zawierzenia NMP - 8 marca - Dzień Kobiet jest okazją do uświadomienia sobie powołania kobiety oraz wypracowania szacunku dla jej godności. Patronką chrześci­

jańskiej kobiety jest Maryja - wzór "nowego człowieka", która w pełni odpowiedziała na Boże wezwanie. Jan Paweł II w adhortacji "Fami- liaris Consortio" mówi: "Subtelny szacunek Chrystusa do kobiet, które wezwał do pójścia za sobą i do przyjaźni. Jego ukazanie się po zmar­

twychwstaniu kobiecie przed innymi uczniami, misja powierzona ko­

bietom, aby zaniosły Apostołom Dobrą Nowinę o zmartwychwstaniu - to znaki potwierdzające szczególne uznanie Chrystusa Pana dla kobiety".

Do właściwego przeżycia tego dnia dopomoże oprawa zewnętrz­

na: skromny upominek od męża i ojca, synów, narzeczonych, przyja­

ciół, kolegów.

19 marca w uroczystość św. Józefa Oblubieńca NMP przypada święto patronalne ojców i rodzin. Święty Józef jest wzorem ojca ro­

dziny. Już w VIII wieku czczono go w Kościele Wschodnim. W Ko­

ściele Zachodnim kult ten rozszerzył się znacznie później. W XV wie­

ku ostatecznie ustala się data tego święta na 19 marca.

Uroczystość św. Józefa jest dniem modlitwy za mężów i ojców rodzin chrześcijańskich, a im samym przypomina o godności i zna­

czeniu ich powołania. W tym dniu dzieci starają się okazać wdzięcz­

ność swym ojcom za miłość, trud pracy i troskliwą opiekę, a także za budzenie wiary w ich duszach.

Opracował:

Henryk Karol Mazur

Po naszymu - czyli po Śląsku

MIANSOPUST ABO KARNEWAL

Jak miansopust, to musi być to jedzyniu, no i to kraplach. U nołs doma to my jich piekli cały misy, a coby nie naciągały za bardzo smolcam, to se do ciasta dołwato dwie tożky szpirytusu. Zwianksza kraple boty fitowane powidłóma, ale - jak to dziołszyska - ze szpasu my wdyckypolra nafiłowały mostricha. Wszysky wyglądały jednako i żołdyn nie wiedzioł, kędy na „tostryj” krapel trefi, a niechtorzi to zjedli i ani se nie prziznali!

Te kraple se tobrołcało jegliczką, a jak se żgto trocha glambiej, to se widziało, czy jeszcze nie są srowe. Jegliczką musiała być czystoł i to boi znak, że krapel jest upieczónyj.

Zarołz po froncie to my mieli zasiolnyj len, a za to z flaksowniy w Głogówku dostali my Inianyj tolej. Smołcu boto mało, to do pieczynioł krapli muter dołwali nom jino tyn tolej. Tak szpatnie woniol, ale po wojnie to my do wszyskygo przibadali...

Mój chłop nie mioł doma lekko, bo po Śląsku wiela nie rozumiol, a do tygo dziwowoł se, iż my to warzymy bele co i bele jak. Choćby taką nudelzupa: my to wciepniymy wszysko do kupy, a ton nauczył mie, iż nołprzód trza uwarzyć samo mianso, potyj dziepiero dać siyła marchwiy, pietruszky i zeleru, i jeszcze ze trzi mynszy cebuly topie- czóny na brónno, coby zupa lepszi wóniała. Nudle tyż musiały być warzone ekstra a nie w tyj zupie.

Piyrwyj, jak bez lato boty kokoty, warzyli my je w zupie. Potyj dzie- piyro se go pokroto, przipiekło i podołwato z kluskóma i śmietónkową zołzą. W nieziela musioł tyż być dobryj kompot z gruszek, poziom- ków abo śliwów.

Do dzisiej na wsi w niedziela tobiołd jest już to jedynostyj. To boto dtoł mojego chopa unmejglich. Jol musiałach do kokota robić taką fila z wątroby, z namoczony w mleku żymołky, do tygo zielony pietru­

szky, usmażony na złoto cebuly i jeszcze śniegu ubitego z jajca - wiycie co to boła za gorączka?

A nołgorzij boto na świanta, jak mujsiałach robić pasztet aż z dwóch królików. Mianso trza boto uwarzyć, dwa razy pomtołć do kupy z pod- gardlam, dać siła korzynioł i muskatnus, a potyj tobłożyć szpekam i upiec we formie. Do tygo szła czerwiono! ćwikła z chrzana.

Nauczyłach se tyż warzyć fasolka po bretońsku i roztomajty goler- ty. Dołwato se do tygo całyj ajsbajn, kans rindflajszu i siyła czosnku i korzynioł. I ty tłusty bigosy! Dzieciom tod mojy siostry to nołprzód u mie nic nie smakowało. - My takygo nie radzi - kranciyli nosóma, jak widzieli na stole coś, czygo nie znali. Nierołz se aż łotrzonsali, a te­

raz, jak są już wielcy i czansto przijyżdżają do mie z Rajchu, już we dwiyrzach pyjtają:

- A nie mołsz, ciotko, coś dobrygo, takygo, co ujek piyrwyj warzy­

li? -1 ciotka wdycki coś dtoł nich mol.

Anna Myszyńska („Śląskie rozprawianie”)

(12)

FERIE

NA SPORTOWO

Gminny Zarząd Oświaty przy wsparciu Stowarzyszenia Pomocy dzieciom MiG Gogolin zorganizował w dniach 29.1. - 2. II. dorocz­

ną akcję "Biała zima". W tym czasie w szkołach odbywały się zaję­

cia rekreacyjno-sportowe, z których mogli skorzystać wszyscy ci, którzy ferie zimowe spędzali w domu. "Białą zimę" zakończyły za­

wody pływackie, w których startowało łącznie 92 zawodników, w tym grupa młodzieży z zaprzyjaźnionego Jabłonkowa z Republiki Czeskiej.

Wyniki:

Klasy III szkół podstawowych (chłopcy i dziewczęta) 1. Marta Wawrzynek (PSP Malnia)

1. Michał Jagodziński (PSP Nr 3) 2. Dawid Przybyłowicz (PSP Nr 3) 3. Wojciech Stanek (PSP Nr 3) Klasy IV - dziewczęta

1. Paulina Kubień (PSP Nr 3) 2. Elwira Frank (PSP Nr 3) 3. Dominika Cempiel (PSP Nr 3) Klasy IV - chłopcy

1. Mateusz Dobosz (PSP Nr 3) 2. Adrian Feser (PSP Kamień Śl.) 3. Mateusz Madej (PSP Nr 3) Klasy V - dziewczęta

1. Małgorzata Wawrzynek (PSP Malnia) 2. Karolina Gajda (PSP Malnia) 3. Dominika Bąk (PSP Górażdże) Klasy V - chłopcy

1. Przemysław Kwiatkowski (PSP Nr 3) 2. Michał Pawelczyk (PSP Nr 3) 3. Adam Bota (PSP Nr 2) Klasy VI - dziewczęta

1. Katarzyna Sochańska (PSP Kamień Śl.) 2. Aurelia Szmugier (PSP Kamień Śl.) 3. Ewelina Kurp (PSP Nr 3)

Klasy VI - chłopcy

1. Michał Biela (PSP Kamień Śl.) 2. Marek Pandel (PSP Nr 3) 3. Rafał Lukasiewicz ({PSP Nr 3) Publiczne Gimnazjum Gogolin - dziewczęta

1. Aleksandra Zawieja 2. Lidia Suchostawska 3. Katarzyna Zawieja

Publiczne Gimnazjum Gogolin - chłopcy 1. Sebastian Rupalla

2. Jacek babiński 3. Michał Rygol

60 LAT POŻYCIA MAŁŻEŃSKIEGO PAŃSTWA RYGOL

W ostatnim czasie niezwykłą uroczystość 60-lecia pożycia mał­

żeńskiego obchodzili państwo Agnieszka i Wilhelm Rygolowie z Gogolina. Z tej to okazji dostojnym Jubilatom składamy jak najser­

deczniejsze gratulacje i życzenia wszelkiej pomyślności.

Pan Wilhelm to postać w Gogolinie bardzo ceniona i popularna.

Urodził się w Gogolinie, do którego po zawierusze wojennej i kilku­

letnim pobycie w obozie jenieckim (przy dużej dozie wyjątkowego szczęścia) powrócił w 1949 roku. Został kościelnym w kościele pa­

rafialnym pw. NSPJ.

Tak w rozmowie ze mną wspominał kiedyś: "Wie pan, jeszcze tam w obozie przysięgałem Panu Bogu, że jeżeli wrócę do domu, to w jakiś sposób Jemu się odwdzięczę. Nie wiedziałem jak to uczynić, ale byłem pewien, że sam Pan Bóg wskaże mi drogę. I widzi pan, zaraz po moim powrocie do Gogolina ksiądz Schulz, ówczesny pro­

boszcz naszej parafii, zaproponował mi pracę kościelnego. I tym sposobem codziennie jestem w kościele. To moja podzięka za po­

wrót z sowieckiego lagru".

W najbliższych dniach burmistrz Gogolina Norbert Urbaniec wrę­

czy państwu Agnieszce i Wilhelmowi Rygolom medal "Za długolet­

nie pożycie małżeńskie", przyznany przez Prezydenta Rzeczpospoli­

tej Polskiej, (szaf)

ZŁOTE GODY

PAŃSTWA ’ MICHALSKICH

Jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego obchodzili niedawno państwo Elżbieta i Paweł Michalscy z Gogolina-Strzebniowa. Z tej to okazji Jubilatów odwiedził burmistrz Norbert Urbaniec, który prze­

kazał im serdeczne gratulacje i życzenia wielu lat w zdrowiu, pogo­

dzie ducha i wzajemnej miłości. Państwo Michalscy z okazji Zło­

tych Godów zostali odznaczeni przez Prezydenta RP medalem "Za długoletnie pożycie małżeńskie".

Do życzeń, jakie zewsząd napłynęły na ręce państwa Elżbiety i Pawła Michalskich, dołącza się redakcja "Panoramy".

(szaf)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jaki album najlepiej się sprzedawał na Antypodach już wspomniałem, natomiast w singlach też spotykamy „starych znajomych” z przedstawio­. nych

17.00 KKS Kluczbork - MKS Gogolin Odra II Opole - Śląsk Łubniany OKS Olesno - TOR Dobrzeń Wielki Silesius Kotórz Mały - Odra K.-Koźle Cement Strzelce - Polonia Nysa

ściach, głównie przy przesyceniu żółci cholesterolem, cholesterol może być wytrącony z żółci i może stać się przyczyną powstawania

Jak co roku spotkamy się w gronie bliskich przy wigilijnym stole i dzieląc się opłatkiem złożymy sobie z serca płynące, najlepsze życzenia, których intencją obejmiemy

Połowa dzieci samoistnie prze- staje się moczyć około 12 roku

W dniu 27 października wszyscy spotykamy się w lokalach wyborczych, które będą czynne w godz.. Krapkowicka 6,

Do wszystkich napojów dodaje się lód i nie ważne jest, czy są one już zimne czy nie i bez względu czy cola, sok pomarańczowy czy herbata.. Czasami też można sobie zadać

Polonia Nysa - Willich Fortuna Głogówek Włókniarz II Kietrz - Unia Tułowice LKS Kuniów - Skalnik Gracze Małapanew Ozimek - Metal