• Nie Znaleziono Wyników

-A -d .re s IS © d.a,lscy i: lE Z ra ic o -w s lc ie -IF rz e d .a a a .ie ś c ie , 3>Tr © S .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "-A -d .re s IS © d.a,lscy i: lE Z ra ic o -w s lc ie -IF rz e d .a a a .ie ś c ie , 3>Tr © S ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M 16 . W arszawa, d. 19 Kwietnia 1891 r. T o m X

T Y G O D N IK P O P U L A R N Y , P O Ś W IĘ C O N Y N A U K O M P R Z Y R O D N I C Z Y M .

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: rocznie rs. 8 kw artalnie „ 2 Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 6

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i z a g r a n i c ą .

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią panowie:

Aleksandrowicz J., Deike K „ Dickstein S., Hoyer H., Jurkiewicz K., Kwietniewski W ł.. Kramsztyk S.,

Natanson J., Prauss St. i Wróblewski W.

„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, których treść ma jak ik olw iek związek z nauką, na następujących warunkach: Za 1 wiersz zw yk łego druku w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy razkop. 7'/j>

za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

-A -d .re s IS © d.a,lscy i: lE Z ra ic o -w s lc ie -IF rz e d .a a a .ie ś c ie , 3>Tr © S .

K ilk o le tn ie badania florystyczne na ste­

pach R ossyi połu dniow ej dop row a d ziły m nie do przekonania, że na tym obszarze n igd zie rzek i nie stanowią gra n ic flo ry - stycznych. Chęć przekonania się, czy toż gamo stosuje się do W o łg i, uważanej dotąd za gran icę obszarów roślinnych eu ropej­

skiego i a zyja tyck ie go b yła pobudką, o d b y ­ cia w roku 1889 w y p ra w y w stepy nadkas- pijsk ie i w zg ó rza znane pod nazw ą Jergeni.

W o łg a w sw ym biegu środkow ym od Sym - birska, a naw et od ujść K am y, płynie u stóp w yżyn y, którą opuszcza pod C ary- cynem , zw racając się ku P d W .

W y ż y n a nadwołżańska od S arepty p rze ­ ch od zi w szereg n iew ysokich w zg ó rz, które stopniow o oddalają się od W o łg i, ciągną w kierunku Elbrusu i od d zielon e są od p rze d gó rza K au kazu wyschłem łożyskiem M anyczu . W z g ó r z a te noszą nazw ę J e rg e ­ ni i stanowią b rze g zachodni d a w n ego m o­

rza K a sp ijsk iego . K u zachodow i ła godn ie przechodzą one w stepy dońskie, ku w scho­

dow i spadają stromo, niemal p ion ow o w stro­

nę stepu K a sp ijsk iego. O bszerną tę nizinę, leżącą na północ od morza K a sp ijsk iego , W o łg a d zieli na dw a obszary: wschodni i zachodni, ostatni nosi n azw ę stepu K a ł- m uckiego. O bie te części stanowią jedn ak pod w zględem g ieolo giczn ym i florystycz- nym je d n ę całość i tylk o same w ybrzeża W o łg i są do pew n ego stopnia p rzedłu że­

niem obszaru flory eu ropejskiej, która w k ra ­ cza z b iegiem rzeki w stepy K a spijskie.

Roślinność okolic C arycyna przedstaw ia typ stepow y, z wyraźną je szcze cechą p o ­ chodzenia europejsko-kaukaskiego, jed n a k napotykam y ju ż k ilk a gatu nków czysto azyjatyckich, ja k naprz. m aleńki krzaczek A traph axis spinosa, dla k tórego C arycyn jest ostatnim punktem na zachodzie.

Step zawołżański obfituje w je z io ra słone, dostarczające ogrom nych ilości soli. Z j e ­ z io r tych n ajbardziej znane je s t Elton, obe­

cnie ustępuje ono pod w zględ em dostarcza­

nej ilości soli, je z . Baskunczackiemu, p o ło ­ żonemu b liżej W o ł g i i połączonemu z nią k oleją żelazną. J ezio ro otacza step bezlu­

dny i pusty, którego grunt stanowi p rze ­ siąkła solą glin a lub piasek. Step ten pra­

w ie zu pełnie p ozbaw ion y je s t roślinności,

(2)

212

W SZECHŚW IAT.

N r 16.

ty lk o m ały, szary gatunek piołunu (A r t e - m isia m aritim a), bard zo ch arakterystyczn y d la solnisk A lh a g i canielorum, ż ó łty k rw a ­ w n ik (A c h iie a le p to p h y lla ), pew ien gatunek ostrom lecza (E u p h orb ia G erardian a), tu li­

pany (T u lip a G erardiana i T . B ib erstein ia- na), S terigm a tomentosum, P y retru m ach ilei- folium , F e ru ła caspica i k ilk a innych sta­

n ow ią całą florę tój części stepu A stra ch a ń ­ skiego. C h arakterystyczn em jest zjaw isko, że w szystkie te roślin y n igd zie nie rosną grom adnie, ja k w stepach Rossyi zacho­

dn iej, lecz p o jed y ń czem i krzaczkam i, spo­

m ięd zy k tórych w idać szarą glin ę. W s z y ­ stkie te ro ślin y p o k ryte są w łoskam i, w y ­ g lą d a ją zu pełn ie szaro i harm onizują w ta­

k i sposób z barw ą gruntu, na którym rosną.

W ło s k i te zm n iejsza ją parow anie roślin.

N ie d a lek o Baskunczaku step gd zie n ieg d zie p r z e ry w a ją piaski pozbaw ion e p raw ie w szel­

k iej roślinności. N a piaskach tych spoty­

kam y m iejscam i grubą traw ę, E lym u s sabu-' losus, tw orzącą m niejsze lub w iększe kęp y, roślina ta cecham i botanicznem i zb liżon a n ieco do ję czm ien ia , to c zy nieustanną w a l­

kę z piaskiem , k tó ry to zasypuje ją p ra w ie całą, to zn ow u p ęd zo n y dalej w iatrem obna- ża je j k o rzen ie. W pobliżu samego je z io ra gru n t je s t p raw ie zu pełnie nasycony solą, rośnie je d n a k na nim R heu m tataricum, k tó reg o ogrom n e, o k rą głe liście leżą na z ie ­ m i i p rzy podmuchach Wiatru podnoszą się i opadają. O b w ó d Baskunczaku w ynosi 45 ! w iorst, w o d a je g o za w ie ra 28,42% soli (ocean 3 ,7 2 % ). N a połu dnie brzegu je z io ­ ra. le ż y g o ra B o gd o (540; w ysok a ), p r z e d ­ stawia ona ciek a w y p rzy k ła d w ysp y try ja - sow ej, śród stepu u ralo-kaspijskiego.

Stepem K a łm u c k im n azyw a się obszar ziem i, zajm u jący całą część gu bern i A s t r a ­ chańskiej na zachód od W o łg i. S tep ten przedstaw ia p rzew a żn ie słoną pustynię i t y l­

ko zachodnia część je g o , zajęta pasmem n ie ­ w ysokich w z g ó rz (t. z w . J e rg e n i), znacznie różni się od reszty ró w n in y, zaw artej m ię­

d z y nim i łożyskiem W o łg i.

1 od w zględ em bu dow y gie o lo g iczn ej J e r ­ g e n i składają się na p o w ierzch n i sw o jej z losu lub piasku; na samej zaś w yżyn ie, zw ła szcza w zachodniej części, los z w y k le byw a p o k ry ty w arstw ą czarnoziem u, z a w ie ­ ra ją cego je d n a k stosunkowo bardzo m ało

części organ icznych . L e p ie j b y łob y go po- prostu nazw ać „szarą ziem ią ” . Czarnoziem ten p rzech odzi stopniow o w p ra w d z iw y i żyzn y czarnoziem stepów dońskich. R z e c z ­ ki w Jergeniach zaw ierają mniej lub w ięcej słoną w odę przew ażn ie tylk o na wiosnę, la ­ tem zaś p raw ie zu pełnie w ysychają. R z e c z ­ k i takie zn ajdu ją się w tak zw anych „b a ł- k a ch ” c z y li jarach (samo słow o „J e r g e n i”

po kałm ucku znaczy ja r y ). P o d w zględem roślinności Jergen i także znacznie różnią się od reszty stepu kałm uckiego, za w a rtego m iędzy Jergeniam i, W o łg ą , M anyczem , K u ­ mą i m orzem K aspijskiem , który można p o ­ d zielić na dw ie części: step n ad brzeżn y i step w ew n ętrzn y. P ie r w s z y ciągnie się w kształcie w ąskiego pasa nad W o łg ą , za ­ czyn ając od Jenotajew ska i m orzem K a s ­ p ijsk iem do K u m y ; resztę zajm u je step w e ­ w nętrzny.

W pasie nadbrzeżnym znajdu je się dużo łąk, zalew anych na wiosnę; oprócz tego w pasie tym znajdują się piaski u gru p ow a­

ne w kształcie n iew ielkich p a gó rk ów (n a ­ zyw a n ych pagórkam i B era), które zw y k le rozrzucone są ró w n o leg le, je d e n do d ru g ie­

g o , w kierunku z zachodu na wschód. N a j ­ lep iej ro zw in ięte pagórk i B e ra znajdu ją się w stronie połu dn iow o-zach odn iej od A stra - chania. M iejscow ość ta przedstaw ia la b i­

ry n t p agórk ów i podłu gow atych je z io r, tak zw anych „ilm e n ió w ” , zajm ujących p rze­

strzeń m iędzy pagórkam i. J ezio ra te za ­ w ie ra ją w odę mniej lub w ięcej słoną; n ie­

które z nich w ysychając latem p rzedstaw ia­

ją pow ierzch n ię usianą kryształam i soli, n i­

by śniegiem. D a le j nad brzegam i morza K a sp ijs k ieg o zn ajdu jem y m nóstwo zatok i je z io r, ju żto łączących się z morzem , ju żto norm alnie odciętych od niego. Pas nad­

brzeżn y stopniow o przech odzi w step w e ­ w nętrzn y, k tórego gru nt w szędzie je s t mniej lub w ięcej przesycon y solą.

Roślinność zm ienia się zależnie od tego, c z y m iejscowość posiada grunt słony, czy też pozbaw ion y w iększych ilości soli. N a gru n cie słonym rośnie dużo roślin azyja- tyck ich , charakterystycznych dla pustyń słonych (B rach ylepsis salsa, A nabasis aphyl- la, Tam aris, H olocnem um , Salsola i inne).

P r z e c iw n ie m iejscowości zalew ane wodą

rzeczną pok ryte są gatunkam i traw euro-

(3)

pejskich, wspólnych w yb rzeżom innych rzek Rossyi. K lim a t stepu kałm uckiego odznacza się suchością, tak, że nawet pod­

czas dosyć chłodnych nocy n ig d y nie byw a rosy.

(dok. nast.) J . Paczoski.

N r 16.

O W I N I E

Z RÓŻNYCH OWOCÓW

I Z I A R N Z B O Ż O W Y C H .

W ystą p ien ie w znacznej ilości w ro gó w krzew u w inn ego, ja k o to : filoksery, m ildew i in. i w yw o ła n e p rzez nie o lbrzym ie spu­

stoszenia w w innicach w szystkich praw ie k ra jó w sk ierow a ły um ysły na d rogę poszu­

kiw ań, czy niema innych jeszcze m ateryja- łó w , z których dałoby się w yrab iać napój, je ż e li nie zupełnie jed n a k o w y , to p rzy n a j­

m niej zb liżon y do win w inogron ow ych . Już w latach 1853 — 1856 znany Frese- nius za ją ł się badaniem tćj kw estyi i w y ­ kon ał ca ły szereg porów naw czych analiz o w o có w i ja gó d .

Zbadał on m ianow icie: w inogrona, agrest, p orzeczki, poziom ki, truskaw ki, m aliny, czernice (cza rn e ja g o d y leśne), jeżyn y, m or­

w y , w iśnie, śliw ki, m orele, brzoskw inie, ja b łk a i gruszki, przyczem p rzyszed ł do przekonania, że w szystkie p ow yżej w ym ie­

nione ow oce mają skład chem iczny bardzo zb liżo n y do składu winogron, z tą przecież różnicą, że w zajem ne stosunki ich p o je ­ d ynczych części składowych są odmienne, że zatem otrzym an ie z nich napojów , po­

dobnych do w in w inogron ow ych , je s t rze­

czą możebną.

P o zo sta w ia ją c na boku napoje, w yrabia­

ne z gru szek i ja b łek pod nazw am i „c id re ” (ja b łe c z n ik ) i „p o iró ” , g d y ż one dość w y ­ b itn ie różnią się charakterem swoim od w in w in ogron ow ych , z b liża ją c się bardziej do pospolitych w Rossyi „k w a s ó w ” o w o co ­

wych '), w niniejszym zarysie mam na w i­

doku ty lk o ja g o d y , ja k o najbardziej zb li­

żone składem sw oim do pierw szego mate- ryja łu na w in a — do w inogron.

W y r ó b win ja g o d o w y c h je s t ju ż bardzo rospowszechniony we F ra n cy i, Niem czech i A m eryce, g d zie byw a z w y k le połączony z rolnictw em , stanowiąc jed n ę z g a łę zi p rze­

mysłu w iejsk ie g o — u nas i w Rossyi ten r o ­ dzaj przem ysłu stawia dopiero pierw sze kroki 2).

D epartam ent ro ln ictw a i przem ysłu r o l­

niczego p rzy m inisteryjum dóbr państwa, oceniając ważne znaczenie w yrobu win ja ­ go d o w ych i ow ocow ych , ja k o ga łęzi gospo­

darstwa w iejsk iego, postanow ił w spółdzia­

łać je g o ro zw o jo w i. W tym celu w M aju 1887 r. rozesłano do staeyj leśnych i o gro ­ dniczych m inisteryjum dóbr państwa cyiv kularz, p olecający praktyczne zbadanie te­

go przem ysłu drogą bespośrednich prób, dokonyw anych nad rozm aitem i owocami.

Jako w skazów ka posłużyła broszura p. W . P a szk iew icza , w ysłanego poprzednio przez toż m inisteryjum w celu zbadania o g ro d n i­

ctwa i połączonych z niem ga łęzi p rze­

mysłu w prow in cyjach nadreńskich.

P r ó b y te i doświadczenia dały rezultaty bardzo pom yślne bez w zględu na to, że b y ­ ły prow adzon e nieco ru tynicznie, na zasa­

dzie recept, w ypracow anych po w iększej części tylk o praktycznie, przytem w ziętych z obcych źródeł, a zatem w w ielu razach nieodpow iadających rzeczyw istym potrze­

bom. T a k np. w Hum ańskiej szkole r o l­

niczej, w O rło w sk ie j szkółce leśnej i Pen - zeńskiej szkole ogrodn iczej stosowano jed n ę i tę samę receptę p rzy w yrob ie w in z po­

rzeczek, truskawek, agrestu, malin, wisień, 243

') Charakterystyczną dla nich jest wysoka za­

wartość ekstraktu, składającego się przeważnie z pierwotnych substancyj sflku, jak pektyny i gu­

my, podczas gdy ekstrakt win właściwych składa się przew ażnie z substancyj pochodnych, powsta­

jących przy ferm entacyi.

2) N iektóre dane statystyczne, wyjęte z urzędo­

wych źród eł i dotyczące produkcyi win ja g o d o ­ wych w rozm aitych krajach, można znaleść w książ­

ce, wydanej porossyjsku przez K. W eb era „O w y­

robie win jegodow ych‘ % niewiele wartej jako pod­

ręcznik do wyrobu win, lecz ułożonej dość um ie­

jętnie.

WSZECHŚW IAT.

(4)

244

WSZECHŚW IAT.

N r 16.

m orw , podczas g d y jeszcze a n a lizy F rese- niusa w skazują następującą, zaw artość w o l­

nych k w asów w tych jagodach : w poziom kach i tru ­

skaw kach . . . w m a lin a ch . w wiśniach . w m orw ach . w agreście . w porzeczkach.

1 ,1 3 - 1 ,6 5 % 1 ,1 1 - 1 ,9 8 % 0 ,3 5 - 1 ,2 8 % 1 , 86 %

1,08— 1 ,6 6 % ' 1 ,7 0 -2 ,5 3 % / '

o c3 a

u o

10 — 2 4 %

0 , 5 - 1 , 0 %

0,6 0 , 8 %

1 ,0 - 1 , 5 % Z aw artość cukru b y w a 4 — 9 %

(w w iśniach i c z e r e ­

śniach b yw a często ). 1 0 — 1 3 % Z a w a rto ść kw asów 1,1— 2 ,5 % ( w w iśn iach) 0,35— 1 ,3 % Zaw artość białka 0 ,3 — 0 ,8 % ( w wiśniach 0,8 — 1 0 % Z aw artość ekstraktu

w ła ściw eg o 0,5— 2 ,3 % (p o z io m k i i p o rz e ­

c z k i) 0.1— 0 ,3 %

(w iś n ie ) 0,7— 2 3 % Zaw artość popiołu

(z w ią z k ó w m in eral­

n ych ) 0,3— 0 ,8 % 0,3 - 0 ,4 % S k ła d chem iczn y ja g ó d d a je najlepsze w s k a z ó w k i co do tego, ja k ie m ian ow icie z nich są n a jp rzyd a tn iejsze do w yrobu win, do takich należą przedew szystkiem c zere­

śnie, poczęści też agrest i po rzeczk i do w y ­ robu w in białych, zaś do czerw on ych — w iśnie i czernice, poczęści czarne porzeczki, dające p rodu kt bard zo sm aczny, ja k k o lw ie k

T a k a ż sama rozm aitość panuje pod w z g lę ­ dem in n ych części s k ła d o w yc h ja g ó d .

O c z y w is tą jest rzeczą, że o trzym y w a n e p ro d u k ty w w ielu razach znacznie odd a la ły się od n orm y; j e ż e li jed n a k , niebacząc na to, re zu lta ty o k a za ły się dobrem i, to nie u lega żadnój w ątp liw ości, że p rzy p ra w i- d ło w em p row a d zen iu rz e c z y b y ły b y o w iele lepsze.

Jak zau w ażon o w y ż ó j, skład rozm aitych ja g ó d b y w a bard zo rozm a ity; w o g ó le sok ja g ó d ró żn i się od soku w in o g ro n o w e g o w yższą zaw artością k w asów i m niejszą zaw artością cukru; ekstraktu b yw a także m n iej, za to z w ią z k ó w m in eraln ych nieco w ięcój:

w w in o ­ gronach

odznaczający się bardzo mocnym specyficz­

n ym zapachem.

Istn ieje bardzo znaczna liczba rozm ai­

tych recept na wina; w znacznej większości p rzy p a d k ó w jed n a k że nie mają one żadnej w artości, g d y ż n ad zw yczajn a zmienność składu soków ja g o d o w y c h w zależności od zm ien iających się w aru nków klim atycznych, { m eteorologiczn ych i gru ntow ych, ogranicza : bard zo ich znaczenie. Jedyn ie ra cyjon a l- nem może być tylk o w skazanie pew nego n orm aln ego składu moszczu, p rzy którym dadzą się otrzym ać dobre produkty.

N iew ch o d zą c w szczeg óły w yrob u w in ja g o d o w y c h , zaznaczę tylk o , że bardzo n ie­

w ie le różnią się one od szczegółó w w yrobu w in w inogron ow ych , p oniew aż g łów n e z a ­ sady w iniarstw a tu i tam pozostają bez zm iany: zd a w szy sobie spraw ę ze składu danego soku, resp. z je g o kwaśności, n.ależy g o d o p ro w a d zić do norm y zapom ocą je d n e ­ g o ze znanych sposobów, poczem poddać ferm en tacyi. T rze b a dodać ty lk o , że n i­

g d z ie mięszanie gotow ych , lub napół g o to ­ w ych p rod u k tó w w celu otrzym an ia p ew ­ n ych średnich własności (co u p a ge) niema tak w ielk ieg o znaczenia, ja k p rzy w yrob ie w in ja g o d o w y c h . P oczęści daje się to sto­

sow ać ju ż p rzy samem p rzygo tow yw a n iu moszczu, g d y ż dla doprow adzenia soku do n orm y trzeba z w y k le dodaw ać ekstraktu, k tó ry może b yć rozm aitego pochodzenia.

Jakkolw iek b ą d ź, n aw et p rzy dotych cza­

sow ych niepom yślnych warunkach, p rzy badaniu produ kcyi om ackiem , g d y się nie zw raca n ajm niejszej u w ag i ani na skład przerabianego soku, ani na warunki i p r z e ­ b ieg ferm entacyi, a tem bardziej na to, ja k i m ian ow icie ferm ent dzia ła w danym w y ­ padku, g d y sama ferm entacyja bywa p ro ­ wadzoną w sposób p ierw otn y: moszcz w y ­ staw ionym jest na działanie inięszaniny g r z y b k ó w i t. p., pow stałych z zarodków , które dostają się tam zupełnie p rzy p a d k o ­ w o z pow ietrza, lub z pow ierzch n i ja gó d i gałązek, n aw et p rzy takiem , można po­

w iedzieć, n ieu ctw ie w obchodzeniu się z p ro-

du kcyją, w y n ik i są częstokroć bardzo d o ­

bre. N ierzad k o udaje się otrzym ać wina

bardzo w ysokich własności, tak pod w z g lę ­

dem koloru, konsystencyi, klarow ności, ja k

smaku i zapachu.

(5)

N r 16.

WSZECHŚW IAT.

245 S zc ze gó ln ie w ysokie wina otrzym yw an o

z agrestu: p rzy pew nych warunkach udaje się w yrab iać wina bardzo zbliżon e do typ o ­ w ych win w in ogron ow ych , takich ja k ma- dera, xeres, tokaj nawet. B ia łe porzeczk i w skutek delikatności i czystości sw ego sma­

ku przedstaw iają bardzo d obry m ateryjał do w yrob u w in, zbliżon ych do białych fran­

cuskich w rodzaju np. Sauternes, a także szampańskich.

Z czereśni, zm ięszanych w pew n ym sto­

sunku z malinami i czarnem i porzeczkam i można otrzym ać dob ry portw ein . T a k iż portw ein , chociaż z pew nym odcieniem smaku win reńskich, dają tru skaw ki (przez g a lliz a c y ją zapomocą ekstraktu z rodzen- k ó w ).

W A m e ry c e , g d zie produ kcyja win ja g o ­ dow ych jest najbardziój rozw iniętą, w y ra ­ biają gatunki, zbliżon e do win takich ja k bu rgu ndzkie, malaga, xeres, madera, p o rt­

w ein ; czarne porzeczki dają wino kapskie;

nareszcie w A n g lii w yrabiają w dość znacz­

nej ilości z ja g ó d bzu lekarskiego wino, zb liżon e do wina cypryjskiego,

Z win czerw onych zasługuje jeszcze na u w agę L a fitte z czarnych ja gó d leśnych, posia d a ją cy przytem , ja k i same czernice, pew ne własności lekarskie.

D o b re w in a białe można otrzym yw ać p rze z pow tórn ą ferm en tacyją ja błeczn iku , k tó ry sam p rzez się b y w a dosy-ć m d ły i bez smaku, lecz p rzy pow tórn ej ferm entacyi z sokami ow o co w em i lub winami, p rzy do­

daniu cukru i w ody daje dobre produ kty.

N a d zw ycza j smaczne musujące wino, p rzy ­ pom inające lepsze gatunki szampańskich, otrzym an o z soku brzo zow ego, w y p ły w a ją ­ cego wczesną wiosną z nacięć, zrobionych w pniach.

S ok ten, za w iera ją cy znaczny procent cukru (w y p ły w a ją c y pod koniec sok bywa do tego stopnia b o gaty w cukier, że g ę ­ stn ieje), p r z y obfitości białka i substancyj rospuszczalnych, tłu szczów i t. p. przed­

stawia n ad zw yczaj cenny m a teryja ł do w i- niarstwa.

O c zy w is ta rzecz, że z fizyjo lo giczn ego punktu w idzen ia odjęcie drzew u soków ż y ­ cio w ych je s t szkodliw em , lecz w praktyce szkoda, ponoszona p rze z drzew o, pokryw ać się może korzyścią, osięgniętą z przerabia­

nia soku, szczególnie, je ż e li wypuszczanie soku odbyw ać się będzie um iarkowanie i re ­ gularnie co pewną, dość znaczną ilość lat, tak, ja k się to rob i z p ra w id ło w y m w y r ę ­ bem lasów, je ż e li wreszcie same nacięcia starannie zasm arow yw ać odpow iednią m a­

ścią i tym sposobem zabespieezyć d rze w o od w targnięcia grzyb k ó w . Jeżeli w ypusz­

czanie soku z drzew jest, w o g ó le biorąc, barbarzyństwem , to w każdym razie m n iej- szem, n iż obdzieran ie k o ry brzozow ój dla pędzenia dziegciu, niż zresztą sam w yręb lasu.

Jakkolw iekbądź, z soku b rzozow ego m o­

żna w yrabiać bardzo smaczne w ina szam­

pańskie. C u kiern ik pew ien w W iln ie , ros- począw szy przed kilku laty w yró b tego w i­

na, sprzedaw ał j e po rublu za butelkę, znajdując zaw sze chętnych n abyw ców .

(c. d. nast.).

K a zim ierz Dembowski,

inż.-technolog.

CO W I E M Y

o istocie pierwiastków chemicznych,

(Dokończenie).

L ecz, im bardziej w tym lub ow ym k ie ­ runku zd ob yw a m y prześw iadczenie o swej niemocy, im w yraźn iej poznajem y, że w zu­

pełności praw ie skazani jesteśm y na buja­

nie po pow ierzch ni naszej planety, tem śmielej k ieru jem y w zro k ku n iezgłęb ion ym przestw orom , od których d zieli nas nie k a ­ mień tw ardy, lecz świetlna, przezrocza po­

w łoka gazow a, które zatem pom im o swój bezgraniczności bardziej są dla nas p r z y ­ stępne, a n iżeli mroczne głęb ie ziemskie.

T o ż na szerokim w szechśw iecie rossiewają swe blaski n iezliczon e słońca, rów n ież z ma- tery i złożone, z m ateryi, pochodzącej z tego samego źródła, utw orzonej w edłu g tych sa­

mych praw , co i ziem ia nasza. K tó ż wobec tego nie p ojm ie gorącego pragnienia che­

m ików w targnięcia do ow ego przecudnego

(6)

państwa n iebiesk iego, ab y choć n ajn iklejsze ziaren ko p ra w d y odszukać na polu nieskoń­

czoności? I za p ra w d ę, dużo dano c z ło w ie ­ k o w i w yczytać z gw ia zd . D w iem a d ro g a ­ m i doszedł on do poznania m a teryja ln ój bu­

d o w y pozaziem skiego świata, dw aj pośre­

d n icy znakom icie mu tu p om ogli: m eteory­

ty i prom ień światła.

K a ż d y , kto p o d z iw ia w y ją tk o w o p ięk n y zb ió r m eteorytów cesarskiego gabinetu w W ied n iu , lub ogląda in n y podobny zbiór, nie m oże się op rzeć pew nem u n iew ysło w io - nemu, potężnem u uczuciu. O to m am y j e p rzed sobą, m ożem y j e w id zieć i dotykać, te szczątki w szechświata, które z b iegiem czasu zm io tła krążąca ziem ia i nazaw sze u w ięziła w sferze sw ego p rzycią ga n ia po dłu gich epokach, podczas których własnem i sw em i d rog am i z m ie rz a ły one n iep o jęte dla nas p rzestrzen ie g w ia zd o w e . C i w ysłańcy świata, k tó ry ta k gorąco poznać pragn iem y, są dla nas ta jem n iczem i cudzoziem cam i i c zy u p atryw ać w nich będziem y sam o­

istne św iatki m in iaturow e, czy też błądzące odłam y w iększych za gin ion ych ciał n ieb ie­

skich, za w sze dla badacza nieocenioną ma­

ją one w artość, bo są m a teryją pozaziem ­ ską.

O tó ż badanie chem iczne bardzo liczn ych m eteorytów d o p ro w a d ziło do n iezm iern ie w ażn ego w niosku, że m a teryja ln ie nie ró ż ­ nią się one zasadniczo od o jczystej naszój plan ety, że składające je p ierw ia stk i w s z y ­ stkie znane nam są na ziem i, ba nawet, że ich układ ch em iczn y p rzypom in a, lu b w zu­

pełności zga d za się z tym , k tó ry postrze­

ga m y w u tw orach ziem skich. D o ty c z y to zw ła szcza pew n ych krzem ia n ów należących do gru p o liw in u i augitu, stanow iących g łó ­ w ne składniki naszych skał w u lkanicznych, k tó re z dziw n em podobień stw em i w iern o ­ ścią p o w tarzają się w masach pochodzenia m eteoryczn ego. I podstaw y życia o rg a n i­

cznego, w ę g ie l i w odór, a nawet w ę g lo w o ­ d o ry oraz substancyje bitum iczne, które k ied yś m oże sta n ow iły uorgan izow aną m a­

te ry ją , a także p ęch erzyk i gazów , pozosta­

łości nieznanej nam atm osfery, znajdow ano w m eteorytach. I ja k k o lw ie k właśnie ta zaw artość g a z o w a w w ielu w ypadkach p rze ­ m aw ia za tem, że tw orzen ie produ któw me- teox-yczn ych w in nych o d b yw a ło się w arun­

246

kach niż pow staw anie ziem i, to jedn akże pew nem jest, że ci w ysłańcy nieba istotnie ukształtow ani są z tych samych ciał, co i na­

sza planeta.

L e c z inny jeszcze pośrednik łą czy nas ze światem zaziem skim , jestto prom ień św ietl- ny, d rga ją cy od g w ia z d y do g w ia z d y . N a j­

szyb szy ten na świecie gon iec bezustannie przenosi nam wieści, n ie zna on zb yt w ie l­

kich odległości, nie straszą go najdalsze d rogi; raz w ysłany, lotem błyskaw icy zm ie­

rza ku celo w i, z niepojętą szybkością p o tra ­ fiąc go osięgnąć w najprostszej lin ii. I tak b ieży tam i z pow rotem p o m ięd zy g w ia z d a ­ mi, a, ja k sięgnie pamięć ludzka, także pom ięd zy ziem ią i resztą świata, lecz nikt przedtem go nie rozum iał, g d y ż przem aw ia on ję z y k ie m tajem niczym . N a tęczy kreśli czarne p rę g i, p rze d którem i pierw szy zdu ­ m ion y stanął słyn n y op tyk m onachijski, J ó ­ z e f F raun h ofer. B y ło to w r. 1814. A t o li w pięćdziesiąt la t później R. Bunsen i G.

K ir c h h o ff poznali w piśmie ow em „n ega ­ t y w ” , k tó ry w n ieoczekiw an y sposób z g a ­ dza ł się z „p o z y ty w e m ” tak zw anych reak- cyj spektralnych, otrzym an ym w ziem skich pracow niach p r z y stosowaniu pierw iastk ów ziem skich. W ten sposób odnaleziono klucz po zw a la ją cy odczytać o w o świetlne pismo nieba. W ia d o m o nam dziś, że każdy p ier­

wiastek o grza n y do stanu parow ania i sa- m oświecenia w ysyła określon y rodzaj św ia­

tła i daje tylk o sobie w łaściw e w idm o U n ij­

ne. Z w yzyskania tego faktu zro d ziła się analiza w idm ow a, pozw alająca nam badać chem icznie n ajo d leg lejsze ciała niebieskie, je ś li tylk o ich św iatło p rzy ch od zi do nas na ziemię.

Jest rzeczą n iem ożliw ą wspominać tu po szczególe o każdym z o w ych znakom itych m ężów , k tórzy, ja k W . H u ggin s, J. N . L o c - k y er, A . Secchi, H . C. V o g e l, F . Z olln er i inni, o ży w ien i szlachetnym zapałem , od­

d ali się spektroskopow ym badaniom planet, g w ia zd stałych, kom et i m gław ic, a ró w ­ n ież jest n iem ożliw em b liżej ro zb ierać ow e wspaniałe zdobycze, ja k ie z badań tych osięgnięto. T y le d o w io d ły one z całą p ew ­ nością, że pom ięd zy budową m ateryjalną ziem i a budową innych cia ł niebieskich, je ś li nic we wszystkich, to przynajm niej w wielu w zględ a ch zachodzi zupełna zgodność, że

N r 10.

W SZECHŚW IAT.

(7)

N r 16.

WSZECHŚW IAT.

zatem p ojęcie pierw iastku chem icznego za-

j

ch ow u je swą wartość daleko poza ziem skie- mi granicam i.

T e m w iększego nabiera też znaczenia p y ­ tanie o w łaściw ej istocie pierw iastk ów , p y ­ tanie, o którem zaraz z gó ry pow iedzieć trzeba, że obecnie w zupełności jeszcze od­

piera w szelk ie nasze pokusy odpow iedzi.

C hem ikow i przedstaw iają się pierw iastki n iby poszczególne istoty o określonym , ostro zarysow anym charakterze, podobne do osób w yb itn ie różniących się w zajem fizyjo gn o - m iją i w szelk ieg o rodzaju szczegółam i, ob­

darzone specyficznem i własnościami, dzięki k tórym łączą się ze sobą lub odpychają.

L e c z to, co w ystępuje przed nami ja k o p ier­

w iastek w stanie w oln ym , nie je s t p ie r­

w iastkiem w znaczeniu chemicznem, nie je s t chem icznie czyn n ym elem entarnym a to­

mem; jestto raczej z atom ów zło żo n y fiz y ­ czn y gm ach cząsteczki, k tó ry w ch w ili dzia­

łania chem icznego rospada się na te atomy, aby im pozw olić z rów n ą szybkością zn ó w zespolić się w nową, inaczej złożoną czą ­ steczkę, w cząsteczkę n ow o pow stałego zw iązku chem icznego. T o , co się tu staje za sprawą ow ój siły, którą zw iem y en ergiją chemiczną, może też być dokonanem pod w p ły w e m ciepła, mam y w ów czas przed so­

bą zja w isk o dysocyjacyi, które sprow adzić p o trafim y n ietylk o w złożon ych cząstecz­

kach, lecz i w cząsteczkach z jed n o ro d n em i atom am i, w cząsteczkach pierw iastków , ja k p rzek on yw a ją o tem np. badania W • M eyera nad gęstością pary jodu . L e c z roskład na atom y, ja k iem u u legają cząsteczki p ie r­

w iastków p rzy tw orzen iu się z w ią zk ó w che­

m icznych, tak jest szyb ki i przelotn y, a ro s­

kład na drodze dysocyja cyi tak w ysokich w ym aga tem peratur, że zm ysłam i naszemi n ie jesteśm y w stanie ich w yśledzić; dlatego też znane nam są p ierw iastk i ty lk o w po­

staci skupień atom ów, lecz nie ja k o w olne atom y, które m o g ły b y mieć zupełnie inne własności, a niżeli cząsteczki. P rzem a w ia za tem m ięd zy innem i o sob liw e zjaw isko allo- tro p ii, d zięk i którem u jeden i ten sam p ier­

wiastek m oże być obdarzony zupełnie róż- nem i fizyczn em i i chem icznem i własnościa­

mi, ja k to np. w id zim y na w ęglu , fosforze, tlenie. W tlenie, k tó rego ga zo w y stan sku­

pien ia dozw ala w y k o n y w a ć bespośrednie

m ierzenie, można b y ło dowieść, że w ystę­

puje on w postaci biernój lub czynnćj, jako z w y k ły tlen lub ja k o ozon, zależnie od tego ozy dw a je g o atom y czy tr z y połączone są w cząsteczkę. Ja k k o lw iek w obudwu sta­

nach m ateryjalnie je s t tem samem, lecz tak odmienne występują w nich własności, że możnaby mniemać, że ma się do czynienia z dw om a z gruntu różnem i ciałam i, lecz nieznaczne podniesienie tem peratu ry w y ­ starcza do przeprow adzenia trójatom ow e- go tlenu w dw uatom ow y i pozbaw ienia w ten sposób pierw szego je g o n ad zw yczaj­

nej energii.

G d y zw ażym y, że ciepło je s t w stanie sprow adzić roskład n ietylko zw ią zk ó w che­

m icznych, lecz i cząsteczek pierw iastków , u jrzy m y w niem jeden z n aje n ergiczn iej­

szych środków analitycznych, którym wszak­

że my, mieszkańcy ziemi, w zb yt niedosta­

tecznym stopniu, niestety, rosporządzam y.

N a jw yższe bowiem tem peratury, ja k ie w y ­ tw arzać potrafim y, są niczem w porównaniu z temi, ja k ie panują na innych ciałach n ie ­ bieskich, zw łaszcza na św iecących na fir­

mamencie słońcach. Słońce naszego u k ła ­ du planetarnego, ja k k o lw ie k zaliczane do g w ia z d chłodniejszych , jedn akże znajdu je się w stanie rozżarzenia, w yb iega ją cym p o ­ za w szelk ie pojęcie ludzkie. T w o rz e n ie się zw ią z k ó w chem icznych w naszem ziem - skiem pojm ow aniu jest tam chyba n iem ożli­

we; raczćj panuje tam bezgraniczna dyso- cyjacyja. A pomim o to reakcyja spektral­

na św iatła słonecznego zgodną je s t je s zc ze z reakcyją, ja k ą dają pierw iastk i ziem skie, gd y je o grzew am y p rzy pom ocy naszych ziemskich środków. N atom iast n ie z w y k łe ­ mu u lega uproszczeniu obraz spektroskopo­

w y gorętszych g w ia z d stałych, ja k np. Sy- ryjusza, na którym dotąd zdołano odkryć ty lk o w odór, sód, magnez i żelazo, lub m gław ic, k tó re dają w idm o złożon e z n ie­

w ielu lin ij, w skazujące obecność w odoru, azotu oraz nieznanego nam dotąd bliżej pierw iastku. L e c z spostrzeżenia podobne czynią praw dopodobnem , że ciała uważane przez nas za proste, niedające się rozłożyć, pierw iastk i pow stały z je s z c z e prostszej m ateryi, że istnieje pew ien zw ią zek pom ię­

dzy ich własnościami, a stanem dojrzałości

naszej ziem i, ba nawet, że może tw orzen ie

(8)

248

W SZEC H ŚW IAT.

się coraz n ow ych p ierw ia stk ów postępuje

W

m iarę, ja k planeta nasza coraz siln iejsze­

mu u lega oziębianiu . Z a m ożliw ością taką p rze m a w ia też zu pełn ie ilościow o różne, w części nader skąpe w ystępow anie p ie r­

w ia s tk ó w na ziem i i nieobecność n iek tó ­ ry c h z nich w m eteorytach, dalej n ieo c ze­

k iw an e wnioski, do k tó rych d o p ro w a d ziło p raw o peryjodyczn ości, w reszcie ow a zna­

czna liczba p ie rw ia s tk ó w znajdu jących się na naszem ciele niebieskiem . L ic z b a ta w prost w p ra w ia w zdum ienie. S ied em d zie­

siąt! T a w ielo ro d n o ść m a teryi ani trochę nie da się p o g o d z ić z jed n ością siły i z w y ­ n ikającą stąd pow szechnością stw orzenia, u sp raw ied liw ia ona raczej przypu szczen ie, że p ierw ia s tk i nasze n ie istn iały od począt­

ku świata, lecz że są produ ktam i p r z e ­ m ian y, pow stałem i z po w oln ie postępują­

c e g o zagęszczen ia nieznanej nam p ie rw o t­

nej m ateryi.

C zem b yła ta p ram ateryja, skąd się w z ię ­ ła, czy istn ieje ona dotąd, czy też zużytą została p r z y b u dow ie stojącego przed zdu ­ m ionym w zro k iem naszym gm achu w szech­

świata? P o d o b n e pytania prow adzą do k ra i­

n y, po k tórej sum ienny badacz p rzy ro d y z w ielk ą stąpa ostrożnością, mocno ściąga­

ją c cu gle unoszącój go fan tazyi. Ż e w e w szechśw iecie musi się je s zc ze gd zieś z n a j­

dow ać taka n ieja k o układająca się p ierw o ­ tna substancyja i że zagęszczan ie je j o d b y ­ w a się bezustannie, w oln o nam w nioskow ać z rozm a itego stopnia ro zw o ju g w ia z d i z o d ­ b y w a ją ceg o się wciąż je s zc ze w b ezgra n icz­

nych przestw orzach skupiania i skłębiania m ateryi. O istocie j e j w szakże, o sposobie, w j a k i przech odzi ona w ciała dla zm ysłów naszych przystępn e, sile ciążenia p o d le g a ­ ją ce i zdolne do ruchów chem icznych, o tem

po jęcia nie m am y. Im g łę b ie j się nad tem zastanaw iam y, tem ż y w ie j staje p rze d nami prześw iad czen ie, że t. zw . eter, którego obecność p rzy jm u je m y w całej p rzestrzen i w szechśw iata i k tórego drgania odczu w am y ja k o św iatło i ciep ło, że ten to właśnie ta je ­

m n iczy p ły n jest m ateryją w atom istycz- nem rosproszeniu , k tó ra w nieznan y nam sposób u lega pow oln em u zagęszczaniu. Są to dom ysły, gra n iczą ce z dziedzin ą m eta­

fizy k i, dom ysły, które ty lk o w ostatniej k o ­ nieczności poru sza ścisłe badanie p r z y ro ­

dnicze. L e c z dążący do św iatła poznania duch lu d zk i n ie może się im oprzeć w ó w ­ czas, g d y d otarł ju ż do gra n icy sw ego p o j­

m owania.

M a k sy m ilija n F la u m .

BALANOGLOSSUS

B U D O W A JEGO I S TA N O W ISK O SY STE M A TY C Z ­ N E W Ś W IE TLE N O W SZYC H B AD AŃ .

(Szkic anatomo-porównawczy").

(D okończenie).

W oddziale żołądkow ym , k tó ry następuje poza skrzelow ym , kanał p o karm ow y opa­

trzo n y je s t parzystem i, ślepo zam kniętem i i ku g ó rze zw róconem i w ypuklinam i, które uważane sa za w yrostki w ątrob ow e. N ako- niec, w oddziale o go n o w ym kanał p o k a r­

m o w y p rzeb iega prosto i bez w szelkich w y- puklin aż do otw oru o dbytow ego. D w ie podłużne fa łd y o trzew n ej (m esen teria) p r z y ­ m ocow ują na lin ii środkow ej ściankę ka­

nału pokarm ow ego do brzusznej i g r z b ie ­ tow ej ścianki ciała, dzieląc ja m ę ciała roba­

ka na d w ie p o ło w y . Często jedn ak górn a fałda n ie istn ieje i obie p o ło w y ja m y ciała łączą się ze sobą bespośrednio. W w ielu w ypadkach jam a ciała traci typ o w y cha­

ra k ter ja m isty w w iek u dorosłym , w y p e ł­

n iając się m niej lub w ięcej tkanką łączną i m ięśniową. O rg a n y krążenia k rw i w y r a ­ żone są p rzez dw a g łów n e n aczynia podłu ż­

ne: g rzb ietow e, p rzeb iega ją ce nad kanałem pokarm o wym i brzuszne, położone pod tym ostatnim. U n iektórych gatu nków istnieją także dw a pnie boczne. W szystk ie te n a­

czyn ia dają w regu la rn ych odstępach g a łę ­ zie, przenikające do ścianki ciała, kanału pokarm ow ego i innych organów w e w n ę trz ­ n ych. W pniu g rzb ieto w y m k rew płyn ie ku p rzo d o w i, w brzusznym — ku ty ło w i, w boczne w padają naczynia ze skrzel i z ka­

nału pokarm ow ego. W pew n ym zw iązku

z naczyniem grzb ieto w em zn ajdu je się tw ó r

w oreczk ow aty, leżący u podstaw y ry jk a ,

(9)

N r 16.

W SZECHŚW IAT.

249 tuż pod w yżej wspomnianym organem z a ­

ro d k o w ym na dnie ja m y ry jk o w e j, który, ja k pow iedzieliśm y, uważany jest przez n ie­

k tórych (B a teson ) za ja k iś narząd gru czo­

ło w y . D otąd podzielone są jeszcze zdania co do tego, czy ów tw ó r w oreczkow aty, p o ­ zostający w pew nym zw iązku z naczyniem grzb ietow em , jest centralnym organem krą­

żenia, c z y li sercem.

W ie lk i interes przedstaw ia budowa u k ła ­ du n erw o w e go Balanoglossusa. I tak, u ga­

tunku, zbadanego przez Batesona, na środ­

kow ej lin ii grzb ieto w ej ok olicy kołnierza ciągn ie się pod skórą ośrodek n erw ow y w postaci gru bego sznurka, zaw ierającego w ew n ą trz kanał. U innych gatunków ka­

nał ten zastąpiony je s t p rzez liczn e niere­

gu larn e szczelin y i lu ki,p rzeb iegają ce w w e­

w n ętrzn ej części pośród tkanki n erw o w ej ośrodka. W ie lk ą doniosłość m orfologiczn ą ma fakt, że ośrodek n erw o w y kończy się na przednim swym końcu (B ateson ) o tw o ­ rem, w iod ącym na zew nątrz; tym sposobem kanał centralny n ie jest zupełnie zam knię­

ty, lecz o tw iera się od przodu; u innych ga ­ tunków (np. u form y zbadanej przez K o h le ­ ra ) podobna kom unikacyja ja m y ośrodka n erw o w e g o ze światem zew nętrznym zn a j­

duje się na tyln ym końcu tegoż. W obu razach ścianka ru rk i n erw ow ej przechodzi bespośrednio w tkankę skóry. N iezaw sze je d n a k zachowują się te, ja k zobaczym y, p ierw otn e bardzo stosunki. T a k np. u ga ­ tunku, zbadanego przez Schim kewitscha, ośrodek n e rw o w y n ie zaw iera ja m y cen ­ traln ej i nie kończy się też otw oram i ze- w nętrznem i, ani na przednim , ani na t y l­

nym końcu ciała.

O środek przedłu ża się ku tyło w i w do­

syć gru b y n erw , ciągnący się na grzb iecie aż do tyln ego końca ciała; oprócz tego daje on dw a n erw y, które w o k o lic y pierw szej p a ry w o reczk ó w skrzelow ych okrążają z b o ­ k ó w kanał pokarm ow y i łącząc się dają brzu szn y n erw środkow y, k tó ry ciągnie się pod kanałem pokarm ow ym aż do tyln ego końca ciała.

D la ocenienia doniosłości wyżój podanych fa k tó w , dotyczących układu n erw ow ego Balanoglossusa, zn ó w przypom n ieć sobie musimy k ilk a faktów anatom o-porównaw- czych. O toż u kilkakrotn ie przytaczanego

ju ż przez nas lancetnika ośrodek układu n erw ow ego leży na grzbiecie, w postaci ru r­

ki zam kniętej, ale i u innych kręgow ców m ózg i m lecz pa cierzow y przedstawiają u za rodków organ ru rkow aty (ja m a tej ru rki w m iarę -ro z w o ju zarodka mniej lub więcej zanika), pow stający ja k o ro w ek p o ­ dłużny na skórze zarodka, c z y li na t. zw . zew nętrznym listku zarodkow ym . R o w ek ten p rzez zrastanie się je g o b rze gó w zam y­

ka się pow oli i u tw orzyw szy w reszcie ru r­

kę, od d ziela się stopniow o od skóry zarodka (o d zew n ętrzn ego listka za ro d k o w ego ); za­

nim się jedn ak ten ro w ek zamknie, jam a je ­ go kom unikuje naturalnie ze światem ze­

w nętrznym . O tóż teraz łatw o pojm iem y znaczenie m orfologiczn e faktu, że i u Bala­

noglossusa ośrodek n erw o w y , na grzbiecie leżący, za w iera w ew nątrz kanał, c z y li jest tw orem ru rkow atym i że jam a tej ru rki k o ­ m unikuje nawet po części ze światem ze­

wnętrznym . O środek n erw o w y B alan oglos­

susa je s t stanowczo h om ologiem mlecza pa­

cierzow ego lancetnika i m ózgordzen iow ego układu innych kręgow ców ; czy jed n a k ka­

nał, w tym ośrodku zaobserw ow any, jest dokładnie hom ologiczn y z jam ą rurki n erw o- w6j u zarodków zw ierzą t kręgow ych (ja k o - też z istniejącym p rzez całe życie kanałem w m leczu pacierzow ym lancetnika), jestto jeszcze dotąd kw estyja n iezupełnie ro z w ią ­ zana, a lbow iem sposób pow staw ania ośrod­

ka n erw o w e go u Balanoglossusa nie jest jeszcze n ależycie w yjaśniony.

Co się ty czy w reszcie organ ów ro zro d ­ czych, zaznaczym y, że Balanoglossus jest zw ierzęciem rozdzieln opłciow em . N a rzą d y rozrodcze, tak męskie ja k i żeńskie, ułożone są w postaci prostych lub rozga łęzion ych w oreczków z w y k le po obu stronach ciała i p rzy tem albo tylk o w od d zia le skrzelo- wym , lub też i w tyln ych oddziałach.

W czasie dojrzałości płciow ej organ y r o z ­ rodcze silnie bardzo ro zw ija ją się, obrzm ie- w ają i prześw iecają po p rzez skórę.

Zapłodn ien ie ja j odbyw a się na zew nątrz ciała, w w od zie m orskiej. Jajeczko za p ło­

dnione d z ie li się mniej w ięcej regularnie na dw ie, cztery, osiem części i t. d. i w rezu l­

tacie, pow staje zarodek kulisty, zaw ierający w ew nątrz jam ę i ograniczony jedną w a r­

stw ą komórek. Z arodek taki, w ła ściw y

(10)

250

WSZECHŚW IAT.

Nr 16.

i w ie lu in n ym zw ierzęto m , zw an y blastulą, zm ien ia się d a lćj w ten sposób, że jed n a p o ło w a ścianki k u li w pukla się do w nętrza, p rzez co po w staje zarodek w oreczk o w aty 0 dw u ściankach: zew n ętrzn ej (s k ó rn e j) 1 w ew n ętrzn ej (w p u k lo n e j), opatrzon y o tw o ­ rem (o tw ó r g ę b o w y za ro d k a ), k tó ry w ied zie do ja m y (k a n ał p ok a rm ow y za ro d k a ), o g ra ­ niczonej ścianką w ew nętrzną. Jestto z a ro ­ dek zw an y gastru lą i w ła ś c iw y w iększości zw ierzą t w ielo k o m ó rk o w y ch .

U gatunku, zbadanego p rzez Batesona, o tw ó r gastru li zam yka się, tak, że p rze d ­ staw ia ona ostatecznie w yd łu żo n y , za m k n ię­

ty w oreczek o p o d w ó jn y c h ściankach: ze-

F ig. 3. A — O swobodnie p ływ a jące la rw y Balano glossus K ow alew sk ii w różnych stadyjach rozwoju- (w edług Batesona), e ryjek , h otw ory woreczków

skrzelow ych (pierw szej ich pary), kr kołnierz.

w nętrznój i w ew n ę trzn ej (ścianki te zwą się listkam i za rod k ow em i, p ierw otn em i, z e ­ w n ętrzn ym i w e w n ę trz n y m ). N a tem sta- dyjum zarodek p o k ry w a się na całej po­

w ierzch n i k rótk iem i m iga w k am i oraz o tr z y ­ m uje w części spodniej pierścień dłuższych m igaw ek; zapomocą. ruchu tych m ig a w ek zarodek, c z y li la rw a , sw ob od n ie p ły w a ć za ­ c zyn a (fig . 3).

N ie w c h o d zą c w dalsze szczegóły ro z ­ w oju fo rm y, opisanej p rze z Batesona, o g ra ­ n iczym y się ty lk o na fa k cie, że ze ścianki w ew n ętrzn ej w oreczk a tworzą, się trz y pary bocznych w yp u k lin w oreczk o w aty ch ; p rze ­ dnia para z le w a się w krótce w jed e n w o r e ­

czek, którego ja m a daje początek ja m ie ry jk a , a ścianki mięśniom i tkance łącznej tegoż, d w ie ty ln e zaś pa ry rozrastają się, ja m y ich z lew a ją się także ostatecznie i tw o ­ rzą jam ę ciała robaka, a ścianki ich dają początek mięśniom, tak podskórnym , ja k o - też otaczającym kanał p ok a rm ow y oraz tkance łącznej. Ścianka tych trzech par w yp u k lin z o w ie się w o g ó le listkiem za ro d ­ k o w ym środkow ym (m ezoderm ą). L is te k zew n ętrzn y daje początek zew n ętrzn ej w a r­

stw ie skóry i u kładow i nerw ow em u , w e ­ w n ętrzn y zaś — n abłonkow ój ściance ka n a­

łu pokarm ow ego. U form opisanych przez innych autorów w ew n ętrzn e procesy ro z ­ w oju od b yw a ją się tak samo, ja k u fo rm y am erykańskiej, zbadanej p rzez Batesona, ale la rw a ma odmienną postać, opatrzona jest nie liczn em i drobnem i m igaw k am i—

ale trzem a pierścieniam i dłu gich i silnie ro zw in ięty ch m ig a w ek (je d e n pierścień zn ajdu je się p o w yżej otw oru gębow ego, dw a zaś poniżej tegoż), na w ierzch ołku górn ój, kopu łow atej części opatrzona jest ta la rw a organem zm ysło w ym (t. zw . blasz­

ką ciem ien iow ą) z dw iem a plam kam i czar- nemi, p oczytyw a n em i za organ w zro k o w y i t. d. L a r w a taka zo w ie się T o rn a ria (fig. 4); pod w zg lęd e m bu dow y w e w n ę trz ­ nej podobna jest ona do w y żej opisanej, w skład j e j ciała wchodzą ró w n ież z po­

czątku dw ie w arstw y, c z y li dw a listki za ­ rodkow e: skórny albo zew n ętrzn y i w e ­ w nętrzny, stanow iący ściankę kanału p o ­ karm ow ego torn a ryi (kan ał ten opatrzon y ju ż je s t u tój la r w y otw o rem g ę b o w y m i odb ytow ym , u w yżej opisanej la rw y o tw o ­ ry te p rze ry w a ją się nieco p ó źn iej). I tutaj także z biegiem ro z w o ju ja m a ciała w raz z otaczającem i ją tkanką m ięśniow ą i łą cz­

ną form uje się w postaci k ilk u par b o cz­

nych w o reczk o w a ty ch w yp u k lin listka w e ­ w n ętrznego, jam a zaś ry jk a p o w staje z j a ­ m y je d n e g o takiegoż w oreczka, od samego początku nieparzystego (M etsch n ikoff). P o ­ w yższe fa k ty z em b ry jo lo g ii, c z y li ro zw o ju Balanoglossusa b y ły niezbędne do w y k a z a ­ nia stanowiska tego zw ierzęcia w u kładzie naturalnym , do czego też teraz p rzystą ­ pim y.

Fa k t, że część kanału pokarm ow ego B a ­

lanoglossusa zm odyfikow ana je s t w organ

(11)

N r 16.

W SZECHŚW IAT.

251 oddech ow y, skłon ił C. Gegenbaura do u tw o­

rzen ia dla tego rodzaju specyjaln ćj, samo­

dzieln ej gru py: Enteropneusta (je lito d y s z - ne), do której też zalicza go dzisiaj w ięk­

szość zoo lo gó w . P y ta n ie teraz, do ja k ieg o typu odnieść w ypada tę gru pę i do jakich innych gru p n ajbardziej się ona zbliża.

Z o o lo g angielski, H e n ry k Tom asz H u x le y , dawno ju ż zrozu m iał pokrew ieństw o B ala- noglussusa z t. z w. osłonicam i (uw ażanem i dziś ja k o jed n e z najniższych i nieco cof­

nięte w ro zw o ju swoim k rę g o w c e ) i połą­

c z y ł g o w ra z z niem i w jed n ę w ielką grupę:

Ph aryn gopn eu sta (p rze ly k o d y s zn e ), gd yż i u osłonie, podobnie ja k u Balanoglossusa, przedn ia część kanału pokarm ow ego zm ie­

niona je s t w organ oddech ow y (w o re k skrze- lo w y ). In n e zn ów dane, jakoto: ogólny, ro bakow aty kształt ciała, brak odnóży oraz znaczne podobieństwo la rw y T o rn a ria do la rw robaków w yższych, c z y li obrączko­

w ych (d o la rw y, zw anej T roch o sfera), na­

k a z y w a ły u patryw ać bliskie p o k re w ie ń ­ stwo p om ięd zy Balanoglossusem i robakam i o brą czkow em i, to też w ielu badaczów myśl podobną w yg łosiło. W roku 1881 badacz rossyjski E. M etsch n ikoff zw ró cił u w agę na pokrew ień stw o Balanoglossusa ze szkar- łupniam i (Ech in oderm ata). D la zrozu m ie­

nia m yśli M etschnikow a musimy sobie p rzy ­ pom nieć kilka faktów , dotyczących organi- z a c y i szkarłupni. O tóż, szkarłupnie, do których należą je ż e morskie, g w ia z d y m or­

skie i t. p., mają budow ę promienistą. P r o - mienistość ta p rze ja w ia się n ietylk o w z e ­ w n ętrznej postaci ciała (co osob liw ie widać u g w ia z d y ), lecz i w budowie w ew nętrznej;

o rga n y bow iem traw ienia, krążenia, n erw o ­ we i rozrodcze zdradzają budowę prom ie­

nistą, przyczem pew n e orga n y lub części ich u łożone są w kierunku prom ieni ciała, inne zaś w kierunku t. zw. m iędzyprom ieni (u łożon ych naprzem ian pom iędzy każdemi dw om a sąsiedniemi prom ieniam i). S zcze­

góln ą właściwość szkarłupni stanowi skóra, obfitująca w w apienne części, które albo są rosproszone, lub też tw orzą blaszki i ta- fe lk i, łączące się w w iększe pancerze lub je d n o cią g łe skorupy podskórne (np. u j e ­

żó w m orskich). Naj charakterystyczniej - szym atoli organem szkarłupni jest t. zw . układ wodny. Otóż, na skórze ich zn ajdu ­

je się w -pew nem miejscu otw ór, wiodący do kanału (t. zw. kanału kam iennego), k tó ­ ry otw iera się do kolistej nakształt p ie r­

ścienia zam kniętej rurki. Z tej ostatniej w ychodzi w kierunku prom ienistym k ilka długich kanałów do każdego z prom ieni ciała i tam z kanałów tych biorą początek liczne drobne kanaliki, przenikające do w nętrza małych nóżek (t. zw . nóżki ambu- lakraln e), ułożonych na spodniej stronie każdego prom ienia. W o d a morska p rze ­ nika przez otw ór zew nętrzny do kanału k o ­ listego, stąd do kanałów prom ienistych

r/n

F ig. 4. A i B Tornaria i późniejsze stadyjum roz woju Balanoglossus (w edług M iecznikowa). L in ije czarne oznaczają pierścienie m igawek, an otwór odbytowy, br woreczek skrzelowy, m otwór gębowy, w wspólny zawi%-ek jam y ciała i układu wodnego.

i w reszcie stąd do w nętrza w yżój w spo­

mnianych nóżek, które, napełniając się w o ­ dą, pęcznieją i w ydłu żają się. G d y znów naodw rót w oda z nóżek w ych odzi i pow ra ­ ca do pozostałych części układu w odnego, n óżk i się kurczą i skracają. D zięk i zaś tym skurczom, lub roskurczom nóżek, op a trzo­

nych na w ierzch ołkach przyssaw kam i (słu- żącem i do czepiania się obcych cia ł) szkar­

łu pnie mogą pełzać po pow ierzchni różnych d rzed m io tów podw odnych. Oto w k ró t­

kich słowach układ w odny szkarłupni. C a ­

ły ten układ w od n y ro zw ija się u la rw y

w postaci w oreczka nieparzystego, stano­

(12)

252

w s z e c h ś w i a t .

N r 16.

w ią c e g o w y p u k lin ę ścianki listka^wewnę- trz n e g o i w k ró tce po o ddzielen iu się od tój ostatniój, o tw iera się sam odzielnem ujściem na zew n ą trz (p r z y s z ły o tw ó r z e w n ę trzn y układu w o d n eg o); w oreczek ten później d o ­ p iero przeobra ża się w układ w od n y o bu­

d o w ie prom ienistej, w ła ściw y szkarłupniom dorosłym . P rzy p o m n ijm y sobie teraz, że i u la r w y Balanoglossusa, zw an ej torn a ryją , pow staje z listka w ew n ę trzn eg o n iep a rzy ­ sta w yp u k lin a , która przen ik a do w n ętrza p rzy s z łe g o ry jk a i tam tw o r z y ja m ę je g o i w ew n ętrzn e w ysłan ie; jam a tój w yp u k lin y wcześnie bard zo o tw iera się na zew n ą trz sam odzielnem ujściem , ujście to stanow i w łaśnie ó w o tw o rek , k tó ry opisaliśm y u d o ­ rosłego Balanoglossusa u p od sta w y ry jk a i k tó ry p ro w a d z i, ja k pam iętam y, do w n ę ­ trza ja m y r y jk o w e j. T o u derzające rz e ­ czyw iśc ie podobień stw o ro z w o ju układu w od n ego szkarłupni i ja m y r y jk o w e j B a la ­ noglossusa n a p ro w a d ziło M etsch n ik o w a na m yśl o w zajem n ej h o m o lo g ii tych tw orów . In n em i sło w y, badacz ten, ja k i n iek tó rzy inni po nim w id z ie li w ry jk u B a la n og los­

susa i je g o jam ie, o tw iera ją c ej się na z e w ­ nątrz, szczątek układu w od n ego szkarłupni, ja k b y je d y n ą pozostałą po szkarłupniach nóżkę am bulakralną. M etsch n ik ow u p a ­ tr y w a ł także znaczne podobień stw o pom ię­

d z y la rw ą torn a ryją i la rw a m i szkarłupni;

podobień stw o to je s t je d n a k ty lk o pozorne, a bezw a ru n k ow o T o rn a ria ma daleko w ię ­ cej w spólnych cech bu dow y z larw ą roba­

kó w o b rą czk o w ych (t. zw . T ro ch o sfera ), a niżeli z la rw a m i szkarłupni. W stanie d o ­ rosłym je s z c z e w ięk sza istn ieje przepaść p om ięd zy Balanoglossusem i szkarłupniam i;

p ierw szy nie zdradza śladu b u d ow y p ro ­ m ienistej, w ła ściw ej ostatnim , w skórze j e ­ g o niem a szkieletu w a p ien n ego, tak ch a­

ra k terystyczn ego dla szkarłu pni i t. p. M y śl zatem M etschn ikow a połączen ia szkarłupni i je lito d y s z n y c h w je d n ę g ru p ę naturalną, w jed e n ty p „A m b u la c ra ria ” , musiała z k o ­ n ieczności upaść.

W ostatnich w reszcie czasach, d zięk i św ietn ym poszu kiw an iom K o h le ra , Bateso- na i innych, zw ró co n o u w a g ę na p o k re­

w ień stw o Balanoglossusa z k ręgo w em i, ści­

ślej m ów iąc z t. z w . strunow cam i (C h o r- d eta ), do których zaliczam y osłonicę, lance- ‘

tnika i w szystkie w łaściw e kręgow ce. P r z y ­ p o m n ijm y sobie takie fakty, ja k obecność zaczątkow ej struny g rzb ieto w ej u B a la n o ­ glossusa, a dalej w oreczk ó w skrzelow ych w przedn iej części kanału p okarm ow ego, ro w k a , o dpow iadającego położeniem swem endostylow i lancetnika, ośrodka n erw o w e­

go na grzb iecie w postaci ru rk i (p r z y n a j­

mniej u n iektórych gatu nków B alan oglos­

susa), otw ierającej się n iek ied y na z e w ­ nątrz — a ła tw o ocen im y pokrew ień stw o Balanoglossusa z niższem i strunowcam i.

P e w n e właściw ości ro zw oju ró w n ież za tem przem aw iają, a zw łaszcza tw orzen ie się j a ­ m y ciała z kilku par bocznych w yp u k lin za ro d k o w ego kanału pokarm ow ego; u la n ­ cetnika bowiem ja m a ciała w ten sam p ow staje sposób (ty lk o ilość tych w ypu klin jest tu, t. j. u lacetnika, znacznie większa, niż u Balanoglossusa).

Z w szystkiego, cośm y w yżej p o w ied zieli, daje się w y p ro w a d zić w niosek, że je lit o - dyszne (E n teropn eu sta) stanowią w u k ła ­ d zie gru pę sam odzielną, lecz n ajbardziej zb liża ją się do niższych strunow ców , m ia­

n ow icie do osłonie i lancetnika, że w sze­

regu naturalnym zw ie rz ą t zajm u ją zatem m iejsce stosunkowo bardzo w ysokie. P o ­ krew ień stw o ich ze strunow cam i nie jest je szcze dziś d ow iedzion em , ale na zasadzie dotychczasow ćj naszej znajom ości bu dow y i ro zw o ju Balanoglossusa, p ok rew ień stw o gru p tych je s t bardzo praw dopodobn em , Jelitodyszn e przed sta w ia ją w ięc zapew ne o g n iw o przejściow e od w yższych rob a k ów (o b rą c z k o w y c h ) do niższych strunow ców .

D r J ó z e f Nussbaum .

O D E Z W A .

K o m itet V I Zjazdu przyrod n ików i lekarzy pol­

skich, m ającego odbyć się w K rakow ie w dniach 16—21 L ip c a 1891 roku, powziął myśl utworzenia specyjalnej sekcyi psychologicznej. M yśl ta sama przez się w ypływ a z m otyw ów tak teoretycznych, ja k praktycznych. Nowoczesny rozwój psychologii postawił ją niew ątpliw ie w rzędzie nauk przyro­

dniczych i ujawnił w ęzły nierozerwane, które j ą

(13)

N r 16

W SZECHŚW IAT.

253

w iążą z bijologiją (psychologija porównawcza), fizy-

jolo giją (p sych o fizyjo logija) i fizyką (psychofizy- ka i teoryja zmysłów). W szystkie mniej lub w ię­

cej ścisłe hipotezy psychologiczne, a także m etody w badaniach psychologicznych stosowane są bes- pośrednio oparte na tych naukach. I tak samo odw rotnie: fizyjolog układu nerwow ego nie może się obyć bez psychologii; psychijatra przedewszy- stkiem musi się opierać na psychopatologii, która jes t tylk o dyscypliną psychologiczną; terapeuta na­

w et musi baczyć na czynniki psychiczne i rolę ich w sprawach chorobuych. Poza tem psycholo­

g ija przez pośrednictwo teo ry i poznania pozostaje ze wszystkiemi naukami, niewyłączając matematy­

ki, w stosunku oczywistym.

Ma ona wszakże d ru gie jeszcze oblicze, którem się z natury swojej zwraca ku całemu szeregowi innych nauk, t. zw. nauk duchowych. Jak bijo- logija. fizyjologija i fizyka mają wobec psychologii znaczenie przew ażnie pomocnicze, tak przeciwnie, wobec wszystkich nauk, które badają duchowe ży­

cie i twórczość cyw ilizacyjną człowieka (antropo- logija, etnopsychologija, etyka, estetyka) psycho­

lo g ija z kolei występuje w ro li organu pomocni­

czego i nawet podstawowego. T y m sposobem zaj­

muje ona stanowisko centralne w ogólnym syste­

m ie wiedzy, stanowisko ogniwa, spajającego dwa w ielkie i odrębne szeregi nauk. Zarówno świat m ateryjalny, jak duchowy o tyle tylk o mogą być badane, o ile się ujawnią pod postacią jakichkol­

w iek form świadomości, które są przedmiotem ba­

dań psychologii.

M otyw y praktyczne są niem niej ważne. Wszak chodzi o m ożliw ie organiczny rozwój nauki u nas, 0 m ożliw e zespolenie sił w każdej specyjalności pracujących i świadom e ustosunkowanie tych sił do innych fachów naukowych. Dziś żadna nauka n ie m oże się pom yślnie rozw ijać w odosobnieniu od warsztatów innych nauk. Brak samodzielnych studyjów psychologicznych u nas, niewątpliwie w znacznym stopniu jest przyczyną z jednej stro­

ny zupełnej obojętności względem siebie, a często 1 zupełnego nierozumienia się wzajem nego naszych przyrodników i humanistów, jakkolw iek wszystkie nauki powinny być świadome wspólności celu, do którego zm ierzają. Z drugiej znów strony, w tem zaniechaniu niwy psychologicznej tkw i przyczyna zupełnego bodaj braku u nas jakiejkolw iek o r y g i­

nalnej m yśli filozoficznej i pedagogicznej. W obec­

nych warunkach filozofija, jako nauka, może się rozw ijać tylko na gruncie mniej lub więcej ro zw i­

niętych nauk specyjalnych i w ich liczbie psycho­

lo g ii, nie zaś na gruncie zestawiania i restauro­

wania starych system ów filozoficznych, których znajomość może być pomocną wielce, gdy samo­

dzielny grunt filozoficzny istnieje. Co do pedago­

gii, ta kroku jednego nczynić nie może bez świa­

tła psychologii.

W o b ec tego wszystkiego byłoby rzeczą wielce pożądaną ażeby nieliczni psychologowie nasi z oka- z y i bliskiego zjazdu spotkali się i porozum ieli ze sobą w celu nadania większej spójności usiłowa­

niom swoim; skądinąd zaś niemniej pożądane jest porozumienie się psychologów z przedstawicielami nauk bijologicznych i lekarzam i—z niewątpliwym pożytkiem dla stron obu, a więc i dla nauki. Ten pierwszy krok może wykazać aktywa i pasywa psychologii naszej, oświetlić drogę przyszłej pra­

cy i zainteresować przedm iotem szersze koła.

Lekarze (a zwłaszcza p sych ija trzy) i pedagogowie przy dobrych chęciach niew ątpliw ie mogą się sku­

tecznie przyczynić do poparcia tej sprawy, tak ważnej dla interesów naszej nauki i oświaty. T o też, powołując się na wyżej wyłuszczone w zględy, kom itet Zjazdu uprasza wszystkich pracujących u nas na niwie psychologicznej albo w dziedzi­

nach z nią styczność mających, ażeby się zechcieli referatam i i udziałem swoim przyłożyć do pom yśl­

niejszego urzeczywistnienia myśli pierwszej sekcyi psychologicznej przy V I Zjeździe przyrodników i le ­ karzy.

Brak wszelkich w tym względzie tradycyj u nas, a zarazem niemożność przewidzenia, ile u nas sił psychologicznych i z czem wystąpić mogą, utru­

dniają zadanie wytknięcia jakiegoś określonego program u zamierzonych prac sekcyi. Być m o­

że więcej tu trzeba rachować na nieprzewidziane referaty i kweBtyje, niż na możność zadawalają­

cego wyczerpania jakiegokolw iek zgóry w y tk n ię­

tego programu. W każdym jednak razie w y ty cz­

ne punkty możliwych zajęć sekcyi psychologicz­

nej widnieją już z powyższego i mogą być ujęte w następującym program ie:

I. Psychologija teoretyczna:

a) refe ra ty z psychofizyjologii;

b) ręferaty z psychefizyki;

c ) refera ty z psychologii porównawczej;

d) referaty z etnopsychologii (Volkerpsycholo- g ie);

e) referaty z psychopatologii (ze stanowiska teo­

retycznego).

I I . Psychologija stosowana:

a) refe ra ty z zakresu zastosowań psychologii do celów pedagogicznych;

b ) referaty o stanie psychologii w szkołach i uży­

wanych podręczników.

II I . Kwestyja dotychczasowego u nas stanu i ro z­

woju psychologii.

P rof. N . Cybulski.

Tem aty do sekcyi psychologicznej upraszam przesyłać pod moim adresem: Kraków, Szczepań­

ska, 11.

SPRAWOZDANIA.

Roman Gutwiński. O pionowem rossiedleniu glo­

nów je zio ra Bajkalskiego (Kosmos, zeszyt X — X I I , 1890, str. 498 i nast.).

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

żyła więc usilnie do tego, aby Wszechświat ukazyw ał się regularnie co miesiąc, a w lipcu i sierpniu jako zeszyt podwójny, oraz aby treść zeszytu była

A kt porodu przyspieszają rów nież bioklim atyczne czynniki... nych męskich

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Opiekuj się pan mym chłopcem, daj mu możność pójść w życiu naprzód, jeżeli rząd nie zechce tego uczynić... Zaremba przedstaw ia rozprawę

Kronika

rząt znajduje się wszędzie, nic będziemy się przeto dłużćj nad niemi zatrzymywali, zwrócimy tylko uwagę na dwie osobliwości Ichtbyosaurów amerykańskich. U