• Nie Znaleziono Wyników

Pobyt w czeskiej wsi Kupiczów - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pobyt w czeskiej wsi Kupiczów - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WALDEMAR MICHALSKI

ur. 1938; Włodzimierz Wołyński

Miejsce i czas wydarzeń Włodzimierz Wołyński, II wojna światowa

Słowa kluczowe Włodzimierz Wołyński, Kupiczów, II wojna światowa, historia rodzinna

Pobyt w czeskiej wsi Kupiczów

W kwietniu 1943 roku rozpoczęliśmy naszą wędrówkę po różnych okolicznych miejscowościach. Były to najpierw Kiwerce, potem Swojczów, Rożyszcze…

Przeważnie przemieszczaliśmy się lasami i przez tereny bagienne. Mieliśmy dużo szczęścia w peregrynacji po lasach, po punktach samoobrony. Bo nigdy nie było pewności, czy bezpiecznie dojedziemy do jakiegoś lasu czy do bagien, żeby się schować. Zawsze musieliśmy liczyć na tak zwaną opatrzność. Zresztą mama była osobą wierzącą, więc bardziej wierzyła w to, że modlitwa czyni cuda. Dziadkowie także.

W końcu trafiliśmy do kolejnej samoobrony, która mieściła się w czeskiej miejscowości (całkowicie czeska wieś) Kupiczów. Czesi i Polacy zorganizowali tam dosyć mocną samoobronę. To już był koniec maja, początek czerwca. Tam przez co najmniej dwa, trzy tygodnie byliśmy otoczeni przez Ukraińską Armię Powstańczą, która kilkakrotnie próbowała rozbić samoobronę.

Wtedy, pamiętam, doszło do takiej sytuacji, że nie było co jeść. My jako uciekinierzy nie mieliśmy żadnych rezerw jedzenia. Wtedy mama powiedziała, że pójdzie do Czechów i będzie prosić o kawałek chleba. Tym bardziej że miałem sześciomiesięcznego brata. Mama chodziła od czasu do czasu do poszczególnych czeskich domów, prosząc o kawałek chleba. Mężczyźni byli bardzo obojętni, ale kobiety częstowały, czym mogły, także kawałkiem chleba. Kiedyś mama dostała torebkę mąki i postanowiła ugotować zupę. Nie było z czego. Lebiodę już kompletnie wyzbierano. Ale rosła jeszcze świeża koniczyna. I mama zrobiła z niej zupę szczawiową. Była tak pieruńsko gorzka, że do dzisiaj pamiętam. Zaprawiona mąką, a więc biała, i te liście koniczyny w jakiejś mierze stanowiły pokarm. Do dzisiaj, jak jem zupę szczawiową, to patrzę, czy pływają listki koniczyny. Wówczas pojawiały się pierwsze owoce, duże szczepione białe czereśnie, które też dostarczały jakiegoś jedzenia.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-12-28, Lublin

Rozmawiał/a Anna Zinczuk

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, Zamek Lubelski, Majdanek, Niemcy, ulica Grodzka, dzieciństwo, wygląd miasta, Krężnica Okrągła.. Chciałabym, żeby nigdy na świecie

11 listopada 1982 roku, w rocznicę odzyskania niepodległości, było najbardziej krwawe bicie wszystkich demonstrantów, którzy wówczas przyszli na plac.. Wtedy do

Do Lublina przyszła wiadomość ogromnie piękna, radosna i zapowiadająca święto literatury: miał do nas przyjechać Czesław Miłosz, już po otrzymaniu nagrody Nobla, jako

My tu sobie z panem Bronisławem posiedzimy obok i pogadamy na różne literackie sprawy” Janusz poszedł do domu, źle się poczuł. Prawdopodobnie się położył,

Przyjeżdżali do „Akcentu” ci, którzy na Polskę patrzyli jako na kraj Zachodu, kraj wolny.. Zjawiali się, żeby albo złożyć swoje materiały, albo umówić się na

To prawda, że poranne lektoraty, które wówczas się zaczynały o siódmej rano, szczególnie zimą, były nie do przeżycia.. Ja się ciągle ratowałem

Z daleka można było obserwować, jak płonie osada i że dzieją się tam makabryczne rzeczy:. krzyk,

Dostawałem od niego jeszcze przedwojenne numery chełmskiej „Kameny” Kiedyś mnie też zachęcał, żebym pojawił się z tekstami u niego, jak będę w