• Nie Znaleziono Wyników

Posadzili mnie tyłem na koniu pana Marczaka - Ryszard Nowicki - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Posadzili mnie tyłem na koniu pana Marczaka - Ryszard Nowicki - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

RYSZARD NOWICKI

ur. 1933; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe piekarnia Marczaka, dzielnica Dziesiąta, fabryka kostek bulinowych WAR

Posadzili mnie tyłem na koniu pana Marczaka

Był jeden sklepik przy ulicy Bychawskiej, blisko skrzyżowania z ulicą Mickiewicza.

Była piekarnia pana Marczaka. Piekarnia pana Marczaka była przy ulicy Kraszewskiego, róg Słowackiego. Pan Marczak mający dwoje dzieci, naszych rówieśników – Ryszarda, potem lekarza i jego siostrę, był panem, który lubił młodzież, dzieci. Myśmy składali w związku z tym wizyty w tej piekarni. On nam pokazywał jak się robi chleb, jak się wypieka, jak się wybiera z pieców i układa na półkach. Nadto czasami mogliśmy się przejechać takim furgonem, który służył do rozwożenia tego chleba. To było sympatyczne i przy tej piekarni też istniał sklep spożywczy z takimi podstawowymi artykułami. A obok przy ulicy Kraszewskiego, no może się mylę z nazwą ulicy, w domu państwa Kwiecińskich – Niemcy założyli, będącą pod ich nadzorem, fabrykę kostek bulionowych War. Tak się nazywało, zapamiętałem to bardzo dobrze, bo kiedyś koledzy dowcipnie posadzili mnie tyłem na koniu pana Marczaka, który rozwoził chleb furmanem; spadłem z tego konia wprost pod wielką kałużę napełnioną nie tylko wodą, ale i kwasem solnym, który wypływał z tej fabryki War. Więc to trudno nie zapamiętać takiego przeżycia. No, charakterystyczna była ta cegielnia, dzięki której powstały takie wyrobiska po wydobywanej glinie. To właśnie to miejsce, dzięki któremu udało nam się uciec. Bo zjeżdżając na tyłkach po tych skarpach Niemcy stracili nas z oczu i nie wiem czy byli chętni, żeby biec po tych dołach, po tych nierównościach. To było jedno charakterystyczne. Był taki spichlerz przy ulicy Mickiewicza na drodze do szkoły podstawowej. No i to chyba było wszystko w pobliżu. Był jakiś jeszcze budynek szkolny przy ulicy Bychawskiej w pobliżu ulicy Wyścigowej, ale nie pamiętam, co tam wtedy było w tej szkole, bo to duży budynek, chyba trzypiętrowy.

(2)

Data i miejsce nagrania 2014-02-24, Olsztyn

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Transkrypcja Kamil Mączka

Redakcja Marek Nawratowicz

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Było ambicją redakcji, żeby znajdowały się w każdym numerze informacje z wydarzeń, które miały miejsce rano, przed południem.. Otóż wyznaczano dyżury reporterów, którzy

przyłożył mu serdecznie w twarz, Niemiec się przewrócił, a drugi, i to było dla nas szczęśliwe - kopnął w ten kij, na którym trzymała się gwiazda, kopnął tak ładnie,

To był taki jeden przypadek, ale oszczędzaliśmy się jeśli chodzi o kabaret, żeby nie pić alkoholu, nie używać, żeby to wszystko było sympatyczne.. Czasem tak,

A to do Poniatowej, a to do Lubartowa, a to w różnych salach lubelskich poza kawiarnią „Czarcią Łapą” [kabaret grał].. No zawitaliśmy parę razy do Poniatowej, z tego

Jak trudno szybko coś zrobić, że w ciągu półtorej godziny oto ukazała się gazeta ze sprawozdaniem z tego co działo się na sali sądowej o czym był komunikat, a myśmy już w

Kupcy tych ruin tłumaczyli się, że otrzymali dokument z gminy żydowskiej, że pan Szaja Katz jest upoważniony do sprzedania tych ruin.. Na ten temat napisałem tekst z wiarą,

się wprowadził, to nie zajmował całego budynku, bo na dole mieściło się przedszkole, na parterze. Miłe było to sąsiedztwo. Więc uznałem, że rzeczywiście może czas [by]

I był to biedny chłopiec, on z ogromną trudnością przechodził tam do jakieś szkoły niemieckiej, a właściwie przemykał się, bo nie był odprowadzany przez ojca,