ROZRYWKI d la DZIECI,
N er V. i. M aja 1824.
I.
W SPOM NIENIA N A RO D O W E.
D
alszy ciąg w iadom ości o ż y c iuM
aryi zL
e
sz c z y ń s k ic h k r ó l o w e y fr a n c u zk iśy
.
odpowiedzi Maryi Królowi' Francuzkie- mu uczynioney, sześć miesięcy upłynęło; i lu
bo cięgle różne odezwy potwierdzały ię w przekonaniu, że spełni się ta świetna na- dzieia, były iednak niepewności chwile. Bo
gu los całego życia oddawszy, Marya Le
szczyńska nie trwożyła się bynaymniey bo- iaźnię iakowey zmiany. Szczęśliwa sama w so
bie, bo dobra i pobożna, wiedziała, że za
wsze sarnę sobę zostanie; i nie obchodziłp ię wiele, czy na tronie otoczona wielkościę, czy
Tom 1. N er Jf, i5
205
wśrzód rodziny i mierności dni swoie prze
pędzi? Ale przyszła nareszcie chwila, kiedy ustaliło się iey przeznaczenie. Skoro odesła
no Infantkę do Hiszpanii, Ludwik XV wy
prawił do Stanisława Leszczyńskiego uroczy
ste Poselstwo, na czele którego, był Xiąże d'An- tin, ażeby publicznie prosić go o rękę Cór
ki. — Gubili się politycy w dociekaniach, chcgc koniecznie pdgadnęć powody gabinetu Wersalskiego do zawarcia takowego zwięzku.
Córka Monarchy pozbawionego korony, oso
ba nie piękna, nie bogata, starsza kilkoma la
ty od przyszłego małżonka, nie zdawała się im stosowna do podzielenia tronu Monarchy francuzów. Ale ci którzy dobrze Maryę Le
szczyńską znali, nie dziwili się nad tym wy
borem. Sześć lat cięgłego w Weisemburgu mieszkania, ziednały iey serce wszystkich mie
szkańców; cnoty iey, światło,'dobroczynność, w całey Alzacyi i daley nawet znane b y ły ; iuż dwóch Xiężęt Niemieckich i wielki ićden Pan Francuzki oświadczali się byli o iey rę
kę, i odgłos dobrey iey sławy doszedł uszów młodego Ludwika XV. Kardynał de Rohan, który iako Biskup Strazburga, miał sposo
bność przypatrzenia się bliżey Królewnie, py-
206
tany o ni? przez Króla, potwierdził Z zapa
łem, co publiczne pochwały głosiły* Monar
cha wskroś przeięty opisem zbioru tylu cnot, nieszczęść i przymiotów, zapragnę! widzieć obraz wdzięków Maryi Leszczyńskiey* Uczy, niono zadosyć tym chęciom; przysłany do Paryża portret Królewney podobał się Kró
lowi. Marya nie była piękna; niskiego Wzrostu, rysów twarzy nieregularnych, miała iednak wiele powabów; bo dusza iey malo
wała się w spoyrzeniu, a nadobny uśmiech, dowcip i słodycz charakteru wydawał. Wier
ny iey obraz trafił do serca Ludwika XV. 1 Sam oświadczył, że cliciałby tak cnotliw? i mi- ł? mieć żonę. Biskup de Frejus zaufany Kró
la, Xi?źe de Bourboń pierwszy iego Minister, pochwalaięc tę myśl, wzmogli rodzęc? się skłonność. Sam Papież Klemens XII. pytany o radę, pochwalił wybór Króla Frailcuzkiego;
zwać go było można prawdziwym tryumfem cnoty! zrobiono więc pierwsze oświadczenie, a gdy wszystkie zawady usunięte zostały, gdy Leszczyński publicznie dał pozwolenie swoie w pierwszych dniach Sierpnia 1725 r. Xi?że d'Orleans, syn zeszłego Reienta, przybył do Strazburga, (gdzie Stanisław przeniósł był
15*
207
swoić mieszkanie) zaślubić Królewnę w imie
niu Króla Francuzów.—Młoda Marya niemo*
gęc iuż od iakiegoś czasu wętpieć o rychłey zmianie losu, nie cieszyła się przecież ani u- nosiła tę nadzieię. Owszem sama ta wiel
kość tak obca dla niey, trwogę w iey sercu wzbudzała. Dotęd źyięc w zaciszu ‘i łatwe powinności córki maięc iedynie dopełnienia, truchlała czy na tak yyysokim stopniu trud- nieyszym zadosyć uczynić potrafi? Im bar- dziey się zbliżała ta chwila, tern ona więcey zamyślonę była; i raz gdy zatopiona w du
maniu siedziała smutnie, kochaięca ię Babka zapytała się troskliwie, iakieby mogła mieć zmartwienie? — „Martwię się, odpowiedziała
„Królewna, bo was opuszczę, bo się lękam
„ czy w tym wieńcu ziemskiey chwały, doyść
„potrafię nieśmiertelnego, któfegobym mię-
„dzy wami tak łatwo i słodko dokupić się
„mogła?,, — „Ach! odpowiedziała iey na to sę
dziwa i doświadczona niewiasta, wszak stra
p ien iem nayłatwiey doyść do wieczney chwa-
„ły? nie lękay się więc, moie dziecię, bę-
„dziesz ich miała zadosyć; troski obficie ko-
„ło tronu rosnę.” — Strwożona temi słowy
Królewna, błagała Boga o wsparcie i siły; a
208
w częstych rozmowach z Oycern, szukała świa
tła; i rady. Zostawiwszy Matce Cały zachód weselnych stroiów, na dni kilka przed wyrze-
\ czeniem wieczney przysięgi, schroniła się do klasztoru, chcąc w zupełney samotności, za
stanowić się nad ogromem przyszłych obo
wiązków. Nareszcie 14 Sierpnia odpraw iły się uroczyste zaślubiny ,■ w obecności okaza
łego dw oru młodey Królowey, i zjazdu nad- zwyczaynego Szlachty i Obywateli z Alzacyi całey, i z pobliskich prowincyi. Cisnęli się zewsząd Francuzi chcąc pierwszy hołd oddać M onarchini; a wpośrzód tych zaszczytów Sta
nisław troskliw y o cnotę córki, wsuwał iey w ucho te słowa: „ W szędzie cześć niosą,
„wschodzącemu słońcu, chcą ci okazać prze-
*to czego Franćya po tobie się spodziewa;
ńiMfi zawiedzie iey nadziei.”
Kiedy iuż Marya odieżdżać do Paryża mia
ła, weszła do pokoiu Oyca, gdzie Babka i Mat
ka znaydowały się także; klękła przed niem i i zalana łzam i prosiła o błogosławieństwo?
Leszczyński z patryarchalną pobożnością i pro
stotą, ręce trzymaiąc nad głoWą klęczącey Królowey, taką wyrzekł modlitwę: „Niechay
„spłynie na ciebie, Córko, błogosławieństwo,
2og
„które Jakób i Tobiasz ukochanym synom da-
„wali; niechay spłynie nadewszystko owe bło
gosław ieństw o Zbawiciela Uczniom dane,
„ niech iak z niem i tak z tobę, pohóy zaw sze
^b ęd zie.”
W ydarła się Marya gwałtem z rgk Rodzi, ców, i pierwsze kroki zbliżaigce ią do tronu łzami oblane były. Jednak w drodze cieszy, ła i£ okazywana wszędzie radość Jak piszg.
Pam iętniki owych czasów, żadna Xięźniczka na tron Francuzki przeznaczona, z większe- tni oklaskami przyimowanę. nie była. Pochle
bne dla ludzkości świadectwo! owa Xiężni- czka nie miała innego wiana prócz cnoty!
W ty.m przeieżdzie łagodnością swoię. uięła Serca wszystkich i utyskiwała tylko nad zbyt
kiem wspaniałości w iey pow itaniu. „Ach!
„m ów iła często, niechże nie będę przyczyną
„w ydatku dla lu d u , powołana do czynienia
„m u dobrze.” — Przyimuięc tkliw ie te życzli
wości oznaki,,patrzyła przecież okiem prawdy na nie. Dwa dni po wyieździe z Strazburga, W tych słowach Oycu podróż svioię opisy
wała :
„Kochany OyczeJ iakźe to dawno było o-
„ftegday i iam Ciebie niew idziała! Poczciwi
210
„Francuzi robiy co mogy, żeby mnie rozer-
„wać; śliczne mi prawiy rzeczy, ale coź z te-
„go? żaden mi ieszcze nie powiedział, że cie-
„bie zobaczę? Może wreszcie wkrótce i te
„m iłe słowa usłyszę, bo prawdziwie zdaie m i
„się czasem, że przez kray wróżek przeież-
„dzam. Co chwila podlegam rozmaitym prze-
„mianom. T u iestem piękńieyszy od Gracyi,
„tam iedny z Muz dziewięciu. T u mam ęno-
„ty Aniołów, tam sam móy widok błogosła-
„wionych czyni. Wczoray byłam cudem świa-
„ta, dziś iakyś szczególny gwiazdy; chcy mnie
„koniecznie o m am ić lecz ia, skoro zapragnę
„żeby znikły te omamienia, kładę rękę na
„sercu, i tam znayduię twoię przywiązany Marychnę.” (*) Ludw ik XV. dowiedziawszy się o zbliża
n iu się KróloWey, wyiecbał naprzeciw niey z całym dw orem , i m ilę za miastem Moret spotkał iy i powitał. Osoby przytomne temu spotkaniu pisały: „Król iechał z wielky nie-
„cierpliwościy, i bardzo był z w idoku Królo-
„w ey kontent. Postać iey niezmiernie iest
„przyiem na.” — Nazaiutrz przyiecbała do Fon- taineblau, gdzie odprawiło się wesele. W dniu
( * ) Tera im ie n ie m z w a ł zawsze K ró l S ta n isła w C ó rk ę .-
»
(
2 1 1
następuięcym ohrzędek koronacyi w ypełnio
nym został z wiełkę okazałością. Gdy zaś Król według zwyczaiu ofiarował Małżonce <
bogate dary, odezwała się w niey dusza Pol
ska, i rzekła: „Przyim uię chętnie te upomin-
„ki, ale zupełnie zaspokoiona darem serca twe-
„go, pozwól niechay tych, świadkom szczę
ś c i a moiego udzielę.” I rozdała ie dworza
nom z tę uprzeymościę r która cenę każdego daru podwaia. Wspaniałe uczty następiły po weselu, i radość wszystkich była tak szczera i powszechna, iak owych dziatek, które dłu
go osierocone, Matkę nareszcie znayduię.
Znaleźli ię w rzeczy samey Francuzi. Ma- rya Leszczyńska w cięgu długiego życia b y ła prawdziwę Matkę poddanych. Wzywała nieustannie pomocy Boga, zasięgała rady za
stępcy Jego na ziem i, cnotliwego Oyca i na takich podporach oparta, upaść nie m ogła.—
Jeszcze się nie skończyły uczty i zabawy kó- ronacyi, kiedy ona iuż tak pisała do Leszczyń
skiego: „Oycze! dopełniy iak nayprędzey u-
„czynioney obietnicy, przyszliy mi rady two-
„ie na piśmie; choć daleko od ciebie iestem ,
„hędź zawsze Aniołem moim, prowadź runie,
„ho idęc sama, łatwo zbłędzić m ogę,” Nie
£ 1 2
czekała długo młoda Królowa na len upomi
nek Oycowski. Treść iego tu mieszczę. Za
czął Leszczyński od tych słów z Pisma S.
„Słuchay, Córko! Nakłoń ucha ku słowom
„moim i zapomniy ludu twego, i domu Oyca
„twoiego."
„ „Zasiadłaś, córko (mówił daley) na tronie
„ możnego Monarchy. Lubo znakomite sę cno-
„ty tw oie, nie sędź przeto, abyś im iedynie
„w innę była to wyniesienie. Opatrzności rę-
„ka go sprawiła! niechże podwoione cnoty
„twoie usprawiedliw ię iey wybór. W ielu o-
„bowięzków się podięłaś, a mnóstwo oczów
„patrzy iak ie dopełniasz? nip opuszczay więc
„żadnego, a ze wszystkich widzów, będź nay-
„surowszę. Jedna z przywar naypospolitszych
„W ielkim , iest pycha, rzadko iey uydzie
„człowiek na wysokim s z c z y c i e , sę na-
„w et tacy, którzy ię powinnością bydź mie-
„ n ię ; niebędź z ich liczby, Córko; bo czemźe
„sę Wielcy w oczach rozsędku? Czemźe się
„różnię od innych ludzi? tern iedynie, że na
„wyższey podstawie stoię; a wiadomo ci, że
„podstawa wartości posęgu nie stanowi. Ty,
„Corkp m oia, uwaźay świecznik na którym
„stoisz, iako sposób wydania iawniey wszy-
213
„stkich wad twoich. Uniźay się przed Bogiem,
„tern więcey, że przed ludźmi wywyższony ie-
„steś. Jedney Ci tylko pychy dozwalam, za-
„pragniy odpowiedzieć godnie przeznaczeniu
„twemu. Ty się przeymiy, bydź wyższy nad
„tron i koronę, pokory i skromnościy twoiy;
„przeydź wszystkich poddanych cnoty. Ale
„ zaklinam cię, nie przesadź w źadney, a wszy
s t k i e um iey upięknić. Klóreż wzory nay-
„chętniey sy naśladowane? Oto łatwe i przy-
„ienine. Niech więc twoie cnoty ten powab
„tnaiy, niech nikogo surowościy nie zastraszy,
„niech każdego uprzeymościy nęcy. Dało ci j,Niebo twarz przyięm ny, uśmiech łagodny,
„ w’ całey tobie dobroć i słodycz rozlany się bydź
„w ydaie; szanuy dary te drogie, i niech dusza
„tey powłoce odpowie. — Świadcz ile możności,
„szczodrobliwość powinnościy iest panuiycych.
„Miłościy panuy nad um ysłam i, taka*władza
„riaypewnieysza, i Królowa niepotrzebuie in-
„ney. Szanuy zwyczaie N aro d u , któryś za
„własny przybrała, nagannym nie ulegay, ale
„z reszty stosuy się do wszystkich, choćby
„śmieszne były. Sy przesydy, które szanować
„należy, i często uroione polepszenie większego
„złego stało się przyczyny. W ielkim otoczo-
2l4
„na dw orem , nie będziesz mogła żyć w po-
„śrzód samey cnoty, nie potrafisz oddalić zu
p e łn ie w ystępku od siebie, a pobłażać m u
„nie należy. Chwal więc przymioty które
„w otaczaięcych ciebie postrzeżesz, słabości
„staray się uniew innić; udaway póki będziesz
„ m ogła, że nie wiesz o występkach. Często
„pochlebne o kim m niem anie, więcey cnót
„w ieg o duszy zrodziło, niśliby nagana suro-
„wa wad była poprawiła.
„N ie zapominay lat młodości twoiey, nie
sz c z ę ść w' których wzrosłaś; niech ich pamięć
„przeciw pomyślności cię wzmocni; dozna-
„wszy odmian lo su , nie polegay na nim, nie i,day się opanować lenistw u, zachow^ay miłość
„pracy, nie smakuy zbytecznie w zabawach.
„Używay rozrywek przyzwoitych godności two-
„iey, alen iec h będę wytchnieniem po zatru
d n ie n iu , nie zaś zatrudnieniem samem. Na-
„dewszystko strzeż się pochlebstwa; tó pra-
„w dziw a Wielkich trucizna, którę zwolna gu-
„ b ię ich dworacy. Znay siebie, a łiatwo po
c h le b c ó w poznasz. Chroń się od wszelkiey
„próżności, a nie dóydę ich pociski do serca
„twoiego. Uniiey oceniać lu d zi, uprzeym a,
„przystępna dla wszystkich, samych cnotliwych
215
„przyjaźnią zaszczycay. Kładź wysoko osoby,
„z ust których otw artą naganę lu b zdrową
„radę usłyszysz. Ale w zaufaniu drugim bądź
„skąpa; to Całkowicie Małżonkowi twemu się
„należy; iego serce powinno bydź iedynym
„składem uczuć, chęci, zamiarów, myśli two-
„ich. Odpowiedz godnie pochlebnemu wybo-
„row i Króla; podobać m u się niech będzie
„iedynem życzeniem tw oiem , zasłużyć na ie-
„go przywiązanie, nayważnieyszą sprawą. Nie
„powinnaś iuź mieć gustów i skłonności wła
d n y c h ; z gustami małżonka iednoczyć się po-
•„winny. W troskach iego i smutkach bądź
„m u pociechą; często się przytrafi, że sama
„wielkość ciężarem swoim go zgnębi, wtedy
„nieś m u ulgę i pokóy, ale nie chciey konie*
„cznie odgadnąć tego fm u tk u przyczyny. —
„Niech ręka twoia nie targnie się, broń Bo*
„że, na uchylenie zasłony okrywaiącey taie-
„mnice Rządu. Władza nie potrzebuie towa-
„rzyszki. Niech Król i Rada iego myślą o
„sprawach Państwa; kobiótą będąc, cała zda-
„tność tw oia, naylepsze chęci, naygorętsze u-
„siłowauia, nicby dobrego nie sprawiły..
„Na wysokim Stępniu na którym się znay-
„duiesz, niemasz zapewne tak iak i wszędzie,
fli6
„nic ważnieyszego od Religii; ale co do niey,
„bądź taką zawsze iaką byłaś od dziecinnych
„lat twoich. Wykonywalne powierzchowne
„przepisy, przywiązuy się do iey ducha, niech
„twoia pobożność z moralnością, się iednoczy.
„w tedy dopiero prawdziwą będzie. Pamiętay
„także zawsze o M atc e io O y cu tw oim ; szczę
ś l i w i z wyniesienia iedynego, dziecięcia, pła-
„czemy przecież nad twem oddaleniem. By-
„laś m iłością, pociechy naszą, niemamy iuż
„córki koło nas!., pomniy, źe myśl cnótiszczę
ś c i a twego iedynie słodzić nam to oddalenie
„m oże..
Taka była treść rad Leszczyńskiego, a po
słuszna Córka dopełniła wszystkich; iaką ią Oyciec chciał widzieć, taką się stała, i żadne iego słowo marnie nie padło. Od czasu wstą
pienia, na tron Francuzki, do ostatniego mo
m entu iey życia wzorem była cnót naywyż- szycb. Ocenili .ią też zawczasu Francuzi, le
dwie się im pokazała, nazwali ią zaraz dobrą Królową, i ten przydomek iey został; bo pra
wdziwa cnota i zdrowy rozsądek yrszędzie są
jakby na swoiem mieyscu. Córka i wycho-
wanica Leszczyńskiego tak umiała pozyskać
uw ielbienie w chwale i wielkości, iak w nie-
— 217 ---
doli i w poniżeniu. Wyższa od tronu, bo nić pigkney dószy nie wyrówna, stworzoilg do niego sig zdawała. I lubo nie lubiła okaza
łości, przecież skoro tego powinność wyma
gała, um iała znaleśdź sig godnie i przyzwoi
cie. Zaraz w pierwszych latach zamgzcia przyi- mowała Posłów zagranicznych, dawała posłu
chania Panom Królestwa, cudzoziemcom, bez żadney przysady, żadnego przym usu, owszem z tym wdzigkiem i z tg uprzeymościg, które powszechnie za granicg Polkom przypisuig.
Chociaż wzrost mały i postawa .nie okazała , nie dodawały iey pow agi, umiała szlachetnem i pięknem ułożeniem wszystko nagrodzić.
W każdem iey ruszeniu była godność bez na- dgtości i dumy; udzielaigc sig drugim , nigdy nie poniżyła siebie, i zdaigc sig mało w ym a
gać uszanowania, otrzymywała go przecież.
Z każdym rozmówić sig um iała, każdemu u- przeymem słowem do serca trafiła. Nieprzy- iaciołka hucznych, nieprzystoynych zabaw, źy- igc wpośród nich, daleka od schwytania tey za
razy, potrafiła iey unikngć. Znalazła praw dzi
wy śrzodek między surowościg i pobłażaniem ; złemu któremu zaradzić nie mogła, wybacza
ła , ale skoro ta dobroę szkodg przynieść mo-
218
gła, nie pozwalała iey sobie. Tak, nigdy w swoiey przytomności, nie dała nikomu cheł
pić się z występku, lub bluźnić przeciw Re
ligii i moralności. Zadney księżki bezboźney widzieć nawet nie chciała ; czuwała nad przy- stoynościę dworu swoiego, naymnieyszego nie dozwalała w obowiązkach uchybienia, z tro
skliwością Matki czuwała szczególniey nad mło- derni Damami, które ią otaczały, i we wszy
stkich poszanowanie złęczone zmiłościę. wzbu
dzała. Jeśli płocha część dworzan sarkała na iey stronienie od niepotrzebnych zabaw, nikt iey przecież szacunku i przywiązania odmó
wić nie mógł. Wszyscy zmuszeni byli ię ko
chać, a to uczucie dzielił Naród cały. Ubó
stwiał ię lud Francuzki, nigdy iey się dość napatrzyć nie mógł; raz gdy sig przechadzała w ogrodzie fuileries takie się zeszło mnóstwo, źe w tym tłoku ani na przód ani w tył po- sunęć się nie mogła. Na próżno straż koło niey będęca, rozpędzać chciała pospólstwo, cisnęło się coraz więcęy, pragnęc bliźey wi
dzieć Monarchinię. Nareszcie Królowa dała znak, że chce mówić; stanęli wszyscy, a ona powiedziała z uśmiechem: „W iem , dzieci mo
nie, że się do mnie ciśniecie, ho mnie ko-
219
„chacie tak iak ia was kocham; dla tey w ięc
„samey miłości zamiast mnie d u sić , pozwoł-
„cie mi przeyścia.” W iedney chwili lud zgro
madzony wydał okrzyk radości, i otworzył wygodne dla Królowey przeyście. W swoich przeiażdżkach do W ersalu, do Compiegne i dalszych mieysę, witang zawsze była iak A- nioł opiekuńczy N arodu; kiedy zabawie dłu- żey w iakiem mieyscu m iała, radość była po
wszechna, a gdy wyieżdźała łzy sączyły sig niemal z oczów wszystkich. Widzęc to, sama rozkwilona, zwykła była mawiać: „Cóżem zro-
„biła ludow i tem u, że mnie tak kocha? do-
„bre chęci moie chyba ocenia.” Bo też nie
było Królowey, któraby Naród swóy mocniey kochała; źadney ofiary dla szczęścia iego przy
kry bydź nie m ieniła; przystępna dla wszy
stkich, na wzór czułych Matek słabym, i ma
łym naywiększ^ okazywała przychylność; o- statni z iey poddanych równie ważył w iey o- czach z naypierwszym Panem, a często biedny prędzey znalazł posłuchanie. Pamigtaią do- tęd Francuzi liczne tey dobroci dowody. Dnia iednego, kiedy Królowa w Wersalu szła z ca
łym dworem swoim, przystąpiła do niey pro
sta chłopka z temi słowy : • „N o! moia dobra
„ Krd-
2 2 0
nKróloU>o\ p rzyszłam zb ard zo daleka, żeby się
„w am p rz y p a trz e ć , nie odm aw iaycież m i te y
„po ciech y .” — K rólow a zatrzym aw szy s i ę , w y - ■ p y ty w a ła iey się d ł u g o o ie y ro d z in ę , sposób ż y c ia , p o trz e b y , i p o zw o liła nap atrzy ć się sie b ie do w o li.—Innego znów razu będ§c w M a r
ły , siedziała ra n o w o tw a rte m o k n ie , i obaczy- ła spiesznie id ę c ę S zarę Siostrę. P rz y ia c io łk a n iez m ie rn a ty c h Z a k o n n ic , k tó ry m często za
zdrościła p o w o ła n ia , d o m y śliła s ię , że iakaś w ażna sp raw a o tey g o d zin ie, ie d n ę z nich do d w o ru sp ro w ad za. Z aw ołała iey w ięc, a nie- p o z n a n a , w y p y ta ła ie y się o in te res cały , i o- biecała w sta w ie n ie sw oie u M in istra . Z a k o n nica u rad o w a n a o d e szła , ale w n e t w róciła do o k n a , chcęc się d o w ie d z ie ć n a z w isk a tak u- p rze y m ey P a n i? „ N ie m ów nic n ik o m u o d
p o w ie d z ia ła iey, L e sz c z y ń sk a , to K rólow a.”
W ie d z ę c , i e F ra n cu z i często ię W idzieć ra d z i b y l i , ia d a ła zaw sze p u b lic z n ie , lu b o ten zw yczay n ie m ó g ł iey b y d ż bardzo m i ł y ; i n ie b y ło p ra w ie o b i a d u , p rzy k tó ry m b y coś u p rz e y m e g o k o m u nie pow iedziała. Prócz tey d o b ro c i, k tó r z y tru d n o w szystkich d o w o d ó w w y m ie n ić , F ra n cu z i lubo sam i tak św ia tli -i
Tom I. N e r K . 16
221
dowcipni, przyznali iey powszechnie ów roz
sądek i rozum, których oznaki widzieliśmy iuź w dzieciniiym wieku. Autorowie radzili iey się często względem pism sw oich, znakomitszych uczonych przypuszczała do towarzystwa swego, i dziw iła ich często obszęrnością wiadomości i trafnością postrzeźeń. Tkliwych i dowcipnych słówr iey wiele zostało w pamięci. Raz, chcąc odwiedzić Damę dworską chorą, poszła do nióy pomimo bardzo przykrych schodów. Gdy ią przepraszała ta D am a, rzekła uprzeymie:
„Czyż nie wiesz, że miłą iest nayprzykrzey-
„sza droga, skoro do lubey osoby prow adzi?”
D zieiopisowi, który z w ielkiem i pócjiwałami opisał iey przybycie do Francyi powiedziała:
„N ie pisz tego proszę, połóż po prostu, że
„w r. 1725. przybyła do Francyi Xięźniczka
„małego w zrostu, małych przym iotów , a w ad
„w ielkich.” — „Napiszę przynaym niey, że ta
„Xiężniczka serce miała w ielkie, powiedział.—
„O! nie pisz i tego, zawołała Królowa, nie
„ wielkie to musi bydź serce, kiedy wszystkich
„nieszczęśliwych obiąć nie potrafiło.” — Gdy um arł Syn Reienta Xiąźę d'Orleans, mąż bar
dzo dobroczynny, ubolewała niezmiernie na d
iego stratą. „Nie trzeba go tak żałować, po-
2 2 2
wiedział iey ktoś, on zapewnó w N iebie.” —
„Niewgtpig o te m , rzekła na to Królowa, ale
„on sam śmiercig swoig sig uszczęśliwił, a tu
„tyle nieszczęśliwych z tey przyczyny zosta-
„ ło .” — Kardynał Fleury skarżył sig przed nig iż tak wiele ma zatrudnień, że głowg straci.
„O! nie czyń tego, powiedziała Królowa, bo
„ktoby tak dobrg rzecz znalazł, pewnieby iey
„oddać nie chciał.”— Niezmiernie żywa, przy
trafiło iey sig wyrzec nie raz słowo dowcipne i razem uszczypliw e; byłaby nawet mogła ce
lować tym rodzaiem talentu, gdyby dobroć ust nie była zamykała; iednak doszło do nas kilka podobnych. R az, gdy ieden z Panów Francuzkich wyliczał czyny woienne swoich przodków, i powiedział na ko ń cu : „Wszyscy
ś m y zabici zostali w usługach Królów na-
„szych!” Królowa rzekła z uśmiechem: „N ie
„zm iernie sig cieszę, żeś ty przynaymniey u-
„szedł, bo mi o tem możesz powiedzieć.” — Tem uż sam em u, który był iey koniuszym , gdy chwalgc-synowg m ów ił, że iest słodka, d o b ra , powolna iak kareta Angielska, pow ie
działa: „Oto przystosowanie prawdziwego Ko-
„niuszego.” Damie iedney dwprskiey tyle śrhia- łości maigcey, iż* poważyła się skarżyć przed
x6*»
223
Królową na iey lu d zi, tak odpowiedziała:
„ WCPani masz ludzi, ia zaś mam Urzędników,
„którzy się dobiiali o zaszczyt służeniam i.”—
Sluchaiąc we wszystkiem Oyca, umiała z nadzwyczaynym rozsądkiem uyść wszelkiey pychy, i uchylić się od wszelkiego do spraw rządowych w pływ u. Sześć lat starsza od Mę
ża, maiąc więcey stałości w charakterze i do- doświadczenia, byłaby mogła łatwo wziąść nad nim górę. Król zaraz w pierwszych latach po
życia taką ią zaszczycał ufnością, że Rady nay- częściey w iey pokoiach, w ióy obecności się odbywały. Kilku wielkich Panów , sami M i
nistrowie życzyli sobie, żeby Monarcha w i
dział oczyma tak rozsądney, tak poboźney M ałżonki, i błagali ią żeby się wdawała do rząd u ; lecz ona umiała ustrzedz się tych po
wabnych sideł. „Móy Oyciec mnie nauczyły
„pow tarzała, że rządzić nie iest sprawą ko-
„ b iety ; przy naylepszych chęciach, przy nay-
„ gorętszych usiłowaniach, niosą tylko ryłono
„Państw niespokoyność serc swoich.” Na pró
żno po razy kilka chciano zmienić iey zda
nie słodką nadzieią dobra k rąiu , wzrostu Re
ligii, nic nie pomogło^ rozsądna i skrom na,
trzymała się jabrębu przeznaczenia swego; ni-
224-
gdy też ztey przyczyny, żadpych trosków nie miała. Z naywiększę nawet bacznością prosi
ła o urzędy dla przyiaciół i znaiomych, i za
wsze pierwey wywiedzieć się starała czy go- dnemi ich b y li? „Niechcę, mawiała, ażeby
„N aród szkodował na tkliwości serca mego.”
Wołała często z własney szkatuły dadź sposób do życia potrzebuięcemu; iak narzucić kraio- wi niezdatnego urzędnika. Tern postępowa
niem tak sobie ziednała powolność Króla i Mi
nistrów, że naymnieysza i,ey prośba rozkazem była. Lubo nie chciała się wdawać w spra
wy Rzędu, nie patrzyła iednak oboiętnym o- kiem na chwałę Małżonka i na dobro -krai-u;
skoro zdarzyło'się Królowi, stalszym bydź w radzie, pięknym czynem się ozdobić, zbawien
ny zakład uczynić, czytał w iey oczach ra
dość naywyższę, słyszał z iey ust zachęca- ięcę pochwałę; każda w oyna, każda niedola publiczna srogo iey serce raniła. W tedy po- dwaiał£-,goręce modły, podwoić chciała w ła
sne dochody, żely ulgę przynieść nieszczęśli
wym. Jeden, z ciosów publicznych, który ia dotykał naymocniey, było rozszerzenie się co- dzietr w iększe, zepsucia obyczaiów i bezbo
żności. Nie mogąc mu zaradzić, czy niła przy-
225
naymniey co mogła, żeby do siebie i swoich przystępu m u nie dopuścić. — Skromności, wstrzemięźliwości żywym była w zorem , za
chowywała ściśle przepisy czci zewnętrzney, zdobiła kościoły, posażyła klasztory, zaszczy
cała przyiaźni^iłaskg godnych kapłanów, wspie
rała dobroczynne i pobożne zakłady i towa
rzystwa, i prawdziwie była o chwałę Boga tro -' skliwa. Po tey, szczęście Narodu nayźywiey ią obchodziło. Godna ludu w łonie którego się urodziła, godna córka Stanisława, dobro
czynność roskoszg była iey serca. Wszak mó- wig Francuzi, że ten wyraz bienfaisance dla rodziny Leszczyńskich w ich ięzyku złożonym został? Nie było go, bo nie ziawił się b y ł ieszCze tak żywy tey cnoty obraz. — Marya Leszczyńska od naymłodszego wieku miała do niey skłonność; rozkrzewił ią przykład Oyca, i naywiększym powabem tronu stała się dla niey możność dobrze czynienia. Skoro na nim zasiadła, oddała się iey z zapałem. Wszystkie iey dochody do ubóstwa wleżały,; dostawała żeby dawać; uymow.ąła własnym potrzebom i wygodom, żeby mieć więcey do rozdania.
Znosiła nawet nie raz wymówki dw orzan,
którzy ią o skąpstwo w in ili, żeby wesprzeć
az6
potrzebni eyszych; bo w niczem nie szukała próźney chwały, ala uczucia serca, i prawdzi
wego bliźnich pożytku. Nigdy żadnych zby
tków , żadnych wydatków próżnych nie była przyczynę. Oprócz uczt zamęźcia i koronacyi, nie pozwoliła dadź sobie żadney. Radzono iey raz, żeby żądała powiększenia dochodów:
„W iem , odpowiedziała, żeby mi tego nie od-
„m ów iono, ale na kogóżby ten nowy poda-
„tek nałożyli? na ubogich. Ja niechcę ich ko-
>,sztem się bogacić.” — Skutkiem układów m ię
dzy Mocarstwami Europeyskiemi uczynionych, wkrótfce po iey zamęźciu, Stanisław Leszczyń
ski został Xięźęciem Lotaryngii i B aru, i te prowincye uważane iako wiano Córki, po ie- go śmierci do Francyi na zawsze przyłączone bydź miały. Nie stała się przeto bardziey,<
wymagaięęa Królowa, lubo ten układ słodkę radość sprawił wspaniałey iey duszy. -— Król iey darował piękny pałac na ustroniu z ogro
dem , cieszyła się, że w nim czasem z daleka od zgiełku dw oru i przymusu etykiety dni kilka spędzać będzie, are dowiedziawszy się że usposobienie go na rmeysce mieszkalne, wie- leby kosztow ało, oddała dar ten natychmiast.
Lubiła niezmiernie kleynoty i porcelanę za*
227
graniczny, i radaby była mieć ich wiele, odkry
wszy w sobie tę skłonność, powzięła zamiar odkładania na dzień naslępuiący kupno rze
czy, która iey się naywięcey podobała; i zwy- czaynie gdy to iutro nadeszło, wspomnienie ubóstwa chęć płochy wypędziło. Raz podo*
bała iey się bardzo piękna suknia, ale że wiele pieniędzy chciał za nią kupiec, nie nabyła iey, mówiąc: „Mam sukien dosyć, a iluż to
^ubogich, koszul niem a?” — Tę wstrzemięźli
wością i rządem przykładnym, zbierała skarby dla ubóstwa, i iałmużny iey tak były niezliczone, że dziwiły w szystkich, samego nawet Króla.
Mówiono m u też często, „że poiyinienby po-
„ wierzyć Małżonce dochody korony, bo ona
„ma dar pomnażania przychodów."' Jey spo
wiednik, Xiądz Trążyński, który nayczęściey iey iałmużny rozdawał, zapewnia w Pamięt
nikach swoich, iż niezliczone summy prze
chodziły przez iego ręce, czasem bardzo zna
czne, od stu luidorów do 12,000 liwrów. —
A oprócz pieniędzy, iluż innemi sposobami
Marya Leszczyńska!^-świadczyła? Sama iey
łagodność, cierpliwość w wysłuchaniu każdey
prośby, każdey skargi czyż iuź dobrodziey-
stwem nie były? kiedy zwiedzała szpitale
/
— 228 —
błagali chorzy żeby przystąpiła do ich-łóżka, i przemówiła do nich, tak był iey głos m iły i łagodny. N ie’iednemu tkliwą mową osło
dziła przykre chwile zgonu, nie iednemu od
wagi dodała opatrując sama iego rany, nie iednego uszczęśliwiła darem pracy rąk wła- sn y c h jb o iak w latach poniżenia i niedostat
ku, tak w chwilach chwały i wielkości pra
ca ręczna, praca dla ubogich naymilszem by
ła Maryi Leszczyńskiey zatrudnieniem. Mia
ła w swoich pokoiach wielki skład w'szelkiey odzieży, wszelkiey bielizny prźydatney ubó
stw u, od pieluch i powiiaków iednodniowe- go dziecięcia do płacht grobowych. Te wszy
stkie rzeczy po części iey ręką , a wszystkie w iey oczach skroione i uszyte byw ały, i te rozdawała często sama, często przez powier
ników dobrych uczynków swoich. Postano
w iła soh iF p raw o , żeby nigdy nie odmówić choć lekkiego wsparcia wzywaiącemu iey li
tości. „W iem mawiała, że często niegodnemu
„daię, ale ieśli ia żebrak^od siebie odepchnę,
„w ielu póydzie za m oi^B rzykładem , i praw
d z iw ie ubodzy szkodo^^ć na tem będą.”—
Niewdzięczność nie zrażała ią także bynay-
mniey w zapale dobrze cz*ynieniaj gdy się do-
229
wiedziała, że ktoś nadużył iey wspaniałości, źe iey dary w niegodne rgce sig dostały, zwy
kła była mawiać: „To szczgście moie, żem tg
„iałmużng dla miłości Boga dała.” Tak nic dobroci iey serca nie zrogczyło, wołała bydź od wielu oszukang, niśli zostawić bez wspar
cia iednego nieszczgśliwego. I iakźeby iey lu d nie kochał? iakźeby iey nie miał zosta
wić przydomku dobrey Rrólowey'*.
{Dokończenie nastąpi.)
II.
P O W I E Ś C I .
NAUKA OYCA SYNOWI.
Tadzio <**** lubo ieszcze w wieku nadziei
będgcy, iuż wiele pa przyszłość wróżył. Miał
duszg szlachetng, WRe wspaniałe, rozum o-
twarty. — Ale iedna wada tłumiła te pigkne
przymioty i powszecling niechgć ku niemu
230
wzbudzała. Tadzio niezmiernie był dumny i pyszny. Potomek domu znakomitego w Oy- czyźnie, liczyc w swoim rodzie od lat kilku>
set dzielnych iey obrońców, widzyc powta
rzane ich czyny w dzieiach kraiowych, do
stawszy przy chrzcie wsławionego Bohatera im ię, Tadzio brał te wszystkie korzyści'za osobiste zalety, puszył sig z nich i nadymał.
Pogardzane ludźmi niższego urodzenia, nim sig z kim zaprzyiaźnił, pytał sig o Naddzia- dów iego? i nie umiał nawet cenić cnot i ta
lentów młodzieńca, który nie z Panów po
chodził. Kiedy w szkołach z niższemi od siebie przestawać musiał, przybierał wtedy opiekuńczy ming i z wszelky powagy udzie
lać sig raczył. Wzrósł z tem przekonaniem , ze i w oczach Boga i w oczach ludzi daleko był znakomitszy od wielu innyćh istoty.
Trapiła” “niezmiernie ta duma rozsydnego Oyca; karcił iy w synie, i źadney nie opu
szczał pory przekonania go o iey niedorze
czności. Razu iednego nastgpuiycy dał mu Naukg.
Tadzio wielky miał żiłatność do rysunku;
kupił mu Oyąiec zbiór rozmaitych obrazków.
Był tam Król w koronie i w purpurowym
231
płaszczu, był i żebrak w łachmanach; był chło
pek w siermiędze przy pługu, był uczony nad księgami sw em i; był woyskowy w pa
radnym mundurze, był i żyd z długą brodę.
Uszczęśliwiony tym podarunkiem Tadzio, wziął się natychmiast do przerysowania Figu
rek. L edw ie'tydzień m inął, kiedy iuż kilka wcale nie źle wykończył. Gdy tę pracę swo- ię z radością pokazywał Oycu, zapytał się on Syna, któryby z tych obrazków naywy- źey c e n ił? ” — „Wszystkie rówdo ; odpowie
dział Tadzio, bom wszystkie sam, zrobił.”—- Jednak przyglądaiĄc im się koleyno, tak mó
w ił sam do siebie: „Ten Król trochę krzywo patrzy, ten uczony nie dość kształtny, w oy
skowy zbyt p ro sty ; pto prawdę powiedzia
w szy, naywięcey cenię tego chłopka w sier
m iędze, i iak te obrazki w raoią k sią ż k ę wkleię, on pierwsze mieysce m ieć b ędzie.”—
„ Ja k to? zawołał zdziwiony Oyciec; chłopek przed Królem w koronie? pierwóy od woy- śkowego w paradnym m undurze?” — „Pier- wey T ato, odpowiedział Tadzio, bo daleko więcey ma zalety*; nierównie lepiey zrobio
ny.”—„A widzisz! powiedział tu Oyciec, iak
sam w tey chwili potępiłeś ulubione zdanie
. — 232 —
sWoie; spierałeś się nie raz ze m n ą, że nie tylko ludzie ale sarn Bóg ciebie tak wysoko urodzonego więce.y od wielu cenić m usi! a dla czegóż ty w tych rysunkach chłopka nad wszystkich przekładasz? Ty w tey pracy by
łeś nieiako wizerunkiem Stwórcy. Jako te o- brazki są twoiem dziełem, tak my wszyscy dziełem Jego jesteśmy! tyś nie wziął lepsze
go papieru ani farb lepszych na wyrysowanie Króla, On iednakowo pana i żebraka Stwarza.
Wyrzekłes naprzód, źe wszystkie te obrazki zarówno cenisz, boś ie sam zrobił; przyyrza- wszy się dopiero ich wadom i zaletom, ie- dnemu dałeś pierwszeństwo. Tak i Bóg po- stępuie; wszyscy ludzie go obchodzę, bo wszyscy są sprawę rąk Jego; niektórych w y
żey od drugich ceni, więcey kocha; ale tę miłość nie bogactwa, godności, ród znakom i
ty, lecz osobista wartość nadaie. Co ty za
myślasz w 'książeczce swroiey uczynić, to i ,On uczyni! Pomny iedynie na istotne zalety, M e iednego chłopka imię wyżey w księdze wieczności- od imienia pana z Panów zapisze.
W ierzay m i, że tak w oczach Boga, iako i
w oczach rozsądnych ludzi, osobista wartość
iedyną ma cenę. Miło i mnie zapewne, że
233
długi szereg Naddziadów liczę, lecz raiło dla tego, że byli cnotliwi. "Wiesz zaś co mówi do ciebie ten liczny poprzedników poczet ? oto ite słowa: „N ie wynoś się nad innych lu-
„dzi, bo dotąd niczem więcey od nich nie
„iesteś; nie chełp się z rodu swoiego, on cię
„ieszcze poniżyć może. Szlachetny początek
„długiem iest względem Boga i Oyczyzny.—
„A ieśli ty osobistą nie zalecisz się wartością,
„blask sław y naszey odkryie mocniey tw ą
„hańbę; nasz przykład silniey ieszcze tw oię
„niecnotę potępi.’’-—Tadzio słuchał z zadzi
wieniem słów Oyca, uderzyły go; rozważył
ie i uznał ich prawdę. Odtąd przyzwyczaił
się cenić iedynie wartość osobistą; uprzey-
m ym był w obeyściu swoiem ze wszystkie-
mi, i pracował nad tem, ażeby blask sławy
Naddziadów do wydania lepszego cnot iego
posłużył. Zbiór zaś obrazków na wieczną
schował pamiątkę.
234
III.
ANEKDOTY PRAWDZIWE o DZIE
CIACH.
KORSYN.
Ludzie zawsze sę. ludźm i, szczegóły na- wet ich życia bardzo podobne; i historya ie- dney rodziny z odmiany lat i im ion, mogła
by często uyść za kilku rodzin historyę.
Następujący przykład tę prawdę potwierdzi.
Jest w Woiewództwie Sandomierskiem Ro
dzina zupełnie do rodziny Ledowskich po
dobna. Tak iak tamci niai^ Państwo Sk...
dzieci czworo, tak iak u tam tych, iedno iest kaleką.
T odziecie dostało przy chrzcie szcze
gólne Korsyna im ię; a wzrastai^c w lata, o- kazało duszę ieszcze szczególnieysz^ od imie
n ia.— D obry, potulny, kochany, Korsyn do
szedł szczęśliwie do lat sześciu; w siódmym roku żapadł na tak wielkie i osobliwsze osła
bienie, że ruszyć się z łóżka nie mógł, w zu-
pełney zoslaięc niemocy. Leżał tak nie iia-
rzekaigc. przez dziewięć miesięcy. Rodzice,
— 235 —
dom ow i, uspokoić się nie mogli nad iego cierpliwością i słodycze; ale przez całe czte
ry tygodnie, nikt nie wiedział iakg on kry- ie taiemnicg, iakiey potrztbuie mocy duszy?
Skutkiem szczególney słabości sw oiey , nagle w zroku pozbawionym został, ale że iego o- czy niebieskie zawsze równie były czyste, że dla wielkiego osłabienia obchodzić sig z niem musiano -iakby z rocznem dziecięciem, i on niczem zaięty bydź nie mógł, nikt tego nie dostrzegł. Nareszcie odwiedziła go iedna kre
wna i przyniosła mu ciasteczko. Korsyn czu- igc się dnia tego cokolwiek silnieyszy, siggngł rękę po to ciasteczko, ale wcale w inng stro
nę; a chcgc uchwycić ofiarowany m u przy- smaczek, tam gdzie go nie było, zdradził swo- ię taiemnicg. Przytom ni Rodzice przelgknie- ni i zdziwieni dopytywać sig go zaczęli:
„Co mu sig stało? czy doprawdy nie widzi?
od iakiego czasu?” — „O! mnie tak iuż bar
dzo dawmo, odpowiedział Korsyn, oto od te
go dnia iak Ludwisiowi buciki szewc przy
n ió sł, iuż nie mogłem ich zobaczyć, i od te
go czasu iuż wcale nie widzę.”—„A dla cze
góż nic nie m ówiłeś?" zapytał sig go Oyciec.
„Bom sig bał zmartwić Mamę; iuż i tak do-
• syć
236
syć ma ze mnę. utrapienia.” — Jakież to serce podobna delikatność oznacza, iak nadzwyczay- 11 ą moc duszy! . . . Już kilka miesięcy iak się to nieszczęście Korsynowi stało, dotęd żadne
go nie doznał polepszenia; ale mieymy na- dzieię, że go czeka szczęście podobne szczę
ściu Ludwini Ledoskiey. Sę i dziś Lekarze i Okuliści równie biegli iak był wtedy sła
wny L ..., i dziś Bóg równie miłosierny!
A wy niewinne dziatki! które te słowa czy
tać będziecie, westchniycie do Nieba i niech, wróci wzrok Korsynowi, niech pocieszy stra
pionych iego Rodziców!
— —- aąocs - — -