ROZRYWKI DLA DZ1ECL
N« ŁŁ 1 Ma r c a 1828.
I .
WSPOMNIENIA NARODOWE.
O GRZEGORZU PIRAMOWICZU.
*
Znanem iest powszechnie imie Grzegorza Pi
ramowicza. Stanisław Potocki w kwiecistey i tyle głośney pochwale iego, wyczerpał zdaie się do szczętu to wszystko, co ku sławie tego znakomi
tego męża powiedzieć było mo£na. Kie wcbełpli- wym więc i niepodobnym zamiarze dodania mu blasku, ale dla bliższego obeznania z nim dzie
ci, dla zachęcenia do czytania szacownych a mało znanych dzieł iego, a może dla wydania na iaw snuiących się myśli, kreślę dziś to wspo-
( l ) O b acz T o m d ru g i R o czn ik ó w T o w a rz y s tw a P r z y i* . c ió ł N au k.
Tom IX. Her. L I 23
umienie.— Ja i bowiem nie raz nastręczała mi sig ta uwaga, i sądzę: iż iey wynurzenia nikt mi za złe nie poczyta, ze my z bogactw litera
tury naszey dosyć korzystać nie umietny; zwła
szcza w edukacyi płci żeńskiey. Są w ięzyku oyczystyin różne dzieła naukowe, dawne, pó- źnieysze, tegoczesne, któreby matkom niezmier
nie przydatne bydź mogły, ale nie wchodzą wca
le w liczbę xiąg edukacyinych. W pokoiaoh prze
znaczonych do nauki dzieci klassy oświeceńszey, zakryte są, stoły i pułki obcemi dziełmi, które choć dobre, nie mogą przecież nigdy tak bydź skuteczne, bo nie dla nas, nie w naszey mowie pisane; a te, co ludzie uczeni>i życzliwi umyśl
nie dla Polaków ułożyli, butwi.eią po ,xięgar- niach, i zaledwie z tytułu są znane, flloże.się mylę, i bodaybym się myliła, ale podobno ze Mu młodych panienek, których zxiąg francuz
a c h wymowy uczą, i iedney nie zńaydzie, któ- i iby znała dokładnie dzieło o wymowie Grze
gorza Piramowicza. Toż samo z żalem i wsty.
dein o innych temu podobnych twierdźićby mo
żna. — Zgaduig, że na ten zarzut nie iedna mat- La zawoła: »Nie wiedziałam o tey xiążce, nie znam pism takowych w polskim ięzyku; fran.
— 1 2 3 — »
VuzRie sjj głośne, uczyłam się z nich sama, i dzieci z nich ucrfę..“ Prawda, ta niewiadomość,
<hociaź moż^ n.iganna, (bo dopókiź' to obcych lfcpićy znać będziemy .od swoich), cokolwiek u- niewinnić zdoła. Nie każda matka ma czas i spósobność wynaydy wania xi$zek dla swych dzie
ci, łatwićy wzią.ść te co są w domu, albo któ
rych Wziętość powszechna. — Dla usunienia zu- pełnegcPtych wymówek, życzyćby prawdziwie należało, ażeby kilka światłych i dobrze myślą
cych osób-^ podało sobie ręce, a pod skromnem godłem przyiaciół matek, przedsięwzięło pracę zebrania i przeyrzenia wszystkich dzieł do edu- kacyi domowey pomocnych, iakie w ięzyku na
szym kiedykolwiek napisane b y ły ; żeby uczy
niły z nich wybór, ułożyły kurs zupełny nau
ki i czytania dla młodzi uczatcey się po domach, i do powszechney podały go wiadomos'ci. Od
kryłyby się w literaturze naszey skarby wielkie;
okazałoby się bez wątpienia, źe nam nie tyle nowych dzieł do edukacyi pomocnych stwarzać trzeba, iak raczey odgrzebywać, uzupełniać da
wne.* Byłby to zapewne mozoł nie mały, lecz uwieńczyłby go pomyślny-skutek; i zdaie mv s*§ , źe-dopóki takowa ogólna, i stanowcza praca-
— i i i —
_ 125 —
przedsięwziętą i dokonaną nie zostanie, dopóty szczegółowe usiłowania mało znaczyć będą; mat
kom nigdy na wymówkach nie braknie, bo nigdy w oyczystem źródle łatwey i dostatecznćy porno- ćy czerpać nie potrafi.'}. — Jakaźby to dla mnie była pociecha, gdyby te chęci wskutek zamie
nić się mogły! gdyby ta myśl nawiasem rzuco
na, trafiła iakim przypadkiem do możniejszych i, zdatnieyszych! gdyby rozwinąwszy ią iakby należało, rozdali tę pracę pomiędzy troskliwych o wychowanie dziatek, i mnie iaki skromny u- dział mieć w niey pozwolili.... Jeśli kiedy ziści się ten zamiar, którego użytek każda światła matka mi przyzna, Piramowiczowi po części przy
pisać go wypadnie; naprzód dzieła iego ważne co do rzeczy choć nie obszerne, znakomiteby mieysce w tym kursie zaięły; powtóre: pilna ro
zwaga życia i pism iego tę myśl zrodziła, doda
ła odwagi do iey wynurzenia. Jest w pięknych przykładach iakaś zbawienna zazdrość; zgłębia
jąc czyny, zamiary, chęci człowieka dla dobra drugich źyiącego, powstaie w nas odpowiednie sercu iego uczucie j wzbudza się pragnienie na
śladowania go Ue możności, dopełnienia tego co on rozpoczął, zamyślił, stania się podobnie iak
— 126 —
on użytecznym. Ludzie cnotliwi podwóynem życiem na tey ziemi żyią; żyią krótko ale dziel
nie, w dobrem które sami przez siebie bezpo
średnio czynią; żyią wieki w dobrem, do które
go zachęcą, pobudzą. Równie silne lubo zu
pełnie przeciwne skutki, życie występnych, zło
śliwych pociąga. O! iakimźeby to przekonanie bodźcem dla cnoty, hamulcem dla występku bydź pow inno!... Ale czas mówić ożyciu Pi
ramowicza.
Grzegorz Piramowicz urodził si§ we Lwo
wie 1735 roku, z rodziców uczciwych, stanu kupieckiego, w liczney rodzinie. Uposażony nay- droższemi darami , szczęśliwćin z przyrodzenia usposobieniem i dobrym w domu przykładem w pierwszey młodości oddanym został dó' szkół Jezuickich. Rozwinęły się tam pomyślnie wro
dzone i nabyte iego przymioty, rozwinęła się wcześnie chęć gorliwa poświęcenia całego życia prawdziwemu dobru ludzkości, rzetelnćy usłu
dze spół-braci. Ta chęć szlachetna skłoniła go naywięcey do wyrzeczenia świętych i wiecznych ślubów. Przywdział suknią zakonną, iedynie w celu służenia naystósowniey do zdolności swo- icl), Bogu i ludziom :»Bogu pobożnością, ludziom
— 127 —
staraniem o ich szczęście, które się nadewszy- stko na dobrem wychowaniu gruntuie.“ Każdy dzień iego, wszystkie prace i zabiegi ku temu celowi dążyły, od uroczey młodości do ciem
nych progów grobowych. — Starsi zakonu oce
nili wkrótce znakomite iego usposobienie do u- dzielania światła, do kierowania umysłem mło
dzieży; poznali się na niezwyczaynych iego przy
miotach, którym przewodził rzadki a tak drogi rozsądek; pozwolili mu przebiedz szybko szkol
ne stopnie i wyższych nauk bydź nauczycielem.
Szczególny i pełen przyiemney wesołości dowcip,' wrodzona układność? uymuiąca grzeczność, sło
dycz w obcowaniu, nie uszły także ich oka.
Chcieli i przed światem nim się pochlubić. Mu
siał więc dogadzaiąc ich żądaniom, uczęszczać do towarzystw Lwowa; a wnet tak w naypier- wszych polubionym, wyrywanym został, źe nie raz noce poświęcał pracy, aby odzyskać czas, na miłey zabawie spędzony. Bo iuk wszyscy ludzie, którzy chcą drugich nauczać skutecznie, uczył się sam z pilnością i ciągle; uczył się zwła
szcza z dawnych klassycznych pisarzy, których w własney ich mowie czytał i rozbierał. — Dłu
go pomimo częstey i korzystney ku temu spn-
sohności, unikał ciężaru domowey edukacyi, wolał przykładać się do publiczney; ale naresz
cie uległ prośbom tkliwey matki, naleganiu star
szych, wreszcie chęci zwiedzenia obcych kra- iów i poznania ziemi uwielbianych od siebie ła
cińskich pisarzy, których cienie we własnych grobach iuź nad sobą własnego ięzyka nie sły
sz;}!... Podiął się przewodniczyć trzem braciom Potockim , ich podróży za granicę. Bawił x niemi weFrancyi i we Włoszech lat kilka, przy
patrując się wszędzie więcey ieszcze ludzioni, aniżeli rzeczom; powiększane ciągle zapas cnot i wiadomości, zyskuiąc naylepszg imie. W sto
licy niegdyś świata, tyle zjednał sobie szacun
ku, tak ogruntowney nauce, osobie właściwym trybie iey udzielania przekonał, że go towarzy
sze zakonni za mistrza teologii moralney obrali.
I tak, z różnych oświeceńszych krain synowie, Słuchali z uwielbieniem i korzyści.’}, wśród sta
rożytnego Rzymu, słów pełnych modrości i w y
mowy mieszkańca północy. — Tyle zaszczytny pobyt Piramowicza w lem mieście ozdobiła ie
szcze przyiaźń; tam on zawarł tkliwe iey zwią
zki z pełnym sławy i cnót. obywatelskich Igna
— 1 2 9 —
cym Potockim (2), Piętnaście lat roinicy było między niemi; nikła ona przy iednakich uczu
ciach, przy równey dobrego chęci. Zabawi
wszy lat kilka w Rzymie, Piramowicz wrócił do oyczyzny, i we Lwowie nietylko uczeniu młodzi, ale i wysokiemu powołaniu kaznodziei sig oddał. Posiadał on rzadki dar wymowy, ce
lował szczególnie nadobny prostotą i wielką ia- snośeią; a co dla słuchających go było wielką korzyścią, ale dla nas straty, mówił zwykle bea przygotowania, znacznieysze tylko punkta na
znaczywszy sobie. Wzrastała codzień sława ie
go, liczba życzliwych i nayznakpmitszych wiel
bicieli, z niemi słodycze i przyiemności życia, kiedy to wszystko dla pielęgnowania przyiacie- la porzucił. Opat Rzewuski, ciężką chorobą do
tknięty i wyprawiony przez lekarzy za granicę, nie miał nikogo, któryby mu staraniem i czu
łością niedolę iego osładzał; zawsze dla drugich iyi;jcy Piramowicz, podiął sig dobrowolnie wy
świadczenia mu tey przysługi; przez długi czas pielęgnował go iak brata, sam na siłach szko- dui;jc ; a nie otrzymał pociechy oglądania owo
cu tak przykrych starań, powrotu przyiaojela
.(2 ) O bacz N e r 4o l i o z r y w e t k. 171.
do zdrowia i życia. Oddawszy mu ostatnią po*
sługę w obcym kraiu, wrócił sam do własne*
go, w pamiętnym niepowetowaną niedolą 1772 roku. Wkrótce do żalu iego przyczyniło sig zniesienie zakonu Jezuitów; został iak tylu in*
nych towarzyszów bez sposobu, bez przytułku, tem zupełuiey, iź oyciec iego ulegaiąc zbytecz
nie pięknym skłonnościom ludzkości i gościn, ności, znacznie był nadwerężył dzieci maiątek.
Lecz kiedyż nędza dotknąć zdoła pracowitą cnotę? Kto opuszczonym nazwać się może, komu .ieden prawdziwy zostanie przyiaciel?
Do tyle razy stwierdzaney tey prawdy, przy
kład Piramowicza ieszcze ieden dowód przyda*
ie, nie opuścił rąk, pracował, a wnet wdzię
czność, szacunek i przyiaźu godną iego wyna
lazły mu posadę.— Ignacy Potocki, równie do
bry pan iak obywatel, szczęśliwy iź udzieli włościanom swoim naydroźszego dla nich da
ru, dobrego pasterza, ofiarował mu Plebanią kurowską w Lubelskiem, w miasteczku w są*
siedztwie którego sam mieszkał: zaiął się wy*
1 stawieniem domku, założeniem ogrodu, zebra
niem wszystkiego co do wygód i przyiemno- ści życia posłużyć może., z tą skrzętną troskli*
Torr IX,. Ner. LI, 24
wością, z tem pilnera staraniem, ziakiemi dla przyiacipla pracuie przyjaciel. — Piramowicz przyiął wdzięcznie ten dar przyiaźni, tę sposo
bność czynienia dobrze; i tu nasu\va się pora kreślenia iakby idealnego obrazu, tyle ta część życia iego ma zalet i wdzięku.— Przebiegane myślą rozmaite członków społeczności ludzkićy stopnie i posady, trudno podobno upatrzyć przyiemnieyszego widoku nad ludu wieyskiego pasterza. Mało w którein położeniu tyle isto
tnego tyle bez pomocy innych, dobra dla bli
źnich uczynić można; to powołanie iest iedno z nayuźytecznieyszych, osobliwie wkraiu naszym, gdzie cała oświata przynaymniey dwudziestu części ludności na sumieniu plebanów spoczy
wa;'gdzie każdy może i obowiązany, przed kil
kuset bracią, drugie życie nierównie od pier
wszego ważnieysze, życie moralne, otworzyć.
Czuł Piramowicz całą ważność tego powołania, ' oceniał iego prawdziwe i obszerne korzyści,
znał odpowiedzialność, i stał się wzorem pol
skich plebanów. Dowodziły tego wymownie dobre obyczaie i światło parafian iego, którzy po kilku leciech pielęgnowania iuź się od in
nych odznaczać zaczęli; dowodzi także nastę-
— 1 3 1 —
— 132 —
puiące acz drobne ha pozór zdarzenie. Kie
dy iuź od dosyć znacznego czasu cieszyła się liczna parafia Kurowa pasterzem swoim, kiedy sposób w iukiłn. spełniał powołanie głośnym bydź zaczął, inłody ieden wierszopis przetłó- maczył z angfelskiego autora Goldsmitha, obraz dobrego Plebana. Wiele osób płci oboiey z ró
żnych stron przesłało Piramowiczowi ten obraz iemu się należący, bo tak do niego podobny, źe z niego zdięty się zdawał.— W tey myśli za
miast silenia się na wydanie cnot Plębana ku
ro wskiego i ia ten wiersz tu przytoczę, tem cliętniey, iż tłumacz iego blisko serce moie dotyki.
T am m ieszk ał sam ey cn o cie p le b a n pośw ięco n y , O d złych lu d zi sz a n o w a li, od d o b ry c h w ie lb io n y . O blitcnii w p rz y g o d y sk arb am i n ic w ładał;
G d y mógł karm ić u b ó stw o , dość bogactw po siad ał;
T o b y ło serca iego ie d y n c żądanie.
M ogła m u zdatność ś w ietn e dać urzędow anie;
A le dum ie żarliw ość p o tra fiła sp ro sta ć ,
W o la ł słabey ow c z a rn i w ie rn y m stróżem zostać) K tó ra im nihić-yszycli zy sk ó w nadzieię czyniła, T em ią b a rd z ić y szacow ał, tem m u droższą b )fła.
D om ie g o b y łfc liro n ie n ie m d la c ie rp ią c e y nędzy, D la n ić y d rz w i n ie zam ykał, n ie szczędził pieniędzy;.
K om u zrzódłem niesześcia by ło p rz e w in ie n ie , T e m u zdrożność nagan ił, lecz dał p o ży w ien ie . S tarzec, nboga w d o w a, i słaba sie ro ta O tw a rte do r a tu n k u znaydow ali w r o t a ,.
— 1 3 3 —
O priśzczone ocl k ra iu nieszczęsne kalek i, D oznaw ali żo łn ierze w ty m dom u o p iek i;
M ogli śmiało w yliczać w oien p rz y s z ły c h zn o ić, I w dow ód m ęztw a b liz n y okazyw ać sw oie;
P o w o ln e ucho długich słuchałopoY łieśdi, , A o!t o łz y ro n iło z uczucia boleści.
T a k ie m ia\ dobrypasteri dla pi z y ch o d n ió w względy., W z ru s z o ny ic h żalam i; n ic zw ażał na błędy,
O wszem błogi w y m ó w ek cień rzucaiąc na n ic, Ś w iad czy ł nic t m iłosierdzia, lecz p rz e ż p rz y w ią z a n ie . D usza ta ludzka ró w n ie w pobożności stała,
N a los życia drugiego z p ilnością czuw ała.
Jak o na sch y łk u w io sn y tro s k liw a ptaszyna G d y pisklęta do lo tu ośmielać poczyna, T o rz u c a gniazdo, biega, znane w ab y głosi.
T o się oddala, w raca, n a sk rzy d łach u n o si,
A ż n akoniec w p o w ie trz n e w zb iw szy się p rz e s tw o ry Z odw agą im u su w a tym czesne p o d p o ry :
T a k ów pleb an c n o tliw y , p raw icą sta ro w n ą P ro w a d z ił lu d odd an y w opiekę duchow ną.
W ia d o m y z dośw iadczenia, w iak błędne b e z d ro io Z apęd ii ro k u pierw szego m łodzież unieść m oże, Ł atw o poiętnem słow em i sw em i p rzy k ład y ,
W skazyw ał ścicszkę p e w n ą , sam ie y d e p ta ł ślady- P a trz y łe m , iak się z śm iercią obecną u cierał, Ja k siły w ątleiące czułą ręk ą w sp ierał, Ja k k o ił z b y tn ie trw o g i boiaźli w ey c n o ty ,
J a k cieszy ł sam ey z b ro d n i zapóźne zg ry zo ty , J a k w y rz u tó w n ie drażniąc pam ięcią na karę, U m iał krzep ić n ad zie ią serc sk ru szo n y ch w iarę.
„ N ie stra sz y ł g n iew nym P anem , m ó w ił o łaskaw ym , K reślił Boga, iakiego n o sił w se rc u p ra w y m ’’( i.)
( i ) X iężn a C z a rto ry sk a n a k a m ie n iu pośw ięconym p a- Kiiątce Piram ow icza, w p u ław sk im ogro d zie te d w a w ie r
sze w y ry ć kazała.
Knźckibolcić b liźn ieg o łz y m n w y cisn ęła, W ła s n a zaś choć liayw iększa, n ig d y n ic d o tk u ę ła . T eraźn ięy szo ści m arą oko nic uśpione,
P rzy szłeg o b y tu szcz£Ś*icm m ia ł w ypogodzonej P o d o b n y o w ey g órze w y ższey n ad o b ło k i K tó rć y , g d y czarn ą b u rz ą spustoszałe b o k i, O k ry w a w szczęta m iędzy ż y w io łam i w o y n a,
N a ie y w ierzch o łk u światłość iaśnieie sp o k o y n a .. . .
Skromność Piramowicza nie dozwoliła mu w tak pięknym obrazie własnego dostrzedz po
dobieństwa, zebrał więc nadesłane mu wypisy i schował razem, napisawszy na wierzchu: Przy*
iacioł grzeczna przestroga.
Obok wszystkich słodyczy i czystych rosko- szy, iakiemi, czynny i użyteczny sposób życia dzień każdy napełnia, obok wdzięku rodzinnych .u czu ć, bo sędziwą matkę, młodszego brata Sta*
nisława i kilku siostrzeńców i bratanków miał Piramowicz przy sobie; obok niewyczerpanych przyiemności nauki i przyjaźni, używał ieszcze powabów i korzyści dobranego i życzliwego sobie towarzystwa. Sąsiadował Kurów z miesz
kaniami wieyskiemi zacnych i znakomitych pa
nów, od wszystkich znany i ceniony, wszę
dzie był pożądany Piramowicz, zwłaszcza, w na
dobnych Puławach, owćm dziedzicznem cnot i nauk opiekunów siedlisku.— Taki spełniaiąc
«
użyteczny i miły zawód, Piramowicz przerwał go jednak, uyrzał porę stania sie ieszcze wię- kszey liczbie braci użytecznym, a- on zawsze chwytał skwapliwie podobną sposobność.
Pamiętne będą na zawsze ostatnie lata panowa
nia Stanisława Augusta, kiedy wszystko co w Pol
sce prawdziwie znakomitego urodzeniem, talen
tem, nauką i cnotą złączyło się silnem ogniwem miłości dobrego, chcąc nowein, prawdziwem, bo moralnein zyciem\ wzmocnić omdlewaiąeą oyczyznę. Wtenczas to obok innych szlache
tnych usiłowań, Polska dała z siebie. Europie pierwszy i wielki przykład, ustanowienia Ma- gistratury nad wychowaniem publicznem prze- łożoney; powierzenia światłym urzędnikom i prawym obywatelom młodzież wzrastaiącą, o- wą najdroższą cząstkę narodu, ów zakład przy
szłego szczęścia. Ustawy ówczesney Koinmis- syi edukacyiney, zdanieni bezstronnych znaw
ców, noszą rzadką cechę gieniuszu złączonego z rozsądkiem; oddały im cześć obce nawet kraie i naśladowały te urządzenia w swoich za
kładach. Sława ta iest tem zaszczytnieysza>
źe ta Magistratura, będąc pierwszą w swoim ro
dzaju, nie znalazła nigdzie wzorów; wszystko
— 1 3 3 —
sama stwarzać i układać musiała. — Piramowica jednomyślnie Sekretarzem iey mianow.anym zo
stał, i nie mógł bydź wybór szczęśliwszy; wszyst
kie zamysły, układy, postanowienia przez iego przechodziły ręce, wszystkie rozsądkiem swo
im roztrząsał; on w coroczney mowie zdawał Królowi sprawę z czynności Kommissyi; w ie
go mieszkaniu odprawiały się częste posiedze
nia 'towarzystwa do xiąg elementarnych, tey tak ważney w edukacyi gałęzi; on napisał dzieł kilka według planu tego towarzystwa; zgoła iak mówi Stanisław Potocki, a słowa iego stwierdza głos powszechny: »Piramowicz tak
» dzielnie i skutecznie od początku do końca, do
»tey uieśrniertelney pracy należał, ie trudy ie- hgo część iey wielką składaią i wszędzie imię
»iogo towarzyszy wdzięczności i sławie, którą
»>iey Polska winna.” —• Dla tych zatruduień ty
le ważnych, dobro ogółu maiąc.ych na celu, nie zaniedbywał Piramowicz małey trzodki, którą dawnićy szczególney iego pieczy oddała Opatrzność; za którey moralność miał kiedyś odpowiedzieć przed nnywvższym Sędzią. Wiel
ką on miał od młodości dla ludzi nizkićy ktas- sy miłość; ubolewał nad ich nędzą i ciemnotą
wkraiu naszym, nic więc, dziwnego ie nie tra
cił nigdy z oczu chęci, aby przynaymni<y garstka mieszczan i włościan iemu powierzona szczęśliwszy od reszty była. Chęć godna cno- tliwego serca i chrześciańskiego pasterza! Gdy
by kiedy powszechny została, znikłaby wnet z pośrzodka ludu naszego ciemnota i nędza.
Doieżdźał więc Piramowicz ile mógł nayczę- ścićy do Kurowa, gdzie w niebytności iego za- stępywał go brat Stanisław, którego wcześnie na przyszłego następcę swego przeznaczał. Tam przyiechawszy oddawał sig cały parafianom swoim, godziny trawił w szkółce przez siebie załoźoney, radził, uczył, napominał, cieszył; a w dnie świąteczne, wymowy, która stolicę dzi
wiła, z równy gorliwością używał na utwier
dzeniu w dobrem kilku prostych kmiotków, ale klórych on za przykładem Mistrza swego za takich samych ludzi, iak s| niemi panowie i xiyźęta uważał. Nadbiegła niestety! pora, kiedy zupełnie tym prostym mógł się. oddać kmiotkom. Nadszedł rok 1795, wrócił Pira
mowicz do Kurowa. — Wtem smutnein całego okrętu rozbiciu, podobny temu, który w po- wszechney zagubię, rad ii choć drobny sprzęt
— 137 —
wyratować potrafi, pocieszał się iedynie szczę
ściem, które na swych parafian rozlewał. Tak to dla uźyteczney cnoty, w naysmutnieyszym stanie źródło pociechy ieszcze wytryska. Ale wkrótce zdrowie iego znacznie szwankować za
częło, osłabiły ie naywięcey drogiego przyia- ciela Ignacego Potockiego nieszczęścia, który żonę i ukochaną córkę utracił; zawitała do nie
go ta nayprzykrzeysza ze wszystkich dolegli
wości wieku, słabość ocżu. Jednak pełny po
bożnego rozsądku, stałością męzką i pokoiem duszy silny, umiał pomimo nieszczęść publi
cznych i przyiaciela, pomimo własnych dole*
gliwości, zachować przyiemny a często wesoły humor i dowcip; umiał radzić sobie w kale
ctwie swoiem. Tak, naprzykład, brał ze szkół
ki parafialney zdatnieyszych chłopczyków i kształcił ich sobie na czytelników; taki dar na
uczania posiadał, ie w trzech micsiąCach po
trafił wprawić każdego z nich w dobre czyta
nie w obcym, a nawet niezrozumiałym ięzy*
ku; tego uiywaiąc sposobu, iż nie od razu po
prawiał ich> błędy, ale ieden wykorzeniwszy przechodził do drugiego. Pisywał zaś nayczg- ściey sam, lecz miewał wtedy przy sobie ie*
Tom IX. Ner. LI. 25
1 3 9 —
dnego z wychowanków; ten go ostrzegał kiedy skrzywił linią, albo kiedy chciał z papieru na stół zjeżdżać. Przy wesołym iego umyśle i niewyczerpanym dowcipie, ta straż zamiast mu bydź przykrą, do'wielu żartów i słów igraszek była mu powodem.
Już do sędziwego przyszedł wieku, kiedy Xią- źe Czartoryski ofiarował mu wakuiące probostwo Międzyrzeckie, które wtenczas 30,000 zł. do- chodu czyniło. Przykro było zapewne Piramo- czowi opuszczać Kurów, parafian do których przywykł iak oyciec do dzieci, bliskiego przy- iaciela i innych miłych sobie osób sąsiedztwo, ale miał liczne rodzeństwo, które prawie całe na nim polegało; wreszcie Kurowska parafia iuż urządzoną była, oddawał ią bratu (4); w Międzyrzeckiey zaś obszerne było pole do czy
nienia dobrze. Przyi^ł zatem posadę sobie o- fiarowaną; ale nie cieszył się nim długo Mię
dzyrzec. Właśnie iuż się brał do zakładania szkółek, iuź wystawiać zaczął wielki szpital dla włościan klucza tego, kiedy nadszedł nie
spodzianie ostatni dzień iego życia; 29 Grudnia
f4) Stanisław P iram ow icz i 3 la t b y ł p o bracie pleba
n em vr K u ro w ie , u m a rł i8 i 4 ro k u .
/
1801 roku. W godzinie poranney, wróciwszy właśnie z kościoła, gdzie mszę b ył odprawił, pił kawę siędząc przy stoliku; w tem , w oka mgnieniu apoplexią tknięty, padł i umarł. Cia
ło iego iak zawsze tego żądał, przywiezione do Kurowa zostało; a tam ręka Ignacego i Sta
nisława Potockich, wzniosła mu grobowiec nie iedną łzą skropiony; bo któż cnotliwych i u- źytecznych ludzi nie płacze?— (U)
Piramowicz był kształtu nieforemnego; bar
dzo uizkiego wzrostu, głowę miał ogromną, ale rysy twarzy iego lubo grube, tyle wyraża
ły otwartości, słodyczy i dowcipu, źe nie wy
dawał się szpetnym. Wiadomości iego b yły obszerne i gruntowne; w duchownych iświec>
kich umieiętnościach biegły, napoiony mową i literaturą dawnych, świadomy kilku źyiących ięzyków, nigdy się z nauką swoią nie popisy-
(5) J e s t ie d e n szczegół o d n iu śm ierci P iram ow icza, k tó r y t»i z p e w n ą nieśm iałością p rz y w o d z ę , chociaż p o w szech n ie ie s t zn an y . Ignacy^ P o to c k i i P iram o w icz zaw sze n a y tk liw s z ą p rz y ja ź n ią z w ią z a n i, d ali sobie sło w o , ze g d y b y ie d e n bez d rugiego u m ie ra ł, d a o tern znać p rz y ja c ie lo w i, iakim m iły m , n ie trw o żący m sposobem . D n ia 29 G ru d n ia 1801 r . w g odzinie p o ra n n e y Ign acy P o to c k : siedział sam w sw o im g a b in e c ie w K le m e n to w ie i czytai.
wał; używał iey lam iedynie gdzie była po
trzebny. W rozmowie z równemi sobie by bez żadney przysady, bez ubiegania się za .ro
zumem; w naukach niższym dawanych, pro
sty, łagodny, iasny; wszędzie i zawsze naucza- iary i miły, i o nim to powiedziano: ze rozsą
dne rzeczy dowcipnie wyraża. Słowa iegó, zdania i odpowiedzi, powtarzane były z ulu
bieniem przez towarzystwa które uprzyjemniał, dotąd wspominaj o nich; ale iuź ćwierć wie
ku minęła iak uinarł, z trudnością więc mi przyszło choć kilka drobnych anekdot od po
zostałych przyiaciół iego uzbierać. "We Fran- cyi iuźby dawno była wyszła l }iramoviana;
lecz Polacy dowcipu czy nie chciwi czy nie głodni, czy teź po prostu niepracowici, takich dzieł nie maią;, chociaż treść do nich znaleśćby łatwo, zwłaszcza gdyby wczas do ich kreślenia
— 1 4 1 —
W tem , w okno zaczął sztukać dziobkiem p taszek szcze
g ó ln y i śliczny, la ta ł, dziobał długo, zdaw ało s’ę że chciał b y ł dostać się do p o koin. Z d z iw io n y P o to c k i, iuż m iał okno o tw ie ra ć , k ie d y p taszek z n ik n ą ł; p rz c ię ty nagleni w ra ż e n ie m , p rz y p o m n ia ł sobie w te y c h w ili u c z y n io n ą z P iram ow iczem urn o w e, zląk ł s i e i p o słał um yślnego do M iędzyrzeca. T e n w ró c ił n a z a ju trz z don iesien iem i e tego d n ia, o te y godzinie, sk o n ał P iram ow icz.
się brano. Bo dowcip iest ulotny, chwytać za
raz go trzeba, inaczey wietrzcie. (6) Oto ten zbiór mały:
Jedna Dama zapraszała często Piramowicza na obiad; ale u niey obiad choć,bardzo przyie- mny i smaczny, bywał późno i nie o iedney go
dzinie. Piramowicz nie lubił tego i zawsze się wymawiał. »Przyidźźe iutro koniecznie, po-
» wiedziała mu dnia iednego, iu£ niezawodnie
»obiad będzie e drugiej.” A o którey druga?
spyt.ił się.
Lubiący ieść wiele i dobrze, utrzymywał źe mu to. nie szkodzi, i śmiał się nawet ze zbyt ostrożnych. Tak raz ktoś u stołu prosił ka
merdynera, żeby mu z półmiska pieczystego, wybrał nayzdrowszy kawałek, a ten wskazał mu naygorszy. Piramowicz widząc to powie
dział: »Ja zaś proszę bardzo o wszystkie nie-
»zdrowe kawałki.”
Nie raz mawiał: »Z dziwnych też to rzeczy człowiekowi cieszyć się każą. Miałem katar
(6) G d y b y k to np. z b liż e y znaiącycli zm arłego p rzed d w o m a la ty W o ie w o d y M in is tra S p raw ied liw o ści takzną.- nego z d o w cip u , ze b ra ł za św ieżćy pam ięci zdania, słow a i o d p o w ied zi ie g o , m oglibyśm y mićć b ard zo p rz y ie m n c dziełk o , p o d ty tu łe m : Badeniana.
nieznośny; winszowano mi ie mnie od wielu chorób uwolni; dostałem febry, upewniano mnie źe nabędę mocnego zdrowia, nakoniec choruię na pedogrę,- obiccuią mi długie życie.
Ale to takie lekarstwa gorsze od choroby, a ta
kie pociechy dokuczliwsze od samego złego.”
Mawiał także: »Obawiam się niezmiernie wielkiego szczęścia, bo iak mi się raz stodoła ze zbożem spaliła, mówili wszyscy: Wielkie szczę- ście! mógł cały folwark zgorzeć.”
Kiedy kto zaczął rozprawiać nie bardzo do rzeczy, miał zwyczay przerywać, mówiąc: Pro
szę o logikę.
Ktoś co kłamać lubił opowiadał mu nad- zwyczayną nowinę, zupełnie do prawdy nie
podobną. Nikt wierzyć mu nie chciał. »Czy
tałem to na moie oczy! ” powiedział opowiada
jący. Załóż się ze mną żeś nie czytał? ode
zwał się Piramowicz, i kłamca zawstydzony rę
ki dać nie chciał.
W znakomitym domu, gdy dano znać do sto
łu , kilka z pierwszych.osób stanęło we drzwiach a zaiąwszy się rozmową, nikomu przóyścia ni<j dozwalały. Piramowicz wzniósłszy oczy i rę
— 1 4 3 —
i
— 144 —
ce wgórg, wykrzyknął.'uroczyście:. »Odr$wi!
w y niegdyś byłyście do przechodu.”
W młodości ładue wierszyki pisywał, i z wielką łatwością; a,ponieważ był dobry i u*
czynny, naprzykrzano mu się często o poezye na imieniny, urodziny, lub inną iaką okoli
czność; raz przyszedł do niego młodzieniec i pro
sił o wiersze. A na kiedy ? ” spytał sig Pira
mowicz.— »Na iutro. ” — »0 móy paniczu, tak nagłego obstalutiku podiąć sig nie mogę.” j—
»Dla czego.” — »Pierwszy czeladnik mi zachoro
wał.” — »Któz taki?” — »Koncept.” *— I od te
go dnia przestał wiersze pisać.
1 Zaięty klassą niższą i pragnący iey szczę
ścia, ile tylko miłość bliźniego dozwalała, tyle żydów nie lubił. Kiedy widział żyda w kar-' czmie wieyskiey lub w miasteczku, mówił z żalem. uGdyby nie on, siedziałby tu poczci
wy* kmiotek albo pracowity rzemieślnik; on mieysce im zabiera, ich chleb im wydziera.”
Gniewał się na niebacznych oyców naszych^
którzy żydom przywileie nadali, gniewał się i na pieniądze., które nazywał bronią żydowską.
Jedną z miłych zabaw iego,. było siedzieć przy kominku i wpatrywać sig w ogień; ko?
minek zaś swóy spazmatyczni przezwał: »Nie- wiedzieć zkąd i dla czego mawiał, bardzo czę
sto dziwaczy i dymi.”
Jedney matce, która zdrową będąc, opo
wiadała z uczuciem iakiey szuka mamki do przyszłego dziecięcia, i bolała nad tem iż zna- leśdź takowey nie może, powiedział z uśmie
chem: »W takim samym iesteśmy kłopocie, i
»ia na próżno szukam Wikarego.”
Piramowicz nie zostawił wiele prac piśmien
nych, wcieliły się po części w działania i czyn
ności Kommissyi- edukacyiney; iednak to co zostawił, co rozpoczął, szacownym iest zaby
tkiem literatury naszey, drogim zapasem do bi
blioteki edukacyiney. Styl iego iest wszędzie iasn^ i płynny, rzecz nauczająca, czysta mo
ralność, piękne uczucia, rozsądek niezwyczay- ny. Wszędzie maluie się prawdziwy chrze- ścianin i Polak, pisarz cnotliwy i skromny, który chciał bydź raczey użytecznym iak sła
wnym. Przyłączona tu treść z dzieła iego o Wymowie, z pierwszego Tomu wyiątki, spis prac iego rzetelność tey pochwały naylepiey wykryią; zachęcą bez wątpienia Matki i ich
dzieci do bliższego poznania pism tego znako
mitego rodaka. *
— 146 —
O DZIEŁACH GRZEGORZA PIH A S 1 0 W I C 2 A .
Naycelnieysze i nayobszernieysze dzieło Pi
ramowicza iest wymowa dla szkół narodowych z polecenia Kommissyi edukacyiney napisana.
Składa dwa tomy większe, trzeci mnieyszy, każdy w innym czasie wydany (I) liezq razem stronic 1126. Dzieło to z nieodżałowaną dla nas szkodą nie iest ukończone. Miał bydź drugi oddział o poezyi; tymczasem nawet na
kreślony skład i podział pierwszego o wymowie dokonanym nie został. Przecież to co iest z wielkim użytkiem od uczących się, czytanem bydź możr. — W ziął autor za hasło roboty swoiey te zdania Kwintyliana, Pliniusza i Cy
cerona:
( i ) O s ta tn i to m ik w y m o w y w y szed ł z d r u k u za s ta ra - ra n ie m n astęp cy G rzeg o rza i S tanisław a P ira m o w ic z ó w , X ię d z a K a n o n ik a P ie ń k o w sk ie g o , dzisioyszego p leban*
Ł u ro w sk ieg o .
Tom IX. Ner. LI. 26
»Więcey ia mam względu na to, aby życie było dobre, ni z dobre mówienie.»
« Zle się nabywa bez obyczaiów wymowa.»
« Człowiek dobry bardziey starać się będzie aby poczciwym i poważnym był, niż aby mo
wa iego wybornieyszij i wypracowańszą się zdawała.»
Do tego hasła dodałieszcze takie słowa. » W po
ić w ćwiczącą się młodzież miłość cnoty i pra
w dy, wystawić z nich dobrych ludzi, dobrych obywatelów, dobrych urzędników, ostrzedz i ochronić od błędów rozsądkowi i słuszności przeciwnych, od złego użycia dowcipu i talen
tów, obrzydzić im podłość, wykrętarstwo, u- cisk niewinności, zdradę pospolitey rzeczy, wię- kszein moiem usiłowaniem było, niż ukazać i- stotę i pomocy wym owy; niż sprawić dobry gust {w mówieniu i pisaniu, lubo nic prawie się nie opuściło, co do tego końca służyć mo
ie. Rozsądek i poczciwość za grunt wszystkie
go założone są. Jeżeli dzieło to nie iest przy
datne do celów zamierzonych, zamysł i chęć pochwalić potrzeba; a odrzuciwszy ie dla nie
doskonałości, na tych koniecznie zasadach in
ne lepsze zrobić.»
— 1 4 7 —
Zaczyna się dzieło od wstępu, w którym daie Wyłożenie niektórych wyrazów zwyczayniey- szych w ma tery i nauk i kunsztów wyzwolonych jako to: rozsądku, rozumu, dowcipu, itnagina*
cji,gustu, gieniuszu, talentu, sztuki. Oto niektó*
re z tych wyłożeń:
w Rozsądek zdrowy, rozsadek pospolity, roz
sądek grunt wszystkich rozumney duszy przy.
miotów i mistrz ich użycia. Przezeń ma czło
wiek łatwość rozeznawania prawd naybliźszych pierwszym natury potrzebom, prawd naypo- spolitszych, iakie są te, które sig postrzegaią pra-ea.
zmysły i przez lekką nawet baczność na czy
ny i mowy ludzkie. Przezeń uchraniamy się oszukania płochych dowcipów i szalbierskiego udawania. Przezeń ludzie są sposobni do wszy^
stkich spraw i posług w społeczności. Rozsą
dny człowiek ani w mowie iest wytworny, ani w uczynkach i postępkach zboczny i błędny.
Uwaga nie odstępuie go nigdy. Widzi i wie co o rzeczach sądzić, gdzie i iak mówić i czynić.
Bez rozsądku postać człowieka iest niby zadu- miała, wszędzie się miesza i nie wie iak sobie postąpić, iedno za drugie bierze.— Człowiek rozsądny niema wprawdzie tćm same ni źe iest.
rozsądny, tćy subtelności, tey delikatności w wy
twornych naukach i kunsztach, które się przez obcowanie z naypolerownieyszemi ludźmi, przez widzenie i poznanie pięknych w każdym ro- dzaiu wzorów, przez naukę, wprawę i nałóg iakiś nabywa i doskonali: ale w zwyczaynych towarzystwa sprawach rozsądek często za wszy
stko stanie, }atwo mu do znaiomości rzeczy gruntowney przychodzić, pewnieyszy iest w zdaniach swoich od błyszczących dowcipków.
Gdzie ten ustaie, on mocnym i pewnym kro
kiem postępuie. Jest to rozum, iest to dowcip gruntowny i wsobie bezpieczny.»
«Imaginacya, którą nazwać moźem wyobra
źnią, zdaie się tworzyć w umyśle ludzkim obra
zy, bez względu czy one się takiemi w przyro
dzeniu znayduią, czyli nie P Połączenie i zwią
zek, w różny kształt ułożenie, ozdobienie i u- pięknienie rzeczy widzianych lub słyszanych, które pamięć poddaie, chociaż się one teraz przed zmysłami nie stawiaią, robotą iest irna- ginacyi. Żywa i płodna w odmiany ta władza duszy, najpospolitsze widoki umie tak rozmai
tym, tak nowym sposobem wystawiać: iż się zdaie, że ich nie wzięła z przyrodzenia, źe o-
— 149 —
wszem wizerunki nieznane poclaie naturze. Peł
no tych cudów umysłu ludzkiego w malarstwie, w poezyi i w innych dowcipu i kunsztu dzie
łach... Rozsądek i dobry gust czuwać ma nad zapędami w tworzeniu imaginacyi. Nic bo
wiem łatwieyśzego nad to, żeby ta samey so
bie zostawiona, przestąpiła granice przyzwoito
ści, i zamiast, pięknego a z naturą zgodnego ma
lowania, sny i mary nieporządne, pomieszane, szaleiącym własne dziwactwa wydawała. - Mićć taką imaginacyą, iest to mieć szalonego w do
mu, mówił ieden uczony. — Ale bez imagina
cyi mocney, obfitey i gorącey, nic się piękne
go w naukach i kunsztach dowcipnych nie do
każe. Nic wprawdzie młodego prędzey obłą- kać nie może, iako zbytnia imaginacyi wolność* * Plac iest przed nim nietylko do biegania, ale i do latania niezmierny; nie chce znać określe
nia wolności, podoba mu się i łechce go ta moc tworzenia sobie nowych rzeczy; radby wy
czerpać z natury wszystko co ma pięknego, i ieszcze ią w rozmaitości przewyższyć. 46
nGast, smak. Prędkie owe uczucie smaku w tein co pozywamy, początkiem i powodem iest, iż ten wyraz przeniesiouo do znaczenia>
owego prędkiego niby bez uwagi i zastanowie
nia się, owego delikatnego w dziełach nauk i kunsztów rozeznania, co iest dobre i piękne.
Prawdziwe piękności w przyrodzeniu są wzo
rem i przykładem piękności w kunsztach. Mieć oko i serce przyuczone do pięknych natury two
rów , obcować z ludźmi maiącemi ten delika
tny i prędki zmysł duszy, czytać naylepszych w każdym rodzaiu autorów, zapatrywać się na dzieła przewyborne kunsztów, porównywać pię
kność prawdziwą z fałszywą okrasą; te są spo
soby nabycia dobrego gustu. Gdyby z razu nie ukazywano młodym innych gmachów iak.
tylko w naypięknieyszey proporcyi i syme tryi; innych obrazów, iak tylko naykształtniey- szego rysunku dobranych farb, i doskonałego natury naśladowania; gdy by xięgi samych w y
bornych pisarzy *do czytania naypierwey dawa*
ne im były, gdyby rozsądny i znaiący się prze
wodnik ostrzegał- jch o wadach i wykroczeniach w dziełach rozumu i ręki, nieochybnie natrafi
liby w architekturze, w malarstwie, wpisaniu prawdziwego gustu. Ten gust raz nabyty, nie
odstępnie potem idzie we wszystkich robotach człowieka, nie ma on przykazów, nie zastana*
— 1 5 1 —
wia si§ uwagą nad tem co czyni i sądzi, a wszy.
stkie dzieła iego własne, wszystkie o cudzych zdania, przeięte są tem niemylnem i delika- tnem uczuciem. Jest ieszcze z dośy^dcze- nia wynikaiąca ta uwaga: i£ gust wszystkim władzom i poruszeniom duszy nadaie łagodność, wszystkim sprawom i mowom człowieka wdzięk i przyiemność.“
„ Talentem w materyi przymiotów, nauk i kunsztów nazwano sposobność z dowcipu i ge
niuszu pochodzącą, która się do iedney sztuki, do iedney umiejętności osobliwiey nad inne o*
kazuie. Ma kto szczególną łatwość w muzyce, w malarstwie, w sztuce budowniczey, w pisa
niu wierszy, w mówieniu z mocą i pięknością;
wyrażamy wtenczas źe ma talent muzyki, pó- ezyi, wymowy, Znayduią si§ tak szczęśliwi, źe razem kilka talentów w różnych nawet kun
sztach posiadają. Kto zaś pozna źe nie ma tey sposobności, odstąpić powinien od chgci i usi
łowania, bo te daremne będą, bo go ta chęć i usilność śmiesznym uczynić może. W mier?
ności mu zostawać wojno dla siebie, ale chcićć między doskonałemi w tey sztuce, w tey umią?
iętności bydź policzonym, wyrównywać ,wieH-
kiin wzorom, iest podawać si§ w pogardę i za
wstydzenie. Bez talentu można bydź godnym człowiekiem, rozsądek i cnota do tego wystar
czy; talent bez rozsądku i cnoty nigdy u rozu*
^ •
mnych i poczciwych szacunku i poważania nie ziedna.
Rozdział I, ze skutków wymowy licznemi przykłady okazaney, daie iey wyobrażenie.
Rozdział II oznacza różnicę człowieka wy
mownego i krasomowcy; takie w nim myśli i zdania.
»Człowiek mocno wzruszony, a wzruszenia serca swego przesyłaiący w serca słuchaczów;
człowiek potężnie skłaniaiący, albo raczey po- rywaiący wolę drugich, kt >ry pełny będąc rze
czy od siebie przedsięwziętćy, przez moc słów wyrówny waiących wielkości sprawy, przez wy
rażenie uczucia swego w oczach, twarzy, w po
stawie całćy, zaymuie wszystkich tem o ozem mówi, ten iest prawdziwie w ym ow nym ....—
Krasomowca ma tylko nabytą piękność sztuki.
Piękność prawdziwty wymowy, podobt.a iest piękności, którą ciału człowieka nadaie czcr- stwość i zdrowie; akształcenie i barwienie de-* likatney twarzy kryiące bladość iey i niezdro- wość, obrazem są krasomowskich ozdób.
— 153 — ‘
— 154 —
* * • >' * ’
‘ Rozil ział l l l ukazuie źródła, i pomocy wy
mowy, i przymioty mówcy.
»i\ie masz wymowy, gdzie nie ma żywego poruszenia, gdzie nie ma tkliwości; od datury, więc istotnie wymowa zawisła.
Uczucie wzbudza wyobrażenia. Czuy ży
w o, a poięcia twoie będą szybkie, błyskawicy podobne.
• i . j
W rzeczach pospolitych wymowa zawsze kwit tnęła w naywyższey doskonałości swoiey; bo w nich wielkie całego narodu sprawy tykały wszy
stkich.
D.iiemy wymowie władzę kierowania sercem człowieka i żądzami iego; od serca i żądz my
śli i sprawy zawisły; jeżeli więc wymowa zły cel sobie założy, iak niecne skutki, iakie wy
stępki i zbrodnie staną się iey dziełem? Kiech ogólnem dla ciebie będzie prawidłem, czy mó
wić masz, czy pisać: Szanuy cześć Boga, sza- nuy święte religii prawa; miey baczność na wslydliwość i przystoyność obyczaiów; szanuy wolność i bespieczeństwó«I/ywatela i człowie
ka} całość oyczyzny, powaga praw, niechay nietkniętą u ciebie będzie. Prawda, cnota i niewinność, ięzykiem i piórem twoiem rządzić
Tom IX. JSer LI. 27
powinny. Inaczey odpowiesz Bogu, oyczyznie, zwiedzioney lub pokrzywdzoney niewinności.
Lepiey żeby talentów nie było na świecie. — Nigdy^ szkody duszy i powszechnego dobra nie mogą bydź nagrodzone ich powabami i nawet użytecznością.
Nie masz na świecie żadnego przymiotu du
szy i ciała, źadney sztuki i umiejętności, któ- raby cnocie i uczciwości poddaną bydź nie po-
t
winna; poznanie prawdy i zamiłowanie cnoty, celem wymowy i mówcy.“
Rozdział I V ma rzecz o retoryce, czyli sztu
ce mówienia.
' »Pierwey człowiek był wymownym, nim mu ktokolwiek przepisał sposoby w ym ow y...
Nie wymowa z kunsztu, ale kunszt zwym owy wziął urodzenie, mówi Cyceron... Stawmy so
bie młodzieńca nadanego od natury darem ła
twego poięcia, bystrey imaginacyi, uczuciem żywem i mocnem, przebywającego w towarzy
stwie ludzi naylepszego gustu, często bawiące
go się czytaniem, lub słuchaniem wybornych mówców, przedsiębiorącego mówić o rzeczy, którey wielkość albo własne iego dobro całego przeięło, a nigdy nie widział źadney ztychxią-
— 155 —
iek co retorykami zowią, nigdy nie słyszał pqsy- kazów retorskich; czy ten, gdy w zgromadzenia słuchających stanie, nie będzie wymownym?
daway iak naywięiey retoryk, iak naydrqbniey wyszczególnione przepisy drugiemu, bez ima- ginacyi, bez geniuszu, bez czucia, bez upa
trzonego w mówieniu celu i potrzeby, czy po
trafi bydź mówcą? Tak zawsze było i będzie.
Cały kunszt tego nie dokaże, aby bez przyro- dzoney sposobności uczynić kogo wymownym potrafił. Cóż więc młodzieniec bez tego przy
sposobienia z natury czynić ma, chcąc bydź wy
mownym? Nie ma chcieć bydź wymownym.
Za cóz się ma koniecznie napierać bydź mów"
cą na ohydę swoię, na znudzenie drugich. Pi- łuy, mówił zbyt ostro ieden filozof, a nie pisz.
Są niezliczone zabawy i prace, któremi towa
rzystwu ludzkiemu użytecznym bydź możesz, poradź się swey skłonności, porachuy z si
łami, nikt cię do pisania i mówienia obowią
zywać nie może.
Sztuka pomaga do wydoskonalenia natury,, okrzesuie i poprawia wady przyrodzone, wijfr cey nic zrobić nie może..
N;iylep9za rada dla ucznia chcącego mówić luft f t ó ć "jest ta: myśl, rozważay, naby way Vvia- dotn’óści rzeczy, rządu twego kraiu, praw ie*
go/^bbyczaiów ludzkich, serca człowieka, nie podeymuy się mówić ani pisać ożadnóy rzeczy którey nie obeymuieśz, którą przeięty nie ie- steś.“
Rozdział V przedstawia, wezem prawidła i przestrógi sztuki mogą bydź użyteczne mów
cy i pisarzowi, w końcu takie są słowa:
»Cała więc rzecz w prowadzeniu młodego w biegu nauk wyzwolonych, co literaturą zo- wiemy, na tem zależy: Jiiio, aby go wprawić w rozsądek i wskazać mu drogę do myślenia;
2do, aby nim kierować w poznaniu serca ludz.
kiego; 3tio, aby ostrzedz o przymiotach, wła
snościach i wadach różnego pisania, stylu, wy
słowienia; 4to , aby określić rozmaite mówców i mów rodzaie, i przyzwoity każdemu rodza
jowi skład i postać oznaczyć; 5to, aby mu po
kazać wzory doskonałey wymowy, dobrego pi
sania; 6to, aby mu nastręczać ćwiczenia przy
zwoite wiekowi iego, okolicznościom w których się znayduie, czasu, kraiu, związków, przy
zwoite zamierzonemu z urodzenia lub obrania
celowi, do którego-sig mówca i pisa rat przy
sposabia. Przystąpić potein do szczególnych nie
których wiadomości i pomocy, które pisarza zbogació mogą, iakie są: liistorya starożytna i nowsza. Osobne mieyśce poezya mićć będzie.
Rozumiem ge w tym składzie zawiera się wszy
stko czego potrzęba, i co prawdziwy gust w literatury określeniu wyciąga* Tego trzymać się toru iest zamysłem, moim w tem dziele.“
Rozdział V I , zawiera rozumowania o myśli, o logice, o zdrowym rozsądku, słosuiąc ie do irówcy i pisarza- Ten rozdział i.est iednym z naypięknieyszych, bo autor był w żywiole swo
im. Tak się wyfaża na początku*
<< Gdzie nie masz myśli,, iest brzmienie, iest gadanie ale niemasz wymowy człowieka. Myśl nayzacnieyszy przymiot istoty naszey , cecha działania rozumu, i sam rozum. Kie zawsze mó
wiący lub piszący fnoże czuć zapały ■ serca, me zawsze ie w słuchaczu lub czytelmku wzbu
dzać: trzeba go częściey oświecić, nauczyć, prze
konać, trzeba go cza&em przeciw poruszeniom, namiętnościom obwarować, oburzone chęci i zapędy uspokoić i przygasi?. Żeby mowa two- ia była.godna człowieka, $eby się w niey oka-
zał rozum mówiącego i £eby ią przyjął rozum słuchaiących, powinieneś myśl twoię zabawić rzeczą przedsięwziętą; powinieneś rzecz ze wszystkich stron oglądać i obiąć, powinieneś rodzić myśli w słuchającymi przywieśdź go, aby to uznał za prawdę, co za prawdę podajesz, żeby zdanie twoie stało się zdaniem i sądem iego. Trzeba więc myśleć, abyś nie uczynił mowy czczey i prózney. Trzeba myślom dać porządek służący do oświecenia, moc do prze
konania słuchacza. Trzeba znać, iaki czynić wybór myśli; żeby się w nich wad ustrzedz, zę
by miały przymioty zgodne z przyrodzeniem'i okolicznościami. Zdrową logiką nazywam ów przyrodzony człowieka rozsądek, uwagą wzwy- czaieniem pilnem rzeczy we wszystkich swo
ich ‘ częściach, baczeniem stwierdzony i kiero
wany. Nie masz żadnego wieku, zadney spra
wy człowieka, zadney mowy iego, żeby pod rządeiń źe tak rzekę logiki nie zostawała; bez niey wszystko iest błędne, wszystko bałamutne.
Można śmiało powiedzieć, że prawie wszystkie przestępstwa i winy ludzkie z niedostatku lo
giki, to iest: zbłędów rozumu, albo przez nie- poznanie, albo przez złe poznanie rzeczy wy-'
— 1 5 9 —
I
nikaią. Stąd mądry Bakon na związku pra
wdy z cnotą zasadzał nierozdzielny związek lo
giki z nauką moralną. Prawda zawsze wiedzie do cnoty, oświecenie do przeciwności, porzą
dek w myślach do porządku wżyciu.
Jakby wiele ięzyków zamilkło, iakby wiele mów i pism nie znało świata, nie zabrało po
trzebnego na inne sprawy czasu, nie znudziło czytelnika i słuchacza! iakby wykręty i czcze spory nie znaydowały wstępu, gdyby nic nie mówiono, nie pisano bez myśli bez logiki.
Coś iest podobnego do szaleństwa nagadać słów wiele pięknych, wspaniałych, górnych, próżny dźwięk i brzmienie wydawać, a w tem wszystkiem żadney umieiętności, żadney wia
domości, żadney myśli nie masz.... Jednak przestrogę tu iednę dla zbyt surowych sędziów przydać należy: młodzi przez żywość i buyność swoię, w słow a, wyrazy, ozdoby obfitszcmi bydź muszą. Nieznanie wielu rzeczy, niedo- świadczenie, przestawanie na nabytych naukach sprawuią, iż tyle myśli i treści w mowie mło- dęgo bydź nie moze, ile w doyrzałego człowie
ka bydź powinno. Niema wi^ę bydź ze stkiem naganiona ta młodzieńca buyność, cza}