• Nie Znaleziono Wyników

Rozrywki dla Dzieci. R. 5, T. 9, nr 50 (1828)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozrywki dla Dzieci. R. 5, T. 9, nr 50 (1828)"

Copied!
59
0
0

Pełen tekst

(1)

ROZRYWKI DLA DZIECI.

N«r

L .

1

Lu t e g o

1828.

I .

WSPOMNIENIA NARODOWE,

NOCLEG w KROMOLOWIE.

O

P O W I E Ś Ć H I S T O R Y C Z N A .

«\^Jstro£nie! ostrożnie! pomieszacie mi wszy.- stko! daycie temu pokóy! niech sam Raczek przy pytlu stoi!” tak Wołała srzedniego wie­

ka niewiasta, na prostym drewnianym sie­

dząca stołku, posrzód worków zboża i mąki, na dorodnego młodzieńca i dorodnieyszą ieszcze dziewczynę, którzy odgarniali na wyścigi, sypią­

cą się naprzód szarawy potem białą iak śnieg, te­

raz znowu mniey piękną mąkę; ale szum wody*

kół warczenie* stępów .bicie, cały hałas młyń­

ski, nie dozwalał im słyszeć.iey głosu: «Day„.

Tom IX. Ner. h. 15

(2)

— G6 —

«r.ie pokóy! mówię» krzyknęła iuź trochę zgnie- wem. Na ten i\ij 5 usłyszeli młodzi, a odstępu*

iąc wszystkiego, z pośpiechem ku niey pobiegli.

)>Przepraszain was, kochana matko!” powiedzia­

ła z nieśmiałością dziewczyna, całuiąc ią w ko­

lana. «Nie gniewaycie się, Pani stryienko! wy­

rzekł młodzieniec kłaniaiąc iey się do nóg; my dobrze chcieli. Wszak i bratanka Anna zna się iuz na gatunkach mąki, i was samych nie w iednem wyręcza.” -— «Jeszczeby tez! ode­

zwała się niewiasta, rusznice ramionami; a by- łaźby warta żyć na tym święcie, gdyby się na gospodarstwie nie znałaP bay bardzo! żeby teź szesnasto • letnią dziewką wyręczyć się nie mo­

żna? Anna wszystko nie mai tak dobrze potrafi iak ia, ale .kiedy Waści niema; skoro Waść iesteś z memi dziewczętami, iuści psot i figlów pełno.” — „JuŹ nigdy nie będziemy” szepnę­

ła Anna całuiąc powtórnie matki kolana. «Ni- gdy nie mów nigdy! rzekła iuź jJ uśmiechem nie­

wiasta, to rzecz daremna, zwłaszcza w takim rjzie; a na przeprosiny poustawiaycie mi do­

brze te worki, każdy według znaku swego, że­

bym wiedziała ile mam mąki i iakiey P Święty

Michał za pasem, prowiant to na całą zimę.

(3)

Bóg dał tego łata pszeniczkę piękną, zebrała się sucho, będzie co ieść, a iest też koniu. Po.

czciwa Raczków©! dodała wołaiąc na przędącą opodal młynarkę, daycie mi kredki, zrachuię- sobie na stole, wiele korczyk wydał?” — W zię­

li się młodzi do* ustawiania worków, nie bez wesołości, szeptów i śmiechu, ale iuż bez pso- t y ; a niewiasta rachowała pilnie, wzywając po- mocy kresek, karbów i palców, i przytykaiąc często rękę do czoła. W tern wbiegł do mły­

na zadyszany pokoiowiec; skłonił się głęboko, położył na stole list odpieczętowany znaczney wielkości, i powiedział: «Xiężna Pani przysyła Waszmości to pismo, abyś go iak nayrychlćy odczytała i śpieszyła do dworu. Byłaby przy­

słała ^ ó w o z , ale wszystkie konie w robocie.»

«A toż znowu zkąd? zawołała z niesmakiem nie­

wiasta; bodayże tol właśniem iuż ładu docho­

dziła z moim rachunkiem. Stanisławie! rzekła do młodzieńca, przeczytayże mi Waść owo pi­

smo tak pilne. Od kogoź przecie ?>»— «Od Kró­

la !» zawołał Stanisław, biorąc list w rękę; a to

słowo: od Króla! przechodząc z ust do ust po

całym młynie, iak pociąg czarowny zebrało

wszystkich przytomnych w iedno grono ; odbiegł

(4)

— C8 —

Raczek pytla, żona iego kadzieli, zeskoczył, z dra­

biny syn ich Jedynak Maciey, rzucili worki z jn^ką parobcy, i stanęli ubieleni; a wszyscy wlepiwszy oczy w Stanisława, i wielkie otwo­

rzywszy gęby, słuchali tego co następuie:

Najukochańsza Matko nasza i osobliwsza Dobrodziejko

“Jadąc z Warszawy do Krakowa na korona- cyą, która odprawi się da Bóg, w święto nasze­

go patrona, obraliśmy drogę na Częstochowę, aby przed solennem tey frasobliwey korojay przyięciem, polecić się oney potężnćy Króloy^ey nieba i Polski patronki. Od tey iedney rnatlłi, rnaiąc iuź dziś otrzymać ostateczne błogosławień­

stwo, przez ręce wielebnego tuteyszego Przeora, chcielibyśmy iutro wieczorem otrzymać wasze, nayukochańsza Matko nasza, i osobliwa^ Dobro- dzieyko? Przeto wysyłamy naszego pazią,i któ«

ry powinien na cztery godziny przed nami w Kroinołowie stanąć, gdzie iak nam wiadomo ie­

szcze gqścicie. Radzono nam tu, ażebyśmy was ujechali znienacka, I<u większey yadości,-ale po­

nieważ dosyć znaczny orszak nam towarzyszy,

baliśmy śię nabawić Jeymość Panią Starościnę

a jiostrę naszą kłopotu, zwłaszcza źe nocleg w

(5)

ićy domu wypada. Niechcąc spaźniać tego uwia­

domienia, kończymy to pisanie nasze, zostaje dozgonnie

Waszey Xiąźęcey Mości nayukocfcań- szey Matki i osobliwćy Dobro- dzieyki pełny respektu

Syn

Mi c h a ł Kr ó l. D a it w Stochowie dnia 20 W rześnia

1669 roku, panowania naszegopUrw sze-

g°-

« Zawsze dobry i pamiętny! ” zawołała nie­

wiasta wstai^c spiesznie ze stołka, rzucaiąc kar­

ty i kredkę. Szkoda iednak, źe się choć do jutra nie wstrzymał; trzebać mi to biedź pręd­

ko, do dwora kawał drogi ? i przyrządzić wszy­

stko na przyięcie Króla brata. Jeszcze u mnie nie był, od czasu iak mu ta korona z nieba spa­

dła... Ale w-co się moia mąka obróci? zosta- wiłaćbym tu Annę albo Stanisława, lecz z po­

śpiechu pomięszaliby mi wszystko; zresztą znaydzie się dla nich w domu robota. Móy Ra*

czku! iuź to na nikogo nie padnie tylko na cie­

bie; dopilnuy źe mi dobrze; Król brat wiezie

'ludu dosyć, a każdemu dać trzeba uczciwy

(6)

70

wieczerzę. Anno! wybierz worek naypiękniey- saey maki; tey w spiżarni braknąć może, a mu- siemy i ciast napiec. Idźmy! bywaycie zdrowi!

poczciwi ludziska! a nie zmaźcie tego com na­

kreśliła na stole; przyidę ia tu iutro, da Bóg doczekać! Czegóż mnie tak za nogi ściskacie?

' Czy chcecie czego? “ — „ A iu ś c i, Jaśnie W iel­

można Pani! powiedział młynarz skrobiąc się w głowę. «To mówcie, tylko prędko!” — „O- to, kiedy z woli Boga i narodu, brat Jaśnie Wielmozney Królem naszym został, chcieli- byśwa, żeby z onego szczęścia i na ród nasz, tro- cha się sypnęło. Mamy iedynaka syna Macie­

ja; zna go dobrze Jaśnie Wielmożna, dziarski chłopak; miałci on bydź młynarzem po mnie, . iak całemu miastu wiadomo; ale kiedy taka po­

ra się zdarza, iuż oddawna mówiła mi moia kobieta: Czemuby nie miał bydź dworakiem?

I zapewne; iuści większa sława Królowi służyć, niźli pytliska pilnować.,,— „Może sława -większa, odpowiedziała niewiasta, lecz czy ęhleb pe- wnieyszy, to wielkie pytanie! Jednak kiedy chcecie, wspomnę o tem; ale niech mi tym­

czasem pan dworak mąki dobrze pilnuie, bo

go nie polecę.Królowi bratu. Bywaycie zdro-

(7)

wi !" -s- I poszła z Anną i Stanisławem; pokoio*

wiec wziął worek z mąką i ruszył za niemi.

Ciągła była przez długa drogę rozmowa: iak wszy­

stko rozporządzić, ułożyć, iakie daćpotrawy ? a szmer słów głuszony był tylko, odgłosem szyb­

kiego stąpania i szelestem pęku kluczy, wiszą-' cych u pasa niewiasty.—

Czytelnicy może ieszcze nie zupełnie się domyśla*

ią, o kim tu mowa? iak pogodzić rodzinę królewską, z młynem, z mąką i z kluczami? To zdarzenie iest iednak zupełnie prawdziwe, i wcale nie*

nadzwyczayne, gdy wspomniemy na dawnych czasów dziwne wypadki, a proste obyczaie.

Jeszcze dziś na pół drogi między Częstocho­

wą i Krakowem, przy źrzódle rzeki W arty, iest miasteczko Iiromołów, zwane; ( 1 ) ieszcze dziś, stoi młyn Raczkiem od rodziny młynar- skiey przed laty tam zamieszkałey, przezwa­

ny; ieszcze dziś pokazuią w nim mieysce, gdzie na prostym drewnianym stołku, siedziała raz Pani Tarłowa, Starościna Goszczyńska, pilnu- iąc dokładnego miewa swoiey pszenicy i mąk odbierania, kiedy iey znać dano, źe zjedzie

(i) F ab ryka m i słyn n e n a le ży teraz do J\V . P io tra G o ­ stk o w sk iego Sędziego pokoin.

(8)

na nocleg do idy domu, Król a brat iey Mi­

chał. Nie była ona iednak rodzona ale stryie- czną iego siostrą. Michał Korybut Wiśniowie- cki był iedynakiem; lecz wychowana przez Ma­

tkę iego Gryzeldę, z Zamoyskich Xięznę Jere- miową Wiśniowiecką, przez nią za mąż wyda*

na, od niey iako córka, od iey syna iako ro­

dzona siostra uważaną była. Xiężna Jeremio- wa z bogactw przywiedziona do niedostatku, poi święceniem sig męża swego dla kraiu, ( 2 ) z szczęścia pogrążona w niedolę, zawczesną śmier­

cią iego, zawsze znaydowała w Kroinołowie przytułek i pociechę. Przyirnowana iakby Ma­

tka od Starosty Goszczyńskiego dopóki ż y ł, nie inaczey witaną była od zacney i prostomyślney wdowy iego; a trzy ich córki, Anna, Maryan- na, Helena, syn iedyny Józef, który był w szko­

łach w Warszawie, i bratanek Stanisław Tar­

ło , często u stryienki bawiący, patrzyli na nią zeczcią i poszanowaniem. Nawykli z dzieciństwa widzieć w niey ozdobę ich dorna, głowę całey

(a)

5

£iąże Jerem i W iś n io w ie c k i m iał n iezm ierne dobra z ' d ru giey s tron y D n iep ru ; po ustąpieniu k raiu tego ob­

c y m , g d y im na w ierność p rzysiądz nie c h c ia ł, cały ten m aiątek skon fisk ow any został..

— 72 ^

(9)

rodziny; każde iey słowo było wyrokiem, kd- źde życzenie rozkazem. Teraz iuź od dwóch miesięcy w Kromołowie gościła. Doczekawszy się w Warszawie, więcey ieszcze pożądanego ni- źli spodziewanego wyniesienia syna, dawszy mu błogosławieństwo , nie mogąc zaradzić iego królewskiey nędzy, znieść iey widoku nie mo­

gła. Te dary, które on od poddanych przyj­

mować musiał, zamiast ie rozdawać, raniły iey duszę; f i ) sama też nie będąc' bynaymnićy w możności ukazania się w stolicy, na stopniu Ma­

tki panuiącego, wolała schronić się do wieyskiey i rodzinney zagrody: gdzie wyższym umysłem i wiekiem tyle miała przewagi, że iuź iey zwięk­

szyć nie zdołała, wiadomość, czetn iey syn został? Nadzieia rychłego oglądania tego syna, serce iey napełniła radością. Starościna Goszczyńska, przyszedłszy do dworu, zastałą ią swobodney myśli, wspanialszey niź kiedy po­

stawy, i suto przybraną* W łożyła suknią z złotey materyi, kontusik z karmazynowego axa- mitu sobolami podbity, i takąż czapkę z kosaio-

( i) W iad o m o z d z ie ió w , że W iśn io w ie c k i zastał zam ek k ró le w s k i zu p ełn ie p rzez S zw ed ów o g o ło c o n y ; ia k i ta'*

k i w ięc z p an ów podarunek mu p rrysy ła Ł

Tom I X 1Ser. L, 10

(10)

74

-wnem spięciem. Z dwiema młodszemi Staro- ściankami kończyła właśnie urządzać swoię kom­

natę, ustawiać w niey rzędem wysokie krzesła dębowe, żółtym adamaszkiem obite, przykrywać stoły iesionowe bogatemi kobiercami, bo w niey miała zamiar przyiąć Króla; i słusznie, gdyż ta komnata w całym dworcu naywiększą i naywy- godnieyszą była. « Patrzcież, kochane dziatki, rzekła do wchodzących, iakie mi Pan Bóg zsy­

ła niespodziewane wesele ? oddaycieź mi list Króla a syna mego; niech mi go Stanisław raz ieszcze odczyta; a ty kochanko, spiesz rozpo­

rządzić wszystko ; będzie do trzydziestu osób , drugie tyle ludzi, i 150 koni, iak mi paź Kró­

la JJMCi powiadał. Już mówiłam Marysi i Hal­

ce, żeby się ogarnęły; i ty Anno, ubierz się w co masz naylepszego. Wszak usłuchasz rady moiey, kochanko, i oddasz ią do dworu, skoro Król a syn móy przyzwoite zawrze małżeń­

stwo? » — «Wiecie dobrze , Xięźna Stryienko, odpowiedziała Starościna, źe iako Matkę was u\yażaiąc, rad waszych zawsze chętnie słucham;

ale w tem wybaczyć raczycie, moie dziewczę­

ca prostaczki iako i ia, żleby u dworu szpilowa-

% ! *’ p- ich Oyciec zawsze mawiał; « Niech do*

(11)

mu pilnuią; da Bóg zaiedzie po nich i do Krru mołowa szlachcic iaki uczciwy.» A nie zaiedzie, mnieysza o to — nie przykrzyć mi się żadna.>>

«Jak chcesz; wyrzekła. z przyciskiem Xięzna;

ale nie zapomnieyle przynaymniey, Mościa Pa­

n i, innych szat przywdziać, te co masz na so­

bie zupełnie umączone.»— « Nie zapomnę! za­

wołała Starościna z uśmiechem; a to mówiąc po­

całowała rękę powaźney matrony, i pOSżła skwa­

pliwie do zatrudnień gospodarskich, zacząwszy ie od dobrego uczęstowania przybyłego Pazia.

Niema potrzeby opisywania w iakim był Kli­

chu dom cały kromołowski. Wszystkie sepe- ty, skrzynki, szafy w ścianach, kantorki* poo­

twierano; dobyto zaśniedziałe srebra, otlcTawnii w butwieiących puzdrach zamknięte puhary, zakurzone odwieczne szkła czeskie, dawne ma­

katy, kobierce, liollenderskie obrusy, serwe­

ty. Służebne, pokoiowcy, pacholiki, czeladź*

cała, a nawet sam Paź królewski, wszystko to

biegało i krzątało się. Ta na folwark po mleko

i śmietanę, ten do Xiędza Proboszcza po sztuc-

ce i opłatki, tamten do młynarza po miski; ci

do żydów mieyskich po mięso i iaia; owi na

wieś iedną i drugą po drób i skopy; tamci do

(12)

— 76 —

Stawu i rzeki, po ryby; inni do ogrodów i sa­

du, po warzywa, iarzyny, owoce; te z wielkie- ini miotłami dobywały zkijtów szanownych da- wnością śmieci, tamte okurzały ściany i obrazy, ci piaskiem wysypywali sień i podworzec, owi cienkiemi pręcikami kanapy i krzesła trzepali.

I paniątka nie próżnowały; Pan Stanisław od­

czytawszy list Xiężnie udał si§ do piwnicy, ka­

zał wytoczyć dwie beczki wystałego miodu, ba­

ryłkę wiśniaku, do stołowóy zanieść ie izby; a wszystkie okna i pułki pozastawiał okrytemi sę­

dziwą pleśnią butelkami. Naymłodsza z Staro- ścjanek Helena, acz z ukrytym żalem, z rozka­

zu Matki została przy Xięźnie dla iey posługi, a dwie starsze, uniósłszy kontusików i zawiną­

wszy rękawy, pracowały nie pomału; Marysia zabrała się do ciast i do przygotowania biian- Ici, (1) Anna dobywała specyały z będącey pod

( i ) B iian k a, p rzy sm ak ów czasow y: oto ie y p rzep is: „ R y ż

su szo n y utłucz i p rz e s ie y ; w w rzącą w o d ę , gdy z w ie ­

ra ć będzie^ w le y w o d y r ó ia n e y , w łóż c u k ru i sy p tę

m ą k ę , a m ięszay p iln ie n a w ę g lu ; gdy n w r e , m iey

fo rm y na to z g o to w a n e

,

k tó r e o b lew ay w odą ró żan ą

i w le w a y w n ie te y m a te ry i; p o staw na z im n ie , gdy

etężeie przełó ż z fo rm y na p ó łm is e k , i day zaraz bo

o słabicie.“■—O bacz dzieło z e b r a n i e p o t r a w

C a e r n i e ę k i e g o k u ch m istrza,

(13)

biszkopty białe i żółte, konfekta czyli różne smażone owoce na sucho i w syropach, cukier kolorowy piżmowany do ciast posypowania, cu­

kierki na migdałach, cynamonie, anyżu, kolę- drze; pierniki różney wielkości i kształtu, i wiele innych przysmaków, na skorupkach ku temu przeznaczonych ułożone zostały. Ich ob­

fitość, rozmaitość kolorów, i symetrya z iaką za pomocą bratanka (1^) ustawiła ie Anna na stole w podkowę urządzonym, pochwaliła sama nawet Xięźna, gdy z ciekawości przyszła zastawę wiecze­

rzy obaczyć. Lecz ze wszystkich osób nad przy­

gotowaniem uczty pracuiących, bez wątpienia naywięcey zaiętą była sama Pani Starościna, o którey głowę wszystko się obiiało. Ale nawy­

kła iak każda ówczesna polska gospodyni, do li­

cznych i nagłych zjazdów, przezorna, rozgarnio- na, skrzętna i rządna, rada w domu a bez pre- tensyi, bo pewna swoiego i gości swoich ser­

ca, nie zaszła w głowę; owszem pamiętała o wszystkiem, ze wszystkiem zdążyła. Już wszy­

stko było w pogotowi u, wszędzie porządnie, cia-

(1) T e n sam S tanisław T a rło b y ł p ó źn iey ku ch m istrzem

k o ro n n y m — z m łodu okazyw ał skłonność do tego u rz ę d u .

(14)

— 78 —

sta wsadzone do pieca, biianka tężała na zi­

mnie, ubiór niewiast był odmieniony, kiedy na koniu pędem biegnącym, wpadł na podwó­

rzec liayduk suto przybrany; a nim ieszcze spie­

niony rumak stanął iak wryty przed dworem, on iuź wielkim głosem zawołał: Król iedzie.

Wyszła natychmiast przed ganek Pani Staro­

ścina z rodziną i czeladką swoią; Xięzna wier­

na rodzicielskiey powadze, została w komnacie;

napełnił się wnet podwórzec c a ły , i przyległa do niego lipowa ulica, powozami, końmi, i ludź­

mi; z pierwszey i naywspanialśzey kolebki, w y­

siadł Pan suto przybrany, młody ieszcze,' do- rodney postaci; oczy iego ciemne wzrok miały więcey łagodny niż żywy, twarz piękną choć bladą, upiękniał ieszcze wyraz otwartości. Był to Król Michał; przywitał się serdecznie z sio­

strą, pozdrowił ią i dziatki naymilszemi słowy, skłonił się łaskawie wszystkim, i pośpieszył do Matki. Sędziwa matrona wystąpiła na śrzodek ko­

mnaty; Król rzucił iey się do nóg; podniosła go t kazała usiąść przy sobie; weszli panowie dwor­

scy, a po długich ukłonach i komplimentach ,

?aięli wskazane sobie przez nią mieysca. Utrzy­

mywała ciągłą rozmowę Matka królewska; a

(15)

wypytuiąc si§ o to co w kraiu si§ działo, czy uspokoieni Xiąźęta ubiegaiący sig o tron ? co dokazuią Kozacy P co Turek porabia? gdzie wiel­

ki Hetman Sobieski? czy Prymas Praźmowski ieszcze zagniewany? co myślą zdziałać na sey*

mie koronacyynym? czy wynagrodzą tym któ­

rych dobra obcy zabrali? czy zapobiegną wol­

ności zrywania sey mów? zdawała sig tylko ro­

zumować o dobrze ićy znanych wypadkach.

A kiedy Król przez dobroć lub nieśmiałość u- chybił sam sobie, okazywał wstręt, nie nawy- knienie do swćy godności, kiedy któremu z Pa­

nów obecnych, pozwolił sobie w naymnieyszey rzeczy ubliżyć, pokrywała zręcznie słabość ie­

go, i podsunigtem słówkiem umiała go wesprzeć i zastanowić. Bo Matka Michała nie była zwy- czayną kobietą; córka Tomasza Zamoyskiego i Katarzyny, Xigźniczki Ostrógskiey, rodzona wnu­

czka sławnego Jana, wdowa po walecznym Je­

remim, tylu rycerzy godnym potomku, łączy­

ła w sobie dumg, chgć 'sławy, wielkość tych trzech rodzin; słabość umysłu iedynaka byłaby rada własną krwią zatrzeć; a widząc w nim cno­

ty łagodne, rozsądek, naukę, ale źadney am-

b ic y i, źadnćy tggości umysłu, zupełną nic*

(16)

8 0

tidolność do utrzy mania królewskiey powa ' gr, wątpić 1 czasem miała ochotę czy on b ył istotnie iey i Jeremiego synem?— Prawda, że Michał przyszedł na świat słaby, i matka iego, ulegaiąc na ten raz zwyczayney matkom tkli­

wości , myślała długo raczej o tem żeby ż y ł, iak żeby po rycersku żyć umiał; prawda , źe ona tylko wychowanie iego zaczęła, a dziecię więcey przeymować zwykło od tey co ie w y­

chowa, niżeli od tey, co urodzi, wykarmi i wy- piastuie.— Kiedy po odniesionem pod Bereste*

czkiem nad Chmielnickim zwycięztwie, Jere­

mi Wiśniowiecki, zaledwie lat 39 maiący, za­

padł na gwałtowną gorączkę i po ośmiu dniach skonał, w Pawołoczy d. 22 Sierpnia 1651, wdo­

wa iego w ciężkim żalu po iego stracie, i po zniszczeniu widoków wielkości, o których cią­

gle marzyła, na syna iedynaka przelała wszys­

tkie nadzieie. Wtedy dopiero przyglądaiąc si§

mu pilnie, uyrzała z boleścią , że dla wzmo­

cnienia ciała, zaniedbała hartowania ducha;

wtedy chciała wynaleść sposób wynagrodzenia tey myłki. Małżonek iey nie był dobrze w i­

dziany od dworu , zazdrość potrafiła wystawić

go niebezpiecznym tak w oczach Władysława

(17)

IV iak i Jana Kazimierza, [i chociaż tyle razy nieprzyiaciół oyczyztty pokonał, chociaż przez wierność dla kraiu ubogim został, przecież mi­

nęła go buława. Ale małżonek ,iey sam przez siebie dzielny i wielki, gdyby nie śmierć za- wczesna, byłby pokęnał swych wrogów i nay- wyższych doszedł zaszczytów. Po synie spo­

dziewać się tey dzielności nie mogła; stałość umysłu', zdolność do wykonania wielkich rze­

czy iuź si§ w dziecięciu obiawia, nie widziała ich w nim wcale; upatrzyła więc dla niego in­

ną do wyniesienia się drogę.— Syn ten, w cza­

sie śmierci oyca dopiero 12 lat maiijcy, wdzię- czney postaci, za matki staraniem pozyskał ła­

ski Królewicza Karola Ferdynanda , Biskupa płockiego; któpy go dnia iednego bratowey swo- iey Maryi Ludw ice, żonie Jana Kazimierza przedstawił. Ta Królowa nie w a^ca sama po­

tomstwa, a może przez to samo więcey ieszcze obce dzieci lubiącą, upodobała sobie niezmier­

nie xiqżęcego sierotę, i naparła się go konie­

cznie. Król iey małżonek, tkliwy i rzetelny, rad był sposobności wypłacenia synowi wczem mimowolnie uchybić mógł oycu ; uprzeymie więc prosili oboie wdowy'Jeremiego o powie-

Tom IX . Nerv L. U

(18)

rżenie im iedynaka. Nie wzbraniała się długo.

Ta prośba dogadzała skrytym iey widokom, wreszcie uiętą została grzeczności.-} królestwa ; duma wielkich zwykła niknąć, iak płomień świecy przy słońcu, przed względami tych, któ­

rych możuieyszymi od siebie uznaią. Chociaż więc kochała syna z zapałem, rozłączyła się z nim chętnie; królewskie ręce obcemi iey się niezda- ły ; ich dary nie były dla niey ani ciężarem, ani upokorzeniem; i nie raz nasuwała iey się myśl,dla wszystkich smutna, dla niey urocza, że Jan Kazimierz nie ma dzieci, że nie było dotąd wiadomego na tron polski następcy... a przed myślą tak świetney przyszłości znikało obecne poniżenie. — Lata nayważnieysze dla mężczyzny, te w przeciągu których dziecię w człowieka się zmienia, Michał Wiśniowiecki przepędził u dworu. Ulubiony od Królowey i iey niewiast dla dobroci i uprzeymości swoiey, mało z ich pokoiów wychodził; a wie każdy iak w ciągłem i wyłącznem towarzystwie ko­

biet, dusza naymężnieysza słabieie. Uczył się on wprawdzie i uczył się dobrze, bo miał ro­

zum poiętny lubo nie bystry; ale tego naywię- cey, co opiekunce iego i iey orszakowi po­

8- 1

(19)

dobać się mogło. Biegły w językach, a oso­

bliwie wfrancuzkim, w literaturze czasowey } umiał śpiewać pięknie, tańcować zręcznie, ‘po­

trafił rozmawiać przyiemnie, a nawet rozumo­

wać rozsądnie; lecz nie byłby zdołał przemó­

wić dzielnie wśród zgromadzonych obywateli, zbiiać zarzuty, stać przy własnem zdaniu, tłó- maczyć prawa i ustawy kraiowe, lub tćź woy- sko do zwycięztwa zaprowadzić. Parę lat za granicy i w Akademii pragskiey przebyte, dla dokończenia tego wychowania, wyćwiczyły go w przymiotach iakie iuź miał, ale nie dały tych na których mu zbywało.— Matka patrząc tyl­

ko z daleka na to prowadzenie syna, łudziła się zawsze nadzieią,że ciągły widok maiestatu kró­

lewskiego obudzi w nim nareszcie uśpioną du­

mę, że przestaiąc ciągle z moźnemi, także mo­

żnym bydź zapragnie.— Ale takowy widok na nieśmiałey z natury duszy zw ykł czynić prze­

ciwne wrażenie. W naypomyślnieyszey dobie rosną troski koło tronu; cóż dopićro dzieie się wtedy,? kiedy losy są przeciwne! któż nie wie iakiem pasmem nieszczęść było panowanie Ja­

na Kazimierza? młody Xiąże nie widział teżby-

naymniey blasku tylko ciernie korony, przy-

(20)

— 8 4 —

słuchuiąc się nie raz narzekaniom Króla, świa­

dek próżnych iego usiłowań, towarzysz tuła- ctwa, raczey wstrętem do tronu, niżeli iego żą­

dzą się przejął. Światło które posiadał, nau­

ki których nabył, ieszcze go mocniey przeko­

nywały: £e wtenczas Polsce trzeba było wiel­

kiego Króla, Zygmunta starego albo Stefana, lub te£ dzielnieyszego ieszcze. Przeto , kiedy z powszechnem zadziwieniem, za iednem Ję- drzeia Olszowskiego pismem (1) (ale może nie za iednym Matki zabiegiem) Michał Wiśnio, wiecki wykrzykniony został Królem, na równi­

nach pod W olą, w wigilią Bożego Ciała r. 1G69;

kiedy młodzieńca bez dóbr, bez urzędu, bez pomocy, bez przyiaciół, bez zalecenia od po­

stronnych, naród zgromadzony wyniósł na tron, przekładaiąc go nad Filipa Wilhelma Falcgraffa, Karola Xięcia Lotaryńskicgo, i wielkiego Kon- deusza, on z płaczem wypraszał się od tey do- stoyności; mówił w szczerości ducha: «Niech

( i) P r z e d e lc k c y ą J ę d rz e y O ls z o w s k i, B is k u p C h ełm iń ­ s k i w y d a ł b y ł xięgę , w k tó r e y po r o z ti zą śn ie n iu p r z y ­ m io tó w o g ło s z o n y c h k a n d y d a t ó w , d o w o d z ił tegcj, iż n a y p r z y z w o its z a r z e c z b y ła b y l ’ o la k a o b r a ć ; w sz cze ­ g ó ln o ści zaś X . M ich a ła W iś a io w ie c k ie g o w y c h w a la ł.

Albertrandi. k . a'lo.

(21)

odejdzie ten kielich odemnie!» ( 2 >)uciekać chciał od tey korony, którey tak pragnęli drudzy.

Matka od nieiakiego czasu w Warszawie goszczą­

ca , wstrzymała go na tym upragnionym od niey S2Czycie; w dniu elekcyi, skoro ten Król z mu­

su uwolnił si§ od otaczaiącćy go pompy, udał się do niey, choć iuz było po północy; a tam odebrawszy z rąk iey chrześciańskie błogosła­

wieństwo, słuchał' przez godzinę całą wynio- słey i męzkiey duszy rad i napomnień. I dziś kiedy iuź po ostateczne utwierdzenie tey cier- niowey korony iechał, kiedy mu dokuczali pa­

nowie, zwłaszcza wielki Hetman i Prymas, i do wszystkiego co chciał przedsięwziąć dla dobra kraiu zapory mu stawiano, w*stąpił umyśluie do Kromołowa, ażeby znękaną duszę wzmocnić męzką Xiężney dzielnością. Od chwili przyia- zdu wyglądał taiemney i pokrzepiaiącey z nią rozmowy. Jedynie przez wrodzoną sobie do­

broć, ukształconą ieszcze dworską grzecznością, siedział bez okazania tęsknoty i niecierpliwo­

ści przy wieczyście długiey o trzech daniach wieczerzy, z których każde po ośmnaście pół­

misków miało. Jedynie skutkiem teyże dobro*.

12) W ła s n e M ichała słow a.

B and lkie

T o m II. k . 38t>.

(22)

ci pozwalał na nieprzeliczone wiwaty, wnoszo­

ne ochoczo przez młodego Stanisława Tarłę, mieysce gospodarza trzymającego; i przełykał iadło i trunki, do których przymuszała go nieli- tościwie z iak naylepszego serca , siedząca przy nim Starościna. Juz kilka razy chciał się iey o- przeć, chciał talerz kopiasty paziom oddać, kwar- towy puhar do góry dnem przewrócić, ale nie miał siły iey się.obronić; zwłaszcza kiedy z żalem wymawiała te słowa: «Królowi bratu iuź nie smakuie chleb chudopacholski.» Gwałt więc ' czyniąc sobie, iadł, zapiiał i chwalił.

Aleć wszystko musi mieć swóy koniec;skoń­

czyła się wieczyście długa wieczerza; Król wstał uradowany; podziękowawszy uprzeymie siostrze zostawił ią z panami dworskimi, którzy dopiiali miodu i wina, a sam udał się z Matką do iey ko­

mnaty. Ona pierwsza głos zabrała; piękną by­

ła ićy mowa, godna mgzkiego pióra. Mógłby kto myśleć, źe Sparty córkę, lub rzymską matro- nę słyszy; słowa swoie opierała na przykładach, dodawała im dzielności wskazuiąc na wizerunki zdobiące ściany iey komnaty , roziaśnione bla­

skiem kilkunastu świec iarzących. « Niech się

«gmin dziwi, mówiła uakoniec. ześ ty Królem

— 86 —

(23)

« został, tyś bynayrnnióy dziwić się temu nie po-

« winien; nie ieden Król potężny nierównie da-

«Iey od tronu się rodził. — Od kogóż to ród Wi-

«śniowieckich początek swóy wiedzie? od tych

« samych Xiąźąt, z których powstał ów Król Ja-

«giełło, którego dzielne potomstwo Polsce, Cze*

«chom, Węgrom, Królów, Litwie i Rusi tylu

« Jfiążąt wydało. Z kim łączyli sig oycowie twoi?

« z krwią Xiąźąt udzielnych, z krwią Chodkiewi-

«czów. Kto był naddziadem twoim? oto patrz

«ten Dymitr, który razem męczeńską i bohater*

« ską śmierć poniósł; którego drgaiące serce Tur-

« cy z przebitego strzałami ciała dobyli, a pokra*

«iawszy iedli, chcąc nabyć odwagi iaka w niem

«była. (I)K tóź był Oycemtwoim? bohater, któ-

«ry od dzieciństwa woiennym tchnął duchem,

«którego spoyrzenie, choć słabo pędzlem tu za-

«trzymane, ieszcze do męztwa zagrzewaj On to

( i ) D y m itr W iś n io w ie c k i sy n A le x a n d ra X i?cia i S k o ru - c ia n k i, b y ł w ielk im m ężem , szczodrobliw ością i w sp a ­ niałością serca ró w n a ł się K ró lo m , odw agą i m ęztw em

n ik t z n im ró w n a ć się n ie śm iał. T a ta ró w , T u rk ó w ,

W o ło c h ó w , w łasn y m żo łn ierzem g ro m ił; o d C ara Iw a ­

n a p rz e c iw T a ta ro m b y ł w z y w a n y , i dopom ógł m u

do ic h zw yciężenia. W r . i 56a ciężko z ach o ro w ał,

tr o s k liw y o ta k d ro g ie d la oyczy zn y z d ro w ie , Z y ­

g m u n t A u g u st sw o ic h w ła sn y c h le k a rz y m u posłał...

(24)

— 8 3 —

nnie pó czcze i błahe nauki, ale po wyćwiczc-

« nie się w sztuce rycerskiey do obcych ieździł

«kraiów. On pierwsze stawiaiąc pole, tak sig

« dał nieprzyjacielowi oyczyzny we znaki, źe go

« do błagania pokoiu przymusił. On zbił Ko*

«zaków pod Sterczem, Omera Agę wodza tatar-

«skiego pokonał, Zbaraża dziedzicznego miasta

« oblężenie dzielnie wytrzymał. On pierwszy u*

S ław ą iego im ie n ia w z b u d z o n a , W o ło s z a ofiarow ała m u lio sp o d a rs tw o ; o n ie p r z y ią ł; ale w iększa liczba W o ło c h ó w ogłosiła w ty rn że sam ym czasie ho sp o d arem n ieiakiego T o m szę, k tó r y w o y sk o m iał liczn e. N ie u s tą p ił ied n a k śm iały D y m itr, z g a rs tk ą ż o łn ie rz y po­

ty k a ł się z T o m sz ą , lecz uledz m u siał p rzem o cy , zw ła­

szcza źe i c h o ry m b y ł ieszcze. P o jm a n y c h iego żo ł­

n ie r z y , p o o b rz y n a w sz y im n o sy i u s z y , poodsyłał T om sza w b ln y c h d o P o ls k i, ale D y m itra i tow arzysza iego Ja n a Piaseckiego, h e rb u

zabawa

, do S tam b u łu ia­

ko b u n to w n ik a odesłał. T am z ie d n e y s tro n y w szel­

k ie ła sk i i d a r y , z d ru g ie y śm ierć m u staw ian o , ieżli w ia ry C h ry s tu s a dla M ahom eta n a u k i n ie o d s tą p i;

011 zaś iako ry c e r z chrześciański w zg ard ził w ielkością, u c h w y c ił się śm ierci. Z aw iesili go w ięc T u r c y p rzez p ó ł p a h ak u żelaznym n a d odnogą m o rsk ą k u G ala- cie idąc. G d y ta k n a p o w ro z ie w isia ł, p y ta li go się ieszcze czy u zn a M ahom eta? o n zaw sze C h ry stu sa w ie lb ił. P o dw óch dniach p ro s ił, że b y m u łu k z strza­

łam i podano; i lu b o zaw ieszo n y k ilk u T u i'k ó w z ab ił;

ro z iu sz e n ib isu rm a n ie zaczęli tak że strz a ły n a niego ci­

skać, m ów ią że sam w ie lk i S u łta n Selim tę r z u c ił, k tó ra

m u śm ierć zadała. T u r c y w y ięli m u s e r c e , a dzieląc

się niem p o ż y w a li ie.

K ie s ie c ll.

(25)

** potoi*żył buntownika Chmielnickiego, on tak

*był wspaniały, źe co rok z dochodów wła*

Ksnych 180,000 zł. miedzy rycerskich ludzi roz*

(•rzucał; a gdy raz na wykupienie dziesięciu u rodaków z tatarskiey niewoli, nie stało mu

«iuź pieniędzy, ( bo więcey iesżcźe jdążgcy był t< umysł iego niżeli maiątek) Sygnet ślubny, z skar-

«bcu Zamoyskich mu dany,zdiął ż palca, i ód-

«dał bez wahania; wiedział źe wdzigcztlą mu

«będę 2a ten uszczerbek miłości dla sławy Uczy*

«niony. A kiedy iuz bliskim był skonania, pa*

umigtasz iakie były iego słowa? « O l czernuź na u łożu z nikczemnej gorączki iak podły n§*

w dzarz umieram ? czemuż mnie nie ugodziła

«w bitwie dzida kozacka albo oszcżep Tatarzy*

« na ? Opowiedzcie żal inóy synowi. * niech on

« przynaymniey umiera inaczey! «A Matką two*

uią wiesz kto iest? wiesż czyy żywot cię no*

« sił? czyie piersi karmiły ?-Zamoyskiey. O ! za*

« pewne nie ze mnie wziąłeś twą skromność aby-*

u teczną. Ow wielki Jan, Oyciec oyca moiego f

«który ród nasz tak podniośł, Wyniośleyśżych t< myśli od wnuczki swoićy mieć nie mógł! owa

<i żona iego Gryzelda, którey imie mi dano, lu*

«bo synowicą królewska r więcćy królewskich

Tom IX. Ner. L. 12

(26)

«uczuć nie miała; wzbudź więc i ty synu du,

« cha twego, zrównay go z twoią godnością; pa-

« miętay źe na wysokim stopniu podleyszą ie-

«szcze słabość się wydaie; chwalebny iest skro­

ił mność w pospolitych ludziach, ale w takim iak

«ty niewczesną. Kto na samym sobie nie po-

«lega, któż na nim polegać zechce? Zaufay

•« przecież raz sobie, połącz się z iakim panu-

« i a cym domem, choćby z Cesarskim; staw się

«dzielnie panom i szlachcie; przymuś Prymasa

«do żebrania łaski twoiey; niech cię, broń Bo>

«źe, żaden [nie przewyższy poddany , a zwła-

« szcza ten Chorąży, którego niecna żona niena-

«widzi mnie i ciebie, bom niegdyś przeciwną

« była iey związkowi z moim bratem; niewiasta

«rozumna i piękna, lecz chytra i przebiegła,

« swemu tylko narodowi życzliwa, która patrzy

« z zawiścią na wyniesienie nasze, która tą iedy-

« nie żyie nadzieią, że iey mąż a raczey ona kie-

« dyś panować będzie; bo i w Janie Sobieskim

«obok męzkiego ramienia niewieścia iest du-

« sza. (1) Wyrodziło się iuż dzielnych Polaków

( i ) M ai y a K azim ira d- Arcjuin b y ła n a p rz ó d żo n ą Jan a Zam oyskiego syna T o m asza , \rn ia K róJa M ich ała; gdy w p o w tó rn e śluby w eszła z Sobieskim w r. 1667, 011

■byi

d o p iero C horążym .

— 9 0 —

(27)

«plemię! więcey dziś w białogłowach męstwa^

« Biada nam ach biada! .. Tu wzruszona umilkła;

ale Król Michał nie przerwał iey milczenia znużonego drogą, zmęczonego iadłem, rozma­

rzonego trunkami, ukołysała mowa Matki; u- snął mimowolnie, sam niewiedząc kiedy, u- snął iak naysmaczniey.— Na ten widok mocny rumieniec okrył twarz Xiężny, krew ledwie iey , z oczu nie trysła. « O Boże! wyrzekła z boleścią,

«takiż to owoc wszystkich zabiegów moich! ta*

« kie życzeń spełnienie! o m y nędzni ludzie!

«Jakże często wysłuchując żądań naszych,’sro-

« go nas karzesz Panie! » — Kiedy tak skłoni­

wszy głowę gorżko dumała, uchyliły się zwol­

na drzwi od komnaty, i słowa: Czy wolno? w y­

szły z ust iaśnieiącey radością Starościny. Opoi*

wszy, nakarmiwszy gości swoich, troskliwa o wywczas stryienki i brata, odważyła się prze­

rwać im rozmowę, chcąc do spoczyku nakło­

nić. Nie zadziwił ią wcale stan uśpienia Kró­

lewski. icNiebożątko! powiedziała z cicha, iuz ci to dobrze po północy, kur piał dwa razy.»

A zwoławszy służebnych dworskich, zanieść go

kazała z krzesłem do przeznaczoney mu sypiał-

pialni; i nie odeszła dopóki go nie zobaczyła wy-

(28)

— 03

godnie Ielącego na własnem iey łóżku. — Na pół tylko ocknął się Król Michał, i w śnie głę-, ljokiim resztę przepędził nocy, Podobnyż sefif ogarnął wnet wszystkich, i panów dworskich le­

żących pokotem w iadalney izbie, i Starości­

nę, z córkami mieszczącą się na ten raz w cia- sney komorze, i całą podochoconą służbę kró­

lewską w stayniach, śpichlerzu i stodołach roz­

kwaterowaną, i zmęczoną czeladkę; iedna tyl­

ko Xiężna nie zmrużyła oka, nie położyła się nawet. Kiedy nazaiutrz wraz z wschodem słoń­

ca, syn wszedł do niey na dobry dzień i pożegna­

nie, nie wyrzekła słowa o tem ęo się stało.;

ęhciał ią przepraszać za mimowolne uchybie­

nie-^-nie dała; ale błogosławiła go z uczuciem.

On zaś ucałował iey nogi, pożegnał się serde­

cznie z siostrą, dziękował za miły i wygodny nocleg, gościnne przyięcie, siostrzenice, i wszy­

stkich domowych udarował hoynie, synowi mły­

narza Raczka zaraz % sobą icchać kazał, i łzy rozczulenia mając w oczach wsiadł do powozu, Zostawił Starościnę uszczęśliwioną, długo oczein wspominać miała; długo opowiadać Raczkom, ftnacznićyszym mieszczanom, sąsiadom, Xiędzi\

proboszczowi, iak wszystko tego wieczora szło

lćy iak z płatka, iak się ciasta udały, nie prze*

(29)

gotowały ryb y, iak dobrze Marysia utrafiła bi- iankg, iak Król brat rad był wszystkiemu, iadł i pił smaczno, a Panowie dworscy iak byli we­

seli i podochoceni. Lecz w .Xigźnie "Wiśnio- wieckiey widoczna od tćy pory zaszła odmia­

n a ; smutna, mało mówiąca, nie długo nawet w Kromołowie gościła; udała sig do Warszawy a tam zamknięta w PP. Wizytek klasztorze, ie- dynie postom i modlitwie oddana, zdała sig za­

pominać zupełnie źe matką iest królewską, nie ucieszyła sig tem nawet, kiedy iey w niedługim czasie znać dano, źe syn iey poślubił sobie E- leonorg, córkg Cesarza Ferdynanda III., a nirn minął rok trzeci, zakończyła życie.— Ubolewała nad iey oddaleniem i stratą dobra Starościna;ubole- wała nie mniey nad niedolą i wczesnym zgonem Królaf Michała; ale iak wyniesienie iego nie miało wpływu na iey życie i szczęście domowe, tak i śmierć w niczem ich nie zmieniła. Jedy­

ne odmiany, iakie zaszły w Kromołowie kiedy brat iego dziedziczki zszedł z tego świata i z tro­

nu* były te,' Maciey Raczek wrócił do pytla a a wesele Anny z Stanisławem Tarłem, które dłu­

go dla blizkiego pokrewieństwa przeszkód do.

znawało, ieszcze o sześć tygodni sig zwlekło*

(30)

IH. (1)

ANEKDOTY PRAWDZIWE O DZIE­

CIACH.

— 9 4 —

I G R A S Z K A S Ł O W .

Przy siedmioletniey Helence T ., która iak wszystkie dzieci lubi wiedzieć znaczenie każde­

go słowa, i w składni iego wy tłómaczenia szuka, ktoś mówił, źe ieden Pan z żoną się rozwodzi.

« Mamo ? co to rozwodziP spytała sig dziewczyn­

ka, czy to samo co zwodzi?»

P I Ę K N E W Y R A Z E N I E .

Mały Gucio T. pytał sig niedawno co to po­

jutrze? zaczgto mu tłórnaczyć. «A rozumiem , powiedział chłopczyk, to drugie iutro.«

Z A S T O S O W A N I E N A U K I .

Taidzie S. tłómaczyła dobra Ciocia, ucząc ią katechizmu, co to są duchy? mówiła że to isto­

ty które są, ale których widzieć nie można. Tai-

( i ) , A r ty k u ł d ru g i połączony na te n raz zo stał z a r ty k u ­

łem pierw szy m .

(31)

da słuchała pilnie, a nazaiutrz prosiła Cioci o pa*

pier, mówiąc: ze rysować będzie. Dostawszy arkusz, po chwili przyszła, i prosiła o drugi. Czy iuź tamten zarysowany? spytała Ciocia.— Juź.

Pokażźe.— Pokazała. Nic na papierze nie było.

Cóz to znaczy?— Ja duchy rysuię! powiedziała

mistycznie dziewczynka.

(32)

WYIATKI DO UKSZTAŁCENIA SERCA

w

I STYLU SŁUŻYĆ MOGĄCE.

— 96 I V . ,

W IA ZAM E POLKI.

N IE K T Ó R E W Y I Ą T K I Z D Z IE Ł X IĄ D Z A P IO T R A S K A R G I , ( i )

Kazanie mianc na pogrzebie Królowey Polskiey ANNY JAGIELLONKI.

D n ia

12

L is t o p a d a ro k u

1596.

w K ra k o w ie .

O m y ln a p rz y ia ź ń , i p ró ż n ą ie s t piękność. N ie w ia ­ sta b oiąca się P an a, ta w y c h w a la n ą będzie.

P r z y - pow ieści Salomona r.

3 i«

Godzi sig po śmierci człowieka pobożnego chwalić, przykład cnot iego ludziom zostawić ^

( i ) D zieła S kargi są z b y t o b s z e rn e , ażeb y d o k ła d n e

t

n ic h w y ią tk i w tem piśm ie um ieszczone b y d ź m o g ły , A le chcąc choć c o k o lw ie k obeznać z sty lem ieg o d zie­

ci czytaiące

R ozry w ki,.

w y daw ca to d la n ic h u c z y n i,

co Z dzisław d la sio stry ; w y p isze w sk ró c e n iu

kazań kilka

, a potem p rz y to c z y

niektóre m yśli i zdania

tego

w ielk ieg o Pisarza. N in ie y s z e kazanie n ay w ięcey dla

tego n a czele um ieszczone z o s ta ło , iż zaiąć ła tw o

m oże, iakopośw ięcone pam ięci d ro g ie y uam K ró lo w e y .

(33)

pamiątką wieczną dobroć iego uczcić, i ża o wać a płakać śmierci iego. «Przed śmiercią nie chwal nikogo (‘ 2 ^)» dla odmiany i niedotrwania, któremu ludzka słabość podległa; lecz po doko­

naniu pracy i drogi żywota tego, i po skończe- uiu roboty «chw»lmy dobre robotniki, ” aby wspominanie ich było ku błogosławieństwu, nam do zbudowania, onym do zapłaty. !Nie będzie­

my chwalić tey białeygłowy króle wskiey z uro­

dy i wdzięczności, bo to lekkie i spólne ze złe- mi dary; ale iako Mędrzec każe, zboiaźni Bożey, i z cnót, które z niey rosną;, sławić ią winni ie*

steśmy. Pierwey iednak włożyć to chcę do serc waszych, dla zbawienney przy pogrzebie nau- ki: iako śmierć wielkich ludzi płci oboiey, wię­

ksze w nas użalenie nad ludzką nędzą wzbudza;

iaśniey w niey na słabość szczęścia świeckiego patrzymy; znacznieyszy iest i głośnieyszy ich u padek; większa w nich boiaźń mocy Boskiey straszliwszy do sądu Bożego przystęp; większa szkoda i żałość gdy wielkiego i królewskiego stanu ludzie umieraią. —■

Okrom samego w ciele żywota nie wiele u- bogiemu śmierć odeymuie. Mało miał: nie wie­

ją ) E k lezy ast. 11.

Tom IX* Ner. L. 13

(34)

— 98 —

le traci; i nie iest wielkie nad iego śmiercią uża­

lenie. Lecz człowiek stanu i szczęścia wielkie­

go, z bogatego staie się ubożuchny nędznik; pó­

ki źył, tysiącami szafował, skrzynie złota i sre­

bra napełniał; swoiem to bydź mienił, i w tem się kochał, i przygód żadnych się nie bał;agdy zasnął, nic nie znalazł wręku swoich! ze wszy­

stkiego złupiony i odarty iako poymaniec nay- nędznieyszy został. Śmierć wszystko wydarła, i porzucić kazała.

Z onego roskosznika w potrawach, w szatach, pościeli, iedwabiach, w woniach drogich, staie się brzydki i sprosny trup; z onego podniosłego i gromadnego wielkim dworem ludzi ubranych i zacnych obtoczonego, staie się u grobu i w ziemi, odbieżany, wzgardzony i osierociały. Z onego możnego, przed którym wszyscy drżeli, staie się pośmiewisko i wzgarda; iako straszydło u prosa, po którym ptacy depcą, co naprzód przystąpić do niego nie śmieli. Z onego który do siebie wszystko garnął, zbierał, brał, zamy­

kał, sciskał, stała się rozbita puszka, w któnj młot śmierci uderzył, i z niey wszystko w y­

sypał.-

(35)

O dziwna a straszliwa odmiano L Tak gdy Amaza wielki Dawida króla hetman, zabity, na drodze z wyciekłemitrzewy leżał, żołnierze mi- iaiący mówili: «0'nże to tak wielki Pan, ca chciał bydź na mićyscu Joabowem? patrz na co przyszedł ?» Gdy Iezabelę, przed którą zie­

mia drżała, z okna zrzucono, i zdeptaną kopy-' tami końskiemi psy iadły, lud mówił: «Onaź to IezabelP» Srogie i ciężkie odmiany w śmier­

ci panów wielkich, smutne użalenie nad nę­

dzą ludzką pobudzaią, czego na ubogich i nizkicb ludkach nie znać.

Na wielkich panach gdy umieraią, łacniey doznawamy słabości wszystkiego ludzkiego szczę­

ścia, i niepodobney naprawy i trwałości iego.

Gdy ubogi umarł mówimy: Nędza go i nie­

dostatek umorzył; nie miał co ieść, grubemi po­

trawami się zepsował i robotą zerwał; nie miał

się czem leczyć, ani barwierza, ani doktora, mieć

nie mógł, ani lekarstw potrzebnych. A panu

wielkiemu z Indyi lekarstwa przywożono, ze

Włoch doktory miał; co naykosztownieyszych

i nayzdrowszych potraw używał, a przecie nic

nie pomogło, odiąć się śmierci nie mógł.

(36)

Gdy ubogiego kmiotka zabiia, i wszystko po nim zginie, nie dziwuiemy się, iludzkiey niepotę- źności nie znamy, bo mały odiąć się nie mógł i iako robak zdeptany iest. Ale gdy pan i król wielki, który takie woyska i tak straszliwą moc i dostatek woienny i domowy miał, upadnie i polęże, i wszystko się po nim rozproszy, do­

piero mówimy: «Nic na świecie niemasz mo­

cnego ani trwałęgo, odmiana i nędza naywyzsze szczęście tego świata rozbiia!.. Żarty z ciebie każde szczęs'cie czyni, trochę się ukaże, a wnet odbieży i zdradziło— Gdy kto ubogi umrze, wstrzęsieriia, wzruszenia i odmian żadnych po nim nie masz, iakoby liść z dębu cichuchno zle­

ciał, iako o iego narodzeniu, tak też o śmier­

ci ledwie kto wiedział; i niemasz po nim roz­

ruchów , ani swarów , ani niepokoiów, ani odmian. Lecz gdy pan wielki umarł, iako dąb mocny ogromny głos i trzask, lecąc na ziemię uczynił. Wszyscy się przelękli, drudzy wnie- pokoie i w swary wielkie po nim wpadli | dru­

dzy szkodę i zgubę swoię śmiercią iego odnie­

śli; i iest z śmierci panów i królów większy przestrach i nauka dzielniejsza. — Przestrach iest, bo ieśli lew tak poległ, a cóż szczeniątko?

— 100 —

(37)

ieźli się dąb tak mocny obalił, a cóź z małą wierzbinką będzie? Nauka iest iź szczęścia świa­

ta tego nie takie są iako się widzieć dadzą, ale są iako ie Apostoł nazwał, malowaniem, rzeczy sainey w sobie nie maiące.

Na pańskich śmierciach straszliwsza iest moc Boska. Panowie są iako morze, które się wia­

try podnosi i burzy, i straszliwi są,,wszystkim zatopieniem grożąc. Lecz im Bóg mówi: « uci- chniy! poty wyleway, tu sfóy!» ( 1 ^ gdy im koniec żywota zamierza i moc ich króci. Nie wielka siła trzcinę złamać, i ubogiego umorzyć, ale żelazo przełomie, króle i pany zniszczyć, to moc iest naywyższa i straszliwa, którey się wszyscy bać m am y...

Nakoniec większa iest szkoda i żałość z pań- skiey śmierci, niźli z ubogiego, bo panowie i królowie dobrzy wielkie pożytki ludziom czy­

nią, rządem, sprawiedliwością, obroną; poko- iem, i czuynem o poddanych swoich obmyśla­

niem. Gdy Król Saul zabity iest na woynie, kazał Dawid białym głowom płakać, mówiąc:

«Córki izraelskie, płaczcie nad Saulem, który was odziewał iedwabiem wroskoszach, który

i ) J o b . 3 i .

(38)

1 0 2

dawał ubiory złote stroiom waszym.* Pewnie ręką swą Saul niewiastom poddanym nie dawał ubiorów; ale ie dawał obroną i pokoiem, za któ­

rym się bogactwa i dobre mienia rozmnażają, pod pany, którzy miłuią lud swóy. — Jako był on Macha beusz i bracia iego miłośnicy narodu ewego, dia'którego radzi zdrowie kładli; gdy w bitwie polegli płakał lud mówiąc: «Polegli moca­

rze, którzy wybawili lud izraelski.» Nad Abne- rem gdy umarł, Dawid płakać też kazał... bo wiele wszystkim na iednym królu abo hetma­

nie dobrym zależy.. Gdy dobry pan umrze, słusznie iako iest u proroka mówić i źało*

waćmamy: «Upadła korona z głowy naszey, biada nam żeśmy zgrzeszyli!»— Acz tez z dru- giey strony wielka iest ludziom ochłoda i radość, gdy zły pan i niepoźyteczny abo tyran umiera.

Bo inaczey światby nigdy pokoiu nie miał, gdy.

by śmierć nie pomagała. A kto go ukróci? a kto złego naprawi? a kto tak Jadowitego lwa i wil­

ka, który się ludzką krwią karmi, uskromni? sa­

ma śtnierć, która w tey mierze iest bardzo po­

żyteczna, iz złym nie da na wieki grzeszyć, iszko-

dom i niepokoiom ludzkim zabiega, gdy tyrany

i niesprawiedliwe morzy i zabiia.

(39)

Nie o takich nam teraz rzecz, ale o tey wiel- kićy Królowćy Annie Jagiellonce, którey żało­

sny ten pogrzeb czynim, która nie tyło szkody źadnóy królestwu temu i ludziom swoim nie u- czyniła, ale osobliwą miłośnicą narodu swego bgdąc, wielce im pożyteczna była; pokóy, do­

bre ich rozmnażała, i z wielkich trudności wy­

rywała; iż zeyścia iey bez żałości i serdecznego bólu, i wylania łez naszych wspominać nie ino- żem. Nie tyło wszystkim pożyteczna, i rzeczy- pospolitey i poddanym swym iako Matką była, ale tg cnotg przełożonych dobrych, z przodków swoich wzięła, i ona rodzay ich jako ostatni po­

tomek zamknęła... Prawnuczką iest Jagiełły, ta Anna Królowa, który Litewskie szerokie pań­

stwa z koroną tą złączył, poznawszy Boga pra­

wego , cały naród Litewski mu uzyskał... córką iest Zygmunta. On migdzy wszystkiemi braty swemi w 'panowaniu nasławnieyszy i nayszczg- śliwszy był, wielki obrońca wiary , nabożeń­

stwem Bogu miły, zwycięztwy wielkiemi sła­

wny, nieprzyiaciołom koronnym straszliwy, do­

mowym swym wdzięczny, miłośnik wielki lu­

du swoiego, mądry sprawiedliwy, cnót chrze-

iciańskich pilny... Między czterema córkami

(40)

Zygmuntowemi sama Anna w koronie dla wie- la niebespieczności, które Bóg przez nią odda.

lał, została.

BIłodaść iey i wychowanie przystoyne królew- skiey dostoyności i chrześciaóskiey było. Od star­

szych swoich wiary katolickiey nabożeństwa przy­

uczywszy si§, dziwnie ie rozmnażała i statecznie w nich trwała... Na modlitwie i kościołach wiele godzin, nad zwyczay i siłę niewieścią trawiła., między pospólstwem nieznaioma iako uboga ie- dna w kościele zostawała, zwłaszcza w Warsza­

wie u Bernardynów. - W postach była bardzo surowa, zwłaszcza gdy do S. Sakramentów przy­

stępować miała, abo gdy w potrzebach pospoli­

tych iakie modlitwy nakazane b yły, abo gdy mąż iey Stefan na woynie przemieszkiwał. Srzo- dy nigdy iedzeniem mięsa, aż do śmierci i zcze*

ladką swoią nie przestąpiła. W ceremoniach i służbie kościelney tak była umieiętna i ćwiczo*

na, iż sama kapłanom, zwłaszcza warszawskim, za Biskupa i Wizytatora stała, i na nią się w pil­

ności służby Boźey oglądać musieli. Miłowała stan panieński i w nim miała wolą zostać aż do śmierci, by iey była miłość ku Rzec 2 ypospoli- tey i oyczyzny, uspokoienie królestwa tego nie

— 1 0 4 —

(41)

gdy przyinówki, ani podeyrzenia ze strony skro­

mności nie miała, i była zawdy wszelakiey nie­

uczciwości nieprzyiacielem; swoim nie przepu­

ściła, i dlatego wiele prześladowania i frasunków, od wyższego stanu białych głów cierpiała. Ży­

wot wszystek iey p e ł n y był frasunków i utra­

pienia, na którym Królom i wielkim stanom nie schodzi. Drudzy muiernaią, że to naywię- ksze szczęście na święcie, Królem bydź albo Kró­

lową.. a wysokie drzewa więcey wiatrom mo­

cnym podległy, częstsze na nie troski i boiaźni;

na wyniosłe wieże częściey gromy biią. Bar- . dziey ich każda krzywda i nędza boli; bardziey ich każdy przypadek stroszcze. Z młodości pa­

trzyła na śmierć oyca swego Zygmunta wielkie­

go; patrzyła na smutny odiazd Matki swoićy Bo­

ny z Polski; po którey z siostrą Katarzyną zo­

stając, i oną się ciesząc, i tę pociechę żegnaiąc ią do Szwecyi utraciła, i sama w sieroctwie wiel- kiem została; które acz Król August opatrował, iednak srogie przypadki przymięszane były, w

* których oczu swoich od łez nie osuszała. Przy­

padła ciężka pokusa wszystkiemu królestwu, a iey naybardziey iako ostatnie osierocenie; śmierć

T o m I X . N er. L . 14

(42)

1 0 6

brata ićy Króla Augusta bez zostawienia potom*

ka krwi królewskiey. Sama tyło we płci swey z domu królewskiego zostaiąc, oczy wszystkich ludzi na się obracała. Przychodziły na nią ta­

kie czasy, iź w niedostatku nie małym zostawać musiała, niewiedząc czem i kuchnią opatrzyć*

Raz nie została iedno przy iednym kubeczku sre­

brnym, na który aź do śmierci, sierotką go zo- wiąc, rada patrzyła.

Na wielkie zawieszenia w królestwie podczas bezkrólewia i rozdwoienia ludzi patrząc, gdy iedni tego, drudzy owego, niezgodnie i z niebez­

pieczeństwem Oyczyzny obierali, iako była wielka miłośnica Oyczyzny swey, na modlitwach i postach prawie omdlewała; Kapłany i inne które mogła nabożne do wołania ku Bogu po- budzaiąc. A gdy iey większa część stanów ko­

ronnych dała znać, iź pokóy i zatrzymanie O y czyzny inaczćy stać nie może, iedno żeby Wo- iewodę Siedmiogrodzkiego Stefana, za małżon­

ka wzięła, długo się rozmyślając, uczyniła nare­

szcie miłości ku Oyczyznie zadosyć, i na męża

takiego przyzwoliła. Zezem się często i przed

ludźmi, nie tyło przed Bogiem oświadczała, iź

to i samego szczerego ku ludu swemu baczenia

(43)

i chęci uczyniła. Co sig nam wszystkim i ko­

ronie szczęśliwie powiodło. Bo za takiem mał­

żeństwem pokóy i iedność królestwu sig wró­

ciła, i cokolwiek dobrego i sławnego, i tey R.

P. pożytecznego Stefan, Król wielki, dzielny i mądry, małżonek iey uczynił, to sig słusznie ma przyczytać iey ku Oyczyźuie miłości.

Łat iedenaście z Stefanem wojennym prze*

żywszy, i z iego sig rycerskich niebespieczeństw frasuiąc, a zwycigztw gęstych i mądrego kró­

lestwa sprawowania pociechg maiąc, wielkiego*

smutku z śmierci iego zażyła, i nowe sig trwo­

gi dla bezkrólewia otworzyły. W których ona znowu, do zgody lud przywieść chcąc, życzyła siostrzeńcowi swemu Zygmuntowi, dzisieysze- mu Panu naszemu, iako własnemu synowi, kró­

lestwa^ Do czego za jakićm staraniem i czu­

ciem , i pilnością., za kłopoty wielkiemi i na­

kłady przyszła, wy. lepiey wszyscy pamiętacie... * Jakie miała prześladowania, i boiaźni od. przeci­

wników tey elekcyi, wiecie.... W oyny one i.ob- Igżenie Krakowa iako- ią. suszyły 2 U. Piotrko­

wa z iaką sig trwogę i boiaźnią do> Warszawy wracała? Jednak po wielkich troskach, pocia- szył ią Bóg, i i. ośm lat patrzyła na królowa—

i

j

(44)

nie Jakoby syna swego, i i oglądała iego potóm- Stwo, wnuczki swoie, córeczkę i syna Króla J. M.

na ręku swoich piastując-.. Lecz po tey pociesze nastąpił nie długo kłopot nieodbyty, to iest 6 - statnia niemoc i śmierć bliska.

• Gdy w lecie roku przeszłego * od chrztu sy- naczka Króla J. M. Władysława, do Krakowa przyśpiała, po owym chrzcie źle się mieć po­

częła; i zaraz odnawiała w Krakowie testament:

aź się wybrawszy znowu do Warszawy, i kil­

ka miesięcy charleiąc, na, końcu miesiąca Sier­

pnia roku tego, czuiąc-się słabą, rzekła do spo­

wiednika: « Już rychło wpadnę w niemoc, z któ- rey nie wstanę.» I na początku Września na­

stąpiła na nią wielka choroba, w którey po kil- ku dniach do tegoż spowiednika rzekłaś* « Już się źadnćy pociechy na zdrowiu nie spodziewam.»

A on iey powiedział: « Jeźli tak, rzućmyź się do Boga, który lepszemi i wiecznemi nagrodzi.»

I przyięła ś. Sakrarnenta,- ostatnie pomazanie, przy bytności żałosnego-syna swego Króla J. M.

który fcnią zaraz bolał. — Iest się czem budować obmyślaniu iey w onych królewskich dostat­

kach o śmierci i o gotowaniu się do niey? Sły­

szałem z ust iey, gdy powiadała iako wszystkie

(45)

potrzeby do pogrzebu podswoićm łóżkiem cho­

wała, i z sobą woziła, a testament zawdy po­

rządnie spisany miała. Grób sobie przed kilka­

naście lat w Krakowie zgotowała, i na nim się zawdy tam będąc modliła, na swóy obraz i kamień grobowy patrząc, o końcu swoim my­

śląc. I Jirzetoż Bóg iey dał bardzo szczęśliwe zeyście.— W niemocy kończąc żywot swóy, na każdą godzinę słuchała rozmów i upominania na­

szego duchownego, na pytania nabożnie nam -odpowiadaiąc, & ochotą końca pragnęła, i mó­

wiła: « Śmierci się nie boię, ale się sądu Boskie­

go boię.» A gdyśmy iey iako kapłani dobrą myśl czynili, iż sędziego łaskawego mieć będzie, który dla niey umarł, ręce podnosząc, Bogu dziękowała i pociechę brała. Czeladkę swoię, którą dziwnie miłowała, płci oboiey przepra­

szała, dziękowała, Królowi J. M. wszystkich za­

lecała. Samego Króla'J. M. upominała, aby po­

bożnie panował,cnot przodków swoich, Królów polskich naśladowcą będąc, lud swóy i tę oy- czyznę miłował, a oddaiąc mu ręką swą testa­

ment i klucze do pozostałych rzeczy, hoynie łzy

z oczu królewskich wytoczyła. Królowćy też

J. M. młodey, która iey pilnie w niemocy słu*

(46)

— 1 1 0 —

żyła, i wnuczętom swoim upominki fegnane z wielką miłością oddawała; i tak pięknie i ci­

cho do Oyców swoich odeszła.— Król J, M. sam palcami swemi, iako Józef Jakóbowi oycu swe*

mu oczy iey zamknął.

Była białogłowa wielkiey prostoty i uprzóy- mości serdecznej; chytrości, oszukania, szko­

dy żadnemu nigdy ani życzyła, ani czyniła. Nie­

winność Chrześciiańską wyraźaiąc, i nieprzyj­

aciołom nigdy źle nie oddawała. W łaskawo­

ści królewskiey, w politowaniu i miłosierdziu, zwłaszcza nad wdowami, sierotami i kmiotkami i wszystkiemi uciśnionemi, serca i wnętrzno­

ści otwarzała ; pomagając i u Królów, i czem mo­

gła. Na iałmuźny ręce otwarzała; kościołom, zakonom, szpitalom, i Akademii dobrze czyniąc.

Dom swóy królewski i panną będąc i w dową

porządnie sprawowała , powagę królewską Ł

uczciwość temu stanu ptzystoyną we wszyst-

kiern zachowuiąc. Dwor swóy dostatkiem o-

patrowała, naznaczone zapłaty zawdy oddaiąc,

i opatrzeniem ie dozywotnem podzielaiąc.— U

marłym też miłosierdzie wielkie pokazowała,

I i z gospody ich i pogrzebów uczciwość opatro-

wała. — Matce z wielkim nakładem w Burze grób

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

trzywszy się przez czas uieiaki młodzieńcowi, uyrzał w nim obok pięknych serca przymiotów, bardzo spóźnioną i źle prowadzoną edukacyą, osądził źe iuż nie

Blisko od tygodnia w W arszawie, zaraz po przyieździe starałem się bydź przedstawionym Królowi i złożyć mu dzięki za wyświadczone mi dobrodzieystwo; pierwsze

ków cokolwiek tylko wyniosłych; w nich na dwie lub trzy stopy pod powierzchnią ziemi, znayduią się tak zwane popielnice czyli ialet na­?. czynia gliniane w które

pany został, niech wie że podskarbim iest Nieba, i że w tych któremi się cieszy dobrach, insi tak­. że część

Wiek dziecinny iest wiekiem w którym iak wam iuż wiadomo, wszystko się zaczyna, wszy, stko się rozwiia, wszystko z łatwością

Naytrudnieyjsza więc dla w ielu Osób cnota, W iara, dzieciom iest nayłatw ieyśza; ale M atka, która chce żeby Wiara zbawienne w iey dziecięciu owoce sprawiła,

gę swoię obrócił, i dopiero zNowomieyskiey wyieżdżał bram y, kiedy iuż dziatki Rymarza przybiegły dać znać źę się zbliża; pokazał się wnet tłum ludzi