• Nie Znaleziono Wyników

Losy rodzeństwa w czasie wojny - Michalina Teresa Migryt - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Losy rodzeństwa w czasie wojny - Michalina Teresa Migryt - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MICHALINA TERESA MIGRYT

ur. 1932; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, rodzeństwo, brat, siostra, praca sanitariuszki, junaki, wojsko, pomoc rodzicom, trauma

Losy rodzeństwa w czasie wojny

Mój brat najstarszy to pracował w tak zwanych tych junakach, za [okupacji] były takie junaki – pomoc taka, tam dowożenie czegoś. Brat nie pracował przy szkole, pracowała moja siostra i brat średni, a my, najmłodsi, tylko dorywczo rodzicom pomagaliśmy, żeśmy nie byli zatrudnieni, bo jeszcze ja do szkoły chodziłam.

Najstarsza siostra to już była mężatką, mieszkała osobno.

[Brat najstarszy, Józef] w ogóle przed wojną już nie mieszkał [z nami], tylko był w Kijowie, tam była szkoła oficerska. Był bardzo zdolnym uczniem w szkole podstawowej, później jak skończył szkołę, to naszych rodziców nie stać było dalej go kształcić. [Wtedy] dyrektor [pomógł mu] i wysłał go do szkoły takiej podoficerskiej.

Tak że ja jego tylko tyle pamiętam. Jakoś przed samą wojną przyjechał na przepustkę, to tylko go pamiętam, jak chodził po mieszkaniu, palił papierosa i był bardzo zdenerwowany. A mama tylko mówiła: „Józiu, usiądź. Co cię gnębi?”, a on tylko głową kiwał: „Nic.”. Mój brat średni, który jeszcze nie pracował za okupacji, to był cztery lata ode mnie starszy, ja miałam siedem lat, jak wojna wybuchła. Brat poszedł na ochotnika do wojska, był w Bieszczadach, szli tym szlakiem, gdzie Ukraińcy tam rządzili. Co brat mój opowiadał, to coś okropnego, co on spotykał.

Wpadł w przepaść śnieżną, dobrze, że za jakiś czas szli [kolejni] i mu pomogli, bo nie wiem, jak by tam się skończyło. Zapalenia płuc dostał, [kiedy] później już pracował, to sobie załatwił taką rentę większą, po wojsku. [Natomiast] moja siostra pracowała jako sanitariuszka w wojsku.[Pewnego razu] po prostu chciała [przyjechać] do domu, a nie miała przepustki i jak tu przyjechała do Lublina [to] akurat był kontrola, a [to] nie byli Polacy, tylko Rosjanie. Ona w mundurze, wzięli ją zaczepili, żeby [pokazała]

przepustkę, to ona mówi, że nie ma przepustki. No to pod ścianę [ją], bo to [pewnie]

szpieg. Ona im zaczęła tłumaczyć, gdzie mieszka, przecież niedaleko od dworca do nas było, przyprowadzili [ojca], dopiero tatuś zaczął z nimi rozmawiać i ją wypuścili.

[W] wojsku zapoznała jakiegoś chłopaka i ten chłopak jej umarł na kolanach, przeżyła [duży] szok, bardzo była nerwowa. Później jej się odbiło [to] na zdrowiu, dłuższy czas

(2)

przecież leczyła się. [Kiedy tylko] policjant szedł, to ona się zaraz chowała, bo ją zabiją, bo to zaraz będą strzelać do niej. Jak już poszła na emeryturę, to dopiero córka jej starsza zaczęła: „Czegoś – mówi – mamo ty papierów nie składasz?

Przecież ci się należy – mówi – więcej.”.

Data i miejsce nagrania 2011-11-30, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W [19]68 roku, w ludowej ojczyźnie, w okropny sposób zaszczuli tego profesora Segała, ekstra specjalistę, okulistę. Krzywda mu się

I tam też był w wojsku Ślązak, ponieważ Ślązacy dobrze mówili po niemiecku, i mój brat się dogadał z tym Ślązakiem, że są w Lublinie i żeby zawiadomił mamę jego.. I

Później, [po wojnie] już oświata przejęła i mój tatuś nadal został, jak to się mówi, palaczem przy tym centralnym ogrzewaniu, [a] mamusia gotowała dla dzieci jedzenie

Nigdzie się nie chodziło w czasie okupacji, tylko albo do siostry, bo mieszkała tam na działkach niedaleko, albo do kościoła i zresztą nawet nie było czasu na to, bo jeżeli

Na choinkę to siostra starsza kupowała takie twarze aniołków, osobno nóżki, osobno ręce, tułów się rysowało, z bibuły się robiło sukienki, ten tułów się

Szwagier był wysoki, [a] tam na działkach każdy miał płotki, różne takie zagrodzenia, ale szwagier z jednej działki na drugą przeskakiwał, jak czuł, że jeszcze nie ma

Miałam koleżankę, na tej samej ulicy w kamienicy mieszkała, to ona do mnie przychodziła, to myśmy się tak bawiły, ona miała lalkę, ja [też miałam] lalkę taką niedużą.

Później to się chodziło zwiedzać ten Majdanek – ale przed tym jeszcze to myśmy słyszeli najpierw straszne ujadanie psów i traktor był włączony, to było