• Nie Znaleziono Wyników

My przecież żyjemy z klienta - Krystyna Doroń - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "My przecież żyjemy z klienta - Krystyna Doroń - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KRYSTYNA DOROŃ

ur. Niedrzwica Duża

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe Projekt "Rzemiosło. Etos i odpowiedzialność", ulica Zamojska, relacje w pracy, pracownicy, kupno towarów, deficyt towarów, PRL

My przecież żyjemy z klienta

Muszę powiedzieć, że mam kontakt dobry z klientem. Zawsze trzeba było być miłym dla klienta, wysłuchać klienta, pomóc mu i do dzisiaj tak jest. Z klientem trzeba umieć [postępować]. Nie trzeba było [walczyć o klienta], ale klient nasz pan, to jest normalne. Trzeba być miłym, wtedy się ma klienta. To jest bardzo ważne, to są usługi, my po prostu żyjemy z klienta, musimy być miłym i musimy dbać o klienta.

Prezes zawsze mówił, że trzeba być miłym, on tak umiał kierowników nastawić. Ale nie każdy jest miły. Pracowałam z takim jednym panem, który był bardzo niemiły dla klienta. Ja mówię: niech pan wcale nie wychodzi, bo pan po prostu jest nerwowy, narwany… Pan nie może z klientem… Najlepiej ja wyjdę, załatwię. Prezes tak ustawiał kierowników na zebraniu, żeby być miłym, żeby być uprzejmym.

A w sklepie mięsnym uprzejmości nie było. Znam taką jedną panią, ona na LSM-ach mieszka, Baj się nazywała, i ona pracowała tu na Zamojskiej, była kierowniczką. Była bardzo miła dla klienta. Tu był sklep mięsny, po tamtej stronie. Tutaj gdzie materiały, w tym miejscu. Jedna jedyna, co była bardzo miła dla klienta. A tak to jak śmiecia traktowali, naprawdę. A ona była bardzo miła. Takich ludzi prawie nie było. To tylko ona jedna, jedyna, co była taka normalna. A tak to jeszcze nie raz wypchnęli z kolejki.

Stało się dwie godziny, bo bez kolejki się nic nie kupiło. Różnie to było. Miałam taką koleżankę, która pracowała w mięsnym sklepie, to też do niej jeździłam nieraz po pracy, to mówię: weź mi tam coś zostaw. Bo ja bym po prostu nic nie kupiła, cały dzień w pracy, no kiedy bym kupiła? To były bardzo ciężkie czasy. Młodzież, tak jak moja córka na przykład - oni nie wierzą, że takie coś było, nie wierzą, że było ciężko kupić na przykład herbatę, chleba czy papieru toaletowego, a to makabra była. To jeszcze jak się prowadziło - ja działalność i ona działalność, to się tak czasami z kimś dogadało.

(2)

Data i miejsce nagrania 2016-06-09, Lublin

Rozmawiał/a Anna Góra

Transkrypcja Karolina Szczapańska-Jeremicz

Redakcja Karolina Szczapańska-Jeremicz

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Później z Wileńskiej przeniosło się to biuro na Krochmalną, no i w [19]89 roku, we wrześniu, przeszłam na prywatne, trzydziestego września.. Było tak, że wszystko

[Pracownicy] wiedzieli, że ja jestem dobra w pracy, radziłam sobie, jak powiedziałam tak zrobiłam i oni mnie się bali.. Żeby od kogoś wymagać, trzeba być samemu

Także to z biura prezes mnie po prostu, chciał, żebym przyjęła, że sobie dobrze radzę, to żeby przejąć, być kierownikiem i robić nową produkcję No za wszystko

Później księgarnia była, zlikwidowali księgarnię, bo nie było klienta, to oni jeszcze te księgarnię wzięli i tak poszerzyli sklep i zaplecze, przecież oni mają duże zaplecze

Bardzo dużo ludzi chodziło z Zamojskiej do łaźni, bo tu nikt łazienki prawie nie miał.. Każdy do ubikacji za

W szkole się dobrze uczyłam, no i w pracy sobie też dobrze radziłam, aż mi zazdrościli - panowie, którzy już pracowali po dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat,

Miałam wtedy siedem lat, więc to trochę za młody wiek, żeby iść do komunii, ale ksiądz powiedział, że zbliża się front - czerwiec, [19]44 rok, a, że moja siostra szła

To znaczy, ja moich rodziców nie widziałam jak zginęli już, ja nie widziałam, ale zawsze, zawsze się mówiło, żeby przede wszystkim być człowiekiem.. Jak się