• Nie Znaleziono Wyników

Środowiska polonijne w opinii artystów drugiej i trzeciej fali

W dokumencie Artysta jako Obcy (Stron 174-177)

Trzy pokolenia polskich artystów w Londynie

3. Trzecia fala – nowa artystyczna migracja transnarodowa

3.3. Środowiska polonijne w opinii artystów drugiej i trzeciej fali

W toku swoich narracji artyści odnosili się także do coraz liczniejszej polskiej migracji na Wyspach Brytyjskich. Opowieści dotyczące Polaków mieszkają-cych w Londynie pojawiają się w rozmaitych kontekstach i ujawniają całą gamę opinii i emocji. W jednej z nich wątek ten pojawił się w trakcie przed-stawiania planów związanych z ewentualnym powrotem do kraju:

Ale teraz, od pewnego czasu, zaczynamy myśleć o powrocie do Polski. Jedną z przyczyn jest napór polskiej emigracji. Dlatego, że ten komfort, że Anglicy nie są rasistami, kończy się. Ich cierpliwość się kończy, a Polacy naciągają ją do granic. A ci, którzy pracują ciężko, nie pojawiają się w gazetach, bo to nieciekawy temat. A jeśli nawet to napiszą raczej o tych, którzy na przykład wchodzą do mieszkania i zamieniają je w skłot. To niestety wymyślili Polacy, takie procedery. Ale ci młodzi, fajni ludzie nie są tematem do gazet. Tu się ta ilość emi-gracji odbije czkawką, bo jak Polacy zaczną żądać świadczeń: socjalnych, emerytalnych itd., to może być nieprzyjemnie, nawet dla tych, co tu pracowali ciężko [wywiad 5. Malarz].

Zmianę charakteru migracji polskiej opisano także w innej narracji. Przed akcesem do Unii Europejskiej wyjazd nastręczał większych trudności, a legalizowanie pobytu i uzyskanie zezwolenia na pracę wiązało się z ko-niecznością podjęcia nauki w szkole języka angielskiego. Ten drobny formal-ny wymóg, zdaniem kolejnej narratorki, miał pewien, może niezbyt duży, ale jednak dostrzegalny wpływ na kształt polskiej diaspory:

Z moich spostrzeżeń tu są inni ludzie. Wcześniej bardziej byli nastawieni na naukę i roz-wijanie się, nie tylko bicie tej kasy. Poza tym były te wymagania chodzenia do szkoły, chyba że ktoś chciał pracować na czarno, nie obchodził go zupełnie język. Większość ludzi była jed-nak w szkołach językowych i coś z tego zostało. Wielu przyjeżdżało po studiach, wydaje mi się. Teraz, skoro taka wolność przyszła, większość przyjeżdża po szkołach zawodowych, może po liceach i mniej ludzi chce się kształcić dalej, a większość idzie do pracy i to raczej mało płatnej. Stąd też wychodzi niezadowolenie tych ludzi, rozczarowanie, kiedyś kurs funta był lepszy, wię-cej można było za tego funta w Polsce kupić, to się zmieniło [wywiad 7. Malarka, scenograf].

Zmiana i lawinowy przyrost polskiej populacji w stolicy Wielkiej Brytanii dostrzegany jest przez przedstawicieli wszystkich pokoleń migrantów. Na-wet ci, którzy przebywają w Londynie jedynie trzy lub cztery lata, zwracają uwagę na szybko zachodzące zmiany:

Kiedyś to był zupełnie inny Londyn, teraz wchodzisz do metra, idziesz ulicą i słyszysz polski. Polskie sklepy z polską żywnością, jest nas tu mnóstwo. Ja nie chcę nikomu ubliżać, ale

Rozdział IV. Trzy pokolenia polskich artystów w Londynie każdy wie, jak jest. Ciężko wbić się tu w jakieś środowisko, żeby nie żyć z Polakami. (…) Teraz jak to obserwuję, to przyjeżdżając tu bez angielskiego, możesz normalnie funkcjonować. Są biura, które ci założą konta; tu jest tyle Polaków, że się opłaca. Sklepy polskie; obracasz się w kolektywie i dajesz radę. Ja z takimi ludźmi pracowałem na budowie. Totalnie zamknięte środowisko [wywiad 11. Fotograf].

Swoją wizję zmian i różnic pomiędzy poszczególnymi pokoleniami mi-grantów z Polski scharakteryzowała w opowieści jedna z artystek żyjąca w Londynie od kilkunastu lat. Kolejne fale docierających do Londynu Pola-ków reprezentowały odmienne formacje społeczne. Różniły ich pokoleniowe doświadczenia historyczne oraz wyobrażenia na temat życia na emigracji, co oddaje następujący fragment narracji:

Nie chciałabym mówić źle o Polakach, bo sama jestem Polką i zaciekle bronię Pola-ków, gdy ktoś mówi o nich coś złego. Natomiast, tak jak wszędzie, są ludzie mili, materiali-ści, pomocni, i tu widać wyraźnie granice; ja dzielę to na trzy pokolenia: pierwsza grupa to ci, którzy zostali tu po wojnie, druga grupa to ta solidarnościowa, trzecia – młoda emigracja. Starsi to bardzo kulturalni ludzie. Prezydent Kaczorowski załatwił dla nich wiele możliwości. Ci, którzy połakomili się na pieniądze, to pracowali w kopalniach na przykład. Inni mieli dużo możliwości. To są często ludzie, którzy nie znają dobrze polskiego. Dość ubogo mieszkają. Ci, którzy są architektami, adwokatami, żyli na dobrym poziomie. Kulturalni, starsi, eleganc-cy. Druga fala solidarnościowa, którą najmniej cenię. Przyjeżdżali masowo, szukać azylu (…). Ci wartościowi ludzie to wrócili: aktorzy, lekarze, po studiach. Zostali ci, którzy nie mieli do czego wracać. Młodzi ludzie, którzy przyjeżdżali do pracy, pracowali na budowach, bo każdy może to robić. Wyzyskiwani, często jeszcze dziś ich wyzyskują (…) są też tacy, którzy się przy-stosowali. Ale ci z fali solidarnościowej uważali, że są prawdziwymi Anglikami. Oni mówili: ci Polacy z Polski. Natomiast teraz jak zaczęli przyjeżdżać, to bardzo fajna młodzież, elokwen-tna, znająca język, chcą tu żyć. Są otwarci, czują się Europejczykami, ich zachowanie jest do-bre, czują się jak u siebie. Ale przyjeżdżają też ci, którzy chcą pieniędzy z Anglii, szczególnie zasiłków. Stosunek Anglików do Polaków nie jest zbyt dobry. (…) Traktują nas jak niechcia-nych przybyszów. Z drugiej strony jesteśmy postrzegani jako fachowcy, ludzie sympatyczni i otwarci [wywiad 7. Malarka, scenograf].

Interesujący wątek w świetle rozważań nad funkcjonowaniem świata artystycznego dotyczy instytucji promujących polską kulturę w Londynie (lub tych, które przynajmniej teoretycznie mają takie zadanie). Pojawił się on w kilku narracjach, odzwierciedlając skrajnie zróżnicowane opinie oparte na odmiennych doświadczeniach:

Kiedyś interesowałam się trochę Polskim Instytutem Kultury. Ten w Londynie działa po prostu fatalnie. On jest w centrum. To jest bardziej konsulat, ambasada. A w POSK jest bieda i nic się nie dzieje. Może to dobre dla takich ludzi, którzy amatorsko zajmują się malowaniem, ale w Londynie powinien powstać instytut, który promowałby polską sztukę i kulturę. Trzeba sobie zadać sporo trudu, by ściągnąć tu środowisko brytyjskie i zaprezentować im (polską sztukę – T. F.). A oni nie mają zbyt dużo powodów, by przyjść. A świetnie na przykład radzą sobie choćby grupy czarnych. Tu zainteresowanie sztuką czarnych, afrykańską jest ogromne.

Artysta jako Obcy

176

I dziwię się, że nikt z nas nie zadaje sobie trudu, by skupić uwagę na Polsce. Tym bardziej że od kilku lat w Londynie jest nas bardzo dużo, to są świetne momenty [wywiad 9. Artyst-ka–kurator].

Wspomniany już POSK (Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny) pojawiał się także w innej narracji, ponownie w jednoznacznie negatywnej konotacji:

Mój kolega określił POSK jako strupieszałą instytucję. Zgadzam się. Oni mają tam swoich artystów i trudno się tam przebić [wywiad 13. Poetka].

Kolejne wypowiedzi dotyczące tej instytucji mają podobny ton, ujawnia-jący przy tym międzypokoleniowe napięcia. Ośrodek utożsamiany jest prze-de wszystkim z pierwszą falą migrantów, którzy zresztą powołali go do życia. Oto opinia przedstawiciela młodego pokolenia polskich artystów z Londynu:

Jak przyjechaliśmy, to zaczęło się to trochę nakręcać. Od osoby do osoby, od słowa do słowa, od znajomości do znajomości; poznaliśmy sporo poetów, pisarzy, muzyków, arty-stów, filmowców. To przyjemne. Zaczęły się tu rozkręcać organizacje, by być poza POSK. Nikt tego miejsca nie lubi. To jakby wejść do komunistycznego baru. Ten ogromny budynek jest utrzymywany z dotacji państwowych. To są nasi kombatanci. To zostało wybudowane przez kombatantów, to jest wielkie i niebiedne środowisko. My płacimy składki za miejsce w tej ga-lerii, bodajże 300 funtów za tydzień, za wystawę [wywiad 10a. Malarka].

W przytoczonych wypowiedziach zarysowały się trzy linie zarzutów. Pierwsza opiera się na sugestii, że POSK może przyciągnąć osoby amatorsko zajmujące się sztuką, lecz z pewnością nie profesjonalistów, a już na pewno nie środowisko brytyjskie. Druga bazuje na przekonaniu, że ośrodek posiada

swoich artystów i istnieje poważny problem z tym, aby się tam dostać i

za-istnieć jako twórca. Trzecia, zawiera explicite stwierdzenie, że ta instytucja nie jest lubiana i konieczne jest powstanie innych inicjatyw alternatywnych w stosunku do niej. Jednak należy pamiętać, że POSK to ważny fragment hi-storii polskiej diaspory w Londynie istotny dla wielu emigrantów wspierają-cych i zaangażowanych w jego działanie. W książce Krystyny Kaplan [2006] znajdujemy idylliczny opis tejże placówki. Oto kilka przykładowych zdań. „Budynek POSK od zewnątrz wygląda okazale, olbrzymie okna pozwalają zajrzeć do kawiarni, księgarni czy biura podróży. Oszklone drzwi zaprasza-ją do środka. (…) Na klatce schodowej wiszą obrazy znakomitych artystów. Neonowe światło zmienia ich kolory, ale widać, że są to dzieła wysokiej klasy (…) Po schodach biegają dzieci, tutaj już urodzone, niosą bajecznie kolorowe krakowskie kostiumy – prawdopodobnie mają występ na scenie teatru” [ib.: 253]. Opis tej Arkadii skupiającej polskie środowiska różnych pokoleń ewi-dentnie kontrastuje z przytoczonymi fragmentami wypowiedzi młodych ar-tystów. Wyraźnie widać, że ośrodek służy innym środowiskom niż te, do

któ-Rozdział IV. Trzy pokolenia polskich artystów w Londynie rych należą młodzi artyści, a przynajmniej ci, którzy brali udział w badaniu. Dla jedynej narratorki reprezentującej pierwszą falę, miejsce to było ważne jako centrum kultywowania kultury polskiej, ponieważ jej zdaniem spełniało doniosłą funkcję integracyjną i edukacyjną. Jednak artyści młodszego poko-lenia funkcjonują już w ponadnarodowym wymiarze, ich emigracja nie ma charakteru przymusowego, a ich stosunek do kraju, choć często niepozba-wiony tęsknoty, nie jest już tak sentymentalny. Inne są zatem oczekiwania młodych twórców względem placówek o charakterze kulturowym i innych działań promujących polską sztukę oczekują. Tworzenie jedynie dla środo-wiska polonijnego nie jest ani celem, ani ambicją tych artystów. Sytuując się w przestrzeniach transnarodowych, pragną wychodzić ze swoją sztuką w po-nadnarodowy obieg. Zmiana postaw młodych twórców i ich artystycznych strategii odzwierciedla globalne transformacje w systemie funkcjonowania kultury. Budowanie ponadlokalnych sieci powiązań staje się ważne i atrak-cyjne dla młodych artystów migrantów. W rezultacie to one stają się głów-nym środowiskiem ich funkcjonowania i to z nimi młodzi twórcy wiążą swoje plany biograficzne, zarówno życiowe, jak i artystyczne.

W dokumencie Artysta jako Obcy (Stron 174-177)