• Nie Znaleziono Wyników

Adaptacja – pierwsze lata spędzone za granicą

W dokumencie Artysta jako Obcy (Stron 148-152)

Trzy pokolenia polskich artystów w Londynie

2. Druga fala – uciekając z PRL

2.2. Adaptacja – pierwsze lata spędzone za granicą

Przyjazd z komunistycznej Polski do Anglii na początku lat 80. oznaczał ko-nieczność doświadczenia stresogennej zmiany kulturowej i systemowej. Wymagał on przejścia przez proces poważnych społeczno-psychologicznych transformacji. Od ich przebiegu uzależniona była adaptacja w nowym środo-wisku, a ich pozytywny efekt mógł stać się źródłem satysfakcji, traktowanym przez narratorów w kategorii biograficznego sukcesu:

Przejechanie z jednego systemu w drugi, bo jak wyjeżdżałam, to tam (w Polsce – T. F.) był ten jeszcze bardzo wschodni system, a tu ten bardzo zachodni, to tak zbija z tropu, że to czego człowiek jest pewien, zaczyna na nowo kwestionować i musi ustawić sobie priorytety

Rozdział IV. Trzy pokolenia polskich artystów w Londynie na nowo i to strasznie długo trwa, prawie tak, jak urodzenie się i dorośnięcie. Więc to jest dla mnie sukcesem [wywiad 2. Artysta rzeźbiarz].

Metafora dorastania na nowo będzie pojawiać się jeszcze kilkakrotnie w kolejnych opowieściach z poszczególnych miast. W początkowym okresie pobytu na emigracji poza komplikacjami administracyjnymi, pojawia się cały zestaw innych koniecznych do rozwiązania problemów. Ten pierwszy okres zazwyczaj cechuje się spiętrzeniem trudności i intensyfikacją działań, które należy przedsięwziąć, aby zorganizować życie za granicą. Wszystko to prze-biega w warunkach nieznanych dla migranta i dlatego dodatkowym czynni-kiem deprymującym staje się konieczność konfrontacji z inną kulturą, której ów nie rozumie i w przyspieszonym tempie musi się jej uczyć. Brak kultu-rowych kompetencji, w tym przede wszystkim dogłębnej znajomości języ-ka, powoduje nieustanne narażenie na niezrozumienie i wzmaga poczucie wyobcowania. Wreszcie pojawia się także potrzeba przepracowania swojej relacji z pozostawioną ojczyzną. Ten ostatni aspekt przebiegu asymilacji pod-kreślono w jednej z biograficznych opowieści:

(…) coś czego się nie spodziewałem jako młody człowiek, to było to, co można byłoby nazwać kompleksem latarnika, czyli wyobcowanie i pewna doza tęsknoty za tym, co polskie [wywiad 2. Artysta rzeźbiarz].

W czasach, kiedy świat dzieliła żelazna kurtyna, kwestie powrotów, wizyt i kontaktów z krajem pochodzenia były mocno problematyczne. Psychiczny ciężar wyjazdów emigracyjnych był tym samym o wiele bardziej dotkliwy niż dziś. W rezultacie pierwszy okres pobytu za granicą to szukanie swojego miejsca, instalowanie się w nowej rzeczywistości – zarówno w wymiarze spo-łecznym, jak i psychicznym. To także konieczność przepracowania swojego stosunku do opuszczonego kraju:

Z jednej strony to zderzenie było dość łatwe, bo czekało na mnie miejsce w szkole ar-tystycznej, miałem kwaterę w domu mojego wuja. (…) Musiałem jednak znaleźć sobie nie-zależne miejsce; wyprowadziłem się do wynajętego pokoiku z innymi studentami. Przenio- słem się w ten format studencko-emigracyjny. Miałem takie myśli, które towarzyszyły tym czterem ścianom; okienko tego pokoju wychodziło na wschód, tam na tym wschodzie to było miejsce, skąd człowiek przybył i to był ten odnośnik, ten wschód był ważny, często byłem w tym pokoju i patrzyłem na tę stronę. To było ważne: ten podział Europy, słuchałem często radia; to zawsze miało dla mnie psychologiczny wydźwięk. Wyspa oferowała pewne pojęcie bezpieczeństwa, to kanał, którego Niemcy nie przebili podczas II wojny, choć próbowali. (…) A więc bezpieczeństwo z jednej strony, ale z drugiej przeszkoda [wywiad 2. Artysta rzeź-biarz].

Rozpoczynaniu emigracyjnej egzystencji bardzo często towarzyszy am-biwalencja uczuć. Opuszczanie własnego kraju (rodziny, znajomych, pracy),

Artysta jako Obcy

150

konieczność zanurzenia się w nowej, obcej rzeczywistości i organizowanie życia od podstaw – wszystko na początku życia migracyjnego może wyzwalać skrajne emocjonalne napięcia. Londyn, którego doświadczał i który obserwo-wał narrator w momencie swojego przybycia, był miastem pełnym kontra-stów. Z jednej strony zachwycało to, co pozostało z atmosfery swinging London, z drugiej przygnębiał ponury obraz biedy i szarzyzny. Swoje wrażenia artysta przedstawił w następującym fragmencie narracji:

Przyjechałem w 1971. Swinging London był w latach 1965–1968 taki najbardziej typo-wy. Swinging London to były enklawy, lepiej sytuowane, jeśli chodzi o Londyn, a większość Londynu była dość szara, ponura, ze straszną ilością biedoty. To nie był optymistyczny obraz Zachodu [wywiad 2. Artysta rzeźbiarz].

Opanowanie języka jest nieodzownym warunkiem normalnego funk-cjonowania. Jednak, jak podkreśla jeden z narratorów, kwestia ta nigdy nie zostaje do końca rozwiązana. Emigrant zawsze będzie skazany na niepełne opanowywanie obcego sobie języka, zwłaszcza gdy zaczyna życie na emigra-cji już jako człowiek dorosły:

Nie narzekam na słownictwo, nie mam ogromnej bariery językowej, jednak na język zwraca się uwagę i nie jest to nigdy kwestia rozwiązana, ciąży ona na jakości, człowiek jest zredukowany prawie że do dziecka. To wymaga od Anglików cierpliwości, a nie każdy jest zdolny do takiej cierpliwości. Słowianie mają podobny sposób wyrażania myśli, są one bardzo uwarunkowane, często krążące, zanim dojdą do sedna. Anglicy najpierw wyłuszczają kwestię, a potem ewentualnie dobudowują myśli towarzyszące. Ja wiem, że mój sposób mówienia po angielsku jest specyficzny. Ludzie zauważają, że ja używam nietypowych zwrotów i słów, myśli są wyłuszczane w trochę inny sposób niż normalnie. Choć rozmowy są różne, w zależności od rozmówcy i okoliczności. Więc ta inność językowa jest akcentowana, nie tylko akcentem, ale też i innością wynikającą z wysławiania się [wywiad 2. Artysta rzeźbiarz].

Zagadnienia związane z językiem pojawiły się w cytowanej narracji kilka-krotnie. Jednym z kontekstów wypowiedzi na ten temat były także rozważa-nia na temat Polaków, którzy odnieśli sukces w Londynie. Zdaniem narratora bardzo pomocne okazywało się posiadanie krótkiego nazwiska, łatwego do zapamiętania i wymówienia dla Anglików. Sam narrator w swojej zawodowej praktyce konserwatorskiej posługuje się jedynie swoim imieniem, dodatko-wo pisanym w wersji łatwej do odczytania i wypowiedzenia przez Anglików. Maskowanie oryginalnego nazwiska, poprzez posługiwanie się pseudonimem lub angielską wersją imienia, jest także w pewnym stopniu elementem takty-ki asymilacyjnej. Inna strategia adaptacyjna, polegająca na unikaniu kontaktu z innymi Polakami, została ujawniona podczas analizy wywiadów paryskich. Okazuje się jednak, że pojawia się ona także wśród polskich twórców z Lon-dynu, którzy uzasadniają ją głównie naturą praktyczną, wynikającą z przyję-tej strategii adaptacyjnej i wizji funkcjonowania w nowym kraju:

Rozdział IV. Trzy pokolenia polskich artystów w Londynie Obcość w początkowych fazach statusu emigracyjnego jest ważna, ja od początku stara-łem się prawie że unikać kontaktu z Polakami, chodziło mi o to, by się jak najbardziej zin-tegrować z Anglikami, nie wpaść w to polskie środowisko. W przysłowiowy sposób można określić, że wejście w teren współdziałania polskiego w polskim Londynie znaczyłoby wej-ście w tę zaściankową emigracyjną sytuację, a człowiek był młody, zainteresowany językiem, innymi młodymi ludźmi, jedyna polska osoba w moim życiu, to gdy jechaliśmy na niedzielny obiad u wuja, choć to był angielski dom, tylko on był Polakiem. Musieliśmy tam funkcjono- wać w angielskim formacie, mówiliśmy tam po angielsku. Codzienność też była w an- giels kim języku, co powodowało dla Polaków myślowe perturbacje [wywiad 2. Artysta rzeźbiarz].

Jak się okazało w dalszej części narracji, poczucie obcości nie zniknę-ło całkowicie nawet po wielu latach spędzonych w tym kraju. Nie chodzi już jednak o wewnętrzne, subiektywne poczucie obcości, a o świadomość tego, jak jednostka odbierana jest przez przedstawicieli społeczeństwa gos-podarzy. Innymi słowy, nawet jeśli w jaźni subiektywnej pojawia się już dobrze ugruntowany wizerunek siebie zadomowionego i sprawnie funkcjo-nującego w nowych realiach, to w jaźni odzwierciedlonej zawsze pobrzmie-wać będzie głos kogoś, kto przypomni imigrantowi o jego pochodzeniu:

W Anglii czułem się tak, jakbym był obcy, dlatego że zbyt silne korzenie miałem w Pol-sce. Był taki okres, że świadomie pracowałem nad integracją i pamiętam o pewnych kwe-stiach poruszanych w rozmowach, moje argumenty zostawały odrzucane, bo myślałem we wschodni sposób. Integracja integracją, ale jak przychodzi co do czego, to argument twojej obcości zaczyna odgrywać ogromną rolę [wywiad 2. Artysta rzeźbiarz].

Permanentne poczucie obcości, wykraczające poza pierwszy okres adap-tacyjny, zostało jeszcze dobitniej wyrażone w kolejnej narracji. Obcość staje się zatem w większości przypadków nieuniknionym, stałym elementem kon-struującym tożsamość migranta:

Brakuje mi tej polskiej natury, zapachów, ludzi, słońca… Tam jest inne powietrze niż w Anglii. Ta natura polska mnie pociąga i nie czuję się tu Angielką. Nie mogę tu wrosnąć, cały czas tam (do Polski – T. F.) jeżdżę [wywiad 3. Malarka].

Wypowiedź ta ukazuje problemy asymilacyjne, które dotykają także osób zabezpieczonych egzystencjalnie, posiadających wsparcie w budowaniu swo-jego życia na emigracji. Jak widać, w pewnych przypadkach nawet to nie gwa-rantuje pełnej kulturowej aklimatyzacji. Tęsknota objawia się niezależnie od ekonomicznej i społecznej sytuacji emigranta i okazuje się trudna, czasami niemożliwa do pełnego biograficznego przepracowania.

Artysta jako Obcy

152

W dokumencie Artysta jako Obcy (Stron 148-152)