• Nie Znaleziono Wyników

Chomicz zapisał w swoim wspomnieniu o Czechowiczu, w jaki sposób poznali się w jednej z księgarń:

Z Józefem Czechowiczem zetknąłem się po raz pierwszy w lubelskiej fi lii księgar-ni Gebethnera i Wolff a, mieszczącej się na Krakowskim Przedmieściu w okaza-łym budynku hotelu „Europejskiego” – była to jesień 1923 roku. Ówczesny kie-rownik księgarni, typ polonusa o szczup-łej rasowej twarzy, z sumiastymi wąsami, był mecenasem sztuki oraz przyjacie-lem młodzieży interesującej się

książka-Grafi ka Witolda Chomicza zamieszczona w „Baryka-dach” nr 1 (1 październi-ka 1932). Informacja ze spisu treści: „wit chomicz – z teki lubelskiej”. Pismo w zbiorach WBP im. H. Ło-pacińskiego.

3 Witold Chomicz, Sta-re mury Lublina, „Ar-chitektura” 1969, nr 7, s. 242-243.

Ludzie

i lamówkę. Wyznaczył nawet cenę, jaką mógłbym uzyskać z takiej transakcji.

Mając ambicję pokrywania kosztów ma-teriałów malarskich, oraz, w dalekich marzeniach, nabycie używanego rowe-ru, z radością przyjąłem propozycję.

Zauważyłem, że jedyny klient księgar-ni, skrupulatnie wertując półki z książ-kami, z zainteresowaniem przysłuchuje się naszej rozmowie. Gdy już żegnałem się, podszedł do nas, z miłym uśmie-chem zwrócił się do księgarza i zapytał:

„Może pan nas zapozna? Czy mogę i ja

zobaczyć?” Z przyjemnością otworzy-łem swoją teczkę ponownie, a on poda-jąc mi rękę wyrzekł dość głośno „Cze-chowicz” i z wielką uwagą oglądał za-wartość teczki.4

Drugie spotkanie Czechowicza z Chomi-czem miało miejsce na wiosnę 1924.

Witold Chomicz: Korzystając z wczes-nej ciepłej wiosny, już w kwietniu, w okresie ferii wielkanocnych, chodzi-łem na Stare Miasto rysować różne mo-tywy. Gdy biedziłem się nad panoramą Zamku i Podzamcza ze wzgórza archi-diakońskiego5 – ktoś stanął za moimi plecami. [...] [Obserwatorem] okazał się Czechowicz. [...] witając się ze mną rzekł:

„[...] miło jest spotkać miłośnika poezji właśnie tu, gdzie tyle słońca i przestrze-ni.” Powiedziałem mu o założonej „Elip-sie”, o zamieszczonych wystawach. Zain-teresował się tym żywo, ale nadmienił, że jest w Lublinie krótko, przejazdem, wąt-pi, czy będzie na wystawie, ale niedługo przyjedzie już na stałe, i że na pewno na-wiąże kontakt, który mu wiele przynie-sie radości, tym więcej, że zna niektó-rych członków grupy.6

Z lat 1925-1927 spędzonych w Lublinie Cho-micz zapamiętał osobę Czechowicza przez pryzmat recytacji i spacerów:

Lata 1925-27 były latami stałych i czę-stych spotkań z Józefem Czechowiczem.

Witold Chomicz, Zamek w nocy, litografi a koloro-wa, 1931. Półcienie w ko-lorze brązowym. W zbio-rach WBP im. H. Łopaciń-skiego.

Witold Chomicz, Lubelskie getto, grafi ka, niedato-wana. Brama Grodzka od strony żydowskiego Pod-zamcza.

4 Tamże, Okruchy wspo-mnień, s. 127-128.

5 „Wzgórze archidiakoń-skie” to najprawdopo-dobniej okolice Placu po Farze, który przyle-ga do wschodniej skar-py Wzgórza Staromiej-skiego i ul. Archidia-końskiej. Przed wojną roztaczał się z niego wi-dok na sąsiednie Wzgó-rze Zamkowe i żydow-skie Podzamcze – patrz ilustracja powyżej. Być może przed opisywa-nym tu spotkaniem z Czechowiczem Cho-micz robił szkic właśnie do tej grafi ki?

6 Tamże, s. 129.

39

nr 30 (2006)

Witold Chomicz

Przeważnie odbywały się u niego, w po-koiku parterowej ofi cyny przy ulicy Nie-całej, gdzie zbierała się gromadka mło-dych ludzi. Wiele czasu poświęcano na czytanie utworów poetyckich gospoda-rza lub wybitniejszych utworów poezji awangardowej. Niezapomniane wraże-nie odnosiło się słuchając śpiewnej, wraże- nie-poradnej recytacji autorskiej samego Czechowicza, który interpretując włas-ne wiersze wyraźnie przeżywał je za każ-dym razem. Wydawały mi się one bar-dzo melodyjne i wyraźnie owiane nutą melancholii. Do dziś pamiętam moc-ne recytacje Jana Samuela Miklaszew-skiego, ale nie czytał on wierszy gospo-darza. Były to wiersze: Amundsen Wie-rzyńskiego, Słowo o Jakubie Szeli Jasień-skiego oraz Koniec świata Gałczyńskie-go. Interpretacja recytatorska Jana Sa-muela była niezwykle sugestywna i wie-lokrotnie chętnie przez nas słuchana.

Gospodarz tego niewielkiego zagra-conego lokalu, pełnego książek, brulio-nów i luźnych kartek papieru, zaparzał zazwyczaj dla swych gości mocną her-batę, stawiał cukier, a w glinianej misce słodycze. Goście, znając gusta gospo-darza, sami również przynosili ciastka, pączki, chałwę lub inne specjały.

O ile sobie przypominam, to Czecho-wicz równolegle do pracy pedagogicz-nej pracował w redakcji „Ziemi Lubel-skiej” i najczęściej można go było spot-kać na odcinku między ówczesnym ki-nem „Corso” a ulicą Kościuszki, gdzie mieścił się lokal redakcji. Tam zbierało się już starsze pokolenie lubelskich poe-tów i literapoe-tów, związanych z awangar-dowym „Refl ektorem”, my bywaliśmy stosunkowo rzadko, na wyraźne zapro-szenie. Miłe wspomnienia zachowałem z niedalekich spacerów na Stare Miasto lub na peryferie Lublina. Z reguły cho-dziło się w coraz inne miejsca, stawiając sobie za cel zobaczenie panoramy Lub-lina z okolicznych pól i pagórków. Za-zwyczaj w takich spacerach brała udział niewielka liczba uczestników, i to

rzad-ko ci sami. Czechowicz przychodził na umówione miejsce na skwerze przy Pla-cu Litewskim w lekkim drelichowym ubraniu, w kołnierzu à la Słowacki. Za-wsze miał torebkę z cukierkami oraz notatnik z karteluszkami prób poe-tyckich. Czasem czytał te próby, czę-sto notował, można było dostrzec, jak szybko męczył się, i zazwyczaj od nie-go wychodziła inicjatywa wypoczynku.

Wówczas następowała wymiana wiktu-ałów uczestników, przy czym z reguły Czechowicz częstował słodyczami.7 Czechowicz cenił twórczość Chomicza i nie zapomniał o nim po wyjeździe z Lublina.

W liście do Chomicza wysłanym z Francji

„Dodatek Literacki »Ziemi Lubelskiej«”. Pod redak-cją Józefa Czechowicza.

Zdobniki grafi czne Juliu-sza Kurzątkowskiego. Po-święcony poezji pracy rąk – „Ziemia Lubelska” nr 303 z 9 listopada 1930 (pismo w zbiorach WBP im. H. Ło-pacińskiego). Być może jest to jeden z dodatków, od projektowania których Witold Chomicz rozpoczął pod wpływem Czechowi-cza swoje zainteresowanie grafi ką użytkową

(typo-7 Tamże, s. 129-131.

Ludzie

(Paryż, 24 kwietnia 1930) Czechowicz zwra-ca się z prośbą:

Gdyby Pan zechciał w gmachu YMCA [Young Men’s Christian Association – Chrześcijańskie Stowarzyszenie Mło-dych Mężczyzn] w Krakowie odszu-kać Aleksandra Winczewskiego, moje-go byłemoje-go ucznia z Wołynia, a obecnie człowieka na bruku, pokłóconego z ro-dziną, uciekniętego z domu dla muzy malarstwa...

Myślę, że znajomość z Panem bardzo dodatnio wpłynęłaby na niego.8 Witold Chomicz: Jako redaktor „Pło-myka” w Warszawie Czechowicz sa-morzutnie zamieszczał moje litogra-fi e z teki Lublin w nocy, które zazwyczaj umieszczał jako ilustracje do kolumny swych wierszy o Lublinie.9

W liście do Antoniego Madeja wysłanym 19 listopada 1933 z Warszawy Czechowicz użył na określenie Chomicza żartobliwego zwrotu: „Witold Pictores z Lublina”10.

Czechowicz zainteresował Chomicza ty-pografi ą.

Witold Chomicz: Wiedząc, że intere-suję się grafi ką, zetknął mnie z zecerami drukarni „Sztuka” Józefem Banasikiem i Janem Janiszewskim11. [...] Skończyło się na kilku układach drukarskich wy-korzystanych w „Dodatku Literackim”

„Nowej Ziemi Lubelskiej”.12

Poprzez Czechowicza zaintereso-wałem się typografi ą. Wydał w bardzo śmiałym układzie typografi cznym swój tomik kamień. Dzięki protekcji Czecho-wicza pozwolono mi współpracować z dodatkiem nowej „Ziemi Lubelskiej”, który ukazywał się w postaci arkusza czerwonego koloru13. Wraz z Kurząt-kowskim robiliśmy w drukarence przy ul. Kościuszki jego typografi ę. Lublino-wi zawdzięczam pierwsze imperatywy w zagadnieniach książki. […] Czcion-ka jest elementem niezwykle ważnym, komponującym wszelką treść, powinna być zgodna z treścią. [...] To, że poezji należy nadawać właściwą formę edy-torską wyniosłem od Czechowicza.14 grafi ą). Informacje na ten

temat, pochodzące od różnych osób, są dość nie-spójne (por. hasła „Witold Chomicz” i „Ziemia Lubel-ska”) i wymagają osobnej kwerendy.

Witold Chomicz, Lubelski zaułek, grafi ka 1923-24 – ul. Basztowa (krótki łącznik między Krawiecką i Podzamczem).

Na sąsiedniej stronie: re-klama z „Expressu Lubel-skiego i WołyńLubel-skiego”, 4 czerwca 1939.

8 List do Witolda Cho-micza, w: J. Czecho-wicz, Listy, oprac. Tade-usz Kłak, Lublin 1977, s. 119.

9 Witold Chomicz, Okru-chy…, s. 136-137.

10 List do Antoniego Madeja, w: J. Czecho-wicz, Listy, s. 234.

11 Ci sami zecerzy skła-dali tomik Czechowi-cza Kamień. Kiedy po-eta pracował w „Zie-mi Lubelskiej” jako se-kretarz redakcji i reda-gował swoje „Dodatki Literackie”, pismo było drukowane w drukarni

„Przełom” przy ul. Ko-ściuszki 2.

12 Witold Chomicz, Okruchy…, s. 133.

13 W Bibliotece im.

H. Łopacińskiego do-stępne są tylko dodatki wydrukowane na zwy-kłym, białym papierze.

14 Alojzy L. Gzella, Od znaczka do portretu,

„Kurier Lubelski”1968, nr 23, s. 3.

R E K L A M A

Józef Czechowicz: Henryk Domiń-ski urodził się w Lublinie 13 lipca 1913 roku. Kształcił się w Piotrkowie i Ra-domsku. W r. 1930 pracował w fabryce papieru w Myszkowie, mając zamiar po-święcić się technice. W r. 1931 wrócił do Lublina, gdzie zaczął pracować doryw-czo jako dziennikarz w miejscowych wy-dawnictwach. Pierwszy wiersz pt. Klasz-tor drukował w „ABC” [pismo warszaw-skie]. Obecnie mieszka w Warszawie i pracuje w pismach stołecznych.

Bibliografi a. Utwory Domińskie-go drukowane w „Zecie” i „Kamenie”.

W r. 1938 Hoesick wydał 7-my „Arkusz Poetycki” [poetycka seria wydawana w Warszawie] poświęcony poezji Do-mińskiego.1

Powyższa nota biografi czna została napisa-na przez Józefa Czechowicza specjalnie do Antologii współczesnych poetów lubelskich.

Zredagował ją ks. Ludwik Zalewski.

W wykazie treści i opisie jednego z bru-lionów Czechowicza, sporządzonym przez Wiktora Ziółkowskiego, zawartym w jego

niewydrukowanym artykule pt. ...gdzie ka-lafi ory PIANĄ i kwiaty z bibułek szumu - nie-znany brulion Józefa Czechowicza, znajdu-jemy przepisane z tego brulionu dedykacje dla Henryka Domińskiego, które Czecho-wicz umieścił na dwóch fotografi ach:

Fotografi a wym 60x90 mm przedsta-wia: Czechowicz pod fi larem. Z dedy-kacją: „heniowi domińskiemu, aby pa-miętał że poezja ma cień i światło jak ta fotografi a. J. Czechowicz 1934”2. Jest to zdjęcie wykonane Czechowiczowi w Bramie Gnojnej. Poeta stoi oparty o ścia-nę, pod fi larem bramy. I druga dedykacja:

Fotografi a wym. 60x120mm przedsta-wia: portret Czechowicza. Z dedyka-cją: „henrykowi poezja = wielka bez-interesowność tem samem jest jedyną wartością nic ponad nią J. Czechowicz w sierpniu 1935”.3

Jest to zdjęcie rysunkowego portretu Czechowicza wykonanego przez Romana Kramsztyka (znanego rysownika).

Wacław Gralewski: Domiński po ukoń-czeniu szkoły w Lublinie przeniósł się do Warszawy, gdzie zaczął pracować jako dziennikarz. Uważany był nawet za dobrze zapowiadającego się reporte-ra. Średniego wzrostu, szczupły, ale silny i zwinny, o ostrych rysach twarzy i dłu-gim, trochę spiczastym nosie, robił wra-żenie człowieka, który chce zadać jakieś nie cierpiące zwłoki pytanie. I mimo że posiadacz takiej fi zjonomii nie otwierał ust, czekało się na to pytanie. Z natury nie był zbyt wylewny i gadatliwy, ale gdy zaczynał mówić, mówił jasno, logicznie i zwarcie. Wszystko się trzymało kupy.

Pochodził ze znanej kupieckiej rodzi-ny osiadłej w Lublinie od dawna. Do-mińscy byli papiernikami. A i Henryk

1 Ludwik Zalewski, An-tologia współczesnych poetów lubelskich, red.

Ludwik Zalewski, Lu-blin 1939, s. 173.

2 Julian Kot, …gdzie ka-lafi ory PIANĄ i kwia-ty z bibułek szumu. Nie-znany brulion Józe-fa Czechowicza, Zbio-ry Specjalne WBP im.

Hieronima Łopaciń-skiego, rkps 2302 (Wik-tor Ziółkowski: Artyku-ły i notaty dotyczące Jó-zefa Henryka Czecho-wicza z lat 1944-1966), k. 123.

3 Tamże, k. 123.