• Nie Znaleziono Wyników

Gimnazjum im. J. Zamoyskiego

Józef Łobodowski: Po ukończeniu szkoły powszechnej w roku 1924 po-wstało pytanie: co dalej? Matka myśla-ła przez jakiś czas o seminarium na-uczycielskim, ale kierownik szkoły jej to wyperswadował. „Pani syn jest zdol-ny. Seminarium nie daje prawa wstępu na wyższe studia”. […] Oczywiście, mia-ło być gimnazjum klasyczne. W Lubli-nie były dwa takie gimnazja: państwo-we imienia Staszica i prywatne zwane

„Szkołą Lubelską”. Okazało się jednak, że u Staszica nie ma miejsc, „Szkoła Lu-belska” zaś odpadała ze względu na wy-sokie wpisowe, na które mojej matki nie było stać. […] Więc nolens volens trze-ba było zdawać do gimnazjum

matema-tyczno-przyrodniczego imienia hetma-na Jahetma-na Zamoyskiego, przy ulicy Ogro-dowej 10.[…]

Początkowo byłem uczniem jeśli nie wzorowym, to jednak przykładnym, wybijając się wkrótce w przedmiotach humanistycznych, które stały w tym gimnazjum matematyczno-przyrodni-czym bardzo wysoko, dzięki świet-nym, wręcz wyjątkowym profesorom.

Polonistą był […] Paweł Gdula, zwany pieszczotliwie Pawełkiem. […] W siód-mej klasie, do której przepychałem się z wielkim trudem, zaczęła się moja ka-riera literacka i teatralna. Zwracając ze-szyty z klasówkami często mówił: „Ło-bodowskiemu nie postawiłem żadnego stopnia, bo musiałbym wszystkim in-nym obniżyć”. A gdy o „Balladynie” na-pisałem, że Słowacki sięgnął po temat nietzscheański, wyprzedzając literaturę na wiele lat, Gdula uznał, że moje wy-pracowanie jest na poziomie uniwersy-teckim i również stopnia nie wystawił.

„Bo gdybym mu dał celujący, nikt by nie otrzymał dostatecznego.4

Ludmiła Siryk: Nędza w rodzinie zmu-siła przyszłego poetę do podejmowania różnych sposobów zarobkowania: pracy na poczcie, w telegrafi e, udzielania pry-watnych lekcji uczniom. Za własne pie-niądze Łobodowski wydał pierwszy to-mik wierszy Słońce przez szpary (Lublin 1929) i wysłał go Julianowi Tuwimowi, który obiektywnie oceniając i krytyku-jąc, zachęcił go do przyszłej pracy twór-czej. Drugi tomik nosił tytuł Gwiezd-ny psałterz (Lublin 1931). Oprócz pisa-nia własnych wierszy gimnazjalista za-czął przekładać na język polski wiersze i pieśni ukraińskie (także rosyjskie i bia-łoruskie).5

W roku szkolnym 1928/29 Łobodowski zo-stał pierwszym redaktorem utworzonego w gimnazjum im. Zamoyskiego pisemka szkolnego „W Słońce”. Inicjatorem powsta-nia pisma był polonista Paweł Gdula.

Józef Łobodowski: Redagowanie mie-sięcznika z miejsca narobiło mi

zajad-2 Ludmiła Siryk, Nazna-czony Ukrainą. O twór-czości Józefa Łobodow-skiego, Lublin 2002, s. 15-16.

3 Janusz Kryszak, O Jó-zefi e Łobodowskim, w:

Lublin literacki 1932-1982, red. Waldemar Michalski i Józef Zię-ba, Lublin, 1971, s. 240-241. Cytat wewnętrzny:

Tymon Terlecki: Poezje Cezarego Baryki. Rzecz o Łobodowskim, „Tygo-dnik Ilustrowany” 1937, nr 16.

4 Józef Łobodowski, Wspomnienia lubel-skie, „Kresy” 1991, nr 8, s. 130-131.

5 Ludmiła Siryk, Nazna-czony…, s. 15.

85

nr 30 (2006)

Józef Łobodowski

łych wrogów, gdyż ponoszony tempe-ramentem i przekonany o własnych racjach, nie liczyłem się z niczym i ni-kim. Pisywałem artykuły na różne te-maty, drukowałem wiersze i przekła-dy. Zacząłem używać pseudonimów, aby moje nazwisko nie powtarzało się za często. Opinie były różne, a najbar-dziej rozpowszechniona: czy wyrobi się z niego prawdziwy poeta, to dopie-ro czas pokaże, ale już widać, że będzie z niego eseista i publicysta.6

„Skandalista” i „komunista”

Irena Szypowska: W latach, gdy Łobo-dowski kończył gimnazjum [przełom lat dwudziestych i trzydziestych], mło-dzież bardzo się radykalizowała. Był to okres wielkiego załamania gospodar-czego w całej Europie, szczególnie bole-sny i ciężki w Polsce, która nie zdążyła jeszcze okrzepnąć i zbudować mocnych podstaw samodzielnej egzystencji. Wieś była ciągle bardzo biedna, w miastach zaczynało być trudno o pracę. W całej Europie odczuwało się kryzys systemu demokratyczno-parlamentarnego, któ-ry wybrali dla siebie także Polacy od-twarzający swą państwowość po pierw-szej wojnie światowej. Wyrażało się to w popularności ideologii faszystow-skiej i eksperymentu komunistycznego szczególnie wśród młodych, łatwowier-nych i niecierpliwych. Pierwsze jeszcze nieznaczne przejawy niepokoju i sza-motania się młodzieży zasygnalizował Stefan Żeromski w swej ostatniej powie-ści. „Poezją Cezarego Baryki” nazywa-no buntownicze wiersze Łobodowskie-go. Obaj w dzieciństwie przeżyli rewo-lucję w Rosji, wrócili do Polski i tu znów zarazili się bakcylem komunizmu. [...]

W 1931 roku wyszedł [...] w dwustu pięć-dziesięciu egzemplarzach tomik O czer-wonej krwi składający się z utworów re-wolucyjnych, wyrażających bunt prze-ciw obowiązującej moralności i wszyst-kim autorytetom. Był on zainspirowany Odami barbarzyńskimi Giosue

Car-ducciego, laureata Literackiej Nagrody Nobla oraz twór czością Włodzimierza Majakowskiego. Wiersz tytułowy za-wierał strofę:

a ziemia dudni pod nami i wzbiera groźną nowiną wygraża pięściami jak wiec, że trzeba porwać się z miejsca, ogromny sztandar rozwinąć, że trzeba coś zrobić, gdzieś biec.

Buntowniczo nastawieni młodzi robot-nicy, uczniowie i studenci rozpłomie-niali się, gdy Łobodowski w swym gra-natowym mundurze telegrafi sty (a nie w smokingu z kwiatem w butonierce) z ekspresją recytował swe wiersze. Wy-rażał ich uczucia, gotowi byli razem z nim „coś zrobić, gdzieś biec”. Nato-miast na pytanie, co zrobić i gdzie biec skwapliwie odpowiadali młodym idea-listom „doświadczeni towarzysze”, któ-rzy nie wiadomo jak i kiedy, wciągali w wir pracy agitacyjnej.

Poezja Łobodowskiego odpowiadała rodzącej się awangardzie artystycznej, nowemu pokoleniu poetów, debiutują-cych w latach trzydziestych i

odrzuca-6 Józef Łobodowski, Wspomnienia…, s. 133.

Józef Łobodowski. Fot. ze zbiorów WBP im. H. Łopa-cińskiego (sygn. 1229/II, nr 3418).

Ludzie

jących zarówno tradycje skamandryc-kie jak i wzory tworzone przez Przybo-sia i Peipera, „papieży” awangardy kra-kowskiej. Czesław Miłosz pisał: „Łobo-dowski jest wyjątkowo poważnym pi-sarzem [...] ten człowiek głosem ochry-płym od agitatorskiego wrzasku mówi do nas przejmująco i przekonująco”7.

Tom O czerwonej krwi został skonfi -skowany. Odbyła się rozprawa sądowa.

Oskarżony bronił się dowodząc, że jego wiersze stanowiły tylko echo lektur:

„Dlaczego wiersze Carducciego są po-lecane w gimnazjum jako lektura nad-obowiązkowa, czy dlatego, że otrzymał Nagrodę Nobla? Bo przecież u Carduc-ciego jest dużo wierszy ateistycznych, rewolucyjnych na przykład Hymn do szatana – wycofajcie Carducciego z bi-bliotek szkolnych!” – mówił Łobodow-ski na Sali sądowej Bronił go znany ad-wokat lubelski Kazimierz Miernowski, przyjaciel Czechowicza. [Dodajmy, że według innych relacji w tej rozprawie uczestniczyli adwokat Konrad Bielski i adwokat z Warszawy Emil Breitner, jednocześnie krytyk literacki]. Poza konfi skatą żadnej kary na oskarżonego nie nałożono.8

Józef Łobodowski: Endecka opinia miasta z miejsca uznała mnie za ko-munistę, podejrzewając, że pieniądze na wydanie książki dostałem od partyj-nych Żydów. „Żydokomuna” była sło-wem załatwiającym wszelkie wątpliwo-ści.9

W tym czasie Łobodowski był już studentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na wydziale prawa (maturę zdał w 1931 roku).

Niestety, 5 lutego 1932 Łobodowski został wydalony z KUL-u.

Ludmiła Siryk: Wydarzenie to zamknę-ło mu drzwi do wszystkich uczelni w Pol-sce dlatego, że rektor wysłał do wszyst-kich uniwersytetów w kraju pisma, któ-re można było traktować jak „wilczy bi-let”. Łobodowski praktycznie nie mógł starać się o przyjęcie na inny uniwersy-tet w celu kontynuacji rozpoczętej nauki

W radykalnych kołach młodzieżowych i inteligenckich, stał się popularny jako

„poeta skonfi skowany”. [...]

Łobodowski środowisku Lublina na-dawał ton barwną osobowością poety-chuligana, pełnego temperamentu pub-licysty, inicjatora wielu pomysłów wy-dawniczych i obyczajowych” 10.

W roku 1933 poeta został wybrany do Zarządu Związku Literatów oddziału w Lublinie, a w latach 1934-1935 pełnił funkcję prezesa Związku. Uważano go za „współtwórcę awangardy lubelskiej”.

Po usunięciu z KUL rozpoczął działal-ność wydawniczą, redagując proleta-riackie miesięczniki „Trybuna” (1932-1935), „Barykady” (1932), „Dźwigary”

(1934-1935). Sukcesu na tej płaszczyź-nie płaszczyź-nie osiągnął, bowiem były to czaso-pisma „o radykalnym profi lu ideowym i należały wśród czasopism lubelskich do najczęściej konfi skowanych”11.

Młody pisarz, zaangażowany na prze-łomie kilku lat w twórczość rewolucyj-ną nie cieszył się dobrą sławą w kręgach rządowych. Stał się znany z powodu procesów, wyroków i konfi skat utwo-rów. Bilans działalności prokomuni-stycznej w latach 1932-1934 wyglądał dość okazale. Dziesięć konfi skat, jeden areszt zakończony zwolnieniem za kau-cją, blisko miesięczny pobyt w więzie-niu wojskowym. [...] W czasie wydania [...] tomiku W przeddzień (Lublin 1932) i dopiero zakończonych procesów są-dowych, Łobodowski niespodziewa-nie został wzięty do wojska i skierowa-ny do szkoły podchorążych przy 44 Puł-ku Strzelców Kresowych stacjonującym w Równem [...].

W Równem Łobodowski zakochał się w Zuzannie Gińczance, „wyjątko-wo pięknej dziewczynie i utalentowa-nej poetce”12. [...] Podczas służby za-proszono Łobodowskiego do Warsza-wy na tzw. „Najazd Awangardy Poety-ckiej”, który miał się odbyć 11 marca 1934 roku i otrzymał z tej okazji od kie-rownictwa urlop. Na dzień przed wy-Na sąsiedniej stronie

– notka z „Expressu Lubel-skiego” (6 stycznia 1924, s. 4) ilustruje, jak w przed-wojennej Polsce rozumia-no wolrozumia-ność słowa i auto-rytet władzy, a także od-daje atmosferę panującą w przestrzeni publicznych wypowiedzi, w której po-ruszali się – jako działa-cze, redaktorzy czy litera-ci – również Czechowicz, Łobodowski i pozostałe osoby z ich środowiska.

Pismo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

7 Czesław Miłosz, Lub-lin żyje, w: tenże, Przy-gody młodego umy-słu. Publicystyka i pro-za 1931-1939, oprac.

Agnieszka Stawiarska, Kraków 2003, s. 65.

8 Irena Szypowska , Ło-bodowski. Od „Atama-na Łobody” do Seniora

„Lobo”, Warszawa 2001, s. 25-27.

9 Józef Łobodowski, Wspomnienia…, s. 134.

10 Za: L. Siryk, Nazna-czony…, s. 16. Sformułowania „poeta skonfi -skowany” użył sam Ło-bodowski np. w swoim tekście pt. Białe plamy na mapie („Kultura”, Pa-ryż 1956, nr 2).

11 Tamże, s. 17.

12 Wacław Iwaniuk, Ostatni romantyk, „Kre-sy” 1991, nr 7, s. 60.

87

nr 30 (2006)

Józef Łobodowski

89

nr 30 (2006)

Józef Łobodowski

jazdem niespodziewanie aresztowano go, oskarżając o głoszenie „propagan-dy komunistycznej”13 w szkole podcho-rążych. Oto zamiast do Warszawy Ło-bodowski udał się pod strażą do okrę-gowego więzienia w Lublinie. W stoli-cy zaś [...] wiersz Łobodowskiego pt.

Piłsudski przeczytał Henryk Ładosz.

Utwór wywołał „bezprzecznie najwięk-sze wrażenie”14 [...]. Zyskał także pozy-tywną ocenę redaktora dziennika „Ga-zeta Polska” Ignacego Matuszewskie-go i sekretarki PiłsudskieMatuszewskie-go Kazimiery Iłłakowiczówny. Dowiedziawszy się od Czechowicza o przyczynach nieobec-ności autora, obronili młodego poetę.

Sąd szybko rozstrzygnął sprawę na jego korzyść. Wkrótce Łobodowski został zwolniony ze służby wojskowej i znów oddał się pracy twórczej.15

Burzliwy lubelski okres lat 1932-1933 opi-sze Łobodowski w autobiografi cznym cyklu powieściowym Dzieje Józefa Zakrzewskie-go. Tak podsumował te lata:

Przyszła matura, po maturze uniwer-sytet, pierwsze artykuły w prasie, krót-ka działalność w Związku Młodzieży Demokratycznej, awantury politycz-ne i osobiste, konfi skaty i procesy są-dowe. Młody Zakrzewski [czytaj: Ło-bodowski] stał się znaną osobistością.

Jedni widzieli w nim zdolnego trybuna politycznego i dobrze zapowiadające-go się publicystę, inni – warchoła i, kto wie, czy nie komunistycznego agenta.

Policja zaczęła deptać mu po piętach, panny z lepszych domów, dawne part-nerki z gimnazjalnych tańcówek i tea-tru amatorskiego przestały odpowiadać na ukłony, na uniwersytecie miał cią-głe nieprzyjemności, matka załamywa-ła ręce.16

W 1932 r. w grudniowym „Pionie” Czesław Miłosz zamieścił artykuł Lublin żyje poświę-cony Łobodowskiemu:

Józef Łobodowski – to enfant terrible Lublina. Z tych szczupłych informacji, jakie mamy o jego postaci, możemy już wywnioskować, że cichutkie i

bogoboj-ne miasto niemało ma zmartwień z po-wodu brzydkich postępków poszumli-wej Łobody. Poeta, działacz politycz-ny, redaktor „Kuriera Lubelskiego”, au-tor odezw i plakatów – tyle funkcji ży-ciowych wystarcza w zupełności do za-kwalifi kowania ich posiadacza jako wa-riata i „typa, który się rzuca”. 17

Jest to utalentowany poeta i warto go czytać. Krytycy należący do młodych grup literackich powinni napisać po-chlebne recenzje. Tak popo-chlebne, aby zrównoważyły pogardliwy stosunek do młodzieży ze strony „ofi cjalnej” litera-tury.18

O problemach Łobodowskiego z cenzurą i wymiarem sprawiedliwości w roku 1932 pisze Czechowicz w „Barykadach” nr 1 (s. 43-44):

Józefowi Łobodowskiemu, którego książ-ka o czerwonej krwi została w styczniu

Na sąsiedniej stronie:

całostronicowa reklama z pierwszego numeru „Try-buny” (1 marca 1932). Pis-mo w zbiorach WBP im. H. Łopacińskiego.

Wit[old] Chomicz, Schadz-ka konspiratorów, „Dźwiga-ry” nr 1 z listopada 1934.

Być może grafi ka ta w ja-kimś sensie oddawała na-stroje panujące w redakcji.

Pismo w zbiorach WBP im.

H. Łopacińskiego.

13 J. Łobodowski, Wspo-mnienia …, s. 135.

14 Tamże, s. 136.

15 L. Siryk, Naznaczo-ny…, s. 16-18.

16 Za: Tadeusz Kłak, „Lu-belskie” powieści Józefa Łobodowskiego,w:

Lite-Ludzie

bieżącego roku skonfi skowana, doręczo-no przed dwoma miesiącami akt oskar-żenia między innemi zarzuca się tam podburzanie do nieposłuszeństwa wła-dzom szerzenie nienawiści klasowej ce-lowe obrażanie uczuć religijnych bluź-nierstwo i wreszcie obrazę moralności publicznej przez wypowiadanie bez-wstydnych myśli i wyrazów – oskarżo-nemu grożą cztery lata ciężkiego wię-zienia jednocześnie doręczono akt oskarżenia w drugiej sprawie którą wy-toczyła prokuratura za wiersz druko-wany w szóstym numerze trybuny p.t.

słowo do prokuratora natomiast trze-cią konfi skatę tomu poezyj tegoż autora p.t. w przeddzień sąd okręgowy w lubli-nie na posiedzeniu z dnia 11 lipca 1932 roku postanowił uchylić, nie dopatrując się „w treści książki cech przestępstwa”

– przewodniczył rozprawie sędzia szu-lakowski19.

Redaktor

Wacław Gralewski: Po ukończeniu gimnazjum im. Zamoyskiego zaczął studiować prawo na KUL-u. Z miejsca nawiązał kontakt ze Związkiem Mło-dzieży Demokratycznej, który posta-nowił wydawać własne pismo. Pierw-szy numer wyszedł 1 marca 1932 roku

i nosił tytuł „Trybuna”. Jako redaktor na-czelny i odpowiedzialny widnieje Józef Łobodowski, a jako wydawca Zbigniew Chomicz, brat wybitnego młodego pla-styka Wita, który opiekował się sprawa-mi grafi cznysprawa-mi pisma.

Po pierwszych numerach ataman opuszcza stanowisko kierownika pisma.

„Trybuna” wychodzi w tymże roku po przerwie wakacyjnej już jako miesięcz-nik (poprzednio dwutygodmiesięcz-nik) i zawę-ża swój zakres treściowy do spraw mło-dzieżowych i pośrednio związanych z życiem młodzieży. [...] Łobodowski w dniu 1 października 1932 r. wypuścił nowy miesięcznik literacko-społeczny

„Barykady” i podpisał go jako wydaw-ca i redaktor.

Pierwszy numer „Barykad” miał cha-rakter w przeważającej części poetycki.

Otwierał go piękny wiersz Czechowi-cza „Eros i Psyche”.

Powstałe jednak kłopoty fi nansowe zahamowały na krótki okres aktywność Łobodowskiego, która uzewnętrzniła się znowu w postaci nowego periody-ku zatytułowanego „Dźwigary”. Ukazał się on w 1934 r. Tym razem Łobodowski nie podpisuje go ani jako redaktor, ani wydawca. Wyręcza go w tym wymaga-nym wówczas akcie prawwymaga-nym jego

oso-W obronie Franciszki Arnsztajnowej Do redaktora „Wiadomości Literackich”

Proszę o zamieszczenie kilku słów poniższych, które napisane zostały pod wpływem oburzenia i obrzydzenia, jakie mnie ogarnęło po przeczytaniu Nr 34 „Prosto z Mostu”. Proszę mi uwierzyć, że nie chodzi mi tu o dalsze przeciąganie polemiki osobistej, aczkolwiek p. Piasecki i tym ra-zem popełnił szereg nieścisłości czy też fałszów.

Pragnę jedynie zareagować na ton, w jakim p. Pietrkiewicz w przedrukowanym z „Myśli Narodowej” wierszyku ośmiela się pisać o poetce lubelskiej, Franciszce Arnsztajnowej. Arnsztaj-nowa jest z pochodzenia Żydówką, stąd też zapewne lekceważące zestawienie jej z „Turowe-rem, Łazowerem i Frydkiem” i umieszczenie w sąsiedztwie obelżywej uwagi o pederastach. Nie pierwszy to raz zdarza się pp. „nacjonalistom”. Czytaliśmy już kiedyś coś takiego o sędziwej pi-sarce w „Podbipięcie”. Żydówka! – i sprawa przesądzona.

Pp. Publicyści zapomnieli jednak dodać, że ta Żydówka prowadziła intensywną pracę niepodle-głościową w Lublinie mniejwięcej wtedy, gdy babcia niejednego „narodowego” redaktora chodziła w rudej peruce, że jej dom w Lublinie był przystanią dla wszystkich konspiratorów i żołnierzy Niepodległości, jacy się wówczas przez miasto przewijali. W uznaniu owych zasług ta Żydówka, którą dziś byle niepełnoletni pętak bierze na cel swoich grafomańskich wyczynów została kilka-ratura i pamięć kultury,

dz. cyt., s. 326-327.

17 Czesław Miłosz, Lub-lin żyje, w: tenże, Przy-gody młodego umysłu, s. 65.

18 Tamże, s. 68.

19 Józef Czechowicz, noty, „Barykady” 1932, nr 1, s. 43.

W obronie zasługi – list Wacława Łobodowskie-go w obronie Franciszki Arnsztjnowej zaatakowa-nej w piśmie „Prosto z Mo-stu”, „Wiadomości Literac-kie” nr 32 (718), 1 sierpnia 1937, dział „Koresponden-cja”, s. 8.

91

nr 30 (2006)

Józef Łobodowski

bisty entuzjasta, „adiutant”, Kazimierz Wójcik, biorąc na swe barki odpowie-dzialność i ewentualne konsekwencje.

„Dźwigary” zostały nazwane „miesięcz-nikiem poświęconym sprawie polskiej kultury proletariackiej”. Pierwszy nu-mer otwiera reprodukcja świetnej ilu-stracyjnej grafi ki Jana Samuela Mikla-szewskiego... „Joanna D΄arc”. To czaso-pismo też w większej części zapełnione zostało poezją. Wiersze zamieścili i Je-rzy Zagórski, i Stanisław Piętak, i Józef Czechowicz, i Jerzy Putrament i wielu innych z właściwym redaktorem jako autorem na czele. Mocny dział publicy-styczny był uzupełnieniem działu poe-tyckiego.

„Dźwigary” są ostatnią pozycją wy-dawniczą w Lublinie Łobodowskiego.

Próbował on jeszcze wypłynąć na szer-sze wody wydawnicze za pomocą pra-sy codziennej i zaczął wydawać „Ku-rier Lubelski” [14 pażdziernika 1932 – 20 listopada 1932]. Ale takie wydawni-ctwo wymaga dużego doświadczenia, specjalnych zdolności organizacyjnych, systematycznej pracy no i... gotówki na przetrzymanie pierwszego okresu – za-nim pismo się przyjmie i zacznie dawać dochody. Tu załamanie nastąpiło szyb-ko i niefortunny wydawca i redaktor

obciążony długami musiał zwinąć ga-zetę.20

Problemy Łobodowskiego z wydawaniem

„Kuriera Lubelskiego” inaczej naświetla Ire-na Szypowska:

14 października 1932, po ustąpieniu Czechowicza, objął Łobodowski re-dakcję „Kuriera Lubelskiego” i od razu zaczął drukować artykuły wyrażające aprobatę dla sowieckiego systemu go-spodarczego. Numer z 24 październi-ka z artykułem Dnieprostroj symbolem został skonfi skowany, a Wydział Bez-pieczeństwa Publicznego wysłał do Mi-nisterstwa Spraw Wewnętrznych in-formację, że nowy redaktor utrzymu-je kontakty z działaczami komunistycz-nymi i z tego powodu wzięty jest pod obserwację.21

W efekcie cofnięto wszystkie prenumeraty pisma przez urzędy państwowe, sprzedaż spadła i 20 listopada Łobodowski zrezy-gnował z redagowania najpopularniejszej lubelskiej gazety.