• Nie Znaleziono Wyników

2. Aleksander Kwaśniewski – prezydent spełniony. Wizerunek Aleksandra

2.4. Cyberkandydat Aleksander Kwaśniewski – kampania prezydencka 2000

Aleksander Kwaśniewski zawsze dbał o stosunki z mediami, starając się świadomie je wykorzystywać do kreowania swojego wizerunku. Bardzo pomagała mu w tym jego polityczna intuicja, a także umiejętność budowania trafnych ripost i metafor oraz swojego rodzaju swada i naturalność, z jaką w mediach się prezentował. Współ‑

pracownicy prezydenta, odpowiednio przygotowując polityczne eventy, dbali o sta‑

łą obecność Aleksandra Kwaśniewskiego w  mediach, co także było źródłem jego ogromnej popularności. Jednym z przejawów dbałości o relacje z mediami jest list do Adama Michnika, napisany przez prezydenta w 10. rocznicę powstania „Gaze‑

ty Wyborczej”. Krótki, ale w lakonicznych słowach podkreślający rolę „Wyborczej”

w budowaniu demokracji w Polsce, a jednocześnie napisany z humorem, by wyci‑

szyć nieco patos i sztampę, na jaką skazane są listy gratulacyjne:

Szanowny Panie Redaktorze

Nie byłoby „Gazety Wyborczej” bez wolnej, demokratycznej Polski. Nie byłoby demokratycznej, wolnej Polski bez „Gazety Wyborczej”!

Te 10 lat to więcej niż sukces! Wasz i nasz. Polski! Niech tak będzie dalej.

Pozdrawiam Pana i całą redakcję.

Wasz czytelnik (codzienny), autor (czasami), bohater (dość często), ofiara (rzadko – na szczęście).

Aleksander Kwaśniewski Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej121 Z kolei podejmowane przez Aleksandra Kwaśniewskiego polityczne działania w pierwszej kadencji, zbudowały wizerunek prezydenta osiągającego sukcesy, a jed‑

nocześnie „przewidywalnego, otwartego na współpracę również z  przeciwnikami politycznymi”122.

Na jego wizerunek ogromny wpływ miała także popularność Jolanty Kwaśniew‑

skiej, którą zyskała między innymi dzięki prowadzeniu działalności charytatywnej (założyła fundację „Porozumienie bez barier”, wspierającą osoby niepełnosprawne, potrzebujących z ubogich rodzin, chore dzieci). Aleksander Kwaśniewski przez Ma‑

rzenę Cichosz został nazwany „Kandydatem Pierwszej Damy”123, jednak dokład‑

niejsza analiza wizerunku samej Jolanty Kwaśniewskiej wykracza poza zakres tej analizy i wymaga oddzielnych badań.

Aleksander Kwaśniewski od początku kampanii prezydenckiej 2000 roku był za‑

tem najsilniejszym kandydatem – z  dużym poparciem partii i  środowisk lewico‑

wych, przy którym kandydatura Andrzeja Olechowskiego wydawała się marginal‑

na. Drugi kontrkandydat, Marian Krzaklewski, choć postać na scenie politycznej wyrazista i z solidarnościowym rodowodem, nie uzyskał zgodnego poparcia partii prawicowych i aby zdyskontować popularność Kwaśniewskiego, skazany był na pro‑

wadzenie kampanii negatywnej.

121 List prezydenta A. Kwaśniewskiego do Adama Michnika, „Gazeta Wyborcza” nr 109, 12 maja 1999, s. 2.

122 M. Cichosz, op. cit., s. 219.

123 Tamże, s. 217.

Bezkonkurencyjność na politycznej scenie Aleksandra Kwaśniewskiego w  wy‑

borach prezydenckich 2000 roku odzwierciedla artykuł z  „Gazety Wyborczej” na temat cyberkandydatki – Wiktorii Cukt, stworzonej w internecie przez artystów, wy‑

stępujących pod nazwą Centralny Urząd Kultury Technicznej124. Kandydatka wy‑

glądała jak ideał kobiety z lat 60. – była piękna, „uładzona”, elegancka i mówiła to, co jej kazali internauci, wpisujący na stronie internetowej postulaty do spełnie‑

nia125. Jak podkreślili jej twórcy: „Wiktoria Cukt to kandydat idealny – czyli taki, który mówi to, co mu się każe. Możecie nawet dowolnie ukształtować jej wygląd”126. W czasie prezentacji w warszawskiej Zachęcie i w Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w  Gdańsku kandydatka wzbudziła powszechny zachwyt, zwłaszcza po‑

czątkiem swojego przemówienia: „Głosujcie na mnie! Politycy są zbędni!”127. Jak podsumowała autorka artykułu: „Wygląda na to, że Aleksander Kwaśniewski ma wreszcie godnego kontrkandydata”128. W czasie kampanii prezydenckiej 2000 roku Aleksander Kwaśniewski był takim właśnie cyberkandydatem i choć nie wzbudzał powszechnego zachwytu, to z 77 ‑procentowym poparciem (tylu Polaków w sierp‑

niu 2000 roku w sondażu CBOS dobrze oceniło jego prezydenturę), od początku dystansował swoich kontrkandydatów.

Wyborczym hasłem Aleksandra Kwaśniewskiego w 2000 roku było: „Dom wszyst‑

kich Polska”, które nawiązywało wizerunku prezydenta wszystkich Polaków. Na jednym z  plakatów pojawiło się zdjęcie prezydenta z  żoną i  psem, na spacerze, w niezobowiązujących strojach, a u góry widniało wyborcze hasło. Strategia sztabu Aleksandra Kwaśniewskiego skupiała się zatem na podtrzymywaniu dotychczaso‑

wego wizerunku prezydenta i jego popularności oraz na bezpośrednich spotkaniach z wyborcami. Jedno i drugie trudno było oddzielić od jego bieżącej działalności po‑

litycznej jako prezydenta – to zresztą zawsze przywilej kandydatów, zajmujących w czasie wyborów najwyższe stanowiska, który można w kampanii wykorzystać pod warunkiem, że udało się wcześniej zbudować pozytywny wizerunek. Sztab wybor‑

czy Kwaśniewskiego tak organizował spotkania z wyborcami, że musiały być za‑

uważane przez media. Często jako tematyczne konferencje dotyczące najważniej‑

szych spraw: gospodarki, spraw społecznych, polskiej wsi. „Gazeta Wyborcza” re‑

lacjonowała wyborcze wizyty Aleksandra Kwaśniewskiego w formie lakonicznego opisu, czy też notki w rubryce Kraj, ale także jako minireportaże, w których starano się przekazać atmosferę tych spotkań. Jeśli nawet, na co wskazuje styl tych opisów, miały być to z założenia ironiczno ‑satyryczne obrazki, to raczej przysparzały popu‑

larności Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Wyłaniał się z nich wizerunek prezydenta otwartego na ludzi, sympatycznego, potrafiącego radzić sobie z emocjami własnymi i tłumu – zawsze z pozytywnym przekazem. Często z tak przygotowanych dzienni‑

karskich materiałów informacyjnie niewiele wynika, oprócz oddania swoistego kolo‑

rytu wyborczych spotkań. Są to także przykłady coraz silniej wkraczającej do dzien‑

ników opinii inforozrywki. Wpisuje się w ten nurt opis wyborczej podróży Kwaś‑

niewskiego na Śląsk, był wtedy oblegany przez tłumy wyborców: „ – Udało mi się,

124 Chodzi o Piotra Wyrzykowskiego, Rafała Ewertowskiego, Jacka Neuro ‑Niegodę, Mikołaja Jur‑

kowskiego, Mikołaja Sienkiewicza i Andrzeja Kudlatza.

125 http://cukt.art.pl/wiktoria/ (czas dostępu styczeń 2009).

126 A. Kowalska, Cyberkandydatka, „Gazeta Stołeczna” nr 66, 18–19 marca 2000, s. 7.

127 Autorka tej pracy uczestniczyła w wernisażu w gdańskiej Łaźni.

128 A. Kowalska, Cyberkandydatka..., s. 7.

złapałam prezydenta! – piszczała na katowickim rynku brunetka, która ponad szpa‑

lerem policjantów podała dłoń Kwaśniewskiemu129”. W relacji z wizyty w Nowym Tomyślu czytamy: „Z Rynku prezydent ruszył pieszo deptakiem ku Bankowi Spół‑

dzielczemu. Po drodze ściskał ręce wyborców. – Dotknął mnie! Teraz będziemy mieć kasę! – żartowała jedna z mieszkanek Nowego Tomyśla. – Do kościoła idą? – dopyty‑

wał się starszy pan. – Nie, na pewno nie – odparł jego towarzysz”130. Z kolei w relacji z Łodzi autor szczegółowo opisał: „Na ul. Piotrkowskiej czekały już na Kwaśniew‑

skiego brawa i kilkuset łodzian. Przed spacerem główną ulicą miasta prezydent i szef jego sztabu wyborczego Ryszard Kalisz weszli do sklepu odzieżowego. Kwaśniewski kupił pięć koszul łódzkiej Wólczanki (dwie smokingowe i  trzy zwykłe: niebieską, białą i niebieską w białe paski) za 905 zł. Kalisz kupił krawat. Potem były spacer, au‑

tografy i dwie przerwy: w pubie 97 i na ławeczce Tuwima”131.

Pozytywny przekaz Aleksandra Kwaśniewskiego polegał na unikaniu negatyw‑

nej kampanii (w sytuacjach konfrontacyjnych występowali jego współpracownicy – między innymi Ryszard Kalisz, czy Marek Siwiec) oraz na używaniu odpowiedniej retoryki. Kiedy w czasie spotkania wyborczego w Kolbuszowej obrzucono jajkami Mariana Krzaklewskiego, Aleksander Kwaśniewski powiedział w wywiadzie: „Dla dobra Polski to nie powinno się zdarzyć”132. Kiedy zatem organizatorzy wizyty Alek‑

sandra Kwaśniewskiego w Rzeszowie, w regionie, w którym po 1989 roku wybory zawsze wygrywały ugrupowania solidarnościowe, obawiali się zamieszek z powo‑

du możliwości „odwetu” za Kolbuszową, okazało się, że „Tłum skandował: «Olek!

Olek! Olek!». A nad tłumem powiewały transparenty: «Młodzież z Podkarpackiego głosuje na Kwaśniewskiego», «W latach 2001 –2005 prezydentem Aleksander Kwaś‑

niewski, w  latach 2006–2010 oczywiście Jolanta Kwaśniewska». I  ten najbardziej zaskakujący: «Kolbuszowa popiera Aleksandra Kwaśniewskiego»”133.

Jednym z najlepiej przygotowanych spotkań wyborczych, w czasie którego wi‑

dać było pozytywny przekaz prezydenta Kwaśniewskiego, okazała się wizyta w war‑

szawskim klubie Stodoła z młodzieżą, na które przyszło prawie dwa tysiące osób.

I choć, jak informowała „Gazeta Wyborcza”, „sztab wyborczy zwiózł młodzież z ca‑

łej Polski – głównie członków młodzieżówek SLD”134, to relacjonowany przez me‑

dia widok prezydenta w otoczeniu młodych ludzi, śpiewających mu Sto lat, i z atrak‑

cyjną żoną u boku, musiał wywoływać pozytywne skojarzenia z nadzieją na zmiany, kiedy w Polsce zaczną rządzić młodzi i w końcu wymieni się zużyta polityczna ka‑

dra. Przemówienie Aleksandra Kwaśniewskiego ze Stodoły jest charakterystycznym przykładem budowania pozytywnego przekazu poprzez promowanie idei i obietnic, dających nadzieję na lepsze życie:

Nie ma wątpliwości. Trzeba dać ludziom nadzieję na lepsze życie w lepiej zorganizo‑

wanym państwie. Na Polskę, w której reformy są dobrze przygotowane i kompetentnie prowadzone. Na nowoczesne, służące obywatelom państwo. Na kraj, w którym spraw‑

nie działają sądy, ludzie czują się bezpiecznie, chorzy mogą liczyć na szybką pomoc lekarzy. Gdzie politycy są profesjonalni i odpowiedzialni. Gdzie młodzi ludzie startu‑

129 J. Krzyk, Złapałam prezydenta!, „Gazeta Wyborcza Katowice” nr 140, 16 czerwca 2000, s. 3.

130 P. Bojarski, Sto kobiet prezydenta, „Gazeta Wyborcza Poznań” nr 148, 27 czerwca 2000, s. 3.

131 Pięć koszul kandydata, „Gazeta Wyborcza Łódź” nr 151, 30 czerwca 2000, s. 6.

132 M. Bujara, Szwagier -prezydent, „Gazeta Wyborcza Rzeszów” nr 158, 8–9 lipca 2000, s. 1.

133 M. Bujara, Zamiast zadymy, owacja, „Gazeta Wyborcza Rzeszów” nr 158, 8–9 lipca 2000, s. 1.

134 D. Wielowieyska, Kwaśniewski ma hasło, „Gazeta Wyborcza” nr 197, 24 sierpnia 2000, s. 4.

jący w dorosłe życie mają równe szanse bez względu na to, czy pochodzą ze stolicy, czy z małej wioski, czy są potomkami ludzi bogatych, czy dziećmi bezrobotnych135.

W czasie tego spotkania Aleksander Kwaśniewski powiedział, że aby odnosić sukcesy i mieć tak dużą popularność: „Ludzi trzeba po prostu lubić”136. To wydaje się rzeczywiście jednym ze źródeł powodzenia Aleksandra Kwaśniewskiego, któ‑

ry na wyborczych spotkaniach, wiecach, spacerach wśród tłumu najwyraźniej za‑

wsze czuł się na swoim miejscu. Jak trafnie zauważyła Danuta Waniek – Aleksander Kwaśniewski „[...] Lubi tłumy. Wypada znacznie lepiej, gdy słuchają go tysiące, niż gdy spotyka się z kilkudziesięcioma działaczami czy dziennikarzami. Jest wówczas bardziej skoncentrowany, ale też na większym luzie. Dowcipniejszy. Bardziej spon‑

taniczny. Świetnie przemawiający”137.

Z opisu wyborczych spotkań wyłania się także wizerunek kandydata, który – jak cyberkandydatka Wiktoria Cukt – dla każdego wyborcy ma w zanadrzu gotową obietnicę, sposób na rozwiązanie problemu lub chociażby życzliwe zainteresowanie.

Na spotkaniu w Łodzi odebrał od łódzkich taksówkarzy petycję w sprawie zagroże‑

nia, jakim mogło się dla nich okazać wejście na rynek jednej z dużych taksówko‑

wych korporacji. Na Helu, w odpowiedzi na prośbę ówczesnego burmistrza Miro‑

sława Wądołowskiego, obiecał, że jako „letni mieszkaniec Helu” zajmie się sprawą zniesienia dekretu z 1936 roku, który Hel określa rejonem umocnionym kraju, w ten sposób blokując inwestycje138. W czasie podróży w Podlaskiem obiecał stałe renty socjalne dla starszych bezrobotnych ze zlikwidowanych PGR ‑ów139. W czasie spot‑

kania w Tarnobrzegu, na które przyszli także związkowcy z Huty Stalowa Wola, Siarkopolu, WSK Gorzyce, WSK Mielec i złożyli petycję z prośbą o podpisanie usta‑

wy o restrukturyzacji górnictwa siarki, wspieranie specjalnych stref ekonomicznych oraz o lokowanie w Stalowej Woli produkcji sprzętu dla polskiej armii, prezydent obiecał, że ustawę podpisze140.

Starając się zdyskontować tak wielką popularność Aleksandra Kwaśniewskiego, sztab wyborczy Mariana Krzaklewskiego przygotował spot reklamowy, w  którym przypomniał widok prezydenta chwiejącego się na nogach nad grobami polskich oficerów w Piatichatkach, wypowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego o „owczym pę‑

dzie”, który miał zniechęcić go do wstąpienia do „Solidarności”, a także Marka Siw‑

ca, który na lotnisku w Kaliszu, po wyjściu z samolotu kreśli znak krzyża, a potem całuje ziemię, zachęcany do tego przez prezydenta. To okazało się bodaj najgłośniej‑

szą sprawą z okresu tej kampanii i zapewne Aleksander Kwaśniewski stracił kilka procent poparcia. Jednak czas pokazania tego filmu – nagranego wydarzenia sprzed trzech lat – odczytywany był jako próba wykorzystania do bieżącej polityki religij‑

nych uczuć Polaków i  ich wielkiego szacunku do papieża. Tak odczytał sytuację także Adam Michnik, który odpowiadając na list Jana Nowaka ‑Jeziorańskiego, za‑

rzucającego „Wyborczej”, że przykłada zbyt małą wagę do zachowania prezydenta, napisał:

135 Tamże.

136 Tamże.

137 D. Waniek, op. cit., s. 83.

138 G. Borkowska, Prezydent w fokarium, „Gazeta Wyborcza Trójmiasto” nr 183, 7 sierpnia 2000, s. 2.

139 Po PGR na rentę, „Gazeta Wyborcza” nr 154, 4 lipca 2000, s. 4.

140 M. Bujara, Szwagier -prezydent..., s. 1.

Wedle mojej opinii prezydent Kwaśniewski i  minister Siwiec urządzili sobie przed trzema laty niestosowny żart – jak Syfon i Miętus z „Ferdydurke” Gombrowicza. Gdy‑

by ta scena została wyemitowana przed tymi trzema laty, z  pewnością należałbym do tych, którzy publicznie dają wyraz swemu dyskomfortowi z powodu takich żar‑

tów. Jednak święte oburzenie, które staje się składnikiem kampanii wyborczej, wydaje mi się niestosowne. Przecież tu nie chodzi o obronę dobrych obyczajów, tylko o bez‑

względne dążenie do politycznego unicestwienia przeciwnika. To nie jest pierwszy brudny chwyt w tej kampanii i obawiam się, że na tym się nie skończy141.

Wydarzenia związane z  incydentem kaliskim, jak nazwał go później prezydent Kwaśniewski, dokładnie relacjonowała „Wyborcza” – list biskupów wyrażających obu‑

rzenie, a także rezolucje władz gminnych, w których nakazywano traktowanie prezy‑

denta jako persona non grata i oświadczano, że nie będzie mile widzianym gościem.

Pierwszy był Kraków (krakowska AWS wzywała nawet do bojkotu 600 ‑lecia Uniwer‑

sytetu Jagiellońskiego, jeśli weźmie w nich udział prezydent), później Lublin, Wado‑

wice, Nowy Targ. Do łódzkiej i kaliskiej prokuratury wpłynęły wnioski o wszczęcie postępowania przeciw Markowi Siwcowi i Aleksandrowi Kwaśniewskiemu.

Marek Siwiec, choć początkowo powiedział, że dla niego „ucałowanie tamtej zie‑

mi kaliskiej miało osobisty wymiar”142, później publicznie podał się do dymisji, co prezydent uznał za honorowe zachowanie. Sam prezydent, choć także w pierwszej reakcji powiedział, że nie będzie tej sprawy komentował, stwierdzając jedynie, że

„tonący brzydko się chwyta143, to po trzech dniach, przed spotkaniem wyborczym w Myślenicach, przyznał: „Jest mi bardzo przykro. Nie było żadnej złej woli. Chcę wyrazić żal i ubolewanie, że w ogóle ten fakt miał miejsce. Nie było w tym chęci ura‑

żenia kogokolwiek, a już na pewno nie było chęci urażenia tak wielkiego człowieka, jakim jest Papież”144.

Tekstem podsumowującym „kaliski incydent”, był artykuł Romana Graczyka pod tytułem Histeria kaliska:

Osobliwość „sprawy kaliskiej” polega na tym, że wydarzenie stosunkowo małej rangi winduje się bardzo wysoko. Porównajmy choćby reakcję na Kalisz z reakcją na za‑

chowanie prezydenta w Charkowie, ujawnione w tej samej reklamówce sztabu Krza‑

klewskiego. Choć ranga „sprawy charkowskiej” jest w oczywisty sposób wyższa, od tygodnia lamentuje się z powodu „sprawy kaliskiej”. Przyczyna? Znacznie łatwiej jest, odwołując się do autorytetu Jana Pawła II, wzbudzić gniew wyborców na Kwaśniew‑

skiego w tej drugiej sprawie145.

W tej kampanii prezydent musiał jeszcze przepraszać za wspomnianą już wypo‑

wiedź o owczym pędzie, który miał zniechęcić go do wstąpienia do „Solidarności”

w 1980 roku. W sierpniowym wywiadzie w Radiu Gdańsk powiedział: „Myśmy bar‑

dzo kibicowali temu, co wtedy się stało. Też widzieliśmy w tym szansę na odnowie‑

nie życia publicznego i samej partii [...] Mnie osobiście powstrzymał od wstąpienia do «S» ten owczy, straszliwy pęd, który rozpoczął się już we wrześniu [...]”146. Ale już

141 Nowak -Jeziorański do Michnika, „Gazeta Wyborcza” nr 226, 27 września 2000, s. 2.

142 Pocałunek wyborczy, „Gazeta Wyborcza” nr 223, 23–24 września 2000, s. 3.

143 Tonący brzydko się chwyta, „Gazeta Wyborcza Szczecin” nr 223, 23 –24 września 2000, s. 3.

144 Przeprosiny za Kalisz, „Gazeta Wyborcza” nr 226, 27 września 2000, s. 4.

145 R. Graczyk, Histeria kaliska, „Gazeta Wyborcza” nr 229, 30 września – 1 października 2000, s. 12.

146 Owczy pęd 10 milionów?, „Gazeta Wyborcza” nr 201, 29 sierpnia 2000, s. 5.

następnego dnia Biuro Informacji i Komunikacji Społecznej Kancelarii Prezyden‑

ta przesłało do PAP komunikat: „W związku z wywiadem, udzielonym 28 sierpnia Radiu Gdańsk, prezydent RP Aleksander Kwaśniewski przeprasza wszystkie osoby, które mogły poczuć się dotknięte niefortunną wypowiedzią o  motywach wstępo‑

wania po Sierpniu 1980 roku do NSZZ »Solidarność«. Prezydent oddaje szacunek wszystkim, którzy podjęli wtedy działania na rzecz demokratycznych przeobrażeń Polski, przywrócenia godności ludziom pracy, spełnienia historycznych nadziei Polaków”147. Po raz kolejny Aleksander Kwaśniewski zastosował się do rad doświad‑

czonych PR ‑owców, którzy twierdzą, że dyskusję po kontrowersyjnych wypowie‑

dziach, których nie da się obronić w publicznej debacie, najprościej zamknąć prze‑

prosinami. Umiejętność przyznania się do błędu, czyli własnych słabości, wzbudza sympatie wyborców.

Kolejnym krytycznym punktem tej kampanii była lustracja prezydenta, który był podejrzewany, że pod pseudonimem Alek współpracował z SB (w tym samym czasie toczył się także proces lustracyjny Lecha Wałęsy). „Gazeta Wyborcza” od począt‑

ku deklarowała negatywne stanowisko wobec ustawy lustracyjnej podpisanej przez prezydenta w 1997 roku. W czasie lustracji w 2000 roku urzędującego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, starającego się o reelekcję, a także byłego prezydenta Lecha Wałęsy swoje stanowisko podtrzymała. W „Gazecie Wyborczej” opublikowa‑

na została pełna korespondencja (pisana w formie listów otwartych ) pomiędzy pre‑

zydentem Kwaśniewskim i premierem Buzkiem, w której prezydent zarzuca pre‑

mierowi, że podległe mu służby specjalne – Urząd Ochrony Państwa – w związku z opóźnianiem przesyłania materiałów do Sądu Lustracyjnego oraz przeciekiem do

„Gazety Polskiej”, która opublikowała dokumenty lustracyjne dotyczące Aleksandra Kwaśniewskiego w lipcu 2000 roku, przygotowały prowokację, co zagraża demo‑

kratycznemu porządkowi państwa. Prezydent Kwaśniewski stwierdził w tej kore‑

spondencji, że stracił zaufanie do UOP148. Aleksander Kwaśniewski wystąpił rów‑

nież w roli adwokata Lecha Wałęsy: „zarówno w moim przypadku, jak w sprawie byłego prezydenta Lecha Wałęsy mogliśmy obserwować niczym nie uzasadnione

«dawkowanie» dokumentów, «odkrywanie» ich i wysłanie w ostatniej chwili, a na‑

wet przekazywanie dopiero na wyraźne życzenie Sądu”149. W wypowiedziach dla

„Gazety Wyborczej” i innych mediów mówił o niewinności Lecha Wałęsy: „absolut‑

nie wierzę w to, że jest człowiekiem, który zapewne był inwigilowany, które zapew‑

ne był przez SB kontrolowany, ale którego zasługi dla Rzeczypospolitej wskazują, że dał sobie radę i Polska nieźle na tym wyszła”150, co podkreślało złe funkcjonowanie ustawy lustracyjnej, skoro jej ofiarą mogą paść ludzie tak zasłużeni jak Lech Wałęsa.

„Gazeta Wyborcza” opublikowała także list premiera Jerzego Buzka do Ada‑

ma Michnika, w którym premier zaprzeczył, jakoby w sprawie lustracji prezyden‑

ta Aleksandra Kwaśniewskiego użyto prowokacji i  że nie ma żadnej „wojny na górze”151: „Poszukiwanie sensacji tam, gdzie jej nie ma, nie jest dobrą formą troski

147 Nie tylko „owczy pęd”, „Gazeta Wyborcza” nr 202, 30 sierpnia 2000, s. 4.

148 Czy ta lustracja to prowokacja? Wymiana listów między prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i premierem Jerzym Buzkiem na temat służb specjalnych, „Gazeta Wyborcza” nr 213, 12 września 2000, s. 17.

149 Tamże.

150 Pójdą do sądu, „Gazeta Wyborcza” nr 175, 28 lipca 2000, s. 4.

151 Czy ta lustracja to prowokacja?, „Gazeta Wyborcza” nr 213, 12 września 2000, s. 17.

o nasze państwo. Poddaję to uwadze Pana Redaktora, całego Zespołu i Czytelników

«Gazety»”152. Odpowiedź Adama Michnika, która jest jednocześnie stanowiskiem

„Gazety Wyborczej” w  sprawie lustracji, (Michnik używa liczby mnogiej), jest w  generalnych założeniach zbieżna ze stanowiskiem Aleksandra Kwaśniewskiego. Był to także jeden z głównych zarzutów kierowanych pod adresem Adama Michnika i „Wyborczej” o sprzeniewierzenie się ideałom „Solidarności”. List zatytułowany Zło lustracji, jest kolejną istotną polityczną deklaracją „Gazety Wyborczej”:

W „Gazecie” nie stosujemy podwójnych standardów. To samo prawo do godności ma każdy człowiek. Dlatego od początku krytykowaliśmy pomysły lustracyjne i bronili‑

śmy każdego: Wiesława Chrzanowskiego i Włodzimierza Cimoszewicza, Janusza To‑

maszewskiego i Józefa Oleksego, Jerzego Buzka i Jerzego Osiatyńskiego, Lecha Wa‑

łęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego. Twierdziliśmy i twierdzimy, że opierając się na ar‑

chiwach Służby Bezpieczeństwa i zeznaniach funkcjonariuszy SB, nie można oceniać ludzi i ludzkich zachowań z czasów dyktatury, bowiem te archiwa i te zeznania nie są wiarygodne. Pisze Pan, że „archiwa SB były poddane różnym, często niezgodnym z prawem działaniom, których niewątpliwym celem było i jest tworzenie zamieszania i chaosu”. To prawda. Dodam: materiały SB nie były gromadzone w celu ustalenia prawdy materialnej, lecz w intencji kompromitowania ludzi niewygodnych dla dyk‑

tatury. Dlaczegóż zatem dziś, w wolnej Polsce, te godne pogardy materiały mają być źródłem prawdziwej wiedzy o ludziach tamtego czasu?

Jeśli lustracja ma służyć wyeliminowaniu z grona kandydatów w wyborach prezy‑

denckich laureata pokojowej Nagrody Nobla i byłego prezydenta RP oraz cieszącego się poparciem 60 proc. wyborców obecnego prezydenta RP – czy to nie jest skandal?

[...] Panie Premierze, nie chcę żyć w kraju, gdzie materiały SB i funkcjonariusze SB mają prawo decydować, kto może ubiegać się o urząd prezydenta [...]153.

Sąd Lustracyjny orzekł, iż prezydent nie skłamał w oświadczeniu lustracyjnym, a Aleksander Kwaśniewski był przedstawiany przez jego sztab wyborczy, jako ofiara

Sąd Lustracyjny orzekł, iż prezydent nie skłamał w oświadczeniu lustracyjnym, a Aleksander Kwaśniewski był przedstawiany przez jego sztab wyborczy, jako ofiara