• Nie Znaleziono Wyników

Wojna dwóch światów – postkomunistycznego i postsolidarnościowego – kampania

2. Aleksander Kwaśniewski – prezydent spełniony. Wizerunek Aleksandra

2.2. Wojna dwóch światów – postkomunistycznego i postsolidarnościowego – kampania

– postkomunistycznego i postsolidarnościowego

31

– – kampania prezydencka (1994–1995)

W 1995 roku trwały prace Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, któ‑

ra zakładała znaczne ograniczenie władzy prezydenta. Prace te nie zostały zakoń‑

czone przed wyborami i problem zakresu władzy prezydenckiej był osią podziałów na scenie politycznej.

Znacznie skomplikował się od wyborów 1990 roku układ sił politycznych. W 1991 roku wygrały partie posierpniowe, ale z powodu podziałów nie były w stanie wyłonić stabilnego rządu. Wreszcie w czerwcu 1993 roku, po tak zwanej aferze teczkowej, wywołanej przez Antoniego Macierewicza, ministra spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego, prezydent Wałęsa rozwiązał parlament i rozpisał nowe wybory.

„W ich wyniku formacje postpeerelowskie: Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD) i Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL), uzyskały przewagę w parlamencie i utworzyły koalicję rządzącą. Szereg niewielkich partii prawicowych nie weszło do parlamen‑

tu, na przykład Zjednoczenie Chrześcijańsko ‑Narodowe (ZChN), Porozumienie Centrum (PC), Unia Polityki Realnej (UPR), Koalicja Konserwatywna (KK). Te spośród partii postsolidarnościowych, którym udało się uzyskać mandaty parlamen‑

tarne: Unia Wolności (UW) [powstała w 1994 roku z połączenia Unii Demokratycz‑

nej i Kongresu Liberalno ‑Demokratycznego – przyp. aut.], Unia Pracy (UP), Kon‑

federacja Polski Niepodległej (KPN), Bezpartyjny Blok Wspierania Reform (BBWR, partia powołana przez Wałęsę), nie były w stanie nawiązać ze sobą współpracy”32.

To sprawiło, że Aleksander Kwaśniewski, jako kandydat lewicy, uzyskał silne poparcie swojego ugrupowania. Jak podkreśla Marzena Cichosz, ten fakt już na po‑

czątku dawał mu przewagę nad konkurentami. Duże znaczenie miała także spraw‑

ność organizacyjna i finanse macierzystej formacji. O silnym poparciu SLD mówi‑

ła także Danuta Waniek, wówczas przewodnicząca sztabu wyborczego Aleksandra Kwaśniewskiego: „Na 300 głosujących Aleksander Kwaśniewski otrzymał w tajnych wyborach konwencji wyborczej SdRP 296 głosów za i 4 przeciw. Wynik znakomity, znaczący również w kategoriach moralno ‑politycznych. To się nazywa mieć popar‑

cie własnej partii!”33.

Kampania prezydencka Aleksandra Kwaśniewskiego była zorganizowana bar‑

dzo sprawnie. Trudno ocenić, jak duża była w tym rola Jacquesa Séguéli, jednego z najbardziej znanych francuskich twórców reklamy, związanego z jedną z najwięk‑

szych agencji reklamowych – RSCG, z przedstawicielstwem także w Polsce (Euro RSCG Poland), doradcy prezydenta Francji. Séguéla w wyborach 1989 roku wspo‑

magał „Solidarność” – zdjęcia kandydatów do Sejmu z  Lechem Wałęsą były po‑

dobno jego pomysłem, ale trudno tego dowieść, gdyż na ten temat krąży dziś wie‑

le różnych wersji. W 1995 roku był doradcą w kampanii prezydenckiej Aleksandra

31 W. Załuska, Wojna dwóch światów, „Gazeta Wyborcza” nr 133, 10 czerwca 1994, s. 3.

32 M. Cichosz, op. cit., s. 127.

33 D. Waniek, Kwach. Zapiski sztabowe Danuty Waniek, Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warsza‑

wa 1995, wyd. I, s. 17.

Kwaśniewskiego i często można spotkać opinie, że to on właśnie wystylizował go na polskiego Billa Clintona i wymyślił dla niego niebieskie koszule i szkła kontaktowe.

W środowisku specjalistów PR można jednak spotkać i takie opinie, że błękitną ko‑

szulę po prostu wyciągnęła z szafy Jolanta Kwaśniewska, uznając, że mąż zawsze w niej dobrze wyglądał34.

Danuta Waniek w swoich zapiskach sztabowych konsekwentnie zaprzecza jed‑

nak, jakoby Aleksander Kwaśniewski zatrudnił specjalistę PR. Jak tłumaczyła: „Olek jest zbyt doświadczonym politykiem, żeby dzięki radom specjalistów miał zmieniać swój image. [...] Po prostu: naszym największym atutem jest sam Aleksander Kwaś‑

niewski. Nie musieliśmy go wymyślać, tak jak na przykład musiała to zrobić Unia Wolności z Jackiem Kuroniem. Kuroniowi bowiem trzeba było zmienić osobowość, zdjąć z niego dżinsy, przebrać w marynarkę, schować termos... W ten sposób nag‑

le z  brata ‑łaty (co było jego ogromnym atutem) zrobił się poważny kandydat na jeszcze poważniejszego męża stanu. Jego sztab wyborczy miał pełne ręce roboty: tu coś trzeba podpudrować, tam coś podpowiedzieć. [...] Zadaniem sztabu [Aleksandra Kwaśniewskiego – przyp. aut.] było takie prowadzenie kampanii Kwaśniewskiego, żeby mu nie przeszkadzać, żeby mógł sam zaistnieć [...] Olek broni się sam. Bez pudrowania”35. Na ile jednak wierzyć tym zapiskom, skoro ghostwriterem Waniek był Przemysław Ćwikliński, ówczesny zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Nie”.

Napisał także Czas barbarzyńców za Andrzeja Leppera i biografię znanego detekty‑

wa Krzysztofa Rutkowskiego. W wywiadzie udzielonym „Newsweekowi” wspomi‑

nał: „Zamknęliśmy się z Beresiem [Witold Bereś, publicysta „Polityki” – przyp. aut.]

i zapasem whisky na trzy dni w warszawskim hotelu i na zmianę stukaliśmy w kla‑

wiaturę jak opętani [...]. Kasa była duża, bo po 20 tysięcy dla każdego, ale warunek żelazny: zdążyć przed ostanią rundą Kwaśniewski – Wałęsa. I udało się w ostatniej chwili. Waniek dostała maszynopis rano, a po południu był już w druku. Na lekturę miała czas, gdy została szefową kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego”36.

Profesjonalizm działań sztabu wyborczego i samego kandydata można przypi‑

sać głównej dewizie Jacquesa Séguéli, który uważa, że żaden polityk, podobnie jak szef dużego przedsiębiorstwa, nie ma prawa lekceważyć reklamy, gdyż ma zobo‑

wiązania wobec swoich wyborców i  powinien przekazać jak najlepiej to, co chce powiedzieć: „Sposób, w jaki komunikat dociera do wyborcy, decyduje w dużej mie‑

rze o zwycięstwie lub porażce. I nie ma to nic wspólnego z manipulacją. To kwestia profesjonalizmu”37. Zbieżna także okazała się filozofia Séguéli dotycząca sposobu wygrywania kampanii ze strategią przyjętą przez sztab wyborczy Aleksandra Kwaś‑

niewskiego:

[...] to nie kampania wyborcza czyni prezydentem. Kampanii się nie wygrywa. To przeciwnik przegrywa. W  Polsce nie wygrał Aleksander Kwaśniewski, ale przegrał Lech Wałęsa. Dzięki reklamie można objaśnić pewne rzeczy, nie można jednak niko‑

go zmusić do wyboru polityka, który nie jest człowiekiem danej chwili.

Kiedy politykowi udaje się zejść choć odrobinę ze swojego piedestału i  zostać Osobą ‑Marką, używane techniki reklamowe nie różnią się od tych tradycyjnych.

34 P. Tymochowicz w rozmowie z  B. Czechowską ‑Derkacz, wrzesień 2009 rok.

35 Tamże, s. 71–75.

36 S. Czubkowska, V. Ozminkowski, Uwierz w ducha, „Newsweek”, 21 października 2007, s. 91.

37 K. Staszak, Proszek do polityki. W cztery oczy z Jacquesem Séguéla, „Fakty” nr 28, 4 września 1997.

Obietnicą dla konsumenta ‑wyborcy jest najpierw program polityczny. [...] Aleksander Kwaśniewski jest dla mnie, a także wielu światowych polityków „europejskim Clin‑

tonem”, który ucieleśnia nowoczesność, postęp techniczny, liberalizm ekonomiczny o społecznym obliczu. Cechy niezbędne w XXI wieku. Ponad rozgrywkami politycz‑

nymi próbował on zostać prezydentem wszystkich Polaków. Prezydent Wałęsa miał być dla tych, którzy odrzucali starą Polskę38.

Słychać w wywiadach i wypowiedziach Kwaśniewskiego, cytowanych przez „Wy‑

borczą”, znane hasła o ewolucji zamiast rewolucji, zaprzestaniu jałowych rozliczeń z historią, patrzeniu w XXI wiek, skupieniu się na polskiej gospodarce, ale niezapo‑

minaniu o tych, którym w okresie transformacji się nie powiodło39. Wszystkie pozy‑

tywne komunikaty perswazyjne kampanii zostały skoncentrowane wokół wyborcze‑

go hasła: „Wybierzmy przyszłość”.

Sztab wyborczy Aleksandra Kwaśniewskiego stawiał na wygląd kandydata, jak wspomina Danuta Waniek: „[...] sztab dał mu surowe zalecenie: Musisz schudnąć, jesteś zbyt tłusty chłopie, musisz poprawić swój wizerunek w mediach”40. Kwaśniewski zatem dzięki diecie i uprawianiu sportu wrócił z urlopu w Cetniewie nie do pozna‑

nia – siedem kilogramów chudszy, zadowolony i opalony41. Świetnie prezentował się w dobrze dobranych koszulach i garniturach, założył niebieskie szkła kontaktowe.

W rezultacie – jak podsumowuje Marzena Cichosz – prezentował się jako gotowy do dialogu, dynamiczny, rzeczowy, zbyt młody, aby mógł przylgnąć do niego brud PRL ‑u: „zaproponował wizerunek «amanta» «uwodzącego» elektorat swoim wdzię‑

kiem. Taki odbiór wzmacniała obecność u jego boku żony – atrakcyjnej, eleganckiej, wykształconej, dodającej blasku kandydatowi”42.

Skutecznie (biorąc pod uwagę wynik wyborów) została zorganizowana także trasa objazdowa Kwaśniewskiego. Na spotkania wyborcze podróżował specjalnym

„Kwak busem”, a na wyborczych wiecach zawsze rozbrzmiewała piosenka wybor‑

cza kandydata Ole! Olek wygraj!, śpiewana przez zespół Top One, w bardzo popu‑

larnym wówczas rytmie disco polo. Ulotki i materiały reklamowe oddzielnie zostały przygotowane dla elektoratu wielkich miast, inne dla wyborców z terenów wiejskich, inne dla kobiet. Wszystko po to, aby każda z tych grup mogła nazwać Kwaśniew‑

skiego „swoim” kandydatem. Danuta Waniek często wspomina o nieprzychylności mediów wobec Aleksandra Kwaśniewskiego w tamtym czasie – przede wszystkim

„Gazety Wyborczej”, publicznej telewizji i  radia, „Rzeczpospolitej”, a  także Koś‑

cioła katolickiego. To między innymi miało być przyczyną decyzji o bezpośrednim kontakcie z wyborcami i zorganizowaniu objazdu „Kwak busem”.

W drugiej turze wyborów wizerunek Kwaśniewskiego został nieco skorygowa‑

ny – wzmacniano akcenty, które miały przedstawiać go jako męża stanu, na wy‑

borczych plakatach występował na tle flagi narodowej z poważną, mniej „uwodzi‑

cielską” miną niż w tych z pierwszej tury, a lansowanym hasłem było – „Wspólna Polska”, co wzmacniało przekaz o narodowym pojednaniu. Bardzo pomogły Kwaś‑

38 Tamże.

39 Podobnych wywiadów Aleksander Kwaśniewski udzielał innym mediom, jednak w tej pracy przy‑

jęto założenie analizowania tekstów w „Gazecie Wyborczej”, co zostało zaznaczone we wstępie. Pozosta‑

łe artykuły są przywoływane jako kontekst, jeśli jest konieczny.

40 Tamże, s. 37.

41 Tamże, s. 39.

42 M. Cichosz, op. cit., s. 153.

niewskiemu w sukcesie jego naturalne zdolności oratorskie, umiejętność budowania celnych ripost i metafor, swojego rodzaju naturalność i spontaniczność, która prze‑

jawiała się na przykład w podawaniu rąk i witaniu się z potencjalnymi wyborcami na wiecach i spotkaniach, co stwarzało wrażenie, że nie jest politykiem na piedestale.

To nie jest jednak wizerunek Kwaśniewskiego w „Gazecie Wyborczej”, opisu‑

jącej kampanię prezydencką 1995 roku, w której i Aleksander Kwaśniewski, i Lech Wałęsa, walczyli o  polityczny byt. Kwaśniewski o  przyszłość nie tylko swoją, ale także SLD, gdyż w razie przegranej widomo było, że Lech Wałęsa rozpisze nowe wybory, które po doświadczeniach wyborców z dwoma latami rządów tej formacji najprawdopodobniej odsunęłyby na jakiś czas SLD od rządów, Wałęsa zaś – walczył o swój autorytet bohatera polskich przemian i wiarę Polaków w „Solidarność”. Wa‑

niek w swoich zapiskach sztabowych pisze o szczególnej nieprzychylności „Gazety Wyborczej”: „«Gazeta Wyborcza» postrzegana jako organ prasowy Unii Wolności, przoduje w rozpowszechnianiu tezy o tym, że gdy Polacy wybiorą Kwaśniewskiego na prezydenta, w kraju zapanuje chaos. To głównie unici stawiają na czarne horo‑

skopy o manifestacjach ulicznych «antykwaśniewskiej» fali strajków, powrocie in‑

flacji itd. To Jan Maria Rokita jeszcze niedawno krakał o «towarzyszu Szmaciaku», który po zwycięstwie SLD podniesie łeb i przywróci w Polsce PRL”43.

„Gazeta Wyborcza” poświęciła wiele miejsca opisowi kampanii Kwaśniewskiego, ale jej sympatie były wyraźnie po stronie obozu solidarnościowego, choć już wów‑

czas nie Lecha Wałęsy. Te sympatie jasno wyłożył Adam Michnik, w tekście „Gaze-ta” – kłopot wolności, w którym zadeklarował: „Będę głosował na Jacka Kuronia”44. Ton traktowania Kwaśniewskiego jako przeciwnika politycznego, z którym na‑

leży rozmawiać o przyszłości Polski, można odnaleźć także w innych tekstach „Wy‑

borczej” z okresu kampanii 1995 roku. Wrócił jednak temat jego pezetpeerowskiej przeszłości i bezideowości. Było to związane z obawą uzyskania pełni władzy w Pol‑

sce przez SLD, który był wówczas obozem rządzącym, a wygrana Kwaśniewskiego oznaczała także prezydenta wywodzącego się z  tej samej formacji. Taka sytuacja przez środowiska postsolidarnościowe, a  zatem także dziennikarzy „Wyborczej”, uznawana była za groźną, a czasami wręcz katastrofalną.

Wiele miejsca zajmują analizy fenomenu politycznego Aleksandra Kwaśniew‑

skiego, który szturmem zdobywał kolejne regiony Polski, doświadczonej czterdzie‑

stoma pięcioma latami skompromitowanego systemu. W tekstach tych słychać wy‑

raźnie ton starcia dwóch światów „postkomunistycznego i postsolidarnościowego”, jak zapowiedział Wojciech Załuska w artykule Wojna dwóch światów z 1994 roku45. Paradoksalnie to także wpisywało się w polityczną strategię Kwaśniewskiego, który wiedział, że największe szanse ma w drugiej turze w wyborczym starciu z Lechem Wałęsą, dlatego z takim uporem jego sztab walczył o telewizyjną prezydencką deba‑

tę tych dwóch kandydatów, a także przygotowywał sytuacje konfrontacyjne między Aleksandrem Kwaśniewskim a Lechem Wałęsą. Z kolei Waniek rywalizację o fotel prezydenta pomiędzy Wałęsą a Kwaśniewskim nazywa wojną dwóch epok: „Kwaś‑

niewski to modernizacja Polski. Lech Wałęsa – to powrót do przeszłości”46.

43 D. Waniek, op. cit., s. 114.

44 A. Michnik, „Gazeta” – kłopot wolności, „Gazeta Wyborcza” nr 106, 9 maja 1995, s. 14.

45 W. Załuska, Wojna dwóch światów, „Gazeta Wyborcza” nr 133, 10 czerwca 1994, s. 3.

46 D. Waniek, op. cit., s. 34.

Jeszcze przed drugą turą wyborów ukazał się w „Wyborczej” ważki tekst Pawła Smoleńskiego, w którym jego rozmówcy wskazują na cynizm, niechęć do rozlicze‑

nia się z przeszłością, mamienie wyborców obietnicami nie do spełniania:

[...] – Krótka pamięć pozwoliła Kwaśniewskiemu uczynić solidarnościową rację wspól‑

nym dziedzictwem postkomunistów i  dawnej opozycji demokratycznej. Był przy Okrągłym Stole, więc – tak samo jak opozycja – demontował realny socjalizm, choć wówczas stronie partyjno ‑rządowej chyba nie na tym zależało. Dziś mówi, że nie ma powrotu do PRL ‑u, a demokracja jest sposobem na Polskę. W ten sposób zaciera bio‑

graficzne różnice – słuchając go można by dojść do wniosku, że opozycji i PZPR tak naprawdę zawsze chodziło o to samo.

– Kwaśniewski nie jest PRL ‑owski – mówi [Michał Głowiński – przyp. aut.]. – Umie bardzo dobrze operować słowem, ma dar szybkiego reagowania krótkimi, zro‑

zumiałymi zdaniami. Jeżeli u kogoś słychać językowe remanenty PRL ‑u, to u Bubla, Koźluka, Leppera. Język Kwaśniewskiego jest zaprzeczeniem nowomowy47.

Ten „niepeerelowski język”, o którym mówił Michał Głowiński w artykule Pa‑

wła Smoleńskiego, widać w deklaracji programowej Aleksandra Kwaśniewskiego.

Zacytowała ją w całości „Gazeta Wyborcza”, zamiast wywiadu, na który Aleksander Kwaśniewski się nie zgodził. Argumenty z tej deklaracji okazały się na tyle skutecz‑

ne, że już po wygranych wyborach w 1995 roku, temat politycznej biografii Alek‑

sandra Kwaśniewskiego sprzed okresu Okrągłego Stołu powoli wygasał, by po 2000 roku zniknąć niemal zupełnie. Oto kilka argumentów, których echa pobrzmiewały we wszystkich wywiadach i wypowiedziach Aleksandra Kwaśniewskiego, proszące‑

go o sprawiedliwą ocenę jego politycznej działalności, a więc bez emocji i nie przez pryzmat podziałów roku 1989. W  1995 roku Polska rzeczywistość była zupełnie inna, i do niej Aleksander Kwaśniewski się odwoływał:

Ubiegam się o najwyższy urząd publiczny w Polsce i liczę na obywatelskie poparcie.

Zapewne znacie moją działalność polityczną. Mam nadzieję, że ocenicie ją sprawied‑

liwie. Wiem też, co mi zostanie zarzucone. Padną słowa ‑klucze o „PRL ‑bis”, o „post‑

komunie”, o „wojującym antyklerykalizmie”. Zapewne także o Kwaśniewskim, któ‑

remu marzy się powrót do niecnych praktyk realnego socjalizmu i czeka tylko na sto‑

sowną okazję.

Mam prawo spytać: na jakiej podstawie formułowane są takie zarzuty? Najłatwiej o gromkie okrzyki i kłamliwą demagogię. Ich autorom niewygodnie schodzić do po‑

ziomu faktów, które dają przeciwne świadectwo. Najważniejsza część mojej politycz‑

nej biografii przypadła na ostatnie lata. Byłem jednym ze współtwórców przełomu osiągniętego przy Okrągłym Stole. Z determinacją i pełnym przekonaniem zaangażo‑

wałem się w budowę Polski demokratycznej, suwerennej, otwartej na świat, gospoda‑

rującej na rynkowych podstawach.

To prawda, że broniłem i będę bronić godności ludzi, którzy przez minione dzie‑

sięciolecia ciężko pracowali, żyli uczciwie i dziś nie chcą, by przekreślać ich niemały dorobek. To prawda, że obce są mi czarno ‑białe barwy historycznych ocen. Dziś jed‑

nak najważniejsze jest, aby wspólnie iść naprzód i wykorzystać szanse, które stwarza demokracja i gospodarka rynkowa48.

47 P. Smoleński, Kandydat doskonale banalny, „Gazeta Wyborcza” nr 252, 28 –29 października 1995, s. 11.

48 Wybierzmy przyszłość, „Gazeta Wyborcza” nr 243, 18 października 1995, s. 15.

Język i argumentacja stosowana przez Aleksandra Kwaśniewskiego w tym cza‑

sie są przedmiotem analizy w  książce Agaty Chróścickiej Kwaśniewski jestem..., która stała się ważnym elementem kampanii prezydenckiej 1995 roku. Fragmenty opublikowała „Wyborcza” w artykule Grzeczny, zręczny, ambitny 30 września 1995 roku, a zatem tuż przed prezydenckimi wyborami. Książka przedstawia Aleksan‑

dra Kwaśniewskiego jako bezideowca, który z pragmatyzmu politycznego uczynił ideologię i  „eleganckiego oportunistę”, który gładkimi słowami, polityczną ogła‑

dą i unikaniem sytuacji konfrontacyjnych przekonał do siebie wyborców, a nawet opozycję. Na okładce, utrzymanej w intensywnym czerwonym kolorze, Aleksander Kwaśniewski, z wyciągniętymi do przodu rękami i przymkniętymi oczami, został wystylizowany na wspomnianego we wstępie Mojżesza polskiej lewicy. Kwaśniew‑

ski na przedwyborczych spotkaniach nazywał książkę Chróścickiej paszkwilem, napisanym na polecenie „Inicjatywy 3/4”, która przez całą kampanię prezydencką w 1995 roku organizowała happeningi mające go ośmieszać. Chróścicka w opubli‑

kowanym w „Wyborczej” sprostowaniu kategorycznie temu zaprzeczyła i nazwała swoją książkę krytyczną, ale obiektywną, dodając, że „wszystkie fakty w niej przed‑

stawione, jak i wypowiedzi pana Kwaśniewskiego i osób wypowiadających się na jego temat są prawdziwe”49.

Chróścicka wskazuje także na relatywizm języka i argumentów oraz oportunizm Aleksandra Kwaśniewskiego, co – jej zdaniem – stało się źródłem jego politycz‑

nego sukcesu. Retoryka i sposób argumentacji Aleksandra Kwaśniewskiego, dzięki którym zyskał tak szerokie poparcie społeczne, w  książce A. Chróścickiej zostały określone za Gadzinowskim „kwaśniewszczyzną”. Jej korzenie Chróścicka widzi w okresie, kiedy Kwaśniewski został redaktorem naczelnym „ITD” (po odwieszeniu pisma w stanie wojennym) w 1982 roku:

Kwaśniewski nie jest napastliwy, nie odsądza opozycji od czci i wiary, co w tym czasie było na porządku dziennym w „Trybunie Ludu” i innych organizacjach partyjnych. Jest grzeczny, pragmatyczny, niektórzy mówią nijaki. W tamtych czasach można było albo bronić partii i generała Jaruzelskiego bez zbędnych pytań, albo nic nie pisać, albo się nie wychylać. Kwaśniewski nie po raz pierwszy i nie ostatni wybrał trzecie wyjście. Z wielką zręcznością udaje mu się balansować po „cienkiej czerwonej linii”. Piotr Gadzinowski nazywa taką postawę „kwaśniewszczyzną” – nie oglądajmy się za siebie, bo to może tylko przynieść kłopoty, nie zadawajmy sobie kłopotliwych pytań, patrzmy w przyszłość, modernizujmy się, a wszystko będzie dobrze. Fakt, że są tacy, którzy siedzą w więzie‑

niach i tacy, którzy ich tam powsadzali, jest wobec wyzwań przyszłości mało znaczącym epizodem. „Kwaśniewszczyzna” po raz pierwszy na większą skalę ujawniona w „ITD.”, stanie się ulubioną formułą polityczną przyszłego kandydata na prezydenta50.

Jak oszacował sztab wyborczy Kwaśniewskiego – przed pierwszą turą wyborów Kwaśniewski odwiedził swoim „Kwak busem” 44 województwa, 130 miejscowości, przejechał 22 tysiące kilometrów, odbył przeszło 40 spotkań z dziennikarzami re‑

gionalnymi, na spotkaniach zamkniętych spotkał się ze 110 tysiącami osób (rekord lokalny został pobity na Śląsku, gdzie w jednym spotkaniu uczestniczyło 2 tysiące osób, około 5 tysięcy osób przyszło na jedno spotkanie w Białymstoku)51. W „Ga‑

49 A. Chróścicka, Grzeczny, zręczny, ambitny, „Gazeta Wyborcza” nr 238, 12 października 1995, s 17.

50 A. Chróścicka, op. cit., s. 36–37.

51 D. Waniek, op. cit., s. 166.

zecie Wyborczej” można znaleźć sporo relacji z wyborczych objazdowych spotkań Kwaśniewskiego. Agata Nowakowska, dziennikarka „Wyborczej” wybrała się nawet z Kwaśniewskim „Kwak busem”. Powstał reportaż Czerwony autobus. Sporo w nim ironii i próby pokazania Aleksandra Kwaśniewskiego i jego sztabu jako polityków cynicznych, walczących bezwzględnie o elektorat, niegardzących alkoholem. Kwaś‑

niewski zaś został przedstawiony w nim jako idol ludzi z małych miast i miasteczek, którzy tęsknią za peerelem. Autorka pokazuje Polskę pijaną, rozpolitykowaną, agre‑

sywną52. Ale rzeczywistość polityczna w tych wyborach okazała się dużo bardziej skomplikowana, a o ostatecznym zwycięstwie Kwaśniewskiego w wyborach zadecy‑

dowali nie tylko opisywani przez Nowakowską wyborcy z małych miasteczek i wsi, tańczący w rytm discopolowej wyborczej piosenki kandydata.

Kwaśniewski – lewicowy kandydat na prezydenta – w tych relacjach z wybor‑

czych spotkań niemal w każdej sytuacji zachowywał spokój, uśmiech i powtarzał hasła o konieczności wyboru przyszłości i narodowym pojednaniu. Witany był – co podkreślali dziennikarze, jakby nie wierząc, że to możliwe – przez tłumy ludzi, pro‑

szących go o autograf lub uścisk ręki. Jednak w Jastrzębiu, kiedy chciał złożyć kwiaty pod pomnikiem Porozumień Jastrzębskich i  uniemożliwili mu to górnicy, którzy przyszli, aby obrzucić go jajkami i sadzą, krzyczał: „Faszyści i antysemici! Taka jest dzisiejsza «Solidarność»”53. Z kolei we wspomnianym wyżej reportażu Nowakow‑

skiej, kiedy na jednym ze spotkań zapytano go o ulotkę, w której zarzucano mu, że jest Żydem o nazwisku Schalzbaum54, odpowiedział: „Ten, kto to napisał, nie jest baum ‑coś tam, ale po prostu wał. Nazwisko Kwaśniewski nosimy od pokoleń. Moja mama pochodzi z Wilna, a tata z Warszawy”55. Ta wypowiedź stała się źródłem kry‑

tycznego komentarza „Wyborczej”, która przypomniała, że Tadeusz Mazowiecki, także atakowany za żydowskie pochodzenie w trakcie kampanii w 1990 roku, nigdy nie dał się wciągnąć w taką dyskusję:

Czytając stanowcze zaprzeczenia Aleksandra Kwaśniewskiego nie sposób nie przy‑

Czytając stanowcze zaprzeczenia Aleksandra Kwaśniewskiego nie sposób nie przy‑