Sąd, że interesujący nas utw ór pozostaje w związku z dram atem A dam a M ickie
wicza, że został „w duchu D zia d ó w poczęty”, pierw szy sform ułow ał Edw ard D e m bowski w szkicu O dram acie w dzisiejszym piśm ien n ictw ie, w dwa lata po o pu bli
kow aniu bezim iennie w 1841 roku w Paryżu dzieła M ichała C h o d ź k i'. Tę wysoką prow eniencję literacką D ziesięciu obrazów z w ypraw y do Polski 1833 r. w skazał bez jakichkolwiek w ahań, chociaż wziął pod uwagę tylko stronę ich poetyki.
Pierwszą realizację tej poetyki krytyk odnalazł w III części D zia d ó w , gdzie au to r „w form ę fantastyczno-dialogow aną wtłoczył scenowanie politycznych w ypad
ków” 2 - jak to krótko i celnie ujmuje, n a długo przed tym - w arto zaznaczyć - za
nim te właśnie cechy, uzupełnione tylko w szczegółach, z uw zględnieniem zarazem faktu ich pow racalności w K ordianie i N ie-B oskiej kom edii, uznane p otem zosta
ną za w yróżniki całego odrębnego gatunku polskiego d ram atu ro m an ty czn eg o 3.
Zaproponow ał tym sam ym pierw szą wersję listy dzieł, które za spraw ą tak rady kalnego przełam ania panującej dotąd w twórczości dram atycznej tradycji klasycy- stycznej oraz szekspirowskiej awansowały zarazem do rangi najwyższego wykwitu dram aturgii polskiego rom antyzm u. Później w tym układzie trójkow ym D ziesięć obrazów zastąpione zostanie przez znacznie przewyższający je p o d w zględem
arty-1 E. D em bow ski: O dram acie w d zisiejszym p iśm ie n n ic tw ie polskim . W: Polska m yśl teatralna i film o w a . Red. T. Sivert i R. T aborski. W arszaw a 1971, s. 154.
2 Ibidem , s. 154.
3 J. M aciejew ski: „Kordian”. D ra m a tyczn a trylogia. P o zn ań 1961, s. 5 -6 ; dzisiaj te n g a tu n e k częściej n a zyw any jest p o lsk im d ra m a te m m etafizycznym .
stycznym d ram at Zygm unta Krasińskiego, ale pam ięć o tym układzie pierw otnym nobilituje interesujący nas utwór.
W tym jego zaszeregowaniu nie przeszkodził D em bow skiem u fakt, że ze wska
zanych przez niego dw u elem entów nowej formy: połączenia reportażow o wręcz potraktow anego obrazu najnowszych wydarzeń politycznych z planem metafizycz
nym , dru g i z nich, tj. „fantastyczność [została - J.S.] zupełnie wykluczona” z dzie
ła C hodźki, wszystko sprow adza się w nim jedynie - jak dodaje - do „obrazu wy
padków (i) m yśli politycznej”, „uw idaczniają (się) tylko fakta polityczne zaszłe” 4.
W ystarcza m u do tej kwalifikacji okoliczność, że tak jak w III części D ziadów m am y do czynienia z d o k u m entarną wręcz dram atyzacją wileńskiego procesu Filomatów i Filaretów z lat 1823/24, w K ordianie - spisku koronacyjnego z roku 1829, tak te raz w p o d o b n y m stylu dokonuje się „scenowanie” „emisariuszowskiej wyprawy”, tj. partyzantki Józefa Zaliwskiego z 1833 roku. M ówiąc zaś ogólniej: niekonw enc
jonalny pom ysł M ickiewicza - skłaniający do dziś badaczy do poszukiw ania jego źródeł i in sp ira c ji5 - aby w utw orze dram atycznym w ce n tru m uwagi postaw ić
„współczesne w ypadki” polityczne i przedstaw ić je z uw zględnieniem jako głów
nych bohaterów autentycznych, wskazanych z im ienia i nazwiska postaci, prezen
tow anych w takich samych, autentycznych sytuacjach oraz m iejscach i czasie, sta
now iło naów czas takie novum artystyczne, że sam o już to postępow anie twórcze nakazyw ało D em bow skiem u uznać p atronat autora III części D zia d ó w n ad D zie
sięciom a obrazam i.
Chociaż C hodźko nie przedstaw ia do końca w iernego przebiegu wyprawy Z a
liwskiego. Nawet przyjęte zasady kroniki dramatycznej nie udźwignęłyby tego stricte epickiego i jednostajnego od strony fabularnej zadania. W grę bow iem wchodziły:
„rozpaczliwa, beznadziejna tułaczka po leśnych ostępach, strach [...] przed d en u n cjacjam i rodaków [po w yznaczeniu nagrody przez Rosjan za schwytanie pow stań
ców - J.S.], bezow ocne z reguły próby naw iązania kontaktu z innym i rzekom o już walczącym i oddziałam i, przypadkow e potyczki z kozackim i patrolam i, wreszcie zniszczenie lub rozbicie oddziałów przez nieprzyjaciela” 6. Z tego m ateriału autor dokonuje w yboru zdarzeń co bardziej ekspresywnych i znaczących ideowo, przy uw zględnieniu zarazem praw form y dramatycznej. W konsekw encji przedstawia przygotow ania do potyczki z udziałem kilkunastu pow stańców oraz jej zakończe
nie, które prow adzi do ujęcia przez żołnierzy carskich Kaspra Dziewickiego, a n a
4 E. D em b o w sk i, op. cit., s. 154.
5 W sk azy w an o w tej ro li n a tzw. sceny h isto ry czn e, po ety k ę listo p ad o w ą , pow ieść poetycką; por. n a ten te m a t m .in . m o ją pra c ę O d m ia n y fo r m dram atycznych w okresie ro m a n ty zm u . Słow acki-M ickiewicz-K rasiń- ski. T o ru ń 1993, s. 5 5 -6 6 .
6 A. A. Janow ski: W ypraw a Zaliw skiego w literaturze polskiej lat 1833-1848. „K w artalnik H isto ry czn y ”,, 1966, n r 1, s. 3 6 -3 7 . N a te m a t sam ej w ypraw y - zw racającej uw agę tym , że była p ierw szą inicjatyw ą m ili
ta rn ą em ig racji p o listo p ad o w e j - por. m .in . K. Borkow sld: P am iętnik historyczny o w ypraw ie p artyzanckiej do Polski w roku 1833. L ipsk 1863; Społeczeństw o polskie i p ró b y w zn o w ien ia w alki zbrojnej w 1833 roku.
W ro cław 1984; W. D jakow , A. N agajew : P a rtyza n tk a Zaliwskiego i je j pogłosy (1832-1835). Przeł. M . Ko
tow ska. W arszaw a 1979.
stępnie do jego sam obójstw a1. Częściej jednak walki, jak i klęski są w dram acie re
lacjonowane. W tym względzie na czoło wysuwa się opow iadanie o śm ierci A rtu ra Zawiszy, która szybko obrosła w leg endę8. Zyskuje ono teraz tym bardziej n a sile wyrazu, iż jako słuchacz relacji rosyjskiego generała o straceniu Zawiszy w W ar
szawie w prow adzony zostaje do utw oru Szymon Konarski: nie brał udziału w r u chu, ale pojawia się jako zapowiedź przyszłych działań rewolucyjnych, w których podejm ie on dziedzictw o zaliwszczyków - tak jak oni jawią się z kolei jako sukce
sorzy pow stańców listopadowych. Prezentow ane jest także środowisko, w k tórym działają uczestnicy wyprawy: oprócz strony rosyjskiej rysowane są wrogie pow stań
com postaw y szlachty, arystokracji oraz wysłanników emigracji; lud reprezentuje leśnik Jan. Jedność zaś całej tej panoram ie m ilitarno-społeczno-politycznej n a d a je osoba M ichała W ołłow icza9, którego pam ięci C hodźko swój dram at dedykuje.
Występuje on w większości obrazów - poczynając od pierwszego, gdzie m a miejsce jego zaprzysiężenie w Paryżu jako członka loży węglarskiej, poprzez paryski „ostat
ni wieczór u Zaliwskiego”, poprzedzający wyprawę Wołłowicza do Polski, następnie jego wędrówkę przez Szwajcarię do kraju, zjawienie się w dom u ukochanej Kasyldy (jawnie fikcyjny m otyw rom ansow y), a potem w chacie w zm iankow anego już leś
nika Jana - aż po scenę walki w okolicach G rodna oraz W idzenie przez pozostają
cą „na śm iertelnym łożu” Kasyldę jego ujęcia przez Rosjan i śmierci. Jak in fo rm u je C hodźko w dedykacji do dram atu: został on „powieszony przez C ara M oskwy na Litwie za wyprawę 1833 r.” 10. W ołłowiczowi towarzyszy w kolejnych obrazach przyjaciel Gustaw, p o d którego postacią wolno się domyślać sam ego autora utw oru - również uczestnika wyprawy z ram ienia organizacji Zem sta L u d u 11.
Ale kronikarski, dokum entarny wymiar Dziesięciu obrazów - oparty na M ickie
wiczowskiej poetyce „scen historycznych” i reportażu scenicznego, za którą p o słu żenie się D em bow ski tak wysoko cenił ten d ra m a t12 - to tylko jed n a strona dzieła Chodźki. Dla tw ierdzenia, że jest ono „w duchu D zia d ó w poczęte”, ważne p ozo sta
je jeszcze rozpoznanie jego drugiej strony: problem owej i ideowej.
D obrochna Ratajczakowa - która sięgnęła do interesującego nas utw oru po d łu giej przerw ie w badaniach nad nim - nie m iała żadnych wątpliwości co do tego, że kontekst III części D zia d ó w jest znow u najodpow iedniejszy dla jego interpretacji również od strony myślowej. Obaj autorzy tych dzieł pozostają jej zdaniem w relacji
7 M iał 23 lata, kiedy u m ierał. P rz ed staw io n y jest w d ra m a c ie także Ignacy K ulczyński, działacz d e m o kratyczny z Galicji, w dyskusji z przeciw nym w ypraw ie Zaliw skiego w ysłańcem księcia A. J. C zartoryskiego.
8 W raca w niej m o ty w rz u c e n ia przez skazańca tu ż p rz e d p o w ieszen iem sk rw aw io n ej ch u sty d la d o k o n a n ia „ c h rztu w o ln o śc i” b ąd ź o d d a n ia jej m atce.
9 M o n o g rafistk a d ziałaln o ści W ołłow icza n a Litwie (K. S idorow icz-C zerniew ska: Spraw a em isariusza M ichała W ołłow icza z r. 1833. G ro d n o 1934, s. 47) napisała, że „ze spisanych jeg o ze z n a ń w y łan ia się p o stać, k tó ra p o p ro stu o czaro w u je sz lach etn o ścią ch a ra k te ru , d zieln o ścią i h a rte m d u c h a ”.
10 Dziesięć obrazów z w ypraw y do Polski 1833 r. Paryż 1841; n a podstaw ie tego w ydania przyw oływ ał będ ę w szystkie cytaty, n u m e ry stro n p o d a ją c o d ra z u w tekście „głów nym ”.
11 Por.: A. A. Janow ski, op. cit., s. 3 7 -3 8 .
12 Tak sam o ja k III część D zia d ó w , w p o d ty tu le o k reślo n y o n jest m ia n e m „p o e m a ” - w sytuacji ta k śc i
słych zw iązków z a u ten ty czn ą rzeczyw istością ak cen tu jący m jego zarazem o gólnie literacki, p o ety ck i (p i
sany jest w ierszem ja k k ażd y w ów czas d ra m a t „w ysoki”, przeciw staw iony „niskiej” d ra m ie ) charakter.
m istrz-uczeń - jakkolwiek generacyjnie (należy podkreślić) byli oni wręcz rówieśni
kam i 13. A sam o D ziesięć obrazów traktuje jako kolejną po Mickiewiczowskiej p re zentację „swoistych «stacji» polskiej drogi krzyżowej”, która ponow nie wybrzmiewa
„m esjanistycznym obrazem naszego [tj. polskiego - J.S.] przeznaczenia” 14. Jeże
li posłużyć się słow am i dedykacji do III części D ziadów , ich bohaterow ie jawią się w lekturze badaczki jako - kontrastow ani z przykładam i głupoty i zdrady - „n aro
dowej sprawy m ęczennicy”.
Ostatecznie wym owa Dziesięciu obrazów jest jed nak bardziej złożona - tak jak i bardziej złożony okazuje się cały ich kształt literacki. Do tej pory m owa była tylko o jednej ich części: poetyckiej, autorstw a Chodźki. Ale istnieje i druga: teksty W stę
p u oraz obszernych O bjaśnień i Przypisów , w ram y których wprow adził to dzieło, w parę lat później od czasu pow stania, jego wydawca Ludwik Królikowski, znany em igracyjny działacz polityczno-społeczny. To część dyskursywna, w rozm iarach swoich przerasta ona naw et pierwszą, a autor daje w niej wyraz ideologii „postę
pu społecznego w duchu utopijnego socjalizm u” - jak jego program krótko okre
śliła A lina W itk o w sk a15.
D ow odził będę kom pozycyjnej i myślowej niezborności D ziesięciu obrazów , które m ają dwie różne części oraz dw u autorów, tw orzących je w różnym czasie?
Nic z tych posądzeń - chociaż inny obok Dembowskiego z pierwszych ich ko m en
tatorów, Seweryn Goszczyński, szedł już w tym k ie ru n k u 1б. Teksty Królikowskiego
„przypiśnika” (według złośliwej nazwy ukutej przez tego ostatniego) należy przy
wołać w tym celu, aby z ich perspektyw y tym wyraźniej ujaw nić w konsekw en
cji anonsow aną złożoność przesłania myślowego dzieła Chodźki. Te „dodatkowe”
teksty pozostają - tak jak to m iało zazwyczaj miejsce w dram acie rom antycznym - kom entarzem do tekstu poetyckiego, udobitniają jego tezy myślowe, co w k o n sekwencji prow adzi do koniecznej m odyfikacji „wyjściowego” sądu o przesłaniu m esjanistycznym całości.
Królikowski swój program społeczny wyprowadził z m illenarystycznego o d czytania czterech Ewangelii i całego Nowego Testam entu: w duchu tradycyjnych herezji ludow ych, ale i p o d wpływem „nowego chrześcijaństw a” księdza Felicitć de L a m e n n aisg o 17. Stanął na stanowisku, że w nauce chrześcijańskiej chodzi nie o zbaw ienie indyw idualne, ale zbiorowe; że C hrystus był reform atorem społecz
nym , którego idee zostały w ypaczone i sfałszowane przez Kościół. Obiecane przez
13 M ic h ał C h o d ź k o u ro d z ił się w r. 1800, był stu d e n te m p raw a n a U niw ersytecie W ileń sk im , należał do T ow arzystw a Filaretów , b ra ł u d z ia ł w p o w sta n iu listo p ad o w y m , w w ypraw ie Z aliw skiego oraz w legionie M ickiew icza; o b o k D ziesięciu obrazów w ydał m .in . fra g m e n t d ra m a tu S zy m o n Konarski, życiorysy A rtu ra Zaw iszy i M ic h ała W ołłow icza w p ra c y Ż y w o ty narodow e, w sp o m n ie n ia A d a m M ickiew icz i legion polski we W łoszech; tłu m a c z y ł p o n a d to M anfreda i M azepę Byrona; zm a rł w 1879 r. w Paryżu.
14 D. Ratajczakow a: Zam knijcie d rzw i od ka p licy... W; Księga M ickiewiczowska. Patronowi uczelni w d w u setną rocznicę u ro d zin 1798-1998. Red. Z. T rojanow iczow a i Z. P rz y ch o d n iak . P o zn ań 1998, s. 9 4 -9 5 .
15 A. W itkow ska, R. Przybylski; R o m a n ty zm . W arszaw a 1997, s. 469.
16 W recen zji u tw o ru -o g ło szo n ej n a łam ach „P szonki”.
17 Por.; J. Turow ski: Utopia społeczna L udw ika Królikowskiego 1799-1878. W arszaw a 1958; A. Sikora: His
toria i p ra w d y w ieczne (Lam ennais - Królikowski - D eza m y - Blanqui). W arszaw a 1977; L. Królikow ski: W i
zje społecznego św iata. P ism a wybrane. Opr. A. Sikora. W arszaw a 1980.
Niego Królestwo Boże pow inno się urzeczyw istnić nie w niebie, ale n a ziemi, k tó ra na razie dostała się p o d panow anie Szatana. Przyszłością świata jest pow rót do nauki C hrystusa i apostołów, w konsekwencji przyw rócenie „pierwiastkowego sta
nu” społeczeństwa: bez prawa własności, przem ocy jednego człowieka n ad drugim , władzy królów n ad ludem . Jak autor pisze w prost w przypisach: chodzi o „urządze
nie społeczeństw a ludzkiego p odług m iłości braterskiej, k tórą n am C hrystus n a kazał, i za jedyny środek do pow szechnego i wiecznego zbawienia p o d a ł” (s. 153).
Mówiąc krócej: o „sprowadzenie na ziemi królestwa bożego i Jego sprawiedliwości”
(s. 152). Realizację tego celu przeprow adzić m ożn a tylko w espół z gnębionym d o tąd ludem ; jak Królikowski pisze dalej w przypisach: „dzieło przez Niego [tj. C h ry stusa - J.S.] rozpoczęte, Lud dokona” (s. 255). Jakkolwiek jednocześnie dodaje, że
„Polska spom iędzy wszystkich Ludów jest najdoskonalszą wyobrazicielką C hrystu
sa; bo najwięcej dla Sprawiedliwości wycierpiała i cierpi” (s. 167), jej zatem u d zia
łem stać się m oże najskuteczniejsze „zludow ienie” świata, aby nastało Królestwo Boże. Potrzebne jest tylko przeprow adzenie przez Polaków „rewolucyjnych isto t
nie poruszeń” (s. 189).
Próbą takiego rodzaju „poruszenia” była właśnie wyprawa Zaliwskiego, p rzed stawiona w dram acie Chtodźki. Królikowski opatrzył jego dzieło w łasnym i k o m en tarzam i, znalazł w n im bow iem pełne urzeczyw istnienie sw oich idei: nie tylko w m ateriale historycznym , ale i w sposobie jego poetyckiego ujęcia. W tok u dys- kursywnym rozwija i u dobitnia tylko pew ne, w ybrane myśli i stanow iska bo h ate
rów utw oru. Poza tym wdaje się w różne polem iki polityczne, jakim i żyła p o d ó w czas cała em igracja polistopadow a.
Te ostatn ie już nas nie interesują. W racam y w ogóle do dzieł M ickiew icza i Chodźki, aby dokładniej porównując ich przesłanie, odpowiedzieć do końca, n a ile autor D ziesięciu obrazów w ychodzi poza „w duchu D zia d ó w poczęty” m esjanizm .
Mickiewicz tworzył część III D zia d ó w „prawie na dym iącym pogorzelisku klę
ski, m ożna by powiedzieć: na niezapadłym jeszcze grobie Polski, całej Polski” - jak z emfazą napisał Stanisław P ig o ń 18, poprzez to ujęcie stylistyczne dając najpełniej
szy w yraz daw nym nastrojom po upadku pow stania listopadowego, k tó ry m po eta próbował swoim dziełem zaradzić. Jakie zaproponow ał wyjście z tragicznej sytuacji klęski narodowej? Sam on przyjęte rozwiązanie przedstaw ił najpierw w tok u dys- kursyw nym - zanim nadał m u w sferze idei m esjanistyczny kształt poetycki.
Na krótko przed przystąpieniem do pracy nad swoim arcydram atem M ickie
wicz pisał w liście z D rezna do Joachim a Lelewela: „Ja pokładam wielkie nadzieje w naszym narodzie i w biegu wypadków, nie przew idzianych żadną dyplom atyką.
[...] Myślałbym tylko, że naszem u dążeniu należałoby nadawać charakter religijno- moralny, różny od finansowego liberalizm u Francuzów, i że n a katolicyzm ie trzeba grunt położyć” 19. To rozpoznanie sytuacji i dróg wyjścia z niej zaowocowało d e
18 S. Pigoń: Spojrzenie ku „D zia d ó w ” części III. W: Idem : Z aw sze o N im . S tu d ia i o d czyty o M ickiew iczu.
W arszaw a 1998, s. 229.
19 P o n a d to dodaw ał: „Pobyt w W iełkopołsce i to, com słyszał o Śląsku [o w zro ście ta m o d 1830 r. p o c z u cia o d rę b n o śc i naro d o w ej - J.S.], u tw ierd ziło m o je zasady. M oże nasz n a ró d je st p o w o ła n y o p o w iad ać lu
m onstracją w III części D zia d ó w obrazu losów „ludzi podziem nych”, których życie
„kw itnie w ziem i cieniach”, tj. „na Sybirze, w tw ierdzach i więzieniach”. I oparciem tego o brazu od strony ideowej n a m isteryjnej konstrukcji historiozoficznej o p ro w eniencji pogańsko-chrześcijańskiej, która poprzez odw ołania do sym boliki ziar
na i ofiary C hrystusa w ybrzm iew a myślą, iż - jak by to ujął Stanisław W yspiański - „Umierać m usi, co m a żyć” 20.
C hodźko dem onstrujący „em isariuszow ską wyprawę” Zaliwskiego i jej nie
pow odzenie na czoło wysuwa w Dziesięciu obrazach przedstaw ienie otwartej walki zbrojnej. Jednocześnie jej najwyższego sensu nie upatruje wcale w dążeniu do nie
podległości politycznej. M istrz loży węglarskiej każe W ołłowiczowi złożyć dekla
rację w sprawie realizacji następujących celów w jego m ilitarnym działaniu - py
tając go retorycznie:
Za wolność matki, synu nieodrodny Polski dziś w grobie zamkniętej, Na cześć sprawy Ludu świętej, Do walki z królami zawziętej;
Czyś gotów ...
(s. 10)
Na myśli m a walkę narodowowyzwoleńczą, która nie pozostaje jednak na pierw
szym m iejscu, ale podporządkow ana zostaje walce społecznej z m onarcham i.
Jako w zór dla podejm ujących tę walkę M istrz wskazuje C hrystusa, ale wyłącz
nie w jego ludzkim w ym iarze istnienia, nie zaś rów noczesnym boskim : jako tego, który pierw szy wystąpił przeciw ko królom i stał się ich ofiarą. Dalej p o d dyktando słów M istrza loży W ołłowicz przysięga na:
[... ] krew niewinną człowieka, Zbrodnią króli sądzonego, Na śmierć hańby wleczonego, Zbrodnią ukrzyżowanego
Chrystusa - Syna M aryi - Człowieka!
(s. 10-11)
Więcej. To C hrystus-bojow nik społeczny pozostaje mitycznym wzorem osobo
wym, a zarazem tym , któ ry „was - tj. m .in. leśnika Jana, jak m u to potem w celach agitacji do walki tłum aczy z kolei Wołłowicz - dla Ludu zesłał wybawienia!” (s. 93).
W Jego im ieniu i za Jego sprawą uświadom iony lud wystąpić m a przeciwko „królom i panom ”, za których w ładzą nie stoi bynajmniej Bóg. Jak tłum aczy dalej Wołłowicz
d o m ew angelię n aro d o w o ści, m o ra ln o śc i i religii, w zgardy dla b udżetów : jedynej zasady teraźniejszej p o lityki, praw dziw ie celniczej”; cyt. za: A. M ickiew icz: D zieła. Red. J. K rzyżanow ski. T. 15: Listy, cz. 2. 'Opr.
S. Pigoń. W arszaw a 1955, s. 17.
20 Piszę o ty m d o k ład n iej w szkicu A d a m M ickiew icz «D ziady». Część III. Jak opiew ać współczesne w y padki?, w zbiorze: D ra m a t polski. Interpretacje. Część I. Red. J. C iechow icz i Z. M ajchrow ski. G d ań sk 2001, s. 164-177.
Janowi: „nie od Boga posłane nam króle / i pany” (s. 96), ale sam ow olnie po w o łu ją się oni na Jego autorytet. A dokładniej: Kościół, papież i kapłani m ylnie głoszą - zaprzeczając nauce, jaka wynika z „Boskiej śm ierci C hrystusa” - że spełniona ona została na rzecz przyszłego zbawienia niebieskiego, dokonała się tym czasem „dla Ludu [...] wybawienia” (s. 93) od królów na ziemi. „Jaśnieje na kartach Ewangelii Świętej” program tego wybawienia, „co m ilionom szczęście zapowiada” i wyłącznie
„sercem cnotliw y pojm uje [jego - J.S.] znaczenie” (s. 93) Program ten zrozum ieli - i działają już na rzecz jego realizacji - Polacy, a nie kapłani, z papieżem na czele.
Dlatego p o d adresem Polski kieruje W ołłowicz następnie apostrofę:
Tyś Rzymem Europy - Ojczyzno ma droga!...
Co Ty zwiążesz dla Ludów będzie zawiązane;
Co rozwiążesz dla Ludów będzie rozw iązane...
(s. 98)
- parafrazując słowa C hrystusa skierow ane do św. P iotra jako „opoki”, na której powstanie Kościół chrześcijański z jego sakram entalnym działaniem ; miejsce w ier
nych zajmują teraz ludy. Zaś rezultatem przyw ództw a Polski w tej ludowej w spól
nocie stanie się to, że:
Przyjdzie błogi dzień - wielki - gdzie brat pozna brata, W łasnością wszystkich ziemia stanie się bogata, I pierś Matki Ojczyzny odetchnie swobodnie!...
(s. 38)
Pow szechne zbratanie i likw idacja praw a w łasności zbiegną się z od zyska
niem wolności przez Polaków. M ówiąc zaś ogólniej: za sprawą ludu, p o d p atro n a
tem C hrystusa, nastanie Królestwo Boże na ziemi, rów noznaczne z w yzwoleniem ludu i Polski od panow ania na świecie m onarchizm u.
Inaczej niż w III części D ziadów , nie chodzi w D ziesięciu obrazach o los znie
wolonego narodu, ale ludu, którem u odebrano wolność. Polska nie jest C h ry stu sem narodów, ale Rzym em ludów Europy. A utorytet C hrystusa jako reform atora społecznego nie m oże nadać w alczącym m etafizycznej sankcji „ludzi p o d z ie m nych”, „m ęczenników spraw y narodow ej”, z których cierpień i ofiarnej śm ierci ro dzi się życie nowe, ale jedynie pozw ala zaakcentow ać ich status rewolucjonistów, obalających panujący porządek świata. M ówiąc krótko: przez C hodźkę zaprezen
towane zostaje nie m isterium m esjanistyczne polskich dziejów, lecz „świecki” d ra m at o konflikcie społecznym m iędzy m onarchizm em a ludow ładztw em . Nie m oże dziwić w tej sytuacji - od innej strony patrząc - podniesiony przez D em bow skie
go brak w interesującym nas utw orze planu metafizycznego, tj. fantastycznego - jak go nazwał k ry ty k 21.
21 N azw a ta się u ta rła , co przez dłu g ie la ta m ia ło neg aty w n e ko n sek w en cje (o d te rm in o lo g ic z n y c h w ła ś
nie poczynając) w b a d a n ia c h n a d p o lsk im d ra m a te m ro m an ty czn y m - p ro w ad ząc d o „o słab ien ia” w jego
nie poczynając) w b a d a n ia c h n a d p o lsk im d ra m a te m ro m an ty czn y m - p ro w ad ząc d o „o słab ien ia” w jego