• Nie Znaleziono Wyników

O WYOBRAŹNI MICKIEWICZA I SŁOWACKIEGO

W dokumencie W cieniu Mickiewicza (Stron 111-129)

i .

Oczywiste jest dzisiaj, iż wizerunku polskiego rom antyzm u nie da się sprowadzić do twórczości trzech (czterech?) „wieszczów”. Ale wiem y też, że dwa istotne centra krystalizacji obrazu poetyckiego, mające zasadniczy wpływ nie tylko na postać lite­

ratury rom antycznej, lecz także na cały dalszy rozwój polskiej poezji, tkw ią w głębi poezji M ickiewicza i Słowackiego ’. Obaj stworzyli szczególnie wyraziste, pojem ne formy poetyckie, które domagają się nadal (zdaniem piszącego te słowa) precyzyjnego zbadania. Biegunowość kształtów poetyckich zrealizowanych w ich utworach, stwo­

rzyła dla następców pole nieograniczonych możliwości kreacyjnych; nam zaś daje szansę wyrazistszego opisu istotowych właściwości dwóch archetypalnych wyobraźni.

Punkt wyjścia dla takiej próby opisu stanow i dawna, lecz nadal trafna fo rm u ­ ła Krasińskiego o biegunow o odm iennych typach poezji: M ickiewicza - zd o m in o­

wanej przez siły dośrodkowe, skupiające, organizujące, oraz Słowackiego - mającej lotność i rozprężliwość siły odśrodkow ej2. D oceniając przenikliw ość tego ujęcia,

1 Można w praw dzie po trak to w ać poezję Słowackiego jako rozw iniecie d rugiego n u rtu ro m an ty zm u M al­

czewskiego. O czyw iste też, że to tylko je d n o z m ożliw ych ujęć „głów nych linii ro zw o ju ”. A ltern aty w ą jest chociażby szereg: K ochanow ski - N o rw id (zob. J. Błoński: N o rw id wśród p ra w n u kó w . W: Idem : W szystko co literackie. Pisma wybrane. T. 1. O p rać. J. Jarzębski. K raków 2001.

2 Z. Krasiński: Kilka słów o Juliuszu Słow ackim . W: Idem : D zieła literackie. W y b ó r i o p rać. P. H ertz. T. 3.

Warszawa 1973; a także: Z. Krasiński: List do R. Załuskiego (22). W: Idem : Listy do różnych adresatów. O prać.

Z. Sudolski. T. 1. W arszaw a 1991, s. 3 3 9 -344.

m uszę uwzględnić jednak, iż dotyczy ono zasadniczo tej fazy twórczości obu wiesz­

czów, k tó rą m ożna określić jako „poezję w pełni rom antyczną” 3, w ograniczonym zaś stopniu obejmuje, tak ważny, późny okres ich twórczości. Samą zaś formułę Kra­

sińskiego dzisiejsza sztuka interpretacji, w sparta krytyką tematyczną, jest, jak sądzę, w stanie nieco rozwinąć i dopełnić. M ateriał badań stanowić będzie liryka obu p oe­

tów, choć ich d ram aty i epika stanow ić będą chwilam i istotne dopełnienie.

Mickiewiczowski m odel obrazu wywodzi się, co oczywiste, z wzorca klasyczne­

go - m a u początków tw ardy szkielet retoryki (na poziom ie języka i obrazu) i kla­

sycznej opisow ości. Szkielet klasyczny potem zanika (czy raczej m oże przestaje być w idoczny), ale tw ardość, gęstość obrazu nie tylko pozostaje, lecz intensyw nie­

je, wzm aga się, przyjm ując już w łasną rom antyczną form ę Mickiewiczowej wyob­

raźni. Tę form ę p oeta stw orzył w balladach i Żeglarzu, ale w pełni skrystalizowana została w Sonetach krym skich. W każdym z sonetów dostrzegalne jest dążenie do zarysowania, rozw inięcia i w ypełnienia jednego z podstawowych kształtów rzeczy­

wistości: przestw oru i góry, źródła i kaskady.

N ajw ażniejszym i cecham i m ickiewiczowskiego o b ra z u 4 są: jego substancjal- ność, skupienie w okół cen tru m i dążność do objęcia całości. Pierwsza cecha prze­

jawia się w nasyceniu kształtów intensywnością istnienia, wrażeniem dotykalności, bryłow atości bytów. Poeta uzyskuje to zaczepiając obrazy rzeczy w intensyw ności sam ego słowa, zarazem porządkując owe słow a-byty w przestrzeni świata i tekstu tak, by zasadnicze k o n tu ry form y zostały utw ierdzone techniką podw ojenia. Kre­

ślony przez słowa kształt zostaje pow tórzony w następnej frazie (wersie, słowie), często w zm ocn iony paralelizm em tekstowym . Ow ą zasadę podw ojenia o bserw u ­ jem y chociażby w A łu szc ie w dzień. Najpierw, kilkakrotnie pow tórzoną linią ru ­ chów w dół, naszkicow ana zostaje bryła góry, stanow iąca kształt centralny, a n a ­ stępnie w okół owego ce n tru m , kolejne, izom orficzne m etafory stw arzają obraz okręgu kosm icznego, obejm ujący całość rzeczywistości. I tak w strofie drugiej li­

nie sfery niebios kreślone są przez kolejne w yobrażenia lotu kwiatów-motyli: „niby tęczy kosa”, „B aldakim em z brylantów okryły niebiosa”, „Dalej sarańcza ciągnie swój całun skrzydlaty” 5. W szystkie główne linie (płaszczyzny) układają się rów ­ nolegle i skupiają koncentrycznie w okół cen tru m , tw orząc najdoskonalszy m o ­ del pełni - okrąg.

Specyficzną w łasność M ickiewiczowej w yobraźni stanowi dążność obrazu do odd ania bytu jako czegoś wiecznego, istniejącego poza n u rtem czasu, jed n ak k o n ­ tu ry owej esencjalności kreślone są i utw ierdzane przez ruch - jako linia rysowana przez rzeczy, zjawiska przemieszczające się w przestrzeni. Ruch w poezji M ickiewi­

3 To o k reślen ie zap ożyczam y z ty tu łu książki Zgorzelskiego.

4 W iele w a ż n y c h u w ag o M ic k ie w iczo w sk im o b ra z o w a n iu w A. Paluchow ski: Uwagi o obrazow aniu w „Panu Tadeuszu". „ P a m ię tn ik L iteracki” 1959, z. 2.

5 W iersze M ic k ie w icza cytow ać b ę d ę wg w ydania: A dam M ickiew icz: D zieła. W ydanie R ocznicow e.

W arszaw a 1993; tek sty S łow ackiego - wg Juliusz Słowacki: D zieła wszystkie. P o d red. J. K leinera. W rocław 1952 (chyba że z a z n a c z o n o inaczej - decyzja nie jest p ro sta, pojaw iło się now e w ydanie k ry ty czn e Wierszy.

O p rać. J. B rzozow ski, Z. P rz y ch o d n iak . P o zn ań 2005).

cza wydobywa przestrzenność, plastyczność b y tu 6. W yobrażenie przestw oru, obej­

mujące całość rzeczywistości inicjowane jest najczęściej przez figurę źródła lub k a­

skady - zaczątek (fundam ent) obrazu tkwi w inicjalnym , „gniazdow ym ” kształcie ruchu. Tak dzieje się (w różnych w ariantach) w większości sonetów, a także w wielu obrazach Pana Tadeusza. Podobną technikę obrazow ania odnajdujem y w „wieczy­

stym” pejzażu Św itezi, gdzie sfera („niebokrąg”) utw orzony jest przez zw ierciadla­

ne odbicie nieba w jeziorze (odbicie - najważniejsza figura podw ojenia), ale cało­

ści, jako obrazowi noum enalnem u, m oc istnienia nadaje ruch, oddający istoczenie się nocnego świata w ew nątrz aktu poznawczego podm iotu:

N iepew ny, czyli szklanna sp o d twej stopy Pod niebo idzie rów nina,

Czyli też niebo swoje szklanne stropy Aż do n óg tw oich ugina:

(Św iteź w. 13-16)

Podobna esencjalność świata osiągana jest także w utworach zdecydowanie dy­

nam icznych, naw et m etam orficznych (np. Żegluga, B ajdary), dzięki sugestywności kształtu ruchu (wzmacnianego znów powtórzeniem ), wykrawającego w m aterii rze­

czywistości, kontury twardej bytowości. Zawsze dostrzec m ożna, iż ów ruch (i byt!) ma swe centrum , wokół którego „istoczy się” obraz kosm osu jako całości - okręgu, trójkąta, sfery... Czasem dokonuje się to tak czarodziejsko, jak w B u rzy - z samego jądra chaosu, z ruch u zniszczenia, zostaje w yłoniona, w pełni swego blasku, nowa forma: „m okre góry/ W znoszące się piętram i z m orskiego o d m ętu ”.

2

.

Istota obrazu poetyckiego drugiego z „wieszczów”, m im o iż składają się nań podobne czy wręcz identyczne jak u M ickiewicza składniki, jest zupełnie inna. Po­

czątki poezji Słowackiego w yrastają, jak w iadom o, ju ż nie z po etyki klasycznej, lecz sentym entalnej (M elodie M oora). Po K siężycu, którego akcję liryczną tw orzą przepływające, luźno związane obrazy, świat częściowo tylko w yłania się z m roku, trwając w postaci bytów na granicy istnienia, po reprezentujących n astępną fazę rozwoju rygorystycznych, „algebraicznych” sonetach, stw arza Słowacki w ielokie­

runkowy, m etam orficzny kształt romantyczny. Jego zasadą staje się, opisywany po wielokroć, ruchom y obraz.

W P aryżu ruch dostrzegalny jest już w bycie realnym - wszystko, co u kaza­

ne, wynika z wnikliwej obserw acji rzeczywistego m iasta, ale w ydobyte zostaje to, co służy ruchow i, przem ianie w coś innego, fantastycznego. I to „inne” jest m e ta ­ fizycznie bardziej prawdziwe. Co istotne: świat w yłania się, stw arzany jest w r u ­

6 Tę w łaściw ość M ickiew iczow ego o b ra z o w a n ia d o strzeg ł i o p isa ł ju ż Juliusz K leiner: M ickiew icz. T. 2, cz. 2. Lublin 1948, s. 4 2 9 -4 4 0 .

chu, ostatecznie jednak ruch kreacji, okazuje się słabszy od ruchu zniszczenia. Byty m im o realności (plastyczność gm achów!) są kruche, iluzoryczne, skazane na u n i­

cestwienie. W sam ym przebiegu stworzenia, zgodnie z logiką całego obrazu, jako jego zwieńczenie w yłania się „spisa rycerza” - broń archanioła zapowiadająca za­

gładę „nowego B abilonu”. P odobnie w R zy m ie (i w całej grupie pokrew nych wier­

szy) byty okazują się słabe, dążą do unicestw ienia - nikłe jest R zym skie centrum , esencja, bytow ość ucieka na obrzeża i znika.

W w ierszach tych w idać tendencję do podm iotow ego panow ania nad świa­

tem , użycia m ocy kreacyjnej do stw orzenia bytów przyjaznych „ja”, organizowania względem siebie całej przestrzeni („przede m ną”, „Za m ną”). Ale ujawnia się tu tak­

że druga, niezależna, i potężniejsza od p o d m io tu m oc (upostaciow ana w naturze), unicestw iająca jego zamiary, a także - jego świat, jako byt trw ały i ludzki.

W R o złą czen iu początkow y świat adresatki jest także słaby - statyczny, p o ­ wtarzalny, zamknięty. Jądro utw oru stanow i jed n ak próba stw orzenia rzeczywisto­

ści prawdziwszej: ekspresja gestu „zwalenia nieba” n a ziemię zdaje się stwarzać byt twardszy, m ocniejszy. Jednocześnie podjęta zostaje p ró ba przezwyciężenia prze­

strzeni jako rozciągłości rozdzielającej. D okonuje się to przez zabiegi kreacyjnego przem ieszczania bytów, połączone z ich antropom orfizacją i równolegle dziejącą się kosm izacją adresatki. Powstaje łącząca rozłączonych psycho-fizyczna przestrzeń uczłow ieczonego kosm osu. Ale po chwili owa przestrzeń wym yka się p o d m io to ­ wi, znów dzieląc oddalonych; tylko w jego psyche pozostaje ślad więzi. Sam świat zaś okazuje się (poza m om entem ekspresyjnego rzucenia nieba) delikatny i słaby, choć rom antycznie zm ienny i urokliwy. M ocny jest ruch, ale nie powstaje w wier­

szu stabilny i wieczny byt.

W idać w tych utw orach zabiegi wiązania poszczególnych poziom ów rzeczy­

wistości - szczególnie świata w ew nętrznego i zew nętrznego - ale nie służy to (jak u M ickiewicza) d o pełnieniu i utw ierdzeniu bytu, lecz pow staniu czegoś zupełnie innego, nieprzew idyw alnego rów nież dla p odm io tu. Tak jest choćby w Sum nie- niu, gdzie zresztą podm iotow y gest stw arzania świata („Jużem się od niej długim rozdzielił jeziorem ”) jest kontynuacją unicestw iania przez bohatera „Jej” („Oszu­

kanej, przeklętej...”). N atura dopełniając dzieła stw arzania („toń jeziora księżyco­

wą plam ą / O srebrzała”), wydaje się w spółdziałać w owej ucieczce, odgradzaniu się, w unicestw iających czynach p o d m io tu - zarysowuje się więź: psyche-natura.

Ale tętent końskiego galopu, oddalającego go od „Niej”, i unicestwiającego „Ją” we w nętrzu (rw anie myśli), stw arza również, poprzez rytm segm entacji tekstu, para- lelizm jako podstaw ę zupełnie innej, niechcianej przez podm iot więzi: „Ona”-natu- ra. Ten szereg dopełniony, wydobytym przez naturę, innym , głębszym „Ja” w p o d ­ miocie, stw arza byt psycho-fizyczny (duchowy) - kolum nę światła księżycowego, uniem ożliwiającą, pow strzym ującą ucieczkę i osaczającą podm iot. Ó w księżyco- w o-duchow y byt jest niezwykłym, dokonującym się na innym poziom ie od rod ze­

niem unicestw ianej „Jej”1.

7 P rzygotow aniem do pow stania księżycowej zjawy jest zm iana rodzaju gram atycznego księżyca w tekście.

D ostrzec m ożna w tych wierszach, że figury w yobraźni - okrąg, odbicie, k tó ­ re służyły M ickiewiczowi do stw arzania bytu m ocnego, wiecznego, w poezji Sło­

wackiego dokonują czegoś zupełnie odw rotnego. O krąg nie służy tu spajaniu bytu, jego konsolidacji, lecz dem aterializuje rzeczywistość: unicestw ia ce n tru m i p rz e­

suwa esencję n a m argines, czy wręcz poza h oryzont świata. Ten zew nętrzny okrąg wyraźnie nie należy tu do p o d m io tu 8. O dbicie nie wzm acnia, nie uw iecznia św ia­

ta, lecz urucham ia obraz, m etam orfozę świata. Służy wprawdzie kreacji, lecz zapo­

czątkowana przez nie m etam orfoza dąży nieuchronnie do unicestw iania. W w yob­

raźni obu poetów podstaw ow ą rolę pełni ruch, lecz u M ickiewicza wydobywa-on, podkreśla twardość, gęstość bytu, a u Słowackiego - jego kruchość, nieoczywistość, podatność na przem ianę i zanik. Najbardziej esencjalnym bytem wyobraźni ro m an ­ tycznej Słowackiego okazuje się właśnie sam ruch, sugestywne dzianie s ię 9.

W późnych, przedm istycznych jego utw orach (T estam ent m ój, N a sprow adze­

nie prochów N apoleona, C zy ż dla ziem skiego tu ta j w o jo w n ika ) rów nież dostrzec m ożna tendencję do unicestw iania rzeczywistości (i p od m iotu ). N apoleon obec­

ny jest jako proch i zgnilizna, gdzie indziej pojawia się sym boliczny obraz spalenia -serca w aloesie, a w odczuciu p o d m io tu „skórę ju ż robactw o stacza”, ale pojawia się tu także przeczucie następnego, po unicestw ieniu, etapu dziejów bytu - istnie­

nia duchowego.

3.

Najciekawsze jed n ak zjawiska w obrazow aniu M ickiewicza i Słowackiego w y­

darzają się w ich późnej, przem ienionej liryce - lozańskiej i genezyjskiej. W idoczne wcześniej tendencje zostają teraz zradykalizowane i doprow adzone do ekstrem al­

nej, ostatecznej postaci. Najważniejszym dokonaniem M ickiewicza w tym późnym czasie było stw orzenie nowych form - bytu i p o d m io tu 10. Wcześniej w „m istycz­

nym manifeście” (W id zen ie) ukazane zostało zerwanie łupin w łasnego ciała, odsła­

niające ziarno nagiej duszy i konsekw encje takiej przemiany.

Teraz analogiczne zjawiska dzieją się w sposób czysto poetycki - jako stw arza­

nie właśnie owych nowych form i wydobywanie się ze starych. M odelowo - jak wie­

my - zostało to uczynione w liryku N a d w odą w ielką i czystą, gdzie opisana p ow y­

żej zasada odbicia, pow tórzenia staje się jeszcze ważniejsza niż dotychczas. Jednak

* Z godne jest to bardziej niż m odel M ickiew iczow y z m o d elem zachodniego ro m antyzm u. Zob. G. Poulet:

M etam orfozy czasu. Szkice krytyczne. W y b ó r J. B łońskiego i M . G łow ińskiego. W arszaw a 1977, s. 4 3 0 -4 6 8 . 9 N ieco inaczej fu n k cjo n u je o b raz w Listach poetyckich z Egiptu, ale cykl te n g raw itu je w y raźn ie w s tro ­ nę epickości.

10 N a te m a t liry k ó w lo zań sk ich istn ieje sp o ra ju ż litera tu ra. W y m ien ię te z n ajz n a k o m itsz y c h o p ra c o ­ wań, k tó re są m i n ajbliższe (J. K leiner: Liryki lozańskie. W: Idem : Stu d ia inedita. O p rać. J. S tarnaw ski. L u b ­ lin 1964, s. 324-421; M . Stała: „Nad w odą w ielką i czystą". „R uch L iteracki” 1978, n r 3; M . M aciejew ski: M ic­

kiewiczowskie „czucie w ieczności”. W: Idem : Poetyka -g a tu n e k - obraz. W rocław 1977; M . Piw ińska: Juliusz Słowacki od Duchów. W arszaw a 1992, s. 7 -5 0 ; J. B rzozow ski: F ragm ent lozański. Próba k o m e n ta rza w ierszy ostatnich M ickiew icza. W: „Folia L itteraria” z. 31, Ł ódź 1991.

znaczy i działa zupełnie inaczej - coraz bardziej inaczej! Bo przecież w tym liryku m am y cały szereg pró b stw orzenia (cztery!), coraz trudniejszych, coraz radykal­

niejszych. Każda udana, lecz - nie wystarczająca. Najpierw zbudow ana (skały o d ­ bite w wodzie) i spraw dzona zostaje, w coraz bardziej dynam icznych i ulotnych o d ­ słonach, sam a zasada odzw ierciedlania jako uw ieczniania (w świecie i w tekście), a potem o d rzu co n a zostaje form a jako podstaw a wieczności i w postaci „formy?

w ew nętrznej” (m uzyki brzm ień i ry tm u obrazów), ukazana esencja bytu wieczne­

go - w oda jako czysta substancja. Ale naw et to poecie nie wystarczyło, bo stwarza następnie form ę p o d m io tu jako „lustra luster”, ustanawiającego w ew nętrzny śro­

dek w cen tru m bytu i dającego możliwość wydestylowania ekstraktu duchowego przedm iotów . Ich now a bytowość odpow iada zm ienionej postaci podm iotu-lustra.

Nawet to jed n ak nie staje się punktem dojścia. Bo m am y jeszcze „czwarte stw orze­

nie”, w którym p o d m io t (a nad jego tonią - byty) zostają jakby ostatecznie uwol­

nione. Są w yraźnie wieczne, lecz każde w swej odm iennej istocie - współistnieją na zasadzie analogii, a nie podporządkow ania. Równoległość istnienia, trw ania, roz­

woju. C h o ć... najintensywniejsze, najm ocniejsze trw anie dane jest w ru ch u pod- m iotu-w ody (trzykrotne, koliste „płynąć”!) u . Stara figura centrum przestaje istnieć i funkcjonow ać. W szystko dalej oparte jest na zasadzie odbicia, lecz wciąż przem ie­

nianej i odnaw ianej. M etam orfoza biegnie od figury lustra jako centrum bytu do analogii (równoległości) jako figury odbicia zdecentralizowanego.

Sam proces decentracji szerzej i wyraźniej ukazany został w liryku G dy tu m ój tru p, gdzie ce n tru m (podm iot znajdujący się w kręgu bliskich), ulega destrukcji (jako tru p właśnie). Ale poza naszym „Tu” odsłonięte zostaje alternatyw ne „Tam”

(co już w ielokrotnie opisano). „Tam” funkcjonuje według zupełnie innych niż n a ­ sze kategorii czasu i przestrzeni, co pozw oliłem sobie nazwać (na zasadzie analo­

gii z ikoną) zjawiskiem odw róconej persp ek ty w y 12. Czas bow iem biegnie „Tam”

od dorosłości do dziecięcości (III strofa), a przestrzeń w strofie czwartej, w m iarę jak zm ierza ku horyzontow i, rozszerza się coraz bardziej. W ewnątrz niej świetlista

„ona” lecąc ku „nam ”, w rzeczywistości oddala się. W takiej transcendentnej rze­

czywistości, w owym „Tam”, centrum przem ieszcza się ze świata ludzkiego (dw o­

rek, ganek - jak w Panu Tadeuszu) do inności: do lasu-gąszczu, do świata wyraźnie już nie-ludzkiego. Tam znajduje się owo ostateczne „Tam”, w którym bytuje p o d ­ m iot i towarzyszący m u niedookreśleni „m y”.

W ydobycie się ze zwykłych ziem skich form i stworzenie nowej, nieantropo- m orficznej form y p o d m io tu zostało ukazane także w innych lirykach, chociażby w w ierszu Polały się łzy m e czyste, rzęsiste... Jego pozornie zwykły, inicjalny wers (choć m elodia, obraz, dźw ięk ...), obejm ujący dzięki pow tórzeniu, jako klam ra, cen tralny segm ent u tw o ru (egzystencję p o d m io tu ujętą przez stru k tu rę tekstu, w kształt życia-klatki), ruchem , dynam iką myśli, obrazów wynosi p odm iot poza

11 M o ż n a w ięc u zn ać, że zasad a c e n tru m p o w raca tu w now ej p ostaci, ale tylko jak o w ew n ętrzn y p o rz ą ­ d ek tra n sc e n d e n tn e g o bytu ludzkiego; w zględem siebie poszczególne byty są rów nolegle i rów now ażne.

12 L. Zw ierzyński: W yobraźnia a kw a tyczn a M ickiew icza. K atow ice 1998, s. 1 0 8-109. Inaczej to in te rp re ­ tu je Jacek Lukasiew icz (W iersze A d a m a M ickiew icza. W roclaw 2003, s. 154)

ową klatkę, ponad życie, stwarzając m iejsce inne, alternatyw ne dla jego bytowania.

Zawarty w wersie klam row ym obraz łez oczyszcza podm iot, darow ując m u zara­

zem możliwość zaistnienia w nowej postaci: bytowości czystej, kulistej, doskonałej.

W łaśnie koło, kula (Pouletowskie form y wieczności) pełnią w lirykach lozańskich szczególną rolę w scalaniu Bytu, ukazyw aniu jego w ewnętrznej harm on ii i d o p ro ­ w adzaniu do Pełni.

4.

G dy spojrzeć z perspektyw y lozańskiej na lirykę genezyjską (co już raz znak o­

micie zrobiła M arta P iw iń sk a13), w yrazista jest odm ienność dążeń i dokonań obu poetów. Słowacki w swej późnej poezji nie dąży w ogóle do stworzenia formy (form) bytu wiecznego, transcendentnego. Nie było to jego celem, gdyż, w przeciwieństwie do Mickiewicza (dla którego urzeczywistnienie, lub choćby zarysowanie takiej for­

my, było czymś podstaw ow ym -gw arancją istnienia bytu istotowego i potw ierdze­

niem prawdziwości świata w ogóle), nie postrzegał istoty rzeczywistości w takiej, substancjalnej postaci. Kształtu bytu transcendentnego, jaki w yłania się z poezji genezyjskiej nie da się w ogóle ująć w jakąkolwiek formę. Zdecydow anie in ne jest zresztą rozum ienie samej form y przez obu poetów. W systemie genezyjskim form a z definicji jest czymś przejściowym , zm iennym . Konieczne jest tw orzenie nowych form, ich zdobywanie, ale równie konieczne jest ich roztrzaskiw anie, porzucanie.

Dotyczy to również podm io tu genezyjskiego - podstawowe w liryce mistycznej jest (opisane niegdyś przez Ireneusza O packieg o14) jego duchowe widzenie, a nie jakaś konkretnie zarysow ana p o s ta ć 15. Żadna form a nie m oże być celem ostatecznym , bo jest nim wyjście poza form ę (form a bez formy). Nawet „cel finalny” jest w isto­

cie wielokształtnym sym bolem , a nie konkretną formą. W iąże się to z wyraźnym , szczególnie w późnym okresie twórczości, nie-bytowym ukierunkow aniem poezji Słowackiego. W perspektyw ie genezyjskiej istota rzeczywiści nie tkwi w bytowych jej aspektach, nie na nich tym bardziej opiera się byt transcendentny.

Oczywiście m ożna w poezji mistycznej Słowackiego wskazać sporo „przebły­

sków” rzeczywistości sa k ra ln e j16, opisać pew ne, konkretne jej aspekty (np. prze­

zroczystość bytu niebiańskiego ukazaną w liryku K iedy się w niebie gdzie ze jd zie m y sami). Jej objawieniu służy cała now a stru k tu ra tekstu genezyjskiego, ale d o k o n u ­

13 M. Piwińska: Ju liu sz...

14 I. O packi: „W środku niebokręga”. Poezja rom antycznych przełom ów . K atow ice 1995, s. 2 8 6 -3 1 3 . 15 D otyczy to liryki. W d ra m a ta c h kształt oso b y z n a tu ry rzeczy jest czym ś w ażnym , a w o sta tn ich , gene- zyjskich d ram atach (S am uel Zborow ski) staje się pro b lem em podstaw ow ym (zob. A. Ziotow icz: D ra m a t i ro­

mantyczne „Ja”. K raków 2002, s. 2 1 1-263; L. Zw ierzyński: Fenom enologia granicy w dram atach m istycznych Słowackiego. W: Granica w literaturze. Tekst - św iat - egzystencja. Pod red. S. Z abierow skiego i L. Z w ierzy ń ­ skiego. K atowice 2004, s. 6 9 -9 5 . P ro b lem k sz ta łtu p o d m io tu jest oczyw iście je d n y m z c en traln y ch sk ła d n i­

ków Króla-Ducha (zob. M. Piw ińska: Juliusz S ło w a ck i..., s. 3 1 3 -3 2 5 , i d a le j...).

16 Są też o b razy epifanii (teofanii), ale o d d ają o n e raczej p ew n e du ch o w e d o św ia d czen ie, n iż k o n k re tn y kształt św iata tra n sc e n d e n tn e g o .

je się to wszystko na innej zasadzie niż w „form ie lozańskiej” Mickiewicza. W li­

rykach m istycznych Słowackiego tru d n o byłoby wskazać ciągły, linearny przebieg m etam orfozy świata czy podm iotu, choć m ożna dostrzec oczywiste aspekty tej prze­

m iany (G dy noc głęboka). C zasem poeta podprow adza nas na sam ą kraw ędź prze­

istoczenia (Jak d a w n iej - oto stoję na ruinach), zatrzym ując się w takim otwarciu na nieprzew idyw alne. Najczęściej pierw szym ruchem , poetyckim gestem stw arza­

jącym genezyjski świat (i tekst!) jest przerw anie ciągłości, skok w coś zupełnie in ­ nego, niewyobrażalnego, dokonujący się w postaci rozbicia, rozbłysku, rozerwania,

jącym genezyjski świat (i tekst!) jest przerw anie ciągłości, skok w coś zupełnie in ­ nego, niewyobrażalnego, dokonujący się w postaci rozbicia, rozbłysku, rozerwania,

W dokumencie W cieniu Mickiewicza (Stron 111-129)