• Nie Znaleziono Wyników

MICKIEWICZOWSKIEGO POEMATU

W dokumencie W cieniu Mickiewicza (Stron 54-65)

W recepcji Konrada Wallenroda wyodrębnić można dwa okresy. Pierwszy, mniej więcej do wybuchu powstania listopadowego, a więc do momentu, gdy „Wallenrod stał się Belwederem”, i drugi, od klęski powstania oraz wszystkich reperkusji poli­

tycznych i ideowo-moralnych tego faktu do współczesności, a więc okres, w któ­

rym niezależnie od zmienionych uwarunkowań politycznych powstaje i rozwija się polska nowożytna historia literatury i teraźniejsza krytyka literacka. W pierw­

szym z nich Mickiewiczowski poemat postrzegany był i oceniany przede wszyst­

kim przez pryzmat klasycystycznej teorii piękna i kategorii dobrego smaku, a tak­

że w konfrontacji z ciągle żywymi tradycjami poezji narodowej, w rezultacie czego przedmiotem krytycznoliterackiej obserwacji pozostawała właściwie bez reszty struktura artystyczna utworu i jego wymowa moralna. Jak bowiem pouczał swo­

ich studentów na Uniwersytecie Wileńskim Euzebiusz Słowacki

[...] zalety m oralne dzieła sztuki przewyższają inne. Bez nich smak prawdziwy odstrę­

cza się od dzieł sztuki, którym nawet na innych powabach nie zbywa. Dzieło może mieć piękności szczególne, ale w całości swojej nie będzie godne szacunku. Z tej przyczyny nie mogą się nam podobać najdowcipniejsze pisma, kiedy m oralne człowieka obraża­

ją u czu cia.1

1 E. Słow acki: D z ieła z p o z o s ta ły c h ręk o p isó w o g ło sz o n e. T. 1. W ilno 1827, s. 106.

Nic dziw nego, że w ierny tym zasadom K ajetan K oźm ian, je d e n z najw iększych podów czas au to ry tetó w literackich w W arszawie, pisał o b o h aterze M ickiew iczow ­ skiego p o em atu :

[...] szczególny p rzed m io t, szczególnym sposobem wybrany. N ik o m u nic takiego nie przyszło jeszcze do głowy, wystawiać rym em w ariata, pijaka, a dla tym lepszego u św iet­

nienia nadaw szy m u w brew historii postać bezecnego zdrajcy; zrobić go L itw inem dla dania w yobrażenia, w jak szlachetnym sposobie Litwini kochają ojczyznę. Co się w tych pińskich głow ach roi, wszelkie pojęcie przechodzi. N a nieszczęście to bożyszcze O dyń- ców, O rdyńców i Lelewelów - M ickiew icz zrozum ialszy jest w tym dziw otw ornym p ło ­ dzie, niż był w Balladach i Sonetach.2

Jak się w szakże okazało, n ie dla w szystkich i nie we w szystkim był z ro z u m ia ­ ły. P oetyka pow ieści poetyckiej w p row adzająca do tego g a tu n k u zagadkow ość i ta ­ jem niczość, n ie d o p o w ied zen ia, frag m e n ta ry cz n o ść i celow e p o w ik łan ia to k u n a r­

racji, spraw iła k ło p o ty naw et najbardziej to le ra n c y jn e m u i o c z y ta n e m u z p olskich klasków F ranciszkow i M o raw sk iem u , k tó ry po ezję ro m a n ty c z n ą p o tra fił o d c zu ć i cenił ją w ysoko. M im o to on rów nież zarzu cał au to ro w i K o n ra d a W a lle n ro d a , że ch arak ter b o h a te ra p o e m a tu zo stał p rzez niego „ n ie p o trz e b n ie p ijań stw em sk ala­

ny” i n a rzek ał na n a d m ie rn e u tru d n ia n ie le k tu ry („chęć b a ła m u c e n ia czytelnika n ad to jest w id o czn a”). N iek tó re uw agi M oraw skiego św iadczą je d n a k , iż te u ty sk i­

w ania b rały się po p ro stu z niezbyt d o k ład n e j le k tu ry M ickiew iczow skiego u tw o ­ ru. Zw ierzał się bow iem E dw ardow i K oźm ianow i, że nie w ie o statecznie, czy W al­

le n ro d był, czy n ie był K rzyżakiem , dlaczego W ito ld o p u ścił nagle M alb o rk , gdzie w k o ń c u m ieszkała A ld o n a - w n aro żn ej w ieży m alb o rsk ieg o zam ku, czy w „ p u s­

telniczym d o m k u ” w ja k im celu W allen ro d p ad ając o tru ty chw yta lam p ę z o k n a i c isk a ją o ziem ię, czem u w io d ąc w ypraw ę Z a k o n u n a Litwę w celu jej u ra to w an ia, a d o p ro w a d zen ia do zguby Krzyżaków, n ie tylko p u sto szy i pali ich ziem ię, ale ta k ­ że ziem ię ojczystą, jak m ogła A ld o n a zobaczyć gasnącą lam pę w ko m n acie K onrada i dow iedzieć się w ten sp o só b o jego śm ierci, skoro m ieszk ała w in n ej w ieży z a m ­ ku? T ym czasem , ch oćby n a pierw sze z w y m ien io n y ch p y tań znalazłby bez tr u d u od p o w ie d ź w o sk arżen iu , ja k ie w ytoczył W allen ro d o w i czło n ek tajn eg o try b u n a łu krzyżackiego, k tó ry m ię d zy in n y m i m ów ił o n im do p o zo stały ch sędziów : „Przyjął n a koniec z ak o n n ik a śluby, / 1 zo stał m istrz e m dla Z a k o n u zguby.”

2 L. S iem ieński: D zieła. T. 5: P ortrety literackie. W arszaw a 1881, s. 82. W in n y m liście E d w ard K oź­

m ian pisał d o g en erała M oraw skiego: „C zytałem i odczytyw ałem Ust g en erała o W allenrodzie. M ój ojciec czeka d ru g ieg o listu, p o d ru g im o d czy tan iu tego p o e m a tu , sądząc, ż.e gen erał w n im surow iej go sk ry ty ­ kuje. U trzym uje o n , że p rz e d m io t źle w ybrany, że b o h a te r pow ieści przyw iązyw ać n as p o w in ien d o siebie, kiedy W allenrod zdrajca, szaleniec i pijak m oże tylko o d ra z ę w zbudzać; w reszcie zapytuje, g d z ie je s t se n s m o raln y ? Azali czyn W allen ro d a, ch o ć m iłością ojczyzny pow odow any, m oże być sz lach etn y m ?” (Ib id em , s. 88. Podkr. m oje - P.Ż.). D o pow yższego listu sta ry K oźm ian p o czy n ił n a stęp u jący dopisek: „M ostow ski jest tego sam ego zdania, co ja. P rz ed m io t jest źle w y b ran y i p o n iż a ją c y d la p o e z ji. Ż a d n a siła im aginacji nie p o trafi zd ra d y uspraw iedliw ić p o z o re m jakiejkolw iek b ąd ź cnoty. B rutus dla m iło ści w olności topiący m iecz w p iersiach sw ego dobroczyńcy, go d zien raczej p o lito w an ia n iż uw ielbienia i d latego n ik t nie n a p i­

sał o n im p o em atu .” (Ib id em , s. 88. Podkr. m oje - P.Ż.).

W yp ad a w szakże p o d k re ślić tak że trafn y i p rek u rso rsk i ch a ra k te r n iek tó ry ch spostrzeżeń klasycystycznego krytyka, zw racającego uwagę n a piękno obrazów p o e ­ tyckich w poem acie, przejm ujący liryzm pieśni A ldony i sugestyw ność kreacji głów ­ nego bohatera. List swój do E dw arda K oźm iana M oraw ski kończy zn am ien n y m w y­

zn an iem : „ A p o stro fa do pieśni g m in n ej do piękniejszych m iejsc należy ” 3.

N ie do k o ń c a n a to m ia st m o ż n a zro zu m ieć jego ub o lew an ie n a d niepoetycz- nym („prozaicznym ”) rzekom o charakterem końcow ego, a zarazem , ja k to się okaże z dalszych rozw ażań, kluczow ego fragm entu poem atu, a m ianow icie n a d w sp o m n ia­

ny m ju ż o sk arżen ie m w ielkiego m istrz a przez jed n eg o z tajem n y ch sędziów Z a k o ­ nu. O sk arżen iem , zaw ierającym in fo rm ację o niezw ykle w ażnym epizodzie z życia Alfa W altera, którego nie sposób p o m in ąć, bo tylko on w yjaśnia, jak w ogóle m ogło dojść do w y b ran ia go n a w ielkiego m istrz a Z akonu. To, że M oraw ski zatrzy m ał się p rzy n im , św iadczy o jego czytelniczej w nikliw ości, w całej bo w iem d o ty ch czaso ­ wej literatu rze p rz e d m io tu niew iele m o żn a znaleźć prac, k tó ry ch au to rzy d o strzeg ­ liby zn aczen ie ow ego fra g m e n tu zaró w n o dla kom pozycji u tw o ru , ja k też dla re ­ k o n stru k c ji losów b o h atera. C o więcej, ró w n ież dla p ełn eg o o d tw o rz e n ia zaw artej w u tw o rze p ro b lem aty k i id eo w o -m o raln ej, a w ięc i jego n a d rz ę d n e g o przesłania.

W y p ełn ia o n bo w iem lukę d w u n a stu lat w życiu b o h a te ra o d jego ro zstan ia z A l­

d o n ą i w y jazdu z Litwy dla zrealizow ania straszliw ego celu, jak i sobie wytyczył, do chwili, w której z rą k krzyżackiego k o m tu ra o trzy m u je insygnia najw yższej w ładzy w Z akonie. T ru d n o n a to m ia st zrozum ieć, dlaczego cały ten frag m en t m a odstaw ać to n e m w ypow iedzi, stylem i n a stro je m o d reszty narracji. M oraw ski bow iem pisze:

Jednej rzeczy tylko pojąć nie mogę, jak człow iek z ta k poetyczną duszą, z tak m arzącą m yślą (tzn. M ickiew icz - PŻ), m ógł napisać 31 w ierszy tak prozaicznych, że w żadnym p o d o b n o poem acie nie m a nic podobnego, to jest oskarżenie wielkiego m istrza przez je d ­ nego z rycerzy. W iem ja, że p o d o b n e m iejsca nie m ogą być bardzo poetycznym i, lecz za to zw ięzłością swoją pow inny być dobitnym i i ścisłością rzeczy m o c n y m i.4

O każe się jeszcze, iż in k ry m in o w a n y fra g m e n t p o siad a te w szystkie zalety, ja ­ kie M oraw ski chciał w n im w idzieć, n a razie w ystarczy p o tw ierd zić raz jeszcze jego o b ec n o ść o ra z w ażną rolę w całości utw oru.

D ru g i okres recepcji społecznej K o n ra d a W a llen ro d a ró żn i się o d pierw szego nie tylko b o g a ctw em i d o jrzało śc ią m yśli krytycznej o raz zn acznie w iększą liczeb­

n o ścią w ystąpień, ale tym p rzed e w szystkim , że w ystąpienia te b ard z o rzad k o d o ty ­ czą M ickiew iczow skiego p o e m a tu ja k o u tw o ru stricte literackiego, postrzeg ając go zazwyczaj jak o w y k ład n ię narodow ej ideologii przystosow anej do czasów niew oli, analizuje się w n ich bo w iem n a ogół i om aw ia zjaw isko wallenrodyzmu, a nie p o ­ stać W allenroda, tłu m ac zy się ró żn ie ro z u m ia n ą sym bolikę id e o w o -m o ra ln ą tego pojęcia, ale p o m ija w w iększości kreację arty sty c zn ą tytułow ej postaci, jeżeli zaś naw et pisze się i m ów i o trag iz m ie b o h atera, to w w iększości w yp ad k ó w językiem

3 Ibidem , s. 86.

4 Ibidem .

gotow ych sch e m ató w i frazesów , n ierzad k o gołosłow nie, zakładając ja k gdyby, że w prow adzonych przez całe lata dyskusjach i sporach żad n a ze stro n nie m usi się już odw oływ ać do k o n k re tn y ch faktów i w ydarzeń, do określonych frag m en tó w p o e ty ­ ckiego tekstu, do jego sp o so b u ro z u m ie n ia i in te rp re ta cji, sp row adzając w łaściw ie rzecz całą do o sta tn ie g o etap u z życia W allen ro d a, a m ian o w icie do jego sa m o b ó j­

czej, zgubnej dla Z a k o n u w ypraw y n a Litwę. Jak pisała A lina W itkow ska:

[...] energia sporów o postać i ideę głów ną p o em atu M ickiew icza up raw n io n y m czy­

ni przypuszczenie, że nie kłócono się tylko z p o b u d ek polonistycznych i nie w yłącznie o kw estie w ażnie dla h istoryka literatury. W praw dziw ych sporach nigdy się zresztą tak nie dzieje. A to był spór autentyczny, którego ognistości nie tłum aczy naw et obecność debaty m oralnej na tem at zem sty i zdrady jako narzędzi w alki chrześcijanina, w k tó ­ rą zaangażow ani byli księża parający się piórem i au to ry tet Kościoła. W gru n cie rzeczy chodziło o image Polski i Polaków, o sposoby zachow ania się w kraju pozbaw ionym w ol­

ności, o m eto d y walki i codzienny sposób bycia ludzi żyjących p o d obcą w ładzą, czyli u siebie i jakby nie u sieb ie.5

W jeszcze bardziej u n iw e rsa ln y m w ym iarze, ale i w n ieco in n y m zn a c z en iu p o strzeg ała w allen ro d y zm M aria Janion, pisząc:

W allenrodyzm - jako postaw a i jako m otyw acja - pojaw iał się na rozm aitych p o g ra n i­

czach: narodow ych, religijnych, klasow ych, partyjnych, wszędzie tam , gdzie p rzed staw i­

ciele zagrożonego interesu jakiejś zbiorow ości przechodzili, a częściej byli zm uszeni do przejścia na d ru g ą stronę, na stronę wroga, aby w zam askow aniu działać, ja k u trzy m y ­ wali, dla d o b ra tych, których o p u ścili.6

W ydaje się, że k o n o tac je n ad aw an e p rzez Janion w allen ro d y zm o w i bliższe są raczej p o jęciu kolab o racji, to znaczy d obrow olnej w sp ó łp racy z w ro g iem , d e k la ro ­ wanej oczyw iście zawsze w im ien iu jakiegoś ogólnego d o b ra czy ogólnych w artości, ale też zaw sze nacechow anej p o w szech n ą n ie u fn o śc ią i etycznym relatyw izm em . Z abrakło n a to m ia st w śró d tych k o n o tac ji niezbyw alnego w a ru n k u ścisłej k o n sp i­

racji i tow arzyszącego zawsze w allen ro d y czn y m d zia ła n io m śm ierteln eg o n ie b e z ­ pieczeństw a, a także koniecznego n a ru szan ia n iep rzekraczalnych granic m oraln y ch dla ocalenia w artości najw yższych, czyli inaczej m ów iąc, św iadom ego przyjęcia i re ­ alizow ania zasady, że cel uświęca środki, co je d n a k rodzi z kolei w e w n ętrzn e ro z ­ terki i konflikty etyczne, p row adzące często do duchow ego załam an ia, a naw et ro z ­ paczy. Z ab rak ło też w definicji Janion m o ty w u ofiary z o sobistego szczęścia o raz różnych im plikacji psychologicznych i etycznych w ynikających z tego faktu. R óż­

nica m ięd zy ro z m a ity m i przejaw am i ko lab o racji a w ale n ro d y z m e m p olega tak że na tym , że w p ierw szy m w y p a d k u w ażny jest p rzed e w szystkim m o m e n t przejścia na stro n ę w roga, a w d ru g im osiągnięcie celu za wszelką cenę, „z B ogiem i c h o ć ­ by m im o Boga.”

5 A. W itkow ska: W allenrod - czyj współczesny. „Polityka” 1991, n r 16 (1772), z 20 kw ietnia, s. 4.

6 M. Janion: W allenrodyzm pojałtański. „T ygodnik Literacki" 1991, n r 20 (35), z 19 m aja 1991, s. 5.

I w tej w łaśnie dyrektyw ie działania tkwi podstaw ow a kw estia sp o rn a zw iązana z pojm o w an iem i etyczną oceną w ałlenrodyzm u, dochodząca zaś do głosu, gdy przy­

chodzi go k o n fro n to w ać z fu n d a m e n ta ln y m credo m o raln y m każdego ch rześcijan i­

na, a m oże i każdego człow ieka. N ieo d m ien n ie pojaw iały się bow iem przy tej okazji i n a d a l pojaw iają się p y tan ia, czy n a p ew n o należy dążyć do realizacji o statecznego celu za w szelką cenę i czy w ogóle m ożliw a je st d o przyjęcia zasada, że cel uśw ięca środki. Rzecz p rzy ty m z n a m ie n n a , kw estię tę usiłow ano, ja k d o tą d , rozstrzygnąć w yłącznie n a d ro d z e ab strak cy jn y ch dyw agacji, szukając o d p o w ied zi w p raw dach o bjaw ionych religii, w filozofii, k u ltu rz e czy naw et an tro p o lo g ii, n igdy zaś b e z p o ­ śre d n io w tekście M ickiew iczow skiego p o em atu , a jeśli naw et sięgano d o tego te k ­ stu, to w sposób w ym ijający i enigm atyczny, k tó ry nie tyle info rm o w ał o niektórych czynach Alfa W altera, co je de fa c to kam uflow ał, ja k gdyby w obaw ie p rz e d n azw a­

n iem w p ro st najbardziej h an ieb n eg o z nich. Bo w allen ro d y zm to nie tylko problem m aski, nie tylko p o d stę p p o lityczny i sw oista dyw ersja strateg iczn a, k tó ra d o p ro ­ w ad ziła d o m iażdżącej klęski Z a k o n u K rzyżackiego, ale ró w n ież zbrodnia skryto­

bójstwa. A przecież, albo się ją w dotychczasow ej literatu rze p rz e d m io tu w ogóle p rzem ilcza, p rze c h o d z ąc ty m sam ym d o p o rz ą d k u d zien n eg o n a d najw ażniejszym w życiu b o h a te ra o k re sem 12 lat spęd zo n y ch z daleka o d Litwy i P ru s, albo n a p o ­ m yka tylko o niej ogólnikow o, albo w reszcie decydujące w y d arzen ia w Palestynie, b ez zn ajo m o ści k tó ry ch czy teln ik nie byłby w stan ie zrozum ieć, ja k A lf W alter stał się W allen ro d em i m ó g ł p re te n d o w a ć do g o d n o ści w ielkiego m istrza, relacjonuje się w sp o só b nierzetelny, su g eru jąc ich in n y przebieg i sens m oralny.

Ten o sta tn i sp o só b p o stę p o w a n ia w ybrał sobie H e n ry k Szyper w swej książce o M ickiew iczu, ta k o to pisząc o w sp o m n ia n y m okresie w życiu W altera:

D ojrzew a w nim pom ysł zniszczenia straszliw ego Z akonu nie orężem , ale - podstępem . Porzuca tedy ojczyznę i żonę, udaje się w daleki świat. Zdobyw a laury rycerskie w Pales­

tynie, gdzie przyw łaszczył sobie nazw isko zabitego rycerza K onrada W allenroda, potem walczy w H iszpanii z M auram i, aż oprom ien io n y sławą przybyw a do Z akonu Krzyża­

ckiego. Tutaj dzięki sw ym zdolnościom i zasługom osiąga niebaw em najw yższą godność - w ielkiego m istrz a .7

W arto zw rócić uw agę n a zw rot: „przyw łaszczył sobie nazw isko zabitego ry ce­

rza”, p o n iew aż on w łaśnie zaw iera szczególnie w y k rętn e przein aczen ie faktycznych w ydarzeń. Z kolei Juliusz K leiner w swej w ielkiej m o n o g ra fii M ickiew icza nie n a ­ w iązuje w ogóle do p alestyńskiego e p izo d u w życiu Alfa W altera, w sp o m in ając je ­ dynie, iż w K o n r a d zie W a lle n ro d zie m o ż n a m ię d zy in n y m i znaleźć „pow ieść o ta ­ je m n ic z y m ry c e rz u i jego zbrodniach”, i że „o sk arżen ie (to osk arżen ie, n a k tóre ta k się zżym ał F ran ciszek M oraw ski - P.Ż.) w y p ełn ia ostateczn ie luki, jak ie p o z o ­ stały jeszcze w h isto rii K o n rad a” 8. A lina W itkow ska w kilkadziesiąt lat p ó źn iej ani słow em n ie n a p o m y k a o ow ych zb ro d n ia c h i o o sk a rż e n iu K o n rad a przez je d n e ­

7 H. Szyper: A d a m M ickiew icz. W arszaw a 1950, s. 88.

8 J. K leiner: M ickiew icz. T. 2, cz. 1. Lublin 1948, s. 105, 107 (podkreśl, m oje - P.Ż.).

go z sędziów Z ak o n u , zastrzegając się jed y n ie, że „K o n rad nie jest m o ra ln y m p o ­ tw orem ani też w yłącznie fanatycznym w yznaw cą etyki n a ro d o w eg o in te re su ”, i że

„płakał, aby m o rd o w a ć ”, co m a zw rócić uw agę n a d u ch o w ą ro zterk ę b o h a te ra i jego

„wew nętrzne p ęk n ięcia” 9. M ilczy ró w n ież n a ten te m a t M aria D ern ało w icz, a u to r­

ka jednej z o sta tn ic h m o n o g ra fii M ickiew icza w.

T ym czasem jeśli przyjąć, że pojęcie w allen ro d y z m u u ro b io n e jest o d nazw iska Konrada W allen ro d a i zbudow ane na tych w szystkich treściach biograficznych oraz ideow o-m oralnych, jakie w pisane zostały w artystyczną kreację postaci, w jego życie i postępow anie, a tak że w intencje, jakie przyśw iecały M ickiew iczow i p rz y tw o rz e ­ niu owej kreacji, p rz em ilczan ie czynu b o h ate ra, bez którego n ie m ó g łb y o n o sią g ­ nąć swego celu, to znaczy ocalić ojczyzny i zem ścić się n a jej śm ie rte ln y m w rogu, a więc bez którego nie byłoby w ogóle W allen ro d a i nie sp ełn iłb y o n swej w ielkiej patriotycznej m isji, to przem ilczan ie spraw ia, że w allen ro d y zm staje się w z n a c z ­ nym sto p n iu o d e rw a n ą o d sw ych k o rzen i abstrakcją, k o n stru k c ją m yślow ą u tw o ­ rzoną przez h isto ry k ó w lite ra tu ry n a zasadzie dość dow olnych n ie k ied y skojarzeń i u ogólnień, w y n ik ający ch z ich k u ltu ry um ysłow ej, d o św iad czeń h isto ry cz n y ch , a naw et o rien tacji politycznych, a zatem su m ą różnych in te rp re ta cji, n ie k ie d y b a r ­ dzo luźno tylko zw iązanych z M ickiew iczow skim p o e m a te m i jego rzeczyw istym przesłaniem . „W allenrodyzm p o jałtań sk i” M arii Janion o raz p o k u tu jąc e za jej s p ra ­ wą w w ielu p racach „w am piry” i „ tra u m y ”, a także aw ansow anie p rzez n ią n a k o lej­

nego W allen ro d a g en erała W ojciecha Jaruzelskiego, są najlepszym p rzy k ład em , ja k daleko n iek tó re ze w sp o m n ian y ch in terp retacji o d c h o d zą o d treści o raz p ro b le m a ­ tyki „pow ieści histo ry czn ej z dziejów litew skich i p ru sk ic h ” i o d jej p rzesła n ia, jak czytelnicza i k ry ty c zn o literack a recepcja u tw o ru byw a n iera z k o n tro w e rsy jn a albo cząstkow a, p o ło w icz n a i osobista.

A przecież u sam ych p o d sta w owej recepcji i in terp retacji w in n a się znajdow ać postać bohatera bez żadnych sam ow olnie dokonyw anych am putacji lub selekcji i w y­

borów, w pisana o d p o c z ą tk u do k o ń ca w tek st p o em atu , k o n sty tu u jąca się s to p n io ­ wo w m iarę jego n a ra sta n ia i fu n k cjo n u jąc a w yłącznie w św iecie p rzed staw io n y m dzieła, tra k to w a n a jak o n ie ro z e rw a ln a całość p rzed staw ien io w a, b o tylko jej c a ło ­ ściowe p o strz e g a n ie m oże zapew nić w łaściw e o d tw o rz en ie k o n cep cji W allen ro d a, a tym sam ym re k o n stru k c ję zak resu znaczeniow ego pojęcia w allen ro d y z m u .

D o p o m in a n ie się o ta k u p arc ie p o m ijan y w literatu rze p rz e d m io tu ep izo d p a ­ lestyński w życiu Alfa W altera jest u z a sa d n io n e i tym rów nież, że sam p o e ta p rz y ­ wiązyw ać m u siał do niego duże znaczenie, skoro d w u k ro tn ie d o n ieg o p o w racał, i to w dw u różnych w ersjach, aby czytelnik m ógł w ten sposób nie tylko p o zn ać całą praw dę o przedstaw ianych w ydarzeniach, ale także przyjrzeć się obydw om obliczom W allenroda - te m u praw d ziw em u i te m u u k ry te m u sta ra n n ie p o d m a sk ą c h rześci­

jańskiego rycerza. Pierw szej p rezen tacji d o k o n u je n a rra to r w księd ze p o e m a tu , za ­ tytułow anej O b ió r, m ów iąc o n o w o w y b ra n y m w ielkim m istrzu :

9 A. W itkow ska: M ickiew icz. Słow o i czyn. W arszaw a 1975, s. 74.

10 M. D ernałow icz: A d a m M ickiew icz. W arszaw a 1985.

O n cudzoziem iec, w P rusach nieznajom y,

Już nasze po d ejrzen ie stw ierdzone dow odem : Człow iek, co się K onradem W allenrodem zowie,

W k ró tce rycerz W allenrod gdzieś bez wieści zginął;

Ó w gierm ek p odejrzany o jego zabicie,

D o k o n a n e n a n ie m ie c k im ry c erzu W allen ro d zie zabójstw o, o k tó re o sk arżał go tajny try b u n a ł krzyżacki, czy m oże p o czątk o w o tylko d rogę, n a k tó rą z a m ie ­ rzał w kroczyć, aby cel swój osiągnąć, W alter A lf p lan o w ał n a jp ra w d o p o d o b n ie j ju ż w chwili, gdy zdecydow ał się o p u ścić Litwę i A ld o n ę w p o sz u k iw a n iu ra tu n k u dla śm iertelnie zagrożonej ojczyzny. Ż egnając się z u k o ch an ą, zap o w iad a bo w iem , że będzie m usiał „błąkać się p o świeci e j Zdradzać, mordować i p o te m ginąć śm iercią haniebną”, w ro zm o w ie z p u steln icą p o w tó rzy raz jeszcze, iż „K o n rad p łak ał, ażeby mordować”, a p ro sząc ją o litość, pow ie: „Będę cię błagał sk o n a n ie m K aim a” (czy­

li K aina - uw. m oja, P.Ż.). Jako gorliw y ch rześcijan in , k tó ry o b ra z e k B ogaro d zicy

„nosił p o b o ż n ie n a p iersiach ”, a p o p o w ro cie n a Litwę n ie o m ieszk ał uczyć p a c ie ­ rza córkę K iejstuta, d o p u ścił się w szakże tej z b ro d n i niejako w b rew sobie i głos su ­ m ienia będzie go ścigał p rz ez całe życie. Stąd też, „choć jeszcze m ło d y ,/ Już w łos

„nosił p o b o ż n ie n a p iersiach ”, a p o p o w ro cie n a Litwę n ie o m ieszk ał uczyć p a c ie ­ rza córkę K iejstuta, d o p u ścił się w szakże tej z b ro d n i niejako w b rew sobie i głos su ­ m ienia będzie go ścigał p rz ez całe życie. Stąd też, „choć jeszcze m ło d y ,/ Już w łos

W dokumencie W cieniu Mickiewicza (Stron 54-65)