• Nie Znaleziono Wyników

A n tyczłow ieczeń stw o

W dokumencie W cieniu Mickiewicza (Stron 84-94)

FORMY ZŁA. O ZDANIACH I UWAGACH ADAMA MICKIEWICZA

2. A n tyczłow ieczeń stw o

S e c u n d o - w b rew tem u , co dostrzega przyw ołany psych o an ality k - w Z d a n ia c h i u w a g a ch szatan i zło m ają p o stać n ad e w szystko m e t a f i z y c z n ą : są p e rso n ifi­

k acjam i ciem nej s tro n y bytu, są m o c a m i osobow ym i. S ądzim y ta k bez w ątpliw oś­

ci, przeciw staw iając się naw et w sp ó łczesn y m k o n cep cjo m teologicznym , p ró b u ją ­ cym zachow ać A u g u stiań sk ą zasadę p o jm o w a n ia zła jak o „b rak u d o b ra ” (p riv a tio b o n i). G dy w ięc teo lo g pisze, iż diabeł to „antyosoba” „osobow ość o w yraźnych ry ­ sach n ie o so b o w y ch ” ( a to - co znaczy?), „osobow ość p u sta i przeraźliw ie sa m o t­

na” 15, p o w ia d a m y w b rew tem u : szatan z g n o m M ickiew icza to osoba, to „nie ty l­

k o m ito lo g ic z n a p e rso n ifik a c ja zła w św iecie”, ale „istn iejący b y t” 16. Tak w ierzył M ickiew icz. Z z ia rn e m iro n ii m ów iąc: to isto ta z k rw i i kości, o b d a rz o n a jak im ś in fe rn a ln y m zm y słem sprzeciw u, zap ew n e cierpiąca, a p rzed e w szystkim d ziałają­

ca, czynna. Jak w dystychach:

JEGO PRZECZUCIE

Szatan przeczuw a dobrze w ieczność swej katuszy, Ale rozu m o w an iem to przeczucie głuszy.

(s. 30) U PÓ R

P an d o tą d m iłosiernie p atrzy na szatana, Lecz szatan odw raca się, by nie w idział Pana.

(s. 33)

12 Fotokopie ręk o p isu Z d a ń i uwag należy obejrzeć w: W iersze A d a m a M ickiew icza w podobiznach autog­

rafów. Część druga 1830-1855. O pr. Cz. Z gorzelski, red. Z. Stefanow ska, M. K alinow ska. W rocław 1998, s. 3 3 -6 2 .

13 P. K uncew icz: O „Zdaniach i uwagach" M ickiew icza. „R oczniki H u m a n isty c z n e ” n r V, Lublin 1956, s. 169-170.

14 J.-Ch. G ille-M aisani: A d a m M ickiewicz. S tu d iu m psychologiczne. Przeł. A. K uryś, K. M arczew ska. W ar­

szaw a 1996, s. 314-316,' p o d ro z d z ia ł Projekt „Pana Twardowskiego".

15 Ks. J. Bokwa: S za ta n ja k o osoba? „P rzegląd Pow szechny” 1996, n r 11, s. 157-160.

16 K. R ahner, H. V orgrim ler, h asło Szatan. W: M a ły słow nik teologiczny. Przeł. T. M ieszkow ski, P. Pach- ciarek, w stę p ks. A. S kow ronek. W arszaw a 1987, s. 444.

Zw róćm y uw agę na sposób prezentacji: owa „szatańska jed n o stk a” m a tu w yraź­

n ie cechy an tro p o m o rfic z n e . I to nie tyle naw et u k ształto w an e p rzez n ied o ry so w a- ny w słow ach w ygląd, ile przez specyficzny m o d u s zachow ań. R elacja B oga i diabła p rzy p o m in a sp ó r do b rze znających się niegdyś przyjaciół, z k tó ry ch je d e n m iło sie r­

nie w yciąga rękę do drugiego, ten zaś, dąsając się, o d w raca o d w ielkoduszności g ło ­ wę. W postaw ie i Boga, i szatana jest je d n ak coś nieludzkiego: przeciw na psychologii ludzkiej niesk o ń czo n a, m iło siern a d o b ro ć Stw órcy - i n iesk o ń czo n a n ieustępliw ość w ciąż n iesk o ń czen ie cierpiącego szatana. O w a relacja p rzy w o d zi n a m yśl tak że he- tero d o k sy jn e ujęcia relacji - B oga i księcia ciem ności, w k tó ry c h obaj są p o p ro stu w zajem n a siebie zagniew anym i braćm i-bliźniakam i. Istotne okazuje się jeszcze coś:

w o b u m ik ro te k sta c h d o strze g am niesły ch an e i u d a n e w y k o rzy stan ie „ n a p o m in a ­ jącej” lub „w zorotw órczej” inw encji słow nej. B óg jaw i się - p o p rz e z a n tro p o m o rfi- zmy: „ m iło siern ie p a trz y ”, m ąd rze w ład a - jak o arch ety p człow ieka idealnego. Sza­

tan - co „przeczuw a”, „rozum ie”, „głuszy”, „odw raca się” - w yobraża z kolei archetyp człow ieka upadłego, antyczłow ieka, ja k go tu będ ziem y nazyw ać. Lecz - p o w iad am - to realne tylko n a p o zio m ie archetypów . W swej niesk o ń czo n ej d o b ro c i lub p rz e ­ w rotności Bóg i szatan okazują się n ie p o d o b n i do człowieka. I jako p o in ta o b se rw a ­ cja oczyw ista: w o b u afo ry zm ach diabelskość jaw i się w yraźniej, żywiej, n am ac al- niej niż to, co Boskie. M oże dlatego, że człow iek lepiej zna to, co złe-w -nim -sam ym ?

Zło zatem u jm u ję w Z d a n ia c h ... przede w szystkim w p ersp ek ty w ie b y tu m e ta ­ fizycznego, u k o n sty tu o w an e g o ontycznie, pozostającego w aktyw nej relacji d o i n ­ nego b y tu tra n sc e n d e n tn eg o , czyli Stwórcy, o raz człow ieka, p rz y p o m in a ją c eg o is t­

n e pole starcia w ro g ich sił. Takiego d iab ła zn ajd ziem y re p rezen tacji b ez l i k u 17.

W o w iele m n iejszy m sto p n iu , ale w yraziście, choć n iejak o p o p rz e z w n io sk o ­ w anie, rysuje się w zbiorze m aksym wizja in n eg o zła osobow ego: człow ieka in te rn a- lizującego n ie Boski a rch ety p stw o rze n ia „n a o b raz i p o d o b ie ń stw o ”, lecz szatański antywzór. Jego przy k ład am i dobitnym i, ta k często w yw oływ anym i p o d pręgierz o są­

du, są tu: głupcy, m ędrkow ie, filozofowie, uczeni, politycy, jeszcze zaś okropniejszym eg em p lu m stają się „b ezb o ż n icy ” i „g rzeszn icy ”, na k o ń cu , n a d o le d ra b in y w io d ą ­ cej k u p o d z ie m io m piekieł, w yobrazić sobie w olno figurę, k tó rą n a w zó r A n ty c h ry ­ sta nazw ałbym A ntyczłow iekiem M ickiew iczow skim , a n ty p erso n ą lub stw o rzen iem o d e rw a n y m z u p ełn ie o d fu n d a m e n tu i ź ró d ła sw ego istn ien ia: o d Boga. Tak jak b y rzeczywiście ów antyczłow iek dow odził tezy, że „ [...] zachow anie człow ieka w ciągu jego historii zdaje się dow odzić raczej istnienia dem ona niż dobrego Boga - a przynaj­

m niej istoty niejed n o zn aczn ej” 18. Ale u M ickiew icza w Z d a n ia c h i uw agach - m im o m nogości p aradoksów i chiatycznych konstrukcji - jest oczyw isty Bóg i rów nie oczy­

w isty szatan, są góra i dół, piekło i niebo, człow iek i antyczłowiek, św ięty i bluźnierca.

17 Zob. aforyzm y: Cur?, Ja, S ką d z ło 7., Z a p o m n ien ie się szatana. Jego przeczucie. Trwoga szatana, D lacze­

go kłam ie, Grzech, Upór, N a u k a bezbożnych, T łu m , W alka ze sm okiem , N ocny p ta k , N ieźle być śm ieszn ym ,

„Trzeźwy człowiek bezpiecznie..", „Dobrze, iż zn a m y w ę żó w ...”, „Odtąd p rzed zn a k ie m k r z y ż a .." K ażdy tekst m ógłby być p rz e d m io te m o sobnej analizy.

18 J. Ratzinger: Bóg Jezusa C hrystusa: m edytacje o Bogu Trójjedynym . Przel. J. Z ychow icz, w stę p Z. Kijas.

K raków 1995, s. 54.

T ru d n o p rz y ty m o p rz eć się w rażen iu , iż jak k o lw iek często by nie a k c e n to ­ w a n o p rz e sła n ia p e rfe k c jo n isty c zn e g o Z d a ń i uw ag, to je d n a k ów antyczłow iek, w y zierający zza sz tafa żu dyrektyw , n a p o m n ie ń i p rz e sła ń m isty czn y ch , m a rysy tw arzy zb iorow ego człow ieka XIX w ieku (od siebie by m d odał: i XX, i w spółczes­

n o ś c i...). A jeszcze szerzej rzecz ujm ując: człow ieka now ożytnego. W szystko, co ro zg ry w a się w k o sm iczn ej i m etafizycznej czaso p rzestrzen i g n o m , jest w ięc kolej­

ną, niezw ykle d ra m a ty c z n ą, g ro ź n ą dla człow ieka i p o n ie k ą d g ro źn ą dla B oga jako m o c y działającej w św iecie w ojną, w alką, jakś realn ą k o sm o m a c h ią , bitw ą ro z g ry ­ w ającą się p rz e d e w szy stk im w „ d o m k u ” duszy, gdzie ścierają się siły Boga, czło ­ w ieka i szatana. Ten X IX -w ieczny A rm a g ed o n u w ew n ętrzn io n y rodzi wciąż, tak jak w złotej ep o ce pierw sz y ch ch rześcijan czy w iekach śred n ich , św iętych i ludzi-słu- gi Boże, lecz ta k o ż p o d ły c h zaprzańców , antyludzi. D o Z a d a ń ... p rz e n ik a też m i­

styczny p o stu la t sam o w y n iszczen ia, k tó ry Silesius p ięk n ie zapisał słow am i dysty- c h u D ie S e lb stv e rn ic h tig u n g :

N ichts b rin g t dich üb er dich als die V ernichtigkeit, W er m e h r vern ich tig t ist, der h at m e h r G ö ttlic h k e it.19

W arto je d n a k p a m ię ta ć , iż nie o z n acza o n an i sam o b ó jczeg o u n ic estw ien ia, ani zn iszczen ia w człow ieku tego, co n a tu ra ln e , cielesne. Tym bardziej, że w m eta- logikę m isty k i M ickiew icza w pisan y je st je d n a k p o stu la t - ró w n ie realnej ja k zło - w alki z n im w ty m , h isto ry c z n y m świecie:

CZAS DZIAŁANIA

Kto na w ieczność pracuje, drogo czas szacuje Bo kiedy czas ustanie, skończy się działanie.

(s. 30)

P o d o b n y ch m yśli ty p u „działaj więcej i cierp razem ”, p rzebóstw iaj się, ale tu, p ó k i starcza czasu - jest więcej. D ie S elb stv e rn ic h tig u n g M ickiew iczow skie oznacza więc przeciw staw ienie się szatańskiem u duchow i die V erneigung (przeczenia Bogu), ale n ie zaleca n ig d y kw ietyzm u, b ezczynności. O zn acza o n o w ysiłek w y rugow ania z n a tu ry każdej o so b y tego, co stan o w i d źw ignię antyczłow ieczeństw a: h ybris, p y ­ chy ro z u m u , w iary w tylko m a te ria ln ą k o n stru k c ję człow ieka i św iata. To w alka we m n ie, ale i bój - z ty m , co w okół m n ie złe.

Przy tym nie m a tu m ow y o faustycznym zakładzie Boga i jakiegoś Lucyfera (zła n io sąceg o św iatło czy d o b r o ) 20. Z ło je st złe: i nie służy d o b ru . Przeciw nie d o b ro

-19 A ngelus Silesius: D ie Selbstvernichtigung, cyt. za: Idem : La rose est sans pourquoi. T rad u ctio n de R. Mu- nier, suivie d ’u n c o m m e n ta ire de M a rtin H eidegger. S tra sb o u rg 1988, s. 36.

20 Tym się ró żn i refleksja d em o n o lo g iczn a i ch ry sto lo g iczn a M ickiew icza od późniejszych w izji Lucyfera czy C h ry stu sa, że ani n ie w artościuje d o d a tn io lucyferyzm u, ani nie uczłow iecza w p ełn i Jezusa. Zob. Z. M o- carska-T ycow a: C hrystus w literaturze p o zy ty w izm u . W: E adem : Tropy p rzym ierza . O literaturze d ziew ięt­

n astow iecznej i m iejscach ję j zb liżeń z m alarstw em . T o ru ń 2005, s. 3 5 -6 0 ; W. G utow ski: „Male, nikczem ne stw orzenie”. O satanistycznej symbolice nicości. W: Idem : W śród szyfrów transcendencji. T o ruń 1994, s. 73-74.

jest Boskie i B ogu służy. N ie m a też je d n a k echa m a n ic h e iz m u czy z o ro a stry zm u . C hoć p o eta, w spom nijm y, znał tę k o n cep cję ró w n o w ażn y ch sił, zapisał ją w w ie r­

szu A r y m a n i O ro m a z: „Poetycki o b ra z agresji szatana, Białego Boga, n a sło n e c z ­ nego i spo k o jn eg o w swej praw d zie istn ie n ia C zarn eg o Boga, O rm u z d a , O ro m a z a czy też boga p o p ro s tu - p o w rac a w poezji M ickiew icza w ielo k ro tn ie” 21. Tak, lecz w Z d a n ia c h ... Bóg i szatan nie są sobie rów ni. Bóg je st - choć b rzm i to ja k ta u to lo ­ gie - B ogiem , to znaczy zachow uje su p rem ację w p o rz ą d k u stw arzan ia, je st b y tem pierw szym w po rząd k u istnienia; zachow uje wyższość w p o rz ąd k u m ocy, jest silniej­

szy niźli szatan; p a n u je w reszcie w p o rz ą d k u teleologicznym , b o w iem b ęd ąc P raw ­ dą, to Bóg tę p raw d ę, p rz e b ó stw ie n ie w szystkiego osiągnie. Szatan je st potężny, ale słabszy; w tórny, b o ch o ć zbuntow any, to stw orzony; i ch o ć m a w izję celu, to p rz e ­ gra. D latego nie w ojuje z B ogiem sam ym . W ojuje z B ogiem w człow ieku i w stw o ­ rzeniu. C złow iek je st celem i „n adzieją” szatana.

O w a w alka staje się ja k najbardziej realn a, przerażająca, grożąca u M ick ie w i­

cza sam o z a tra ce n ie m się człow ieka. Jej d y n a m ik a u su w a w cień in n e p rzestrzen ie, m iejsca bytu, gdzie d ra m a t zła się rozgryw a. A więc historię w jej k o n k retn y ch p rz e ­ jaw ach (ale nie do k o ń ca), a w ięc n atu rę. W ty m d ru g im aspekcie oczyw iście m ów i się o p o stu lacie spirytualizacji osoby, p n eu m aty za cji i „u ch ry stu so w ien ia” człow ie­

czeństwa. Jednak Z d a n i a .. . ma^ją też swój bestiariusz. Są święci, i są ludzie-zw ierzę- ta, bestie ludzkie. I trw a ją te byty - in p o te n tia - w k ażd y m z nas. A lbo zatem , ta k to odczytuję, o d d a jm y się w y - n a t u r z e n i u - albo z d z i e r a m y z siebie złą n atu rę, a n im aln o ść, zw ierzęcość, szatan a-zw ierza, k tó ry m o że w n as (ró w n ie ja k C h ry stu s) zam ieszkać. P oraża ekspozycja fig u ry człow ieka-zw ierza:

SKĄD WOJNA?

Za co człow iek na bliźnich tak często uderza,

Jak na d z i k i e z w i e r z ę t a ? bo w sobie m a z w i e r z a . WOJNA TYLKO MIĘDZY RÓWNYMI

Z w i e r z w alczy ze z w i e r z ę c i e m ; boi się człowieka.

C złow iek walczy z człow iekiem ; od d ucha ucieka.

WARUNEK BEZPIECZEŃSTWA

Ten m oże d eptać w ę ż e , g ł a s k a ć l w y i t u r y , Kto w yrw ał z siebie ż ą d ł o , r o g i i p a z u r y . WARUNEK NIETYKALNOŚCI

C hcesz cało przejść p o m ięd zy św iatow ym ro zru ch em , Bądź dła z w i e r z ą t człow iekiem , a dla ludzi duchem .

(s. 39)

21 A. D uda: „D ziady” M ickiew icza z perspektyw y wiersza „ A rym an i Oromaz". „R uch L iteracki” 1999, z. 6, s. 619. Badacz d odaje, iż „ [...] fra g m e n t perskiego m itu k o sm o g o n icz n eg o u k sz tałto w an y zo sta ł n a sp o só b chrześcijański dzięki w yzyskaniu u d erzających p o d o b ie ń stw m ięd zy religią Z a ra tu stry i religią C h ry stu sa ”.

WALKA ZE SMOKIEM

Ilekroć złą myśl w duszy, d o b ra przezw ycięża, Tylekroć św ięty M ichał strąca z niebios w ę ż a .

(s. 34)

* * *

G dy zedrą z ciebie z w i e r z a , człeka z ciebie zmęczą, N atenczas u jrzą d ucha i niech przed n im klęczą.

(s. 38)

Ileż tych zwierzów! Ale dodajm y: zw ierz zwierzow i diabłem . A lbow iem n a p ra ­ w ach arch ety p aln ej k o re sp o n d e n c ji ciem nej n a tu rz e człow ieka-zw ierza o dpow iada zw ierzęca n a tu ra księcia c iem n o śc i - dlatego:

NOCNY PTAK

Szatan w ciem nościach łowi, jest to no cn e zwierzę.

C how aj się p rzed nim w światło, tam cię nie dostrzeże.

(s. 3 6 )22

U w e w n ę trz n io n e d o sk o n alen ie, p n e u m o fa n ia , oznacza p rzeto - jakże to m o c ­ n o p o w iad a M ickiew icz - „zd zieran ie” lub „w yryw anie” z nas zw ierzęcości. P am ię­

ta m y M an esa o d a rte g o ze skóry, nie raz o d w racaliśm y w m u zeach głow ę p rzy o k ­ ro p n y ch o b ra z a c h p rzed staw iający ch m ity czn eg o M arsjasza o d zie ran eg o ze skóry p rzez A polla. Lecz p o e ta , zd a się, m ów i o czym ś głębszym : zapew ne o całym czło­

w iek u p o p ę d o w y m ( h o m o se x u a lis), b iologicznym , sp o łeczn y m , ek o n o m iczn y m . I o człow ieku d u c h o w y m , w e w n ętrzn y m , b o w k o ń c u to w n ętrze n ie zawsze bywa p ię k n e i n ie rz a d k o rozgaszcza się ta m szatański pasożyt. G d y b y znów - ek sp ery ­ m e n tu jm y w w y o b ra ź n i - o d w ró c ić ów p ro c es zdzierana: n a ow ą d ro b in ę d u ch a w dziew ając zw ierza, p o te m człow ieka we w szelkich jego u w a ru n k o w a n ia c h p sy ­ chicznych, k u ltu ro w y c h i cyw ilizacyjnych, w ted y w łaśn ie o tw o rzy się d ro g a nie do czło w iek a-d u ch a, d o d u ch a -b o sk ie g o logosu, lecz d ro g a k u te m u A ntyczłow ieko- wi, k tó reg o M ickiew icz z ta k ą siłą egzorcyzm uje z nieboskiej k u ltu ry i h isto rii. P o ­ n ie k ą d je st o n a rc h ety p iczn y m o d w zo ro w a n iem A n ty ch ry sta.

T łu m a c z y to, dlaczego p rze n o sz ą c za m isty k a m i refleksję n a p o z io m triadycz- nej a n tro p o lo g ii, gdzie człow ieka k o n sty tu u ją ciało, dusza i n a d e w szystko Boski w n im d u ch , z a razem n iew y raź n ie M ickiew icz o d słan ia w ątki zw iązane z egzysten­

cjalnym , in ty m n y m , p sy ch iczn y m d o św iad czen iem zła i cierp ien ia pojedynczego człow ieka. Z d a n i a . .. to je d n a k n ie dziełko psychologiczne, n ie elem en tarz terapii czy p o d rę c z n ik a u to te rap ii. Z ło zostaje tu zu n iw ersalizow ane, um etafizy czn io n e, p rz e n ie sio n e - n ie m a l ja k w klasycystycznych p e rso n ifik acjach - z d zied zin y je d ­

22 Czy ch o d z i tu o sowę? Por. h asło Sow a, w: S. Kobielus: B estiarium chrześcijańskie. Zw ierzęta w sym b o ­ lice i interpretacji. S tarożytność i średniowiecze. W arszaw a 2002, s. 3 0 0 -3 0 2 . Zob. tak że om ó w ien ie sy m b o ­ liki o rn ito lo g iczn e j: D. K ulczycka: „Jestem ja k człowiek, k tó ry we śnie l a t a ..” O symbolice p ta k ó w w twór­

czości Juliusza Słowackiego. Z ie lo n a G ó ra 2004.

nostkow ego p rzeży cia in d y w id u u m w p rz e strz e ń „ro d zajo w eg o ” d o św ia d c z e n ia ogólnoludzkiego, plagi, jakiej zaznaje ró d ludzki.

3. Z ło m ó w ien ie

Tertio - trz e b a b rać p o d uw agę in n e jeszcze asp ek ty „ istn ien ia” tego p a ra d o k ­ salnego „ n ieistn ien ia”, ja k im jest uo so b io n e, h ip o staty czn e zło: szatan. O w óż je d e n z teologów, pisząc o nim , form ułuje tak ą oto myśl: „K ocha [on] ludzką bezm yślność i puste m ilczenie” 23. A leż w łaśnie nie ta k jest u M ickiew icza - zakrzyknę. B ow iem prócz zła m etafizycznego (szatan), zła w człow ieku-złoczyńcy, k tó ry czyni zło a k ­ tywnie, lecz czasem też b iern ie, nie czyniąc nic - m am y w p e łn y m nap ięć św iecie Z d a ń i u w a g do czynienia z tą em a n acją zła, k tó rą w o ln o nazw ać zło m ó w ien iem . To zło, k tó re się m n o ż y i gada, rozgaduje, sieje w św iecie w d y sertacjach m ę d rk ó w i filozofów, ro z ra sta w zro zu m iałej tylko dla n ic h sam ych m o w ie u czo n y ch (gdy­

bym był k o n se k w e n tn y ... w in ie n e m tu skończyć pisanie). Jak p o w iad a się w Z d a ­ niach-. „N auki są lekarstw erh, ch leb em słow o boże / Kto m a zd ro w y żołądek, bez lekarstw żyć m oże” (s. 39). W yznam , iż w ty m n ie p rz e z n ac z o n y m p rzez M ick ie­

wicza do d ru k u d w u w ierszu razi m n ie i o d p y c h a o b razo w an ie o ra z zasto so w an ie analogii: ciężkie, c h ro p o w ate, p o k azu jące p ro cesy życia duch o w eg o jak o p ro cesy traw ienne, gdy p o d u m a ć , że d u ch staje się tutaj „żo łąd k iem ”, k tó ry n o w o ż y tn y sa ­ m o tn ik i au to n o m ista -c z ło w ie k zap ełn ia ow ocam i in te lek tu w yzw olonego z o g ra ­ niczeń śred n io w ieczn ej m etafizyki kościelnej, ty m czasem p o w in ie n trw a ć raczej w chw alebnym p o ście o d n aukow ości i now oczesności. N ie m o g ą być o n e bow iem strawą człeka w iern eg o P a n u ...

Problem języka jako sam odzielnej m eterializacji, em anacji zła m a w Z a d a n ia c h i uw agach wiele kształtów . U w odzi i niszczy nas język n a u k i, ale zniew ala też logos filozofii, a p e w n o rów nież zjadliw e i z in stru m e n ta liz o w a n e słow o ż u rn a listy k i i li­

teratury, b o przecież p o w iad a M ickiew icz w cztero w ierszu F ilo z o f i B ó g e m ig r a n t:

W ygnaliśm y z serc Boga, w eźm iem d o b ra po n im , G adać o nim i pisać do niego zabronim ;

M am y n ań sto gąb grzm iących i p iór ostrych krocie, A ten z b ro d n iarz em ig ran t myśli o pow rocie?

(s. 26)

A k u rat n ie w idzę w ty m u tw o rze niczego śm iesznego. Inaczej n iż p e w n i in te r­

p re ta to rz y 24, d o p a tru ję się tu gryzącej ironii, m oże aż sark azm u . O to s u m m a cy ­ wilizacji, k tó ra czyni sobie ziem ię p o d d a n ą , k tó ra gębą g rzm iącą i o stry m p ió re m w zbrania B o g u -em ig ran to w i p o w ro tu w ludzkie serca. To oczyw iście antyośw

iece-23 Ks. J. Bokwa, op. cit., s. 158.

24 P. K uncew icz, op. cit., s. 177: „ [...] zostały o d rz u c o n e praw ie w szystkie te zdania, k tó re zakraw ały n a dowcip, z lekka żartobliw e. Z o stał w cyklu tylko je d e n F ilo zo f i Bóg em igrant”.

nio w y m an ifest. M acie ostre p ió ra - m a m i ja, su p o n u je autor, w ypow iadający się tu w im ie n iu zbiorow ego „m y ”. M ickiew icz w sw ych antyfilozoficznych ty rad ach n ied alek o ju ż je st o d ta k ic h synów W iek u Świateł, k tó rzy - ja k Józef M orelow ski - oso b a d u c h o w n a , rzucali a n ate m ę n a ro z u m , język, filozofię:

DOBRZE DZIŚ BYĆ FILOZOFEM Jak do filozofii dziś nie m ieć ochoty?

W d ru k u z nich i gdaczące, i skrzeczące trzpioty.

(s. 264) TAJEMNICE

Śm iech m ię, gdy patrzę na te m ąd re główki, Co Boga chcą pojm ow ać, nie pojm u ją m rów ki.

(s. 262) CZEM U BLUŹNIĄ CHRYSTUSA PANA FILOZOFOW IE C zem u bluźnią C h ry stu sa dziś filozofowie?

Bo to są T estam entu N owego Zydowie.

(s. 262) TR ZPIO C I FILOZOFOW IE

Piękne błazny fraczkow e z laseczką, gwiżdżące, Z kręconym w łosem , z czubkiem zadartym chodzące, N oszące w ta k t swe nogi w pończochach jedw abnych, Z oczkiem pełn y m umizgów, uśm iechów pow abnych;

K tórych tylko uczono, ja k usiąść przy dam ie, Jak w taniec ją zaprosić, prow adzić p o d ram ię.

I ty m filozofija z u st ciecze ja k z beczek.

Pilnujcie wy zw ierciadła, perfum ów , laleczek.25

(s. 260)

P o m ijając ró ż n ic ę arty sty czn ej k lasy a n ty filo zo ficzn y ch g n o m M ickiew icza, n ie tru d n o zauw ażyć, iż „w strzeliw uje” się o n w te n sam to n , co p o ło c k i jezuita. Zło p rzeto „m ów i się” i „pisze się” sam o, rozlew a się najczęściej w przestrzen i, k tó ra tak łatw o u w o d zi człow ieka: n a agorze now ożytnej cyw ilizacji, gdzie k ażda racja i k a ż ­ d a m yśl m ają swe m iejsce artykulacji w im ię w olności. Język, p ism o jaw ią się w tych tek stach nie ja k o śro d e k p o ro z u m ie w a n ia się, lecz jak o n arzęd zie sp o ru , w rzaskli­

w ego agonu, d o k tó reg o p o d ju d z a pierw szy g ra m a ty k - diabeł. N arastający zgiełk, p u sta p a p la n in a - o to an ty tezy ciszy i c ic h o ś c i26. C złow iek w spółczesny - p rz y ca­

25 J. M orelow ski: Przypowieści i epigram m ata. W: W iersze Józefa Morelowskiego. W ydanie i w stęp E. A lek­

sandrow ska. W rocław 1983. Por. tra fn ą opinię: M . Śliwiński: Kilka wcieleń Boga i Szatana w twórczości M ic­

kiew icza. W: Postacie i m o tyw y fa u sty c zn e w literaturze polskiej. Red. H. K rukow ska, J. Ławski. T. 1. Białystok 1999, s. 239: „K auzałizm , ek sp lik a cjo n iz m , spekulatyw ne, ro zm o w n e w yjaśnienie i opisyw anie w ew n ętrz­

nej praw d y zo stało lu d z io m zaszczepione przez Szatana u sam ego p o czątk u stw orzenia.”

26 Zob. H . K rukow ska: Chrześcijańska duchowość A d a m a M ickiewicza. W: Chrześcijańskie dziedzictw o du­

chowe narodów słowiańskich. Red. Z. A bram ow icz. Białystok 2003, s. 98: „A utor D ziadów coraz bardziej, jako

łym sztafażu ośw ieconej now o czesn o ści - u p o d a b n ia się d o dzikiego, n a p o ły m i­

tycznego L apończyka, isto ty p ierw o tn ej, żyjącej w św iecie p e rm a n e n tn e g o sp o ru :

LAPOŃCZYCY

Lapończycy poganie na zim y m iesiące Zwykli sobie z gw iazd je d n ą obierać za słońce, G dy w idzą, że o b ran a źle grzeje i świeci, Idą o d tej do drugiej, o d drugiej do trzeciej,

ta k ciągną sejm iki aż do zim y końca ie m ogąc się pogodzić na o branie słońca.

(s. 4 1 -4 2 )

W łaściw ie - nie w iem , skąd ta k ariera L apończyków n a p rz e ło m ie X V III i XIX wieku. W sp o m in a o n ic h n a p rzy k ład B o n aw en tu ra w S tra ż a c h N o c n y c h 27. P o tem M ickiew icz m ów i o n ic h z k a te d ry w P ary żu (k u rs I, w y k ład X X III). M ickiew icz w rękopisie pisze o nich: „Poganie” w ielką lite r ą 28. Z ap ew n e znać tutaj w p ły w re la ­ cji p o d ró ż o p isa rsk ic h Skandynaw ów lub N ie m c ó w 29. N ie to w ażne: są tu o n i p rz e ­ cież ludźm i n a tu ry - lecz p oganam i. M ickiew icz-uczeń O św iecenia, jego en tu zjasta na stu d iach d o strzeg a w laicyzacji i d esakralizacji k u ltu ry zaczątek jej re -b a rb a ry -

W łaściw ie - nie w iem , skąd ta k ariera L apończyków n a p rz e ło m ie X V III i XIX wieku. W sp o m in a o n ic h n a p rzy k ład B o n aw en tu ra w S tra ż a c h N o c n y c h 27. P o tem M ickiew icz m ów i o n ic h z k a te d ry w P ary żu (k u rs I, w y k ład X X III). M ickiew icz w rękopisie pisze o nich: „Poganie” w ielką lite r ą 28. Z ap ew n e znać tutaj w p ły w re la ­ cji p o d ró ż o p isa rsk ic h Skandynaw ów lub N ie m c ó w 29. N ie to w ażne: są tu o n i p rz e ­ cież ludźm i n a tu ry - lecz p oganam i. M ickiew icz-uczeń O św iecenia, jego en tu zjasta na stu d iach d o strzeg a w laicyzacji i d esakralizacji k u ltu ry zaczątek jej re -b a rb a ry -

W dokumencie W cieniu Mickiewicza (Stron 84-94)