MYŚL I CIEŃ MYŚLI
Według słownika francuskiego słowo jest p r z e d - s t a w i e n i e m m y ś l i . Może jesz
cze ktoś powie: jakimś cieniem, który tylko myśl ma przywilej rzucać? Lud pojmuje sło
wo inaczej, język jego jest prawdziwszy od książkowego. Kiedy się mówi na przykład, że ktoś dał s ł o w o, że ktoś złamał s ł o w o lub nie dotrzyma! s ł o w a ; kiedy się o kimś mówi, że to człowiek słowny, czyż tutaj chodzi o przedstawianie myśli? Ręczyć słowem - w języku ludu - znaczy ręczyć samym sobą. Lud francuski instynktowo wprowadza w życie teorię polską. Dla niego słowo to cały człowiek.
(Wykład VII kursu IV, z dn. 27 lutego 1844)1
M o ż n a b ez ryzyka, że się p o p e łn i b łą d lub n ietak t, po staw ić łatw ą do u d o w o d n ie n ia hip o te zę, że m ickiew iczologia o statn ieg o półw iecza n a d e r ch ętn ie k a rm i się w yszukiw aniem szczególnie ciem nych, słabo rozpoznanych stro n tw órczości i bio g rafii ro m a n ty c z n e g o p o e ty i p o lity k a 2; n a m arg in esie - sk o ro pojęcie „ro m an ty cz
n y p o lity k ” z p e rsp ek ty w y w spółczesnej w ydaje się o k sy m o ro n e m b ąd ź n ie p o ro z u m ie n ie m , cóż w y p a d a pow iedzieć o „p o lity k u m isty czn y m ”? Schyłek ubiegłego w iek u p rz y sta ł, b ez w łaściw ego ep ita fiu m jak że k o n w e n c jo n a ln e g o ro z d z ie ra n ia szat n a d w ielkością straty, n a zm ierzch w ielkich h isto ry cz n o literack ich m o n o g ra fii, n a co n a d e r tra fn ie zareagow ał A lek san d er N aw arecki, p ro p o n u ją c w zam ian (zam iast p o m n ik o tw ó rcz y ch i uw znioślających, w ielotom ow ych syntez) atrakcyjne n a w iele sp o so b ó w drobiazgow e b a d a n ia m ik ro lo g ic z n e 3. R ów nocześnie, z w łaś
1 A. M ickiew icz: Literatura słow iańska. Kurs czw arty. O p rać. J. M aślanka. W: A. M ickiew icz: Dzieła.
T. 11. W arszaw a 1998, s. 77. [P o d k reślen ia M ickiew icza.].
2 To o czyw ista aluzja d o to m u W. W eintrauba: M ickiew icz - m istyczny p o lityk i inne studia o poecie. W y
b ra ła i o p rać. Z. S tefanow ska. W arszaw a 1998.
3 O czyw iście, o p o w iad am się tu za b ad an iem cząstek dro b n y ch i wręcz znikom ych, czym zresztą zajm uję
ciw ym sobie refleksem , dość d o b itn ie w yraził tro sk ę o rezu ltaty teleo lo g iczn e t a kow ych przedsięw zięć:
Trzeba zatem będzie wypatrywać innego, nowego Mickiewicza. Byle tylko po „wielkim”
i „małym” nie nastała epoka „średniego”. 4
Jak w idać, n asze m yślenie n ie u c h ro n n ie o d w o łu je się - c h o ćb y gdzieś daleko, w tle je d y n ie - d o tria d y H eglow skiej i jesteśm y prześw iad czen i, że kolejne etapy m niej lub bardziej o w o cn eg o m o c o w a n ia się ze sobą tezy i an ty tezy m u sz ą o b ro dzić czym ś p o śre d n im , u śre d n io n y m , s y n t e t y c z n y m (co dziś m o ż n a odczytać ró w n o cześn ie jako: sztu czn e’, n iepraw dziw e, n ieau ten ty czn e, b o o trz y m a n e w w y n ik u p ro cesó w chem icznych, n ie n a tu ra ln e ), czego ram y - stan y g ran iczn e - w cześ
niej ju ż zostały d efin ity w n ie określone. I chociaż N aw arecki w y ró żn ia w łaśnie jak o skrajne b a d a n ie „ślad ó w ” M ickiew icza, i p rzy tacza p rz y k ła d d o c ie k a ń S tanisław a Rośka w okół „kam yka z H a w ru ” ofiarow anego p rzez p o etę p a n i W ierze Iw anow nej C h lu s tin 5, zdaje się n ie dostrzeg ać, iż sam n ieb ez p ieczn ie p rz e su w a k o lejn ą g ra nicę p o z a w y p o śro d k o w a n ie, p o z a śre d n ią ary tm e ty c z n ą d o ty ch czaso w y ch p o c z y nań; przecież sp o ty k arń y w śró d m etajęzykow ych w trę tó w jak że interesującej n a r racji jego m ik ro lo g ic zn eg o z b io ru i ta k ą o to autorefleksję; je st więc:
M a ły M ickiewicz próbą mikrologiczną. Co to oznacza w praktyce? Zacznijmy od tego, co najbardziej oczywiste, choć nie najważniejsze - od miniaturowych rozmiarów badanych tekstów. Uciec z duszę na liście... jest niepełnym dystychem, najkrótszym dziełem w d o robku poety. Wpis do im ionnika Ludwiki Mackiewiczówny (N ieznajom ej, dalekiej.. . ) to wiersz rozmiarów sonetu (ale bliżej zajmuję się jego pierwszym wersem, zaledwie czte
rem a wyrazami). Pierwsza bitwa, Urywek pam iętnika Polki i R ozm ow y chorych to proza
torskie „kawałki” liczące zaledwie po kilka stron, co w świecie powieściowej epiki zna
mionuje formy lilipucie. Skrajnym przypadkiem jest Poemat o zwierzętach, projektowany, ale porzucony, z którego ocalał jedynie tytuł, a właściwie tylko w zm ianka o nim. Wtedy Mickiewicz już nie pisał, lecz to zaniechanie, brak liter, zero tekstu, „chwyt m inusowy”
(jak mawiał Szkłowski) też warte są refleksji. Siłą paradoksu - analiza tajemniczego „m il
czenia” Mickiewicza okazała się najobszerniejszym rozdziałem książki!6
M am y w ięc zam iast M ickiew icza „wielkiego”, zam iast „śre d n ieg o ”, p o etę, k tó ry zaniemówił, któ reg o w łaściw ie n ie m a w m ow ie i piśm ie, to je st d o p iero „chw yt m in u so w y ” co się zowie! Z am iast „średniego”, nie m a go w ogóle. N ie m a tekstu, nie
się ju ż o d ćw ierćw iecza, p o czy n ając o d szkiców : D w a listy dedykacyjne Juliusza Słowackiego w fu n k c ji epo- peicznego argum entu. „P race H isto ry czn o literack ie”. T. 17: Podróż i historia. Z m o ty w ó w literatury O św ie
cenia i R o m a n ty zm u . P o d red. Z. J. N ow aka i I. O packiego. K atow ice 1980, s. 110-130; M o tto w dziele lite
rackim. Rekonesans. W: A u to ró w i w ydaw ców dialogi z czytelnikam i. P o d red. R. O cieczek. K atow ice 1992, s. 104-122; Form owanie ty tu łu „Pana Tadeusza". „P olonistyka”. R.: 1993, n r 5, s. 2 7 9 -1 8 4 ; by skończyć te n pierw szy etap b a d a ń h ab ilita c y jn ą m o n o g rafią: O tytu ła ch d zie ł literackich w pierw szej po ło w ie X I X wieku.
K atow ice 1992.
4 A. N aw arecki: M a ły M ickiew icz. Stu d ia m ikrologiczne. K atow ice 2003, s. 14.
5 S. Rosiek: K a m y k z H aw ru. W: Tajemnice M ickiew icza. P o d red. M. Z ielińskiej. W arszaw a 1998, s. 2 1 7 — 230.
6 A. N aw arecki: M a ły M ic k ie w ic z..., s. 11-12.
m a słow a i w ydaw ać by się m ogło, że n ie m a tak ieg o „szkiełka i oka”, k tó re p o zw o liłoby d o strz e c „ślad”, sk o ro nie m a ty tu łu , d o strzec chociaż ślad w zm ian k i o nim . C h c ia ło b y się w ręcz pow iedzieć: nie m a M ickiew icza an i „śred n ieg o ”, ani naw et
„m ałego”, ostaje się jak o p rz e d m io t b a d a n ia M ick iew icz... „żaden”! P rz y p o m in a się p ierw sza stro fa w iersza L eopolda Staffa, noszącego ty tu ł sta ra n n ie i jakże am b itn ie o sad zo n y w trad y c ji literackiej A r s p o e tic a , w której to zw rotce - w szeregach syne- stezyjnych n a g ro m a d z e ń - „E cho z d n a serca” p ro w o k u je poetę:
Echo z dna serca, nieuchwytne,
Woła mi: „Schwyć mnie, nim przepadnę, Nim zblednę, stanę się błękitne,
Srebrzyste, przezroczyste, żadne!” 7
R o d zi się pytanie: czy to św iad o m e w p ro w ad zen ie w o bręb sztu k i in te rp re ta cji reto ry czn eg o chw ytu re d u ctio a d a b s u r d u m? N iekoniecznie. P ro b lem aty k a „m il
czenia M ickiew icza” p o w raca n ie u sta n n ie w o sta tn im półw ieczu, w różnych zresz
tą asp ek tach . W y p ad a je d n a k n a w stępie ro zw in ąć nieco refleksję tytułologiczną.
M ów ienie (w zględnie pisanie) o m ilczen iu M ickiew icza pod czas sesji naukow ej za
ty tu ło w an ej W c ie n iu M ic k ie w ic z a m o że się w ydać prow okacją, zw łaszcza w R oku Jubileuszow ym , gdy częściej niż zwykle sk ło n n i jesteśm y pytać o wielkość b ąd ź ak
tualność owej w ielkości w iek o p o m n y ch d o k o n a ń wieszcza. A je d n a k eksponow ane tu „m ilczenie M ickiew icza” w ydaje się szczególnie atrakcyjne in telektualnie w łaśnie w z estaw ien iu z M ickiew iczem w cześniej piszącym , M ickiew iczem „zabierającym głos” w jakże w ażnych dla n a ro d u spraw ach (w tym rów nież d o sło w n ie „od b ierają
cym głos” in n y m , o d m a w iają cy m p raw a d o głosu, n a p rzy k ła d Słow ackiem u).
M ickiew icz w cieniu M ickiew icza - a u to ra, we w łasnym cieniu, w cien iu rz u ca n y m p rz e z sw ą w cześn iejszą w ielkość, ale te ż w c ie n iu p o części niew ątpliw ie z m isty fik o w an y m p rzez jeg o w spółczesnych i p óźniejszych, zdaw ać by się m ogło całkow icie o b iek ty w n y ch badaczy. To garść sugestii, k tó ry c h w k ró tk im tekście nie u d a m i się z p e w n o śc ią o g arn ąć , a k tó re je d n a k w arto chyba p rzy n ajm n iej zasyg
n alizow ać. Z d aję sobie b o w iem spraw ę z tego, iż z jed n e j stro n y o tw iera m ty tu łem Jeszcze o m ilc z e n iu M ic k ie w ic z a p ro b lem aty k ę raczej przyczynkarską, z drugiej je d n a k stro n y m o że się to okazać p ro p o z y cją p o w ro tu do p y ta ń podstaw ow ych, pytań o sens w spółczesnej m ickiew iczologii.
Z am ilknięcie M ickiew icza nie było w dobie ro m an ty zm u jedyne i niepow tarzal
ne, a przecież - czujem y to i bez zaznajom ienia się z dość ju ż obszernym stan e m b a d a ń w tej kw estii - m ia ło zu p ełn ie in n e przyczyny, in n y w ym iar, ale też i stw orzyło o d m ie n n ą legendę o sobie sam ym n iż prz y p a d e k (a raczej przypadłość?) chociażby A lek sa n d ra Fredry. Jak słusznie pisze D o b ro c h n a R atajczakow a, m iste rn ie in k ru s tu jąc sw ą w y p o w ied ź tra fn y m i p rz y to c z e n iam i sąd ó w K azim ierza Wyki:
1 J. Kwiatkowski: Leopold Staff. W: Literatura okresu M ło d ej Polski. T. 1. Pod red. K. W yki, A. H utnikie- w icza i M. Puchalskiej. Seria: O braz literatury polskiej X IX i X X wieku. W arszaw a 1968, s. 510.
[... ] kwestia milczenia Fredry tkwi w centrum sporu o kształt polskiej literatury - słu
żebnej lub autonomicznej, ujawnia sedno zabsolutyzowanych, bezalternatywnych p o działów, jakie organizowały m odel polskiej kultury: realizm versus rom antyzm , prag
m atyzm contra idealizm, ciało przeciw duchowi, małość i pospolitość zaprzeczająca wielkości i oryginalności. Rację ma Kazimierz Wyka, że „nieporozum ienia wokół p o zycji Fredry i niezrozumienie przed rokiem 1830 jego istotnej rangi pochodziły stąd, że korzenie komedii Fredrowskiej tkwiły na peryferiach ówczesnej literatury”. Powiedzmy w prost - w komercyjnych tekstach repertuarowych, gdzie dokonywały się istotne prze
miany estetyki dramatycznej. Z czasem nieporozum ienia te nie tylko nie zmalały, ale się zaostrzyły wskutek „postulatów rom antyzm u emigracyjnego” i „żądań ideowych szla
checkich dem okratów”. 8
M ickiew icz zam ilkł, ale n a d a l p o z o sta ł w „ c e n tru m polszczyzny”. B rak słów nie m usi być je d n o z n a c z n y z b rak ie m m yśli. Z am ilknięcie, to je d n a k ró w n o cześn ie m istyfikacja w spółczesnych, bo przecież M ickiew icz n a d a l tw orzył, chociaż zm ien ił się w y raźn ie ch a ra k te r tej tw órczości. T rzeba by więc d o k ład n iej określić p rz e d z ia ły jego em ig racy jn eg o życia, w k tó ry c h m ilczał, ale to p ro w ad ziło b y d o k o n ie c z n o ści w ydzielenia kolejnych zamilknięć dłuższych i kró tszy ch , bardziej zn aczących i m niej n acech o w an y ch ciszą, zan iem ó w ien iem . Jed n o i n a zaw sze ju ż z a m ilk n ię cie ok azało b y się m istyfikaęją. Ale n ie w y p ad a dziś dziw ić się, że n a tę m isty fik a cję n ab rali się n aw et n ajw y b itn iejsi m ickiew iczolodzy, skoro u w ierzył w n ią naw et sam M ickiew icz.
N iew ątpliw ie drażliw y te m a t „m ilczenia M ickiew icza” pojaw ił się w życiu e m i
gracyjnym i k rajo w y m , w k o re sp o n d e n c ji p o e ty i w tw ó rczo ści o c h a rak terze p o le m iczn y m jego w spółczesnych, i w ydaw ał się zap ew n e sa m e m u tw ó rc y ró w n ie b o lesny, ja k w cześniejsze zarzuty, że n ie w ziął u d z ia łu w p o w sta n iu listo p ad o w y m . Nie m iejsce tu n a p rzed staw ien ie k o m p letn eg o m a te ria łu dow odow ego, dość w sp o m n ieć chociażby sły n n y fin ało w y fra g m e n t oktaw y otw ierającej b e z p o śre d n ią p o lem ikę Słow ackiego z M ickiew iczem w P ieśni V B eniow skiego:
Lud, co w niego wierzył, Radość udaje, ale głowę zwiesił,
Bo wie, żem skinął Ja - i wieszcza wskrzesił.9
Rzecz d otyczy sły n n eg o p o je d y n k u n a im p ro w iz a c je 10 p o d c z a s u c zty u E u sta chego Januszkiew icza, a o sta tn i z p rzy to czo n y c h tu w ersów A lin a K ow alczykow a opatrzyła p e łn y m rezerw y w obec sąd u Juliusza k o m en tarzem : „zd an ie p e łn e pychy - ale jakoś uzasad n io n e: ta p ierw sza n a em igracji głośna im prow izacja M ickiew icza była w szak repliką n a im p ro w izację Słowackiego.” 11 Słów ko „jakoś” m a złagodzić
8 D. Ratajczakow a: Z agadki A leksandra Fredry. W: A. F r e d r o: Z em sta. W stę p i o p rać. D. Ratajczako- wa. K raków 1997, s. 11.
9 J. Słowacki: Beniowski. Poema. O prać. A. Kowalczykowa. W yd. 4 zm ienione. W ro cław -W arszaw a -K ra- ków 1996, s. 149.
10 Szerzej piszę o tych z a g a d n ie n ia c h w stu d iu m P ojedynki Słowackiego z M ickiew iczem m ojej książki
„Chcesz ty, ja k widzę, być daw nym Polakiem ”. Studia i szkice o twórczości Słowackiego. K atowice 2005, s. 13-48.
11 J. Słowacki, op. cit., s. 149.
agresyw ność sfo rm u ło w an ia dotyczącą pychy Słowackiego, k tó ry przecież został p o n ie k ą d p rz e z M ickiew icza (a zw łaszcza p rze z jego zw olenników ) d o o stro ści to n u w B e n io w s k im sprow okow any. A le to p o s m ilczen ia w ieszcza w łaśnie n a p rzeło m ie ro k u 1840 i 1841, tu ż p o w y g ło szen iu p rze z n ow ego p ro feso ra C ollege de F rance p ierw szeg o z cyklu w y k ład ó w L ite r a tu r y sło w ia ń sk ie j, po jaw iał się ró w n ież w ro z m o w ach sam eg o M ickiew icza z e m ig ra n tam i; Jan K oźm ian p isał do b ra ta S tanisła
w a E g b erta (obaj byli b ra ta n k a m i K ajetana) 4 stycznia 1841 roku, że M ickiew icz:
Mówił o sobie: „nie wierzyliście, kiedym na katedrę wstępował, że będę miał co powie
dzieć, ale ja wiedziałem, że potrafię przemówić, bo czy po francusku, czy po niemiecku, czy w innym języku, czuję, że mam co światu objawić”. 12
Z d an ie to, p e w n o ść je w ypow iadającego, p rz ek o n u je nas ty m bardziej, że M ic
kiew icz m ia ł za so b ą d o m k n ię ty cykl w ykładów lozańskich, zw ień czo n y sukcesem p ro fe su ry zw yczajnej w L ozannie i p ro fe su ry nadzw yczajnej w C ollege de France w P aryżu, je d n a k bez su k c esu p iśm ien n eg o , w ydaw niczego; n ie d o p ro w ad ził b o w iem w y głoszonego n a zak o ń czen ie k u rsu tzw. w y k ład u in stalacy jn eg o ani - cze
go się w ręcz o d n ieg o d o m a g a n o - do w ersji w y d ru k o w an ej, an i naw et d o wersji w p ełn i zapisanej. Że o w cześniejszym i rów nież n igdy nie zrealizow anym zam iarze w y d an ia całego k u rs u w yk ład ó w n ie w sp o m n ę. M iał też M ickiew icz za so b ą ch a rakterystyczne w yznanie p o w sp o m n ian ej ju ż im prow izacji. Pisał w liście z 26 g ru d n ia 1840 ro k u , a w ięc n a z a ju trz p o b rz e m ie n n y m w skutki em ig racy jn y m s p o tk a n iu , d o B o h d a n a Z aleskiego:
Wczora byliśmy na sutej wieczerzy u Eustachego; wyzwany przez Słowackiego im pro
wizacją, odpow iedziałem z natchnieniem , jakiego od czasu pisania D ziadów nigdym nie c z u ł.13
P ro b le m a ty k a „ m ilczen ia M ickiew icza” - ja k to ju ż zo stało w cześniej p o w ie
d zian e - p o w ra c a n ie u sta n n ie w o sta tn im półw ieczu, w różn y ch zresztą aspektach;
n ie w y czerp u ją jej ani p rzy w o łan e tu ju ż aluzyjnie w pierw szy m zd a n iu szkicu ro z w ażan ia W ik to ra W e in tra u b a z ro k u 1955: D laczego M ic k ie w ic z p r z e s ta ł pisać?, ani o statn ia książka K o n rad a G órskiego M ic k ie w ic z - T o w ia ń s k i14, ani w nikliw e analizy (przy nieco innej zasadniczej perspektyw ie b ad ań ) M arii Kalinow skiej: M o w a i m il
czenie. R o m a n ty c z n e a n ty n o m ie s a m o tn o ś c i1S, ani w reszcie szerzej om aw iany tu m i- krologiczny i eru d y cy jn y zarazem w iry d arz N aw areckiego, dla którego zresztą - nie u jdzie ta k a m a n ifesta cja o k u p rzy zw y czajo n em u o d kilk u d ziesięciu lat d o d ro b ia z gow ych k o re k t - m ilczen ie jest „m ilczeniem ”. A przecież m am y jeszcze jako z n ak o
12 Cyt. za: L isty o A d a m ie M ickiew iczu. „R o czn ik Biblioteki PAN w K rakow ie”, R. 1: 1955, s. 72.
13 A. M ickiew icz: Listy. Część druga 1830-1841. O p rać. M. D ern ało w icz, E. Jaworska, M. Z ielińska. W:
A. M ickiew icz: D zieła. W y d an ie R ocznicow e. T. 15. W arszaw a 2003, s. 596.
14 W. W ein trau b : M ickiew icz - m isty czn y p o lity k ..., s. 100 -1 0 7 (p ie rw o d ru k w książce zbiorow ej M ickie
w icz żyw y. L o n d y n 1955, s. 7 0 -8 1 ); K. G órski: M ickiew icz - Towiański. W arszaw a 1986.
15 M . K alinow ska: M o w a i m ilczenie. R o m a n tyczn e a n tyn o m ie sam otności. W arszaw a 1989.
m ite n arzęd zie filozoficzne co n ajm niej dw ie p race teo rety czn e Iz y d o ry D ąm bskiej ujęte zostało w cudzysłów n iek oniecznie ironiczny. Po w nikliw szym p rzy jrzen iu się stanow i b a d a ń okaże się, że trz e b a jeszcze w ziąć p o d uw agę k o n ie c z n ie dw ie prace, rycznie zakam uflow ane. Przyjrzyjm y się krótkiej m etaliterackiej w ypow iedzi z listu M ickiew icza d o Józefa Jeżow skiego (z K ow na, 24 listo p ad a / 6 g ru d n ia 1819):
O czyw iście, o wiele częściej pojaw iają się w tej k o re sp o n d en cji (i są później cy
tow ane p rzez badaczy zagadnienia) w ypow iedzi, które chciałoby się tu nazw ać d o - s ł o w n y m i . Z estaw m y kilka w ypow iedzi, m yśli zapisanych w L ozannie jesien ią 1839 roku. I ta k w liście d o B o h d a n a Z aleskiego (z Lozanny, 20 w rześn ia [1839]), n a p o c z ą tk u M ickiew icz w yraża o p in ię o stan ie d u ch a tw órcy, k tó re m u w y p ad a ze w zg lęd u n a p rz e c iw n o śc i lo su d łu g o czekać n a d r u k gotow ego dzieła:
Najlepiej wtenczas drukować, kiedy masz jeszcze ducha twórczego i kiedy piszesz; sko- robyś ostygnął, toby i druk cię nie bawił, i kto wie, czy miałbyś cierpliwość zająć się po
dobną robotą. Wszystko to mię czasem troszczy. Wiesz, com na koniec wydumał? Oto żebyś koniecznie zaczął drukować choć część jaką, np. te rzeczy, które by w kraju nie przeszły cenzury.22
W o s ta tn im akapicie tegoż listu pojaw ią się zd an ia n aw iązujące d o prastarego, h o ra c ja ń sk ie g o jeszcze m o ty w u p o ety ck ieg o lotu:
Napisz m nie, czy zawsze jeszcze piszesz. Nie ustawaj, póki ci skrzydła służą.23
E dytorki tego w y dania ko resp o n d en cji podają, że w autografie pierw szej red ak cji p o e ta użył in n e j k o n stru k c ji in teresu jąceg o n as tu w yrażenia: „póki cię skrzydła n oszą”; zach o w ała się też d ru g a - w adliw a p o d w zględem sk ład n io w y m - redakcja:
„póki cię sk rzy d ła służą” 24. Jak w idzim y, m o ty w skrzydeł nie p o d leg ał p rzeró b k o m , p o e ta d o p recy z o w y w ał je d y n ie ich fu n k cję w pro cesie tw órczym .
I jeszcze je d e n fra g m e n t z listu d o tego sam ego a d resata (z Lozanny, 7 stycz
n ia [1840]):
Inspiracja m nie opuściła i przestałem pisać. Twój ułamek [tj. nadesłana przez Zaleskie
go jego dum ka W spólnie ze słowikiem - M.P.] aż m nie nastraszył, tak jest ładny. Kto wie, czy ty teraz nas nie okradasz przez sen z wszelkiej poezji. Kto wie, czy m ocą teraz sil
niejszą nie ciągniesz do siebie całego ciepła i światła poetyckiego. I widzisz, dlaczego my nie piszem.
M ickiew icz n aw iązu je tu do k o n cep cji w ielo k ro tn ie (ch o ć n a ró żn e sposoby) w yrażanej, że p o ezji nie starcza dla w szystkich, jej zasoby są raczej ograniczone, nie m oże być ró w n o cześn ie w ielu d o b ry c h p o e tó w (p o d o b n ie ja k nie m o ż n a m ieć w ie
lu przyw ódców , gdyż każ d y w ów czas ciągnie w sw oją stro n ę i p ro w ad zi do rozbicia je d n o śc i ta k p o trz e b n e j dla o d zy sk an ia n iep o d leg łeg o b y tu p aństw ow ego). P a ra frazu jąc sły n n ą fo rm u łę z k ultow ego film u N ie ś m ie r te ln y (części bodaj o d I do IV), w o ln o pow iedzieć: „W ieszcz m o że być ty lk o je d e n !”
Z bliżam y się tu n ie u c h ro n n ie do p rzy w o łan ia sygnalizow anej w cześniej w y p o w iedzi o k o n ieczn ej św iętości poety. P o c h o d zi o n a z w ielo k ro tn ie p rzy w o ły w an e
22 A. Mickiewicz: Listy. Część druga. 1830-1841. O prać. M. Dernalow icz, E. Jaworska, M. Zielińska. W: Idem:
D zieła. T. 15. W y d an ie R ocznicow e. W arszaw a 2003, s. 4 9 4 -4 9 5 . 23 Ib id em , s. 495.
24 Ib id em , ap a ra t k ry ty czn y - o b ja śn ie n ia d o przyp. 8 n a s. 496.
go przez badaczy listu poety do H ieronim a Kajsiewicza, z okresu wcześniejszego, niż przed chwilą przywołane, z czasu po w ydaniu Pana Tadeusza i po ślubie z Celi
ną z Szymanowskich (z Paryża, 31 października [1834]); to dopraw dy sam środek owej obszerniejszej wypowiedzi:
M nie się zdaje, że w rócą takie czasy, że trzeb a będzie być św iętym , żeby być p o etą, że trzeba będzie n a tc h n ie n ia i w iadom ości z g óry o rzeczach, o których ro zu m pow iedzieć nie um ie, żeby o budzić w ludziach uszanow anie dla sztuki, któ ra n ad to długo była a k torką, n ierząd n icą lub polityczną g azetą.25
I wreszcie ostatni cytat ukazujący kierun ek dalszych poszukiw ań; zw ątpienie w m oc s ł o w a poeta rekom pensow ał sobie dow artościow aniem innych pojęć, in nych środków. W liście do Bohdana i Józefa Zaleskich (z Paryża, [ok. 14 m aja 1838]) tak Mickiewicz pisał o „dom ku Jańskiego”:
T ym czasem i w ta k b ied n y m stanie, ja k teraz, d o m w ielką p rzy n o si korzyść p rz e z to sam o, że egzystuje, że daje przykład, że stoi solą w oku em igracji, że o n im gadają, a z a tem i o religii gadać m uszą. Słowo najrozum niejsze rychło przebrzm iew a, książka p rz e czytana zapom ni się, ale instytucja żyjąca ciągle w yw iera w pływ ciągły i skuteczniejszy.
D obrze tedy robicie, że ten d o m w spieracie, o ile m o ż n a .26
Czyż nie jest to rozpacz rom antyka, konstatacja, że i n s t y t u c j a jest skutecz
niejsza niż słowo? Jakże daleko odszedł M ickiewicz od przekonania, że to „pieśń ujdzie cało”.
* * *
W znanej zapew ne i M ickiewiczowi łacińskiej m aksym ie verba volant, scripta m anent - „słowa ulatują, a pism o pozostaje” (to przysłowie z XV wieku, będące p a
rafrazą horacjańskiej zasady: Nescit vox missa reverti - „Słowo, które raz wyleciało, nie potrafi w rócić” 27), pojawia się znaczące dow artościow anie pism a, charaktery
styczne dla epoki druku; w okresie po w ydaniu P ana Tadeusza, czyli po tzw. za
milknięciu wieszcza - jak się zdaje - M ickiewiczowi bardziej zależało na stówach wymówionych, które byłyby rów now ażne czynowi, m niej zaś zależało n a słowach zapisanych, pism o w większym stopniu wydawało m u się cieniem myśli, niż sło
wo wymówione.
25 Ibidem , s. 285.
26 Ibidem , s. 399.
27 Zob.: Dicta. Z b ió r łacińskich sentencji, przysłów , zw ro tó w i pow iedzeń. Z indeksem osobow ym i te m a tycznym. Z ebrał, o p raco w ał i zredagow ał Cz. M ic h alu n io SJ. K raków 2004, s. 662.
JESZCZE O MILCZENIU MICKIEWICZA. MYŚL I CIEŃ MYŚLI
( s t r e s z c z e n i e )
Szkic otw iera m o tto w ykładu Literatury słowiańskiej M ickiew icza, w któ ry m to frag m en cie profesor C ollege de F rance przyw ołuje znaczenie „słowa” wg słow nika francuskiego i suge
ruje, że „przedstaw ienie m yśli” m oże być naw et traktow ane jako c i e ń , „który tylko myśl m a
ruje, że „przedstaw ienie m yśli” m oże być naw et traktow ane jako c i e ń , „który tylko myśl m a