(Biała Podlaska)
***
Dreszcz podekscytowania.
Tak, wiem to zbyt dobrze.
Zamykam oczy starając się powstrzymać emocje.
Z zasznurowanych ust ciszy wyrywa się przeraźliwy krzyk.
Tylko nikt poza mną go nie słyszy.
Zamykam oczy starając się przeniknąć wzburzone fale myśli.
Granice pękają pod naporem doświadczeń i profesjonalizmu.
Ale ja nadal zaciskam dłoń na poręczy próbując złapać na lasso marzeń mój zagubiony komfort.
Płomienie falują bez rozkazu, a cichy głos w głowie
zamienia się w łzy frustracji.
Bo pamiętam własne upadki
kiedy emocje nie potrzebowały ucieczki.
Kiedy w gardle nie narastał niemy krzyk.
A myśli posłusznie układały się we wzory i konstelacje.
Tak bezsensowne, ale tak skomplikowane.
***
Nieprzystosowany Bez pazurów do obrony przed obłudą.
O ułomnym wzroku niezdolnym dostrzec fałsz.
Wyposażony w kiepski słuch, nieprzydatny nawet do
wyłowienia radości.
Zaprogramowani Zmodyfikowani Ulepszeni
A nieprzystosowani.
Zrzuceni do dżungli o betonowych pniach i polwinitowych pnączach, gdzie zamiast ryku zwierząt rozlega się strzał kogoś od nas.
Nieprzystosowanego.
***
My wiemy
Czuję. Idealnie to czuję.
Aksamitny kołnierz pod szyją...
nie. To jednak porwana, zakrwawiona koszula.
Czuję. Doskonale to czuję...
Lekkie muśnięcie palcami po twarzy...
nie. To tylko brutalne i nagłe spoliczkowanie.
Słyszę. Perfekcyjnie to słyszę.
Ciche, czułe komplementy...
nie. To tylko kolejna
z wielu obelg usłyszana tej nocy.
A postać cicho milczy w półmroku;
wzrok spuszczony, głowa spuszczona.
I tylko łza cicho kręci się w oku niechcący spod powiek wypuszczona.
***
Dwie burze
Czuję w powietrzu burzę.
Widzę nagromadzone emocje i marzenia
spadające jak pierwsze krople deszczu.
Słyszę wycie wiatru, które okazuje się być zawiedzionymi nadziejami gwiżdżącymi w dziurawym sercu.
Na horyzoncie gromadzą się chmury.
Wspomnienia jak błyskawice przecinają niebo moich myśli.
Robi się coraz zimniej.
To nie jest letnia burza.
Ze strachem czekam na uderzenie pioruna rzeczywistości prosto w drzewo moich marzeń.
Burza jest blisko.
Rys. Wiktoria Melaniuk
***
Apatia
Depresja, chandra, apatia – – melancholijny marazm, to wszystko.
Postrzępione, nierówne brzegi apatii niczym poszarpany liść jesienny.
Nostalgiczny zmierzch
nad łąkami problemów ludzkich pochłonięty przez noc
łez i zapomnienia.
Nawet smutna twarz księżyca odbija w rzece
swój wypaczony cywilizacją apatyczny obraz.
*** Bezwładnie
Bezwładnie.
Tylko to słowo oddaje to co myślę.
Strzępki oddechów ściskające kurczowo powietrze samotności
przesiąknięte żalem i gniewem.
Ale i tak nikt nic nie powie.
Bo po co?
Przecież i tak niedługo śmiech stopi wspomnienia razem ze łzami
które wypływają nielegalnie z serca.
Nie jestem w stanie się poruszyć.
Zbyt długo myśli
uciekały wzdłuż granicy marzeń by teraz podrzeć paszporty i po prostu odejść.
I na to nie ma lekarstwa.
To kwintesencja bezradności.
***
Czekoladowe marionetki To zostało napisane dopiero trzy dni później, gdy zmęczenie mogło już
zakwaterować się w najwygodniejszym miejscu mojej głowy.
Uwierało je tylko poczucie bezsensu, ale szybko zgoniło je
z oparcia mózgu
i przepłukało usta wapnem, by zatuszować gorzki posmak.
Wskazówki nerwowo skakały po tytułach piosenek.
Pomysły uparcie zaplątywały się w uciekające nuty
i nie reagowały
nawet zwabiane czekoladą.
Może to przez wapno?
Znowu aprobata nadstawia kark, nakręcony przez starego subiekta,
wyginając do granic możliwości sprężyny.
A nuty wsiąkają w kurtynę z gorzkim uśmiechem
na ciemnych, milczących źrenicach.
Rys. Wiktoria Melaniuk
***
nieuchwytne emocje i dźwięki w symbolu nauk ścisłych.
*** Na przystanku wieczności
Wiry piaskowe obijają się głucho o czaszkę
rozsadzając ją od środka.
Zamarznięte oczy
beznamiętnie kruszą miętę na chodnik prosto pod ludzkie stopy.
Podeszwy ospale roztrącają liście, które łamią się
z głuchym jękiem u twoich stóp.
Intensywna woń ziela unosi się w powietrzu.
Powoli, każde z nas, narzucając kaptur na głowę, odwróci się i odejdzie na chwilę zwaną wiecznością.
***
Niepokazywajka
Tego utworu nie powinieneś widzieć.
Wiesz o tym.
Jest zbyt osobisty.
Zbyt mocno krwawi.
Zbyt długo płacze.
Za bardzo boli.
Ukryty pośród innych losowych wierszy
tak bardzo wierzy we własną chwałę i wyjątkowość.
Głupiec.
Przecież każdy z nich wyznaje kult jednostki „ja”.
***
Dysproporcja strachu
Patrzę na twoje zamarznięte palce wpijające się w bezlitosny kamień.
Tak lekko i wdzięcznie.
Sznury z powietrza napinają się powoli, ale bezskutecznie.
Znowu jest zimno.
I znowu próbujemy tak samo złapać oddech.
Ale to nie ma sensu.
Bo ty zawsze stoisz samotnie na liściach życia,
a ja tak samo jak zawsze wspinam się po gałęziach starając się nie spaść.
Znowu zostaje zachwiana proporcja strachu.
Wiesz, że to już minęło?
Że nie możesz mi tego powtórnie odebrać?
Chyba cię rozumiem.
Ale nie potrafię wyrzucić z pamięci tych bezbronnie niebezpiecznych palców.
Rys. Wiktoria Melaniuk
*** Starając się nie umrzeć
Starając się nie umrzeć wpatruję się w nocne niebo.
Dochodzi pierwsza.
Mieszanka wspomnień i obaw posłodzona nadzieją
parzy moje wargi.
Jest za wcześnie, nawet dla mnie.
Widzę już wyraźnie tablicę graniczną ułożoną z gwiazd:
„Rzeczywistość Sen”
I trochę niżej, tuż ponad drzewami
nieco bledszy dopisek :
„Za teren przygraniczny żadne z państw
nie ponosi odpowiedzialności”.
Cóż, trochę szkoda...
Co prawda, nie ma tu mojego adwokata, ale zawsze lepiej popełniać przestępstwo ze świadomością,
że jest na kogo zrzucić winę, prawda?