• Nie Znaleziono Wyników

Lato to czas szczególny, kiedy odrywamy się od spraw poważnych, od-poczywamy i ładujemy akumulatory na dalszą część roku. Zapewne dlatego w miesiącach letnich sięgamy po „lżejsze” lektury, filmy i seriale, które za-pewniają nam rozrywkę, a nie zaprzątają głowy filozoficznymi dysputami.

W tym roku przez całe wakacje w TVP królował ukraiński serial „Zniewolo-na”, bijąc wszelkie rekordy oglądalności. Zarówno swoją popularnością, jak i tematyką, przypomniał mi brazylijski serial „Niewolnica Isaura”, który pod-bijał serca polskich widzów w 1985 r. I niemal identycznie jak tamten, wywo-ływał dyskusje wśród rodziny, znajomych, w pracy, w pociągu, na przystan-kach autobusowych.

– Ciekawe co dzisiaj się wydarzy? Czy Alosza wykupi Katię? – usłysza-łam pewnego lipcowego dnia w zakładzie fryzjerskim.

Pewnie nie, bo serial by się skończył, a jest jeszcze sporo odcinków.

Poza tym muszą być jakieś przeszkody, żeby było ciekawie – odparła inna klientka zakładu.

Ależ ten Grigorij to wredny typ. Jak można tak ludźmi poniewierać?

A Alosza taki przystojny i dobry – zachwycała się kolejna telewidzka.

Pewnie wkrótce zginie. Pamiętacie Isaurę? Jej ukochany umarł, je-stem pewna, że miłość Katii spotka to samo – wieszczyła pani z sąsiedniego fotela.

Gdy dopytałam, co się moim rozmówczyniom najbardziej w „Zniewo-lonej” podoba, wymieniły po kolei: wątki miłosne i serialowe intrygi, piękne kostiumy, charaktery bohaterów. Wszystkie zgodnie stwierdziły, że nic by się nie udało, gdyby obsada nie była tak urodziwa.

Nawet mnie nie ominęła podobna dyskusja z koleżankami. Zachwyca-łyśmy się akcją, urodą aktorów obojga płci, pięknem filmowych wnętrz, ple-nerów i strojów z epoki. Nasza dyskusja posunęła się również do historyczne-go tła serialu. Akcja bowiem osadzona jest w XIX-wiecznym Imperium Ro-syjskim w okolicach miasteczka Nieżyn (dzisiejsza Ukraina). Brutalna rze-czywistość czasów carskiego państwa jest tłem dla wydarzeń z życia chłopki Katieriny. Osierocona w niemowlęctwie, została wychowana przez swą matkę chrzestną, panią Czerwińską, niczym panna z bogatego domu. Otrzymała staranne wykształcenie, zna języki obce, gra na fortepianie, ale te atuty nie

dają jej wolności, ponieważ jest własnością Piotra Czerwińskiego, najbogat-szego człowieka w Nieżynie. Przez niego oraz przez jego syna Grigorija, ży-cie Katieriny staje się koszmarem, z którego nie może uży-ciec. Nadzieją okazuje się odwzajemniona miłość ubogiego szlachcica Aloszy, która jednak napotyka mnóstwo przeszkód i powoduje lawinę nieoczekiwanych zdarzeń.

Widzowie pamiętający lata 80., od razu zauważyli pewne podobień-stwo z emitowaną wówczas w Polsce, brazylijską telenowelą „Niewolnica Isaura”. 15-częściowy serial gromadził przed telewizorami ok. 81, a czasem nawet 92 proc. widowni. Twórcy „Zniewolonej” wcale nie odżegnują się od czerpania wzorców z tamtej historii. Tam była piękna, wykształcona Isaura, wychowana przez panią dziedziczkę, ale posiadająca status niewolnicy, bo urodzona przez niewolnicę, która zresztą zmarła zaraz po wydaniu na świat córeczki, tak samo jak matka Katieriny, a ojcowie obu podzielili los wygnań-ca. Isaura dręczona była przez wrednego Leoncia, tak jak Katia przez Grigori-ja, którzy dybali na cnotę dziewczyn. Nie powstrzymały ich nawet małżeń-stwa: Leoncio ożenił się z uroczą Malwiną, Grogorij pojął za żonę piękną i dobrą Natalię. Isaurę pokochał właściciel sąsiedniego majątku Tobias, Katię także mieszkający po sąsiedzku ziemianin, Aleksiej Kosacz. Obaj dążyli do wykupienia swych wybranek, ale poprzez różne zawirowania ponieśli śmierć.

To jednak nie zakończyło serii, akcja toczyła się dalej, a nasze bohaterki prze-żywały kolejne przygody. Obie produkcje obfitowały również w wątki po-boczne. W brazylijskim serialu były to losy czarnoskórych niewolników, w ukraińskim historie chłopów pańszczyźnianych, ich relacje pomiędzy sobą i właścicielami, a także miłość, przyjaźń, zdrada, cierpienia i radości.

Na fali ogromnej popularności, aktorzy grający głównych bohaterów – Isaurę i Leoncia – przyjechali w 1985 r. do Polski. Główna bohaterka stała się tak popularna, że kobiety zaczęły nosić fryzurę „na Isaurę”, czyli włosy do ramion z przedziałkiem pośrodku oraz nadawać imię serialowej niewolnicy swoim córkom. Podobnie jak przed laty bohaterowie „Niewolnicy Isaury”, tak w sierpniu tego roku do Warszawy przylecieli odtwórcy głównych ról w „Zniewolonej”: Katerina Kowalczuk – Katierina, Michaił Gawriłow, czyli serialowy Grigorij Czerwiński oraz Aleksiej Jarawienka, grający Aleksieja Kosacza. Na razie nie słychać o fryzurze „na Katię”, a czy w związku z popu-larnością serialu wzrośnie liczba dziewczynek noszących imię Kasia, to się dopiero okaże.

Zbadano, że każdy odcinek „Zniewolonej” przyciągał przed ekrany te-lewizorów ponad 3 mln widzów. Sukces był tak wielki, że 2 sezon obejrzeli-śmy jako pierwsi na świecie – na Ukrainie nowe odcinki zaczęto emitować dopiero we wrześniu. Dlaczego jednak ukraińska, a nie polska produkcja pod-biła serca polskich widzów? Wszak rodzimych seriali historycznych, stwo-rzonych w ostatnich latach, nie brakuje. Wspomnieć tu należy chociażby

„Wojenne dziewczyny – średnio 2,26 mln widzów, „Drogi wolności” – 1,94 mln, „Stulecie Winnych”, które najbardziej przybliżyło się do rekordu popu-larności liczbą 2,89 mln widzów. Wydawało się, że najwięcej fanów zbierze

„Korona królów”, bo pierwsze dwa odcinki obejrzało prawie 4 mln, ale póź-niej liczba ta spadła niemal o połowę.

Czego więc brakuje polskim serialom, a czym urzekł widzów serial ukraiński? Przecież nasze produkcje także zrobione były z historyczną pieczo-łowitością, dbałością o szczegóły scenograficzne i kostiumowe , zagrane przez dobrych aktorów, w scenariusze o losach narodu zgrabnie wpleciono osobiste historie bohaterów: była miłość i nienawiść, zdrady i przebaczenie, wielkie tragedie i zwyczajna codzienność. Może więc chodzi o to, że polski widz ma już przesyt martyrologii narodowej? Jeśli jest ona opowiedziana poprzez losy zwyczajnych ludzi, wydaje się potrawą lżej strawną, co pokazuje bardzo dobry wynik oglądalności „Stulecia Winnych”. Jednakże „Korona królów” opowiada o modnym obecnie średniowieczu, o ostatnich Piastach, których wątek już dawno nie był podejmowany przez polskich filmowców, co daje sporą liczbę widzów, jednak bez tak ogromnych sukcesów. A może na-szym serialom brakuje rozmachu, jaki mają produkcje zagraniczne?

Składników sukcesu zapewne jest wiele. To nie tylko bogate stroje i staranna scenografia. „Zniewolona” jest typową opowieścią o skrzywdzonej dziewczynie. To historia „Kopciuszka”, a wszyscy lubimy bajki. Mamy boha-terkę dziewczynę, często bardzo młodą, prawie dziecko, która jest na potrzeby opowieści zniewolona, usługuje parszywym siostrom, czy jest wykorzysty-wana przez inne osoby, nie ma pełnej wolności. Jednak szuka dróg do swego wyzwolenia, zmiany życia na lepsze. Ten wysiłek podejmuje sama

zniewolo-na postać, a nie ktoś z zewnątrz. To zzniewolo-nakomicie sprawdza się w takich opo-wieściach. Sprawia, że widz jest ciekawy dalszych losów bohaterki. W fabule, która wciąga widza, obecny jest jeszcze jeden element zapewniający sukces produkcji: suspens. Kiedy wydaje się, że już za chwilę kochankowie się połą-czą, że będą żyli długo i szczęśliwie, następuje kolejna intryga, pojawia się jakaś nowa przeszkoda. Cały czas obecne jest emocjonalne zapętlenie, które sprawia, że widz wciąż chce kibicować bohaterom.

O ile Isaura była dla Polaków bohaterką egzotyczną, która w szaroburą PRL-owską rzeczywistość wprowadzała niebywałe kolory, o tyle Katia i jej świat urzeka nas rozmachem samej produkcji. Kreacje bohaterów, wnętrza, w których mieszkają i krajobrazy, w których żyją, jeszcze bardziej skłaniają do przeżywania historii niespełnionej miłości bohaterów.

Poza tym gdzieś przeczytałam, że „Zniewolona” rozbudza romantyczną duszę Polaków, którzy potrafią zgromadzić się i grupowo współczuć w sytua-cjach zagrożenia, poczucia krzywdy, czy niespełnionej, czystej miłości. Do-datkowy element to podobny język, kultura, ludowa muzyka i pieśni, które są nam bliskie. To w jakimś stopniu również podobieństwo historii, bo przecież Polska była wówczas częścią Imperium Rosyjskiego. Ukrainę zamieszkiwali też polscy chłopi pańszczyźniani, którzy dla swoich panów byli po prostu niewolnikami.

Dlatego dla mnie to serial także o wolności, tej najbardziej osobistej, związanej z człowieczeństwem każdej istoty ludzkiej. Do takiej wolności dąży główna bohaterka. Tej wolności pragną również poddani, zamieszkujący pańskie wsie i służący we dworach. Są traktowani nie lepiej niż murzyńscy niewolnicy na amerykańskich plantacjach: sprzedawani, bici, więzieni, zmu-szani do pracy ponad siły. Całe dnie odrabiają pańszczyznę i płacą daniny.

Nie mogą wyjechać ani założyć rodziny bez zgody właściciela. Kobiety są wykorzystywane seksualnie – panowie traktują służące jak rzeczy, a i o „pra-wo pierwszej nocy” tu i ówdzie się dopominają. I o tej brutalnej rzeczywisto-ści chłopów pańszczyźnianych, również na polskich wsiach, przypomniał mi serial „Zniewolona”. Pańszczyzna w Imperium Rosyjskim została zniesiona w 1861 r. na mocy ukazu cara Aleksandra II, a w Królestwie Polskim w 1864 r.

Dobrze, że to już tylko historia, którą możemy oglądać na ekranie, choć skutki pańszczyzny ciągnęły się za mieszkańcami wsi przez wiele lat, a nie-którzy twierdzą, że są odczuwalne do dzisiaj.