• Nie Znaleziono Wyników

Gdyby treść mojej rozprawy emitowano w telewizji w ciągu dnia, a na-wet we wczesnych godzinach wieczornych, to najprawdopodobniej w lewym górnym rogu szklanego ekranu pojawiłby się czerwony znaczek, sygnalizujący tematykę przeznaczoną wyłącznie dla widzów dorosłych. Naturalne wydaje się postawienie w tym miejscu stosownych pytań: Skąd taka sugestia? W czym rzecz? Podjęta przeze mnie problematyka ma związek z recepcją literatury li-bertyńskiej, w perspektywie której – mniej lub bardziej słusznie – postrzega się i odczytuje Rétifa de la Bretonne. Mogą, oczywiście, pojawić się głosy, że operuję zbyt pojemną kategorią, dlatego dla naświetlenia problemu korzystne będzie zawężenie pola widzenia do funkcjonowania interesującej mnie proble-matyki w szkołach średnich. Wybór jest podyktowany, rzecz jasna, względami czysto pedagogicznymi, „statystyczny” Polak kończy bowiem swoją przygodę z oświeceniową kulturą i sztuką właśnie na tym poziomie edukacji.

W programach nauczania dla szkół średnich albo w ogóle brak jest odnie-sień do libertynizmu, albo pisze się o tym zjawisku niewiele bądź – niewiele ponad niewiele. Równocześnie warto zwrócić uwagę na fakt, iż w powszechnej opinii młodych ludzi libertynizm to zjawisko natury pornograficznej, wyuz-dana gra erotyczna, sfera seksualności przesuniętej do granic możliwości po-znawczych. O takich sądach świadczą, niestety, odpowiedzi losowo zapytanych licealistów z kilku zaprzyjaźnionych szkół1. Należy też dodać, że najczęściej

1 Wśród pytanych przeze mnie licealistów byli uczniowie: Zespołu Szkół Ekonomicz-nych im. Jana Pawła II oraz I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Curie-Skłodowskiej. Obie placówki znajdują się na terenie Złotowa (woj. wielkopolskie).

Przemysław Kuliński

114

wymienianą postacią, kojarzoną z literaturą libertyńską, pozostaje markiz de Sade, postrzegany, niestety, wyłącznie przez pryzmat obscenicznych elementów i aspektów swoich dzieł. Należy więc zadać sobie pytanie: skąd bierze się tak zawężony i tendencyjny pogląd na sprawę? Dlaczego nie mówi się o liberty-nizmie jako filozofii, nurcie kulturowym, intelektualnej swobodzie? Dlaczego obok markiza de Sade nie pojawiają się chociażby nieco zapomniani obcy au-torzy: Prosper Jolyot de Crébillon, Choderlos de Laclos, Nicolas Edm Rétif de la Bretonne czy Claude Adrien Helvétius, albo też twórcy rodzimi: Tomasz Ka-jetan Węgierski czy Stanisław Trembecki? Czy takie odkrywanie libertynizmu to już tylko przywilej uczelni wyższych i badawczych ośrodków naukowych?

Dla dopełnienia myśli przyjrzałem się sześciu wybranym publikacjom z za-kresu nauczania języka polskiego, firmowanym przez znane na polskim rynku wydawnictwa pedagogiczne2. Tylko w trzech z nich w rozdziale poświęconym Oświeceniu pojawia się definicyjne objaśnienie hasła: jedno w nawiązaniu do Świętoszka Moliera, drugie zostało zilustrowane wierszem Tomasza Kajetana Węgierskiego: Inny napis. W kolejnym podręczniku libertynizm został wyróż-niony jako cecha wczesnej młodości Woltera, w pozostałych dwóch nie odna-lazłem natomiast niczego, co wiązałoby się z omawianym zagadnieniem.

Specyfika problemu skłania również do pytania o rolę pedagoga w pozna-waniu przez młodzież dawnej literatury, sztuki i obyczajowości. To w jego gestii leży, na ile rozwijać słownikową definicję pojęcia albo też na jakich przykładach omówić konkretną problematykę. To już jednak kolejna kwestia, która także wiąże się z zasygnalizowanym problemem i – być może – skłoni do szerszej dyskusji3.

Zasadniczym wątkiem obecnych rozważań jest refleksja nad pisarzem, któ-rego życie i twórczość zawieszone są pomiędzy libertyńskimi uciechami a dez-aprobatą dla owej postawy, między erotycznym uniesieniem a obnażeniem jego

2 W ramach rekonesansu zapoznałem się z dostępnymi w toruńskich księgarniach podręcznikami do nauczania języka polskiego w szkołach średnich, poszukując materiałów związanych z sygnalizowanym problemem. Wśród przeglądniętych książek znalazły się na-stępujące publikacje: W. Bobiński, A. Janus-Sitarz, B. Kołcz: Barwy epok. Kultura i literatura.

Cz. 2. Warszawa 2008; A. Nawarecki, D. Siwicka: Przeszłość to dziś. Cz. 2. Warszawa 2012;

M. Pawłowski, K. Porembska, D. Zych: Potęga słowa. Cz. 1. Warszawa 2009; U. Jagiełło, R. Janicka-Szyszko, M. Steblecka-Jankowska: Język polski 1. Podręcznik. Kształcenie kulturowo--literackie i językowe. Gdynia 2012; B. Drabik, J. Pstrąg, A. Zawadzki: Klucz do świata 2. Pod-ręcznik do języka polskiego. Cz. 1. Warszawa 2008; M. Chmiel, E. Kostrzewa: Ponad słowami.

Podręcznik do języka polskiego dla technikum i liceum. Zakres podstawowy i rozszerzony. Cz. 2.

Warszawa 2012.

3 O tym, że sygnalizowany problem rzeczywiście istnieje, dowodzi dyskusja, jaka wo-kół podjętego w pracy tematu narosła w czasie konferencji, na której tekst w pierwotnej postaci był prezentowany (ogólnopolska, interdyscyplinarna Konferencja Studenckich Kół Naukowych – Wiek XVIII (nie tylko) w szkole. Historia – literatura – kultura – sztuka, Katowice, 18 maja 2012).

Nicolas Edme Rétif de la Bretonne. „Klasyk spod ciemnej gwiazdy”… 115 zgubnej natury, wreszcie: pomiędzy cielesną profanacją a ubóstwieniem cnoty.

Stany tych przesileń w sposób wymowny oddają dwa fragmenty jednego dzieła tego autora – Pana Mikołaja…4:

W zamieszaniu, moja dłoń znalazła się pod spódniczką Urszuli: wy-macałem coś, co swą miękkością i puszystością przewyższało wszystko, czego później dotykałem. Wrażenie, którego doznałem, było rozkoszne, ale okazało się niebezpieczne i niezatarte […].

Pan Mikołaj…, s. 21

[…] gdyby, co niemożliwe, cnota była ze szczęściem w konflikcie, na-leżałoby, cnotę odrzucić. Ale cnota nigdy nie sprzeciwia się szczęściu, chyba że fałszywa cnota purystów.

Pan Mikołaj…, s. 80

Pytanie postawione na początku rozprawy – „Klasyk spod ciemnej gwiaz-dy” czy „geniusz bez gustu”? – to połączenie cytatów zaczerpniętych odpo-wiednio z eseju Tadeusza Boya-Żeleńskiego5 oraz z tytułu jednego z rozdziałów książki Jerzego Łojka: Wiek markiza de Sade6. Wyznacza ono również punkt wyj-ścia obecnych rozważań, a jest nim przyjrzenie się przede wszystkim poetyce pisarskiej autora Nocy paryskich, co z kolei znosi ramy komentarza autorskiego, w którym można by pomieścić fakty z życia Rétifa, ważne dla porządku chro-nologicznego, niezbyt jednak istotne dla podjętego problemu. Posługując się ka-lendarium życia i twórczości, należałoby ze wskazanych powodów za kluczową datę przyjąć rok 1752, jak bowiem stwierdza Ryszard Engelking, Rétif, mając niespełna siedemnaście lat, zaczyna już wtedy prowadzić „kajety”, w których zapisuje swoje utwory oraz rejestruje, posługując się nomenklaturą łacińską i odpowiednimi skrótami, bieżące wydarzenia, refleksje, uczucia i nastroje7. Tak oto rozpoczyna się rodzaj uważnej wiwisekcji rzeczywistości, lecz przede wszystkim wiwisekcji duchowej, co w sposób namacalny odciśnie piętno na jego pisarstwie.

Powszechna stała się opinia, że pomiędzy życiem Rétifa a jego dorobkiem literackim należy stawiać znak równości. I nie kto inny, tylko sam pisarz pierw-szy wydał taki osąd, zachęcając każdego z odbiorców:

4 N.E. Rétif de la Bretonne: Pan Mikołaj, czyli serce ludzkie odsłonione. Przeł. R. Engel-king. „Literatura na Świecie” 1997, nr 4–5, s. 3–92. W dalszej części rozprawy dzieło odno-towane w skróconym zapisie cyodno-towane jest według tej edycji.

5 Cyt. za: R. Engelking: Rétif w pękniętym lustrze. „Literatura na Świecie” 1997, nr 4–5, s. 302.

6 J. Łojek: Geniusz bez gustu, czyli ostatnie lata życia Pana Mikołaja. W: Idem: Wiek markiza de Sade. Lublin 1973, s. 184.

7 R. Engelking: Nicolas Edme Rétif de la Bretonne. Kalendarium życia i twórczości. „Litera-tura na Świecie” 1997, nr 4–5, s. 312.

Przemysław Kuliński

116

Miłośniku prawdy! Czytaj mnie bez obawy! Nie zwiodę cię pięknymi słowy, ani oszukam, przekręcając fakty. […] Spragniony jestem naj-czystszej prawdy i daję ci ją, albowiem ona i tylko ona może uczynić to dzieło pożytecznym.

Pan Mikołaj…, s. 3

Powstaje jednak zasadnicze pytanie: czy i gdzie przebiega zatem granica, która pozwalałaby rozróżnić obie sfery: literacką i życiową. Znamienna wydaje się w tym względzie scena z Pana Mikołaja… Kiedy mały Rétif ujrzał w lustrze swoją wykrzywioną twarz, niespodziewanie stłukł je w przypływie emocji, a po chwili stwierdził: „Liczne pęknięcia uczyniły obraz buzi jeszcze brzyd-szym, a pojedyncze szybki, mnożąc odbijane przedmioty, stworzyły wrażenie wielu światów” (s. 7). Przytoczona wypowiedź świadczy o wyraźnej polary-zacji własnego „ja”. W ten sposób Rétif z czasem stanie się pisarzem ciągłego przetwarzania swej osobowości, pisarzem reminiscencji, lecz zawsze będzie to

„mnożenie zniekształconych autoportretów”8, jak widział to Engelking.

Czesław Miłosz za imperatyw swojego pisarstwa przyjął zdanie, że należy pisać w ostateczności, kiedy nie sposób uporać się z tym, z czym twórca nosi się w sobie. U Rétifa zasada ta działa odwrotnie: dokonuje on wiwisekcji duchowej, a jej cały przebieg odsłania przed czytelnikiem. Jest to swoisty literacki ekshi-bicjonizm. Do podobnych praktyk pisarskich skłaniały między innymi ówczes- ne prądy intelektualne, chociażby takie jak filozofia Jeana Jacques’a Rousseau.

W swoich rozważaniach postulował on dążenie do opisu ludzkiej egzystencji przez refleksję nad wewnętrzną naturą człowieka: niejednoznaczną, niejedno-rodną, zdeterminowaną przez pierwotne instynkty i popędy. A skoro nazwisko francuskiego filozofa zostało już przywołane, to należy również wspomnieć o jego „związkach” z Rétifem. Częstokroć stawiano na równi Wyznania z Panem Mikołajem…, jednocześnie autora drugiego dzieła uznając za epigona twórcy Emila. Nie jest to jednak w pełni uzasadniony sąd. Autor Pornografu… o wiele bardziej przesuwa w swej twórczości granicę ekspiacji i ekshibicjonizmu. Dla Rousseau spowiedź przed światem zachowuje pewne granice i przyjmuje kon-wencję literacką, u Rétifa zamienia się w najczystszą prawdę, wyznaną w Panu Mikołaju… przed „Miłośnikiem Prawdy” (s. 3).

Zawsze jednak istnieje ryzyko, że przy takim nieograniczonym tworzy-wie, jak własne „ja”, trudno w pełni zapanować nad spójnością warsztatową i logiką fabuły. Zwracał na to uwagę także Boy-Żeleński, pisząc, że „gdzie Rétif jest dobry […], tam przewyższa najlepszych pisarzy swojej epoki; gdzie jest lichy, tam jest poniżej wszystkiego”9. Na kilku przykładach łatwo jednak

do-8 Idem: Rétif w pękniętym lustrze…, s. 301–308.

9 T. Boy-Żeleński: Mózg i płeć. Cz. 2. Oprac. J. Kott. W: Idem: Pisma. T. 9. Seria 2. War-szawa 1957, s. 270–271.

Nicolas Edme Rétif de la Bretonne. „Klasyk spod ciemnej gwiazdy”… 117 wieść dyscypliny i błyskotliwości pisarskiej Francuza. Z jaką precyzją słowa i zarazem z wdziękiem można pisać o erotycznych podbojach, świadczy jedna ze scen w Panu Mikołaju…, kiedy to bohater wchodzi do domu pewnej, śledzonej przez siebie damy:

– Och, jestem jedynie prostym prowincjuszem, szczerym z przyro-dzenia. Nie umiem udawać, panienka zna mnie już całego […]. I żywo ją pocałowałem. Uśmiechnęła się: – Jestem figurantką z komedii wło-skiej, wpadłam tu na chwilę, nie wracam już do mamy, idę zaraz do teatru. – Tancerka! Jakże sztuka upiększa panienkę w moich oczach!

– Nie poprzestałem na słowach… i odniosłem zwycięstwo, co prawda, trudne, ale niewątpliwe.

– Proszę mnie teraz zostawić – powiedziała tancerka – z domu muszę wyjść sama.

Pan Mikołaj…, s. 43

W innym miejscu autor Wieśniaczki znieprawionej równie subtelnie stylizuje swoje erotyczne wyczyny, rozpisując się, jak to do wieczora dziesięciokrotnie

„obrobił ogródek” dwóch uroczych tancerek z Opery Komicznej (s. 76–79). Na-leży podkreślić, że to właśnie kobiety stanowią jeden z głównych motywów tej twórczości. Najczęściej swoimi postawami wpisują się w model świata, w którym tylko na pozór libertynizm triumfuje nad cnotą, ponieważ w osta-tecznym rozrachunku pisarz zawsze demaskuje jego prawdziwe, amoralne ob-licze. Jednakże szczyt literackiej refleksji Rétifa nad kobietą, jej społecznym i kulturowym statusem, przedstawia Pornograf… Problematykę utworu jedno-znacznie zapowiada długa formuła tytułowa: Projekt regulaminu dla dziewcząt publicznych w związku z ustanowieniem pod opieką Rządu instytucji Partenionów10. Pisarz ze staranną precyzją zaprojektował utopię, w której rola kobiety jest co najmniej dwuznaczna. Pornograf… opisuje ideę czegoś na kształt miejskiego domu publicznego (lub kilku domów), który skupiałby w sobie – pod groźbą kary cielesnej – dziewczęta upadłe. O strukturach organizacyjnych tego miejsca stanowiłyby kobiety niepodlegające hierarchizacji. Rétifowi udało się w tym

„projekcie” wyartykułować sporo znaczących problemów epoki i zaproponować własne rozwiązania. Kilka z nich warto wskazać, odwołując się do dzieła.

O przeciwdziałaniu aborcji:

Jeśli któraś z dziewcząt dopuści się wielkiej zbrodni – takiej jak znisz-czenie owocu, co dojrzewa w jej łonie – zostanie wtrącona do więzienia,

10 N.E. Rétif de la Bretonne: Pornograf. Projekt regulaminu dla dziewcząt publicznych w związku z ustanowieniem pod opieką Rządu instytucji Partenionów. Przeł. A. Siemek. „Literatura na Świecie” 1997, nr 4–5, s. 221–246. Dzieło cytowane jest w rozprawie według tej edycji.

Przemysław Kuliński

118

gdzie spędzi cały rok o chlebie i wodzie. Jeśli jakiś mężczyzna doradzi abort, będzie osądzony według zwykłych praw.

Pornograf…, s. 255

O zapobieganiu zarażeniom chorobami wenerycznymi:

Należy dokładać największych starań, by chronić dziewczęta przed straszliwą chorobą, która sprawia, że ten zakład jest tak pożądany.

Spośród kobiet, u których wiek uciszył skłonność do rozkoszy, co za-wsze najlepiej wypełniały swoje obowiązki i były najbystrzejsze, i one to mają kontrolować wchodzących mężczyzn. […] Podobnie, codziennie badają dziewczęta przy porannym wstawaniu.

Pornograf…, s. 238

O codziennej damskiej toalecie:

Zabrania się wszystkim dziewczętom używania jakichkolwiek won-ności, pudru i różu, maści do wygładzania skóry, wiadomo bowiem, że wszystko to przydaje jeno fałszywego blasku i niszczy naturalne piękno.

Pornograf…, s. 237

Do głównych motywów twórczości francuskiego pisarza należy również miasto. Z socjologiczną precyzją Rétif studiuje zakamarki stolicy Francji, które między innymi tak charakteryzuje w Nocach paryskich…: „Bo zaiste paryskie uli-ce podobne są do paryskiej Opery: suli-ceny zmieniają się nieustannie”11. Dla pisa-rza Paryż to swoiste theatrum mundi: tu spektakle odbywają się pod osłoną nocy, ich najważniejszym widzem i aktorem jest tytułowy bohater opowieści – Nocny Spektator. Teatr to również osobliwy ze względu na miejsce akcji, która toczy się a to w paryskich salonach, a to w najciemniejszych rynsztokach miasta.

Wojciech Natanson pisał niegdyś w recenzji Ostatniej przygody czterdzie-stopięcioletniego mężczyzny, że w postawie bohatera można by się doszukiwać sprawy Wokulskiego i perwersji panny Izabeli12. Dość mglista to motywacja, chociaż Nocny Spektator bardzo przypomina bohatera powieści Bolesława Pru-sa, jeśli wziąć pod uwagę umiejętność obserwacji topografii miasta i warstw społecznych, które w nim zamieszkują. Wydaje się, że Rétif w swoich małych prozach jest wierny zasadzie „minimum słów, maksimum treści”. W warstwie językowej przeważają krótkie zdania pojedyncze i eliptyczne, często występują tu pauzy graficzne, natomiast dialogi bohaterów przypominają wymianę

gwał-11 Idem: Noce paryskie, czyli Nocny Spektator. Przeł. R. Engelking. „Literatura na Świecie”

1997, nr 4–5, s. 194.

12 W. Natanson: Erotoman, mitoman, grafoman. „Nowe Książki” 1990, nr 11, s. 51–52.

Nicolas Edme Rétif de la Bretonne. „Klasyk spod ciemnej gwiazdy”… 119 townych replik. Jednym z przykładów takiej lapidarności językowej, a zarazem doskonale poprowadzonej narracji, jest opowiadanie Szalony z miłości:

Wracałem sam. Na ulicy des Orties dostrzegłem coś wlokącego się wolno przy ziemi. Przeraziłem się, że może to być śmiertelnie ranny człowiek. […] Był to mężczyzna: szedł na czworakach, wzdychając:

– Czy mogę Panu w czymś pomóc? – spytałem.

– Nie trzeba!

– Jakże… Czemuż to?

– Nie oczekuję niczego od żywych. – Pomyślałem, że musi to być jakiś szalbierz, chcący ukryć przede mną swoje działania. […] Doczoł-gał się do ulicy Richeuliego, dotarł do którejś bramy, wyciągnął klucz, otworzył, wszedł, zamknął, a ja zostałem sam. Czekałem przez chwilę.

W domu panowała cisza. Nie widziałem nikogo, kto mógłby mnie ob-jaśnić. Poszedłem do domu13.

Funkcję klamry kompozycyjnej przytoczonego fragmentu pełni tytuł opo-wiadania (Szalony z miłości), który równocześnie stanowi klucz do interpreta-cji całego utworu. Narrator jest tu bardzo precyzyjny, kiedy opisuje działanie obserwowanego przez siebie mężczyzny („szedł na czworakach” – „doczołgał się” – „wyciągnął klucz, otworzył, wszedł, zamknął”). Wydaje się to wręcz manierycznym zabiegiem, jednak autor w ten sposób zyskuje efekt przedsta-wienia mechanicznego działania bohatera, jak gdyby rzeczywiście poruszał się on w amoku. Narrator-bohater, pozostawiony z zaskakującą odpowiedzią męż-czyzny („Nie oczekuję niczego od żywych”), może się tylko przypatrywać zda-rzeniu. Ani on sam, ani nikt poza nim nie jest w stanie objaśnić mu zachowania napotkanego człowieka, tak jak trudno wytłumaczyć coś, co przybiera formę szaleństwa – nieświadomego działania powodowanego miłosnym afektem.

Należałoby bodaj esencjonalnie przybliżyć recepcję twórczości Rétifa, za-równo dawniej, jak i współcześnie14. Niewątpliwy problem dla dzieł autora stanowiła cenzura ancien-regime’u. Stópka Fanchetty…, jedna z tych powieści, które zapewniły mu w późniejszym czasie sławę oraz stabilizację finansową, początkowo nie mogła znaleźć śmiałka, który odważyłby się ją wydać. Po-wszechnie uważana była za rzekomo zbyt odważną w swej treści. Z podob-nymi problemami wydawniczymi spotkał się Wieśniak znieprawiony, któremu zarzucano przesadny realizm oraz prostotę stylu. Rękopis Pana Mikołaja…, zło-żony na ręce cenzora w kwietniu 1785 roku, pozostał tam aż do lutego roku 1788. Ostatecznie trafił do druku dwa lata później. Znacząco różne opinie na

13 N.E. Rétif de la Bretonne: Szalony z miłości. Przeł. R. Engelking. „Literatura na Świecie” 1997, nr 4–5, s. 206.

14 Informacje podane w tym akapicie przywołuję za ustaleniami Jerzego Łojka: Rétif de la Bretonne, czyli potępienie libertynizmu. W: Idem: Wiek markiza de Sade…, s. 105–198.

Przemysław Kuliński

120

temat pisarza panowały wśród czytelników i kolegów po piórze. Po ukazaniu się Pornografu… popyt na książkę przybrał niebagatelne rozmiary, trzeba było na bieżąco dodrukowywać kolejne egzemplarze. Krytyka z kolei dopatrywała się intelektualnego skrzywienia, a nawet obłędu w postawie Rétifa, filozofa i erudyty, który jawnie zajął się w swym dziele materią równie wstydliwą, co niepoważną. Jednak najboleśniejsza bodaj krytyka spotkała autora u schyłku ży-cia. W 1795 roku powstał Instytut Narodowy, który po rewolucji miał stanowić namiastkę Akademii Francuskiej. Rok później bezpowrotnie przepadła w nim kandydatura Rétifa na jednego z członków, którą skądinąd zaproponował jego przyjaciel – Louis-Sébastien Mercier. Riposta przewodniczącego była krótka:

„Przyznaję, że pan de la Bretonne zdradza cechy geniuszu, ale przecież nie ma wcale gustu…”15. Tylko dwa głosy (w tym Merciera) poparły tę kandydaturę.

Geniusz, ale bez gustu – to oznaczało nierówność pisarską Francuza. Dziś także wielu badaczy podkreśla, że prawie dwieście tomów twórczości Rétifa to literatura o wręcz sinusoidalnych wahaniach w swojej wartości. Jako jeden z pierwszych Charles Baudelaire postulował, aby „czytać oświeceniowego au-tora jedynie we fragmentach”, przy czym dodał, że w jego dziełach „można wybrać tyle znakomitych i urzekających stronic”16. Starano się jednak odczy-tywać Rétifa w szerokiej perspektywie, zestawiając go również z wielkimi nazwiskami światowej literatury. Albert Thibaudet, wskazując na nowatorskie wprowadzenie do literatury obyczajowości „niskich warstw” przez francuskie-go pisarza, chętnie widział w nim ojca literatury realistycznej17. Stąd też po-jawiły się głosy porównujące Rétifa z Gustavem Flaubertem, Stendhalem czy Honoré Balzakiem. Andrzej Siemek pisał nawet o autorze Pana Mikołaja… jako o „zygocie Balzaca”18. Wydaje się jednak, że najbardziej zastanawiająca jest opinia, w której prozę oświeceniowego pisarza stawia się obok dzieł Marcela Prousta. Do takich wniosków posunął się Maurice Blanchot, który następująco argumentował sugerowaną analogię:

Trzeba tu dojrzeć efekt kilku właściwych mu cech. Pierwsza zbliża go do Prousta. Jego odczuwanie jest głównie odczuwaniem pamiętającym.

Wspomnienie zawsze ważniejsze jest od wrażenia, które budzi, jest także żywsze, pewniejsze, szczęśliwsze. […] Restif potrafił żyć jedynie zza swojej przeszłości, czy raczej dlatego, że tkwiący w nim pisarz, pamiętnikarz, odczuwał potrzebę odbudowania życia według praw reminiscencji, która uczyniła mu je droższym19.

15 Ibidem, s. 190–191.

16 Cyt. za: R. Engelking: Rétif w pękniętym lustrze…, s. 301.

17 M. Blanchot: Restif de la Bretonne. Przeł. A. Siemek. „Literatura na Świecie” 1997, nr 4–5, s. 277.

18 A. Siemek: Realizm znieprawiony. „Literatura na Świecie” 1997, nr 4–5, s. 169.

19 M. Blanchot: Restif de la Bretonne…, s. 261.

Nicolas Edme Rétif de la Bretonne. „Klasyk spod ciemnej gwiazdy”… 121 A zatem: klasyk czy geniusz? Pytania stawiane w tego typu pracach zwyk- le wymagają jeśli nie jednoznacznej, to przynajmniej częściowej odpowiedzi.

Nie jest to jednak łatwe ze względu na wciąż niezbadane obszary twórczości francuskiego pisarza. To, co ją wyróżnia: wyrazistość obrazów, nowatorskość poetyki, a także socjologiczna i psychologiczna przenikliwość autora, pozwala

Nie jest to jednak łatwe ze względu na wciąż niezbadane obszary twórczości francuskiego pisarza. To, co ją wyróżnia: wyrazistość obrazów, nowatorskość poetyki, a także socjologiczna i psychologiczna przenikliwość autora, pozwala