• Nie Znaleziono Wyników

Gdyby sporządzić listę istot wrogich człowiekowi, a jednocześnie fascy-nujących go, jedno z czołowych miejsc z pewnością zajęłyby wampiry, zwa-ne też upiorami, strzygami, wąpierzami, martwcami1. Do takiej opinii skłania między innymi niesłabnące zainteresowanie nieśmiertelnymi ze strefy mroku we współczesnej popkulturze i szerzej – w społecznej świadomości. Chociaż coraz rzadziej łączymy postać upiora z folklorem, odcinając go niejako od ko-rzeni przez bezpośrednie powiązanie z literaturą (na przykład powieść Brama Stokera Dracula), zdaniem Marii Janion, mit wampiryczny uchodzi wciąż za jeden z najbardziej powszechnych i „wiecznotrwałych”2. Badaczka powołuje się na słowa Jean-Paula Roux, który nie ma wątpliwości, iż powrót zmarłych, łaknących krwi oraz przychodzących po nią na ziemię, był i pozostanie ideą uniwersalną3. Paradoks polega na tym, że wszelkie przypadkowe dyskusje wo-kół kwestii wampiryzmu sprowadzają się najczęściej do samego tylko wampira jako postaci-upiora, w dodatku przypisywanego do obszarów już nie tyle demo-nologii negatywnej4, ile powszechnie przyjętej fikcyjności. Atmosferę przedro-mantycznego mitu, jego niesamowitość i tajemniczość skutecznie unicestwiają

1 Zob. S.B. Linde: Słownik języka polskiego. T. 4. Warszawa 1814, s. 68 (hasło „upiór, upier, upierzyca”). Podstawowa egzemplifikacja odsyła tu do dzieła Jana Bohomolca.

2 M. Janion: Głosy. W: Eadem: Wampir. Biografia symboliczna. Gdańsk 2004, s. 7.

3 J.P. Roux: Krew. Mity, symbole, rzeczywistość. Przeł. M. Perek. Kraków 1994, s. 245.

4 Do wspomnianej kategorii upiory przyporządkowuje Danuta Kowalewska: Magia i astrologia w literaturze polskiego oświecenia. [Rozdział 4: O upiorach i wilkołakach]. Toruń 2009, s. 117.

Kamila Adaszewska

158

dziś, prześcigający się w coraz bardziej dziwacznych pomysłach, autorzy best- sellerów dla zakompleksionych nastolatków. Tymczasem niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że precyzyjna definicja wampira została ukuta wcale nie tak dawno, bo w pierwszej połowie XVIII wieku, a terminu „wampiryzm”

użyto świadomie pierwszy raz w 1725 roku w raportach serbskich urzędni-ków, którzy skrupulatnie odnotowywali przypadki zwalczania tego zjawiska (historia Petara Blagojevicia/Petera Plogojovitza)5. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w wiekach wcześniejszych, mimo braku semantycznego dookreślenia, borykano się z podobnymi problemami. Lud żył nimi na co dzień, natomiast zwierzchnicy Kościoła i jego przedstawiciele po-tępiali je lub przeciwnie – aż nadto demonizowali.

W „wieku świateł”, powszechnie uchodzącym za okres zdominowany przez postawy racjonalistyczne, naturalne wydaje się prześmiewcze lub wrogie nastawienie do przesądów czy zabobonów. Stanowisko pierwsze jest charak-terystyczne głównie dla literatów bądź filozofów. Zwraca na to uwagę Teresa Kostkiewiczowa, u której czytamy, że podejmując tematy odnoszące się do sfe-ry metafizycznej, z zasady deprecjonowano je ze względu na chęć polepszenia świata i uszczęśliwienia ludzi, a szatana nie traktowano jako autentycznego zagrożenia6. Podobna postawa będzie tym samym wyróżniać środowiska lu-dzi świeckich – znacznie barlu-dziej świadomych. Drugie stanowisko, również zajmowane przez duchowieństwo, wiązało się z teorią mechanicyzmu, które-go metody właśnie w Oświeceniu objęły tereny dotąd zastrzeżone. Natural-ny dotychczas obraz świata przez stulecia kreował antropologiczNatural-ny charakter demonologii, chociaż w XVIII starano się definitywnie zerwać z obskuranty-zmem wieków średnich. Carl Becker dowodzi jednak, iż wielu filozofów (na przykład David Hume, Voltaire czy John Locke) tworzyło wówczas tylko iluzję atmosfery intelektualizmu, natomiast mentalnie wciąż żyło w czasach średnio-wiecza7. Oczywiście, każda epoka podlegała swoistej ewolucji, w efekcie wzbo-gacając się o cenne doświadczenia czy wartości, ale nie oznaczało to nigdy całkowitego wyeliminowania wiary w rzeczy bądź też siły nadprzyrodzone.

Intrygujący jest fakt, że nawet w Oświeceniu nadal wyczuwano paradoksalne rozterki dotyczące zabobonnej wiary w upiory, i nie tylko, które nagminnie wiązano z działaniem szatana. Nie należy bowiem zapominać, że obok osób uczonych i bogatych w społeczeństwie funkcjonowali ludzie z nizin społecz-nych, dla których edukacja była raczej procesem utrudnionym bądź znacznie wolniejszym.

5 E. Petoia: Definicja wampira. Wampiry na Węgrzech. W: Idem: Wampiry i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności. Tłum. A. Pers et al. Kraków 2004, s. 36, 181–184.

6 T. Kostkiewiczowa: Jak poeci polscy drugiej połowy XVIII wieku mówili o Bogu i szatanie.

W: Tysiąc lat polskiego słownictwa religijnego. Red. B. Kreja. Gdańsk 1999, s. 83.

7 C.L. Becker: Państwo Boże osiemnastowiecznych filozofów. Tłum. J. Ruszkowski. Poznań 1995, s. 12.

Co łączy upiora ze świętym i opętanym? Mit wampira… 159 Ludowe opowieści, tuż obok sztuk tajemnych, nieustannie zyskiwały więc na popularności. Nawet w elitarnych środowiskach zdarzali się pasjonaci al-chemii czy magii, gdyż dziedziny te (oraz im podobne) zaczynały nabierać modnego charakteru rozrywkowego, ale jak się okazuje nie tylko. O realności i wadze tego problemu świadczy mnogość poważnych pism i traktatów autor-stwa przedstawicieli stanu duchownego lub innych uczonych. Obok tekstów bagatelizujących bądź nazbyt upraszczających diabelską siłę tworzyli oni tak-że dzieła, w których prezentowali z zasady stanowiska nieprzejednane, wręcz ortodoksyjne. Warto wspomnieć choćby najpopularniejszych autorów oraz ich publikacje ze wskazanego zakresu: Benedykt XIV oraz jego dzieło De servorum Dei beatificatione et beatorum canonizatione (1757), arcybiskup Trani Giuseppe Da-vanzati i jego tekst Dissertazione sopra i vampiri (1744) czy opat Senonem – Augu-stin Calmet – ze swoim kontrowersyjnym dwutomowym studium Dissertazioni sopra le apparizioni de’ spiriti e sopra i vampiri, o i redivivi d’Ungheria, di Moravia, ec.

(1751)8. Także na gruncie polskim podobne teksty pisali zakonnicy. Zyskały one sporą renomę i – jak na poruszanie dziwacznej, czasem delikatnej tematyki – sięgano po nie z zainteresowaniem. Mowa tutaj, oczywiście, o Nowych Atenach…

Benedykta Chmielowskiego, a przede wszystkim o najbardziej interesującym nas dziele – przy tym korespondującym z uprzednio wskazanym między in-nymi w kwestii upiorów – czyli o Diable w swojej postaci… Jana Bohomolca9.

Ten przedstawiciel oświeconego pokolenia jezuitów czy też „pogromca upiorów i zabobonów”, jak zwykło się mówić o autorze wśród badaczy10, przede wszystkim obnaża w swojej rozprawie różne wcielenia bądź działania szatana na ziemskim padole. Przeciwstawia się otwarcie rozpowszechnionej i cieszącej się aprobatą postawie, jakoby diabeł był wyłącznie wytworem ludzi oraz ich wyobraźni, co z kolei zwyciężyła potęga rozumu człowieka XVIII wieku. Czarci motyw, który dominuje w dziele księdza Bohomolca, nie jest jednak odosob-niony. Wszak nie bez przyczyny mówi się, że owa rozprawa to encyklopedia magii i czarów. Punkt wyjścia i zarazem dojścia w rozważaniach jezuity sta-nowi jednak zawsze diabeł. Nawet jeżeli Bohomolec porusza kwestie związane

 8 Obszerniejsze i najciekawsze fragmenty zob. E. Petoia: Powiew sceptycyzmu. W: Idem:

Wampiry i wilkołaki…, s. 266–274.

 9 J. Bohomolec: Diabeł w swojej postaci z okazji pytania, jeśli są upiory, ukazany. Cz. 1.

Warszawa 1772; Idem: Diabeł w swojej postaci albo o upiorach, gusłach, wróżkach, losach, czarach z Przydatkiem o ukazywaniu się duchów i odpowiedzią na zarzuty przeciwko pierwszej części czy-nione. Cz. 2. Warszawa 1777; Idem: Przydatek do książki „Diabeł w swojej postaci”. O ukazywaniu się duchów. Warszawa 1777. Ostatnia część dzieła Jana Bohomolca cytowana jest w rozpra-wie według wskazanej edycji. Po przytoczeniach podany jest skrót DJB oraz numer tomu i strony.

10 O Janie Bohomolcu pisali między innymi: D. Kowalewska: Magia i astrologia…, s. 69–115; T. Kostkiewiczowa: Jak poeci polscy drugiej połowy XVIII wieku mówili o Bogu i sza-tanie…, s. 96; J. Tuwim: Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie i „Czarna msza”. Wstęp P. Matywiecki. Warszawa 2010, s. 366–367.

Kamila Adaszewska

160

z duchami, amuletami, mocą natury czy ziół lub z tytułowym zagadnieniem, elementem łączącym wszystkie wątki – przywoływanym najczęściej na zasa-dzie argumentu bądź kontrargumentu – jest szatan. Dlaczego? Otóż dlatego, że jedyne, w co bezsprzecznie wierzy oświecony autor, mówiąc o istotach za-grażających ludziom czy też o czynnościach nadnaturalnych, to zło uosobio-ne w postaci diabła. W jego przekonaniu człowiek może być odpowiedzialny jedynie za dobrowolne, świadome wejście z nim w jakiekolwiek relacje, ale również może zostać do tego zmuszony, stając się w ten sposób jego ofiarą. Nie należy jednak zapominać, że poza próbą uświadomienia, iż to właśnie szatan jest najpotężniejszym wrogiem ludzkości, nadrzędnym celem Bohomolca było, rzecz jasna, ośmieszenie zabobonów i walka z przesądem.

Czy naprawdę jest możliwe, aby w świadomości ludzi „wieku świateł”

nadal funkcjonowały tematy związane z upiorami? Skoro szatan – zdaniem Bohomolca – nie ma wpływu na człowieka bez Bożego przyzwolenia, jak należy odnieść się do osób opętanych? I wreszcie, co począć z pewnymi tajemniczymi, pośmiertnymi objawami, które niegdyś traktowano jako wyznaczniki świętości?

Paradoksalnie, nawet przekaz ustny nie miał aż takiej mocy sprawczej i nie przysłużył się tak bardzo rozwojowi zabobonów, jak wojujący z nimi sceptycy.

Aczkolwiek warto też uświadomić sobie, że koncepcja mitu wampirycznego to nie wyłącznie lokalne bajania, lecz idea mająca uniwersalny wydźwięk:

[…] początki sięgają czasów starożytnego Egiptu; kult zmarłych przy-bierał tam formę rytualnej ceremonii, podczas której kapłani czcili bó-stwo pod postacią ciemnego ptaszyska. Ów złowieszczy ptak uosabiał odlot ludzkiej duszy z ciała w chwili śmierci i jej dalszą podróż – do świata ciemności. Ci zmarli, którzy pozostali „żywi” w swoim świecie, od czasu do czasu wracali na ziemię, by ścigać mieszkańców doczesne-go świata, a czasem nawet zabierać niektórych ze sobą, i w ten sposób pozbawić ich życia11.

Metryka starożytna jest tutaj znacząca dla zrozumienia, że ustalenie na-rodzin czy pochodzenia wampiryzmu to rzecz trudna do sprecyzowania. Nie ulega wątpliwości, iż powstanie tego zjawiska wynikało niejako z chybionych prób tłumaczenia niemal na całym świecie niezrozumiałych zjawisk, chorób, a także nagłych zgonów. Najbezpieczniej jest zatem uznać, że za ostateczne ukształtowanie wampiryzmu odpowiadają szczątkowe legendy i wierzenia lu-dowe, które w przeważającej liczbie wyrastają z mitologii słowiańskiej, nazwa

„wampir” jest bowiem pierwotna właśnie dla Europy Wschodniej12. Autor

Dia-11 M. Dunn-Mascetti: Świat wampirów od Draculi do Edwarda. Przeł. E. Morycińska--Dzius. Warszawa 2010, s. 7–8.

12 J. Strzelczyk: Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian. Poznań 1998, s. 220.

Co łączy upiora ze świętym i opętanym? Mit wampira… 161 bła w swojej postaci… wprawdzie nie posiadał aż tak szerokiej wiedzy, jednak również był zdania, że uosobiony upiór narodził się z łączenia lub wypaczenia różnych gminnych wierzeń i opowieści. Inna z kolei teoria, o której mówił otwarcie, dotyczyła prób wyjaśniania tego, co dotąd nieznane. Obecnie szersze aspekty mitu wampirycznego, od historycznego, antropologicznego i folklory-stycznego, przez literacki czy filmowy aż po psychologię oraz psychoanality-kę, skrupulatnie i z niemałym sukcesem przybliża Maria Janion. Najbardziej przystępnie, jak dotąd, rozpisała też rodowód słowa „wampir”, nie udzielając, co ciekawe, jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o jego pochodzenie. Dla po-rządku powiedzmy, że ze względu na złożoność etymologiczną analizowanego leksemu badaczka zestawia z sobą różne teorie, popierając je odpowiednimi przykładami, zarówno pochodzenia słowiańskiego, jak i wywodzącymi się bądź zapożyczonymi z innych języków oraz ze słynnych traktatów (na przy-kład Jerzego Gengella z 1716 roku) lub encyklopedii (Nowych Aten… Benedykta Chmielowskiego z roku 1754)13.

Oświeceniowy jezuita w ogóle nie zaprzątał sobie głowy takimi kwestiami, a to ze względu na teologiczno-filozoficzny charakter swej rozprawy. Meto- dologii, którą przyjął Bohomolec, przyświecał dydaktyzm, przez co miała ona być nieskomplikowana i jednoznaczna w odbiorze. Dzieło stanowiące zesta- wienie odnalezionych podań, teorii lub zasłyszanych historii, dotyczących róż-nych dziedzin świata nadprzyrodzonego (w tym wypadku upiorów), opatrzo-ne jest – najczęściej obalającym – komentarzem własnym autora14. Bohomolec często powołuje się też na słowa znanych i cenionych myślicieli, na przykład Epikura, oraz przedstawicieli Kościoła, między innymi św. Tomasza i św. Paw-ła. Już na samym początku pierwszego tomu swego dzieła wyjaśnia, że spra-wa istnienia bądź nieistnienia upiorów jest nie tyle trudna, ile niebezpieczna do rozstrzygnięcia ze względu na duży rozdźwięk między stopniem rozwoju intelektualnego ludzi nauki a pospólstwa. Najprościej byłoby więc pozostawić to pytanie otwarte, ale Bohomolec znajduje rozwiązanie w próbie poszukiwa-nia świadków, którzy pomogliby rozwiać ewentualne wątpliwości. Jak można przypuszczać, znajduje ich sporo, ale dobiera tak, aby jego argumenty zwy-ciężały. Stara się być przy tym nieco pobłażliwy, może nawet wyrozumiały.

Przyznaje również, że uległ kiedyś urokowi wiejskich opowieści o upiorach.

Stan ten nazwał nałogiem, chorobą roznoszoną przez prosty lud, z której udało mu się w porę wyleczyć. Dziś traktuje je wyłącznie jako ciekawostkę, a nie powód do strachu, bo – jak podkreśla – ludziom mądrym nie przystoi ulegać pospolitym przesądom. Jednocześnie, jako człowiek skażony i niedoskonały, apeluje, aby inni – lepsi – stali się dla ludu nauczycielami. Swoje rozważania często popiera natomiast dużo bardziej restrykcyjnymi i odważnymi cytatami,

13 M. Janion: Słowa. W: Eadem: Wampir…, s. 17–18.

14 D. Kowalewska: Magia i astrologia…, s. 80.

Kamila Adaszewska

162

pochodzącymi z tekstów znamienitych przedstawicieli świata dawnej filozofii.

Głosi na przykład za Seneką: „Nie masz bowiem gorszego dowodu jako zdanie pospolitych ludzi” (DJB, t. 1, s. 8).

Zgłębiając temat wampiryzmu, przyjrzyjmy się zatem bliżej kilku wybra-nym kwestiom, którym duchowny mógł się przeciwstawiać; będą nas także interesować argumenty użyte przez niego na poparcie swoich racji.

Jak udaje się ustalić Bohomolcowi, według pospolitego ludu upiorami są chociażby ciała umarłych, które nie czekają na zmartwychwstanie, lecz po-wstają z trumien przed czasem. Wychodzą z grobów, nachodzą domostwa, ludzi zaś pozbawiają energii życiowej (jezuita mówi o duszeniu i o wysysaniu krwi). Upiory mogą też, rzekomo, krwawić oraz dokonywać innych sprośno-ści i morderstw, a za ich istnienie odpowiedzialny jest, oczywisprośno-ście, zły duch.

Dla oświeceniowego jezuity sprawa jest prosta. Upiory nie istnieją, ponieważ niemożliwe jest wskazanie sprawcy ich ożywiania, natomiast opowieści o nich są wynikiem „albo naruszenia mózgu, albo złości ludzkiej” (DJB, t. 1, s. 9).

Wprawdzie autor rozprawy dopuszcza myśl, że całkiem prawdopodobne mogło być ożywienie ciała ludzkiego, ale obrane procedury – nawet jeżeli miał na myśli operacje magiczne lub alchemiczne – wymagałyby nadzwyczajnej wiedzy oraz precyzyjności podczas ich wykonywania.

Jan Bohomolec podejmuje też kwestię nierównomiernego rozkładu ciała po śmierci. Nawiązuje tym samym do idei ponownego rodzenia się. Obecnie zjawisko zostało już naukowo wyjaśnione i dopuszcza się zmiany w ułożeniu nieboszczyka w trumnie. W wyniku gnicia wydzielają się bowiem gazy groma-dzone w ciele, co powoduje jego opuchnięcie, odruchy pośmiertne, jak również wypływanie krwi z powstałych ran i inne zjawiska15. Częstym objawem są też nabrzmiałe narządy płciowe (u mężczyzn), co może sprawiać wrażenie ich nie-dawnego używania, a tym samym stanowić jedną z oznak nieśmiertelności16. Nic zatem dziwnego, że w czasach skromnej jeszcze wiedzy medycznej ratowa-no się opowieściami o wampirach, by te zjawiska wytłumaczyć. Jeżeli podczas ekshumacji ciało zmarłego odkopane zostało w zaskakująco dobrym stanie, miało to prawo budzić lęk – a przynajmniej niepewność. Mówiąc o rozkładzie ciała, Bohomolec obrał właściwy kierunek, za co należą mu się słowa uznania.

Pojawiające się rzekomo na cmentarzach osoby, które zostały już pochowane, określił jako opary unoszące się z ziemi oraz gnijącego trupa, co w efekcie wywoływało wyłącznie ludzkie majaki, figle płatane przez umysł czy serce.

Dodatkowym bodźcem miały być także tęsknota za zmarłym oraz żal po stra-cie kogoś bliskiego, chęć ponownego poczucia jego obecności. Na postra-cieszenie jezuita wysnuł teorię dość pretensjonalną, która mówi, że nie wszystkie zasady władające naturą były wówczas znane ludziom.

15 M. Dunn-Mascetti: Świat wampirów…, s. 35–36.

16 Ibidem.

Co łączy upiora ze świętym i opętanym? Mit wampira… 163 Autor rozprawy zapewne nie zaprzątałby sobie głowy wątpliwym istnie-niem upiorów, gdyby nie znamienny fakt. Według niego, w ożywionych tru-pach najczęściej dopatrywano się działalności diabła. Miał on między innymi nie dopuszczać do rozkładu ciała, wobec czego zadaniem zmarłego było odgry-wanie swoistej komedii na kształt życia. Być może tak też rozumiano niegdyś werbowanie w zastępy piekielne kolejnych potępionych – przez doprowadzenie ich do obłędu, a w efekcie do samobójstwa17 lub też, w najlepszym wypadku, do zwątpienia w Boga. Niezależnie jednak od tego, jaka była motywacja takiego myślenia, Bohomolec jednoznacznie określa swoje stanowisko na kartach roz-prawy: „Sądzę tedy, iż szatan nie ma pozwolenia brać na się i ożywiać ciała umarłych; to jest: iż nie masz upiorów” (DJB, t. 2, s. 3). Opozycyjna wobec dotychczasowych wierzeń teza patronowała zdecydowanej walce z przesądem, którą podjął światły jezuita. Przy czym baczył on również na to, aby nie ne-gować teologicznego wyobrażenia szatana, w którego bezsprzecznie wierzył.

Jan Bohomolec w Diable w swojej postaci… wykazał się bardzo szczegóło-wą wiedzą nie tylko z dziedziny religii czy filozofii. Bliskie zdawały się mu również racjonalistyczne idee Oświecenia. Starał się przestrzegać w swych wy-wodach zasady obiektywizmu oraz złotego środka między wiarą a nauką. Ob-ranego celu nie udało mu się osiągnąć w pełni, gdyż ostatecznie zawsze brało nad nim górę wychowanie w duchu chrześcijańskim, dlatego też problemem, którego Bohomolec nie podaje w szczególną wątpliwość (poza uosobionym dia-błem), jest wiara w opętanie. Była ona, i jest nadal, w pełni zgodna z doktry-ną Kościoła, aczkolwiek dziś coraz częściej można spotkać się z odrzuceniem (również przez księży) istnienia tego typu działania szatana w świecie. Nęka-nie przez demona Nęka-nie wydaje się współcześNęka-nie zatem intrygującym tematem.

Raczej odnotowuje się spadek liczby wierzących w to zjawisko ze względu na postępujący wciąż rozwój medycyny, między innymi w zakresie badań nad epilepsją i psychozą.

Wprawdzie kwestia relacji między złymi duchami a człowiekiem od za-wsze odgrywała we wspólnocie chrześcijańskiej bardzo ważną rolę, trzeba jed-nak mieć też na uwadze fakt, iż wiek XVIII przyniósł w silnie zlaicyzowanej Warszawie swoistą modę na opętanie18. Symulowanie tego stanu miało swe zalety – pozwalało na uchylenie się od jakichkolwiek zobowiązań czy po prostu umożliwiało spokojne życie, powiedzmy – przygodnego wędrowca. Stanisław Wodzicki w spisanych wspomnieniach mówi o napotkanych w swym życiu

17 Według nauki zawartej w Katechizmie Kościoła Katolickiego, samobójstwo to grzech ciężki i z reguły zasługuje na karę potępienia (KKK 2282). Ponadto, badacze wskazują, iż ten sposób rozstania się z życiem (ze względu na nagłość, gwałtowność i przedwczesność) był jedną z podstawowych przyczyn, które według tradycji ludowej czyniły umarłych wam-pirami. E. Petoia: Definicja wampira…, s. 35.

18 Por. D. Kowalewska: Magia i astrologia…, s. 91; Z. Kuchowicz: Obyczaje staropolskie XVII–XVIII wieku. Łódź 1977, s. 137–138.

Kamila Adaszewska

164

tułaczach brzuchomówcach, którzy dzięki tym umiejętnościom zwodzili pro-sty lud19. Z kolei pamiętnikarz Adam Moszczeński odnotowuje, że w czasach saskich odprawianie egzorcyzmów podczas kościelnego odpustu było niemal powszednie:

[…] można było [widzieć – K.A.] opętanych krzyczących głosem prze-raźliwym i po kilka słów mówiących różnymi językami, napastują- cych kobiety, które przestraszone mdlały lub dostawały słabości, tu znowu księży egzorcystów zaklinających czartów opętanych do mil-czenia, a kiedy na nich kładli relikwie lub wodą święconą kropili, niesłychany krzyk i jęk, i ryk wydawali i w ciele kontorsje i łamaniny robili20.

Bohomolec podkreśla, że na taki stan rzeczy wpływał przede wszystkim specyficzny klimat urojeniowy epoki, wiążący się czy to z nadmiernym za-miłowaniem do alkoholu, czy też do ciężkostrawnych potraw. Według jezuity, znaki opętania były następujące: mówienie w obcym języku, nieznanym dotąd ofierze; awersja do świętych przedmiotów; zdolność przepowiadania lub zna-jomość faktów niemożliwych do przewidzenia przez zwykłego (normalnego) człowieka; niezwykła siła i plastyka ciała, konwulsje. Szatan miał atakować przygodnie różne grupy czy stany społeczne, jednak Bohomolec twierdził, że najbardziej narażone na opętania były kobiety, a to ze względu na przypisy- waną im gibkość. Poza tym na baczności powinni się mieć również ludzie pro-ści – zabobonni, pobożni, żyjący w trudnych warunkach. Mimo, jak mogłoby się wydawać, podstaw czy możliwości – z racji stanu i gruntownego wykształce- nia – sprawa opętania nie zostaje przez Bohomolca do końca rozstrzygnięta, chociaż wskazuje on jej wyraźne symptomy. Podobnie jest zresztą dzisiaj, zwa-żywszy na poszerzenie wiedzy na temat takich chorób, jak epilepsja, schizofre-nia czy inne schorzeschizofre-nia psychiczne. Oświeceniowy jezuita przede wszystkim proponuje zachować zdrowy rozsądek w opiniowaniu tak delikatnej kwestii oraz baczyć na oszustów.

Pozostaje pytanie, jak przedstawiają się relacje: diabeł – upiór i diabeł – człowiek. Przecież jasno i wyraźnie Bohomolec stwierdził, że szatan działa tylko

Pozostaje pytanie, jak przedstawiają się relacje: diabeł – upiór i diabeł – człowiek. Przecież jasno i wyraźnie Bohomolec stwierdził, że szatan działa tylko