• Nie Znaleziono Wyników

Samuela Tyssota medyczne zalecenia dla ludzi nauki i pióra

Społeczeństwo polskie w XVIII stuleciu wykazywało wielką troskę o wszel-kie sprawy związane z dobrą kondycją fizyczną. Żywo interesowano się ochroną zdrowia, które, jak stwierdził Zbigniew Kuchowicz, „traktowano jako przysło-wiowy skarb, przywiązywano do niego olbrzymią, bodaj większą niż dziś wa- gę […]. Stan fizyczny jednostki umożliwiał lub ograniczał, a nieraz wręcz unie-możliwiał prowadzenie odpowiedniego trybu życia”1. Ludzie tego czasu mieli świadomość, że kondycja psychofizyczna człowieka ma decydujący wpływ na ludzkie życie i w znaczący, by nie rzec – decydujący, sposób je warunkuje. Na-leży jednak pamiętać, że mimo wielu podejmowanych w tym kierunku starań niełatwo zapewnić sobie ustawiczną, a przy tym całkowitą ochronę przed cho-robą, gdyż jest ona nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji. Jak stwierdził Romuald Gutt, „pojawiła się na świecie wraz z pojawieniem się istot żywych”2. Właśnie z tego względu ogromną, nierzadko zasadniczą rolę w uzyskaniu po-zytywnych efektów w walce z wszelkimi dolegliwościami odgrywa właściwa pomoc medyczna.

O służbie zdrowia działającej na terenach Rzeczypospolitej w Oświeceniu nie można, niestety, powiedzieć wiele dobrego. Nie dziwi to jednak, gdy ma się na uwadze, że w początkach XVIII wieku polska medycyna znajdowała się w znacznym kryzysie, natomiast wraz z kolejnymi latami – w przeciwień-stwie do licznych krajów zachodnich, w których rozkwitała nowoczesna na-uka – jej poziom nie tylko nie podniósł się, lecz wręcz obniżył w porównaniu z wcześniejszym okresem. W pierwszej połowie tego stulecia brakowało w

Pol-1 Z. Kuchowicz: Obyczaje staropolskie XVII–XVIII wieku. Łódź 1975, s. 107.

2 R.W. Gutt: O zdrowych i chorych. Kraków 1977, s. 10.

Dawid Kliś

168

sce wybitnych uczonych, którzy swoją działalnością akademicką i wymiernymi osiągnięciami badawczymi przyczyniliby się do rozwoju i poszerzenia wiedzy z zakresu medycyny i farmakologii. Dotkliwy problem stanowiła również nie-dostateczna liczba dobrze wykształconych lekarzy, wskutek czego nie można było zapewnić osobom chorym profesjonalnej pomocy w zmaganiach z roz-licznymi przypadłościami3:

Spuścizna czasów saskich w zakresie kadry medycznej była więcej niż przygnębiająca. Ogólny upadek kultury i nauki, jaki nastąpił w pierw-szej połowie XVIII wieku, spowodował katastrofalne obniżenie się po-ziomu naukowego na uniwersytetach4.

Warto również przywołać opinię, jaką w sprawie sygnalizowanych pro-blemów wyraził jeden z przedstawicieli ówczesnego środowiska medycznego.

Jacek Augustyn Łopacki, pochodzący z Krakowa doktor medycyny i teologii, w liście z 14 sierpnia 1774 roku bardzo krytycznie ocenił praktykujących ów-cześnie medyków:

Ponieważ tutaj słabo się rozwijały studia lekarskie, nie bez przykrości spostrzegamy, że za lekarza podaje się byle prostak, laik, Żyd, mnich, kuglarz, balwierz i stara baba; dzięki temu bardzo niewielu mądrych ludzi uprawia tę sztukę medycznie i rozumowo5.

Pierwsze lata doby stanisławowskiej nie przyniosły w Polsce znaczącej po-prawy w kwestiach kwalifikacji osób praktykujących sztukę lekarską oraz moż-liwości zdobycia profesjonalnej wiedzy z tego zakresu. Nasze rodzime szkolnic-two medyczne i farmakologiczne znajdowało się wówczas na podobnie niskim poziomie, jak w okresie poprzedzającym czasy panowania Stanisława Augusta.

Niechlubnym tego przykładem był wydział medyczny Akademii Krakowskiej.

W roku 1777 reprezentowało go tylko dwóch profesorów, którzy – wedle re-lacji jednego z nich, doktora Andrzeja Badurskiego – nie prowadzili żadnych wykładów, nie mogli też nikomu udzielać lekcji, ponieważ po prostu brako-wało osób chętnych do pobierania nauki z tego zakresu. Znamienny jest rów-nież fakt, że aż do roku 1789 w Warszawie nie działała żadna szkoła lekarska6.

3 A. Wieniawska: Choroby układu oddechowego w polskich osiemnastowiecznych poradnikach medycznych. Diagnozowanie, przebieg i leczenie. W: Wśród córek Eskulapa. Szkice z dziejów medycy-ny i higiemedycy-ny w Rzeczypospolitej XVI–XVIII wieku. Red. A. Karpiński. Warszawa 2009, s. 233–234.

4 W. Piotrowski: Polska medycyna oświeceniowa. Jawor 1997, s. 51.

5 Cyt. za: S. Konopka: Medycyna w Polsce w połowie XVIII wieku w świetle listu Jacka Augustyna Łopackiego. „Archiwum Historii Medycyny” 1957, nr 1–2, s. 160.

6 J.S. Bystroń: Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI–XVIII. T. 1. Warszawa 1960, s. 424–425.

Samuela Tyssota medyczne zalecenia dla ludzi nauki i pióra 169 Reformy w tej dziedzinie, zainicjowane w dwóch ostatnich dziesięcioleciach XVIII wieku przez Komisję Edukacji Narodowej, polepszyły nieco sytuację w za-kresie możliwości profesjonalnego kształcenia lekarzy, lecz na rzeczywiste efek-ty podjęefek-tych działań trzeba było poczekać do początków następnego stulecia7. W Europie nie brakowało, oczywiście, renomowanych placówek medycz-nych, lecz nauka na europejskich uczelniach była kosztowna. Do podjęcia fa-chowych studiów nie zachęcał także fakt, że leczyć mógł w zasadzie niemal każdy, kto tylko znalazł pacjentów. Powodem tak dużej swobody był fakt, iż uprawianie praktyki lekarskiej nie wymagało legitymowania się ani dyplomem potwierdzającym ukończenie naukowego kursu, ani żadnym innym dokumen-tem poświadczającym umiejętności z zakresu udzielania pomocy medycznej8. Bardzo liberalne zasady w tym względzie doprowadziły do kuriozalnej sytu-acji, w której pomimo niedostatku odpowiednio wyszkolonych medyków liczba osób odpłatnie trudniących się zwalczaniem chorób i dolegliwości była w Rze-czypospolitej niemała. Bardzo trafnie taki stan rzeczy skomentował znawca dawnych obyczajów – Jan Stanisław Bystroń: „Lekarzy było dość dużo, ale pożal się Boże, co to byli za lekarze!”9.

Należy wspomnieć o jeszcze jednej, niezwykle istotnej kwestii w niemałym stopniu oddziałującej na stan usług medycznych w Polsce doby oświecenia.

W tym okresie miał miejsce spory napływ cudzoziemców, którzy oferowali swe usługi z zakresu pomocy lekarskiej, natomiast w przeważającej większości nie posiadali odpowiednich umiejętności i biegłości w owej dziedzinie. Byli to szalbierze i szarlatani, którzy w swoich krajach nie znaleźliby osób zaintere-sowanych ich pomocą, natomiast w Rzeczypospolitej mogli stosunkowo łatwo i w krótkim czasie wydatnie się wzbogacić. „Polska XVIII w. była więc – zda-niem Zbigniewa Kuchowicza – jakimś Eldorado dla różnych cudzoziemskich awanturników podających się za lekarzy”10. Najczęściej z ich usług korzystali ludzie ubodzy, których nie było stać na opłacenie wizyty u wykwalifikowanego medyka. Warto dodać, że wspomniani oszuści bardzo często podrabiali dyplo-my wyższych uczelni, ponieważ ich posiadanie umożliwiało im poszerzenie działalności. Aby zdobyć odpowiednie dokumenty, uciekali się nie tylko do fałszerstwa, lecz nawet do kradzieży. Niekiedy wręcz kupowali dokumenty wy-stawione na nazwiska nieżyjących już profesorów, aby się pod nich podszyć11.

 7 W. Piotrowski: Polska medycyna oświeceniowa…, s. 57–58. Autor dokonał w pracy wnik-liwego przeglądu reform Komisji Edukacji Narodowej, które miały na celu poprawienie stanu polskiej służby zdrowia. Por. ibidem, s. 58–79.

 8 J.S. Bystroń: Dzieje obyczajów w dawnej Polsce…, s. 432.

 9 Ibidem, s. 423.

10 Z. Kuchowicz: Leki i gusła dawnej wsi. Stan zdrowotny polskiej wsi pańszczyźnianej w XVII–XVIII w. Warszawa 1954, s. 69.

11 M. Żbikowska: Lekarze polscy doby Oświecenia – próba portretu grupy. „Wiek Oświecenia”

1988, t. 5: Elity społeczne w Polsce, s. 119.

Dawid Kliś

170

Strategia, jaką przyjmowali przy udzielaniu porad i świadczeniu usług medycz-nych, dowodzi ich niemałego sprytu i przebiegłości:

Gdy przypadkiem udało się kogoś wyleczyć, lub – częściej – wykorzy-stać naturalne ustąpienie choroby, odpowiednio umieli to rozreklamo-wać; gdy zaś nastąpiło nieszczęście, czmychali czym prędzej w inną część Polski12.

W związku z niskim poziomem szkolnictwa medycznego i szeroką działal-nością zagranicznych szarlatanów Stanisław Staszic uważał, że przedstawiciele służby zdrowia nie zapewniają społeczeństwu odpowiedniej opieki i właśnie oni głównie są przyczyną bardzo licznych zachorowań oraz wysokiej śmiertel-ności: „To jest pewna, iż z lekarzami pomnażają się choroby” – stwierdził autor Przestróg dla Polski13. Problem braku odpowiednio wykwalifikowanych lekarzy znalazł również swe odzwierciedlenie w znanej bajce Ignacego Krasickiego, w której na pytanie doktora: „Gdzie idziesz?”, zdrowie odpowiedziało: „Tam, gdzie ty nie chodzisz”14.

W Oświeceniu dużą popularnością cieszyły się poradniki medyczne prze-znaczone do powszechnego użytku15. W założeniu miały one służyć rozpo-znaniu chorób i pomagać w samodzielnym zwalczeniu objawów, zawierały bowiem opisy najczęstszych dolegliwości oraz metod ich domowego leczenia.

Niestety, częściej mogły raczej zaszkodzić chorym, niż pomóc, ponieważ więk-szość z nich zawierała porady oparte na tradycyjnych sposobach radzenia sobie z dolegliwościami. Te metody w znacznej mierze były zupełnie nieprzydatne, a z dzisiejszego punktu widzenia – cokolwiek dziwne. Na przykład na

proble-12 Z. Kuchowicz: Leki i gusła dawnej wsi…, s. 69.

13 S. Staszic: Edukacja. W: Idem: Pisma i wypowiedzi pedagogiczne. Oprac., wstępem i ko-mentarzem opatrzył T. Nowacki. Wrocław 1956, s. 15. Cyt. za: W. Piotrowski: Poglądy Sta-nisława Staszica na rozwój szkolnictwa medycznego w Polsce. W: Idem: Szkice z historii polskiej medycyny. Jawor 1997, s. 81. Pisze Zbigniew Kuchowicz: „Źródła ówczesne stwierdzają, iż szarlatani swym leczeniem po prostu mordowali ludzi; rezultatem przeprowadzanych przez nich kuracji było często kalectwo lub śmierć” (Leki i gusła dawnej wsi…, s. 69).

14 I. Krasicki: Doktor i zdrowie. W: Idem: Bajki. Oprac. Z. Goliński. Wrocław 1975, s. 44.

15 Poświadczeniem tego zainteresowania może być między innymi dział porad me-dycznych w Kalendarzu politycznym dla Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, wydawanym przez Michała Grölla w latach 1770–1795, a zwłaszcza prenumerata przekła-du Dykcjonarza powszechnego medyki…, publikacji słownikowej, której edycją w dziewięciu tomach zajmował się w Warszawie tenże spolonizowany norymberczyk w latach 1788–1793.

Zob. A. Kapłon: Czytelnictwo czasów Oświecenia stanisławowskiego w świetle list prenumeratorów.

W: Problemy kultury literackiej polskiego Oświecenia. Studia. Red. T. Kostkiewiczowa. Wrocław 1978, s. 53–54. Por. także rozważania Bożeny Mazurkowej na temat książek medycznych, zalecanych czytelnikom w drugiej połowie XVIII wieku: Oświeceni literaci, wydawcy i drukarze o czytelnikach, czytaniu oraz „ladajakich”, zakazanych i szacownych księgach. W: Eadem: Weksle prawdy i nieprawdy. Studia literackie o książce oświeceniowej. Warszawa 2011, s. 66–75.

Samuela Tyssota medyczne zalecenia dla ludzi nauki i pióra 171 my związane z bolesnym oddawaniem moczu zalecano picie soku z końskiego łajna16. Oprócz tego rodzaju podejrzanych „instrukcji” dostępne były również prace uznanych autorów, posiadających odpowiednie wykształcenie medyczne i wieloletnią praktykę. Stanowią one interesujący materiał badawczy, są bowiem bezpośrednim źródłem informacji na temat poziomu wiedzy z zakresu pomocy lekarskiej w dobie oświecenia.

Aby uniknąć niebezpieczeństwa czerpania wiadomości na wskazany temat z publikacji o wątpliwej czy też niepewnej wartości merytorycznej, do szcze-gółowego omówienia wybrana została praca szwajcarskiego lekarza Samuela Tyssota – jednego z uznanych ówcześnie autorytetów w dziedzinie medycyny i autora cieszących się dużym powodzeniem poradników zdrowia17. Pierwsza publikacja, w której podjął on problem samodzielnego rozpoznawania i zwal-czania różnych dolegliwości, to Rada dla pospólstwa względem zdrowia jego – dwu-tomowy poradnik, który – wbrew tytułowi – nie był przeznaczony dla ogółu społeczeństwa, choć opisywał powszechne choroby. Odbiorcami dzieła miały stać się, jak pisał autor w przedmowie do francuskiego wydania swej pracy, osoby „mądre i litościwe”, czyli mieszkający na wsi albo w mniejszych miastecz-kach przedstawiciele kleru, możni panowie, nauczyciele i cyrulicy, pomagający prostym ludziom, którzy bądź to nie potrafili sami skorzystać z tej publikacji, bądź mogliby nie zrozumieć treści zawartych w książce18.

Równie interesujący materiał zawiera wydany później poradnik tego same-go autora, noszący tytuł Rada dla literatów i sedentarią bawiących się ludzi wzglę-dem zdrowia ich, którego polski przekład ukazał się po raz pierwszy w War-szawie w roku 177419. Publikacja ta różni się od poprzedniej zakresem porad i wskazówek medycznych, koncentruje się bowiem – jak głosi już pierwsze jej zdanie – na „chorobach literatów i tych, którzy zbytnie siedzą przy pra- cach” (s. 3)20. Treści w niej zawarte przeznaczone zostały dla konkretnej grupy

16 A. Berdecka, I. Turnau: W Warszawie okresu oświecenia. Warszawa 1969, s. 237.

17 François Lebrun nadmienia, że podręcznik Samuela Tyssota był często wznawiany;

szwajcarski lekarz i Charles-Augustin Vandermonde należeli do najbardziej popularnych ówcześnie autorów tego typu publikacji. Por. F. Lebrun: Jak dawniej leczono. Lekarze, święci i czarodzieje w XVII i XVIII wieku. Przeł. Z. Podgórska-Klawe. Warszawa 1997, s. 23–24.

18 Podaję za: ibidem, s. 24.

19 Korzystam z wydania: S. Tyssot: Rada dla literatów i sedentarią bawiących się ludzi wzglę-dem zdrowia ich. Warszawa 1785. Była to już trzecia polska publikacja przekładu książki;

edycja została dołączona, jako trzeci tom dzieł Tyssota, do rozszerzonego i poprawionego wydania Rady dla pospólstwa… z 1785 roku. Dzieło cytowane jest w rozprawie według wska-zanego wydania. Po przytoczeniach podano numery stron.

20 W podręczniku Tyssota nazwą „literat” obejmowani są nie tylko pisarze, lecz szerzej – także osoby pracujące umysłowo i zajmujące się działalnością naukową, co jest zgodne ze znaczeniem tego słowa, ówcześnie odnoszącego się do ludzi wykształconych: „literat, lite-rak” – ‘sawant, sensat, piśmiennik, piśmienny człowiek’ (S.B. Linde: Słownik języka polskiego.

T. 1, cz. 2. Warszawa 1808, s. 1279).

Dawid Kliś

172

społecznej i dotyczą przypadłości, na które właśnie ona bywa szczególnie na-rażona. Dzieło jest o tyle bardziej interesujące od innych podobnych publikacji, że stanowi nie tylko godne uwagi źródło informacji o ówczesnej medycynie, lecz także – co istotne – dostarcza wiadomości na temat życia ludzi pióra w dobie oświecenia.

Praca Tyssota dzieli się na dwie tematyczne części. W pierwszej autor szczegółowo, z dużą wnikliwością przedstawia choroby dotykające ludzi nauki, a także docieka ich przyczyn. Wszelkie dolegliwości literatów i uczonych, zda-niem szwajcarskiego profesora, wynikają, po pierwsze, z ustawicznie podejmo-wanej przez nich, intensywnej pracy umysłowej, a po drugie, z niedostatecznego ruchu i zbyt długiego spędzania czasu w pozycji siedzącej (s. 3). Z tego powodu cierpią oni przede wszystkim na schorzenia spowodowane złym funkcjono-waniem układu krwionośnego. Wśród przypadłości wynikających ze słabego krążenia Tyssot wymienił: wzdęcie żył, ropowatość, martwość w członkach, ból głowy, apopleksję, choroby serca. Bezsenność, schorzenia oczu, kolka oraz zaburzenie pracy jelit i żołądka to, w przekonaniu szwajcarskiego lekarza, skut-ki zbyt długiego siedzenia, które powoduje, że „części niższe nie są w swojej porze; wnętrzności żołądka są ściśnione” (s. 36). Z niewłaściwym odżywianiem zostały z kolei powiązane dolegliwości wątroby i płuc, kaszel, gorączka, czy wreszcie choroby nerwów i nerwice (s. 17–37). W poradniku autor poświęcił ponadto uwagę tym przedstawicielom różnych dziedzin naukowych, których dotykały przypadłości bezpośrednio związane z wykonywanym przez nich zajęciem. Wedle jego opinii „anatomicy” – dziś powiedzielibyśmy: patomorfo-lodzy – często miewali gorączki. Przyczyny Tyssot upatrywał we wdychaniu skażonego powietrza, wypełniającego pomieszczenia, w jakich pracowali. Czę-ste zapadanie na zdrowiu przez botaników łączył z ich stycznością z różnymi ziołami. Lekarze, w jego opinii, znajdowali się ówcześnie w lepszej sytuacji, albowiem „staranie, które łożą około zdrowia cudzego, przeszkadza im psuć zdrowie własne” (s. 44–45), co nie oznaczało, że w każdej sytuacji potrafili oni zapewnić sobie właściwą ochronę.

Charakterystyczną cechą podręcznika Tyssota są liczne, a przy tym nie-zwykle barwne przykłady zaczerpnięte z życia, przywołane w celu zilustro-wania wielorakich skutków różnych dolegliwości. Zapewne w intencji autora miały one oddziaływać na wyobraźnię odbiorców i tym samym zwiększać siłę przekazu poradnika. Prezentując kolejne przypadki, Tyssot powoływał się na wypowiedzi uznanych autorytetów w dziedzinie medycyny (na przykład Her-manna Boerhaave’a, holenderskiego lekarza, oraz jego ucznia – Gerarda van Swietena) bądź zdawał relację z własnych doświadczeń z chorymi.

W Radzie dla literatów… przywołany został między innymi przykład Piotra Jurieu, francuskiego pastora protestanckiego, który intensywną pracą umysło-wą sprowadził na siebie kolki tej miary, że bóle przychodzące wraz z nimi Tyssot porównał do skutków potyczki, jaką – wedle słów samego chorego –

Samuela Tyssota medyczne zalecenia dla ludzi nauki i pióra 173

„siedm kawalerów nieprzestannie odprawują w jego wnętrznościach”(s. 17).

Szwajcarski lekarz na własne oczy miał natomiast widzieć chorych, którzy z powodu zbyt intensywnej pracy umysłowej najpierw stracili apetyt, później całe ich ciało uległo osłabieniu, następnie „wpadli w spazmy i konwulsje, na ostatek pozbyli wszystkich zmysłów” (s. 9–10). Według autora poradnika, nad-mierny wysiłek intelektualny nie wywoływał wprawdzie choroby, ale mógł wręcz skłonić do porzucenia działalności naukowej, gdyż wiązał się z ciągły-mi dolegliwościaciągły-mi, które w końcu wykluczały całkowicie ten właśnie rodzaj działalności. Na taki przypadek powołał się Tyssot, pisząc o pewnym, znanym sobie młodym człowieku, „który otworzyć nawet nie może książki, bez uczucia konfuzji w muskułach głowy i twarzy, a wtenczas mu się zdaje, jakoby mu głowę postronkiem przerzynano” (s. 10). Warto odnotować, że na zagrożenia będące konsekwencją ciągłej pracy umysłowej zwrócił też uwagę Adam Na-ruszewicz. W liście do Stanisława Augusta Poniatowskiego, pisząc o biskupie Feliksie Turskim, stwierdził:

[…] on zdrów jak tur, on poluje, on gospodarząc, zbiera grosze i cieszy się; a ja słabowity i mózg suszący, czyż jego przeżyję? Rychlej do nas śmierć z maczugą przydybie, co głowę trudzim robotą […]21.

Ustawiczna praca umysłowa mogła, według Tyssota, zakończyć się po-stradaniem zmysłów, doprowadzić do utraty nie tylko zdrowia i rozumu, lecz nawet życia. W swym poradniku przyznał, że wciąż ubolewa nad stratą bliskie-go przyjaciela, człowieka „i uczonebliskie-go, i poczciwebliskie-go, zrodzonebliskie-go do wielkich rzeczy, którego całą zabawą były nauki i umiejętność lekarska” (s. 16). Sprawy związane z jego zainteresowaniami naukowymi fascynowały go i zajmowa-ły do tego stopnia, że całe dni i noce spędzał na czytaniu, doświadczeniach i rozmyślaniach o wielorakich problemach medycznych. W efekcie takiego po-stępowania najpierw popadł w bezsenność, a następnie oszalał i niemal stracił życie – na szczęście udało się go odratować (s. 16). O wiele gorzej skończyły się podobno naukowe doświadczenia pewnego młodego człowieka, który aspi-rował do stopnia doktora w jednej z akademii. Bardzo długo i intensywnie przygotowywał się do swojego wystąpienia, ale gdy nadszedł oczekiwany mo-ment i miał już zabrać głos, treść przemówienia uleciała mu z pamięci. Podjęta przez niego próba przypomnienia sobie owej mowy wiązała się, jak zapew- niał Tyssot, z takim wysiłkiem umysłowym, że nieoczekiwanie dostał apoplek-sji i w chwilę później już nie żył (s. 12). Podobnie przykry los miał spotkać młodego i pełnego ambicji matematyka, „który uroiwszy sobie w głowie, iż

21 A.S. Naruszewicz: [List] X. W: Idem: Wybór poezji z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów. Wyd. poprawione według druków pierwotnych i opatrzone słowniczkiem archaiz-mów. Warszawa 1882, s. 488.

Dawid Kliś

174

wynajdzie kwadraturę cyrkułu, oszalał i w szpitalu paryskim umarł” (s. 19). Nie zawsze jednak postradanie zmysłów kończyło się śmiercią, w wielu przypad-kach powodowało po prostu niezbyt fortunną zmianę w postrzeganiu rzeczy-wistości i samego siebie: „Bywali tacy, którzy mniemali, że są latarnią” (s. 17).

W przekonaniu autora Rady dla literatów…, nie tylko sama praca nauko-wa mogła bezpośrednio wywołynauko-wać dolegliwości. Przyczynami chorób były również, według niego, niedobre zwyczaje i niezdrowy tryb życia uczonych.

Zwrócił uwagę na fakt, iż często pracują oni kosztem snu, gdy tymczasem sama natura przeznaczyła noc na spanie – powietrze wtedy jest zdrowsze, gdyż zimniejsze i wilgotniejsze, a cisza pomaga zasnąć:

Wszystko to wzywa do snu, ptactwo i zwierzęta spadają z sił po za-chodzie słońca, a niektóre koniecznie nagli do spoczynku; zioła nawet i drzewa dają się widzieć podczas nocy omdlałe.

Rada dla literatów…, s. 37

Zachęcając ludzi nauki do zmiany przyzwyczajeń szkodliwych dla ich zdro-wia, szwajcarski profesor z jednej strony zwracał uwagę na to, jakie dotkliwe skutki może powodować niedobór snu (ból głowy, bezsenność, częściowe szaleń-stwo), z drugiej natomiast – zapewniał o leczniczych właściwościach tego stanu:

Znam pewnego człowieka wielce szacownego, który wstawszy od pra-cy prowadzonej jednym ciągiem przez godzin dwanaście, odszedł od siebie i trwało to dopóty, póki mu sen nie ułagodził zmysłów.

Rada dla literatów…, s. 6

Jego porada dotycząca rozwiązania wszelkich problemów z pracą w nocy jest dość prosta: „zawczasu kłaść się spać, a wstawać rano” (s. 38).

W drugiej części medycznego poradnika Tyssot zawarł informacje na te-mat niezbędnych działań o charakterze profilaktycznym. W pierwszej kolej-ności podkreślił, że najlepszą, a zarazem najbezpieczniejszą formą ochrony przed chorobą jest zapewnienie umysłowi odpoczynku i zażywanie ruchu.

Zaakcentował ogromne znaczenie, jakie dla zachowania zdrowia ma aktyw-ność fizyczna, wspierając to przekonanie stwierdzeniem, że „autor natury tak ukształtował machinę, czyli budowlą ciała naszego, ażeby była w ruchu, bez którego ostać się nie może” (s. 24). Zapewniał ponadto, że czas spędzony przez ludzi uczonych na ćwiczeniach fizycznych nie jest czasem straconym, ponieważ ruch nie tylko uchroni ich od choroby, lecz także dostarczy im sił koniecznych

Zaakcentował ogromne znaczenie, jakie dla zachowania zdrowia ma aktyw-ność fizyczna, wspierając to przekonanie stwierdzeniem, że „autor natury tak ukształtował machinę, czyli budowlą ciała naszego, ażeby była w ruchu, bez którego ostać się nie może” (s. 24). Zapewniał ponadto, że czas spędzony przez ludzi uczonych na ćwiczeniach fizycznych nie jest czasem straconym, ponieważ ruch nie tylko uchroni ich od choroby, lecz także dostarczy im sił koniecznych