• Nie Znaleziono Wyników

Georg Christoph Lichtenberg a Gottlob Frege

Umieszczenie uwag o oświeceniowych źródłach fi lozofi i analitycznej w ramach nowożytnych rozważań o naturze ludzkiej może wydawać się problematyczne dopó-ty, dopóki nie zacytujmy zapisu Lichtenberga:

Długiej mowy łatwo nauczyć się na pamięć, a jeszcze łatwiej długiego wiersza. O ile wię-cej wysiłku kosztowałoby wyuczenie się tej samej liczby niepowiązanych ze sobą żadnym sensem słów albo mowy w nieznanym języku? A zatem sens i rozumienie przychodzą pamięci z pomocą. Sens to porządek, a porządek to ostatecznie zgodność z naszą naturą.

Gdy mówimy rozumnie, zawsze wyrażamy jedynie naszą istotę i naszą naturę. By przy-swoić coś naszej pamięci, próbujemy więc zawsze wnieść w to coś jakiś sens albo inny rodzaj porządku. Stąd rodzaje i gatunki wśród roślin i zwierząt, stąd podobieństwa, łącznie z rymem. Tu zaliczyć trzeba także nasze hipotezy – musimy jakieś mieć, bo inaczej nie po-trafi libyśmy spamiętać mnogości rzeczy. Wszystko to sprawy dawno znane, ale zewsząd do nich powracamy. Tak oto usiłujemy wnieść sens w świat materialny [J 392]1.

Narzędziem Lichtenberga jako wykładowcy fi zyki była matematyka, która, jak się okazuje, jest także ściśle związana z naturą2.

Poglądy fi lozofi czne Lichtenberga zestawia się zazwyczaj z koncepcją Wittgen-steina. Nie kwestionując takiej identyfi kacji wzmocnionej dodatkowo nawiązaniami Wittgensteina do Lichtenberga w notatkach i na wykładach, co więcej propagowa-niem wręcz jego pism, a także podobieństwem stylistycznym zwięzłej formy afory-stycznych zapisków, postanowiłem jednak zestawić poglądy Lichtenberga i Fregego.

Uważam bowiem, że tu podobieństwa i różnice są równie interesujące – tym bardziej że nie przypominam sobie, by Frege wspominał Lichtenberga.

1 G.Ch. Lichtenberg, Pochwała wątpienia, Bruliony i inne pisma, wybór, przekład, wstęp i przypisy T. Zatorski, Słowo/Obraz Terytoria, Gdańsk 2005, s. 194–195.

2 Ibidem, s. 182.

190 Andrzej Rygalski

Porównując poglądy Lichtenberga i Fregego, oprócz dzielącego ich dystansu cza-sowego trzeba pamiętać o tym, że pierwszy był fi zykiem, a drugi logikiem. Różnice więc dotyczą nie tyle dziedzin zainteresowania, ile jego poziomu, bowiem jak pisał Frege:

Wprawdzie wszystkie nauki mają za cel prawdę, ale logika zajmuje się nią jeszcze w cał-kiem inny sposób. Odnosi się ona do prawdy mniej więcej tak, jak fi zyka do ciężkości albo do ciepła. Odkrywać prawdy jest zadaniem wszystkich nauk; logice przysługuje to, by poznać prawa bycia prawdziwym3.

ANALIZA

U podstaw fi lozofi i analitycznej tkwi pojęcie analizy. Tak fi lozofi ę widział już Lichtenberg:

Filozofi a, z którejkolwiek by na nią spojrzeć strony, jest zawsze sztuką analizy chemicz-nej. Wieśniak posługuje się wszystkimi twierdzeniami abstrakcyjnej fi lozofi i, tyle że w po-staci zawoalowanej, ukrytej, związanej i utajonej – jak powiada fi zyk czy chemik. Filozof ofi arowuje nam twierdzenia oczyszczone [J 2148]4.

Zatrzymajmy się na dwóch zagadnieniach: analizie chemicznej jako paradygma-cie fi lozofi i oraz oczyszczaniu twierdzeń jako zadaniu fi lozofa. Frege wielokrotnie odwoływał się do porównania z chemią. Za najistotniejszy rys fi lozofi i Fregego uwa-żam to, co nazwałbym jej analitycznym charakterem. Jest on obecny od początkowe-go okresu, w którym sąd opisywany był jeszcze w katepoczątkowe-goriach psychologicznych, aż do ostatniej fazy twórczości Fregego. Na przełomie lat 1880–1881 Frege pisał:

Zamiast więc składać sąd z poszczególnej rzeczy jako podmiotu [...] z przedtem już utworzonym pojęciem jako predykatem, pozwalamy odwrotnie treść osądzalną rozkładać i uzyskujemy tak pojęcie5.

Oczywiście wyrażenie treści osądzalnej, którą w późniejszym okresie Frege na-zwie myślą, musi już być rozczłonkowane, żeby móc się tak rozpaść. Wynika stąd, że przynajmniej dalej nierozkładalne własności i stosunki muszą mieć proste ozna-czenia, nie wynika jednak, że zostają utworzone oderwane od rzeczy przedstawienia tych własności i stosunków. Powstają one wraz z pierwszym sądem, który przypisuje je rzeczom (widać tu wyraźnie analizę sądu przeprowadzoną jeszcze w kategoriach przedstawień). Stąd ich oznaczenia w piśmie pojęciowym nie występują

odosobnio-3 G. Frege, Kleine Schriften, Herausgegeben von Ignacio Angelelli, Hildesheim 1967, s. 342.

4 G.Ch. Lichtenberg, op. cit., s. 225. W oryginale występuje rzeczownik die Scheidekunst.

5 G. Frege, Nachgelassene Schriften, Unter Mitwirkung von Gottfried Gabriel und Walburga Rödding bearbeitet, eingeleitet und mit Anmerkungen versehen von Hans Hermes, Friedrich Kambartel, Friedrich Kaulbach, Zweite, revidierte Aufl age, erweitert um einen Anhang, Nachschrift einer Vorlesung und Protokolle mathematischer Vorträge Freges eingeleitet von Lothar Kreiser unter Mitwirkung von Günter Grosche, Hamburg 1983, s. 18.

ne, lecz w związkach wyrażających treści osądzalne. W tym kontekście pojawia się interesujące nas odwołanie do chemii:

Chciałbym porównać to z zachowaniem się atomów, o których się przyjmuje, że nigdy jeden sam nie występuje, lecz tylko w związku z innym, który on opuszcza tylko, by na-tychmiast wejść w inny6.

Znak własności nie pojawia się bez zaznaczenia rzeczy, której przysługiwałaby owa własność, a znak stosunku – bez zaznaczenia pozostających w nim rzeczy.

Idea chemicznej czystości, pojawiająca się u Lichtenberga w sformułowaniu, że fi lozof ofi aruje nam twierdzenia oczyszczone, miała dla Fregego znaczenie wręcz fundamentalne:

Rozróżnienie tego, co w przypadku zdania należy do wyrażanej myśli i tego, co się do niej przylepiło, ma dla logiki najwyższą wagę. Czystość tego, co się bada, ma znaczenie nie tylko dla chemika. Jak miałby tenże móc z całą pewnością poznać, że różnymi drogami doszedł do tego samego rezultatu, gdyby występująca różność miała swą przyczynę w za-nieczyszczeniach użytych substancji?7

Jest to tym istotniejsze, że za najważniejsze odkrycia w nauce – także w logice – uznawał Frege ponowne rozpoznania tego samego przedmiotu.

To zaś wiąże się z ideą w istocie arystotelesowską8, która znowu zilustrowana jest przykładem chemicznym:

W tej samej mierze chodzi o to, by nie rozróżniać tego, co jest tym samym, jak uznać odmienności tam, gdzie nie rzucają się one w oczy. Jest więc całkiem opaczne mniemanie, jakoby nie można wcale rozróżniać dość subtelnie. Przynosi jedynie złe skutki akcentowa-nie różnic tam, gdzie akcentowa-nie odgrywają one żadnej roli. I tak w mechanice ogólnej będziemy się wystrzegać mówienia o chemicznej różnorodności substancji i przykładowo wypowia-dania dla każdego pierwiastka chemicznego oddzielnie zasady bezwładności. Będziemy raczej brać pod uwagę tylko odmienności, które są istotne dla prawidłowości, którą się właśnie zajmujemy. W żadnym razie nie wolno dać się zanieczyszczeniom przywierają-cym [do rzeczy – przyp. A.R.] skłonić do tego, by widzieć różnice tam, gdzie żadnych nie ma9.

Warto z kolei zauważyć, że ta myśl bliska była także Lichtenbergowi, skoro Bru-liony otwiera następujące zdanie:

Wielka sztuka uznawania drobnych odstępstw od prawdy za samą prawdę, będąca ostoją całego rachunku różniczkowego, jest zarazem fundamentem naszych przemyślnych idei, które często w całości by się rozpadły, gdybyśmy owe odstępstwa potraktowali z fi lozo-fi czną ścisłością [A 1]10.

6 Idem, Nachgelassene..., s. 19.

7 Ibidem, s. 153.

8 Arystoteles, Etyka nikomachejska 1094b, przeł., oprac. i wstępem poprzedziła D. Gromska, PWN, Warszawa 1956, s. 6.

9 G. Frege, Nachgelassene..., s. 154.

10 G.Ch. Lichtenberg, op. cit., s. 37.

192 Andrzej Rygalski

Kolejnym ważnym kontekstem, w którym Frege odwołał się do paradygmatu analizy chemicznej, jest defi niowanie:

Nie można także wymagać, żeby wszystko zostało zdefi niowane, jak też nie można wyma-gać od chemika, żeby rozłożył wszystkie substancje. Co jest proste, nie może zostać rozło-żone, a co jest logicznie proste, nie może zostać właściwie zdefi niowane. To, co logicznie proste, jest więc dane od razu w równie niewielkim stopniu jak większość pierwiastków chemicznych, lecz zostaje uzyskane dopiero przez pracę naukową11.

Jeżeli więc znalezione zostanie coś, co jest proste, albo na razie musi uchodzić za proste, to trzeba utworzyć nazwę, ponieważ w języku nie będzie odpowiedniego wyrażenia. Nie można defi nicją wprowadzić nazwy dla tego, co proste logicznie.

Pozostaje nakierowanie wskazówkami na zrozumienie tego, co mamy na myśli w przypadku tej nazwy.

Logik nie potrzebuje się zajmować procesem myślenia (uchwytywania myśli), ponieważ jest on natury psychicznej, chociaż w grę przy nim wchodzi myśl, która nie jest natury psychicznej i dlatego proces ten leży już na granicy tego, co psychiczne, nie może też być całkowicie zrozumiany z czysto psychologicznego punktu widze-nia. I tutaj logik porównał się do chemika:

Także chemikowi wystarcza przecież to, że może on widzieć, wąchać i smakować; i jego zadaniem nie jest to, by badać, jak to się dzieje12.

Last but not least chemicznej proweniencji jest określenie funkcji jako nienasy-conej.