• Nie Znaleziono Wyników

POLITYKA WEDLE EDMUNDA BURKE’A

Burke z pewnością krytykował wąsko pojęty racjonalizm11, który odrzuca ist-nienie wszystkiego, co wymyka się pojęciom12. W tym jego odcinaniu się od ra-cjonalizmu osobne miejsce zajmuje krytyka „dedukcyjnego myślenia w polityce”13.

10 Ibidem, s. 40.

11 Por. R. Rydz, op. cit., s. 132.

12 Oczywiście zawężanie poznawczych granic tego, co może być uznawane w bycie jako istniejące, przybiera różne wykładnie: oddzielać trzeba to, co dyskursywnie niepojmowalne od tego, co nie posiada korelatywnych pojęć w danym czasie; osobną kwestią jest relacja pojęć i metafor, dyskursywnych teks-tów i przekazów artystycznych czy religijnych, które również wysuwają roszczenie do poszukiwania i wyrażania prawd na przykład odnoszących się do ludzkiej natury.

13 Opinia H.J. Laski’ego za: R. Rydz, op. cit., s. 132.

Burke posługiwał się szerszym znaczeniem wiedzy, wiedzy zaś uzyskiwanej na dro-dze indywidualnego rozumowania przeciwstawiał inne jej odmiany, takie jak wiedza uzyskana w doświadczeniu praktycznym a przekazywana przez tradycję, z pokolenia na pokolenie: jeśli trafnie odczytuję myśl Burke’a, wiedza ta przybiera także for-mę przesądzeń, zwyczajów lub wierzeń. Przesadzony wydaje się wniosek, że Burke atakował rozum jako taki14, gdyż w różnych kontekstach, nie całkiem wymiennie z „teorią” posługiwał się on terminami niezupełnie pokrywającymi się z teoretycz-nością, takimi jak: spekulacja, metafi zyka czy abstrakcja. Również przypisywanie mu tezy, że odrzucał wszelką teorię ogólną, nie widząc dla niej właściwego zastoso-wania w sferze polityki, przy dokładniejszym badaniu nie wytrzymuje chyba krytyki.

„Kiedykolwiek występuję – pisał – przeciw teorii, mam na względzie słabą, myl-ną, fałszywą, nieuzasadnioną i niedoskonała teorię; a sposobem odkrywania jej man-kamentów jest porównywanie jej z praktyką. Ona to stanowi prawdziwy kamień pro-bierczy wszystkich tych teorii, które odnoszone są do człowieka i spraw ludzkich”15. Nie ulega wątpliwości, że atakował on bezkontekstowe posługiwanie się ode-rwanymi pojęciami ogólnymi, łączonymi ze spekulacją w dziedzinie praktyki po-litycznej, które uznawał za wysoce niebezpieczne i najczęściej destrukcyjne. Jed-nak zapewne Burke sam jest winien wielu tym nieporozumieniom i może rację ma Strauss, że mylne, słabe teorie, należy porównywać z prawdziwymi i mocnymi, a nie z praktyką (do tej sprawy powracam, pod koniec).

Burke koncentrował swoje ostrze krytyczne na stosowaniu abstrakcyjnych rozu-mowań w sferze szeroko pojętej polityki16. Właściwe i wartościowe zastosowanie ludzkiego intelektu łączył on z aktywnością innych ludzkich zdolności występują-cych w związku ze zbiorowym doświadczeniem praktycznym. Aprobował więc ro-zum ucieleśniony17, który leżał jako „rozum ludzkości” u podstaw wszelkiej pań-stwowości czy publicznego kultu religijnego. Nie był, również w polityce, przeciw-ny wszelkim zasadom teoretyczprzeciw-nym, lecz występował przeciw tym, oderwaprzeciw-nym od doświadczenia i praktyki18.

W przekonaniu Burke’a ludzka natura rozpoznawana jest często bez pośredni-ctwa indywidualnych teoretycznych rozumowań i manifestuje się w działaniach, zwyczajach, instytucjach, u których podłoża odnajdujemy instynkty i uczucia, nie zaś indywidualną refl eksję19. Ludzki rozum indywidualny jest ograniczony tym

bar-14 „Rozum nie we wszystkim przeciwny jest starodawnej polityce i praktyce imperialnej [gdyż może wznosić] wał obronny przed spekulacjami [niewczesnych] innowatorów” (E. Burke, Speach..., s. 173;

por. R. Rydz, op. cit., s. 132).

15 E. Burke, Speach..., s. 488; por. R. Rydz, op. cit., s. 133.

16 Nawiązując do Hume’a, za bezpieczniejsze od niesfornej wyobraźni, w dziedzinie praktyki życia publicznego, uznawał już ludzkie uczucia, które mają przynajmniej swoje granice. Spekulacja czysto teoretyczna, kierująca działaniami praktycznymi, takich granic nie posiada i może stać się przyczyną fanatyzmu. Por. I. Hampsher Monk, op. cit., s. 133.

17 W sensie zbliżonym do Heglowskiego „ducha obiektywnego”.

18 „Nie odrzucam całkowicie abstrakcyjnych idei – pisał Burke – ponieważ wiem dobrze, że w konsekwencji musiałbym pomijać wszelkie zasady; a bez zasad wszelkie rozumowanie w polityce [...] tworzyłoby tylko galimatias faktów i szczegółów, bez możliwości dochodzenia do jakichkolwiek wniosków i teoretycznych, i praktycznych”.

19 Tu mielibyśmy zapewne jakąś rozumność ucieleśnioną, podobnie jak potem u Hegla.

Uwagi o naturze ludzkiej i wspólnocie politycznej u Edmunda Burke’a 151

dziej, w im mniejszym stopniu włącza się w debatę zbiorową czy wykazuje się zna-jomością praktyk i tradycji danego społeczeństwa, znazna-jomością praktyk i tradycji stanowiących dzieło zbiorowe wielu generacji i najtęższych umysłów przeszłości.

Mamy tu właściwie powtórzenie myśli Stagiryty, który krytycznie oceniał szanse dochodzenia do mądrości praktycznej i w polityce u ludzi młodych, w kontraście do stosunkowo dobrych wyników w matematyce i wiedzy dedukcyjnej, w których to dziedzinach niedysponowanie życiowym doświadczeniem własnym20 nie dyskwali-fi kuje.

Burke był zdania, że budowla ludzkiego społeczeństwa i jej instytucje są wyni-kiem długotrwałych procesów życiowych i pozostają nader złożone i nieprzejrzyste dla postronnego obserwatora. Ludzkie poznanie pojęciowe nie dociera do „podstawy wszystkich rzeczy”, rozum popada w sprzeczności i tonie w wątpliwościach; radzi sobie stosunkowo lepiej, gdy zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczonych możli-wości i unika łatwych schematów wnioskowania. Cierpliwe odwoływanie się do licznych świadectw doświadczalnych oraz wypróbowanych już praktyk – to droga niedoskonała, lecz w polityce najwłaściwsza.

Rozum współdziałający z uczuciami i namiętnościami, z motywami moralnymi – dopiero razem tworzą motor ludzkich działań. Zwyczaj, a zwyczaj powszechny szczególnie, stanowi pewną próbę dla rozumu, której ten nie powinien ignorować i lekceważyć. Taki zwyczaj najczęściej posiada znaczną dozę zdrowego rozsądku.

Czysty intelekt nie stanowi władzy przygotowanej do osądzania podobnych wzor-ców obyczajowych czy rozwiązań instytucjonalnych. Mąż stanu powinien znać hi-storyczne uwarunkowania życia własnego społeczeństwa i w oparciu o tę znajomość szacować rację dalszego trwania wspomnianych wzorców, zwyczajów i instytucji.

Bardziej wartościowe sądy wyrabiamy sobie, opierając się na praktycznych doświad-czeniach oraz dyskusjach w gronie osób doświadczonych, a nie wyłącznie na pod-stawie lektur21.

Czy MacIntyre, oskarżając Burke’a o przeciwstawianie rozumności i tradycji, ma w pełni rację? Nasuwają się wątpliwości. Chociaż „przesądzenia”, które lepiej byłoby odróżniać od arbitralnych czy interesownych przesądów, przybierają roz-maite formy, to z pewnością odgrywają swoją pozytywną rolę również w przeka-zywaniu i rozwoju refl eksyjnych tradycji. Może więc rzeczywista różnica między MacIntyre’em oraz Burke’em leżałaby raczej w zakresie, w jakim przyznają oni prawo do krytycznej dyskusji lojalnym przedstawicielom danej tradycji. MacIntyre raczej nie docenia pewnego rodzaju przesądzeń. Z kolei Burke nazbyt generalnie atakuje niemal wszystkie odmiany racjonalności, spośród tych, które przenoszo-ne były (w jego czasach, czasach rewolucji francuskiej) na grunt polityki. Spiera-nie się z tradycjonalizmem Burke’a u MacIntyre’a przybiera formę korygowania swojego własnego, wciąż poprawianego refl eksyjnego tradycjonalizmu, który ma wszak stanowić alternatywę dla jednostronnych racjonalizmów pooświeceniowych.

20 Poszerzonym jeszcze o doświadczenie społeczno-historyczne, które odgrywa wszak kluczową rolę w roztropności politycznej.

21 Chociaż i tu czynił on rozgraniczenie pomiędzy fi lozofami starożytnymi i francuskimi rewolucyj-nymi philosophes czy takimi entuzjastami praw człowieka jak Thomas Paine.

W każdym razie dostrzegamy w tym zakresie jego większe zadłużenie u Burke’a, niż jest on gotowy przyznać.