• Nie Znaleziono Wyników

Godność to najtrudniejsza cnota – Seneka

Największy filozof starożytności – Arystoteles – czwartą księgę swej Etyki

nikomachejskiej poświęcił właśnie godności, a polityce poświęcił odrębne dzieło

zatytułowane właśnie Polityka, gdzie nakreślił podstawowe mechanizmy kiero-wania społeczeństwem. Idea sprawiedliwości pojawia się w dziele Platona

Pań-stwo jako czwarta cnota indywidualna, harmonizująca trzy pozostałe (mądrość,

odwagę, opanowanie), i właściwość obiektywna jako cecha działalności mądrego ustawodawcy. U wspomnianego Arystotelesa, w Etyce nikomachejskiej, sprawie-dliwość jest tożsama z doskonałością etyczną, wyrażającą się w sprawiedliwym wymierzaniu nagród i kar (sprawiedliwość wyrównawcza) oraz w sprawiedliwym podziale dóbr (sprawiedliwość rozdzielcza). Ten ostatni typ jest archetypem spra-wiedliwości społecznej – nieziszczalnej tęsknoty człowieka od początków jego świadomego, społecznego istnienia. Dziś jest przedmiotem ostrych sporów mię-dzy zwolennikami neoliberalnej ortodoksji a przedstawicielami socjaldemokracji, którzy reprezentują ideał państwa opiekuńczego.

Tak więc geneza pojęć: godności, polityki i sprawiedliwości ma najwyższe sankcje historyczne i najwyższą nobilitację intelektualną. Przez następne 2500 lat pojęcia te i treści z nimi związane doznawały tysięcznych nobilitacji w dziełach filozofów, teologów, socjologów i we wszelkich dziełach humanistów wszyst-kich czasów. Równie jednak bogaty jest rejestr zarzutów i win, jakimi myśliciele i humaniści obarczali te pojęcia, nie wspominając już o politykach, którzy swoją

działalnością odarli treść tych pojęć z walorów nobilitujących i godnościowych. Niestety, działalność polityków w zakresie odbierania zjawiskom oznaczonym tymi pojęciami wszelkich walorów humanistycznych jest niesłychanie skuteczna i trwa nieprzerwanie od starożytności.

Bardziej godne uwagi są jednak dokonania wybitnych myślicieli różnych epok, zajmujących się godnością człowieka. Wielki humanista renesansu G. Pico della Mi-randolla napisał Oratio de hominis dignitate. Współczesny, wybitny przedstawiciel chrześcijańskiego personalizmu G. Marcel w dziele Dignité humaine wynosi człowie-ka do najbardziej godnego bytu dzięki świadomości, aktywności i jedności z bogiem. To tylko symboliczne przykłady, jak w historii myśli humanistycznej, tak w różnych epokach, obecne było pojęcie godności, pojawiające się w dziełach filo-zoficznych, religijnych, prawnych, a nawet przyrodniczych. Podobne zainteresowa-nie myśliciele różnych epok i orientacji okazywali pojęciom polityki i sprawiedli-wości. Można by sformułować w tym miejscu hipotezę graniczącą z pewnością, że o ile w starożytności i średniowieczu zainteresowanie dla tych pojęć kształtowało się w opisywanej tu kolejności: godność, polityka, sprawiedliwość, to w czasach współczesnych największym zainteresowaniem cieszy się sprawiedliwość, w tym tzw. sprawiedliwość społeczna, na drugim miejscu jest na pewno państwo, a dopie-ro na trzecim godność. To znamienna i godna refleksji hierarchia zainteresowania dla rzeczywistości reprezentowanej przez te trzy pojęcia.

Tym bardziej więc warto dzisiaj, w momencie dość chaotycznego przeło-mu, zagrożenia ładu moralnego tradycyjnego świata, dominacji sił politycznych i struktur organizacyjnych państwa nad jednostką, powrócić do tego nurtu myśli humanistycznej, który w godności człowieka widzi fundamentalną wartość mo-ralną i gwarancję powrotu do klasycznego rozumienia roli człowieka i moralnego porządku świata. Postulat taki nie brzmi enigmatycznie, jeśli uprzytomnić so-bie, czym człowiek jest dla współczesnej filozofii neoliberalnej. Oto N. Postman (1995) w dziele Technopol. Triumf techniki nad kulturą daje taką m.in. oskarży-cielską definicję człowieka:

„miarą wartości człowieka jest wydajność”, […] więzi, lojalność, empatia są zbędnym balastem umysłu twórczego (ibidem, s. 219).

Jeśli przyrównać definicję N. Postmana do znanej frazy Protagorasa, że „mia-rą wszechrzeczy jest człowiek”, to wydaje się, że są to dwa różne światy aksjolo-gii i rzeczywistości społecznej.

Godność jest postrzegana jako kategoria psychologiczna, wartość etyczna oraz społeczna właściwość człowieka. W znaczeniu pierwszym, psychologicz-nym, godność jest moralnym składnikiem postawy człowieka, czyli trwałym przekonaniem o niezależnej i samoistnej wartości osoby człowieka.

W znaczeniu etycznym godność jest rozumiana jako autonomiczna wartość przysługująca każdej istocie ludzkiej, której ochrona i poszanowanie jest

powin-nością moralną. Wartości tej strzegą różne wartości moralne na czele z katego-rycznym imperatywem I. Kanta: „Nie traktuj nigdy człowieka tylko jako środek, ale zawsze także i jako cel”.

Wreszcie, godność jako społeczna właściwość człowieka wyraża się ochroną posiadanych i cenionych wartości przed zagrożeniem zewnętrznym. W tym sensie składnikiem godności człowieka są jego przekonania, ideologia, prawa obywatel-skie, uprawnienia socjalne, zasada domniemanej niewinności itp.

Reasumując, godność człowieka to szczególna wartość osoby ludzkiej, na którą składają się: sam fakt bycia człowiekiem, niezależnie od jakichkolwiek in-nych właściwości (godność ontologiczna), intelektualne postrzeganie siebie jako autonomicznego zespołu wartości, dające pozytywny obraz siebie i regulujące ludzkie zachowania (godność w sensie psychologicznym) oraz społeczne zacho-wania, poglądy i nastawienia, które regulują stosunki międzyludzkie, określają funkcjonowanie człowieka w odpowiednich rolach i motywują jednostkę do po-zytywnego zachowania względem świata zewnętrznego (godność w sensie spo-łeczno-prawnym).

Z tak rozumianego pojęcia godności wypływa kilka istotnych wniosków o doniosłym znaczeniu dla świata myśli i pragmatyki działania politycznego.

Pierwszy z nich dotyczy źródeł godności człowieka. Otóż, w koncepcjach wielkich filozofów (Arystoteles, I. Kant, B. Pascal), a szczególnie w persona-lizmie chrześcijańskim (G. Marcel, E. Mounier) godność jest nam dana jako istocie ludzkiej, jest immanentną i nieutracalną właściwością osoby ludzkiej i przez ten fakt zasługuje na bezwarunkowe poszanowanie. W tym świetle god-ności nie traci człowiek chory psychicznie, przeciwnik polityczny, więzień, in-nowierca. Posiada ją każdy, niezależnie od płci, wieku, wyznania, rasy, majątku, przynależności partyjnej… W wymienionych dziedzinach najwięcej grzechów obciąża politykę, która uznanie dla godności człowieka pragnie reglamentować, kierując się interesem państwa, partii czy grupy interesów. Jest to zjawisko czę-ste i przybiera różne formy od agresji werbalnej poczynając, na ekczę-sterminacji politycznej kończąc. Praktyka polityczna naszego kraju, a szczególnie stosunki międzypartyjne dostarczają laboratoryjnych przykładów odbierania przeciwni-kom politycznym godności.

W tym rozumieniu godności wielkie grzechy obciążają systemy prawne i praktykę sądowniczą wielu krajów, w których system przepisów prawa i system karania uzależniony jest od osobowych właściwości podsądnego, np. kobiety i in-nowiercy w prawie muzułmańskim, represje i kryminalizacja poglądów politycz-nych w krajach komunistyczpolitycz-nych – Chiny, Korea Płn., Kuba. Grzechy przeciw godności biorą się w tym przypadku z domniemania, że jej źródłem jest określona przynależność lub określone poglądy lub gotowość do określonych działań. Czyli generalnie godność przyznaje się lub się jej odmawia, w zależności od kondycji politycznej lub właściwości zbiorowych jednostki lub grupy.

Drugi wniosek dotyczy pojęcia aktywności i walki, zasadniczej właściwości życia politycznego i głównej cechy ludzkiego życia. Zacznijmy od fundamen-talnego twierdzenia, że „godność rodzi się tam, gdzie człowiek styka się z czło-wiekiem” (B. Pascal). To zetkniecie człowieka z człowiekiem to m.in. praca lub walka („Godność rodzi się w pracy i w walce” – F. Dostojewski). I praca, i walka niosą w sobie zagrożenie konfliktem, sprzecznością interesów. „Nie może być uczciwego życia bez narażania się” – odpowiada B. Pascal. Otóż, pojęcie walki musi ulec reinterpretacji, jeśli chcemy przyjąć humanistyczną, nowoczesną postać stosunków międzyludzkich. Taki dopuszczalny, pożądany sens pojęcia walki daje prakseologia. Walka to spór, zmaganie stron, z których każda zakłada godziwe in-tencje adwersarza, dopuszcza błąd w jego rozumowaniu, dąży do zmiany jego po-glądów, a nie do zniszczenia przeciwnika. W konflikcie chodzi o sprawiedliwość dla argumentów, a nie o zwycięstwo nad przeciwnikiem. Walcząc w ten sposób, nie naruszamy godności przeciwnika, a przede wszystkim godności własnej.

Potęga i hipokryzja polityki

Walka w sensie politycznym kieruje się dyrektywą: „to, co konieczne – jest słuszne” oraz odwieczną maksymą wszystkich polityków: „cel uświęca środki”. Niegodziwość walki politycznej aprobowano zawsze. Domagali się jej lub wymu-szali ją sami politycy, władcy, panujący. W XVI w. N. Machiavelli w swoim dzie-le Książe wyniósł niegodziwość walki politycznej do rangi doktryny państwowej. Oczywiście, w takiej sytuacji prawo musiało zamilknąć.

Jednak już w XVII w., w myśli filozoficznej pojawiają się akcenty potępienia dla niegodziwości politycznej i brak moralnego przyzwolenia na działania wedle zasady: „co konieczne – to słuszne”. W późniejszych teoriach psychologii spo-łecznej pojawia się interpretacja, wedle której łajdactwo polityczne jest, na ogół, rezultatem indywidualnych skłonności polityka, a nie konsekwencją konieczności obiektywnych. Na ogół owe indywidualne, niegodziwe skłonności pro publico

bono nazywa się politycznym pragmatyzmem.

Przy takim rozumieniu walki nie może być mowy o dostrzeganiu i uszanowa-niu w przeciwniku godności. Wręcz przeciwnie, racje walki skutecznej nakazują odebranie przeciwnikowi godności, zohydzenie go w oczach opinii publicznej. Z bogatej literatury wspomnieniowej, że wymienię tylko największych klasyków: Aleksandra Sołżenicyna, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, wiemy, że stałą re-gułą komunistycznych władz było, przed ostateczną sądową rozprawą, poniżenie oskarżonych, odebranie im czci i jakichkolwiek szlachetnych pobudek. Niedości-głym wzorem w tej sztuce jest fundamentalne dzieło radzieckiej partii komuni-stycznej Historia wszechzwiązkowej, komunikomuni-stycznej partii (bolszewików). Krótki

politycznych. Stamtąd wywodzą się: „Bezideowe kliki szubrawców i kariero-wiczów politycznych”, „Wyradzanie się trockistowskich dwulicowców w ban-dę morderców i szpiegów”, „psy łańcuchowe”, i „zaplute karły reakcji”. Była to jednak umiarkowana klasyka wobec bogactwa i kunsztu werbalnego naczelnego prokuratora ZSRR Andrieja Wyszyńskiego. On nie udowadniał win, nie przed-stawiał zarzutów. Głównie lżył: „Skazani to cuchnąca kupa ludzkich odchodów”, „nikczemna zgraja awanturników”, „psy pogańskie”, „przeklęte gady” itd., itp. Oczywiście konkluzją tych mów „oskarżycielskich” był zawsze jeden wniosek: „rozstrzelać!”.

Odbieranie godności jako walki politycznej to pamiętne praktyki z polskie-go roku 1956, gdy w Poznaniu protest podniosły: „elementy kryminalne”, z roku 1968, gdy Polskę zaprzedać chcieli: „syjoniści”, agenci Dajana i inne „dojczge-wandy, michniki, kuronie”. W roku 1976 budowę drugiej Polski zakłócić chcieli w Radomiu „warchoły”, a wtórowali im „cyniczni gracze z tzw. KOR-u”.

Warto w tym miejscu dokonać myślowego wyobrażenia i porównania dwu światów; tego wyżej opisywanego i tego, którym kreuje myśl ideowa wywie-dziona z teorii pedagogiki społecznej. Ta konfrontacja pokazuje, że to są dwa obce światy. Ten pierwszy jest Innym światem, opisywanym przez G. Herlinga--Grudzińskiego, w którym nie ma miejsca dla żadnej treści, czynów i zachowań mających jakikolwiek związek z humanitaryzmem. Ten drugi jest owocem troski i wsparcia – kategorii podstawowej w działaniu pedagoga społecznego.

W systemach totalitarnych, oprócz ulubionej metody odzierania przeciw-ników politycznych z godności, stosowano jeszcze inny sposób opresyjności z wykorzystaniem aparatu sądowniczego i swoistego terroryzmu prawnego. Hi-tler swoich oponentów wieszał na hakach rzeźniczych. Argentyńscy generałowie swoich więźniów zrzucali z samolotów do morza. Pol Pot uśmiercał nie zreso-cjalizowanych wrogów systemu motykami lub łopatami. Aż prosi się, aby w tym rejestrze okrucieństwa nie zabrakło Nerona, który chrześcijan rzucał lwom na pożarcie.

Można by długo udowadniać w ten sposób, jak powszechną i ulubioną bronią w walce politycznej jest odbieranie godności oraz inne „zabiegi” eliminowania przeciwnika politycznego. Czy skuteczna to metoda walki? Po rezultatach sądząc, raczej mało skuteczna, lub skuteczna na krótki dystans. Osobliwością jej jest jed-nak to, iż jest stosowana uniwersalnie. Zmiana systemu niekoniecznie powoduje zmianę strategii i taktyki walki z przeciwnikiem. Zbliżone klimatem echa tych, wspomnianych wyżej, praktyk możemy obserwować w polskiej polityce od dłuż-szego już czasu na co dzień. Zastanawiająca jest geneza nasilenia się tej agresji, szczególnie ze strony partii politycznej bezpośrednio odwołującej się do warto-ści chrzewarto-ścijańskich. Można tylko wnosić, że i taktykę, i strategię walki takiej partii reguluje jednak makiawelizm zalecający racjonalne stosowanie przemocy, podstępu i obłudy. Zastanawiające jest jednak także coś innego. Otóż, taka

tak-tyka partii nie odbiera jej milionów wyznawców. I mam tu na myśli różne partie, dla których kłamstwa wyborcze i obłuda wobec wyborców są chlebem powsze-dnim. Może to ułomność wynikająca z historycznie uformowanej świadomości politycznej społeczeństwa, wedle której polityka i politycy mają uprawnienia do kłamstwa i łajdactwa? A może to brak przymiotów społeczeństwa obywatelskie-go, którego cechą podstawową jest poczucie podmiotowości i sprawstwa?

Natomiast do niezwykle rzadkich przypadków należą sytuacje, kiedy prze-ciwnikowi, adwersarzowi, partnerowi przydaje się godności. Taka sytuacja po-jawiła się na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to partie socjalistyczne i socjaldemokratyczne Europy Zachodniej postanowiły oddać sobie wzajemnie szacunek, jako podmiotom tej samej, szlachetnej walki o prawa człowieka. Dla politologów zadanie – rozstrzygnąć, jaką rolę w tym dżentelmeńskim geście ode-grały przemiany polityczne w Europie Środkowej? Bardziej znamiennym przy-kładem była zmiana określenia przez Sobór Watykański II „heretyków” na „braci odłączonych” oraz odwołanie z właściwym uzasadnieniem – wzajemnej klątwy Kościołów: wschodniego i rzymskiego przez Dimitriosa I i Jana Pawła II. To zja-wiska, które słusznie mogą być traktowane jako akty sprawiedliwości.

Sądzę, że podstawowa konkluzja wywiedziona z praktyki to ta, iż walka zmierzająca do zniszczenia przeciwnika i odebrania mu godności nie jest sku-teczna na dłuższą metę. Oszukują siebie i innych ci politycy, którzy swoją bez-względność i instrumentalizm tłumaczą skutecznością. „Istota walki to skuteczne działanie dla celów godziwych” – powiada Arystoteles. Otóż wielkość polityki wyraża się w mariażu skuteczności i godziwości, a nie w połączeniu manipulacji i bezwzględności.

Powróćmy jeszcze do sformułowanej wcześniej definicji godności. Są w niej dwa szczególnie istotne elementy, które godne są krótkiego komentarza: psycho-logiczny i prawno-społeczny. Nie podejmę natomiast rozważań wokół filozoficz-nego i religijfilozoficz-nego aspektu ludzkiej godności, bo przekracza to z jednej strony moje kompetencje, z drugiej zaś strony – możliwości techniczne. Mam na myśli okoliczność, że filozofia i religia kategorii godności poświęciły niezliczoną wie-lość dzieł i rozważań. Ich objęcie w krótkim szkicu byłoby intelektualną lekko-myślnością.