• Nie Znaleziono Wyników

Ludzka solidarność – między indywidualizmem a wspólnotą

Współdziałanie w środowisku – aktywizacja społeczności lokalnych Jedną ze ścieżek wzmacniania kapitału społecznego, budowania zaufania

2.4. Ludzka solidarność – między indywidualizmem a wspólnotą

Wprowadzenie

Humanistyczne postrzeganie człowieka oraz rzeczywistości, w której toczy się jego życie, to wciąż główna perspektywa pedagogiki społecznej wyznaczona przez jej prekursorkę Helenę Radlińską. Swoisty punkt widzenia tej dyscypliny naukowej zakładał obok zaangażowania praktycznego i zainteresowania wzajem-nym stosunkiem jednostki oraz środowiska także zajęcie się

wpływem ludzi na zapewnienie bytu wartościom przez ich przyjęcie i krzewienie oraz przetwarza-nie środowisk siłami człowieka w imię ideału (Radlińska 1961a, s. 361).

Współczesna pedagogika społeczna nadal pozostaje

humanistyczną refleksją o człowieku, środowisku i wielorako uwarunkowanym życiu człowieka (Frąckowiak 2007b, s. 111),

któremu przypisuje się główną odpowiedzialność za kształtowanie zintegrowane-go, solidarnościowego społeczeństwa.

Idea solidarności między ludźmi od zawsze budziła duże nadzieje społeczne szczególnie, gdy w pamięci mamy jej znaczenie w latach 80., tj. w okresie prze-łomu ustroju politycznego w naszym kraju. Wtedy to solidarność była hasłem do jednoczenia się ludzi wokół zadań ważnych społecznie i wymagających szcze-gólnego zaangażowania, a nawet swoistego poświęcenia sprawom wspólnym dla całego społeczeństwa – naszego państwa, lecz także ważnych dla jednostek,

drugiego człowieka1. I choć wydaje się, że obecnie u większości ludzi hasło: „so-lidarność” nie wywołuje już tak wielkich i jednoznacznie pozytywnych emocji, to wobec współcześnie różnicującego się społeczeństwa nadal zdaje się być kon-struktywną ofertą dla możliwości wytworzenia nowego typu zintegrowania i bu-dowania więzi pomiędzy ludźmi. Pozostaje jednak do rozwiązania bardzo istotna kwestia sposobu jej realizacji, ponieważ obecnie coraz częściej przekonujemy się, że przejawiane zachowania solidarnego z innym człowiekiem nie jest już tym naturalnym, spontanicznym odruchem serca, lecz raczej efektem zadziałania określonych zabiegów, nawet drobiazgowo przemyślanych i ukierunkowanych na zaplanowane i przygotowane akcje pobudzenia ludzi do oczekiwanego zacho-wania. Musimy więc przyznać, że twórcze solidaryzowanie ludzi się w obronie uniwersum naszego świata, podstawowych ogólnoludzkich wartości, godności człowieka, dodatkowo związane z przemianą samego siebie należy do jednych z najbardziej kłopotliwych zadań, przed jakim stajemy.

W świecie współczesnym pełnym sprzeczności, różnorodnych napięć, krót-kotrwałych czy nawet chwilowych doznań, gdzie jedynie prawa mody, rynku i zy-sku wydają się kierować działaniami i zachowaniami ludzi do końca nierozpozna-walnymi, ocena postępowania człowieka znajdującego się w różnych sytuacjach i relacjach szczególnie tych, których celem jest dobro innego człowieka czy dobro wspólne, nie jest taka jednoznaczna.

Z jednej strony bowiem jesteśmy skłonni przypisywać ludziom oraz poszu-kiwać w ich zachowaniach cech wyłącznie świadczących o posiadanych wielkich pokładach wewnętrznego dobra. Koncentrujemy się wówczas na tych postawach i wspaniałych przykładach zachowań człowieka, które dowodzą, że ludzie mogą wzajemnie na siebie liczyć, ponieważ czynnie potwierdzają, że rozumieją, iż czło-wiek nie może zaznać szczęścia w samotności – izolacji od innego człoczło-wieka. Co więcej, przyjmujemy, że

nie ma człowieka poza społeczeństwem […] ten kto pozostaje poza nim jest pozbawiony człowie-czeństwa (Skarga 2007, s. 33).

Społeczne solidaryzowanie się ludzi staje się naturalną drogą współistnienia. Wszelkie działania, które temu przeczą, a w których zadowolenie człowiek uzy-skuje kosztem drugiego człowieka (szczególnie, gdy niszczy jego godność, ograni-cza jego wolność, sprowadza go do roli narzędzia przy realizacji swoich planów), staramy się usprawiedliwiać wyzwaniami współczesnego świata, a zaliczamy do nich m.in. przymus walki o swoje, nastawienie na teraźniejszość, materialistyczny i konsumpcyjny styl życia. Przykłady takich egoistycznych zachowań człowieka

1 Powstanie Solidarności stanowiło przełomowe wydarzenie w historii naszego narodu, a także w dziejach Europy. Wydarzenia, które związane były z tym faktem, zaliczamy do naszego dziedzi- ctwa narodowego.

m.in. upatrujemy w negatywnych wzorach zachodnich czy obecnie znaczącym, lecz niestety w coraz większym stopniu destrukcyjnym wpływie środków masowego przekazu na jakość życia społecznego. Media zorientowane wyłącznie na powierz-chowną atrakcyjność przekazu i ranking oglądalności nie przywiązują szczególnej uwagi do społecznych kosztów emitowanych programów (dodajmy pomimo powo-łania specjalnej komisji do spraw etyki mediów) (Kromolicka 2012).

Z drugiej zaś strony, liczne przykłady w naszej codzienności, w której bez-pośrednio dotyka nas bezwzględność i nieprawość zachowań człowieka skłania nas do myślenia o tym, że zło niestety leży w naturze człowieka, a efekty procesu dokonującej się zmiany społecznej tylko stwarzają dogodną płaszczyznę dla jego rozwoju. Coraz częściej bowiem ludzie, racjonalizując swoją sytuację, a w na-stępstwie tego traktując przyszłość jako zagrożenie, wybierają taką drogę, w któ-rej decydują się na indywidualne – samodzielnie kreowanie własnego życia, bez oglądania się na udział i wspieranie w tym procesie innego człowieka. Ludzie są zindywidualizowani, tworząc „zindywidualizowane społeczeństwo”, twierdzi Zygmunt Bauman (2008), krytyczni wobec dokonującej się zmiany, w poczuciu obaw i lęków, rozczarowani brakiem kontroli nad swoim życiem, zdecydowanie pierwsze miejsce w swoim życiu oddają własnym umiejętnościom, wiedzy i kom-petencjom. Ich ważnym sprzymierzeńcem staje się stale rozwijająca technika, która w wielu sprawach nie tylko wyręcza człowieka, ale wręcz coraz częściej także go zastępuje. Ludzie ci mają poczucie, że samodzielnie są zdolni zaspokoić wszystkie swoje potrzeby, osiągnąć niemal wszystko, na co w danym czasie mają ochotę. Cechuje ich zobojętnienie i pogłębiająca się sukcesywnie w miarę upływu czasu izolacja społeczna, a w konsekwencji, w skrajnych przypadkach swoisty kres człowieczeństwa. Barbara Skarga przestrzegała:

technika bowiem odczłowiecza. Patrzymy na innych przez pryzmat ich użyteczności dla takiego lub innego przedsięwzięcia. […] Żywimy podziw dla techniki, korzystamy z niej, ale czyż nie powin-niśmy jednocześnie czuć lęku przed tym stechnicyzowanym światem, gdzie wszystko pędzi w ryt-mach wideoklipów, po powierzchni rzeczy, gdzie nie ma czasu na refleksję, na jakąś głębszą myśl. Technicyzacja sprzyja kulturze masowej, kulturze mierności i banału, której ulegamy i czujemy, że coś się stało z człowiekiem, że w tej kulturze nie ma dla niego miejsca, że rzeczywiście nadchodzi jego kres (2007, s. 32).

W życiu społecznym coraz wyraźniej odczuwamy, że świat idei i praktyka dnia codziennego, rzeczywistość, w której żyjemy, nie tylko nie sprzyjają budo-waniu więzi międzyludzkich, ale wręcz przeciwnie, wprowadzają nieuniknione napięcie we wzajemne relacje. M.-R. Kaczmarczyk (2012), za Michelem Montai- gne‘em, podkreśla, że

każdy człowiek nosi w sobie cały kształt ludzkiego losu, wszyscy podążamy razem, płyniemy na tej samej łodzi. To przekonanie, charakterystyczne w taki, czy inny sposób dla cywilizacji osiowych, zaczyna ulegać erozji (ibidem, s. 10).

Łatwo zatem przewidzieć, do jakich następstw doprowadza społeczeństwo sy-tuacja, gdy sami przyczyniamy się do tego, że upraszczamy znaczenie określonych zdarzeń, ograniczamy kontakty międzyludzkie, wprowadzamy dystans i nieufność do już istniejących relacji. Wybieramy indywidualizm, co powoduje, że nie potrafi-my ani potrafi-myśleć, a tym bardziej działać kategoriami w ramach wspólnoty.

Zastanowienia wymaga więc zachowanie w świecie społecznym, w którym coraz wyraźniej odczuwana jest ekspansja indywidualizmu, w rozumieniu ego-istycznego postępowania człowieka, z jednej strony pomniejszającego znaczenie i wartość życia wspólnotowego – solidarnego, z drugiej zaś jeszcze bardziej mo-bilizującego Innych – społeczeństwo do obrony jej aksjologicznego uniwersum.

Zagrożenia ekspansji indywidualizmu

W postępującym coraz szerzej indywidualizmie dopatruje się wielu nega-tywnych procesów charakteryzujących i w znaczniej mierze decydujących osta-tecznie o jakości funkcjonowania całego społeczeństwa, a w nim jednostkowych relacji międzyludzkich.

Zindywidualizowanej jednostce przypisuje się pełną autonomię w podejmo-waniu aktywności, dokonywania życiowych i aksjologicznych wyborów. Jak pod-kreśla Zbigniew Bokszański,

jednostki takie nie orientują się na gwarantowane tradycją, zinstytucjonalizowane wartości i nor-my, lecz odwołują się w coraz większym stopniu do swoich osobistych aspiracji i przekonań jako podstaw czy racji ich sądów i działań. Efektem tego procesu jest obserwowalna we współczesności znaczna różnorodność postaw, stylów życia i sposobów działania członków społeczeństwa (Bok-szański 2007, s. 7).

Jak zauważa Urlich Beck (2002, s. 22), indywidualizm oznacza chęć „życia własnym życiem”, co aktualizuje się w dokonywaniu nieskrępowanych wyborów w wielu dziedzinach i podejmowaniu na własną rękę autonomicznych decyzji i działań.

Z. Bokszański (2007) wskazuje, że

w refleksji socjologicznej m.in. Georga Simmela, Jerzego Szackiego nad nowoczesnym indywi-dualizmem wskazuje się na dwie jego podstawowe odmiany; „oświeceniowego indywidualizmu ilościowego” i „romantycznego indywidualizmu jakościowego” (ibidem, s. 17).

Zdaniem Jerzego Szackiego (2005), w tym pierwszym – oświeceniowym indywidualizmie ilościowym – eliminuje się właściwą indywidualność i zanika pojęcie wspólnoty jako zbiorowej jedności, a społeczeństwo tworzy pojedynczy, indywidualnie wolny człowiek, zaś zasadniczym elementem owego „ilościowe-go” indywidualizmu jest egalitaryzm, albowiem

indywidualizm ten musi utrzymywać, że to co jest w nas siłą twórczą, jest jednakowe – aczkolwiek nie w tym samym stopniu rozwinięte – u wszystkich ludzi (ibidem, s. 88).

Z kolei „romantyczny indywidualizm jakościowy” afirmuje wyzwoloną jed-nostkę, „określonej i niepodobnej do żadnej innej” (ibidem, s. 88).

Istotnie, czyjś sposób życia, staje się biograficznym rozwiązaniem „systemo-wych sprzeczności”, jakby zauważył U. Beck (2012), a przecież różnorodność życia społecznego nieustannie je tworzy, co z kolei generuje ogromne zróżnico-wanie w sposobach myślenia, wartościowania, dokonywanych wyborów i roz-wiązań.

W rozwoju indywidualizmu dostrzega się więc przede wszystkim ewolu-cję postaw wobec norm moralnych, przemiany systemu wartości, stylów życia i światopoglądów. Obecne czasy, określane mianem okresu neoliberalizmu, są właśnie postrzegane nie tylko przez pryzmat wielorakości wizji i koncepcji czło-wieka, kryzysu wspólnoty, lecz także dominacji „nieludzkiej etyki”. Etykę so-lidarności i wspólnej nadziei coraz częściej zastępuje „etyka sytuacyjna” (Saja 2014) uzasadniająca utylitaryzm społeczny, który niszczy ogólnoludzkie odczucia i zachowania moralne godne człowieka. Ta skłonność jednostek do relatywizowa-nia wartości humanistycznych ukierunkowanych jako „dobro innego” czy „dobra wspólnego” jest swoistym wyznacznikiem indywidualizmu.

Obserwujemy uciekanie w sferę, w której człowiek kieruje się chłodną kalkulacją własnych intere-sów, dąży do maksymalnej przydatności swego indywidualnego działania przy minimalizacji jego kosztów, staje się człowiekiem o trzech obliczach zlewających się w jedno: jest więc gorliwym producentem, namiętnym konsumentem i człowiekiem wybrakowanym (Śliwerski 2014).

To zagubienie w świecie aksjologii sprawia, że człowiek znajduje się w rzeczy-wistości, w której nieustannie balansuje pomiędzy dobrem i złem, normą i antynor-mą. Ta nieustanna chwiejność aksjologiczna powoduje następnie, że upowszechnia się inny wzór społecznego funkcjonowania człowieka, w którym nie ma miejsca na litość, opiekuńczość i poświęcenie dla drugiego człowieka. Jeśli więc zachowa-nia człowieka zechcemy rozważać właśnie w kategoriach etycznych, obserwujemy współwystępowanie „etyki godności” z „etyką usprawiedliwień”.

W etyce godności istnieje skłonność do postrzegania świata w kategoriach moralnych, jako pole walki między przeciwstawnymi aksjologiami czy dyskursa-mi. Spotkamy się tu z sytuacjami moralizowania, pouczania, odwoływania się do wcześniej obowiązujących standardów.

Natomiast zasadniczym wskaźnikiem etyki usprawiedliwień jest moralna relatywizacja, czyli skłonność do uelastyczniania norm moralnych przez wpro-wadzanie pragmatycznych racji i odstępstw, wprowpro-wadzanie kategorii „zła nie-zawinionego” czy „zła koniecznego”, co oznacza, że człowiek znajduje zawsze wytłumaczenie dla swojego postępowania, a wszelkie działania własne ocenia jedynie z perspektywy oczekiwanych korzyści.

Współcześnie moralna relatywizacja wydaje się przeważać w sposobie my-ślenia i, co bardziej niepokojące, także postępowania ludzi, a jej wyznacznikiem jest pragmatyzm działania wsparty hipokryzją, czyli fałszem, dwulicowością i obłudą cechującą współczesnego – tzw. elastycznego człowieka. Coraz częściej doświadczamy, że „elastyczny człowiek” coś innego myśli, coś innego mówi i zupełnie coś innego czyni. W związku z tym nieustannie przeżywamy rozcza-rowania we wzajemnych relacjach, nacechowanych coraz większą ostrożnością i brakiem zaufania do rzeczywistych przejawianych intencji oraz wyborów czło-wieka. W pewnym sensie takie zachowania człowieka usprawiedliwia Zygmunt Bauman, który zauważa, że

nigdy wcześniej konieczności dokonywania wyborów nie odczuwaliśmy tak dotkliwie, nigdy wcze-śniej wyborów nie dokonywaliśmy z aż tak dużą samoświadomością, nigdy wczewcze-śniej wybór nie wiązał się z poczuciem aż tak bolesnej, a równocześnie nieukojonej niepewności, nieustannej oba-wy, przed „pozostaniem się w tyle”, przed wykluczeniem z gry i niemożnością powrotu do niej, o ile nie spełni się nowych wymagań. […] Wszystkie punkty odniesienia i wskazówki, które dzisiaj wydają się stałe i godne zaufania, jutro zostaną wykpione jako mylne i kłamliwe (2012, s. 29).

„Elastyczny człowiek” znalazł jednak wyjście z tej moralnie zagmatwanej rzeczywistości, nie przejmując się tym, że w szczególnym położeniu znajdzie się z kolei człowiek wrażliwy moralnie, który czuje swoją odpowiedzialność nie tyl-ko przed inną jednostką, grupą czy społeczeństwem, ale przede wszystkim przed samym sobą. Dla którego moralność jest źródłem oceny własnych zachowań, czynów, wypowiedzi oraz świadkiem sytuacji i zdarzeń innych osób ocenianych. Określa granice zachowań i wpływ na kształtowanie i jakość stosunków między-ludzkich. W zderzeniu z „elastycznym człowiekiem” traci jednak poczucie pew-ności i wiary w człowieka oraz sens działania na jego rzecz.

Z wielkim rozczarowaniem odkrywa, że stałość, prawda, sprawiedliwość i sama nadzieja na postęp społeczny słabną i przygasają w oczach bezradnych tłumów Nie oczekuje więc już trwałych, jedno-znacznie moralnych zachowań ludzi, zauroczonych Kantowskim gwiaździstym niebem moralnym (Frąckowiak 2007a, s. 10–12),

nie oczekuje wielkich poświęceń i wyrzeczeń, minimalizuje swoje oczekiwania wobec drugiego człowieka, sprowadzając je do poszukiwania choćby tylko oznak naturalnej – ludzkiej życzliwości. Skruszony, w poczuciu osaczenia arogancją świata ludzi i bezsensu trwania przy swoich zasadach wycofuje się w swój osa-motniony także zindywidualizowany świat.

W dokonującym się procesie indywidualizującego się społeczeństwa coraz rza-dziej mówimy o przyjaźni, a zapewne wielu, w ogóle w osiągnięcie takiej relacji z drugim człowiekiem już, po prostu, nie wierzy. Być może ludzie uważają, że przy-jaźń jest przeżytkiem przeszłości, jakąś wartością istotną w pokoleniu osób starszych. Z biegiem czasu ten rodzaj więzi międzyludzkiej traci na znaczeniu i być może zu-pełnie zniknie, ustępując miejsca stosunkom bezosobowym, a może ograniczać się

będzie jedynie do sfery ściśle intymnej, bez wchodzenia na płaszczyznę koleżeńską, a tym bardziej zawodową (Kromolicka 2010). „Dla przyjaciół wszystko jest wspól-ne” (Stawrowski 2012), zauważał już Platon, co ukazywało ideał wspólnoty na tle powszechnego i elementarnego doświadczenia ludzkiej przyjaźni. Przyjaciele często myślą o tym samym, podobnie postrzegają świat, mają wspólne zainteresowania, są więc w stanie, na tej bazie – łączności psychicznej – działać wspólnie, nie tylko dla siebie, lecz także w obronie wartości społecznych. Wzajemne wsparcie pozwala do-datkowo ufać, że rzeczywistość, pomimo doświadczanych razów, nie jest zła i można skutecznie jej się przeciwstawiać. „Jestem, kim jestem – dzięki Tobie”! przypominają nam, od czasu do czasu ogromne bilbordy i reklamy w tygodnikach prasowych, pro-wadzonych projektach społecznych, nasilone szczególnie w okresie okołoświątecz-nym, które podejmują próbę zwrócenia uwagi społecznej na znaczenie więzi między-ludzkich, także tych trwalszych i głębszych, jaką jest właśnie przyjaźń2.

Odmienne doświadczenia zawsze budują odmienne światopoglądy i strate-gie życiowe. Perspektywa, że zindywidualizowane jednostki są w stanie tworzyć wspólnotowe działanie, wydaje się mało realna, a jednak mimo wszystko może-my doszukać się i odważnie promować zachowania, które uwypuklają wartość dobra i więzi międzyludzkich, czyli tej wewnętrznej mocy wspólnotowego życia.

Moc solidarnej wspólnotowości

Egoizm, autonomia, autopoiesis, samoizolacja, nieprzekładalność – oto kluczowe pojęcia za pomo-cą których, w teoriach socjologicznych, oraz w dyskusjach publicznych i politycznych charaktery-zuje się współczesne społeczeństwo (Beck 2012, s. 92),

zindywidualizowane społeczeństwo, w którym zatraciła się, zdaniem badaczy „moc” – „dusza zbiorowa”. Według Maffesolego (2012) to „ukryta centralność”, wokół której ogniskują się wszelkie zachowania społeczne (Bucholc 2012, s. 35), a szczególnie relacje międzyludzkie. Martin Buber, określając cały wachlarz owych relacji od zwykłej obojętności po skrajne wykorzystywanie, wprowadził termin „ja--to”. W tym wykazał, że To – Inni są po prostu przedmiotami, które należy wyko-rzystać do osiągnięcia własnych celów. Zimne podejście do innych, traktowanie ich jak narzędzi oznacza, że nie obchodzą nas ich uczucia (Buber 1992).

Wydaje się więc, że w takiej rzeczywistości nie ma także miejsca na litość i opiekuńczość, tak istotne zachowania cementujące społeczeństwo w poczuciu wzajemnej solidarności i odpowiedzialności.

2 Badania tej kwestii społecznej systematycznie obserwowane przez CBOS wskazują, że po-ziom zaufania społecznego w naszym kraju szacuje się na popo-ziomie zaledwie od kilku do kilkunastu procent, gdy tymczasem np. w krajach sąsiedzkich Dani czy Norwegii na poziomie niemal 80%. Por. Potencjał społecznikowski… 2012 i n.

W działalności opiekuńczej, która jest procesem długotrwałym, ważne jest przecież to, aby w przekazie społecznym znajdowały się elementy uzasadniają-ce aprobatę i szacunek do każdej osoby, z racji jej ontycznej godności. Podjęcie działalności opiekuńczej wymaga przyjęcia dwóch postaw, obrony osoby znajdu-jącej się w sytuacji trudnej oraz służby. Pierwsza postawa zakłada odwagę i umie-jętność stawiania czoła współczesnym problemom egzystencjalnym i moralnym, a zwłaszcza tym, które zmierzają do deprecjonowania osoby znajdującej się w trudnych sytuacjach utrudniających jej indywidulany rozwój, zagrażających jej życiu czy zdrowiu. Z kolei przyjęcie postawy służby oznacza pełne zaangażowa-nie się w realizację swojego człowieczeństwa, która wyraża się we wzmoczaangażowa-nieniu poczucia odpowiedzialnego towarzyszenia człowiekowi w różnych wymiarach i płaszczyznach jego życia poprzez działania wspierające w działalności profesjo-nalnej jak i nieprofesjoprofesjo-nalnej.

Przyjęcie wymienionych postaw społecznych wymaga jednak właściwej in-terpretacji własnych obowiązków, misji czy zadań w drodze przygotowania czło-wieka do życia, czyli procesie jego wzrastania i rozwoju.

By podkreślać znaczenie mocy solidarnościowego i wspólnotowego życia, szczególnie silnie powinno się zaznaczać i podtrzymywać nadal funkcjonujące normy i wartości w życiu indywidualnym i społecznym, które znajdują swo-je oparcie w przekazie naszego dziedzictwa kulturowego, a które wskazują na wspólnotowy charakter zachowań moralnych. Tradycyjnie przyjmuje się, że spo-łeczeństwo polskie należy do kultur kolektywistycznych, w których szczególne znaczenie odgrywają więzi społeczne; rodzinne, lokalne, koleżeńskie itp. Istotne znaczenie dla ich kształtowania w poczuciu idei solidarności i wspólnotowości odegrała społeczna nauka Kościoła katolickiego. Jej główny nurt nauki opiera się bowiem na miłości, której manifestacją może być przykazanie „Miłuj bliźnie-go swebliźnie-go jak siebie samebliźnie-go”. Jak możemy przeczytać w jednym z fragmentów

Dziejów Apostolskich, przykazanie „Jeden duch i jedno serce ożywiały

wszyst-kich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne”3. Św. Augustyn – jeden z ojców Kościoła – był krzewicielem poglądu, że każde społeczeństwo jest wspólnotą opartą na wartościach i poglądach. To one jednoczą pojedyncze jednostki w grupy (Św. Augustyn z Hippony 2002). Podob-nie św. Tomasz z Akwinu wskazywał, że

człowiek z głębi swej natury jest istotą społeczną i bez stosunków z innymi ludźmi nie może żyć ani rozwijać swoich uzdolnień. Potrzeby swoje także zaspokaja w określonej ludzkiej zbiorowości. W wielu sytuacjach istnieje dzięki innym, ale także co najpiękniejsze także dla innych. Jego samo-poczucie, szczęście, pomyślność a nawet życie zależy od drugiego człowieka – jego wiedzy kom-petencji, poczucia moralnych zobowiązań, od wrażliwości i reagowania odruchem serca na niedole innych (Majka 1988, s. 129).

3 J. Brejdak, Politischer Personalismus Max Szeler’s, referat wygłoszony podczas konferencji nt. Fenomenologia i nauki społeczne. Organizator IFiS PAN, Warszawa 28–29.11.2014.