• Nie Znaleziono Wyników

Nierozłączność sprawiedliwości, godności i polityki

Pedagogika społeczna to nie tylko nauka o pragmatyce skutecznego działa-nia na rzecz człowieka, wspólnoty społecznej i środowiska. To w równym stop-niu dyscyplina humanistyczna aktywnie tworząca ład etyczny i opierająca swoją działalność na humanitarnych przeświadczeniach moralnych, których obecność w życiu społecznym jest warunkiem ładu każdej zbiorowości.

Przedmiotem mojej refleksji są trzy pojęcia o szczególnym znaczeniu dla jednostki, grupy społecznej i wspólnoty państwowej. Pojęcie godności mające szczególny sens i znaczenie dla jednostki, pojęcie sprawiedliwości, które nabiera szczególnego znaczenia jako mechanizm regulacji zachowań w zbiorowościach społecznych oraz polityka, którą traktuję jako specyficzną formę zarządzania zbiorowością globalną.

Trzy wielkie pojęcia – tak różne, a równocześnie bardzo wzajemnie ze sobą powiązane, warunkujące egzystencjalny dobrostan jednostki i w specyficzny spo-sób skazane na wspólnotę istnienia, ponieważ godność zależna jest od sprawiedli-wości, sprawiedliwość gwarantowana jest systemem politycznym, a ten zasługuje na szacunek, jeśli zapewnia zachowanie godności i zasad sprawiedliwości. I trud-no sobie wyobrazić realizowanie założeń praktycznych pedagogiki społecznej z jej naczelnym paradygmatem zmieniania środowiska siłami człowieka w imię ideałów, jeśli którakolwiek z tych trzech kategorii nie jest respektowana we wła-ściwej formie.

Pojęcia te mają swoją długą historię. Korzeniami sięgają starożytności i obec-ne są we wszystkich kulturach z uwzględnieniem ich swoistości. We wszystkich formach swego istnienia na tysiąc sposobów uwikłany jest los człowieka. Trans-parentność życia w społeczeństwach i państwach demokratycznych pozwala uj-rzeć mizerię jednostki w zderzeniu ze światem polityki, a doświadczenia XX w. dostarczają dowodów na to, iż jedyną bronią jednostki, wobec zniewalających sił obłąkanego świata polityki i ekonomii jest osobista godność człowieka. Sprawie-dliwość zaś jest najbardziej narażona na manipulacje i nadużycia przez politykę i niestety także przez człowieka.

Do banalnych twierdzeń należą opinie, że moralność społeczna, zresztą tak-że indywidualna, ma wszelkie znamiona zjawiska koniunkturalnego i zmiennego. Porządek społeczny i stosunki międzyludzkie rządzą się prawem silniejszego. Ład moralny i społeczny, który miał nastać po obaleniu komunizmu, okazuje się być wielką iluzją. Epokę wielkich autorytetów osobowych Gandhiego, Schweitzera, Martina L. Kinga zastąpiły giganty zła: Stalin, Pol-Pot, koreańscy Kimowie lub gro-teskowe przypadki apostołów prawości, typu amerykańskiego senatora N. Gingricha i południowoamerykańskich rewolucjonistów typu H. Chaveza. Można chyba z całą pewnością powiedzieć, że największego rozczarowania przeciętnemu człowiekowi dostarczył świat polityki. Postkomunistyczny świat wolności okazał się swoistą kon-tynuacją strategii podporządkowania bardziej człowieka systemowi niż na odwrót.

Czy współczesny człowiek może gdziekolwiek poszukiwać trwałych, nieza-leżnych instytucji, punktów oparcia, systemu wartości, które by dawały iskierkę nadziei, że współczesny świat to nie tylko świat regresu moralnego, ale także swoistego postępu społecznego i rozwoju moralnego? Humanistyka ma na to dwie propozycje nadziei. Obie ulokowane w odwiecznych instytucjach, jakie stworzył człowiek. Są nimi: religia i system sądownictwa. Trudno o przykłady ludzkich społeczności, które nie posiadałyby tych dwu kategorii społecznych, zja-wisk, które w historii przybierały najprzeróżniejsze formy, ale zawsze towarzy-szyły człowiekowi od zarania jego dziejów. To, co jest faktem ontologicznym, nie jest automatycznie argumentem moralnym i logicznym. Nad bilansem istnienia tych dwóch wielkich zjawisk cywilizacji spory trwają także już setki lat. Jednym ze znamiennych dyskursów na ten temat dostarczają poglądy dwóch wielkich my-ślicieli przełomu XIX i XX w.: Lwa Tołstoja i Leona Petrażyckiego. Pierwszy od-mawiał „sprawiedliwości” i prawu jakichkolwiek walorów moralnych, uważając prawo za opresyjny system przemocy władzy nad obywatelem poddanym. Dru-gi sakralizował prawo, sądząc, że to główny mechanizm ładu moralnego świata i droga do doskonałości moralnej społeczeństwa, państwa i człowieka. Nie starcza autorowi kompetencji, aby w tym dyskursie w ogóle zabierać głos. Wróćmy za-tem do problemów polityki i godności człowieka.

W systemie, który rozsypał się na naszych oczach, wszystko było z pozo-ru proste. System totalitarny kreował świat w rzeczywistości bez wolności i bez

wartości, mimo że tytularnie był to system najwyższych standardów wolności i humanitaryzmu. W istocie wolność była leninowską uświadomioną konieczno-ścią, a wartość mierzono głównie kategoriami ekonomicznymi lub racjami sko-jarzonymi strukturalnie z partią komunistyczną. Rezygnacja z budowania świata dobra i propagowanie cnót miękkich wyszła daleko poza granice świata komuni-stycznego. Amerykański psycholog B.F. Skinner napisał w 1971 r. głośną książkę

Poza wolnością i godnością, kreując sprawność i dobrobyt na wartości godne

zabiegów, a wolność i godność człowieka odstawiał do lamusa szkodliwych mi-tów. Bardziej doświadczeni społecznie A. Huxley, a głównie G. Orwell, znający z autopsji system komunistyczny, głoszą katastroficzną koncepcję ostateczne-go rozstania człowieka z szansą na życie w wolności i życie w ostateczne-godności. Świat i człowiek skazani są na totalitaryzm.

Trzeba przyznać, że doświadczenia ich epoki były przygnębiające. Zaledwie jeden obłąkany, brunatny totalitaryzm został pokonany siłami połowy świata, a już drugi, czerwony wkroczył w historię człowieka i rozpoczął tryumfalny marsz przez kraje i kontynenty, i ogarnął pół świata. Trwa zresztą w różnych patologicznych, czasem groteskowych kształtach do dzisiaj w różnych enklawach politycznej struk-tury współczesności. Zresztą wolność, ten fetysz pojęciowy XIX w., i z innych po-budek była w XX w. kontestowana. Jeden z wybitnych pedagogów współczesno-ści, T. Husen, ze skandynawską praktycznością deklaruje: „jeśli mam wybierać między wolnością a dobrobytem – wybieram dobrobyt”.

Można chyba uznać taką opinię za wyraz braku doświadczenia – czym jest brak wolności w kraju Stalina, Kim Ir Sena, Fidela Castro? Ale czy uczonemu przystoi taka naiwność?

Tak więc sceptycyzm wobec wartości dla człowieka fundamentalnych ogar-niał nie tylko masy ludzkie, kierowane przez wielkich manipulatorów, ale i wiel-kich wizjonerów społecznych (A. Huxley), znawców duszy człowieka (B.F. Skin-ner) czy ekspertów międzynarodowych organizacji wychowania (T. Husen).

Jest ogromnie fascynującym zajęciem śledzenie łatwości, z jaką systemy totalitarne podporządkowywały sobie każdorazowo wymiar sprawiedliwości dla realizacji swoich najbardziej wynaturzonych celów społecznych. Ta okolicz-ność, w jakiś mimowolny sposób dostarcza argumentów dla katastroficznej wizji przyszłości człowieczego świata Lwa Tołstoja, w której świat będzie kierował się systemami sprawiedliwości, a nie ideałami chrystianistycznymi. Laboratoryj-nych przykładów dostarczają szczególnie kraje Ameryki Południowej, gdzie reżi-my wojskowe na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat dokonywały okrutnych zbrodni na własnych narodach w imię „sprawiedliwości społecznej”, np. Chile, Argentyna, zdając się całkowicie w realizacji represji na „niezależny” wymiar sprawiedliwości. O wymiarze sprawiedliwości w reżimach typu sowieckiego lub w laboratoriach społecznych typu kambodżańskiego Pol Pota nie ma nawet co mówić, bo trudno te instytucje nazywać wymiarem sprawiedliwości.

Ale to szczególne czasy XX w., nie mające wcześniejszych precedensów w skali poniewierania podstawowych właściwości humanitaryzmu.

Tęsknota i pragnienie wolności oraz życia godnego jest archetypem ludzkiej kultury o korzeniach, rzec można z przesadą, biologicznych. Można by wskazy-wać na różne religie, wzory kulturowe, ustroje społeczne, gdzie godność jednostki i wolności obywatelskie, przynajmniej w literze prawa oraz w głoszonych doktry-nach, były niemal sakralizowane. Można by zapewne znaleźć równie dużo przy-kładów, kiedy to prawo, doktryna religijna czy filozoficzne paradygmaty z róż-nych pobudek i racji tę wolność i godność człowieka ograniczały, kwestionowały lub w inny sposób poddawały reglamentacji. To obszerne i nader ciekawe pole poszukiwań i porównań.

Nie licytując przeto doniosłości lub przewagi którejkolwiek z tych orienta-cji – zgódźmy się, że godność człowieka jako wartość jest trwałym elementem europejskiej myśli filozoficznej, polityka jest trwałym elementem rzeczywistości zorganizowanego człowieczeństwa, a sprawiedliwość jest nieusuwalnym przed-miotem dążeń człowieka, marzeniem i jednym z podstawowych atrybutów ładu moralnego wszystkich religii.