• Nie Znaleziono Wyników

Topografia (e)migracji lat osiemdziesiątych XX wieku

2.1. GOP: Graniczny Obóz Przejściowy

Niejako na przekór typowym bohaterom polskiej literatury emigracyjnej, w tym również polskojęzycznej prozy z Niemiec, skonstruowany jest narrator i bohater zarazem24 powieści Da‑

riusza Muszera Wolność pachnie wanilią. Nie jest on po prostu polskim emigrantem, jego tożsamość zostaje świadomie skom‑

plikowana (może też udziwniona), aby uniknąć jednoznaczne‑

go przypisania go do społeczności Polaków. Jest on „najmniejszą Czarną Dziurą w zadku kosmosu. […] masowym mordercą”25, urodzonym „omyłkowo na prastarych łużyckich grobach”26. Jest zatem Łużyczaninen o niejasnym pochodzeniu: jego ojciec, o któ‑

rym początkowo wiadomo, że był albo żołnierzem niemieckiej służby pogranicza albo radzieckim oficerem, okazuje się w końcu Żydem z galicyjskiego Czortkowa. Jeszcze jako niemowlę bohater przenosi się wraz z babką na polską stronę granicy, do Rzepina.

Społeczna marginalność tej postaci jest dodatkowo podkreślana przez jej geograficzną i etniczną pograniczność.

Kiedy dorosły bohater odchodzi od żony i dzieci, udaje się – po przygodzie bezdomności na hanowerskim dworcu – do obozu przejściowego we Friedlandzie27. Trasa z Hanoweru do Friedlandu, częściowo pokonana pociągiem, częściowo pieszo, ma charakter pielgrzymki lub drogi pokutnej: „[…] to pewnego rodzaju oby‑

czaj w Dolnej Saksonii, droga do Canossy dla nędzarzy, pokutny szlak dla każdego repatrianta niemieckiego pochodzenia”28. Opis obozu przejściowego wyraźnie nawiązuje do instytucji obozów

24 Bohater usiłuje uzyskać w Niemczech status późnego przesiedleńca, co mu się oczywiście udaje. Jednocześnie określa on poznanego na dworcu w Ha‑

nowerze Skunksa Marchewę mianem „w pewnym sensie rodaka”, por. Muszer, Wolność…, s. 31.

25 Muszer, Wolność…, s. 7.

26 Ibidem, s. 9.

27 Miejsce znane właśnie dzięki zlokalizowanemu tam obozowi przejścio‑

wemu (Grenzdurchgangslager). Obóz został założony zaraz po 1945 roku przez Brytyjczyków. Do dziś przewinęło się przezeń ponad 4 miliony ludzi, jak poda‑

je nowa strona internetowa obozu, por. http://www.grenzdurchgangslager‑frie‑

dland.niedersachsen.de (01.10.2012); na rok 2014 zaplanowane jest otwarcie Muzeum Friedlandu (por. ibidem).

28 Muszer, Wolność…, s. 38.

nazistowskich. Nie jest to wprawdzie fabryka śmierci29, ale swego rodzaju „zakład przetwórczy”, produkujący Niemców:

W żadnym razie obozu we Friedlandzie nie wolno pomylić z innymi obozami z historii Niemiec. Pragnę to podkreślić, aby nikomu nic głupiego nie wpadło przypadkiem do głowy.

[…] Friedland jest obozem swoistego rodzaju. Nazywa się go skromnie i bezfantazyjnie Granicznym Obozem Przejś‑

ciowym. […] Friedland to obóz, w którym z normalnych, zwyczajnych ludzi – obecnie pochodzących głównie z Europy Wschodniej i Azji – robi się prawdziwych Niemców. Wszyst‑

ko jedno, kim dotychczas, czyli właściwie przez całe swoje życie, byłeś – wchodzisz jako Rosjanin, Litwin, Polak, Rumun czy Kazach, a wychodzisz jako Niemiec. We Friedlandzie pro‑

dukuje się masowo Niemców! I dobrze, że tak jest30.

Narrator kończy opis stwierdzeniem „I dobrze, że tak jest”, które można uznać za przyzwolenie, a nawet akt sympatii wo‑

bec nowego planu stworzenia. Właśnie mimo negowania podo‑

bieństw do „innych obozów z historii Niemiec” proza Muszera do tych podobieństw wciąż nawiązuje – Friedland to bowiem miejsce masowej produkcji (Niemców), na dodatek szybkiej pro‑

dukcji, pobyt bohatera trwa tam zaledwie dwa dni. Po otrzyma‑

niu „zaświadczenia rejestracyjnego” („jednego z najważniejszych papierów, jakie jest w stanie posiąść owczarek alzacki”31) i „do‑

wodu osobistego wypędzonego” bohater opuszcza Friedland, „na własnych nogach […], a nie przez komin”32. Po powrocie do Ha‑

noweru każe sobie natychmiast „wytatuować […] na ramieniu numer […] zaświadczenia rejestracyjnego”33. Podróż (przygodę?) kontynuuje „[j]uż jako oznakowane bydło”34. Moment opuszcze‑

nia obozu to zatem ostatnia i jak najbardziej wykorzystana oka‑

zja do wypowiedzenia i zrealizowania (przez tatuaż) porównania Friedlandu z obozem zagłady.

Obóz jest tu miejscem metamorfozy zewnętrznej tożsamoś‑

ci, jest miejscem wielokulturowym („Uwiłem swoje legowisko

29 By przywołać tu tytuł książki Ericha Kulki i Oty Krausa z r. 1946: Továrna na smrt.

30 Muszer, Wolność…, s. 38–39.

31 Ibidem, s. 61.

32 Ibidem, s. 62.

33 Ibidem, s. 63.

34 Ibidem, s. 64.

99

R. Makarska: Granice i obozy dla migrantów

[…] między pewną rodziną z Kazachstanu a klanem z Górnego Śląska”35), a jednocześnie miejscem „ujednolicania”. To miej‑

sce oparte na etnicznej i społecznej nierówności, choć odwołuje się jednocześnie do demokratycznego (wydawałoby się) równo‑

uprawnienia; w obozie we Friedlandzie bohatera „obdarowano niemiecką narodowością i niemieckim obywatelstwem”36.

Niektóre obozy dodatkowo obdarowują mieszkańców nowy‑

mi imionami – fakt ten jest ironicznie komentowany w Anio-łach i świniach. W Berlinie! Brygidy Helbig: „Jadwiga zostawała Hedwigą, Wojciech Adalbertem, Katarzyna Kaszą, Gaś Gaszem, a Musiał Muzijalem”37. Zmiana tożsamości idąca w parze ze zmianą imienia występuje również w powieści Artura Beckera Kino Muza (2003)38. Pracownik tego samego obozu przejściowe‑

go we Friedlandzie radzi bohaterowi pochodzącemu z rodzinnych Bartoszyc polsko‑niemieckiego pisarza, by zmienił imię, wówczas metamorfoza będzie doskonała: „Co by pan powiedział na Arnol‑

da? To szansa, która już więcej się nie powtórzy – w dodatku za darmo”39. Odtąd nazywa się on nie Antek, tylko Arnold Haack.

Nawiązania do obozów hitlerowskich i stereotypów polsko‑nie‑

mieckiej historii pojawiają się również w Czarnej Matce (2008) Wojciecha Stamma40. Mowa tu o tłumie, o selekcji, wywózce41, wygląd jednego z niemieckich urzędników wywołuje u bohate‑

ra skojarzenia z gestapo: „[…] w czarnej skórze, w skórzanych spodniach, w skórzanym płaszczu”42. Obóz dla przesiedleńców znajduje się tym razem w Ramstein i sąsiaduje z niemieckimi koszarami, co uruchamia u bohatera sekwencję stereotypowych obrazów:

[…] byłem w jakiejś krainie, w czarno‑białym filmie z cza‑

sów wojny; […] z ust urzędnika wyświetlała się kronika z czasów Hitlera […]. Tak, byłem w obozie Krzyżaków, by‑

35 Ibidem, s. 48; podobnie transkulturowy jest obóz koncentracyjny.

36 Ibidem, s. 38.

37 Helbig, Anioły i świnie…, s. 18.

38 Kino Muza ukazało się w języku niemieckim w 2003 roku (wydawnictwo Hoffmann und Campe), na język polski zostało przetłumaczone przez Dariu‑

sza Muszera i opublikowane w 2009 roku w serii „Re‑Migracje” wydawnictwa Borussia.

39 Artur Becker, Kino Muza, przeł. Dariusz Muszer, Olsztyn, Wydawnictwo Borussia, 2008, s. 8.

40 Stamm, Czarna Matka…

41 Ibidem, s. 212–213.

42 Ibidem, s. 224.

łem Jagienką… Jankiem z Czterech pancernych wśród Japoń-czyków, Jankiem Klossem wśród łowców głów43.

Obóz w Ramstein jest również miejscem przemiany bohatera (Włodzimierza Wolka), choć bardziej wyimaginowanej niż rze‑

czywistej: „[…] już nie będę taki jak przedtem. Wyrośnie mi pan‑

cerz. Moje oczy nabiorą innego blasku, stalowego wejrzenia”44.

„Przemiana”, której tak bardzo obawia się narrator, jest jednak bardziej „zdradą”45 i „sprzedaniem duszy”46. Tylko jako Niemiec może on liczyć na otrzymanie wizy pobytowej, podaje się zatem za Niemca.

Obóz przejściowy to w literaturze polskiej powstającej w Niem‑

czech miejsce, w którym bohaterowie pozbywają się dotychcza‑

sowej (gorszej?) tożsamości i zmieniają ją na (w nowej sytuacji) lepszą, pożądaną – niemiecką. Zadziwiające jest w analizowanych utworach regularne pomijanie faktu, iż wszyscy imigranci trafiają do Friedlandu (czy Ramstein) dobrowolnie, jest to bowiem miej‑

sce „germanizacji” tak zwanych późnych przesiedleńców, którzy za każdą cenę (też w znaczeniu dosłownym) i na ochotnika pra‑

gną zostać Niemcami. Wyjątek stanowi tu jedynie proza Wojcie‑

cha Stamma, który z naciskiem analizuje sytuację „sprzedawania duszy”. Czarna Matka odnosi się do statusu „późnego przesie‑

dleńca”: „To zdrajca, to zaprzaniec, to jest folksdojcz, to jest ten, na którego nie warto nawet splunąć. To ktoś, kto dla pieniędzy swojej ojczyzny się zapiera, swojej matki, w twarz jej pluje, pluje w twarz Panu Jezusowi”47, wyrażając przy tym nie tylko jego am‑

biwalencję, ale również problematyzując retorykę „prawdziwych Polaków”48. Czarna Matka przedstawia bohatera będącego krok dalej niż postaci z prozy Muszera czy Załuskiego: wprawdzie też nękają go stereotypowe wizje i skojarzenia, ale jest on świadomy tego, że „ofiarą zawsze jest się na własną prośbę”49.

43 Ibidem, s. 215.

44 Ibidem.

45 Por. ibidem, s. 210.

46 Ibidem, s. 234.

47 Ibidem, s. 216.

48 Tu faktycznie są to argumenty księdza katolickiego, które bohater usłyszał w czasie spowiedzi. Ibidem.

49 Ibidem, s. 210.

101

R. Makarska: Granice i obozy dla migrantów

2.2. Obóz „na końcu mapy”

Obóz dla przesiedleńców, nazywany w najnowszej powieści Krzysztofa Marii Załuskiego „obozem dla wypędzonych”, leży w Singen, „na końcu mapy, na samym dole Niemiec”50. Jest on wprost nazywany lagrem51. To miejsce, w którym mieszkańcy na‑

wzajem straszą się „wydanym jeszcze za pana Hitlera zakazem mówienia w miejscach publicznych po polsku, rusku, jugolsku i cygańsku”52. Metamorfoza, opisywana przez Muszera w kontek‑

ście „obozów przejściowych”, nie ma w Singen nic z zewnętrznej kosmetyki, jest procesem przebiegającym wewnątrz przesiedleń‑

ców. Niemal wszyscy pensjonariusze obozu (a szczególnie pen‑

sjonariuszki, pamiętające niejednokrotnie jeszcze czasy wojny) uważają się bowiem za Niemców (Niemki). Opisywane przez narratora w Wypędzonych do raju kobiety udają zatem kogoś, kim nigdy nie były: „Singen anno domini 1989 było jak lądowanie na innej planecie. […]»spóźnieni« przesiedleńcy, aby nadrobić czas stracony za żelazną kurtyną, próbowali stać się bardziej niemiec‑

cy od rodowitych Niemców”53.

Obóz ten, nazywany czasem przytuliskiem, schroniskiem czy kołchozem54, jest też metaforą samej emigracji – doświadczenia zamknięcia czy wszechobecnego bezsensu. Decyzja o emigracji jest tu nazwana „najidiotyczniejszy[m] z idiotycznych pomysłów”55. W powieści czytamy: „Emigracja nie ma przecież żadnego sensu…

Żadnego, z wyjątkiem ostatecznego odmóżdżenia…”56. I dalej:

Mnie […] coraz bardziej wydawało się, że staję się egzotycz‑

ną rybą, jakimś glonojadem, skalarem czy inną molinezją, która przez szybę wyjątkowo zasyfionego akwarium obser‑

wuje śmieszne, dwunogie, pozbawione łusek i poczucia hu‑

moru istoty zwane tubylcami; i że te blade stwory o jasnych włosach i nalanych, czerwonych gębach, zamiast mnie po‑

zbawić życia, wsypują mi do wody suszone, witaminizowa‑

ne dafnie i żywe, tłuste rureczniki57.

50 Załuski, Wypędzeni do raju…, s. 11.

51 Ibidem, s. 12.

52 Ibidem.

53 Ibidem, s. 13.

54 Por. tytuł rozdziału: Kołchoz z widokiem na Alpy, ibidem, s. 39.

55 Ibidem, s. 69.

56 Ibidem, s. 21.

57 Ibidem, s. 25.

„Obóz na końcu mapy”, przez niektórych pensjonariuszy uważany za przejaw dobroczynności państwa niemieckiego i ro‑

dzaj patriotyzmu czy też solidarności z rodakami ze środkowej i wschodniej Europy, jest w prozie Załuskiego miejscem zdecy‑

dowanie negatywnym. Mit „dobrego gospodina Kohla” zostaje tu natychmiast obalony – właściwym powodem umożliwiają‑

cym przesiedlenia jest fakt powolnego starzenia się niemieckiego społeczeństwa58. Na ten właśnie powód wskazuje również proza Brygidy Helbig, kiedy mowa jest o „kilku pociąg[ach] młodych, żądnych przygody i dobrobytu ludzi”, które Republika Federalna importowała z Polski59.

2.3. Obóz – sanatorium

O ile obozy dla przesiedleńców ulokowane w Niemczech sta‑

wały się miejscem zewnętrznej czy wewnętrznej metamorfozy (formalnej germanizacji), o tyle inne przykłady wprawdzie wciąż jeszcze wskazują na ich heterotopiczny charakter, ale wyłącznie jako miejsce kwarantanny i regeneracji. Obóz, do którego dostaje się narrator Schwedenkräuter, przypomina szpital (polowy):

Umieścili nas chwilowo w szkole, w drewnianych pawilo‑

nach pod samym lasem. […] Dostaliśmy koce, mnóstwo ko‑

ców, można by nimi zasłać boisko piłkarskie. Pielęgniarka, dobra i piękna jak bogini, rozdawała lekarstwa. […] Współ‑

praca służby zdrowia i informacyjnej układa się doskonale, z obustronną korzyścią60.

Bohater Tadzia Jurka Zielonki (2001)61 trafia zaś do obozu dla uchodźców w austriackich Alpach. Wyjeżdża on do Austrii z mi‑

sją od stryja, by przeszkodzić w planach uchodźczych i zarazem matrymonialnych swego kuzyna. W miejscowości Treiskirchen odnajduje budynek starych koszar, w którym mieści się obóz dla uchodźców, kuzyna wraz z narzeczoną spotyka jednak dopie‑

ro w oddziale obozu, położonym w małej górskiej miejscowości – Bergen. Zajazd „Goldener Hirsch”(„Pod złotym jeleniem”)62,

58 Ibidem, s. 13.

59 Helbig, Anioły i świnie…, s. 12.

60 Kruszyński, Schwedenkräuter…, s. 9–10.

61 Zielonka, Tadzio…

62 Ibidem, s. 36.

103

R. Makarska: Granice i obozy dla migrantów

pełniący funkcje obozowe, od początku określany jest tu mia‑

nem sanatorium63 – „Specjaliści z Treiskirchen uznali widocznie, że wolny czas, górskie powietrze i wysokokaloryczna dieta to najlepsze sposoby, aby uwolnić nas raz na zawsze od bakcyla komunizmu”64. „Obozy” w polskich tekstach z Niemiec i w pro‑

zie Zielonki różnią się prawie wszystkim – w Tadziu wydają się antykomunistyczną inicjatywą społeczeństw Zachodu, w Wypę-dzonych do raju sposobem regeneracji niemieckiego społeczeń‑

stwa. Kiedy bohater prozy Załuskiego trafia do Friedlandu, wjazd pociągu na stację kolejową przypomina przybycie transportu na rampę65. Podczas gdy w Singen przed obozem dostrzec można tylko niemieckie marki samochodów („mercedesy, fałweje, be‑

emwuchy i audice”66), przed schroniskiem‑obozem Zielonki wi‑

dać „długi rząd przysypanych śniegiem syren, fiatów i trabantów z numerami rejestracyjnymi z różnych stron Polski oraz dwa au‑

tokary Orbisu”67.

Uwikłany w historię rodzinną i zarazem miłosną Tadzio jest jednocześnie wplątany w miejsce‑sanatorium, które – choć leży w strefie wolności – jest miejscem zamkniętym, jest miejscem‑

‑etapem (miejscem przejściowym) w oczekiwaniu na status azy‑

lanta lub w drodze do innego kraju. Wizje sanatorium i urlopu w górach w niczym jednak nie przypominają sekwencji z filmów o II wojnie światowej, jak było to na przykład w Czarnej Matce.

Są jedynie zakłócane migawkami z dziejów pensjonariuszy in‑

nych nacji. Z przeszłości wyzierają opowieści o trzech albańskich nożownikach68, o pani Mateczko, której co noc śni się biuro pasz‑

portowe69, albo o Rumunach zza ściany, którzy – aby dostać się do Bergen – „musieli przełazić przez druty kolczaste, czołgać się przez zaorane pole, gdzie do nich strzelano, a potem przepłynąć Dunaj, odgarniajac na bok kry”70. Czas upływa bohaterowi na

63 Konieczne wydaje się porównianie z sanatorium z Czarodziejskiej góry Thomasa Manna.

64 Zielonka, Tadzio…, s. 38.

65 Por. Załuski, Wypędzeni do raju…, s. 85n.: „Nim wybrzmiał pisk hamul‑

ców, drzwi we wszystkich wagonach były już otwarte na oścież. Pierwsi wybie‑

gli na peron mężczyźni. […] Po nich w drzwiach ukazały się kobiety […]. Na końcu wyszły dzieci i siwowłose babiny […]. Z dworca do obozu było kilkaset metrów”.

66 Ibidem, s. 13.

67 Zielonka, Tadzio…, s. 34.

68 Ibidem, s. 49.

69 Ibidem, s. 59.

70 Ibidem, s. 55.

bezskutecznym przekonywaniu kuzyna do powrotu do kraju, spa‑

cerach z jego piękną narzeczoną, przyglądaniu się, jak inni jeżdżą na nartach, chodzą na dyskoteki czy robią zakupy. Obóz‑sanato‑

rium w Bergen zdaje się należeć już do innego świata, bardziej niż metaforą zamknięcia jest ucieleśnieniem oczekiwania na wol‑

ność, a wolność jest tu kojarzona nie z polityką, lecz z podróżą i przygodą:

Jak wszystko dobrze pójdzie, już wkrótce dostaniemy pa‑

piery i wyrwiemy się stąd. I cały świat stanie przed nami otworem: Australia, Azja, Afryka! […] Jestem pewien, że bę‑

dzie to równie ciekawe jak te „Tomki” Szklarskiego, które czytałeś mi w Mielnikach! Pamiętasz?71