• Nie Znaleziono Wyników

Ireny, W rocznicę Grunwaldu

4

We wszystkich pismach polskich w tym roku dużo piszą o rocznicy bitwy pod Grunwaldem, ale jeszcze nie spotkałem się rocznicy tej z punktu widzenia łączności Litwinów z Polakami. A jednak jest to pierwszy wielki wypadek dziejowy, w którym te dwa narody wystąpiły łącznie i niemała tkwi w nim nauka dla czasów dzisiejszych.

Zapewne łączność Litwy z Polską nie była wynikiem jakiejś wzajemnej sympatii albo poglądów dynastycznych Jagiellonów. Raczej potrzeba, pewna konieczność po-lityczna musiała skłonić obie strony do zawarcia sojuszu, przy utrzymywaniu swej sa-modzielności wewnętrznej. Przemawia za tym nie tylko to, że w polityce, jak teraz tak i w owych czasach, uczucia wielkiej roli nie grały, ale i ten fakt, że łączność, początkowo dość luźna i przy pierwszych zmianach na tronie łatwo mogąca się rozbić, jednak prze-trwała i wzmacniała się stopniowo. Przemawia za tym też stan, w którym oba państwa wówczas się znajdowały i niebezpieczeństwa, które je z zachodu i ze wschodu otaczały.

W łączności jedynie znajdywały one siłę potrzebną do odporu, którego pierwszym obja-wem była bitwa pod Grunwaldem, a późniejszymi – ciągłe wojny na wschodzie.

4 Ireny, W rocznicę Grunwaldu, „Kurier Litewski” R. VI (1910), nr 74. Poprzedzone objaśnieniem redak-cji: Autorem artykułu niniejszego jest jeden z najwybitniejszych dostojników Kościoła, obywatel i kapłan, cieszący się powszechną w kraju czcią i szacunkiem. Głos jego cytujemy skwapliwie, jako najlepszy przy-kład intencji, które w społeczeństwie polskim żyją i zwyciężyć muszą wszelką waśń i burze dziś jeszcze targające krajem naszym tak często. Słowa i myśli niniejsze są dowodem niezbitym, iż w naszym stosunku do Litwinów zwycięża zasada trzeźwej sprawiedliwości, z dawną skojarzonej dla bratniego narodu miłością.

Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

73 Ireny, W rocznicę Grunwaldu

Litwa, już wtedy mocno podlegająca wpływom słowiańskim, przez tę łączność od wpływów tych się nie oswobodziła, ale zamieniła je na wpływy bądź co bądź więcej roz-wojowe i moralnie korzystniejsze. Prawda, że wielką szkodę owe wpływy wyrządziły jednolitości narodu litewskiego, ale szkoda to była nieunikniona i w owych czasach ani przez państwo ruskie, ani przez Polskę nie była zamierzona, a prostym wynikiem kultury narodu litewskiego będąca. Jednak łączność z Polską i wiara katolicka nie dały zniknąć narodowości litewskiej, dały natomiast krajowi kilka wieków potęgi i chwały.

Na nieszczęście samowiedza narodowa Litwy obudziła się dopiero po upadku tej potęgi i pchnęła wielką ilość ludzi czynnych w duchu narodowym na tory nacjonalizmu XIX i XX wieku, tj. nacjonalizmu niechrześcijańskiego, opartego na nienawiści i dają-cego wskutek tego głównie ujemne objawy.

A jednak jeżeli by łączność z Polską, powodowana koniecznością polityczną, nastą-piła w chwili, kiedy samowiedza narodowa na Litwie już istniała, o ile by piękniejsza była historia tych dwóch wolnych, według pojęcia owych czasów narodów, dających wspólny odpór niebezpieczeństwom zewnętrznym i swobodnie, po swojemu rozwija-jących się wewnętrznie. Ale czyż potrzeba tej wspólnoty przez utratę bytu samoistnego ustała? Zdaje mi się, że już nie politycznie, ale narodowo, niebezpieczeństwa owych czasów, zażegnywane wspólnie w ciągu blisko pół tysiąca lat, dziś jeszcze istnieją, a bo-daj czy nie są groźniejsze niż kiedykolwiek. Nie sądzę, aby potrzeba się było nad tym rozwodzić i przypuszczam, że każdy Litwin i Polak przyzna mi słuszność. Dziś o soju-szu takim, jaki był zapoczątkowany przez Władysława Jagiełłę i Jadwigę, a dokończony przez Zygmunta Augusta, mowy być nie może, ale sojusz miłości, sojusz współdziała-nia, sojusz wzajemnego uznania i pomocy jest więcej niż kiedykolwiek potrzebny dla obu stron.

Podstawą dlań musi i może być jedynie szczere i wzajemne uznanie praw narodo-wych, bez żadnej ukrytej myśli o rozszerzaniu swoich granic językonarodo-wych, owszem, z jasną wolą utrzymania granic obecnych, dla obydwu narodów znakomicie uszczuplo-nych przez czas i wypadki, ale przy wzajemnej pomocy i na gruncie myśli katolickiej, w której szczerze trwające narody nie giną, dające się obronić. Litwa na tym by wygrała, bo wytworzyłaby się jednolita działalność kulturalna zupełnie prawna i lojalna, która dziś jest mocno przez prądy pogańsko-narodowościowo nadszarpana. Polska zaś nic na tym by nie straciła, bo szlachta litewska, spolszczona, mogłaby być szczerze litewska, a jednak kultury polskiej wyrzekać by się nie potrzebowała; również jak szlachta czeska, choć jest szczerze czeska, nie może się wyrzec kultury niemieckiej, choć jej to łatwiej uczynić niż polsko-litewskiej, bo bądź co bądź czeska kultura jest realną siłą, gdy kultura litewska jest jeszcze słaba, dziecinna.

Pod względem siły narodowej i kulturalnej polski naród też na tej łączności zyskał-by dużo. Sądzę, że sporo osób w zasadzie na te wywody zyskał-by się zgodziło, ale znajdują trudności w wykonaniu, trudności, które jednak przy bliższym rozpatrzeniu nie okażą się tak wielkimi, choć wyglądają na nieprzezwyciężone, bo mało kto stara przyjrzeć się dokładniej potrzebom tej łączności.

Pierwszym dążeniem winno być, zdaje mi się, szczere staranie wszystkich narodo-wości kraj litewski zamieszkujących, dokładnego poznania języka litewskiego i wpro-wadzenia go do użytku, nie rodzinnego, bo języka się swojego przyrodzonego nie zmie-nia, ale do użytku domowego w stosunku np. ze służbą i z wszystkimi tymi, dla których jest on językiem ojczystym, najmilszym.

74

Drugą koniecznością byłoby do kulturalnej działalności w kraju język litewski wpro-wadzić, wstępując do kulturalnych związków litewskich i pomagając zdrowemu szkol-nictwu litewskiemu w miarę możności; dalej, popierając zdrową literaturę litewską, nie tylko pieniędzmi, ale kto może i osobistą pracą. Dałoby to możność rozwoju literatury zdrowej, opartej na zasadach chrześcijańskiej miłości, dałoby to możność rozwoju ludu nie na drogach gwałtu i przewrotu, ale na drogach dla społeczeństwa i państwa równie pożądanych, prowadzących do rozkwitu umysłowego i materialnego, a nie do bezpłod-nej nienawiści i zawiści.

Postawienie kwestii szczerze na tym gruncie prędko by wywarło wpływ kojący na rozgoryczone jeszcze sfery narodowe litewskie, bojące się pewnej zaborczości ze strony Polaków i wskutek tego przechodzące łatwo do taktyki zaczepnej, która znowu rozdraż-nia polską część ludności.

Znam dwór na Litwie, w którym ludzie z uczucia są Polakami, gorąco język, naród i historię kochającymi, a w którym z zasad katolickich, tj. sprawiedliwości i miłości wychodząc, tą drogą postępują i wiem, że ten dwór jest szanowany i ceniony przez osoby bardzo gorąco po litewsku czujące i uchodzące w mniemaniu innych sąsiadów za szowinistów narodowych.

Bez starania zobopólnego łączność polityczna w pierwszych dwóch wiekach jej trwa-nia nie dałaby się utrzymać; również bez starań zobopólnych łączność kulturalna i miłość chrześcijańska i w obecnej chwili utrzymać się, a tym bardziej odzyskać się nie da.

Wysoce w czasie unii kulturalnie rozwinięta Polska nie bała się oddać swego tronu księciu, pewno daleko niżej kulturalnie stojącemu i nic na tym nie straciła.

I dziś nie należy się bać i stronić od narodu niżej literacko (bo żeby kulturalnie, tego powiedzieć nie można) stojącego i dziś na tym nic się nie straci.

Ale jeżeli ongi z powodu braku samowiedzy narodowej Litwa pewno nie politycznie, ale kulturalnie na łączności straciła, to i ona dziś tego bać się nie potrzebuje, a ogólny byt kraju i przyszłość jego na takiej łączności tylko wygrać mogą z ogromną korzyścią moralną dla siebie i z korzyścią dla całego państwa, bo zamiast zasad przewrotowych za-panowałyby w kraju zasady nowego konserwatyzmu, do którego lud nasz jest tak skłon-ny, ale konserwatyzmu, jakem powiedział, zdrowego, tj. takiego, który zachowując co warte zachowania, oględnie i wytrwale postępuje i rozwija kraj umysłowo i materialnie.

Kraj zaś taki rozwijający się na zasadach chrześcijańskich pomimo ciężkich warunków bytu, kraj dający przykład zgody socjalnej, wzajemnej miłości i pomocy, a sięgający od granic austriackich i pruskich aż po Dźwinę i Wilię, musiałby z czasem zdobyć szacunek i wartość nawet w oczach nieprzyjaciół, a przynosząc państwu niepoślednią siłę mo-ralną i materialną, musiałby zyskać nawet względy sfer dziś nami tak pogardzających.

Oby pamięć na wielkie wspólne zwycięstwo roku 1410 była bodźcem dla wszystkich do nowej takiej wspólnoty, prowadzącej do zwycięstw nie na krwawym polu bitwy, ale na polu rozwoju kultury, dobrobytu i narodowej moralności równie Polski, jak Litwy.

Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

75