• Nie Znaleziono Wyników

Mir., Litwini i Grunwald

7

Odczyt pt. Polska a kwestia litewska, wygłoszony przez prof. Konecznego w Krakowie, podany przez nas w obszernym streszczeniu8, wywołał, jak należało ocze-kiwać, w prasie litewskiej obszerne komentarze.

Przede wszystkim zabrał głos nacjonalistyczny „Viltis”. Vilniškis na szpaltach tego pisma ostro i stanowczo wypowiada się przeciwko udziałowi Litwinów w uroczystoś-ciach grunwaldzkich w Krakowie. Polemizując na wstępie z wywodami historycznymi prof. Konecznego, Vilniškis przechodzi do stosunków obecnych i zbija twierdzenie pre-legenta, że polonofobia Litwinów wzrosła pod wpływem rusyfi kacji.

„A lekceważenie prasy, niedopuszczanie języka litewskiego do kościołów, pogarda drukowanego słowa litewskiego? Kto wie, czy by się znalazł obecnie na Litwie chociaż-by jeden Polak, dziennikarz czy literat, który chociaż-by umiał po litewsku i śledził za życiem litewskim? Koneczny mówi o sprawach, których nie rozumie. W całym jego referacie jest tylko jeden ustęp, zgadzający się z prawdą historyczną, a mianowicie, że na Litwie nie było emigracji polskiej, że Polacy litewscy są to spolszczeni Litwini. Lecz o tym myśmy dawno wiedzieli i to nie jest dla nas żadną nowiną. Tylko zdanie to Konecznego zupełnie nie będzie krępowało Polaków litewskich. W razie potrzeby będą oni wypowia-dali pogląd przeciwny, twierdząc, że Polacy na Litwie są emigrantami z Polski. Według okoliczności, warunków i potrzeby będą fakty zmieniane i naciągane do będącego na dobie interesu”.

Przechodząc wreszcie do kwestii udziału Litwinów w uroczystościach grunwal-dzkich, Vilniškis pisze:

„Godną zaznaczenia jest okoliczność, iż działacze polscy zdobywają się na mówienie i pisanie o Litwinach dopiero wówczas, gdy społeczeństwo polskie przygotowuje się do jakiegoś doniosłego kroku na rzecz swego narodu. Tak tedy w okresie wolnościowym,

7 „Kurier Litewski” R. VI (1910), nr 141.

8 Kwestia litewska a obchód grunwaldzki, „Kurier Litewski” 1910, nr 129.

Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

79 Mir., Litwini i Grunwald

gdy Polacy sądzili, iż nadeszła stosowna pora do czynnej polityki na zewnątrz, pod-niesiono kwestię litewską w prasie polskiej; po uspokojeniu się atoli ogółu, działacze polscy całkowicie zamilkli. Dalej, za każdym razem przed wyborami do Dumy, Polacy na Litwie znów zapoczątkowywali nawoływanie Litwinów do zgody. Mijają wybory – wszystko urywa się. Polacy przestają się nami interesować. Litwini pozostają, jak byli, w oczach ich quantité negligeable.

Oto i nastrój ogółu polskiego podniósł się wobec rocznicy bitwy pod Grunwaldem;

wszyscy gotują się na dzień 15 lipca do jej uroczystego obchodu, przygotowują się do odsłonięcia w Krakowie pomnika Jagiełły i pragnęliby, aby w tym święcie uczestniczyli również Litwini – nie ci Litwini, zowiący się przed nami Polakami, a w Warszawie Litwinami, lecz Młoda Litwa, krocząca własnymi drogami. Z tego powodu od dawna już w prasie polskiej od czasu do czasu wyrażana jest myśl, iż wypadałoby Młodej Litwie, tym spadkobiercom dawnych rycerzy grunwaldzkich i byłym sojusznikom Polski, we-spół z Polakami wystąpić w uroczystości krakowskiej i przez to jakby poniekąd odnowić węzły unii.

Że Polacy namawiają nas wespół z nimi do obchodzenia wielkiego dzieła przeszło-ści, jakim jest bitwa grunwaldzka, w tym nie ma nic zadziwiającego: zwycięstwo grun-waldzkie jest najjaśniejszą kartą w dziejach obu narodów. Lecz sposób tego namawiania, jeśli nie rani nas dotkliwie, to co najmniej nie jest w stanie nas zbudzić i wzruszyć.

Niechby Litwini uczestniczyli w święcie krakowskim, niechby się tam pokazali. Lecz czy na wiele to przydałoby się naszym stosunkom zobopólnym? Po święcie wszystko powróciłoby do dawnego trybu.

W jakim celu, na co i po co uchwalono w Krakowie obchód grunwaldzki, my, Litwini, nie wiemy, wspólnie obchodzić go nie przygotowujemy się, bo w stosunkach życiowych naszych, Młodych Litwinów z Polakami były dotychczas jedynie sprzeczno-ści, a nie było ze strony polskiej ani jednego kroku poważniejszego, aby te sprzeczności złagodzić. Tylko oto wszędy słyszymy wołanie: przychodźcie do nas i cudownie wszyst-ko polepszy się; okryjemy ciało chore nową odzieżą, upiększymy je i ono natychmiast wyzdrowieje. Wątpliwa to rzecz!... Postanowiliście odegrać sztukę, sami jedni bez nas rozdaliście role; tylko oto okazało się, iż brakuje aktorów. Natenczas przypomnieliście sobie i o nas; przyjmijcie, najmilsi rolę, której nikt inny nie może wykonać i która wam bardzo przypadałaby do twarzy. Prosimy bardzo a bardzo, nie odmawiajcie… Może by-śmy ją przyjęli, ale roli tej my nie rozumiemy, jest ona dla nas niewyraźna”.

W tonie nieco łagodniejszym przemawia drugi dziennik litewski, „Lietuvos Žinios”, lecz również stanowczo jest przeciwny udziałowi Litwinów w uroczystościach krakow-skich.

„Pobicie przez naszych przodków wroga pod Grunwaldem – czytamy – zatamowało falę powodzi niemieckiej, która usiłowała zalać Litwę i Polskę i uratowało nas, nie-wątpliwie, od zguby, której nie uniknęli współrodacy nasi – Prusacy. Nie mniej ważną była chwila ta i dla Polaków. Nic też dziwnego, że Polacy się szykują do uroczystego obchodu rocznicy. Na uroczystości te Polacy zapraszają i nas, Litwinów. Zapraszają nas do wspólnego obchodzenia rocznicy wypadku dziejowego, który, jak się wyraża komi-tet obchodu grunwaldzkiego, przyczynił się do rozwoju kultury i potęgi polskiej i do

80

zawarcia unii polsko-litewskiej, dzięki której Polska się wzniosła na stopień państwa potężnego.

Polacy, obchodząc to święto, mogą się przynajmniej cieszyć z potęgi minionej. Z cze-go zaś mamy się cieszyć my, Litwini? Azali z tecze-go, że lud litewski został uciemiężony pańszczyzną, pozbył się ziemi, doczekał się pogardy języka ojczystego?

Długoletnia walka i wreszcie zwycięstwo nad Krzyżakami zgotowały nam nową, wcale nie mniejszą biedę, skutki której nasz lud dźwigał na swych barkach aż do uwłasz-czenia.

Nie mamy więc z czego się cieszyć. Byliśmy prześladowani przez los surowy, dopie-rośmy się obudzili ze snu długiego, dziś znowu jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron przez wrogów nie mniej niebezpiecznych od tych, jakimi byli Krzyżacy pięćset lat temu.

Krzyżacy mieli apetyt na nasze bogactwa, czynili usiłowania, by zagrabić nam zie-mię, obecni zaś wrogowie dążą do tego, by ostatecznie wydrzeć i zniszczyć to, co jest dla nas najdroższe – narodową indywidualność naszą, chcą stłumić młodziutką kulturę naszą, chcą zniszczyć pączek zaledwie poczynającej rozwijać się świadomości narodo-wej. Chwila dzisiejsza nie jest dla nas odpowiednia do obchodzenia rocznicy pomyśl-nych popisów na polu bitwy z dawpomyśl-nych czasów.

Energię naszą i grosze tak potrzebne w chwili obecnej musimy zużyć nie na uroczy-ste obchody, lecz na usuwanie chwastów tamujących wzrost naszej pracy kulturalnej i postępowej. Wówczas tylko będziemy mogli dążyć śladem sąsiadów naszych, gdy się pozbędziemy wszelkich pasożytów, tamujących nam drogę do rozwoju kulturalnego.

A więc udział nasz w świętach polskich byłby nie na miejscu i my tam nie pójdziemy.

Przyczyniliśmy się do podniesienia kultury i potęgi polskiej, a teraz wzmacniajmy swoją kulturę, własne siły zużyjmy dla siebie.

Imię Litwy i Litwina stało się synonimem dla Polski i Polaka. Zapraszając nas na to święto polskie, Polacy chcą przekonać cały świat, że unia lubelska jeszcze i po dziś dzień istnieje, że Polska i Litwa jeszcze stanowią jedno ciało – Polskę. Udział Litwinów w tym święcie jest potrzebny dla Polaków tylko jako ozdoba, a taka rola nam się wcale nie uśmiecha…”.

Z zestawienia powyższych dwóch głosów reprezentujących przeważającą opinię społeczeństwa litewskiego wniosek daje się wyciągnąć dość pesymistyczny. Propozycja ze strony komitetu krakowskiego nie znalazła wśród Litwinów przyjęcia przychylnego.

Byliśmy na to przygotowani i zaznaczyliśmy swój pogląd sceptyczny, zamieszczając streszczenie odczytu prof. Konecznego. My tu, na miejscu, wiemy dobrze, jak trudno urzeczywistnić wszelką myśl o wspólnej akcji z Litwinami, jak ciężko jest przekonywać ludzi uprzedzonych i upartych.

Prasa miejscowa polska nie dlatego zaniechała omawiania zasadniczego stosunków polsko-litewskich, by kwestia ta, jak sądzi „Viltis”, ją nie obchodziła, lecz tylko dlatego, że wszelkie nasze twierdzenia były i są przyjmowane z drwinami, niechęcią, a nieraz i z wyraźną złą wolą. To zraża do ponawiania prób.

W Krakowie sądzą inaczej i mają nadzieję, że usiłowania nawiązania zgody odnio-są wreszcie skutek. Prof. Koneczny, w liście do nas, przesyłając nam swój gruntownie opracowany odczyt, pisze między innymi: „Nie mam wiary, żeby się to dziś na coś zda-ło, ale siać trzeba i jest obowiązkiem, chociaż żniwo niepewne i nie do tego należy poko-Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

81 Józef Albin Herbaczewski, W kwestii sporu polsko-litewskiego słów kilka

lenia. Wierzę, że podobnie jak we fi zycznym, tak też i w moralnym świecie nic nie ginie i każda praca kiedyś na coś się przyda”. Złote słowa, które może wygłaszać tylko czło-wiek głęboko wierzący w moralny postęp ludzkości i w ostateczny tryumf słuszności.

Słowa te powinny być dla nas, tu, otuchą i zachętą do dalszej żmudnej pracy i wy-trwania na trudnym i odpowiedzialnym stanowisku łącznika pomiędzy Polską a Litwą.

Dziś Litwini niechętnie wspominają o wspólnej przeszłości, o wspólnej doli i niedoli;

przyjdzie jednak czas, gdy rozdrażnienie ucichnie i zabłyśnie jutrzenka nowej unii, nie przeciwko państwu rosyjskiemu, jak inspiruje podejrzliwy „Wilenskij Wiestnik”, lecz przeciwko zakusom grasujących w nim z coraz większą swobodą szkodników.

Na obchodzie grunwaldzkim Litwini będą nieobecni, nieobecność ich odczuje Polska nie jako brak niezbędnej dekoracji, lecz jako brak członka rodziny, chwilowo poróżnio-nego, którego powrót jednak pierwej czy później jest spodziewany na pewno.

***

Józef Albin Herbaczewski, W kwestii sporu polsko-litewskiego