• Nie Znaleziono Wyników

Józef Albin Herbaczewski, Uroczystość grunwaldzka i Litwa 5

***

Józef Albin Herbaczewski, Uroczystość grunwaldzka i Litwa

5

Z dawien dawna wszystkim wiadomą jest prawdą, że groza niebezpieczeństwa jedno-czy i brata powaśnione narody i ludy. Gdyby nie groza niebezpieczeństwa krzyżackiego, wątpić można, czy by się dokonało tak potężne zjednoczenie rycerstwa polsko-litewsko--ruskiego na polach Grunwaldu – zjednoczenie, nagrodzone jednym z najwspanialszych w dziejach zwycięstw!...

Czyżby chwila obecna, wystawiona na próbę jeszcze większej grozy niebezpieczeń-stwa, miała zaprzeczyć tej prawdzie? Czyżby w miarę wzmagania się tej grozy wzrastać miała wzajemna niechęć i nienawiść tych zwłaszcza narodów, których dzieje zawierają w sobie tyle przestróg i napomnień straszliwych, tyle obowiązków niezrealizowanych?...

Czyżby aż do szaleństwa powaśnione narody nie „chciały chcieć” się opamiętać, ocknąć w promieniach jasnej idei braterstwa, wciąż zabijanej przez złą wolę i wciąż odradzają-cej się gdyby Feniks?...

Czyżby pyszałkowata, dzisiaj, niestety, modna p r o w o k a c j a n i e b e z p i e c z e ń s t w a miała doprowadzić zaślepione umysły do iście średniowiecznego opętania (eritis sicut Deus) – do wiary w „boską moc” szarlatańskich zaklęć?...

Jakaż odpowiedź na te smutne a bolesne refl eksje? Azali negatywna? Przenigdy!

Potęga dobrej woli ma tę właściwość, że się przejawia w chwili największego nie-bezpieczeństwa. Ta chwila już się zbliża. Zwiastują ją ci nieliczni, którzy stoją „na straży czuwania”. Do niedawna im złorzeczono, dziś atoli głos ich działa gdyby dalekie grzmo-ty nadciągającej burzy…

*

Spośród narodów narażonych na największe (bo ze wszystkich stron osaczające) nie-bezpieczeństwo naród litewski niezaprzeczenie najmniej jest przygotowany do odparcia tego niebezpieczeństwa grozy, Idea jedności przemocą się ciśnie do głowy stroskanego o los swej ojczyzny Litwina, poddając trwożne myśli: „gdzież są przyjaciele twoi? sam będziesz walczył z dziesięciokrotnie liczniejszym, silniejszym wrogiem? czy się osto-isz? czy wzgardzisz przyjaźnią narodu polskiego, który do ciebie dłoń wyciąga, abyś z nim wspólnie walczył o wspólną wolność wydziedziczonych?”…

Oczywiście można te myśli okłamać p r z e k o r n y m i myślami, lecz czy na długo?

Przekorne bowiem myśli prowokują jeszcze trwożniejsze myśli o niebezpieczeństwie, więc jeśli człowiek nie jest szaleńcem, myśl o niebezpieczeństwie przemienia w c z y n b e z p i e c z e ń s t w a…

Tradycja Grunwaldu żywie w Polsce i Litwie. Tej tradycji brzmienie takie: jeżeli mobilizacja sił militarnych przeciwko wrogom zewnętrznym dziś jest utopią, to

mobi-5 „Głos Narodu” R. XVIII (1910), nr 154.

76

lizacja, zjednoczenie s i ł m o r a l n y c h jest koniecznością, bezpośrednio wypływającą z dziejów Litwy i Polski!

Niepomiernie przykrą pracą jest jałowa argumentacja, uzasadniająca potrzebę tak pojętego zjednoczenia sił moralnych Litwy i Polski. Pomimo na pozór druzgocących zarzutów, łączność Litwinów z Polakami wobec ciągłej grozy niebezpieczeństwa jest i będzie k w e s t i ą n a g ł ą, niedającą się demagogicznie rozwiązać.

„…Czyż potrzeba tej wspólnoty przez zatratę bytu samoistnego ustała? – są słowa Ireny’ego – zdaje mi się, że już nie politycznie, ale narodowo niebezpieczeństwa owych (dawnych) czasów, zażegnywane wspólnie w ciągu blisko pół tysiąca lat, dziś jeszcze istnieją, a bodaj czy nie są groźniejsze niż kiedykolwiek. Nie sądzę, aby potrzeba się było nad tym rozwodzić, i przypuszczam, że każdy Litwin i Polak przyzna mi słuszność.

Dziś o sojuszu takim, jaki był zapoczątkowany przez Władysława Jagiełłę i Jadwigę, a dokończony przez Zygmunta Augusta, mowy być nie może, ale sojusz miłości, sojusz współdziałania, sojusz wzajemnego uznania i pomocy jest więcej niż kiedykolwiek po-żądany i potrzebny dla stron obu”6

W tym samym duchu przemówiła do Litwinów Konstancja Skirmunttówna, autorka Dziejów Litwy – szczera Litwinka „z polską kulturą” albo „starolitewską”, jak ją nazy-wają Litwini, którzy wciąż ją posądzają o „protegowanie polskich interesów”.

Dla Litwinów „z polską kulturą” (szlachty) wielce bolesna jest „likwidacja unii”, bezwzględnie i fanatycznie prowadzona przez litewską inteligencję ludową. Bolesne jest dla nich zwłaszcza to lekceważenie dziejów s t a r e j L i t w y. Temu uczuciu boleści daje wyraz Skirmunttówna, mówiąc („Kurier Litewski”): „Trudno o niebezpieczniejszą chwi-lę dla zdrowego rozwoju narodowego jak ta, w której lud litewski obudził się z letargu.

Bo czym jest odrodzenie narodowe przy pozrywanych niciach rodzimej tradycji i gma-twaniu jej resztek w zmyśle i sercu ludu nieprzyjacielską ręką?... Lud litewski przez usta swej inteligencji wypowiada dziś tak niedojrzałe i niesprawiedliwe sądy o swej własnej i całokrajowej przeszłości, że ludziom wykształconym u nas opadają ręce i w inną stronę odwracają się oczy… Trudno, abyśmy wymagali od uczonych nielitewskich, aby z pie-tyzmem i miłością badali nasze stare dzieje, kiedy młoda inteligencja litewska na unię i czasy pouniowe wylewa dziś tyle chorobliwej żółci i z cudzych arsenałów pociski na nie rzuca i kamienie. Ta więc jest przyczyna zaćmienia w wykształconej społeczności naszej dawnego uwielbienia dla bohaterskiej Litwy!”…

*

Dla inteligencji litewskiej głosy Ireny’ego i Skirmunttówny wydają się „głosami po-grobowców” dlatego, że są odosobnione, że nie mają znaczenia ani wpływu decydujące-go w tych warstwach społeczeństwa polskiedecydujące-go, których opinia waży na szali pojednania polsko-litewskiego. Zdaniem Litwinów – większa część szlachty litewskiej, której li-tewskości tak pięknie broni Skirmunttówna, znajduje się pod zgubnym wpływem poli-tyki polskich „endeków”, wrogo usposobionych do samej idei odrodzenia narodowego Litwy. Zaś inteligencja polska na Litwie zajmuje wobec Litwinów tak niewyraźne

stano-6 „Kurier Litewski” 1910, nr 74. Pod tym pseudonimem pisze jeden z wybitnych dostojników Kościoła (przyp. autora).

Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

77 wisko, że już a priori nie budzi zaufania. – Tym bardziej inicjatywa pojednania polsko--litewskiego musiałaby wyjść teraz „z s e r c a n a r o d u p o l s k i e g o”.

„Dotychczas polepszyły się nasze stosunki z Polakami – pisze wileńskie pismo

„Viltis” – Szanowni autorowie (Ireny i Skirmunttówna) całym sercem pragną usunąć wzajemne nieporozumienia i utorować drogę zgodzie. Niewątpliwie i Litwini tego sa-mego pragną. Atoli k t o nas może pogodzić? Zaiste tylko my sami! W danej chwili po-winna nas obchodzić nie teoretyczna, lecz praktyczna strona kwestii zgody. W teorii wszyscy się zgadzamy, że trzeba się wystrzegać polityki nienawiści. Atoli w życiu prak-tycznym tej powinności nie czynimy zadość; spotykamy się na równej drodze i przy lada spotkaniu kłócimy się, jeszcze więcej pogłębiamy nieporozumienie… Dosyć już kazań!

Zacznijmy już nareszcie rozwiązywać te zagmatwane, choć i niemiłe dla nas kwestie, o które co dzień się kłócimy – wyjaśnijmy te ciemne kwestie szczerze, a niezawodnie dojdziemy do jakiegoś końca!”.

Tego rodzaju wyjaśnienie przykrych i bolesnych kwestii było i jest ignorowane nie przez Litwinów, lecz właśnie przez Polaków (prasę polską), którzy zawsze usiłowali i usiłują zatuszować winy „endeków” polskich, zaś odpowiedzialność za zło zwalić tyl-ko na Litwinów. Jeżeli Polacy i nadal będą praktytyl-kowali taką taktykę, to nie ma żadnej nadziei, abyśmy do porozumienia dojść mogli. Najpierw praktyka, a później teoria!”

*

I Litwini, i Polacy pragną zgody, pojednania. Lecz jak tę zgodę praktycznie zacząć urzeczywistniać?

Uroczystość grunwaldzka daje właśnie piękną sposobność do praktycznego tej zgody zainicjowania. Lekkomyślne zmarnowanie tej chwili osobliwie doniosłej byłoby grze-chem wobec przyszłości – grzegrze-chem, niedającym się odkupić, gdyż tak dobra sposobna chwila do nawiązania porozumienia w tak uroczystej formie się nie powtórzy prędko…

Nie trzeba się wysilać na niezwykłą argumentację aby dowieść, że współudział Litwinów w tej uroczystości jest arcypożądany dla samej idei zgody, wolnej od ubocz-nych względów. Sam już fakt obecności Litwinów w Krakowie byłby wymownym świa-dectwem, że Litwa chce wejść w porozumienie z Polską – świadectwem tak silnym, że poruszyłby do głębi serce całego narodu polskiego!

Częstokroć od jednej, na pozór mało ważnej chwili, w duchu dobrej woli wyzy-skanej, zależy świetlana przyszłość narodu. – Współudział Litwinów w uroczystości grunwaldzkiej przecież nie zobowiązuje, nie zniewala Litwy do jakiegoś „hołdu litew-skiego” à la „hołd pruski”. Przeciwnie, daje Litwinom – jako upragnionym gościom – arcypiękną sposobność do „wyjaśnienia wszystkich ciemnych, dręczących kwestii”, do zadzierzgnięcia węzłów pojednania, tak dziś pożądanego… Szczera wymiana myśli i uczuć przekona i Litwinów, i Polaków, że de facto nie ma tak strasznego nieporozumie-nia, które by uniemożliwiło na przyszłość zjednoczenie sił narodowych w imię „nowego Grunwaldu”…

„Kiedy oto niebawem – pisze Skirmnunttówna – w pięćsetną grunwaldzką rocznicę stanie się w Krakowie rojno i gwarno i płynąć będą zewsząd do grodu wielkiego króla Polacy i różni Słowianie – nie może i nie powinno tak zabraknąć Litwy, choćby z obu stron skrzypiały przeciw temu niechętne pióra, b o i n a c z e j n i e ś w i ę c i ł a b y s i ę t a m, w K r a k o w i e , s p r a w i e d l i w o ś ć!”.

Józef Albin Herbaczewski, Uroczystość grunwaldzka i Litwa

78

Tak, zaiste.

„Z poczuciem swej dziejowej wartości podążyć tam winna choć garść przedstawicie-li ludu – narodu przedstawicie-litewskiego”…

Tak, zaprawdę.

Atoli inicjatywa tego uroczystego pojednania powinna wyjść nie tylko z serca Litwinów „z polską kulturą”, lecz i z serca narodu polskiego przez usta jego przedsta-wicieli!

Inicjatywa uroczystego pojednania powinna wyjść przede wszystkim z grodu pod-wawelskiego…

***