• Nie Znaleziono Wyników

Józef Albin Herbaczewski, Idea Grunwaldu 11

Józef Albin Herbaczewski, Idea Grunwaldu

11

I Idea Grunwaldu?! Tak, właśnie Idea Grunwaldu!

Da się ona prosto i logicznie wyprowadzić nie tyle z samego faktu p r o g r a m u, ile z faktu skupienia, zjednoczenia w o l i z w y c i ę s t w a, która już z góry o pogromie zdecy-dowała, która była o s ł o n ą dla pracy przygotowawczej, dla pracy skupiającej i organi-zującej militarną energię Polski, Litwy i Rusi…

Myśl strategiczna – choćby najgenialniejsza – pozbawiona wiary w tę wolę zwy-cięstwa, jaka ożywia całe rycerstwo, o zwycięstwie decydować nie może. Stwierdził to zwłaszcza Napoleon, bijąc na głowę najlepszych „myślicieli strategicznych” pod Austerlitz i Jeną! Jeszcze lepiej tę prawdę stwierdzili wodzowie Japonii…

W pięćsetną rocznicę zwycięstwa grunwaldzkiego jakże smutno i boleśnie robić rachunek „sumienia historycznego”, od którego żaden naród oderwać się nie może!

Smutno i boleśnie zwłaszcza tym nielicznym (Polakom i Litwinom), którzy wyrzut tego sumienia niemal rozpaczliwie w sobie czują… Jakże boleśnie rozpamiętywać zwłasz-cza ponurą rzeczywistość – tragiczną chwilę obecną, tak bogato i hojnie wyposażoną

11 „Głos Narodu” R. XVIII (1910), nr 186. Wydanie specjalne 15 lipca: W dzień Grunwaldzkiego święta.

Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

87 w doktryny i demagogie, tak świątecznie nastrojoną na „nutę pięknych, tryumfalnych wspomnień”, lecz tak ubogą w i d e ę n a p r a w d ę t w ó r c z ą, tak lekkomyślnie przeczącą o b o w i ą z k o w i, jaki te wspomnienia-testamenty na ogół nakładają!...

Brak idei naprawdę twórczej, bo spajającej rozproszone elementy ducha narodowe-go, jednoczącej rozchwianą energię w d y n a m i c z n ą ś w i a d o m o ś ć p o t ę ż n e j w o l i – oto punkt, na którym myśl się załamuje, serce się wzdryga… Dzisiaj oto – w pięćset-ną rocznicę Grunwaldu – mówić o potrzebie idei jedności narodowej, jedności naro-dów uciemiężonych, udręczonych – o konieczności zjednoczonej woli zwycięstwa bez względu na partyjne interesy i przekonania – dziś mówić o tym – znaczy to samo, co kabaretowo rozbawionej publiczności mówić o… św. Franciszku!... Tak jest, niestety…

Chwila obecna, pysznie licytująca przeszłość narodową wartością „lepszej orientacji”, grzeszy właśnie zupełnym b r a k i e m o r i e n t a c j i. Jest zdezorientowana aż do obłędu!...

Nie ma żadnej zdolności p e r s p e k t y w i c z n e g o patrzenia na dzieje wczorajszego dnia, nie mówiąc już o dzisiejszym i jutrzejszym dniu. Duch tej chwili obecnej kręci się w kół-ko na jednym miejscu.

Pod osłoną j a k i e j i d e i odbywa się dzisiejsza praca, „wyzwalająca naród z niewoli”

nie tylko w Polsce, lecz i na Litwie? Pod osłoną wszelakich i n t e r e s ó w p a r t y j n y c h, tylko nie i d e i j e d n o ś c i, podporządkowującej interesy partyjne woli narodowego bytu!

Tu właśnie leży źródło nieszczęścia i nieporozumienia – źródło walk narodowościo-wych.

Idea jedności spoczęła tylko w… życzeniach noworocznych. Ze stanu życzenia w stan realny przejść nie może. Wszechwładnie zapanowała d o k t r y n a w a l k i, stosowana wszędzie, gdzie się tylko da (choćby na przekór prawu) – nawet tam, gdzie g o d -n o ś ć o s o b i s t a -nakazuje u-nikać walki! Właś-nie ta doktry-na walki jest klęską chwili obecnej. Jej tylko zawdzięczamy do fatalności doprowadzone nieporozumienia polsko--litewskie i polsko-ukraińskie. Ta właśnie doktryna zaraziła sfery kierujące polityką narodową poróżnionych narodów manią nieufności i podejrzliwości, manią węszenia wszędzie (nawet w dobrej woli) „ukrytej intrygi”, „zamaskowanego zamachu” itd. Tej doktrynie zawdzięczamy wreszcie tę sytuację bez wyjścia, która zniewala nawet poczci-wych skądinąd ludzi do poszukiwania t y l k o p r e t e k s t u d o w a l k i i n i e z g o d y, zaś ignorowania chwili dającej sposobność do zawiązania zgody!... Młoda Litwa, zaproszo-na zaproszo-na uroczystość grunwaldzką do Krakowa, odmówiła s z o r s t k o, motywując obawą

„uplanowanej przez Polaków komedii na szkodę Litwy”… Bolesny uśmiech jest jedyną odpowiedzią. Tak!

Oto są skutki tolerowania w narodowym życiu i współżyciu doktryny walki. W pięć-setną rocznicę zwycięstwa wielkiej idei jedności z goryczą święcić musimy i ten prze-bolesny fakt: trzy bratnie narody, które w pamiętnym 1410 roku stworzyły historyczny wzór p o l i t y c z n e j w o l i z w y c i ę s t w a, dziś oto są w „pogotowiu bratobójczej walki i… bójki” w imię czego? W imię… idei!

Jakaż to bolesna ironia losu!

II

Oto dlaczego dzisiaj – w dniu tak uroczystym – godzi się wspomnieć o potrzebie idei jedności przede wszystkim.

Józef Albin Herbaczewski, Idea Grunwaldu

88

Pod względem ściśle politycznym narody polski, litewski i ukraiński nie mają już nic do stracenia. Obrabowano te narody nawet z p o z o r ó w wolności. Na pozór więc zdawać się może, że idea pojednania tych narodów jest zbyteczna.

Atoli m o r a l n i e i k u l t u r a l n i e zali już nic nie mają te narody do stracenia? A do uzyskania – wywalczenia viribus unitis również nic?

Tu jest zawiązek idei pojednania.

Nie tu miejsce przedstawiać grozą ziejącą sytuację polityczną chwili obecnej.

Państwo rosyjskie k o n s t y t u c y j n i e kanibalizuje się. Współudział rządu pruskiego w tej kanibalizacji jest uroczyście zapewniony. Konstytucja, właściwie przez cara udzielona wszechrosyjskiej nikczemności, jest rękawicą, rzuconą w powagę p r a w o d a w s t w a m o r a l n e g o, bez którego człowiek w zwierzę się przemienia. „Postępowy” wzrost tej

„iście rosyjskiej” nikczemności powiększa grozę sytuacji. Do tego stopnia, że ludzie już tracić zaczynają wiarę w możliwość choćby najmniej normalnego rozwoju kulturalnego bez k o n i e c z n o ś c i o d w o ł a n i a s i ę d o p o t ę ż n e g o w y b u c h u w o l i!

Na prowokację nikczemności trzeba odpowiedzieć zbiorową wolą wszystkich zagro-żonych w swym istnieniu narodów. Tu jest związek pojednania, powtarzam – „Sumienie historii” drzemać nie może w chwili tak osobliwej.

***

Marnowanie energii narodowej jest zbrodnią. Tylko brak autorytetu m o r a l n e g o w narodzie może usprawiedliwić tę zbrodnię.

Nadmiar zła w narodzie jest zawsze niedoborem, defi cytem dobra. Wszelkie niepo-rozumienia są tylko brakiem siły, zwłaszcza moralnej. Na ten brak nie ma innego lekar-stwa, jak wychowywanie pokoleń według świetlanych wzorów przeszłości – w „sferze szermierza narodowego” (jakby Norwid powiedział).

Jestem przeciwnikiem formuły: „żeby i gdyby”. W życiu twórczym nie ma w a r u n -k o w e g o wyboru. Jest tyl-ko z d e c y d o w a n y w y b ó r i d o b ó r. Wszel-kie qui quo pro są defektem woli – brakiem charakteru. Twórcze pokonywanie tego defektu i braku – otóż racja poglądu na rozwój ducha narodowego. „Gdyby w Polsce – wołają – był mag albo geniusz , byłoby… genialnie dobrze!”. Gdyby był! W tym ci tragizm współczesnej epo-ki, że nie ma Męża opatrznościowego. Wzdychaniem do formuły „żeby i gdyby” dojść można do lenistwa myśli. Wielkość tworzy się pracą wieków!

Dopóki w narodach polskim, litewskim i ukraińskim nie będzie p o s z a n o w a n i a d l a p r a w a n a r o d o w e g o, dla obowiązku jedności wewnętrznej i zewnętrznej, dopóty nawoływaniom do zgody i pojednania zawsze urągać będzie wzajemna niechęć w imię liberum veto. W tym braku poszanowania dla prawa narodowego, które narody na sie-bie dobrowolnie nakładają, widzą jedynie nieszczęście chwili obecnej. Wszystko, co się dziś dzieje na ziemiach Rusi, Polski i Litwy, jest właściwie b e z p r a w i e m wobec s u m i e n i a h i s t o r i i! Tak jest naprawdę.

Nie chcę wierzyć, aby fatalny los zgotował w Polsce, Litwie i Rusi „nowy” Grunwald w sensie… odwrotnym, tj. w sensie pogromu dawnych sprzymierzeńców zwycięzców na zabój z sobą powaśnionych… Nie chcę wierzyć, aby tak być musiało, choć są wymowne dane, że tak być m o ż e, jeżeli… Co bowiem dziś przeciwstawiają powaśnione narody zaborczej tradycji krzyżactwa pruskiego, sprzymierzonego z państwowo żarłocznym Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

89 kacapstwem „iście rosyjskim”? Prawie nic, oprócz biernej kontemplacji i smutnego ma-rzenia o „łasce lepszego jutra”. Prawie nic, oprócz anemicznej woli twórczej, zbrodniczo zmarnowanej w maniackiej walce bratobójczej…

Atoli wierzę, że źródła dusz narodowych Polski i Litwy nie powysychały. Z tych źródeł wynijdzie naprawdę nowa, ożywcza gdyby wiosna, Idea…

Chrzcić ją będzie cierpienie-męczeństwo, którego końca niepodobna przewidzieć.

Tylko w bohaterstwie cierpienia rodzą się bohaterowie.

Kto wie, może tego bohaterstwa-cierpienia przede wszystkim Młoda Litwa pragnie?

Nie przesądzajmy faktów.

Bolesne jest to, że w dniu tak uroczystym narody polski i litewski nie zdobyły się na a k t w z a j e m n e g o p r z e b a c z e n i a w i n. Bolesne jest i to smutne przeczucie, że fatal-ny „kaduceusz” mącić będzie „kadzie narodowe” Litwy i Polski, kto wie, może jeszcze długo…

Nadejdzie jednak godzina, kiedy wezwanie do a k t u z g o d y nie będzie już straszyło Młodej Litwy tajemną obawą „chytrze zamaskowanej intrygi polskiej”…

Obopólne myśli o zgodzie spotkają się w Milczeniu cierpienia…

Dla przyspieszenia tej godziny pracuję i pracować będę ja – Litwin – z tą niezłomną, iście litewską wiarą, że serca Litwy i Polski nie są tak ciasne, aby idei pojednania zmieś-cić nie mogły.

***