• Nie Znaleziono Wyników

Józef Albin Herbaczewski, Z prasy litewskiej 12

Józef Albin Herbaczewski, Z prasy litewskiej

12

Podejrzliwa nieufność „m ł o d o l i t w i n ó w” narażona została na nową, iście mę-czeńską próbę. Inicjatywę do zgody, z jaką komitet grunwaldzki w formie zaproszenia zwrócił się do reprezentantów i reprezentacji młodej Litwy, w obozie zwłaszcza nacjo-nalistów młodolitewskich, przyjęto z męczącym niedowierzaniem, przed którym cofa się nawet serdeczne uczucie… „Czujność i baczność! Polacy przeciwko nam już coś no-wego uknuli!” Oto sens tego niedowierzania. W przyjaznym uśmiechu Polaków „czujna straż Litwy” odnalazła… szyderstwo, naigrawanie się, dawną pychę, a w wyciągniętej w imię zgody spostrzegła… jakiś „mistyczny” kij o jednym tylko polskim końcu!...

Pierwsza odezwała się „Viltis”, barometrycznie przedrażniona na punkcie stałej nie-pogody polskiej”, która od r. 1410 wciąż grozi Litwie burzą z siarczystymi piorunami, druzgocącymi „mityczną wielkość” Litwy (w stylu dra B a s a n o w i c z a). Wpadła w ulubiony stan irytacji i na prawdę dziejową, której zrozumieć nie chce (woli chytre p o d e j -ś c i e, niźli zrozumienie), i na prawdę teraźniejszo-ści, zapominając o tym, że irytować się powinna tylko na swoją własną bezsilność wobec prawdy przeszłości i teraźniejszo-ści. Złośliwie i zgryźliwie komentując referat dra K o n e c z n e g o (wygłoszony w Klubie

12 „Świat Słowiański” R. VI (1910), t. II, nr 68, s. 105–107.

Józef Albin Herbaczewski, Z prasy litewskiej

90

Słowiańskim, opublikowany zaś w 67 numerze „Świata Słowiańskiego”13), streszczony przez „Kurier Litewski”, daje swej nieufności zupełną dyspensę od panowania: podsu-wa referentowi brzydką intencję („obrażania Litwy”) w tym celu, aby przekonać swych wyznawców, jak „obraźliwie” Polacy Litwinów zapraszają na uroczystość! Urządzający drowi K o n e c z n e m u zupełnie zbyteczny „Grunwald”, „Viltis” już nieco łagodniej re-zonuje: „W jakim celu, na co i po co uchwalono w Krakowie obchód grunwaldzki, my, Litwini, nie wiemy – wspólnie obchodzić go nie przygotowujemy się, bo w stosunkach życiowych naszych z Polakami były dotychczas jedynie sprzeczności, a nie było ze stro-ny polskiej (?) ani jednego kroku poważniejszego, aby te sprzeczności złagodzić”…

Kończy zaś takim dytyrambem: „Postanowiliście odegrać sztukę, sami jedni bez nas rozdaliście role; tylko okazało się, że brakuje aktorów. Wówczas przypomnieliście sobie i o nas: przyjmijcie, najmilsi, rolę, której nikt inny, oprócz was, nie może wykonać!...

Może byśmy tę rolę przyjęli, ale roli tej my nie rozumiemy”… (mówiąc szczerzej: ro-zumieć nie chcemy!).

„Lietuvos Żinios” (organ postępowej demokracji) odezwały się w tonie łagodniej-szym. „Byliśmy prześladowani przez los surowy – czytamy w nr. 49 – dopierośmy się obudzili ze snu długiego, dziś znowu jesteśmy otoczeni przez wrogów nie mniej nie-bezpiecznych od tych, jakimi byli Krzyżacy 500 lat temu… Obecni nasi wrogowie dążą do tego, by ostatecznie wydrzeć i zniszczyć to, co jest dla nas najdroższe – narodową indywidualność naszą, chcą stłumić młodziutką kulturę naszą, chcą zniszczyć pączek za-ledwie poczynającej się rozwijać świadomości narodowej… A więc udział nasz w świę-tach polskich byłby nie na miejscu. Zapraszając nas na to święto p o l s k i e, Polacy chcą przekonać cały świat, że unia lubelska jeszcze i po dziś dzień istnieje, że Litwa i Polska j e s z c z e stanowią jedno ciało – Polskę. Udział Litwinów w tym święcie jest potrzebny dla Polaków tylko jako o z d o b a, a taka rola nam się nie uśmiecha”…

W tym samym duchu mutatis mutandis przemówił klerykalny „Šaltinis” (Sejny) w dwóch ostatnich numerach, że Polacy chcą odegrać tryumfalną komedię kosztem Litwinów. Oto sens tych wszystkich wywodów.

Reprezentanci pruskiej Litwy (również zaproszeni na uroczystości) ani słowa nie wspomnieli, że otrzymali zaproszenie. Aż nadto są lojalni, aby chcieli drażnić rząd pru-ski choćby krótką wzmianką o Polakach zapraszających… prupru-skich Litwinów. Woleli przemilczeć, ograniczając się na przedrukach z pism n i e m i e c k i c h, opisujących uro-czystości krakowskie.

Z rozżalonego, rozdrażnionego tonu, w jakim przemówiła większość prasy litewskiej, tyle tylko można wywnioskować: Polacy, zanim się zdecydowali zaprosić Litwinów na uroczystość, powinni byli podpisać jakiś „polityczny cyrograf” na rzecz młodej Litwy, ofi cjalnie stwierdzający winę t y l k o Polaków, zaś bezwinę młodolitwinów. „Pragniemy zgody!” – przemówili Polacy. „Nie pora dziś myśleć o zgodzie” – odpowiedzieli Litwini.

– O czymże dziś p o r a myśleć? Zaprawdę trudno się zorientować w tej powodzi sprzecz-nych żalów, narzekań, wymyślań…

13 F. Koneczny, Polska a kwestia litewska, „Świat Słowiański” 1910, nr 66; przedruk [W:] W kręgu spo-rów polsko-litewskich na przełomie XIX i XX wieku. Wybór materiałów. Tom II. Wybór i opracowanie:

Marian Zaczyński i Beata Kalęba, Kraków 2009, s. 219–232.

Posiedzenie Klubu Słowiańskiego dnia 18 czerwca 1910 roku

91 Bezkrytyczny kult Witolda, rzekomo oszukanego, pohańbionego przez Polaków, do tego stopnia zaślepia umysły młodolitewskich szowinistów, że już się nie wahają rehabi-litować Witoldowego imienia kosztem imienia króla Jagiełły.

Oto próbka. Już po odsłonięciu pomnika Jagiełły w Krakowie, „Viltis” (nr 76) tak re-zonuje: „Nam zawsze przyświecać będzie jasne, nieskażone oblicze Witolda; on bowiem bronił Litwy nie tylko przed Krzyżakami, lecz i przed innymi narodami, mającymi krzy-żackie aspiracje!... Atoli z oblicza Jagiełły nie wywabi, nie zmaże żaden chemik tych ciemnych plam, które wycisnęła historia. Jagiełło w s z y s t k o ofi arował Polsce – nawet Litwę i koronę Witoldową! On nie nasz, on – Polaków!”…

Miast choćby najskromniejszego wieńca kielich żółci, którego posąg Jagiełły prze-cież nie wypije! Cui bono ta młodolitewska… komedia?

Z narodem polskim, zwłaszcza redakcja „Viltis”, uzurpująca miano „rządu narodo-wego Litwy”, nie może się porozumieć (choć wciąż powtarza: „och, jak my pragniemy z wami zgody, och!”). Atoli z narodem ruskim jeden z redaktorów tejże „Viltis” (ksiądz Tu m a s) u m i e c h c i e ć wejść w „porozumienie antypolskie”! W imię tego rusko-li-tewskiego porozumienia ośmiela się nawet pisać paszkwile na naród polski (zob. jego artykuł w „Dile”, opisujący „wrażenia” z uroczystości grunwaldzkiej w Krakowie). Ks.

Tu m a s postąpiłby u c z c i w i e, gdyby nie we Lwowie, lecz w Krakowie, gdzie bawił cztery dni, otwarcie powiedział Polakom, z którymi chciał „wejść w porozumienie”:

„Z wami, Polacy, my, Litwini, żadnej zgody nie chcemy – gardzimy wami!” Strzelać spoza „ruskiego płotu” oczywiście wygodniej dla ks. Tu m a s a, niźli w duchu kapłań-skiej idei krzewić jawnie z g o d ę!

Cui bono ta komedia „Viltis”? Wystąpienie ks. Tu m a s a jest tylko kompromitacją

„młodej kultury” litewskiej, której tak pięknie bronią „Lietuvos Żinios”!

W narodzie litewskim m u s i powstać gwałtowna reakcja przeciwko takim reprezen-tantom kultury młodej Litwy, jak ks. Tu m a s. Dosyć już tej kompromitacji i wstydu!

Dosyć! O „prawdę i zgodę” z Polakami w ten sposób się nie walczy14.

14 Por. w związku z tym artykuł Zbigniewa Solaka Obchody grunwaldzkie w listach Mariana Zdziechowskiego, „Studia Historyczne” R. XXXVI (1993), Z. 3 (142), s. 353–370 (o zaproszeniu inteligencji litewskiej na krakowskie obchody).

F. Koneczny, Polska a kwestia litewska, „Świat Słowiański” 1910, nr 67, s. 16 (przypis), pisał: „Komitet przygotowujący uroczystości uchwalił (…) na posiedzeniu d. 16 czerwca [1910] j e d n o m y ś l n i e rozesłać zaproszenia do wszystkich instytucji i redakcji litewskich”. Z. Solak (op.cit., s. 362) przytacza tekst zaprosze-nia: „W imieniu Komitetu Krajowego.

Zapraszamy na uroczysty dzień 15 lipca braci Litwinów jako potomków i spadkobierców tych, bez któ-rych nie byłoby Grunwaldu. Złączeni z Wami tradycją pięciu wieków unii, w poczuciu miłości bratniej i hi-storycznych zobowiązań pragniemy Was powitać jako najbliższych nam i najbardziej pożądanych gości, w nadziei, że we wspólnym obcowaniu nabierzemy otuchy i świeżych sił do wspólnych walk o prawo bytu dla obu bratnich narodów”.

Solak (op.cit., s. 36–362) przytacza przygotowaną przez Mariana Zdziechowskiego (w porozumieniu z Konstancją Skirmuntt) listę osób i instytucji, które należało zaprosić na obchody rocznicy grunwaldzkiej:

a) Kowno – bp kowieński Kasper Felicjan Cyrtowt; prałat kapituły kowieńskiej Antanas Povilonis; rektor seminarium kowieńskiego Jonas Mačiulis ps. Maironis; lekarz i działacz społeczny Rokas Šliupas; adwokat, publicysta, polityk Petras Leonas; redaktor pisma „Vienybė” ksiądz Antanas Alekna; prezes Towarzystwa Sàulė ksiądz Konstantinas Olšauskas; redaktor pisma „Draugija” ksiądz Aleksandras Dambrauskas, ps.

Adomas Jakštas; profesor seminarium kowieńskiego ksiądz Kazimieras Šaulys;

b) Wilno – Towarzystwo Naukowe Litewskie; redaktor gazety „Viltis” ksiądz Juozas Tumas-Vaižgantas;

redaktor pisma „Lietuvos Žinios” Kazys Grinius;

c) Sejny – redaktor gazety „Šaltinis” ksiądz Juozas Vailokaitis;

Józef Albin Herbaczewski, Z prasy litewskiej

92

W prasie r u s k i e j15 znaleźliśmy potwierdzenie wiadomego od trzech lat sojuszu r u -s k o - l i t e w -s k i e g o przeciw Polakom. Plany prof. H r u -s z e w -s k i e g o (-sprowadzonego do Lwowa przez Polaków) spełnione w połowie; chodzi jeszcze o to, żeby do sojuszu wciągnąć Białorusinów, co z czasem może też nastąpić.

Wysłany przez litwomanów16 do Krakowa na uroczystości grunwaldzkie jako kore-spondent pism litewskich, ks. Tu m a s nie uważał za stosowne zwierzyć się w Krakowie ze swych wrażeń, lecz pojechawszy do Lwowa, uczynił to obszernie w „Dile”. Jego zdaniem uroczystości nic nie warte, bo za dużo w nich było „panów”, a za mało chłopów (w pochodzie brało udział przeszło 4000 ludu wiejskiego). Ideałem przeto ks. Tu m a s a jest naród chłopski, schłopienie społeczeństwa. Z takimi poglądami historycznymi i so-cjologicznymi czuł się wśród ukrainofi lów w swoim żywiole.

Inna rzecz, że w ten sposób ani Rusini, ani Litwini nie staną się narodem w histo-ryczno-politycznym znaczeniu tego wyrazu. Tego nie zrozumie ani ks. Tu m a s, ani re-daktorowie „Diła”. Ale to nie polska sprawa, tylko litewska i ruska strata. Straty można ponosić wśród największego szumu złudnej pewności siebie.

Źle jest, gdy społeczeństwo żyje złudzeniami, jeszcze gorzej, gdy kłamstwem.

***

Konstancja Skirmunttówna, Refl eksje i oczekiwania. Z powodu

artykułów Sobiesława Sękty „O Litwie i dobie grunwaldzkiej”