• Nie Znaleziono Wyników

Królowie lata

Szlakiem nastoletniej przygody, która uwiodła spore grono, czy to epigonów, czy ambitnych spadkobierców Reinera, podążył Jordan Vogt -Roberts w swym debiutanckim filmie pełnometra-żowym Królowie lata52. Joe, Patrick i Biaggio, uczniowie liceum, mieszkańcy schludnych suburbiów, decydują się na ucieczkę ze świata domków z równo przystrzyżonym trawnikiem, hen ku nieznanej dzikości. Robinsonada w Ameryce XXI wieku nie jest jednak łatwa, gdy za puszczę służyć musi pobliski las otoczony tandetnymi sklepami sieciowymi. To już nie ten las, w którym można było „zgubić się i umrzeć”. By dorosnąć w epoce nawigacji GPS, trzeba raczej zgubić się umyślnie i „pomimo”, szukać lasu pierwotnego, tam gdzie niewielka kępa drzew. Vogt -Roberts, ak-centując różnicę inicjacyjnych przepraw „kiedyś” i „dziś”, próbuje niejako odgrodzić się ironicznym dystansem i lekkością komedio-wej tonacji od mówienia o dojrzewaniu całkiem na serio. Kurczaki

„upolowane” w przydrożnym markecie, zabawny dialog Biaggio z ojcem stylizowany na poważną, uświadamiającą rozmowę z nestorem czy szukanie wielkiej samotni w miejscu erotycznych schadzek miejskich lowelasów – te rozrywkowe „umilacze” seansu pełnią także inną rolę. Wraz z humorem wybrzmiewa w Królach lata nostalgia za niemożnością odbycia właściwego rite of passage.

Bohaterowie filmu, tak jak członkowie men’s movement, usiłują odzyskać utraconą, pierwotną męskość, odbywając w lesie szalone tańce, nawet jeśli za bębny służy im… rura z gazociągu. „Dorasta-nie „Dorasta-nie jest takie, jak było kiedyś”, teraz z głową pełną przygodo-wych fantazmatów można je tylko inscenizować. Przekonanie, że

„drzewiej bywało lepiej”, jest zresztą symptomatyczne dla wielu (i to nie tylko ponowoczesnych) opowieści o dorastaniu. Motywa-cjami Joego, Patricka i Biaggia mogą rządzić obrazy z, powiedzmy, Stań przy mnie albo Goonies (1985, reż. Richard Donner). Z kolei bohaterowie tamtych filmów kierowani są marzeniami o Tomku Sawyerze, zupełnie tak jak chłopcy z książek Twaina chcieli być

52 Reżyser bez ogródek podkreśla, że jego ambicją było stworzenie filmu wzo-rowanego na jego ukochanym Stań przy mnie. Zob. ‘12 Coming ‑Of ‑Age Movies That Inspired Jordan Vogt ‑Roberts’ ‘Kings Of Summer’ Including ‘Goonies’, ‘Bad‑

lands’ & More. http://blogs.indiewire.com/theplaylist/12 -coming -of -age -movies- that -inspired -kings -ofsummer -director -jordan -vogt -roberts -20130620?page=1 [data dostępu: 7.12.2015].

piratami z powieści awanturniczych. Uciekając z bezpiecznego domu w celu odbycia wyprawy inicjacyjnej, zafundowanej sobie na własne życzenie, trzeba być po trosze Don Kichotem – karmić się wyobrażeniami cudownej przeszłości i przymykać oczy na ich nieprzystawalność do nudy dnia teraźniejszego.

Fot. 5. Plansza tytułowa filmu Królowie lata

W filmie Vogt -Robertsa wielka przyroda wyraźnie naznaczona jest śladem cywilizacyjnym, który wyrywa obserwatora sprag-nionego widoków wspaniałych, rozłożystych zieloności. Droga szybkiego ruchu i niedalekie sąsiedztwo pola golfowego, sztucz-nego środowiska par excellence, trwają na zasadzie „niezgodności”

(discordant objects), którą nieprzemyślana działalność człowieka wszczepia w krajobraz roślinny53.

Realizacja ucieczki od cywilizacji możliwa jest zatem tylko pod warunkiem posiadania bogatej wyobraźni. Rozłożyste dzikie kra-iny, krajobrazy dorastania znikają bowiem jak wróżki z baśniowej Nibylandii, „gdy dzieci przestają w nie wierzyć”. W takim życze-niowym myśleniu o dzikości natury pobrzmiewają echa wędrówek romantycznych. Beata Frydryczak zwraca uwagę na pragnienie krajobrazu nieskażonego ludzką działalnością, jakie zrodziło się w czasach, kiedy ten zaczął nabierać charakteru przemysłowego:

Ideałem przestała być wiejska idylla, która coraz częściej musiała stawić czoło cywilizacyjnym przeobrażeniom, dla których komi-ny fabryk, huty i kopalnie stawały się coraz powszechniejszym widokiem. Romantykom trzeba było natury innej: dzikiej,

nie-53 T. Sławek: Kraina Jezior. William Wordsworth i romantyczna hermeneutyka

‘miejsca’. W: Idem: Znajomym gościńcem. Katowice 1993, s. 83.

41

Królowie lata

skażonej i nietkniętej ludzką stopą, natury wobec której możliwe były wzniosłe doznania…54

Od połowy XIX wieku dzicz, dzika przyroda, głusza (wilder‑

ness55) stały się wyidealizowanym, żeby nie powiedzieć: fantazma-tycznym, obszarem przypominającym bezludną wyspę w świecie umęczonym cywilizacją56. Romantyczny pociąg do natury w jej nieskalanej formie jest stale obecny w amerykańskim postrzeganiu przyrody. W jej echach wybrzmiewa tęsknota za kontynentem pełnym swobodnego, niezgłębionego życia, przyrodniczego „zło-tego wieku” – pełnych glorii czasów przedkolonizacyjnych57. Taka święta ziemia wyznaczała pierwszym pokoleniom jankeskich osad-ników rajski start. Przypominając znaczenie mitu założycielskiego dla ufundowania amerykańskiej tożsamości zbiorowej, Shmuel N. Eisenstadt zauważa:

mityczne znaczenie amerykańskiej nowości […] rozciągało się w przeszłość, na dziewiczy nowy świat, w którym ludzkość żyła w stanie natury. Już pierwsi osadnicy widzieli Amerykę jako taki właśnie stan pierwotny, odnosząc go do biblijnych wyobrażeń Edenu i raju. Jednym z centralnych składników amerykańskiej ideologii była koncepcja nowego amerykańskiego „Adama”.

Amerykańska puszcza postrzegana była jako „ziemia obiecana”,

„nowy Kanaan”, „raj”…58

Przypomnijmy, że inicjacyjne ryty przejścia, zgodnie z myślą Mircei Eliadego, są odtwarzaniem mitycznych początków. W Kró‑

lach lata to powtórzenie pierwszych boskich czynności odbywa się

54 B. Frydryczak: Krajobraz: od estetyki the picturesque do doświadczenia to‑

pograficznego. Poznań 2013, s. 174–175.

55 Anglojęzyczne wilderness jest terminem przysparzającym polskim tłu-maczom wiele problemów. Określenie to, jak pisze Joanna Durczak, oznacza w równej mierze obszar nietknięty ludzką stopą, jak i żywiołową, emocjonalną czy intelektualną radość. Wśród polskich określeń bliskoznacznych autorka wy-różnia następujące: „dzicz”, „głusza”, „dzika przyroda”, odludzie”, „bezludzie”,

„pustkowie”, „bezdroże”, „pustać” i „pustosz”, przy czym dwa pierwsze są naj-ściślejsze, bo nie opisują wilderness negatywnie, przez uwypuklenie tego, czego w niej nie ma, ale wskazują na wartość dodatnią. J. Durczak: Rozmowy z ziemią.

Tradycja przyrodopisarska w literaturze amerykańskiej. Lublin 2010, s. 13.

56 Ibidem, s. 39.

57 Ibidem, s. 15.

58 S.N. Eisenstadt: Utopia i nowoczesność. Przeł. A. Ostolski. Warszawa 2009, s. 472.

w tonie Gwieździstego Sztandaru. Chłopcy budują i zasiedlają swój leśny dom i już sam ten akt zamieszkania i posiadania ma wymiar iście amerykański59. Rajskie włości, zaadaptowane pod prywatne cele, stają się, tak jak w przypadku pierwszych osadników, ziemią poddaną. Kiedy zaś budowa chaty zostaje ukończona, powstaje nawet coś na wzór konstytucji. Joe czyta z powagą przysięgę z tekturki wzorowanej na stary rulon: „Przyrzekamy, pod groźbą utraty przyjaźni, nigdy nie wspomnieć o tym przybytku dorosłym i w żadnym wypadku nie zdradzić jego lokalizacji czy imion uczestników, a poczynając od dnia dzisiejszego gotować własną wodę, polować na swoje jedzenie, budować schronienie własnymi rękami i być sobie samemu panem”60.

Fot. 6. Dom

Konspiracja nie jest oczywiście wymierzona dosłownie przeciw rodzicom bohaterów, choć może się wydawać, że gburowatość ojca Joego czy zbyt tłamsząca opiekuńczość rodziców Patricka są główną motywacją ucieczki z domu. To raczej bunt przeciw ducho-cie burżuazyjnego bezpieczeństwa. Bunt o wymiarze tylko z lekka radykalnym, bo nie kwestionuje całkowicie idei amerykańskiego snu, ale szuka jankeskiego etosu self made mana poza amerykań-skim konstytucjonalizmem. Królowie lata to zatem ukłon w kie-runku filozofii transcendentalnej spod znaku Emersona i Thoreau.

Nietrudno dopatrzyć się w filmie bezpośrednich odniesień, szcze-gólnie do drugiego z wymienionych. Realizacja marzeń o ucieczce

59 L.E. Smeins: Building an American Identity: Pattern Book Homes and Com‑

munities, 1870–1900. London 1999, s. 26.

60 Cytat z filmu Królowie lata.

43

Królowie lata

z miasta w leśną głuszę, gdzie wszystkie potrzeby zaspokaja się samodzielnie, a największą radość czerpie z prostoty, chcąc nie chcąc, musi odbywać się w myśl nauk czerpanych z Walden, czyli życie w lesie. W esejach dokumentujących dwuletnie pustelnicze życie w lasach nieopodal stawu Walden Henry David Thoreau wydeptał ścieżki kolejnym generacjom przyrodników -outsiderów61. W filozofii amerykańskiego transcendentalisty doświadczenie i zrozumienie życia, jak pisze Tadeusz Sławek, odbywa się poprzez usunięcie z pola swej egzystencji wszystkiego, co niepotrzebne.

Dopiero na tej płaszczyźnie „ogołoconego bytowania”, w której człowiek stapia się z przyrodą, możliwe jest odkrycie prawdziwego istnienia62. Wybuduj prosty dom – pisał – zamieszkaj w nim z dala od ludzi, jadaj niewymyślne posiłki, miej za nic filozofię sukcesu, odkryj rozkoszny i niezbadany kraj wokół siebie, przypatrz się mu i przysłuchaj, a wtedy być może zaczniesz żyć w pełni. No właśnie – twórz świadomie własne życie – starzy ludzie niczego cię nie nauczą63.

Bohaterowie filmu, tak jak dziewiętnastowieczny filozof, bu-dują swoją chatę z fragmentów innych domów. Thoreau wykupił przegniły dom sąsiada, Patrick, Biaggio i Joe kradną deski z placu budowy jednorodzinnych willi. W filmie jednak sam proces bu-dowania odnosi się nie tyle do stawiania konstrukcji siedziby (bo to zadanie w Królach lata wydaje się fraszką), ile do budowania wspomnień utkanych z chłopięcych wygłupów i poczucia brater-stwa, chwil, w których „jest naprawdę fajnie”. Zapasy na niby, rzucanie młotkami do celu, weryfikowanie szkicu konstrukcyjnego stwarzają wrażenie najwspanialszych momentów życia, wycinków wakacyjnych wspomnień nieodnoszących się do ścisłych sytuacji, ale w swojej impresjonistycznej emocjonalności wewnętrznie roz-poznawalnych. W tle słyszymy indie popowy przebój MGMT ze znaczącym refrenem: „Młodość rozpoczyna zmiany. Czy ty też się zmieniasz?”64.

Vogt -Roberts kilkukrotnie wykorzystuje w filmie podobne sek-wencje montażowe, zbudowane z mikrosytuacji z życia przyrody

61 J. Durczak: Rozmowy…, s. 107.

62 T. Sławek: Ujmować: Henry David Thoreau i wspólnota świata. Katowice 2009, s. 15.

63 H.D. Thoreau: Walden, czyli życie w lesie. Przeł. H. Cieplińska. Warszawa 1991, s. 32.

64 Cytat z utworu MGMT The Youth (z płyty Oracular Spectacular, 2008).

lub zetknięcia z nią bohatera. Chłopcy chodzą jakby bezcelowo leśnymi ścieżkami albo, nie wiedzieć czemu, patrzą z zacieka-wieniem w przestrzeń. Żadna z tych sytuacji nie wybrzmiewa do końca, nie mają one większego znaczenia dla ciągłości fabularnej, lecz wzbogacają opowieść duchowymi inklinacjami. Nietrudno do-strzec w zdjęciach internetową estetykę Tumblra czy Instagramu.

Zawarta w nich admiracja piękna przyrody zdradza również in-spirację filmami Terrence’a Malicka65, w których liście są soczyście zielone, zboża mienią się złotem, a słońce przebija przez gałęzie drzew, przywołując wrażenie czegoś nieskończonego, jakiejś wy-mykającej się opisowi wzniosłości. Vogt -Roberts tworzy teledysk z młodzieńczych nastrojów cudownego życia, w którym upijanie się powietrzem odbywa się za namową natury.

Fot. 7. „Durny i zabawny Malick”

Co mówi natura? Thoreau kondensuje jej podszepty do krót-kiego: „Naprzód!”66, a zbliżoną afirmację życia rozwija w eseju Dzikie owoce, nawołując do świadomego istnienia: „żyj każdą porą roku, wdychaj powietrze, spijaj nektar, smakuj owoce, i poddawaj się ich mocy […] Pozwól wiatrom owiewać się ze wszystkich stron.

Chłoń świat każdym porem ciała, nurzaj się w falach natury, w jej strumieniach i oceanach”67. Kiedy żyje się w świecie tak bogatym

65 Vogt -Roberts wyznał, że świadomie stylizował zdjęcia na wzór filmów Ma-licka, a wręcz chciał stworzyć „durnego, zabawnego Malicka”. http://blogs.indie-wire.com/theplaylist/12 -coming -of -age -movies -that -inspired -kings -of -director -jordan -vogt -roberts -20130620?page=2 [data dostępu: 16.11.2015].

66 H.D. Thoreau: Walden…, s. 336.

67 H.D. Thoreau: Wild Fruits. New York 2010. Cyt. za: J. Durczak: Rozmo‑

wy…, s. 106.

45

Królowie lata

w cuda, szkoda każdej chwili. Świeżość poranka zachęca do no-wego życia w zgodzie z przyrodą, „wraz z rankiem powraca epoka herosów”68. W filmie pokłosiem tej nauki jest scena pierwszego przebudzenia w nowym domu. Światło młodej godziny wygląda zza liści, owady zaczynają pracę, lato oddycha pełną piersią.

Buzujące życie przebudziło Joego, chłopak rozgląda się wśród tej wielkiej zieloności krzyczącej: „Naprzód!” i odpowiada jej zgodnie:

„Fuck, yeah!”.

Brzemienna w skutki ucieczka z domu była zresztą reakcją na bezpośrednie wezwanie natury wystosowane, gdy Joe i Biaggio, błądząc w lesie, przypadkiem trafili na otoczoną drzewami zaroś-niętą polanę. Cykające koniki polne, ciemność nieba, a na nim zielone ulistnienie. Wybucha to wszystko w kierunku Joego całym swym nieprzeniknionym życiem wszechświata. Wspaniały, tajem-niczy las, przeczesywany świetlnymi refleksami lub wypełniony mgłą, przypomina ten z E.T. (1982) Stevena Spielberga – wilgotny, zabłocony, taki, w którym mieszkają wróżki69. Joe odczytuje szyfr przyrody: magiczna polana to „miejsce, w którym cię nie znajdą”.

Chodzi o dorosłych, oczywiście, bo E.T., Nibylandia i ten kawałek lasu nie są dla nich. W lesie gubią się tylko dzieciaki. Gubią się tak, jak przez wieki gubili się bohaterowie baśni. Gubią się, aby się odnaleźć, można dopowiedzieć, choć nie trzeba, bo bohaterowie tej ponowoczesnej historii o dojrzewaniu we własnym imieniu wer-balizują etapy swego rite of passage. „Przeszliśmy już z pół mili” –

Fot. 8. Wilgotny, zabłocony las

68 H.D. Thoreau: Walden…, s. 119.

69 T. Shone: How Hollywood Learned to Stop Worrying and Love the Summer.

New York 2004, s. 129.

stwierdza Biaggio. – „Poznaję po tym, jak mocno zacieśniliśmy więzi”. Później podobny autotematyczny komentarz wygłosi Joe:

„Do cholery, to nasz rytuał przejścia! Czy kiedykolwiek wcześniej czułeś taką integralność, taką jedność ze swymi instynktami, jedność z naturą? Czułeś kiedyś taką męskość?”70. Jak to zwykle bywa, pod płaszczykiem ironicznej maniery skrywa się szczere uczucie. Królowie lata to list miłosny do gatunku.

Niezależnie zresztą od pozornego czy faktycznego ponowoczes-nego zdystansowania wypełnia się tu rytuał przejścia, a potrak-towany jest on z całą należną mu powagą. Patrick odbija Joemu dziewczynę. Poniżenie i zazdrość tego drugiego skutkują bójką.

Potencjalny inicjant, mityczny dorastający chłopiec – stwierdza Robert Bly – winien otrzymać „pierwszy cios” od ojca, tak by z od-powiednią dawką upokorzenia wkroczyć na drogę do dorosłości71. Z policzkiem gorącym od uderzenia dorastający chłopiec zatraca w sobie dziecko przekonane, że jest kimś wyjątkowym. Cios strąca królowi lata koronę i wyznacza miejsce wśród plebsu. Joe prowokuje rodzaj psychodramy, w którym na krótko przed bójką wciela się w swojego ojca – złośliwego mądralę, który nawet w grze w „Monopoly” musi pokazać swą przewagę. Zadaje Patrickowi cios, by sam go otrzymać. W końcu zostaje sam – ze złamanym sercem i bez kumpli u boku. W głodzie, brudzie i samotności dopełnia się próba właściwego doświadczenia dziczy ze smakiem wymiotów po niestrawionej myszy polnej. To nie natura mieniąca się wspaniałością nocnego nieba ani sielankowa bzycząca świeżość poranka, lecz wielka pożerająca się wzajem siła, która domaga się wyzwolenia „pierwotnego myśliwego”. Joe w imię tej idei zabija królika – symbol samoodnawiającego się życia72, i oddając kani-balistycznej matce ziemi ofiarę z jego ciała, zwieńcza swój rite of passage. Amerykańska dzikość może być ziemskim edenem jedynie dla wiecznych chłopców. Mężczyzna, wypędzony przez węża (Biaggio przejmuje na siebie jego ukąszenie), musi odejść z raju.

W pierwszych scenach filmu Joe jechał radośnie na rowerze przez gęsty, prześwietlany słonecznymi refleksami las. Domek dla ptaków – zaniedbana praca domowa – który wiózł ze sobą, wypadł na którąś ze ścieżek, antycypując późniejsze wielkie przejścia w

leś-70 Cytat z filmu Królowie lata.

71 R. Bly: Żelazny Jan. Rzecz o mężczyznach. Przeł. J. Tittenbrun. Poznań 1993, s. 45.

72 J. Tresidder: Symbole i ich znaczenie. Przeł. Z. Dalewski. Warszawa 2001, s. 64.

47