• Nie Znaleziono Wyników

Lato, niedziela, 1860 rok. Przy stoliku w gospodzie dwójka młodych mężczyzn narzeka na nieznośnych paryżan, masowo

49 Ibidem, s. 231.

50 Ibidem, s. 257.

51 Jadwiga Łuszczewska w Panience z okienka (Warszawa 1985, s. 9–10) opi-suje czar swojej bohaterki odgrodzonej od świata owalną ramą: „Okno to, wy-cięte w samym szczycie budynku, było zupełnie okrągłe, obrębione sznurową rzeźbą. W tym kamiennym pierścieniu rozkwitało coś podobnego do wielkiej stokrotki; kreza biała, przejrzysta, drobno prążkowana wypełniała prawie całe okienko, a jak w środku białej stokrotki połyska złota kulka, tak w tym okrąg- łym kołnierzyku świeciła główka złotowłosa, bramką z niebieskich wstążek prze-pasana, bijąca słonecznym blaskiem świeżej cery, wdzięku i figlarności, z ustami jak maliny, z oczami jak turkusiki”. Zostawiając na boku emfatyczność stylu, stwierdzić należy, że rama robi swoje – podkreśla wdzięki, oddala odpowiednio upragniony obiekt, czyniąc go bardziej zmysłowym.

52 Nakręcony w 1936 roku film pojawił się na ekranach kin dopiero dekadę później. Sam reżyser uważał swe dzieło za nieukończone.

53 Niniejszy podrozdział wykorzystuje elementy analizy zawartej w mo-jej pracy licencjackiej: K. Kostyra: Filmowe manifestacje wzniosłości. Katowice 2014, praca napisana pod kierunkiem prof. Piotra Zawojskiego.

99

Wycieczka na wieś

ściągających na wieś. W okolicy właśnie pojawiła się mieszczańska rodzinka, głodna sielskich, anielskich uniesień. Z zewnątrz słychać szczebiot damskich głosików. Co tam, miejmy coś z mieszczuchów i „popodziwiajmy sobie widoki” – zagaduje jeden z nich. Otwierają się skrzydła okienne.

Fot. 25. „Popodziwiajmy sobie widoki”

Do izby napływa światło słoneczne, kadr jaśnieje, z offu roz- brzmiewa czuła skrzypcowa muzyka (taka, jakiej życzy sobie naj-wspanialszy pogodny dzień spędzony na łonie przyrody). A w cen-trum Henriette na huśtawce. To od niej bije ten blask. W pierwo- wzorze Maupassanta opisana została jako: „piękna dziewczyna między osiemnastym a dwudziestym rokiem życia; jedna z tych kobiet, których spotkanie na ulicy rozpala nagłe pragnienie, pozostawiając aż do wieczora dziwny niepokój i podniecenie”54. Rzeczywiście, wszyscy obserwują tę niezwykłą istotę. Patrzą męż-czyźni z gospody (Henri i Rudolf – miejscowi wioślarze), patrzą dzieci, księża, pod sukienkę zagląda jej kamera. Nie tylko uroda

54 G. de Maupassant: Wycieczka na wieś. Virtualo Darmowa Klasyka (e -book).

dziewczyny, lecz także jej entuzjazm, młodość, wyostrzona wrażli-wość rozsiewają wokół „dziwny niepokój”, wrażenie intensywnego życia, poczucie, że jest coś ponad szarą, nudną egzystencją i gdyby tylko taka dziewczyna się w nas zakochała, to może, może i nas spotkałaby jakaś odnowa…

Dorastająca córka sklepikarza jest jak sama natura w miesz-czańskich wyobrażeniach – słodka, swobodna, rozczulająca. I na odwrót, wspaniałość letniego dnia, dorodność przyrody wyob-rażają w reifikacji dziewczęce pokwitanie. A wszystko niezwykle wyraziście zatapia się w tej jednej gorącej niedzieli 1860 roku.

Renoir precyzyjnie opisuje wszelkie doznania zmysłowe: duchotę niewygodnych gorsetów, rumianość po suto zakrapianym obie-dzie, cierpkie wiśnie i oleiste ryby (na wsi nawet towar drugiego sortu smakuje wybornie). Trudno nie zgodzić się z Jean -Pierre’em Jeancolasem, kiedy pisze, że Wycieczka na wieś „to film o radości, wietrze w topolach, pieśni słowika, o deszczu pomykającym na po-wierzchni rzeki. Film o chwili obecnej”55. Teraźniejszość pozwala wyodrębnić impresjonistyczną urodę przyrody i nakreślić portret dziewczyny na chwilę przed dorosłością – ująć ich piękno w ramkę i zachować w sercu na gorsze czasy.

Mieszkańcy miast „cały tydzień czekają na niedzielę” – mówi zakończenie filmu Ludzie w niedzielę (1930, reż. Robert Siodmak, Edgar G. Ulmer i in.) – opowieści zbliżonej tematycznie i nastro-jowo do dzieła Renoira. Ten wolny dzień na łonie przyrody po-zwala „odnowić mit” i zakosztować wolności, jaką przywołują lasy i rzeki56. Natura w takim oglądzie jawi się jako twór odrębny od człowieka, egzystujący według własnych reguł, co chętnie podjęte zostało przez romantyzm. Fryderyk Schiller w rozprawie O poezji naiwnej i sentymentalnej podkreśla antynomię sztuczny/naturalny, jaka leży u podstaw społeczeństw nowoczesnych. Nie tyle obiera przy tym stronę „autentycznej natury”, ile dowartościowuje do-świadczenie płynące z niezwykłych momentów kontaktu z tym, co tak odmienne od ludzkiego porządku:

Są w naszym życiu momenty, gdy odczuwamy rodzaj miłości i tkliwego szacunku dla natury objawiającej się w roślinach,

55 J -P. Jeancolas: 15 ans d’années trente. Paris 1983, s. 213. Cyt. za: C. Crisp:

French Cinema – A Critical Filmography: Volume 1, 1929–1939. Indiana 2015, s. 170.

56 G. Perez: The Material Ghost: Films and Their Medium. Baltimore–London 1998, s. 212–213.

101

Wycieczka na wieś

skałach, zwierzętach, krajobrazach. […] Każdy człowiek bar-dziej subtelny, mający choć trochę wrażliwości, doświadcza tego uczucia w czasie swobodnych wędrówek lub przebywania na wsi, albo gdy zatrzymuje się przy pomnikach dawnych czasów, krót-ko mówiąc, gdy ze stosunków i sytuacji sztucznych wyrwie go nagle widok prostej natury57.

Drobiazgi leniwych niedziel, takie jak słomkowy kapelusz zaplątany w gałęzie, motyl lądujący na naszym ramieniu albo intrygujące spojrzenie jakiejś uroczej dziewczyny odpędzają na chwilę bylejakość całego tygodnia. Niekiedy to zaskakujące piękno prześwituje do nas – zauważa Marek J. Siemek w komentarzu do Schillera – błysk zawiesza całą resztę śmiertelnej powagi dnia co-dziennego, „stajemy się naprawdę ludźmi przez tę chwilę obcowania z pięknem”58. Analogicznie w filmie chwila obecna rozbrzmiewa oczarowaniem naturą, mieni się cudem niedzieli wyrwanej z ter-minarza pracy zarobkowej:

Renoir w Wycieczce na wieś pokazuje w sposób uderzający olśnie-nie, jakiego doznaje w spotkaniu z zieloną przestrzenią człowiek odgrodzony od niej zwykle miejskimi murami. Świetlne refleksy wśród liści i traw, krystaliczny akompaniament śpiewu ptaków, prowokacyjna migotliwość powierzchni rzeki porażają, wyrzu-cają poza klamrę dotychczasowego życia, rodzą zupełnie nowe odczucia i pragnienia59.

Nastrój filmu to z pewnością nie tylko śliczne światło przedzie-rające się przez gałęzie drzew. Film Renoira kontrastuje dwa światy,

„czuły i piskliwy”60. Roztkliwianie się nad cudami natury dla dorosłego, statecznego przedstawiciela burżuazji odbywa się tylko w przerwach od codziennej szarzyzny, jakże dalekiej od świetlistych niedzielnych wzruszeń. A wzruszenia prowokują do irytujących pisków. Rodzina Henriette, z rubaszną matką na czele, skrzętnie zaplanowała sobie, że w ten dzień będzie wdychać polne zapachy i marzyć o życiu naiwnych parobeczków. Nie brak w dziele

Re-57 F. Schiller: O poezji naiwnej i sentymentalnej. Przeł. I. Krońska. W: Idem:

Listy o estetycznym wychowaniu człowieka i inne rozprawy. Przeł. I. Krońska, J. Prokopiuk. Warszawa 1972, s. 305.

58 M. Siemek: Wykłady z filozofii nowoczesności. Warszawa 2012, s. 383.

59 A. Garbicz, J. Klinowski: Kino, wehikuł magiczny. Przewodnik osiągnięć filmu fabularnego. Podróż pierwsza 1913–1949. Kraków 1981, s. 257.

60 C. Beylie: Jean Renoir. W: Anthologie du Cinéma. T. 11. Paris 1983, s. 149.

noira zjadliwości skierowanej w stronę mieszczucha idealizującego proste życie, nie dostrzegającego, że rzeka jest podtruta, a w tle wiejskiego pejzażu malują się fabryczne kominy. Postać Henriette potraktowana została jednak ciepło. Jest zbyt ładna i młoda, żeby ją wyszydzać. Ona sama zresztą całkowicie serio traktuje swój kontakt z przyrodą. Filmoznawca Gilberto Perez stwierdza: „jest młoda i naiwna i odbiera na poważnie swą wrażliwość na naturę i płynącą zeń wolność, tak jakby nie miało to służyć jej regeneracji i powrotowi do dawnego życia, ale na zawsze je odmieniło”61. W pewnym sensie zresztą tak się stało. „Jaka śliczna gąsienica” – zachwyca się dziewczyna – i sad, i w ogóle cała wieś, tutaj „każde źdźbło trawy kryje w sobie życie”. Wiele mówi nam scena, w której Henriette zwierza się matce ze swych odczuć:

Mamo, kiedy byłaś młoda, to znaczy, kiedy byłaś w moim wie-ku, czy wtedy często wyjeżdżałaś na wieś?

Zastanawiam się, czy czułaś się wtedy tak dziwnie, jak ja dzisiaj.

Widzisz, czuję coś w rodzaju wielkiej czułości dla traw, drzew i wody. Niejasny rodzaj tęsknoty. To uczucie jest jak ucisk w gar-dle. Aż chce mi się płakać. Czy ty też tak się czułaś w młodości?62 Cudowna, niepokojąca przyroda wkrada się w serca dziewcząt i chłopców, przynosi marzenia o przygodach i romantycznych uniesieniach, a tym samym prowokuje do „brania sprawy w swoje ręce” (na przykład wyruszenia na inicjacyjną eskapadę, jak w przy-padku filmów „szałasowych”), ale też łapie młodego człowieka w swoje sidła, unieruchamiając go w kontemplacji przytłaczającego piękna otoczenia. Gąsienica, szum wody, życie samo w sobie wzru-sza swym ogromem niemożliwym nawet do pomyślenia. Doświad-czenia wrażliwej młodzieży z literatury i filmów, wyrażane w ten sposób, lokują się w obrębie odczucia wzniosłości – tej bolesnej przyjemności płynącej z niedopasowania wyobraźni do bezmiaru obiektu poznania, ucisku w gardle, poddania się podniecającej ta-jemnicy świata. Natura przepływa przez bohaterów, zaszczepiając impuls do rzucenia się w „świeżych uczuć zdroje”, poddania się rozkazom wiosennej gorączki. Coś przecież trzeba zrobić z tym niejasnym poruszeniem.

Córka państwa Dufour buja się na huśtawce, wkładając w to wszystkie swoje siły. Kamera obserwuje ją pod różnymi kątami,

61 G. Perez: The Material Ghost…, s. 213.

62 Cytat z filmu Wycieczka na wieś.

103

Wycieczka na wieś

to huśta się razem z dziewczyną, to schyla się, by zajrzeć jej pod sukienkę. Młodość nie daje się długo ujmować w ramy. Henriette, huśtając się, wychyla się z kadru, wzlatuje między niebo a trawę, mienią się na jej sukni refleksy słoneczne. Ostrość obrazu gubi się, by później znowu powrócić. Scena z huśtawką konotuje beztroskie wyładowanie nadmiaru energii seksualnej, przebudzenie zmysłów, a przede wszystkim wznoszenie się ku swobodzie jako takiej63. Przypomina tym samym radosną jazdę na rowerze, tak często portretowaną w filmach o dorastaniu. Wygląda to mniej więcej tak: miasto, wieś, przedmieścia (z reguły jednak przedmieścia), po-woli się ściemnia, pustą drogą pędzi na rowerze nastolatek. Rower daje poczucie niezależności, a metaforycznie taką scenę przejazdu z wiatrem wiejącym we włosach czytać można jako drogę ku dorosłości64. Urządzenia mobilne, rowery, łodzie, huśtawki dają możliwość uchwycenia dojrzewania jako procesu.

Zmierzająca do statecznej dojrzałości lub zakończona dra-matyczną katastrofą, młodość nie jest stanem zakrzepłym, lecz pędem, nieskończonym pragnieniem. Jak pisze badaczka kultury młodzieżowej Fleur Gabriel: „młodość nie jest tyle stanem »bycia«, co procesem albo »stanem« przechodzenia procesu. […] W swej esencji jest czymś innym niż ona sama. To, do czego dąży, nie musi być wcale »dorosłością«, ale chodzi o to, że w tym spojrzeniu młodość nie istnieje odrębnie od niosącego ją procesu”65. W oma-wianych przykładach filmowych bohaterowie muszą wychodzić, wyjeździć albo „wyhuśtać” swą energię w ciągłym „stawaniu się”.

Intrygującą paralelę do sceny huśtania się z Wycieczki na wieś Annette Insdorf znajduje w kolarskiej jeździe bohaterki Łobuzów François Truffauta:

Truffaut, tak jak Renoir, koncentruje się wokół krótkiej miło-ści młodej kobiety. Jego Bernadetta przedstawiona zostaje nam na rowerze, kamera odbija cały jej radosny ruch, gdy pedału-je w głąb bujnego, jaskrawego krajobrazu. W Wycieczce na wieś jest ujęcie, w którym dziewczyna huśta się równomiernie (ka-mera łapie ten sam rytm), ujawniając tym samym młodzień-czą witalność, tak też Bernadette promienieje urokiem istoty wiosennej, uchwyconej w ruchu. Przez rower i huśtawkę

obec-63 Ibidem, s. 209.

64 Bicycle, hasło. W: Boyhood in America: An Encyclopedia. T. 2. Red. P. Fer-guson. Denver–Oxford 2001, s. 82.

65 F. Gabriel: Deconstructing Youth: Youth Discourses at the Limits of Sense.

London 2013, s. 76.

ność kobiet, ich rytmiczna istota obciąża atmosferę wokół nich.

Lśniące wody otaczają łodzie w filmie Renoira, podobnież słońce prześwieca przez drzewa, gdy Bernadette przejeżdża pod nimi.

Te obrazy nie są jedynie ładnymi widoczkami, lecz wizją, któ-ra afirmuje swobodny rozwój, przepływ i ekspansję (ziemi jak i człowieka), jednocześnie zaznajamiając ze stratą i bólem66. Cały film Renoira jest poddany zasadzie rozrostu i przemiesz-czenia. Drgnienia światła na trawie, spadający z głowy kapelusz, łódź sunąca po rzece jak nartnik, gnane wiatrem chmury, krople deszczu, ruchome skrzydła okna – wszystko to konotuje intensyfi-kację istnienia, o której pisze Insdorf. Spostrzeżenie to potwierdza klamra narracyjna – pierwszym i ostatnim obrazem jest widok płynącej wody, z tym że w pierwszym ujęciu kamera jest statyczna, wpatrzona nieruchomo w rzekę, z kolei pod koniec odwraca się jakby w zawstydzeniu. Nie ma już nic do dodania, jednakże ruch postępuje nadal. Gilles Deleuze z tegoż właśnie ruchu wewnątrz- kadrowego wyprowadza koncepcję dotyczącą montażu

Fot. 26A

66 I. Insdorf: François Truffaut. Cambridge 1997, s. 84.

105

Wycieczka na wieś

Fot. 26B

Fot. 26A, 26B, 26C. Huśtawka Fot. 26C

przedwojennej szkoły francuskiej67, w której filmowi impresjoniści poszukiwali kinetyki maksymalnej. Znajdowali ją nad wyraz czę-sto właśnie w obrazach wodnych – morza, rzeki, wszelkie ciecze stwarzały „większą możliwość komunikowania nieodwracalnego trwania ruchom”68. Renoir, według Deleuze’a, wykorzystuje wodne mechanizmy na dwa sposoby:

Według niego istnieją dwa stany wody, zamarznięta woda szklanej szyby, płaskie zwierciadło, albo głęboki kryształ i by-stra woda płynąca […]. Bardziej niż naturalizm bliższe jest to Maupassantowi, który często widzi rzeczy przez szkło, zanim podąży za nimi z biegiem rzeki. W Wycieczce na wieś właś-nie przez okno obserwują przybywającą rodzinę dwaj ludzie, z których każdy gra swoją rolę, jeden cynika, a drugi pełnego skrupułów sentymentalistę. Ale gdy akcja toczy się na rzece, sprawdzian życia wymusza odrzucenie ról i w cyniku ujawnia dobrego typa, a w sentymentaliście – pozbawionego skrupułów uwodziciela69.

Można się zastanowić, czy rzeczywiście powinniśmy postrze-gać absztyfikanta Henriette jako wilka w owczej skórze. Tag Gallagher twierdzi, że Henri jest najtragiczniejszym bohaterem tego opowiadania: „ten posępny młody człowiek został obudzony ze swego przygnębienia przez piękną kobietę, która pewnego niedzielnego popołudnia obdarzyła go miłością, ostatecznie jednak odeszła z innym”70. Leo Braudy opisuje parę niedzielnych kochanków jako bohaterów „zbyt na serio” – oboje spaczeni są sentymentalnym oglądem rzeczywistości71. Jakkolwiek by nie było, zasada ruchu i ekspansji narzuca bohaterom swoje prawa.

Przebijają się przez gąszcz przybrzeżnych zarośli do wydeptanego zakątka i, co ciekawe, to dziewczyna prowadzi. Gdzieś tam przecież śpiewa słowik: „Nigdy go nie słyszała, a świadomość, że słucha jego śpiewu, rozbudziła w jej sercu poetyczne wizje miłości”72.

67 G. Deleuze: 1. Obraz -ruch…, s. 50–58.

68 Ibidem, s. 53.

69 G. Deleuze: 2. Obraz ‑czas. W: Idem: Kino…, s. 312–313.

70 G. Perez: The Material Ghost…, s. 217.

71 Ibidem.

72 G. de Maupassant: Wycieczka…

107

Wycieczka na wieś

Fot. 27. Niezręczność

Henriette siada na trawie, przyciągając mężczyznę za rękę. Ten cudny ptak, którego Julia wzywała na balkonie, wygrywa jej teraz arię. Po policzku cieknie ostatnia łza dziewczęcych wzruszeń. Ro-mantyczna fantazja wygrana ptasim trelem oczyszcza gwałtowną zmysłowość, wygładza niezręczny charakter pierwszego kontaktu miłosnego73. Słowika już nie słychać, został schwytany. Perez porównuje bohaterkę do uwięzionego ptaka, nie tyle nawet ofiary w rękach seksualnego drapieżnika, co kobiety zaplątanej w ambi-walencję własnych uczuć74. Słowik to nie tylko symbol miłości, ale też tęsknoty i bólu75. Henriette płacze nad utraconym dziewictwem i być może również nad niemożliwą do spełniania miłością76. Wtu-lona w rękę mężczyzny, w nieostrym zbliżeniu jej twarz wydaje się należeć do innej osoby. Czy to ta sama radosna istota, która

73 C. White: Work and Leisure in Late Nineteenth ‑Century French Literature and Visual Culture. Time, Politics and Class. Cambridge 2014 (e -book).

74 G. Perez: The Material Ghost…, s. 222.

75 Słowik, hasło. W: Leksykon symboli…, s. 148.

76 G. Perez: The Material Ghost…, s. 222.

wzbijała się w niebo na huśtawce? Zbiera się na burzę77. Kotłują się chmury, uginają trzciny przy rzece. Krople deszczu dudniące o powierzchnię wody wytwarzają, zdaniem Raymonda Durgnata, gęsią skórkę drgawek przedśmiertnych78. Rzeczywiście, przyszły los Henriette dużo będzie miał wspólnego z martwotą.

Mijają lata wypełnione niedzielami tak ponurymi jak ponie-działki. Bez słonecznych wzruszeń, radości i swobody. Bez kape-luszy spadających przy beztroskiej zabawie. Pewnej niedzieli roz-dzieleni kochankowie spotkają się znowu na swej wyspie. „Często tu przychodzę i wspominam najszczęśliwsze chwile swojego życia”

– mówi mężczyzna. – „Wspominam każdej nocy”. To wszystko.

Henriette wraca do paskudnego męża. Henri opiera się o drzewo, spogląda w górę, ale słowika już nie widać. Kamera odwraca się.

Chwila rozpływa się w rzece, zostaje tylko wspomnienie. Właściwie to zawsze było wspomnienie. „Film o chwili obecnej” dopomina się już w środku trwającego momentu: „Kiedyś będziesz myślał o mnie ze słodkim bólem”. W podobny sposób Roland Barthes charakteryzuje wspomnienie miłosne:

Pewnego dnia będę wspominał tę scenę, zapadnę się przez nią w przeszłość. Na równi z pierwszym zachwyceniem, scena miłos-na złożomiłos-na jest jedynie z pogłosów: jest amiłos-namnezą, która odmiłos-naj- odnaj-duje wyłącznie nieistotne, w żadnej mierze dramatyczne rysy, tak jakbym wspominał sam czas i tylko czas: to zapach bez podłoża, ziarnko pamięci, zwykła woń…79

…albo śpiew słowika czy śliczna dziewczyna podglądana przez okno gospody. Jakaś słoneczna niedziela.

77 Fabuła opowiadania Maupassanta nie toczy się podczas deszczu. Renoir zresztą też nie planował deszczu w swoim filmie. Gdy na planie zdjęciowym zaczęło padać, spontanicznie zmodyfikował scenariusz, obsadzając burzę jako jeden z elementów scenerii Wycieczki na wieś.

78 R. Durgnat: Jean Renoir: Raymond Durgnat. Berkley–Los Angeles 1974, s. 134.

79 R. Barthes: Fragmenty dyskursu miłosnego. Przeł. M. Bieńczyk. Warszawa 1999, s. 299.

109

Dancing w kwaterze Hitlera