• Nie Znaleziono Wyników

oraz gorącą obietnicę nowych fascynujących przygód, przyjaźni, a może nawet jakiegoś zauroczenia, to w opowieści o dorastaniu temat samograj. Szczególnie ochoczo realizowany jest w kinie amerykańskim19, w kameralnych dramatach dla młodzieży, takich jak Małe kochaniątka (1980, reż. Ronald F. Maxwell) i popularnych produkcjach z Kochankami z księżyca Wesa Andersona na czele.

Anderson wśród licznych inspiracji dla swojego filmu wymienia europejskie kino pierwszych miłości spod znaku Truffaut i Loa-cha20. Nie da się ukryć, że znaczące wpływy reżyser czerpał także z przemilczanej przez siebie w tym kontekście kinematografii radzieckiej. Choć w familijnym, farsowym Witajcie, wstęp wzbro‑

niony (1964, reż. Elem Klimow) mamy do czynienia z obozem pionierów, a nie kempingiem skautingowym, to sama tematyka, tempo akcji, humor, energia, a czasami wręcz kompozycje kadrów są nader bliskie filmowi o zakochanej parze z księżycowego króle-stwa. Zostawmy jednak na marginesie wątek inspiracji i odniesień, by przyjrzeć się uważniej radzieckim obozowiczom pionierom, którym – jak się przekonamy – bliżej chyba do przeklętych roman-tyków niż ugrzecznionych, przykładnych harcerzy z ZSRR.

Zapamiętajmy to lato

Już sam tytuł filmu Siergieja Sołowjowa zapowiada specyficzny rodzaj emocjonalności, z jaką będziemy mieli styczność. Nostalgia płynie tu z głębi trwającej jeszcze chwili. Zapowiedź będzie kom-pletna, jeśli dodać do tego oryginalny, rosyjski tytuł, dosłownie tłumaczący się jako „sto dni po dzieciństwie”. Tyle mniej więcej

19 Od lat sześćdziesiątych w Ameryce można mówić o summer camp movies, rozwijających się w całą mozaikę kina gatunków, od komedii i kina familijnego:

Rodzice, miejcie się na baczności (1961, reż. David Swift), Pulpety (1979, reż. Ivan Reitman), Camp Rock (2008, reż. Matthew Diamond), po horror: Piątek trzyna‑

stego (1980, reż. Sean S. Cunningham), Uśpiony obóz (1983, reż. Robert Hiltzik).

Film o obozie letnim doczekał się nawet swego własnego filmu parodystycznego – Wet Hot American Summer (2001, reż. David Wain). Zob. G. L. Knight: Sum‑

mer Camp. W: Idem: Pop Culture Places: An Encyclopedia of Places in American Popular Culture. Santa Barbara 2014, s. 834–838.

20 A. Hornaday: Wes Anderson talks about ‘Moonrise Kingdom’ and his Can‑

ned debut. “The Washington Post”, 25th June 2015. https://www.washington post.com/entertainment/wes -anderson -talks -about -moonrise -kingdom -and -his- cannes -debut/2012/05/31/gJQAbPfW7U_story.html [data dostępu: 17.04.2016].

trwało lato i wakacje, które złamały serca kilku zakochanym nastolatkom, na zawsze wytrącając ich z dziecięcej beztroski. Za‑

pamiętajmy to lato od pierwszej sceny zresztą realizuje obietnicę zawartą w tytule. Widzimy oto wybudzającego się ze snu chłopaka.

Przewraca się w łóżku nieświadom jeszcze wielkich przemian, jakie go czekają. To już czas. Zegarek głośno tyka, a otwarte na oścież okno zaprasza do przejścia przez swą ramę w krainę dorodnych, soczystych liści. Napisy początkowe nałożone są na zbliżenie gę-stych, bujanych wiatrem gałęzi. Kroczą one niemal w stronę widza, jak słynny chodzący las z Tronu we krwi (1957) Akiry Kurosawy.

A później znowu ujęcie na okno z wmalowaną weń planszą tytu-łową, tylko pora dnia chyba już późniejsza, a kwiaty w wazonie bardziej kolorowe. Skrzydła i firany ruszane są silnym podmuchem bijącym z wnętrza, w kierunku tej żywej zieloności.

Fot. 21. Magiczne okno – plansza tytułowa Zapiętajmy to lato

Okno z bukietem polnych kwiatów na parapecie w intencji reży-sera miało być mottem całego utworu – otwierając nas na „pewien rodzaj harmonii, radosnego oczekiwania – nieskończoności”21. Ten kadr w kadrze, podobnie jak w przypadku sceny wprowadzającej ze Stań przy mnie, służy za portal, przejście do krainy niezwykłych przeżyć dojrzewania. To znowu jakby wejście w przeszłość, ale żywą przecież swą gwałtowną obecnością trawy, letniej bryzy,

21 Cała wypowiedź Siergieja Sołowjowa dostępna na: http://tvkultura.ru/

brand/show/brand_id/24148/ [data dostępu: 17.04.2016].

87

Zapamiętajmy to lato

bujanych firan. Wystarczy tylko przeskoczyć ramę, a wiatr będzie nam sprzyjał. Zbuntowanym filmowym nastolatkom okna często służyły za bramę do świata wolności – zauważa filmoznawca Ivo Blom22 – przeskakuje się przez nie, gdy drzwi są skrzętnie zamknięte przez przewrażliwionych dorosłych. Chłopiec z pierwszej sceny przebudzi się w późniejszej części historii – w samym środku lata.

Przejdzie przez okno i uda się w kierunku wód i drzew, by trwonić tam bezsenne godziny znane doskonale wszystkim szanującym się romantykom: Lermontowowi, Byronowi i Łopuchinowi – czter- nastolatkowi zakochanemu w rówieśnicy.

Okno -portal, transportujący w młodość, oddziela także to, co żywe i swobodnie rosnące, od pachnącego naftaliną dworku, choć nie jest to z pewnością podział ostry, bo ta wijąca roślinność wplata się również we wnętrza. Na tej samej zasadzie pod gołym niebem, w trawach leżą porozrzucane lustra i ramki, a przecież nie tam tradycyjnie ich miejsce. Interesujący jest drewniany amfiteatr z wmontowanym z tyłu sceny magicznym przejściem. Widać je szczególnie wyraźnie w scenie, w której kilkuletnie dziewczynki śpiewają przy akompaniamencie dyrektorki obozu. Przekrzywione zielone wrota wyglądają jak zostawione przypadkiem przez kogoś lustro, odbijające wodę i drzewa z naprzeciwka.

Fot. 22. Magiczne drzwi

22 I. Blom: Frame, Space, Narrative. Doors, Windows and Mobile Framing in the Films of Luchino Visconti. ”Acta Univ. Sapientiae, Film and Media Studies”

2010, nr 2, s. 92.

Dziewczynki kończą piosenkę i w osobnym ujęciu widzimy, jak baśniowe Alicje przechodzą przez to lustro -drzwi na drugą stronę, niknąc w głębi zielonej wody. W baśniach często pojawiają się takie magiczne drzwi – stwierdza Peter Kreeft, dodając, że te przejścia są

„jedną z najcudowniejszych rzeczy na świecie”23. W filmie pełnią one nieraz rolę „kadru w kadrze”. Ramki oddzielają od siebie ży-wioły i środowiska o odmiennym ekosystemie, o czym wspomina Gilles Deleuze:

Z reguły siły przyrody nie są kadrowane w taki sam sposób jak osoby czy rzeczy […]. Toteż w kadrze mieści się wiele różnych kadrów. Drzwi, okna, okienka, okna na poddaszu, szyby w sa-mochodzie, zwierciadła to także kadry w kadrze. […] Za sprawą tego włączania kadrów w kadr części zamkniętej całostki czy zamkniętego układu rozdzielają się, ale też sprzęgają się i zes- palają24.

Okna, lufciki, ramy i lustra mnożą się w filmie, podkreślając wewnętrzny, zapadający się charakter tej opowieści, to znaczy magiczne drzwi i okna mówią, że zdarzyło się to wszystko kiedyś, dawno, ale emocja wciąż jest żywa. W oprawkach i obwódkach mieści się to, co dynamiczne, witalne, zorientowane na teraźniej-szość: przyroda, dzieci czy nawet konkretna nastrojowość chwili, jednakowoż z ramek wyglądają również zastygłe portrety przeszło-ści (obraz Lermontowa i pierwsza miłość jako taka). Podobnie jest w warstwie kolorystycznej. Intensywna zieleń i odcienie perłowe, filmowane w miękkim świetle, to kolory lata ze wspomnień. Słońce nie razi już nieprzyjemnie swym silnym blaskiem, powleczone jest czułością spojrzenia z oddali, ciągle jednak przez wybijającą się zieloność ucieka bladej niepamięci25. Plastyka Zapamiętajmy to lato lokuje dzieło w nurcie kina „stylu malowniczego” (zhivopisnyi stil), obecnego w radzieckiej kinematografii lat siedemdziesiątych,

23 P. Kreeft: Miłość silniejsza niż śmierć. Przeł. M. Nowosielska. Warszawa 2010, s. 137.

24 G. Deleuze: 1. Obraz -ruch. W: Idem: Kino. 1. Obraz -ruch 2. Obraz -czas.

Przeł. J. Margański. Gdańsk 2008, s. 23.

25 Veronika Ferdman w artykule dotyczącym tego filmu podkreśla bogactwo świeżości zielonego koloru i przy okazji stwierdza, że kino radzieckie w ogólnoś-ci operuje światłem miękkim, jasnym, lekkim. V. Ferdman: Behind the Celluloid Curtain #4 „One Hundered Days After Childhood”. https://mubi.com/notebook/

posts/behind -the -celluloid -curtain -4 -you -and -i [data dostępu: 17.04.2016].

89

Zapamiętajmy to lato

filmach odznaczających się nowym rodzajem liryzmu, płynącym głównie ze stylizacji mise ‑en ‑scène na płótno malarskie26.

Większe ramy w Zapamiętajmy to lato dzielą film na rozdziały o tytułach zaczerpniętych z wielkiej literatury: Szekspira, Flauberta, Bunina. Prezentują się przed nami pamiątki z albumów, klaserów ze zdjęciami, kolejne stronice „wielkiej księgi wakacji” – wycinki tego, co kiedyś było tak ważne.

Rozdział pierwszy, dzień pierwszy. Kto jest kim? Na czerwo-nym transparencie widnieje napis: „Witaj, lato”. Tak jak to bywa w pierwszym dniu obozu, poznajemy towarzyszy, z którymi przyj-dzie nam spędzić najbliższe tygodnie, w tym przypadku bohaterów miłosnego czworokąta: Sonję Zagremuhinę, Lenę Jergolinę, Gleba Luniewa i Mitię Łopuchina. To jest Sonia Zagremuhina – wyjaśnia jeden z pionierów, spoglądając przez okienko obozowego radio- węzła. Zageremuhina kilka lat uczyła się grać na pianinie w szkole muzycznej, mimo to najbardziej lubi bzdurne, skoczne melodie. Na pierwszy rzut oka całkiem sympatyczna. To ona później pokocha Łopuchina. Obok siedzi jej powiernica, Jergolina – przyszły obiekt pragnień Mitii.

Fot. 23. Lena Jergolina – królowa lata

Zamyślona Jergolina czyta francuskojęzyczne wydanie jakichś miłosnych listów. W otoczeniu liści, z wiankiem polnych kwiatów

26 V. Isakava: Sergei Solov’ev. W: Directory of World Cinema: RUSSIA 2. Red.

B. Beumers. Chicago 2015, s. 56.

na głowie i złocistą gruszką w ręce wygląda jak pogańskie uoso-bienie samego lata. Jergolinie spodoba się Luniew – najstarszy, najpoważniejszy z obozowiczów. Mitią dziewczyna gardzi, bo to

„głupek”. Mitia Łopuchin, główny bohater tej historii, począt-kowo rzeczywiście pełni rolę grupowego błazna. „Oryginalny typ z niego” – przedstawia chłopca radiowy spiker. Wszyscy tu są bystrzy, wyedukowani, po sztubacku nonszalanccy i okrutnie po-ważni jak na kilkunastolatków. Obóz letni jest dla nich nagrodą za całoroczne pionierskie wysiłki. Tutaj mogą zakosztować wolności.

Warto dodać, że obozy pionierów organizowane w Związku Radzieckim od 1925 roku służyły nie tylko, jak mogłoby się zda-wać, politycznej indoktrynacji młodego pokolenia. Dla młodzieży była to przede wszystkim szansa na zjednoczenie się z naturą, od-nalezienie swej własnej przestrzeni w równościowej społeczności, która znajdowała się z dala od miasta i daleko od obowiązków domowych. Mówiąc dosadnie – obozy pionierskie były szansą na bycie młodym i głupim27. Sołowjow z nutą żalu przywołuje obraz dawnych wyjazdów:

To było miejsce, gdzie naprawdę czułeś swobodę… Uważam, że bardzo istotne jest, aby dziecko miało swój czas na rozwój życia duchowego – co już przecież się nie zdarza – czas, w którym nie musi się skupiać na osiąganiu konkretnych celów, zarabianiu pie-niędzy, po prostu czas, w którym można poczuć się wolnym28. W filmie wszystkie zdarzenia tego lata nie mogłyby zaistnieć w takim kształcie, gdyby nie atmosfera wolności, przepastne łąki i lasy, gdzie można tęsknić do kogoś i marzyć, ile się tylko chce.

Gdzie tu dorośli? Rola kadry polega nie na nadzorowaniu, lecz najwyżej na delikatnym stymulowaniu potencjału drzemiącego w wychowankach. W gruncie rzeczy nic nie stoi nastolatkom na przeszkodzie, aby na przykład wybrać się samotnie na całonocne włóczęgi wokół jeziora. Jedynym dorosłym, który w filmie urasta do prawdziwej postaci, jest Sierioża, on sam zresztą mówi o sobie, że nie jest pedagogiem, lecz artystą. Nieśmiały, wrażliwy, obda-rzony dziecięcym wnętrzem, będzie dla Łopuchina i pozostałych duchowym przewodnikiem na drodze dorastania.

27 http://www.cinema6.co.uk/thursday -22 -may -three -experiments -in -transla tion-one -hundred -days -after -childhood/ [data dostępu: 17.04.2016].

28 S. Sołowjow: wypowiedź zarejestrowana na Russian Film Festival w Lon-dynie w 2009. Cyt. za: ibidem.

91

Zapamiętajmy to lato

Mamy już właściwie wszystko, co potrzebne do rite of passage w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest bohater naiwny jeszcze i bez-troski, czas i miejsce wolne od narzuconych zobowiązań i inklinacji z domem rodzinnym, a do tego dochodzi jeszcze Sierioża – cichy opiekun transformacji. Brakuje tylko jakiegoś magicznego impulsu uruchamiającego cały proces. To zadanie przyrody. Jest straszliwy upał. Słońce prześwieca przez gałęzie. Obozowicze schodzą z plaży, zostają tylko odurzony skwarem Łopuchin i Lena Jergolina. Lena zaplata swój warkocz w lustrze. Spostrzega ją Łopuchin. Chłopak budzi się, by za chwilę znowu upaść. Poraża go słońce sprzężone jakąś tajemną więzią z obrazem Jergoliny. Patrzy na nią i mdleje.

„To pewnie przez upał. W końcu to tylko Jergolina. Znam ją przecież całe życie” – w ten sam sposób tłumaczył sobie niespo-dziewane uczucie bohater opowiadania Iwana Bunina Porażenie słoneczne (notabene omawiany rozdział filmu nosi właśnie taki tytuł). W opowiadaniu miłość objawia się mężczyźnie w niezrozu-miałej świetlistości: „Co u diabła! […] Cóż w niej jest szczególnego i co właściwie się stało? Doprawdy, zupełnie jakby jakieś porażenie słoneczne”29. Zbliżony wątek znajdziemy także w przytaczanej już w poprzednim rozdziale baśni o Żelaznym Janie, gdzie promienie słoneczne odbijają się od zgrzanego upałem złotowłosego chłopca, migając na ścianie komnaty księżniczki „słonecznym zajączkiem”.

To moment zakochania:

Jakie to cudowne, że słońce może pomóc w pierwszym kontakcie królewny z młodym człowiekiem, dla którego spotkanie to bę-dzie brzemienne w następstwa. […] Moment ten stanowił kairos, jak go nazywali Grecy, dokładnie ten moment, w którym ma się odsłonić pewien ukryty dotąd fragment naszego losu30.

W takich wypadkach na nic już zdroworozsądkowe kalkulacje.

W filmowej scenie oczarowania lustro odbija twarz dziewczyny obleczoną w gałązki wierzbowe, później znowu widzimy ją w wianku boginki lata, i znowu lustro, i wianek, i lustro... Tęskna, na poły znajoma melodia zasysa przeżycie w wir tonów starej pozytywki. Tętno przyśpiesza, kręci się w głowie. Przyroda zrobiła swoje, powalając chłopca na ziemię. To oczywiście symboliczna śmierć dziecka, aczkolwiek Zapamiętajmy to lato nie wpada

29 I. Bunin: Porażenie słoneczne. Przeł. W. Rogowicz. W: Idem: Ciemnie aleje i inne opowiadania. Warszawa 1980, s. 238.

30 R. Bly: Żelazny Jan…, s. 146.

w sidła bezproduktywnej nostalgii, oddzielającej wyidealizowane, utracone dzieciństwo od tępej, szarej dorosłości. Dorastanie nie jest utratą, lecz wzbogaceniem, otwiera oczy młodego człowieka i w tej wyostrzonej wizji ukazuje mu cały ogrom piękna. Tak rodzą się poeci.

Zaszła zmiana, choć sam bohater nie wie jeszcze, co z nią począć. Ukojenie strapionemu sercu przynosi literatura i poszuki-wanie nowej tożsamości wśród wzorców romantycznych. W anali-zach twórczości reżysera Zapamiętajmy to lato pojawiają się głosy mówiące o niewinności młodzieży, która żyje wzniosłymi ideałami i „woli przefiltrowywać swoje emocje przez XIX -wieczną klasykę literatury rosyjskiej niż doświadczać prawdziwej intymności”31. Będzie to prawda, jeśli założymy, że istnieje coś takiego jak „mi-łość naturalna”, obywająca się bez przyozdabiania jej myślowymi konstrukcjami zaczerpniętymi z muzyki, kina, literatury. Bohater tej opowieści rzeczywiście zatapia swe uczucie w struktury literac- kie, ale chyba nic w tym złego, zdaje się dopowiadać Sołowjow, taka jest przecież uroda pierwszej miłości. Mitia romantyzuje, idealizuje, użala się nad sobą, przybierając pozy „błękitnego ptaka postrzałka”, mizantropa (sprawdza w słowniku, co to słowo ozna-cza); cieszy go, kiedy koledzy mówią o nim per Lord Byron, kiedy porównują jego facjatę do młodego Lermontowa. Z tym ostatnim swoją drogą łączą go nie tylko inicjały32. Nazwisko Łopuchin jest bowiem zbieżne z tym, które nosiła największa miłość autora Ma‑

skarady33.

To nie przypadek, że akcja rozgrywa się w dawnej posiadłości szlacheckiej. W jednej ze scen Sierioża opowiada obozowiczom o wykształcaniu się ludzkiego charakteru na przykładzie kamieni:

„W głębi marmuru ukrywają się bogowie. Tak mówił Michał Anioł” – tłumaczy. – „Każdy kamień posiada własną duszę, każdy coś w sobie przechowuje, każdy co innego. Kamienie są jak ludzie – twardzi jak granit albo delikatni i pełni blasku niczym marmur.

Bywają też istoty lekkie, wypełnione pyłem – jak wapień”34. Dusze dziecięce, zdaniem Sierioży, jeszcze drzemią jak żwir,

nieukształto-31 V. Isakava: Sergei Solov’ev…

32 S. Kudriawtsew: Podrostkovaya romanticheskaya drama. http://www.kino poisk.ru/review/943665/ [data dostępu: 17.04.2016].

33 A. Wątorski, W. Kral: Modele miłości romantycznej w literaturze rosyjskiej.

W: Miłość romantyczna jako figura wyobraźni. Red. B. Płonka -Syroka. Wrocław 2009, s. 208.

34 Cytat z filmu Zapamiętajmy to lato.

93

Zapamiętajmy to lato

wany w ścisłą formę, czekający na późniejszą obróbkę. Kamienie, które poetycko natchnęły bohatera, pochodzą, jak się dowiadu-jemy, z dawnego kamieniołomu hrabiego. Skały, park, dworek, rzeka – wszystko należało kiedyś do niego. To oznacza, że prawdzi-wej duszy rosyjskiej potrzeba budulca szlacheckiego. Porównanie człowieczego wnętrza z formowaniem kamieni może być mniej lub bardziej udaną metaforą przyrodniczą, w filmie ten wątek (jak i pozostała metaforyka) wyrasta jednak ponad proste analogie.

Chodzi mianowicie o to, że Łopuchin budzi się z dziecięcego snu oświecony iluminacyjnym blaskiem wielkiej prawdy istnienia: szum wiatru, piękna dziewczyna, smutek, radość i on sam – wszystko to współgra ze sobą w wielkiej symfonii życia. Chłopak, już pod koniec filmu, sprecyzuje to objawienie w liście do Leny:

Tak dużo pragnę Ci powiedzieć. Dotąd nie potrafiłem, ale to już prawie koniec lata i czasu jest niewiele.

Nie mogę już milczeć. Sama widzisz, jak więdnie trawa, żółkną liście, wszystko na świecie kiedyś umiera.

Chciałbym wyznać Ci wszystko, póki lato jeszcze trwa i liście drzew w starym parku jeszcze nim pachną.

W ich szeleście słyszę Twój głos. We wszystkim, co mnie otacza, widzę Ciebie.

Rosyjski historyk i krytyk filmowy Siergiej Kudriawtsew w arty-kule Dramat romantyczny nastolatka analizuje Zapamiętajmy to lato jako relację z przebudzenia duszy35, którego pierwszym etapem jest uwrażliwienie na piękno natury i sztuki. A nawet więcej. To komu-nia z przyrodą, rozszerzenie duszy na cały świat, wystawienie się na nieskończoność, zapowiadaną we wstępie filmu obrazem otwartego okna. Nowe zainteresowanie wszechświatem wypływa z uczucia do Leny – miłości nagłej, niespodziewanej, niezrozumiałej jak wielkie tajemnice przyrody. Opowiada o tym Sierioża w jednej ze scen, zastanawiając się nad zagadką uśmiechu Mony Lisy:

Czasem bywa tak, że pewnego dnia, zwykle całkiem niespodzie-wanie człowiek nagle spojrzy na widzianą tysiące razy rzekę, drzewa czy dziewczynę, jej uśmiech w zupełnie innym świetle.

I mimo że widział to wszystko tysiąc razy, nagle staje porażony ogromem piękna dziewczyny, drzew, rzeki i tego uśmiechu. Tak przeważnie zaczyna się miłość.

35 S. Kudriawtsew: Podrostkovaya…

Jak sugeruje dalej Kudriawtsew, jest to miłość wsobna i samo-napędzająca. Łopuchin odnajduje w niej swoje „ja”, wykluczając tym samym Jergolinę jako podmiot, krąży egocentrycznie wokół uczucia samego w sobie. Nie jest to jednak egoizm w czystej po-staci, lecz ofiara na rzecz wewnętrznego wzbogacenia36. Rozkoszny ból pierwszej miłości uczy czytać wiersze, objawia przyjemność nieprzespanych nocy, uwrażliwia na szum lasu. Blask upragnionego obiektu oświetla cały świat mieniący się smutkiem i radosnym uniesieniem inicjacji miłosnej, co wyraża z całą swą żywotną mocą przyroda. Lena Jergolina – królowa lata w kwiecistym wianku – roznieciła obfitość natury.

Fot. 24. Młody Lermontow

Cały świat przedstawiony w film kwitnie, pobrzmiewa śpie-wem ptaków, kadry porastają wijącą się roślinnością. Większość akcji rozgrywa się pod gołym niebem – nieopodal rzeki, na łące albo na wiejskiej drodze. Wtedy nierzadko w pole widzenia, niby przypadkiem, wetnie się gałązka czy wysoka trawa. Żywotna przy-roda, jak już powiedzieliśmy, wkracza również do wnętrz. Gdzie nie spojrzeć, leżą wazoniki z polnymi kwiatami, fruwają bieluśkie firanki w otwartych oknach, na ścianach zaś widnieją pastoralne freski. Gdzie okiem sięgnąć, zielona, pachnąca, buzująca przyroda roztacza swój niepohamowany czar. Czy to możliwe, że takie lato w ogóle się kiedyś kończy?

36 Ibidem.

95

Zapamiętajmy to lato

W filmie tyleż jest naiwnego upojenia „wiosną i winem”, co melancholii. Dworek nie podupadł jeszcze, ale chowa się już w ga-łęziach wielkich drzew, gnije drewniane molo przy rzece, majaczą ruiny starych obiektów. Łopuchin, świeżo upieczony romantyk, znajdzie sobie miejsce wśród tych przestrzeni wchłanianych przez żarłoczną naturę. Przesiadując na ogrodzeniu podupadłej bramy dawnego hrabiego, snuje z tego symbolicznego grobu marzenia o romantycznej dumie Lermontowa i pisze w natchnieniu listy do wybranki swego serca. Jak wiadomo, figura ruiny oznacza w głów-nej mierze zwycięstwo natury i przemijalność tworów ludzkich37. Interesujący wątek pojawia się w myśli estetycznej Theodora W. Adorno, gdzie ruina splata ze sobą historię i naturę, wyrażając

„to, co utopijne, tęsknotę za pojednaniem, która przyjmuje jedno- znaczny wyraz pojednania z naturą”38. Znaczy to, że zgliszcza dawnej świetności przynoszą zasępienie, jak również przybliżają myśl o komunii z przyrodą. Swoją drogą melancholia – kontynu-ując wykład Adorno – wpisana jest już w przyrodę w jej bujnym rozkwicie:

„to, co utopijne, tęsknotę za pojednaniem, która przyjmuje jedno- znaczny wyraz pojednania z naturą”38. Znaczy to, że zgliszcza dawnej świetności przynoszą zasępienie, jak również przybliżają myśl o komunii z przyrodą. Swoją drogą melancholia – kontynu-ując wykład Adorno – wpisana jest już w przyrodę w jej bujnym rozkwicie: