• Nie Znaleziono Wyników

LEKCY A CZTERNASTA

W dokumencie Pisma Adama Mickiewicza. T. 6 (Stron 164-181)

(12 Lutego 1841).

R ozważaliśm y najdaw niejszepom nikijęzyka zw a­ nego przez niektórych autorów w endskim lub sy rb- skim, przez nas zaś językiem polskim , językiem polsko-czeskim , obejm ującym dyalekty m ianowane dyalektam i ludów słow iańskich północnych i p ó ł­ nocno-zachodnich. Ję z y k ten, używ any teraz w P o l­ sce i Czechach, poniósł straty niezm ierne; mnogie bowiem plem iona Słow ian, które nim m ówiły na całym Zachodzie, wyginęły, nie zostaw iw szy po so­ bie pom ników piśm iennych, i dziś P olacy i C zesi, spadkobiercy ich w dziedzinie literatu ry , starają się odbudow ać ich h isto ry ą , żeby przynajm niej w znieść pom nik grobow y tym ludom zm arłym i za­ grzebanym w niepam ięci.

Jużeśm y napom knęli o tem, że Słow ianie w cza­ sach bardzo daw nych zam ieszkali Z achód E u ro p y . N ie zapuszczając się w śledzenie ich dziejów pier­ wiastkowych, co należy do badaczów starożytno­ ści, powiem y jed n ak kilka słów o tych^ dziejach bliższych wieków średnich. H istoryczny ich wątek oparty ju ż na pom nikach, rospoczyna się z V I I I stuleciem . U czeni Czesi i P olacy poodkryw ali i w yjaśnili dyplomata, nadania, przywileje, listy b i­ skupów , książąt, królów i cesarzów, które nie tyl­ ko stw ierdzają bytność osad słow iańskich na Z a­ chodzie, ale naw et dają poznać ich stosunki ze szczepem germ ańskim , któ ry ze wszech stron

ota-czał i niszczył te drobne narody. I ta k w roku 751 biskup Bonifacy zapytyw ał papieża, czy wolno wy­ m agać podatków od ludów słow iańskich osiadłych w środku Niemiec. Z najdujem y ślady ich pobytu w H olandyi, a naw et i w A nglii, gdzie m iana sło­ w iańskie W ilzem burg, W a lz b u r i Y alzborg (gród W eletów albo W ilków lub W ilców ) bardzo pospo­ lite w wiekach średnich, p rz etrw a ły dotąd w wielu miejscach. N apotykam y także to brzmienie w n a­ zw iskach W ilten, W iltseten albo W ilts, dziś W i.lt- shire, i licznych innych m iast angielskich. Z resztą, pobyt w A nglii słow iańskich W eletów stw ierdzo­ ny je s t przez kronikarzy, któ ry nazyw ają ich W a l- tuniści. A le we w szystkich tych ziem iach S łow ia­ nie nie używali bytu politycznego.

Tym czasem , ku północy m iędzy E lb ą i O drą, po wyjściu stąd pokoleń germ ańskich G otów , W a n d a­ lów, B urgundów , Scytów, H erulów , T urcylingów i innych, ludy słowiańskie zdobyły sobie niejaką niopodległość, a przynajm niej nie m iały ju ż pośród siebie cudzoziemców. W ojenni Gotowie, W a n d a ­ lowie, Scytowie nie starali się nigdy usadow ić się w tym kraju; je d n i tylko z ro d u germ ańskiego S ak- soni czyli Sasi przyw iązali się d0 ziemi, poczęli upraw iać rolę i stali się tu strasznym i sąsiadam i Słow ian.

Tym sposobem , posada ludów słow iańskich nie­ podległych, o których mówić mamy, była zaw arta m iędzy ujściem E lby, m iędzy O d rą oddzielającą ich od P olski i góram i czeskiemi K erkonoszam i. J e s t to kraina bardzo rozległa, obejm ująca część S ak so ­ nii, dawne m argrabstw o braniborskie (B randeburg), księstwo m eklem burskie, obwody m iast wolnych

H am burga i B ukow ca (Lubeki), tudzież wiele m a­ łych księstw niemieckich. W krainie tój różne d ro ­ bne pokolenia słowiańskie znane były pod nazw i­ skam i L utyków czyli W eletów albo W ilców lub W ilczków , B odryców (O b o try tó w ), M ilczanów lub Milców, Serbów, Ł użyczan i t. d. P raw dziw ie zaś nazyw ały się Weliki, to je s t wielkie, lub W ilki, to je st straszne, śmiałe. W szystkie nosiły imiona wojenne, pod którem i najwięcej znano je w wiekach średnich. Podzielone na mnóstwo osobnych osad, główne ognisko potęgi swej i w ładzy, m iały m ię­ dzy Elbą. i O drą. B odrycow ie (O b o trjc i) siedzieli w M eklem burgii; Ł użyczanie zam ieszkiw ali dzi­ siejszą L u zacy ą i krainy Sasów. K ażdy s tych na- rodków dzielił się na pokolenia, których niepodo­ bna dziś w yszczególniać, bo oprócz imion narodo­ wych m iały przezw iska wojenne Sokołów, Wron,

K ruków , i różnych ptaków , albo zw ierząt, a stąd

ukazu ją się m iędzy niemi W ilkowie, W rankow ie, R arożanie (od raroga, jastrzębia), i t. d.

W aleczne i bitne te ludy, staw szy się niepodle- głem i po wyjściu Gotów, H erulów i innych cudzo­ ziemców, zw róciły na siebie uw agę królów i cesa- rzów frankońskich. P ep in M ały (le bref) w ezwał na pom oc liczny ró d Bodryców , któ rzy posłali mu 100,000 Avojska przeciw Sasom. Potóm K arol W . chcąc ow ładnąć całą Północ, sta ra ł się także zagar­ nąć w swoje państwo i kraje słow iańskie oddziela­ jące je od Polski. W ytężenia jed n ak K arola W . szcze­ gólniej skierow ane były ku Czechom i posiadło­ ściom Sasów; zaw arł więc przym ierze z naczelni­ kami Bodryców , s których jeden nazwiskiem D rażko przyprow adził mu 60 do 80 tysięcy ludzi zbrojnych w pomoc na zdobycie Saksonii.

W szy stk ie te okoliczności m ało są znane. P a ­ m iątka tych bojów znajduje się w pom nikach ówcze­ snych, ale w ogólności historycy zachodni mało zajmowali się temi ludami. To pewna wszakże, że

W ogrom nych zapasach K arola W . z Sasam i, dzia­ ła ły one przeważnie u d erzając na nich od E lby. K arol W. w nagrodę u słu g D rażk a, obd arzył go na­ wet niejakąś w ładzą udzielną.

P rzy c zy n ą nieszczęścia tych narodów były: n ie­ zgoda w ew nętrzna i nieudolność polityczna, po­ św iadczone rów nie przez pisarzy greckich ja k got- skich i frankońskich. D robne te pokolenia zm uszo­ ne do walki przeciw ludom oświeceńszym i lepiej urządzonym , m usiały miewać swoich naczelników, ale ci występowali na czoło i znikali jed n i po d ru ­ gich, nie zostaw iw szy żadnego zawiąsku organiza- cyi politycznej, a przytem , b ezustanku kłócili się i wojowali między sobą. D la tego też jed en cesarz grecki, dając synowi w testam encie rady ja k m a postępow ać, pow iada, że Słow ianie zawsze rządze­ ni przez mnóstwo naczelników, są najłatw iejsi do podbicia, i w tym celu dosyć je s t tylko siać nie- zgody między tymi naczelnikam i. C esarze zacho­ dni trzym ali się tejże polityki. Bodrycow ie ciągle toczyli bój z Łużyczanam i; skoro Niemcy dali im pokój na chwilę, zaraz korzystali s tego żeby się szarpać i niszczyć^ wzajemnie. L udw ik Niem iecki i L u d w ik D obrotliw y, m ieszali się często w ich spraw y i rozsądzali ich zatargi. D aw ali także na­ czelnikom inw estytury, a tytuły udzielone przez cu­ dzoziemców były w wielkióm poważaniu ulud ów sło­ wiańskich.

W alki te i wojny w kilku słowach tu skreślone, trw a ły lat 200. W ojska liczące po 50 i 60 tysięcy

ludzi spotykały się wielekroć. K ażde z nich odno­ siło przew ażne zwycięstwa i doświadczało klęsk okropnych. A le tym czasem cesarstw o niem ieckie ciągle szerzyło się pom ału ku północy, szczegól­ niej od w stąpienia na tro n rodziny saskiej, a m ia­ nowicie od H enryka P taszn ik a. O dtąd kraje sło­ w iańskie nie m ogły ju ż oprzeć się natarczyw ości Niemców: cesarze frankońscy bowiem, zbyt odda­ leni od tych okolic, nie m ając żadnej nadziei p rz y ­ łączenia ich na zawsze do swego państw a, działali n a P ółnoc tylko przez wpływy polityczne, cesarze zaśsasko-niem ieccy, w interesie swojego domu, zm u­ szeni zajm ować się sprawam i P ółnocy, chwytali k aż d ą sposobność do staw ienia nowych tw ierdz i pom ykania się coraz dalej w ew nątrz krain słowiań­ skich. H enryk P taszn ik i H enryk W ielki, dwaj bie­ gli politycy i wojownicy, zniszczyli niepodległość wielu udzielnych ludów słowiańskich, zmusili n a­ w et Słow ian do przyjęcia religii chrześciaóskiej. A le chrystyanizm krzew ił się pom iędzy nim i nie łatw o i powoli, bo przychodził z Niemcami, b o > p rzy n o sił s sobą organizacyą niem iecką nieprzyje­ m ną i zgubną dla narodowości słow iańskiej. C hry ­ styanizm wówczas był w oczach Słow ian nie czóm innem tylko germ anizm em i niewolą. K siążęta, wo­ jew odow ie i różnych innych nazwisk naczelnicy

słowiańscy, znali to dobrze, żenie mieli żadnój pod­ p o ry w narodzie, ani w żaden sposób nie mogli odepchnąć najazdów cudzoziem skich; chrzcili się więc często dla tego, aby znaleść opiekę w kościele, albo sprzym ierzeńców w narodach E uropy. A le lu d nie chciał i słyszeć o chrześciaństw ie, nieraz na­ wet m ordow ał swoich naczelników, którzy się n a ­ wracali, T a k tedy nieszczęśliwi ci w ładcy,

znajdo-Wali się w ciężkiem położeniu m iędzy cywilizacyą. i niepowstrzymaną, siłą chrystyanizm u, a barba­ rzyństw em i zaciętym uporem . Co chwila zjaw iali się w tych krajach słow iańskich dwojacy panowie: obok książęcia staw ał naczelnik poganin, i spychali się nawzajem , jeśli nie mieli do czynienia z Niem­ cami. O koło początku X I wieku, jed en z naczelni­ ków najprzew ażniejszych, dow ódzca B odryców , ochrzciw szy się, p rzy jął ty tu ł książęcia i utw orzył księstw o niepodległe, w krótce je d n a k strącił go naczelnik pogański.

W śró d ty ch straszliw ych wojen, Niemcy w dzie­ rając się coraz dalej, budow ali tw ierdze jed n e po d rugich i zakładali arcybiskupstw a. I tak L udw ik D obrotliw y założył arcybiskupstw o ham burskie, a później O tton ufundow ał arcybiskupstw a w M ag­ d eb u rg u i M ersb u rg u (w D ziew inie i M iędzyborzu). A rcybiskupi ówcześni tych krain, samotni prawie albo otoczeni szczupłą g arstk ą w iernych, siedzieli w m urach w arow nych swych stolic. Najczęściej byli tylko mianowanymi in partibus i seciny lat upływ ały, nim ich następcy mogli rzeczywiście objąć dyecezye. A le tak mocna wtedy była w iara, tak wielki popęd chrystyanizm u posuwającego się na­ przód, że nigdy nie wątpiono o przyszłem ustale­ niu się tych arcybiskupstw , zakreślonych myślą tylko na niezdobytych ziemiach, gdzie w ostatku istotnie znalazły swoje granice i spełnienie się w szystkich swoich nadziei. B iskupstw o ham bur­ skie, kilkakrotnie burzone i palone, utrzym ało się jed n ak , a m agdeburskie było późniój ogniskiem i stolicą krajów słowiańskich, aż do założenia b i­ skupstw a w Gnieźnie, gdzie przeto utkw iła się sto­ lica Polski.

P o d koniec wieku X I , zaszła ostatnia wielka ros- praw a międcy ludam i słowiańskiem i a Niemcami. Bodrycow ie mieli naów czas dwóch naczelników, clirześcianina i poganina. P ierw szy z nich szukał opieki u Niemców, drugi wzywał pomocy D u ń czy ­ ków. P rz e z niejaki czas naczelnik pogański m iał górę, i okrzyknięty został królem w szystkich tam e­ cznych pokoleń słow iańskich. N azyw ał się on K ru k i siedział na wyspie R anie (R ügen), ja k wiadomo bliskiej brzegu dzisiejszego księstw a m eklem bur- skiego. Panow anie jego rosciągało się od O dry, a naw et kilka m iast pom orskich między O d rą a W i­ słą uznało jego w ładzę. A le w krótce starego k ró ­ la K ru k a strącił jego spółzaw odnik chrześcianin G ottschalk, który uw iódłszy m łodą jego żonę S al- widę, zabił samego i posiadł całe państw o. S yno­ wie K ru k a w bojach m iędzy sobą wyginęli wszyscy, i tym sposobem zg asł ten ród, niejaki czas świetniej stojący na czele. Je d e n s synów G ottschalka, za­ bójcy K ruk a, obwołany w ładcą w Lubece, p rz y b rał ogólny ty tu ł króla Słowian; bo M ilczanie, B o d ry ­ cowie i Łużyczanie, nienaw idząc się wzajemnie, nie chcieli aby nazyw ał się królem jednych lub d ru ­ gich. Je d n a k i to królestw o słowiańskie nie długo trw ało. O statni dwaj królowie byli P rzy b y sław i Niklot. W wojnie przeciw Niemcom wiedli oni si- t

ły pogan i upadli pod przew agą m argrabi brande- burskiego. Niklot p o le g ł, a P rzybysław został chrześcianinem . Tento P rzy b y sław w ziął tytuł księ­ cia saskiego i je s t przodkiem domu m eklem burskie- go, jedynój rodziny s krw i czysto-słow iańskiój, pa- nującój do dziś dnia.

W w ieku X I I trzej wojownicy: H enryk L ew książę saski, A lbrecht N iedźw iedź książę m agde­

burski, czyli dziewiński, i B olesław K rzyw ousty kró l polski, zadali ostatni cios niepodległości S ło ­ wian nadelbiańskich. Szczególniej dwaj Niemcy, którym dane przezw iska dobrze znamionują, ich ch a rak ter, byli najzaw ziętszym i prześladowcam i Słow iaństw a. Ze w szystkich tych ludów, co sta ­ w iły na polu bitew po 100 i 200 tysięcy walczą­ cych, co przez dwa wieki opierały się potędze ce­ sarstw a niem ieckiego, pozostaje teraz zaledwo 200,000 całej ludności, jeżeli i ta liczba nie je st j e ­ szcze przesadzoną. U rząd zen ia niemieckie traw iły pom ału żywioły ich narodowe; Słow ianie nietylko tracili charakter i języ k swych przodków , ale n a­ w et sami w ym ierali coraz bardziej. K onanie to d łu ­ gie i bolesne ciągnęło się od X ll g o do X V g o i aż do X Y Ig o wieku. Reform a religijna nakoniec do­ biła narodow ość słowiańską; a to daje się wyłożyć W następny sposób:

B iskupi i księża katoliccy często stawali pośrod­ ku m iędzy w ładzą a ludem. W felu biskupów , ja k W X ty m wieku B runo, ja k sam D ytm ar M ersb u r- ski, ja k O tton, o którym powiemy później, daw ało opiekę ludom słowiańskim. O chraniali oni nawet ich mowę, bo katolicyzm m ając jed en język u rz ę ­

dowy, łaciński, nie m iał żadnego pow odu być nie­ przyjacielem i prześladow cą języków krajow ych. P rzeciw nie w szystkie reform y, w szystkie sekty biorące początek w jakim narodzie, stają się, że tak powiemy, n a r o d o w ó m i i pragną potem szerzyć swo- ję narodowość. R eform a L u tra w ylęgła w N iem ­

czech, b y ła zupełnie niem iecką i w ytępiła do szczę­ tu narodow ość Słowian, ogarniętych niem czyzną.

Niedawno, lat tem u ze trzydzieści, jed en pastor Protestancki w L ubece, nazwiskiem R oenig, chciał

ułożyć słownik języ k a W eletów , W ilców czyli L u - tyków, i trudno mu ju ż było zebrać choć k rótki spis wyrazów. Ledw o kilku starców mówiło jeszcze tym językiem , a naw et i ci w stydzili się odzywać się nim w obec swoich dzieci. O d nich to p. R oenig dostał i zachow ał szczątki tej mowy mnogiego niegdyś narodu, k tó ra szła w niepam ięć i m ożna rzec, że dzisiaj ju ż nie żyje. T o przyw odzi n a myśl tkliw ą powieść jednego s podróżnych, który w A m eryce b y ł świadkiem zagłady pokolenia krajow ców słyn ­ nego w tam tych okolicach. P ow iada on, że jedno tyl­ ko indyw iduum um iało jeszcze kilka słów z języka tego pokolenia: była to stara papuga, k tó ra latając po lesie pow tarzała czasem słyszane dawniej wyrazy.

Taki był los ludów słow iańskich ro sp ostartych w stronie północno-zachodniej od O dry za E lbę. J e d n a tylko cząstka tej rozległej ziemi, kraina zwa­ na Pomorzem , u szła powszechnego wyniszczenia, będąc naw róconą p rz e z króla polskiego, B olesław a K rzyw oustego. •

K rólow ie polscy, w zapasach s cesarstw em nie- mieckiem, nieraz wkraczali pośród Milczan i Ł u ż y ­ czan, ale nie potrafili nigdy ugruntow ać swojego panow ania na jakichkolw iek zasadach religijnych albo politycznych. Bolesław wzywał ze wszystkich stron biskupów i księży polskich, aby szli opo­ wiadać ewangelią tym poganom, lecz nie znajdowali się ochotnicy do zasług męczeństwa.^ B iskupi od­ rzucali wezwania, księża wymawiali się rozmaitemu przeszkodam i, aż nakoniec po trzech lecicch dare­ mnych poszukiwań w Polsce, król m usiał udać się do Niemca, do biskup a bam berskiego Ottona. Ten. czcigodny i świątobliwy człowiek wziął się natych­ miast uczyć się języka polskiego, a opuściwszy

swoje dobra i bogate biskupstw o, poszedł aposto­ łow ać na P om orzu. P rze z wiele lat wytrwałój p ra ­ cy, nauczając i ujm ując podarunkam i wszelkiego rodzaju, tak naczelników jako i lud, zdołał zaszcze­ pić wiarę chrześciańską w tym kraju, którego część z o stała p rzy P olsce.

O statniem schronieniem pogaństw a by ła w yspa R an a (R ügen), daw na stolica k róla K ru k a. K ró l K ru k zbudow ał by ł n a niej w spaniałą świątynię Św iatow ida, dokąd zgrom adził w szystkie posągi bożków jakie znajdow ały się u Słow ian, a niektóre naw et sprow adzone z Niemiec. D uńczycy nap ad ł­ szy i opanowawszy tę wyspę, położyli koniec byto­ wi udzielnem u ludów nadelbiańskich, a mianowicie W eletów czyli L utyców , to je st Słow ian, którzy należeli do wielkiego języ k a Polaków i Czechów.

P o stęp ując dalój porządkiem chronologicznym, przejdziem y teraz na w schód S łow iańszczyzny, i będziem y mówili o najdaw niejszym i najznakom i­ tszym pom niku literackim , odkrytym pod koniec zeszłego stulecia, a pochodzącym z wieku X I I , s czasów gdzieśm y się właśnie zatrzym ali.

Je stto poem at niewiadomo przez kogo ułożony n a cześć kięcia Igora. D o stał go w roku 1795 h ra­ bia M ussin-Puszkin w zbiorze rękopisów zakupio­ nych po archim andrycie kijowskim, i ja k widać nie um iał zrazu ocenić, bo dopiero w ro k u 1800 ogło­ sił drukiem . W pięć lat później adm irał Szyszków p rzeło ży ł ten zabytek na język nowoczesny i wy­ d a ł w espół s tekstem. Publiczność w szakże, ró ­ wnie ja k pierw szy wynalazca i kom entatorow ie, nie wielką przyw ięzyw ała wagę do samego odkrycia i zalet poetycznych dzieła; stąd poszło, że nikt nie zaprzeczył autentyczności rękopisow i, a teraz m

o-głąb y powstać w tej mierze nierostrzygnięta w ątpli­ wość, bo oryginał zginął w czasie pożaru Moskwy. Ig o r Sw iatosław icz, książę N ow ogrodu S iew ier­ skiego, żył m iędzy rokiem 1151 i 1202. Ruś w o- wych czasacb podzielona na mnóstwo księstw oso­ bnych, zakłócona ciągle wojną domową potom ków R uryka, dośw iadczała napaści od sąsiednich ludów północno-w schodnich a mianowicie od Połowców, k tó rzy szczególniej dokuczali ziemiom południo­ wym. K siążęta ruscy także przedsiębrali niekiedy zaczepne w ypraw y na nich. Je d n a s takich wypraw je s t przedm iotem niniejszej pieśni, czyli powieści poetyckiej o pułku Igorowym. A u to r zdaje się, że b y ł współczesnym swego bohatera; mówi o nim j a ­ ko o księciu obecnie panującym . Porów nyw ając tego pisarza z N estorem , widać że był świeckim, z n a ł wszakże B iblią, bo /używa czasem wyrażeń przypom inających P ism o S. M ożnatakże dostrzedz w niektórych jego w ierszach naśladow anie poezyi norm andzkiej owej epoki, ile ją znamy z ułam ków jak ie nas doszły. T o je st w szystko co wiemy o au ­ torze: jego życie, jego imię, zupełnie są nieznane. N ad form ą i duchem poem atu zastanow im y się pó- źniój; u k ład zaś jego bardzo prosty.

P o eta zapow iada naprzód, że ma opiewać rzecz j a k była istotnie, nie pozw alając sobie zmyśleń na w zór dawnego B ojana. W spom niany tu starożytny pieśniarz Bojan, je s t nam niewiadom y; w tym je ­ dnym tylko pom niku znajdujem y jego jmię> często jed n ak pow tarzany h ołd jem u pokazuje, że m usiał

m ieć w ielką wrziętość u Słowian. Dalej następuje powieść o samój wyprawie. Igor, chcąc pomścić się krzyw d w yrządzonych R usi, zamyśla uderzyć na Połow ców . Zm ówiwszy się s trzem a krewnymi, bez

wiedzy starszych i potężniejszych książąt, przedsię­ bierze wyprawę. P ołączone siły ruszają w pochod, złowieszcze widma na drodze nie m ogą u straszy ć rycerzy. W pierwszej potyczce P ołow cy ro sp ro - szeni, zgrom adzają się znowu i otaczają zew sząd p u łk Ig o ra. B itw a trw a dwie doby, trzeciego dnia kończy się zupełną klęską R usinów ; Ig o r wzięty do niewoli. W ted y ojciec pokonanych książąt, bę­ dący w Kijowie, widzi we śnie złą przygodę; rozw o­ dzi długie tren y nad nieszczęściem R usi i opiew a całą niem al historyą swojego domu. N akoniec Ig o r ucieka z niewoli, w raca do K ijow a i je s t pow itany hym nem tryum falnym .

Poem at ta k się zaczyna: J)

Bracia! nie pięknież piać staremi słowy Trudne o pułku 2) Igora powieści? A więc pocznijmy pieśń, wedle osnowy Zdarzeń, nie zmyśleń Bojańskiemi tory; Bo wieszczy Bojan jeśli k ’czyjej części Jeśli bój spoinniał, w lot dziesięć sokołów Puszczał na stado łabędzi—a wtedy Poczesną pieśnią pierwszy zabrzmiał połów: Wonczas Jarosław stary, Mścisław chrobry, Co pośród pułków kazogskich, Rededi Dziryt twardemi wskroś przepędził ziobry I krasny Roman w pierwszych brzmieli rzędzie.

Pieśń tworzył, myślą uganiał przez bory, W ilk ziemią, w wiatrach orzeł chyżopiory;

1) Przytaczamy wyjątki wedle przekładu Augustyna Bielow-

skiego, wydanego we Lwowie 1833, pod tytułem: W yprawa Igora,

na Połowców.

Lecz nie sokołów na stada łabędzie Bojan, o bracia! wypuszczał ku walce; Jeno na strony kładł swe wieszcze palce, A sławą książąt żywe brzmiały strony.

Nuże wdzięcznemi przebiegnijmy tony Od Włodzimirza ku Igora czasom: Co podniósł um swój sławą rozogniony, Poostrzył serca, wojennym zapasom

Nadstawił ducha, i s pułki chrobremi

Szedł na Połowcach mścić krzywd ruskiej ziemi.

P o tym wstępie poeta opisuje zbieranie się wojsk i pochód przez stepy:

I spojrzał Igor ku słońcu—tumany Zaćmiły wojsko, i rzekł do drużyny: Lżej być pociętym, niż dźwigać kajdany, N a koń, o bracia! wnęt ujrzym Don siny. Chęć sławy umu krępując mu władze Złowieszcze znamię zakryła źrenicy, I rzekł: Don wielki taborem przesadzę, Pokruszę kopje w Połowców dzielnicy. S tobą o Rusi! poddam moję szyję

W dokumencie Pisma Adama Mickiewicza. T. 6 (Stron 164-181)